-Dzięki, że pomogłeś z drzwiami.
Odwrócił się lekko w lewo.
-Ależ proszę, wszystko dla powodzenia wyprawy.
Zignorowała gadanie do siebie Drowa. Zamiast tego podeszła dość bliżej Hobbita i zagaiła.
- Przepraszam, Regis. Nie przemyślałam dokładnie swoich ataków, przez co ten rogaty potwór Cię przygniotł...
Właściciel
Hobbit machnął ręką i już miał odpowiedzieć, gdy Ork go uciszył i poprowadził grupę dalej.
Trafiliście do sporego pomieszczenia przypominającego wielką nieckę, ponieważ aby się do niego dostać, trzeba by było zejść stromymi schodami. Na dole zebrały się dziesiątki, jeśli nie setki Kapłanów Pustki, z czego tuzin rozstawił się wokół fragmentu podłogi pomieszczenia, tak czarnego, jakby pochłaniał światło z zewnątrz... Po chwili usłyszeliście monotonną pieśń Kapłanów, a później zorientowaliście się, że to żadna podłoga, gdy dostrzegliście długi szereg elfickich więźniów co chwilę sprowadzanych na krawędź czerni i ciskanych w nią, gdzie zwyczajnie znikali... Czyli udało im się już otworzyć portal do Pustki bądź Plugawego Wymiaru... Tak źle i tak niedobrze.
Postanowiła oglądać obrzędy kultystów dalej.
Wyobraził sobie swoich towarzyszy spadających w tę dziurę. No cóż, może się uda... co to za myśli go nadeszły? Poczekał za instrukcjami.
Właściciel
Zauważyliście, jak Hobbit, Elf i Worgen, zwinnie oraz bezszelestnie próbują znaleźć drogę na dół. Ork zaczął zaklinać wyposażenie wszystkich członków drużyny tak, aby było skuteczniejsze przeciw Demonom i im podobnym istotom, zaś obaj Inkwizytorzy usiedli obok siebie i zaczęli coś, co przypominało zarówno medytację, jak i inkantację jakiegoś potężnego zaklęcia.
Obrzędy trwają dalej, jak na razie nic się nie zmieniło i wszystko wygląda tak, jak wcześniej.
Zaczęła przygotowywać się do ataku, tj. wyciągnęła miecz.
Właściciel
Cóż, wysłani zwiadowcy wrócili i pokazali Wam krótką oraz bezpieczną ścieżkę na dół, a Ork zakończył swoje wzmacnianie oręża, więc ruszył razem z Wami. Jedynie Inkwizytorzy pozostali na swoich miejscach, wciąż zajęci inkantacją.
Starała się nie narobić zbędnego hałasu swoimi krokami, podążając za resztą.
Ruszył z Tromem i resztą.
Właściciel
Krótko po dotarciu na miejsce rozpoczęła się jatka, niemalże wszyscy członkowie ekipy zajęli się wyżynaniem kultystów, Kapłanów i ich sługusów, bowiem nikt nie mógł uciec z tej rzeźni cało, jeśli chcieliście zakończyć swą misję sukcesem i nie dopuścić do powrotu Kapłanów Pustki w całej swej okazałości.
Magią postarała się unieruchomić najbliższego przeciwnika, by następnie uciąć mu łeb mieczem.
Dziękuję, postoi i popilnuje drogi ucieczki.
Właściciel
Vader:
Idzie sprawnie, bo jak na razie, nikt nie ma zamiaru uciec.
Kazute:
Drow padł trupem, podobnie jak wielu jego pobratymców... Wszystko wskazuje na to, że wygrywacie, dopóki nie chwila, w której zginął ostatni jeniec: Wtedy to portal gwałtownie się zmącił, a następnie zaczęły opuszczać go Demony: Zaczęło się od malutkich Chochlików, Chochlików Krwi i Chochlików Ognia, a za nimi do walki ruszyły Rogate Demony, Nadludzie podobnie do tych, których spotkaliście wcześniej, Sukkuby i sześciu Gwardzistów Ognia chroniących jednego Czarta, najpewniej dowódcę tych sił Pustki, jeśli z portalu nie wylezie nic większego lub potężniejszego.
Przydałoby się zamknąć ten portal, problem w tym, że nie wiedziała, jak to zrobić. Policzyła, ile tego cholerstwa wylazło.
Odpowiedź brzmi: za dużo. Mógłby się teraz wycofać, jednakże szkoda ryzykować... szkoda też, że mistrzosko znał Magię Wody, ale Magią Krwi się nie zainteresował. Mógłby spróbować, ale co to da? Pewnie nic, bo do takich ksiąg nigdy nie zaglądał, a i też później by za to oberwał od swoich.
Właściciel
Kazute:
Ciężko zliczyć, ale przynajmniej kilka setek, z czego lwią część stanowi mięso armatnie w postaci Chochlików.
Vader:
Magia Wody ułatwiała panowanie nad Magią Krwi, ale nie gwarantowała jej nagłej możliwości użycia, a więc tak czy tak Ci się nie uda, niestety. Warto byłoby spróbować czegoś innego.
Ciekawe, czy ofiara z Elfa jest tak zła, że cofa poprzednie. Co niby miał zrobić, skoro był cholernym Magiem Wody bez wody?
Właściciel
Vader:
Sprawdzić, czy nie ma jej gdzieś w pobliżu?
Kazute:
Paladyn oczywiście walczył, a konkretniej z Rogatymi Demonami, chcąc przebić się przez ich szeregi i dotrzeć do Gwardii Ognia, a następnie samego Czarta. Worgen również likwidował Rogate Demony, a Elf swoimi strzałami odwracał uwagę Czarta i jego obstawy. Z Chcohlikami wszelkiej maści dość sprawnie radził sobie Hobbit, zarówno za pomocą buzdyganu, jak i używając rubinowego wisiorka, aby zmusić Demony do walki między sobą. Inkwizytorów wciąż nie było, ale chyba wreszcie zakończyli rytuał, bowiem oślepiająca wiązka światła trafia w centrum portalu i nastąpiło coś, czego się nie spodziewałaś, a mianowicie jego zamknięcie.
Dobrze,że więcej tego ścierwa nie przybędzie, przynajmniej na razie...
Postanowiła wspomóc Hobbita w walce z Chochlikami, co też zrobiła. Wolała później się zająć czymś większym.
No dobrze, zrobił to. Gdyby tylko fanatycy nosili przy sobie po cztery litry...
Właściciel
Vader:
Kapłani i kultyści byli martwi bądź uciekli, więc miałeś wolną rękę na eksplorację jaskini, zwłaszcza że byłeś Drowem i skradanie wychodziło Ci świetnie, a reszta była zbyt zajęta mordowaniem się wzajemnie... Po kilku minutach odnalazłeś drobną sadzawkę, najpewniej jakieś ich święte miejsce, ale woda to woda, prawda?
Kazute:
Nie byli to wymagający rywale, zabiłaś ich około dwóch tuzinów, z czego dwa lub trzy zwykle ginęły od jednego ciosu miecza... Problemy zaczęły się w chwili, gdy zaszarżował na Ciebie Chochlik Ognia, uprzednio doprowadzając do samozapłonu, a dzierżące broń ramię zdrętwiało i nie było zdolne do użycia w walce, jedynie zwisało bezwładnie, choć wciąż trzymało oręż.
Na początek postarała się magią zatrzymać przeciwnika w miejscu.
No dobrze, jednakże warto sprawdzić, ile wody na tym mógłby zyskać.
Właściciel
Kazute:
Szczęśliwie Magia Krwi podziałała tylko na jedną z Twoich kończyn, więc ku olbrzymiemu zdziwieniu małego Demona, zdołałaś zatrzymać w miejscu swego oponenta.
Vader:
Sporo, to nie jest byle kałuża, a na roztrząsanie tego nie ma zbytnio czasu.
Również z pomocą jej ukochanej Magii Grawitacji szybko pokierowała lewitującym mieczem tak, by ten przeciął małą gadzinę na pół.
A więc i pobrał z tego wodę.
Właściciel
Kazute:
No cóż, miecz wcale taki lewitujący nie był, ponieważ Magia Krwi twardo trzymała go w miejscu, czyli zaciśniętej dłoni, więc bez pozbycia się kłopotliwego Chochlika Krwi nic zrobisz nic w tym guście, a przynajmniej nie bez potencjalnego uszkodzenia palców lub ręki.
Vader:
Udało Ci się.
Tylko dłoń dzierżąca miecz była kontrolowana przez tę gnidę?
Wolną ręką sięgnęła po sztylet i szybko nim rzuciła w Chochlika, oczywiście pomagając sobie magią, by aby na pewno ostrze trafiło w cel.
Właściciel
Vader:
Na Żywiołaka nie wystarczy, ale tak, całkiem sporo.
Kazute:
Zajęty inkantacją zaklęcia Chochlik Krwi nie miał jak zareagować, zaś Chochlik Ognia był uziemiony, więc tylko patrzył, jak ostrze wbija się w czaszkę jego kompana. W chwili śmierci uciążliwego Demona odzyskałaś panowanie nad całą ręką.
Ruszył w kierunku bestii. One były od ognia, jeżeli się nie mylił?
Sztylet przypięła z powrotem do pasa. Następnie, wciąż kontrolując Chochlika, zaatakowała go, próbując przeciąć go na pół w pionie.
Właściciel
Kazute:
W ten widowiskowy sposób pozbawiłaś go życia.
Vader:
//Ale jakiej bestii?//
//Pewnie chodzi mu o Chochliki lub inne demony ognia. //
I dobrze. Jak się teraz miewała sytuacja u innych?
///Demony i reszta okazów, które DoomGuy chętnie by rozwalił///
Właściciel
Vader:
//No fajnie, a jakiś konkret? Bo trochę tu tego tałatajstwa jest.//
Kazute:
W większości bez zmian, w tak krótkim czasie nikt nie poczynił znaczących postępów, choć Drow zniknął Ci z oczu, ale to u nich pewnie normalne.
W takim razie wróciła do eliminowania Chochlików, starając się najbliższego unieruchomić, a następnie przeciąć mieczem na pół.
Właściciel
Vader:
Poniekąd, bo najbliżej były Chochliki, a więc te zwykłe, niegroźne i upierdliwe Demony, Chochliki Krwi znające Magię Krwi i Chochliki Ognia znające Magię Ognia.
Kazute:
Był to zwykły Chochlik, więc zabieg z użyciem Magii był zbędny, ale powiódł się i Demon leżał martwy w dwóch częściach na posadzce, obficie brocząc krwią.
Zastanowiła się, czy pozbywanie się Chochlików nie jest trochę zbędne. Chociaż te kurduple mogłyby przeszkadzać podczas atakowania groźniejszych przeciwników, prawda?
No to próba utworzenia sobie wodnych pięści. Czymś trzeba być niewier... demony.
Właściciel
Kazute:
Niby tak, ale to właśnie owi groźniejsi przeciwnicy powinni być Twoim priorytetem, bez nich Chochliki od razu pójdą w rozsypkę.
Vader:
Udało się, a więc teraz nic tylko połączyć przyjemne z pożytecznym i przetestować je w walce.
Więc który większy przeciwnik był najbliżej.
Ruszył na pomniejsze demony, by móc zapodać im ciosy. Nie musiał się też zbliżać, gdyż mógł oddalać swoje pięści utrzymując połączenie linią wody.
Właściciel
Vader:
Chochliki zabijałeś koncertowo, ale dwa Rogate Demony, każdy zbrojny w jednoręczny młot bojowy, zauważyły tu i udały się śpieszenie w Twoim kierunku.
Kazute:
Jeden z kilku Rogatych Demonów, przeciwko którym walczył Elf.