Bilolus1 pisze:
- Widzę, dzięki za nią . Do zobaczenia bo może jeszcze wpadnę załatwić jakieś zamówienie .
Podniósł tarczę i zawiesił ją na swoich plecach, gdy zapewne krasnolud go także pożegnał ruszył w stronę bramy na trakt .
Krasnolud pełen tchnięcia w płuca - wrócił do pracy, najwyraźniej nie miał na czasu na inny sposób pożegnania niż standardowe kiwniecie głową. Może jest pochłonięty myślami i teraz myśli tylko o chlaniu w karczmie, a nie o pracy albo po prostu się rozkojarzył.
Wracając nie obeszło się bez jednego - kogoś komu by się nie spodobał dziadek mróz. Wcześniej nikt nie zwracał na to uwagi, może dlatego, że większość szumowin siedziało w pseudo kątach i uprawiało hazard. Teraz, jednakowoż kilku się spłukało i wyszli na główne ulice, zobaczywszy odmieńca od razu zaszli Tobie drogę, w końcu to jedyny sposób zarobków takich ścierw - pobić odmieńca, jak zginie odmieniec to lepiej dla ludzi, nikt się nie przyczepi.
Jeden z nich był dość gruby i nie miał koszulki, a jedynie długie spodnie. Latał ze swym brzuchem na wierzchu, zapewne przegrał górną cześć ubrań, drugi to typowy chudzielec co to miał skórzane ubranie i chyba bawił się w wolnych chwilach w rzeźnika, o czym świadczyła ilość noży wystających z kieszeni. Trzeci to już w ogóle - łysy i bez ręki, można by rzec - jednoręki bandyta. Z wyglądu to nie był ani groźny, ani zbytnio rozbudowany. Ubiór to standardowe łachy tutejszego plebsu. Jeden z nich zagadnął, pierwszy - starał się zachowywać pozory.
- Jest waćpan magiem? - spytał głupio, aby utwierdzić się w przekonaniu, że jednak nie chcą okraść byle kogo. - Potrzebujemy pomocy maga, dobrze zapłacimy. - ściszył ton głosu.