Właściciel
Kasen powoli się wycofał, a Wale zeszła na pofłogę i przybrała rozmiar dorosłego wilka. Podeszła do niego i zaczęła się przymilać.
Właściciel
Kasen zaczął głaskać Wale, a ta koło niego się położyła.
Lando
-Ta... Długa droga...
Właściciel
Shmi w międzyczasie przegląda e-maila swojego.
Właściciel
Mistrz Jacen obserwował właśnie niecodzienne zjawisko, nie chodzi tutaj o ćwiczenia mistrzyni Secury koło południa, tylko młodego samca rancora olbrzymiego z Felucjo, który "zalągł się" w ogrodzie i nikt nie chce ryzykować spotkania, z racji tego, że dwoje Jedi, którzy zajmowali się takimi rzeczami są na Ryloth/Kamino i chwilowo jest wolny etat na stanowisko "Jedi do spraw niemożliwych". Ale znacznie wcześniej słyszałeś zażartą dyskusję w sali NRJ a'propo Landa Skinrey'a. Możesz się domyślać, że albo chodzi o tytuł mistrzowski, albo o wywalenie. Ale z tym drugim by Ci się coś nie kleiło, bo z mistrzem Fisto żyją w przyjaźni, a on mówił coś w stylu "czas najwyższy nadszedł, by to zrobić". Podobna rozmowa była a'propo Shmi Portin, tyle że z tymi słowami wyszła mistrzyni Secura. A rozmowa o rodzeństwie Grinto to już było szczekanie karabinów maszynowych. Całkowicie różne postawy: zmienić pamięć, przyjąć, dać tytuł honorowego rycerza, zmienić pamięć i przyjąć, zabić, uwięzić do końca jej dni... Praktycznie wszystko.
Jedi chyba powinni zacząć traktować te ogrody poważnie...
Staram się wyczuć mocą umysł istoty i roztoczyć wokół siebie aurę spokoju.
Właściciel
W dosyć dużym skrócie: niemowlak i zaineteresował się tobą, a jak dziecko czymś się zainteresowało, to do tego idzie... W ostatniej chwili odciągnął Cię od niego Kasen Nilwi.
-Mistrzu, z całym szacunkiem, le nikt nie jest na tyle szalony, by...- i w tym momencie do tego rakora podeszła na oko 10-letnia zabrakaanka w stroju padawana Jedi, która dała mu kawałek mięsa na ręce. Ten rankor podszedł do niej i zjadł to mięso, a dziwczynka pokazała, że można podchodzić.
-Następnym razem będę milczał...
//To jest tn, którego Lando przywiózł...
//Poczekałbyś chwilę... Pamiętam o temacie i chciałem to inaczej poprowadzić//
Próbuję wniknąć mocą do umysłu rankora i zasugerować mu by się zatrzymał.
Właściciel
No i się zatrzymał... Tuż przed tobą. Teraz Cię obwąchuje. I znalazł się mistrz tej zabrakaanki, dostaje chyba niezłą burę, ale po niej to spływa jak po Sando.
Zupełnie ignorując Zabarkankę Jace próbował za pomocą sugestii mocy sprawić by rancor poczuł do niego sympatię i zaczął się go słuchać (chyba wiem jak zinterpretujesz "sympatię" :P)
Właściciel
Małó z tego rozumiesz, ale czujesz, żę jedyną osobą, której będzie się w miarę słuchał będzie to Skinrey. Ale trochę sympatii czuje...
//Nie, będzie epizod z Chissami zaczynający się... teraz.
Nagle na twoim ramieniu położył rękę mistrz Windu.
-Mistrzu Jace, masz iść ze mną...
//Co powiedziałbyś na portal czasu do kanonu? Tak do Rebeliantów?
//a rób ta co chceta//
chyba nie mam specjalnie wyboru więc idę.
Właściciel
Więc idziesz za mistrzem Windu do Sali NRJ. Na swoich miejscach siedzią mistrz Fisto, mistrzyni Secura, mistrz Yoda, mistrz Ki-Adi-Mundi, Oppo Rancisis, Ploo Koon i Adi Gallia. Hologramami zaszczycili mistrz Obi-Wan, Eeth Koth i tyle, reszta jest nieobecna, czyli walczą. Zaczął mistrz Yoda:
-DZisiaj rano niepokojący sygnał z Chissów Przestrzeni, odebraliśmy. Chssańskiego żadne z nas nie zna. Może mistrz przekaz ten pomożę odszyfrować nam, hm?
-Oczywiście mistrzu Yoda, będzie to dla mnie przyjemność.
Właściciel
-Jace Mistrzu, dziękujemy...-mistrz Windu zamyka dzrwi i zaczyna się. Widzisz jakiegoś Chissa. W bezpośrednim tłumaczeniu:
-Rado Jedi, pomóżcie nam.. Wiem, żę nie godzi się na to ze względu na naszą politykę, ale jest to naprawdę ważna sprawa. Jedna z naszych kolonii, przylegająca bezpośrednio do sektora Mandalore, została dzisiaj oznaczona jako niewiadomo, gdyż wczoraj utraciliśmy z nią kontakt. Nie możemy za bardzo wyroczyć poza naszą doktrynę, jednakżę zapewnimy wam wsparcie niedalekich oddziałów Chissańskich... Przesyłamy współrzędne.-zaświeciła Ci się lamka w głowie. Skoro Chissowie odważyli się przełamać swoją izolację i porposić RADĘ JEDI o pomoc w tej sprawie, to musi być już coś NAPRAWDĘ źle... Ale współrzędne przynajmniej wysłali.
Zdziwiony powiedziałem:
-Jak najszybciej muszę sprawdzić co się dzieje na jednej z planet w pobliżu Mandalore. Chissowie proszą jedi o pomoc ponieważ stracili z nią kontakt. NIKT by na to nie pozwolił gdyby nie stało się tam coś naprawdę strasznego.
Właściciel
-Potrzebujesz floty, wojska, czegokolwiek?-zapytała się mistrzyni Secura nerwowo pukając palcem w opracie fotela.
-W wiadomości pojawia się informacja że Dynastia będzie służyć wsparciem wojskowym, jednak jeśli w któryś sektor poradził by sobie bez jednego Venatora lub Acclamatora bardzo chętnie wziąłbym go ze sobą.
Właściciel
-Do tej akcji dostaniesz 3 Munificenty, 2 Providence oraz 3 Venatory i 2 Acclamatory, a poza tym brygadę piechoty "Shaak ti" i brygadę Pancerną "Portin" (bo co jak co, ale jeszcze nie widziano droida, który by koło niej przeszedł bez szwanku)... Przy twoim promie będzie ktoś na ciebie czekał...-powidział mistrz Windu.
-Dziękuję, Mistrzowie.
Oddaliłem się więc i skierowałem w kierunku promu
Właściciel
Więc zszedłeś do hangaru. Jak tylko przekroczyłeś próg hangaru, dopadło do ciebie 6 żołnierzy świątynnych i przyszliście do promu Nu, przy którym:
a)ktoś na boku namalował twoją podobiznę (jedyny artysta, który mógłby zgotować coś takiego w tej chwili leży w okopach na Ryloth)
b) łaziła jakaś istota, chyba dziewczyna, którą spokojnie mógłbyś podpiąć pod sitha. Jako gatunek, rzecz jasna. Sith albo zabrakaanka.
W sumie ignoruję malunek i zastanawiam się czy przypadkiem nie widziałem już tej dziewczyny... W tym samym czasie kieruję się jednak do promu.
Właściciel
Dziewczyna podeszła do ciebie, teraz nie masz wątpliwości, że to sithanka. Sądzą po rysach chyba siostra Kasena i powiedziała:
-Mistrzu Jace Kaji, jestem Hajun Nilwi. NJR zdecydowała, że będę mistrza padawanem-ukłoniła się głęboko i szczerze. A na prom wjechał droid R3.
-Miło cię poznać.
także się skłonił
-przepraszam za osobiste pytanie, chętnie dowiedziałbym się jednak czy rzeczywiście jesteś przedstawicielką rasy Sith, która według większości źródeł wymarła setki lat temu?
Właściciel
-Tak, a i owszem. W galaktyce zostało wiele miejsc, w którym Sithowie się zachowali. Jednym z nich jest Korriban, innym Botshirda, Dromund Kaas... Nawet w głębokiej dżungli Yavina 4...-po chwili dało się usłyszeć tyrade R3, a po nim ciężkie, Be dwójkowe sławetne "Rozkaz Rozkaz".
Właściciel
Zobaczyłeś R3, które wyjeżdża z promu, po czym bierze klucz jawajski i wraca do promu/
-Wydawało mi się że lord sithów Exar Kun Zabił nawet ostatnich Massasi przy swoich próbach przejęcia galaktyki.
Właściciel
-Istnieje różnica między "wydaje się", a "jestem pewien". W rzeczywistości co bardziej rezolutni członkowie naszego gatunku skryli się i nie wychylali nosa przez tysiąc lat, dla pewności. Ale lepiej się sprężać, bo nie wiadomo, co się stanie z tamtą planetą...
-Oczywiście.
Mówię wchodząc do promu.
Właściciel
Widzisz tam 8 (słownie: osiem) droidów B2, dwie droideki oraz droida R3 okładającego jakiegoś B2.
-Co tu się dzieje drużyna- twoja padawanka ryknęła (to dobre słowo) na to towarzystwo, a te zasalutowało w miarę możliwości. Może i kobiety z rodu Nilwi wyglądają, jakby muchy nie skrzywdzili, ale głos mają niezły. A tobie się przypomniała sytuacja z dzisiejszej nocy (no wiesz, event).
-No mistrzu, oto załoga...
Właściciel
Ezine właśnie trenował w sali treningowej w Świątynii... A jak przebigał ten trening? Tak jak zawsze. 4 innych Rycerzy rzuciło się na niego.
Z miejsca zapalił swoje miecze świetlne, otoczył się tarczą Mocy i czekał na ciosy, które mógłby łatwo zablokować.
Właściciel
Podzielili się na dwie grupy. Jakaś twi'lekanka z Durosem od lewej i zabraakanka z jakimś Mandalorianinem (to ciekawe) od prawej.
//Mam taką teorię. Ludy i rasy, które nie wiedziały o Mocy albo ją nienawidziły, nie miały wielkiej ilości członków posługujących się nią. Chociażby Mandalorianie. Nienawidzili Mocy i tych, którzy się nią posługiwali i nie było tam ani jednej istoty posługującej si nią.
//A Venku? Bardan Jusik?
Chociaż ten pierwszy jest owocem zakazanego związku między Jedi, a komandosem (który za Mandalorianina się uważał), a drugi to Jedi, który odszedł z Zakonu, by dołączyć do wesołej gromadki Skiraty.//
Więc czekał, kręcąc niedbałe młynki klingami.
Właściciel
//Rodowici Mandalorianie.
I właśnie ta niedbałość była wynikiem wytrącenia miecza przez Zabrakankę. Lekkie zdziwienie wystarczyło, by przełamali Tarczę Mocy i pchnęli Mocą na ścianę.
No więc zmienił taktykę i ruszył do ataku na całą czwórkę, ale najpierw przyzywając z powrotem miecz i znów otaczając się tarczą Mocy.
Właściciel
Walka była zawzięta, ale ty się ich ucysz, a oni ciebie. Walka powoli przchyla się na ichkorzyść... Ale wte wydazyło się coś, o czym poeci będą pisać poematy, a pieśniarze będą śpiewać przez eony... Mały droid-mysz wjechał do pokoju.
Wykorzystał to, posyłając wokół siebie pchnięcie Mocy, które powinno ich powalić, a właściwie rzucić na ścianę. Jeśli tak się stało, ruszył ku przeciwnikom, by przystawić im miecze do gardeł i zakończyć sparing.
Właściciel
Mandalorianina odrzuciło nieco dalej, przez co wstał i zaszarżował na ciebie. Jednak się potknął o własne nogi. Trening zakończony...
Skoro zakończony, to zgasił swe ostrza i pomógł wstać tamtym, śmiejąc się przy tym i poklepując ich po plecach.
- Tym razem przetrwaliście dłużej.
Właściciel
Prawie złamałeś im przy tym kręgosłupy, ale prawie
-Ta...-powiedziała zabrakaanka z przekorą typową dla jej gatunku.
- Powodzenia następnego dnia. - powiedział i wyszedł, oczywiście jeśli nie mieli mu nic do powiedzenia.
//Kartę mi sprawdź, a nie :V//
Właściciel
Na korytarza panował dziwny spokój... Zbyt dziwny... Jakby Yoda zów ugotował ślimaki i wszyscy skryli się w swoich pokojach.
Właściciel
Szedł. Reszta jakoś się trzymła ścian.
Jeśli ktoś był w pobliżu, to zapytał o co chodzi.
Właściciel
-Yoda ugotował ślimaki- po czym shaftował do muszli klozetowej... To nie był najlepszy pomysł...
Pominął to, że nie widział jeszcze sedesu na korytarzu, ale zawrócił. Jakoś stracił ochotę na posiłek. Ruszył do swojego pokoju, by pomedytować.