Właściciel
Kazute:
Tak, jeśli trafi, ale on zdołał wykonać unik ze zwinnością przewyższającą nawet Mrocznego Elfa... Po chwili wszystko stało się jasne: Kapłani Pustki musieli przyzwać jakiegoś Demona, bowiem jak inaczej zamieniliby część swoich podwładnych w Nadludzi (Naddrowy?)? No właśnie... Fakt, że jest on czymś więcej, niż zwykłym Drowem potwierdziły dwa wielkie pociski ognia, które poleciały w Waszym kierunku.
Vader:
Tak samo jak Elfka, Elf i Hobbit, bo kultysta walił prosto na Was, zręcznie unikając magicznych pocisków i strzał, w zamian wysyłając w Waszą stronę dwie kule ognia.
Spróbował sformować magią linę z wody, by podciąć nogi kultysty.
Starała się w miarę swoich sił najpierw zatrzymać ogniste pociski, nim te dolecą do jej zwartej grupki, a potem odesłać je w kierunku atakującego.
Właściciel
Vader:
//To uczucie, gdy lecą na Ciebie ogniste pociski i znasz Magię Wody, ale nie używasz jej do ich zablokowania...//
Nie udało się, Drow zwyczajnie nad nią przeskoczył.
Kazute:
Z jednym Ci się udało, ale sądząc po tym, jak wybiegł z zapalonego runa bez szwanku, to raczej wrażenia tym na nim nie zrobisz... Jeśli chodzi o drugi, to ten niestety trafił, wzniecając wokół Was pożar z racji suchej ściółki wokoło.
Cholera. Z pożarem naprawdę będzie ciężko. Na razie jednak skupiła się na przeciwniku. Starała się zatrzymać Drowa w miejscu, chociażby tak, by nie mógł wykonywać dużych ruchów w geście obrony.
- Ayred, wykorzystaj okazję i spróbuj go zabić strzałami! - zawołała do Elfa, jeśli jej się udało.
///Po cholerę? Chcę się pozbyć Hobbita z drużyny. Gnojek jeszcze nam nassze sssskarby ukradnie///
Spróbował jeszcze raz, jednakże w momencie skoku przeciwnika uniósł ją do góry. Następnie zabrał się za gaszenie pożaru w okolicy.
Właściciel
Vader:
Tym razem się udało, a i pożar zdołałeś ugasić, ale poza Żywiołakiem, nie masz już żadnej wody pod ręką.
Kazute:
Udało się, Drow też pomógł, gasząc pożar i wspólnie unieruchamiając wroga. Zabicie go było tylko formalnością, po jednej strzale w serce, płuca, głowę i gardło dawało pewność, że jest martwy i nawet Demony już nic na to nie poradzą.
Nareszcie padł! Ale nie ma czasu triumfować, bo sporo wrogów jest jeszcze wokół. Powróciła do starej strategii i wzięła kolejny pień drzewa, by nim rzucić w pozostałych kultystów.
Wyciągnął swój sztylet na pokaz i rozejrzał się za zagrożeniem bliższym, niż cała reszta.
Właściciel
Kazute:
Cisnęłaś akurat w tego wyposażonego w tę dziwną broń dwuręczną, który niezbyt przejął się Twoim atakiem i z dziecinną łatwością przeciął pień na pół.
Vader:
Jak na razie nic, ale to pewnie tylko kwestia czasu.
Spróbowała go unieruchomić, tak jak wcześniej gryzącego już piach Drowa.
Ten Drow akurat nie zamierzał gryźć piachu, więc osłaniał plecy towarzyszy.
Właściciel
Vader:
Plecy plecami, ale ten skurczybyk wali na Was od frontu!
Kazute:
Nie udało się, Twoje próby zbywał machnięciami broni, jakby była on zdolna zatrzymywać efekty działania Twojej Magii...
Jest w pobliżu jakiś jeszcze nie pokruszony, sporych wielkości, wytrzymały głaz?
Zamarkował rzut sztyletem, by sprawdzić reakcję tego gnojka.
Właściciel
Kazute:
Niezbyt, co najmniej takie średnie, wielkości głowy lub nieco większe.
Vader:
Nic, najwyraźniej nie zauważył lub czekał na rzeczywisty ruch, żeby wtedy spróbować odbić go swoją bronią.
Przeklnęła cicho pod nosem. Spróbowała doszukać się jakichś widocznych, słabych punktów u tej dwójki z dziwną bronią.
Właściciel
Kazute:
Nic, chociaż atakował obecnie tylko jeden, a także wyglądało to tak, jakby to właśnie broń dawała mu wszelkie moce i inne takie, bez których nie mógłby tak skutecznie odpierać Waszych ataków.
Vader:
Efekt ten sam.
Podniosła osiem kamieni wielkości głowy. Cztery wycelowała w głowę tego atakującego. Pozostałe drugie tyle w pas, wszystkie tak, by uderzyły z przodu, z tyłu i po bokach. To było tak dla odwrócenia uwagi, gdy pociski były dostatecznie blisko, spróbowała magią wytrącić mu bronie z rąk.
Jak tam się miewa Żywiołak?
Właściciel
Vader:
Całkiem nieźle, dopóki do akcji nie wkroczył pewien Demon, a ściślej mówiąc to Demon Ognia, który wdał się z nim w pojedynek, najpewniej śmiertelny dla jednej lub obu stron, choć obecnie brak jakiejś widocznej przewagi któregoś z rywali.
Kazute:
Niestety, odbił je wszystkie, ale Twoja dywersja dała Elfowi szansę, której nie zmarnował, przeszywając brzuch Nadczłowieka swoją strzałą.
Ta strzała coś mu zrobiła?
Kurna, zawsze pod górkę. Użył swojego artefaktu, by zwiększyć swoją moc, a następnie wyciągnął manierkę i użył jej jako zasobu energii. Małego, ale zawsze.
Właściciel
Vader:
Udało się, ale co dalej?
Kazute:
Cóż, zgiął się w pół, a później padł na kolana, choć nie wypuścił broni z ręki, ale co z tego, skoro trup jej już sobie nie poużywa? O ile rzeczywiście nie żyje...
Nachyliła się do Elfa, by wyszeptać mu do ucha jej pomysł.
- Ayred, może spróbujesz znowu strzelić strzałę w tamtego Drowa z dziwną bronią, a ja spróbuję zwiększyć moc obrażeń pocisku, sprawiając, że poleci szybciej?
Właściciel
- Da się tak? - spytał, unosząc brew, ale nie protestował i po chwili wypełnił Twoje polecenie, wysyłając strzałę w kierunku Drowa.
Wykształcił z wody sobie broń, coś ala oszczep. Rzucił nim w plecy przeciwnika jego Żywiołaka, by na chwilę odwrócić uwagę.
- Warto spróbować - odparła, po czym starała się zwiększyć prędkość strzały.
Właściciel
Kazute:
Udało się, pocisk najpewniej trafiłby delikwenta w głowę, gdyby nie drugi Nadczłowiek, który pojawił się i cisnął swoją bronią, odbijając strzałę, a później chwytając ją na powrót, gdy wróciła do jego dłoni, i biegnąc w kierunku Waszej pozycji.
Vader:
Udało się, zapewniłeś Żywiołakowi dokładnie tyle czasu, ile potrzebował, aby chwycić swoimi łapskami głowę Demona, próbując go udusić, zgasić czy w jakikolwiek inny sposób pozbawić życia, jednakże ten drugi również nie próżnował i wysyłał w kierunku swego oponenta coraz więcej ognistych pocisków. Finalny efekt był taki, że Demon zniszczył Żywiołaka, a chwilę później sam padł trupem.
- Twardy orzech do zgryzienia. Mogę na Ciebie liczyć, Ay? - zapytała raz jeszcze Elfa, w międzyczasie posyłając kilka sporych kamulców w nadciągającego przeciwnika.
//Zastanawiam się, z którym z panów nawiązać romantyczną relację. ;^;
//Ze mną///
Kurdę, szkoda trochę. Spróbował ocalić z niego jeszcze trochę wody.
Właściciel
Kazute:
- Jeśli Ty zginiesz to ja też i na odwrót. - odparł i również posłał nieco strzał, ale dało to taki sam efekt, jak Twoje ataki, czyli zerowy.
Vader:
Niestety, nie było tego wiele, co najmniej na jeden mały pocisk w postaci kuli.
Z kolei jego kompani byli atakowani, prawda? A więc posłał kulę w taki sposób, by ta kręciła się wokół niego jak mucha.
- Nie znasz żadnej Magii, która mogłaby dobrze współgrać z Magią grawitacji? - spróbowała magią wytrącić z dłoni broń przeciwnika.
Właściciel
Vader:
Nic to nie daje, ale wygląda rewelacyjnie.
Kazute:
- Nie znam żadnej Magii. - powtórzył za Tobą, znów posyłając strzałę, acz bez efektu, o czym pewnie zdawał sobie sprawę. Tobie również się nie powiodło.
//Nie wiem, co robić, help. ;-;
Latający obiekt przed jego twarzą. Musi być ślepy, jeżeli mu to nie przeszkadza.
Właściciel
Vader:
Są gusta i guściki.
Kazute:
//Ja też.//
///No to widzimy się za kilka tygodni//
Co robią Ikwizytorzy?
//Kombinuję, by chociaż powolutku akcja szła do przodu.
Właściciel
Kazute:
Są zajęci walką z Mrocznymi Elfami, Panterami Cienia, Wielkimi Pająkami, Chochlikami Ognia i Krwi oraz Rogatymi Demonami.
Vader:
//Spoko.//
Więc raczej nie warto im przeszkadzać. A co robi reszta?
Właściciel
Vader:
//Kontynuuj, nie pie**ol.//
Kazute:
Hobbit jak na razie nic, jego buzdygan niewiele zdziała na dystans, bo i żaden wróg nie zbliżył się na tyle, żeby miał okazję go użyć. Elf wciąż strzela z łuku do biegnącego ku Wam pachołka Demonów, a reszta zajęta jest bitwą z pozostałymi kultystami Pustki.
Nagle wpadła na pomysł. Spróbowała Magią przejąć kontrolę nad wodną kulą Drowiego towarzysza i sprawić, by woda chlusnęła atakującemu Kultyście w oczy, dając też okazję do działania elfiemu łucznikowi.
Chlusnął atakującemu Kultyście w oczy z tej kuli wodnej. Jego pomysł, niech Elfy spi***alają.
Właściciel
Vader, Kazute:
Wspólnymi siłami (to, kto tego dokonał i czyj to był w ogóle pomysł niech rozsądzi historia) zdołaliście wykonać swój plan, ale problem był taki, że Elfowi najwidoczniej skończyły się strzały... Wtedy też Niziołek ścisnął mocniej swoją broń i pobiegł w kierunku rozkojarzonemu Kapłanowi Pustki. Gdy ten przetarł i otworzył oczy, zobaczył przed sobą mamroczącego Hobbita, a ściślej mówiąc, to jego rubinowy wisiorek... O dziwo, Drow nie zabił go, ale na rozkaz swego nowego pana skrócił rannego kompana i niedawnego towarzysza broni o głowę.