Właściciel
Vader:
- Pięć. - powiedział po długiej, w końcu to Goblin, chwili namysłu, kiedy to rozważał podniesienie ceny, czego to na szczęście nie zrobił. Rzecz jasna na jego szczęście...
Kebab:
- Więc idź, póki masz jeszcze czas.
Właściciel
Kebab:
Wybornie, ale gdzie?
Vader:
Goblin schował monety do kieszeni i wrzucił do czyszczenia sobie zębów, w międzyczasie wskazując Ci na szafę.
- Tam są drzwi. - dodał, w sumie niepotrzebnie.
Konto usunięte
Do tyłu. A tak na poważnie to szukał zajęcia w okolicy.
Ruszył tam, by tędy przejść.
Właściciel
Kebab:
Najlepiej było wypytywać o takowe kupców lub zajrzeć do tablicy ogłoszeń.
Vader:
Drzwi zaprowadziły Cię w dół, a na dole trafiłeś na całkiem spory kompleks rozrywkowy: Bar serwujący najróżniejsze smakołyki i trunki, skąpo odziane kelnerki i panie do towarzystwa umilające czas klienteli, stoliki do gier hazardowych, miejsce do palnie tytoniu i krasnoludzkiego ziela, a także gwóźdź programu, czyli wydrążoną w ziemi arenę w kształcie kwadratu, gdzie właśnie trwał jakiś pojedynek, sądząc po zaciekawieniu zebranego wokół tłumu i szczęku oręża.
Zbliżył się tam, by obejrzeć walkę.
Właściciel
Kebab:
//To znaczy że poszedłeś do kupców czy do tablicy ogłoszeń? Bo wiesz, dałem wybór między jednym a drugim.//
Vader:
Niestety, nic z tego, pozostali klienci, którzy przywarli do barierek wcześniej, skutecznie blokowali dostęp i Tobie, i jakiemukolwiek innemu nowemu widzowi.
Konto usunięte
//Najpierw do tablicy, potem do kupców.//
Czyli czekał, przy okazji zamówił sobie piwo.
Właściciel
Kebab:
Najbliższa była w okolicy, czyli na rynku. Miałeś tam dostęp do istnego multum zleceń, więc jakieś na pewno wpadnie Ci w oko.
Vader:
Po jakimś czasie tłum rozstąpił się i odszedł, byłeś wtedy mniej więcej w połowie kufla dostarczonego Ci przez nader urodziwą Elfkę, co sugeruje, że ta walka się skończyła, ale nie była ona pierwszą. A tym bardziej ostatnią.
Konto usunięte
Zaczął więc czytać ogłoszenia, które wyglądały na szybkie do zrobienia.
Teraz poszukać tego, kto te walki organizował.
Właściciel
Kebab:
Było nieco takich... Może jednak więcej konkretów?
Vader:
Musiałbyś spytać kogoś z obsługi lub pracowników, bo nie widziałeś, żeby ktoś się z tym specjalnie afiszował, oczywiście biorąc pod uwagę, że w ogóle tu jest.
Konto usunięte
Odrzućmy zlecenia wymagające udania się poza miasto, zabójstwa, robienia skomplikowanych rzeczy, reklamowania czegoś, opieki nad niewolnikami i zobaczmy, co zostało.
Warto znów poczekać na tę Elfkę.
Właściciel
Vader:
Akurat miała chwilę wolnego, aby do Ciebie podejść, najwyraźniej liczyła na nawiązanie nowej znajomości.
- Pierwszy raz, hm? - zagadnęła.
Kebab:
Na dobrą sprawę to ochrona straganów, pomoc w transportowaniu jakichś ładunków, oczyszczenie domu ze szkodników i tym podobne pierdoły. Oczywiście, wszystkie były słabo płatne.
-Być może, karta stałego bywalcy jest wręczana, gdy zjawie się tutaj dziesiąty, czy dwudziesty raz?
Konto usunięte
Złodzieje chcą sobie na biednych zarobić. Ale jakoś trzeba zabić czas. Wziął kilka ogłoszeń i udał się najpierw do pomocy w niesieniu rzeczy.
Właściciel
Kebab:
Było to tak proste jak konstrukcja cepa, choć sam nigdy takiego nie widziałeś... Niemniej, kilka godzin minęło, a Ty miałeś o tuzin więcej złota niż przed rozpoczęciem pracy.
Vader:
- Nie mamy tu takiej, ale kto wie...? - spytała retorycznie i uśmiechnęła się zalotnie, przy okazji mrugając i przysuwając się bliżej Ciebie.
Konto usunięte
Czekaj. Dość długo mnie nie było, więc lepiej wrócę do kupca. A te ogłoszenia to będą do ogniska czy coś.
-Więc. Co mogłabyś mi powiedzieć o tutejszych walkach?
///Brawo Ninja, jeszcze nie spróbowałeś jej zgw*łcić. Może będzie awans za granie moją postacią.
Właściciel
Kebab:
Wróciłeś i chyba nie zauważył Twojego zniknięcia. Chyba.
Vader:
//Co.//
Nieco się zasępiła, ale po chwili odzyskała rezon i odpowiedziała:
- Walka na śmierć i życie, naprzeciw siebie stają ludzie, zwierzęta i potwory, w wypadku ludzi to jeńcy, niewolnicy lub ochotnicy, bestie i zwierzęta sprowadza banda zakontraktowanych łowców potworów.
//ninja618, GM'uje tę postać.
-NIe odpowiada ci perspektywa pracy tam, gdzie ludzie walczą dla oklasków publiczności? Zauważyłem u ciebie tą... lekką zmianę.
Konto usunięte
Włączył się do kompanii i czekał na rozwój wydarzeń.
Właściciel
Vader:
//Yhym.//
- Nie chodzi o to.
Kebab:
Dość szybko otrzymałeś zadanie, a mianowicie miałeś pomóc w składaniu kramu i towarów, gdyż dzień się już powoli kończył, więc i praca Waszego pana na dziś dobiegła kresu.
//Teraz to Yhm, a jak się dowiesz, kto GM'uje Orka, to się ku*wa zdziwisz. ///
-Więc o co?
Właściciel
Kebab:
I tym sposobem udaliście się do karczmy, na zasłużony odpoczynek.
Vader:
- Dziwi mnie, że okazujesz tak wielkie zainteresowanie walkom, a nie mną. - powiedziała i chyba była to prawda.
//Kto niby?//
Konto usunięte
Szukał jakiejś rozrywki. Mogły to być karty i tym podobne.
//Twórczyny pewnej ideologii.
-Walki kiedyś miną, twoja uroda pozostanie.
Właściciel
Vader:
//W sumie i tak miałem go zabić.//
Odniosłeś pożądany skutek, jak to zwykle bywa podczas prawienia kobietom komplementów.
Kebab:
Gobliny zajęły jeden stolik i z miejsca wzięły się za kości, karty i udoskonalanie techniki ogrywania przechodniów podczas różnych gier ulicznych, ale poza nimi kilka osób również uzupełniało sobie kartami popijanie piwka oraz jedzenie.
Konto usunięte
Zaproponował jednemu partyjkę w kości.
///Też nie lubisz Róży Luksemburg, prawda?
I w sumie dobrze, nawet ją polubił.
Właściciel
Vader:
//A co to ma do rzeczy?//
Ona z pewnością też, ale była kelnerką, a praca to praca, więc z nieskrywanym żalem musiała wrócić do obowiązków.
Kebab:
Zgodził się ochoczo i zaraz przystąpiliście do gry.
//Jeśli nie masz zamiaru robić nic konkretnego to ja przerzucę już na następny dzień, pasuje?//
//A to nie o nią chodziło?
Byleby jej praca nie trwała całą noc.
Właściciel
Vader:
//Yyy... Niezręczna sytuacja.//
Vader:
Mogłeś się o to jakoś zapytać... O, a tak poza tym to nowa walka właśnie się zaczęła.
Kebab:
Rankiem szykowaliście się już do wyjazdu z miasta, kupcowi najwyraźniej nie poszedł handel, a przyjemniej nie dostatecznie dobrze, więc już wczesnym rankiem przemierzaliście pustynię w drodze powrotnej.
Konto usunięte
I znowu przemierzał piaski pustyni.
//Ku*wa, rzeczywiście.
Podszedł, by ją obejrzeć.
Właściciel
Vader:
Zapowiadało się umiarkowanie ciekawie, gdyż do walki z dwoma pozbawionymi grzyw lwami pustynnymi do walki stanął muskularny wojownik odziany jedynie w przepaskę biodrową oraz uzbrojony w dwa jednoręczne topory, każde o pojedynczym ostrzu.
Kebab:
Szło sprawnie, dopóki piaski wokół Was nie zaczęły się ruszać, a po chwili wyskoczyły z nich, najwyraźniej zakopane wcześniej, Gnolle, z pewnością Pustynne Kły, uzbrojone w łuki, strzały, jednoręczne miecze, włócznie, tarcze, noże i sztylety, których łącznie zgromadziło się półtora tuzina i zaczęły okrążać Was coraz ciaśniejszym kręgiem...
Konto usunięte
Schował się za najbliższego potężnego towarzysza i celował z kuszy w gnolla, co wyglądał na dowódcę bandy.
No cóż, wiedział raczej, która ze stron wygra.
Właściciel
Vader:
Jeśli obstawiał wojownika to miał cholerną rację, bo to właśnie on stał zwycięski nad trupami swych rywali, które po chwili zabrano, aby potem podnieść nieco poziom i nasłać na gladiatora czerwonołuskiego Raptora.
Kebab:
Żaden tak nie wyglądał.
- Oddawajcie, co macie, albo Was zabijemy. - powiedział jeden z nich, a reszta poparła go uderzeniami broni o inną broń lub tarcze, tudzież gardłowymi warkotami i wyciem.
Konto usunięte
Osobiście już by go zastrzelił, ale najpierw czekał na rozkaz szefa.
I tutaj jest moment, w którym zaczyna się zabawa.
Właściciel
Kebab:
Ten nie miał zamiaru się poddać, ale o dziwo, Orkolog i Minotaur złożyli broń, podobnie jak Gobliny. Mieli zamiar się poddać czy może jeszcze do tego dołączyć do tych pustynnych grabieżców?
Vader:
Rzeczywiście, walka trwała ponad kwadrans, ale mężczyzna znów wyszedł z niego zwycięsko, jednakże ilość odniesionych ran sprawiła, że nie był nawet wyzwaniem dla karłowatego Giga Scorpio, który pozbawił go życia w ekspresowym tempie, kończąc tym samym całą walkę.
Konto usunięte
- Co wy robicie? Jeszcze możemy wygrać! - Głośno szepnął, lekko od nich odchodząc w kierunku kupca.