Karczma pod Historią

Avatar darcus
Pudło. Pocisk zatrzymał się na płycie na której stali, więc albo Zaraza zdążył wykonać kolejny skok, albo został boleśnie porażony. Pocisk jednak na tym nie poprzestał. Został wzmocniony przez kolejne błyskawice na tej i kolejnej płycie, a potem wleciał do jamy na końcu mostu i słuch po nim zaginął.
- Nie mam pojęcia co to jest, ale można to wykorzystać... - Mruknął Xardon, który sam również zdołał odskoczyć, wychylając się zza posągu, podczas gdy na początkowej płycie zaczął powstawać kolejny pocisk...

- Z tym się zgodzę. - Kiwnęła głową Natalie. - Ale lepiej chodźmy dalej. Infekcja jest świeża, możemy być blisko. - Dodała.

- Nie zamierzam zostawiać ich przy życiu. Muszę się pożywić... - Wysyczał gniewnie słowa wyjaśnienia Kain, nie przerywając zażynania elfów.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza zdążył w powietrzu zauważyć, że pocisk nie poleciał od razu dalej, więc przeniósł się na posąg naprzeciwko tego, gdzie znajdował się teraz Xardon.
- To ty tu jesteś od czarowania. - odparł Jeździec.

- Jasne, z chęcią spotkam to, co było w stanie pozabijać krasnoludy nawet ich nie dotykając, po czym jeszcze je wskrzesił. - mruknął - Gruby, dawaj topór. - dodał po chwili. Na co Smakosz podszedł i podał mu spory krasnoludzki topór, który nosił dla niego przez ten krótki czas.
Bleck chwycił broń oburącz, po czym podszedł do zamkniętych drzwi i za pomocą dwóch potężnych ciosów, rozwalił je na kawałki, umożliwiając dalszą drogę, następnie podał z powrotem broń Smakoszowi i ruszył powoli przez długi na jakieś sto metrów kamienny tunel, który znajdował się za drzwiami. Stąd jednak nie było widać co jest po drugiej stronie tunelu, gdyż na jego końcu znajdowały się kolejne, takie same drzwi, ja te które dopiero co rozwalili.

- Nigdy się nie poddamy! Wszyscy zapłacą za to, co stało się naszym lasom! - krzyknął jeden z niewielu elfów jakie zostały, na chwilę przed tym, jak stracił głowę od ciosu toporem stworzonym z lodu, który trzymał teraz w rękach Naznaczony ork.
Minęło jeszcze może z kilka krótkich chwil, zanim ostatni z elfów padli w wyniku nieuniknionej porażki.
- Żadne wyzwanie, ale przynajmniej można się zabawić. - stwierdził po wszystkim ork, którego runy świeciły się teraz niezwykle jasnym światłem.
- Miejmy nadzieję, że skoro jesteśmy gotowi, to ten przeklęty Kult znajdzie wreszcie dla nas coś odpowiedniego. - syknęła kobieta wyjmując lodowy sztylet z ciała jednego z elfów, po czym zgniotła go w dłoni.

Avatar darcus
Xardon szybko omiótł wzrokiem otoczenie, po czym sięgnął dłonią w kierunku płyty, a ta obróciła się z piskiem i szczękiem. Piorun kulisty trafił na nią, powiększył się, po czym odbił się z powrotem w miejsce swojego powstania, gdzie został naładowany jeszcze bardziej, a następnie poleciał w kierunku tornada otaczającego wieżę i eksplodował w kontakcie z nim, tworząc sporych gabarytów dziurę. Xardon wyczuł moment, po czym wykonał swoiste salto w bok, zrównując się z metalową ścieżką na moście, po czym wystrzelił za pomocą lewitacji, lecąc do przodu jak pocisk.

Natalie pokręciła głową z dezaprobatą, patrząc na brak subtelności Blecka, jednak ruszyła za nim.

- W rzeczy samej. - Potwierdził Kain, wysysając przez dłoń duszę i resztki sił życiowych z prawdopodobnie ostatniego jeszcze umierającego elfa na pobojowisku. - To cenna lekcja na temat siły woli istot żywych... - Dodał, spoglądając na duszę w swojej dłoni, po czym przeniósł ją do jednego z kryształów, które teraz żarzyły się ostrym, jaskrawym pomarańczem.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza widząc co zrobił nekromanta, ruszył sprintem w stronę dziury w tornadzie, przyspieszając się skokami mocy. Nie był w stanie zdobyć takiej prędkości jak Xardon przed nim, ale i tak był znacznie szybszy niż normalnie biegnąca osoba.

Cała grupa weszła do tunelu, był on jednak na tyle wąski, że obok siebie mieściły się tylko dwie osoby, lub Smakosz i wargi które szły na samym końcu.
Nie zaszli oni jednak zbyt daleko. W momencie kiedy znaleźli się w połowie tunelu, drzwi po drugiej stronie otwarły się, ukazując im grupę około dziesięciu wskrzeszonych stworów, które jakby przygotowane, od razu wrzeszcząc wewnątrz siebie, rzuciły się w ich stronę.

Chwilowo, po śmierci elfów zapadła cisza, można było coś jednak wyczuć w powietrzu, ktoś, lub coś się zbliżało.

Avatar darcus
Xardon wpadł do wieży, Zaraza chwilę potem, a tuż za nim zamknęło się przejście. Dwójka znalazła się w pomieszczeniu w kształcie litery "C". Tuż przed nimi znajdowała się metalowa, spora głowa węża, a za nią walec nakreślony przez obejmujące go ramiona komnaty. Wszystko w pomieszczeniu, łącznie ze ścianami, było zrobione albo z szarego metalu, albo tej dziwnej skorupy przypominającej zaschniętą ludzką tkankę. Wszystko było też utrzymane w kształcie kojarzącym się raczej jednoznacznie, nawet ściany. Albo fallicznym, albo nieco bardziej żeńskim, choć pojawiały się także wizerunki całych ludzi, głównie kobiet, oczywiście powyginanych w przeróżne lubieżne pozy. Po prawej i lewej stronie znajdowały się dwa portale wyrzeźbione w ten raczej damski kształt. Z jednego z nich buchnął ogień i wyskoczyła jakaś postać. Przypominała ona kobietę o szarej skórze i siwych włosach, która kiedyś mogła być całkiem atrakcyjna. Teraz była naga, jeżeli nie liczyć ozdób i biżuterii. Z jej palców wyrastały długie, ostre pazury, na które nałożone były złote pierścienie. Najbardziej intrygująca, a zarazem odrzucająca w jej postaci, przynajmniej jak na ludzkie standardy, była spora szrama rozciągająca się od krocza aż po klatkę piersiową. Jej przeznaczenie wkrótce stało się jasne, kiedy postać rozpruła się, nie przestając wydawać lubieżnych jęków, a z powstałego otworu, oprócz krwi, wychynęła macka zakończona kolcem, przypominająca żądło Zarazy. Postać machnęła nim kilka razy, po czym z powrotem schowała do wewnątrz, a następnie ustawiła się do walki. Co ciekawe, pożądanie praktycznie nie schodziło z jej twarzy...

Natalie pospiesznie rzuciła okiem na nowych przeciwników, a następnie na szerokość tunelu i stłoczoną resztę grupy. - Nie zdążymy zawrócić... - Mruknęła sama do siebie, po czym zdeterminowana wystąpiła naprzód. - Odsuńcie się lepiej... - Rzuciła przez ramię, po czym pociągnęła z całej siły za pasek wystający z jej ubrań. Te nagle poluzowały się w dziwnych miejscach i opadły na ziemię. Drużyna jednak nie zdążyła nacieszyć się długo wdziękami kobiety, bo ta nagle zaczęła porastać futrem. Gęste, czarne włosie pokryło jej skórę, podczas gdy ciało zaczęło puchnąć i zmieniać się. Nie potrwało to długo, jak przed drużyną stanął całkiem spory wilkołak i tylko warkocz wciąż zwisający z tyłu głowy przypominał o dawnej postaci Natalie. Potwór ruszył biegiem na wrogów, warcząc i sapiąc.

Kain albo nie wyczuł co się kroi, albo postanowił nie zwrócić na to uwagi, gdyż zamiast tego podleciał do bramy i zaczął ją badać.

Avatar Gniotek7
Właściciel
- Ten twój Władca Ciemności, ma ciekawe fetysze. - stwierdził Zaraza, rzucając tylko na moment okiem na Xardona, po czym z jego własnych pleców wyrosła ponownie kończyna z żądłem. - Panienka pozwoli, ale nie wiem jak mój znajomy, ale ja jestem zajęty. - rzucił uśmiechając się przy tym i ustawiając w pozycji bojowej, rozkładając szeroko ręce, i wyciągając żądło nad swoją głowę.

Bleck ściągnął brwi, spoglądając na to, w co zmieniła się Natalie. Wiedział, że potrafi ona przybrać inną postać, ale i tak nie był na to przygotowany. To był drugi raz, kiedy widział człowieka zmieniającego się w wilkołaka, a jego ostatnie spotkanie z takowym, nie było zbyt przyjemne. Bliźniacy wyglądali na żywo zaciekawionych zdolnościami kobiety, Med spoglądała na nią w ciszy, nie pokazując na twarzy żadnych uczuć. Jedynie Smakosz jęknął przerażony i cofnął się o parę kroków, mimo iż stał praktycznie najbardziej z tyłu.
Cała grupa potworów natomiast zacharczała, i wyraźnie nie znając pojęcia strachu, rzucili się wściekle wszyscy na nadbiegającego przeciwnika.

W międzyczasie za plecami Naznaczonych, kawałek od miejsca, w którym wcześniej wylądowali, powstała sporych rozmiarów zamieć, która unosiła się tak przez pewien czas, po czym nagle zniknęła z podmuchem wiatru, ukazując około dwudziestkę kultystów. Osiemnastu z nich stało w milczeniu z tyłu, ustawieni w pół-okręgu i spoglądający przed siebie nieruchomo.
Przed nimi, stała natomiast kolejna dwójka. Jednego z nich Kain mógł raczej rozpoznać, gdyż był to ten sam, który zlecił mu to zadanie. Drugim z nich był natomiast znacznie starszy facet, ubrany w tą samą szatę co człowiek obok niego. Choć Kain raczej tego nie wiedział, to okazał się on być tym samym, który był blisko zabicia Davisa na pustyni, jednak został powstrzymany przez towarzyszącego mu człowieka. W ich obecności było jednak coś, że można było wyczuć bijącą od nich moc, wydawało się, jakby była ona niemal namacalna. Zdecydowanie ktoś potrafiący wyczuć magię, potrafiłby odkryć ich niezwykle szybko.
- Radzę uważać. - rzucił ten starszy, nieznany Kainowi, patrząc na bramę. - Owoc który tam zasadziliśmy, potrzebuje czasu by dojrzeć.

Avatar darcus
Kobieta wygięła się w lubieżną pozę, prezentując swoje wdzięki, po czym nagle zupełnie niespodziewanie rzuciła się na Zarazę, atakując pazurami. Nie miało jednak znaczenia to, czy Jeźdźcowi udało się zareagować w porę, gdyż w tym momencie istota oberwała w bok pociskiem energetycznym Xardona, lecąc w stronę ściany. Udało się jej wyhamować w porę przy pomocy szponów, które w kontakcie z podłogą wznieciły iskry, a następnie znów zaprezentowała swe ciało, a w powietrzu przed nią pojawił się krwistoczerwony symbol przypominający usta obrócone o dziewięćdziesiąt stopni, który następnie poleciał na najbliższego przeciwnika. Tym okazał się Zaraza, który za sprawą jakiejś dziwnej magii, której działanie odczuł na sobie, poczuł rosnącą w nim chuć, jednak zdecydowanie za małą by dała radę zrobić coś więcej niż delikatnie go rozproszyć. Wola Jeźdźca była po prostu zbyt silna. Postać kobiety jęknęła z niezadowoleniem, po czym zaatakowała w nieco bardziej bezpośredni sposób, a konkretnie używając swojej macki.

Natalie nie zważała na przewagę liczebną przeciwników. Rzuciła się na nich, drapiąc, gryząc, rwąc i łamiąc, mając na celu wykończenie ich, zanim oni wykończą ją. I choć nie była tak potężna jak jej siostra, czy nawet niektórzy z przedstawicieli jej własnej linii krwi, to swoją siłą i zdolnościami przypominała wilkołaka, który miał już całe lata, a może nawet dziesięciolecia doświadczenia.

- Wolę, kiedy moje posiłki mają kwaśny smak... - Odparł zawadiacko Kain, odwracając się i lustrując przybyszów wzrokiem.

Avatar Gniotek7
Właściciel
- Ciekawe uczucie, ale spędziłem wystarczająco wiele czasu jako Jeździec, by wiedzieć, że te wasze śmiertelne igraszki są nic nie warte! - zawołał Zaraza teleportując się najpierw nad siebie, a następnie znacznie bliżej kobiety, wymierzając jej coś w klatkę piersiową za pomocą żądła.

Przy sile jaką posiadała kobieta w tej formie, wyglądało na to, że da sobie radę z taką ilością przeciwników, dodatkowo walczyli w tunelu, więc nie byli w stanie zaatakować jej wszyscy na raz. Po nie trwającej zbyt długo walce, Natalie udało się rozprawić z przeciwnikami, jednak nie wyszła z tego całkowicie bez szwanku, gdyż ci dali radę ranić ją w wcześniej trafioną nogę, oraz prawe ramię, rozcinając je jednym z kościanych ostrzy.

- Tego owocu raczej nie będzie ci dane skosztować. Wolimy, żeby spróbowali go nasi drodzy przyjaciele z Anubel. - odparł ten sam kultysta, wyginając przy tym usta w mieszance uśmiechu i gniewu. - Ale do rzeczy. Czas, by zabrać miastu Anubel karty, dzięki którym są oni w stanie jeszcze się nam przeciwstawiać. Jako iż zamrożenie Varantu spotkało się z pewnymi komplikacjami. - tutaj zacisnął pięści, przypominając sobie, do czego doprowadzili ci cholerni Jeźdźcy - Kult zdecydował, że należy na pewien czas oddzielić pustynię od Myrthany, co utrudni nieco orkom spełniane ich dobrych uczynków wobec ludzi. W tym celu zamierzamy stworzyć mur. Zajmie nam to trochę czasu, i w tym celu potrzebujemy tam wzmocnionej ochrony, w razie gdyby orkowie lub Anubel, zorientowało się w sytuacji. W tym celu wysyłamy tam ciebie, Naznaczona. Będziesz jedną z osób wspierających tamtą okolicę. Ty Kain. - teraz zwrócił się w stronę Konstruktu. - Z tego co wiem to jest ciebie więcej niż jeden, więc dobrze będzie jeśli wspomożesz nas nie tylko swoimi siłami tam, ale także pomożesz przy drugim zleceniu które mamy.
- Podejrzewamy, że ktoś próbuje zdradzić Kult. - powiedział teraz drugi z kultystów, swoim łagodnym głosem. - Nie jesteśmy jeszcze całkowicie pewni ktoś z nas za tym stoi, ale wiemy z kim współpracuje. - stwierdził, po czym wyciągnął dłoń przed siebie, a z ziemi zaczął wydobywać lód, który po chwili uformował się w dwa posągi. Pierwszy z nich, przedstawiał rozbawionego Lokiego, spoglądającego prosto przed siebie i trzymającego w dłoniach sztylety. A drugi, Michaela, w swojej masce i z założonymi rękoma. - Dlatego też jest to taki problem. Kultysta, który zamierza nas zdradzić jest niezwykle trudny do wykrycia, gdyż Loki najwyraźniej postanowił zagrać razem z nim. My sami nie jesteśmy w stanie z tym wiele zrobić, wiedzieliśmy, że branie go jako sojusznika jest niezwykle niebezpieczne, ale zyski jakie można dzięki temu osiągnąć, są również niewyobrażalne. Jednak, jeśli już spotkacie się z nim, zezwalam na zabicie go. Jeśli się wam uda, udowodnisz, że jesteś znacznie lepszym sojusznikiem od niego. - stwierdził spoglądając na Kaina. - Pozostaje też jednak ten drugi człowiek. - w tym momencie posąg Lokiego się rozsypał, zostawiając lodowego Michaela samego. - Nie mamy pojęcia kim on jest, przybył nie wiadomo skąd, i najwyraźniej zamierza dopilnować, by nasz Kult przestał istnieć. Nie był by on żadnym problemem, gdyby nie jego przebiegłość, i nie do końca zrozumiały dla nas sposób planowania. Poza tym, wspiera go jakaś nieznana nam siła, którą on sam nazywa "Atlasem". Podejrzewamy, że raczej nie będzie walczył, a ucieknie pod najbliższy kamień. Ale waszym zadaniem - mówił patrząc na Kaina i Naznaczonego orka. - jest go zgładzić, oraz odkryć, który z kultystów próbuje nas zdradzić. Jakieś pytania? - zapytał, poprawiając swoje białe rękawiczki.

Avatar darcus
Macka kobiety przeleciała obok Zarazy, a jego własne żądło trafiło ją w klatkę piersiową i zagłębiło się w końcowej części jej blizny, oblewając Jeźdźca i całą okolicę krwią. Postać jęknęła, na wpół z bólu, a na wpół z pożądania, po czym odskoczyła do tyłu, chowając mackę, a następnie znów naprzód, zamachując się na Zarazę szponami. Podczas jej skoków między walczących zdążył wcisnąć się Xardon, którego napotkał cios kobiety. Mag zręcznie złapał ją za nadgarstek, a ta stęknęła, podczas gdy jej ręka zaczęła gnić. Xardon wymierzył celny cios w klatkę piersiową przeciwniczki, a ta pchnięta zarazem telekinezą, odleciała na drugą stronę pomieszczenia, przekoziołkowała kilka razy w powietrzu i upadła w pobliżu portalu, z którego wcześniej wyszła.

Natalie oparła się o ścianę i skuliła, dysząc ciężko. Jej rany krwawiły, ale tylko powierzchownie i po krótkiej chwili przestały. Te będące pozostałościami po poprzedniej walce praktycznie zniknęły. Widocznie regeneracja w tej formie była jeszcze bardziej przyspieszona.

- Wybuduję wasz mur, znajdę waszych zdrajców i zabiję ich. A co do pytań, zadam je osobiście waszemu przywódcy. - Odparł zgryźliwie Kain, mrużąc oczy, podlatując nieco bliżej i łagodnie osiadając na ziemi, po czym zaczął bezszelestnie spacerować w jedną i drugą stronę.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza wyskoczył w powietrze, po czym przeniósł się nad przeciwnika i spadł na niego celując żądłem w głowę.

Bleck stojący najbardziej z przodu i jednocześnie najbliżej Natalie, nie był pewien jak ostrożnie powinien się poruszać. Wiedział, że niektóre wilkołaki potrafią zdenerwować się z byle powodu, a on, może i lubił drażnić ludzi, ale nie był głupi. Tymczasem przed niego wyszła Med, spoglądając w milczeniu na Natalie.

Starszy kultysta słysząc ostatnie słowa Kaina, zacisnął zęby i pięści.
- Jak śmiesz myśleć że... - zaczął, ale od razu ucichł, w momencie kiedy młodszy towarzysz, położył mu dłoń na ramieniu.
- Spokojnie bracie, nie ma powodu do gniewu. - powiedział łagodnie, po czym skierował wzrok na Kaina. - Nie wiem jak wyglądała twoja dotychczasowa współpraca z innymi, ale w najbliższym czasie nie spodziewaj się spotkać z naszym przywódcą. Jesteś sojusznikiem Kultu, a nie jego samego. Nie ma żadnej potrzeby, byś z nim rozmawiał. - stwierdził swoim niezmiennym tonem.

Avatar darcus
Darcus przebywał obecnie w szpitalu. Po tym jak wykonał krótki obchód i zebrał stan wszystkich pacjentów, zwłaszcza Maraliusa, przy którego łóżku spędził odrobinę dłuższą chwilę, jego uwagę przykuła Victoria, wciąż nieprzytomna i nie wyglądająca najlepiej. Zmrużył lekko oczy, kierując na nią swój ślepy wzrok, wciąż nieprzyzwyczajony do swej ślepoty, po czym przystanął przy łóżku niebieskiej, podpierając podbródek na ręce, której łokieć z kolei podtrzymał drugą, intensywnie się zastanawiając.

Natalie spróbowała zrobić krok, ale potknęła się i zachwiała. Z jednej strony wyglądała na aż zbyt gotową do dalszego działania, ale z drugiej strony była nieco chwiejna. Dotknęła swojej rany na brzuchu, która, z braku bandaży, które, nawiasem mówiąc, zostały rozerwane podczas przemiany, znów zaczęła obficie krwawić, po czym spojrzała na okrwawioną dłoń i wydała z siebie ciche skomlenie.

- Tali! - Victoria nagle podniosła się do siadu, otwierając oczy i biorąc gwałtowny, głęboki oddech. Darcus niemal natychmiast zareagował, dopadając do niej, chwytając ją i przytrzymując, jednak zaskakująco delikatnie, jak na zwyczajowe odruchy asasyna.
- Spokojnie, bez gwałtownych ruchów, nadal jesteś ranna. - Rzucił krótko, ale czule.
Niebieska spojrzała na swoje drżące dłonie, obracając je przed twarzą, po czym przeniosła skonfundowany wzrok na twarz Darcusa.

- Rozumiem... - Kain zarechotał krótko, stając w miejscu i patrząc na kultystów z czymś w rodzaju politowania na swojej płaskiej twarzy. - A zatem spotkajmy się przy przejściu na tę waszą pustynię. Tam omówimy resztę. - Podyktował niemal rozkazującym tonem, po czym nie czekając na słowo sprzeciwu wzbił się w powietrze z hukiem i w kilka sekund zniknął w chmurach.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Med zrobiła kilka kroków naprzód, w międzyczasie, kiedy Bleck starał się ocenić sytuację. Wciąż gdzieś w głowie latały mu obrazy z przeszłości, kiedy stoczył walkę z jednym wilkołakiem. W tym pomieszczeniu, mógłby mieć na to marne szanse, zwłaszcza że drużyna, mogłaby nie koniecznie stanąć po jego stronie.
- W tej postaci nie dam rady cię opatrzyć. - rzucił po chwili spoglądając na krwawiącą kobietę-wilkołaka.

Młodszy kultysta najwyraźniej chciał coś dodać, ale jako iż Kain zniknął mu z widoku, ten tylko pokręcił głową.
- Niektórzy z was naprawdę powinni nauczyć się cierpliwości. - mruknął spoglądając w góry. Po czym klasnął w dłonie, a wszystkich w okolicy otoczyła burza śnieżna, która opadła dopiero po kilku minutach, odkrywając pustą okolicę w której zostały już tylko zamrożone ciała elfów.

Avatar darcus
///Jak to się stało, że zapomniałem o piekiełku? ,-,///
Żądło wbiło się w czaszkę przeciwniczki i z impetem przemieściło się w dół, wytwarzając pasującą do blizny ranę od twarzy do klatki piersiowej. Niestety, kobieta nie dożyła ucieszenia się nowym nabytkiem, a zamiast tego osunęła się bezwładnie na ziemię, ewidentnie martwa. Przynajmniej na tyle, na ile martwy może być ktoś, kto już raz umarł.

Natalie spojrzała na Blecka swymi żółtymi, wilczymi oczami, po czym warknęła z bólu, nagle wyginając się w tył. Jej kości zaczęły trzeszczeć i chrupać tak, jak podczas przemiany, ale kobieta nie zmieniła się z powrotem. Wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej się powiększyła. W pewnym sensie jej ciało odchyliło się w kierunku ludzkich proporcji, ale tylko odrobinę. Palce i pazury stały się proporcjonalnie krótsze, podobnie jak stopy, które jednak pozostały palcochodne. Skóra rozjaśniła się, z czarnej stała się ciemnoszara. Mięśnie nabrzmiały, a klatka piersiowa wydęła się, tworząc wyraźną, widoczną z zewnątrz linię między dolnymi żebrami a jamą brzuszną. Znacznie przerzedziło się także futro, które praktycznie zniknęło z podbrzusza i pleców, nie licząc linii włosia wzdłuż kręgosłupa. Twarz i głowa uległy największym zmianom. Mimo, iż nadal były większe niż w podstawowej formie, to wróciły do ludzkich proporcji i kształtów. Zmieniony pozostał kolor skóry i oczu, a także rysy, które były delikatnie mocniej zarysowane. Przemieniona spojrzała na Blecka z dzikim, ale nie furiackim wyrazem twarzy, a jej rana zaczęła goić się tak szybko, że stało się to widoczne gołym okiem. Po kilkunastu sekundach nie było po niej śladu, a Natalie ruszyła do wyjścia z tunelu, głośno stawiając stopy na kamieniu.

- Co... Co się stało?... - Mruczała Victoria, jakby majacząc. Ktoś z obsługi szpitala już biegł na miejsce, jednak Darcus odpędził ich gestem dłoni. Jego oczy przeskakiwały po różnych punktach w dole, a on sam wziął głęboki oddech i zaczął opowieść.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraz wyciągnął żądło, a następnie odskoczył do tyłu.
- Zastanawiam się, od jak długiego czasu bym nie żył, gdybym w przeszłości nie przygotował się na ewentualność, którą była utrata dawnych mocy.

Bleck patrzył teraz z wysoko uniesionymi brwiami na oddalającą się od niego Natalie, nie mogąc zupełnie pojąć, czemu Michael nie potrafi zadawać się z normalnymi ludźmi. Nawet wilkołaka nie mogłeś znaleźć typowego, co? - zapytał go myślach, po czym powoli, zachowując dystans, ruszył za przemienioną kobietą. Zanim podążyli wyraźnie zaciekawieni Bliźniacy, wciąż milcząca Med, oraz Smakosz, stąpający ostrożnie po tym, jak prawie dostał zawału. Za nim natomiast w ciszy podążały wargi.
Grupa idąc przez tunel zauważyła teraz jedną rzecz. Drzwi, którymi wdarły się potwory, ponownie się zamknęły. Czyżby te stwory nie były całkowicie bezmyślne? A może ktoś jest tutaj poza nimi?

Avatar darcus
- Zapewne dość długiego... - Mruknął Xardon, podchodząc do ciała i zasadzając mu kopniaka. Macka powoli wypłynęła ze środka razem z krwią, zaś mag zaczął się rozglądać po okolicy.

Natalie, widocznie nieco mniej ostrożna w tej formie, chwyciła drzwi i tak po prostu wyrwała je z zawiasów, a następnie wyrzuciła przed siebie.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza również, chowając przy tym swoje żądło, począł rozglądać się, ciekawy co będzie próbowało ich zabić następnym razem.

Po tym jak Natalie pozbyła się drzwi, cała grupa zauważyła, że dotarli wreszcie do większej przestrzeni, a ponadto, okazało się, że Smakosz miał rację.
Ujrzeli oni gigantycznie, krasnoludzkie miasto zbudowane w wielkiej, prawdopodobnie wykopanej przez nich jaskini. Ze skał wszędzie dookoła wystawała ogromna ilość kamiennych budynków, których praktycznie nie dało się zliczyć, bez dłuższego posiedzenia. Cała jaskinia przypominała połowę kuli, od strony z której wyszła grupa, wszędzie dookoła znajdowały się budynki, schodzące co raz niżej, aż do ogromnych rozmiarów równiny na dole, gdzie również znajdowały się kolejne budynki nieznanego przeznaczenia. Przed nimi samymi, w miejscu gdzie kończyła się wydrążona półkula, stała gigantyczna kamienna twierdza, sięgające na wysokość prawdopodobnie kilkuset metrów, choć nie wiadomo było, czy widoczna jest cała, czy może jej dalsze części znajdują się pod nią lub nad nią, gdyż zajmowała ona całą powierzchnię ściany, na której kończyła się półkula. Twierdza jednak nie była odsłonięta przed resztą miasta, gdyż dzieliła ją od pozostałych budynków gruba warstwa trzech kamiennych murów - których wysokość rosła wraz ze zbliżaniem się do fortecy - oraz fosa wykopana tuż przed pierwszym, najmniejszym murem, w której zamiast wody, przepływała wrząca lawa. Cała okolica oświecona była pomarańczowym blaskiem, który powstawał w wyniku świateł wydobywających się z okien większości z budynków, oraz lamp znajdujących się na równinie na dole, na ścianach, oraz nawet na skalistych suficie.
Ciekawe było jednak to, że mimo świateł, i miasta wyglądającego na takie, które mogłoby pomieścić co najmniej z milion mieszkańców. - co trudno było ocenić, gdyż kto wie, jak wiele pomieszczeń i tuneli znajduje się głębiej w skale jak to, z którego przybyli - To w okolicy nie byli oni w stanie dojrzeć ani jednego krasnoluda. Dookoła panowała zupełna pustka, jakby nikogo tu nie było.
Cała grupa rozglądała się teraz po okolicy, stojąc na szerokim i długim na kilkanaście metrów kamiennym balkonie wystającym z ściany. Od samego balkonu wychodziły na prawo schody, prowadzące na inne balkony pozostałych budynków, które wszystkie razem wraz ze schodami i wystającymi skałami, tworzyły swego rodzaju wielką sieć naściennych ścieżek, za pomocą których dało się dotrzeć do większości budynków, oraz samej równiny na dole.
- Cholera grubasie, ty to masz nosa. - mruknął Bleck, nie dowierzając, że naprawdę dotarli tamtymi kamiennymi tunelami aż do królestwa krasnoludów.

Avatar darcus
- Tam. - Wskazał Xardon na drugi koniec litery "C" kształtu pomieszczenia znajdował się wystający z ziemi kabestan z handszpakiem. Mag jednak nie skorzystał z tego ostatniego, a zamiast tego wyciągnął rękę i obrócił nim za pomocą telekinezy. Walec otaczany przez pomieszczenie zaczął się unosić, podobnie jak metalowa głowa węża pośrodku pomieszczenia. Całość szła dość ociężale, ale po kilku chwilach mechanizm z głośnym szczękiem zablokował się. Widać było teraz kły węża, metalowe i błyszczące, zagłębione w dwóch otworach w ziemi.
- Co jest... - Mruknął mag, nie puszczając jednak kołowrotka, który próbował wrócić do poprzedniej pozycji.

Natalie złapała się za krawędź balkonu, odepchnęła od ziemi używając czterech kończyn i przeskoczyła przez wspominaną krawędź, celując w jeden z balkonów poniżej, gdzie wylądowała na gładko ugiętych nogach. Tam rozejrzała się ponownie, a następnie przemieściła na kolejny. Powtarzała te kroki aż do znalezienia się na samym dole, lub napotkania czegoś, albo kogoś nowego.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza przyglądał się w milczeniu działaniom Xardona, woląc najwyraźniej zostawić to osobie, która bardziej zna się na rzeczy.

- Niezwykle drużynowe zagranie. - mruknął Bleck widząc, że Natalie zeskoczyła na balkon niżej, nie zdążył jednak nic więcej dodać. Gdyż nagle cały balkon na którym stała reszta drużyny zatrząsł się, zaczął pękać w miejscach gdzie stykał się ze skalną ścianą, po czym nagle cały runął w dół, niszcząc przy tym balkon nieco niżej, po czym wszystko to wpadło przez sufit do sporego budynku wystającego ze ściany, który leżał jakieś trzydzieści metrów niżej, przez co Natalie zupełnie straciła ich z oczu, i ze swojej aktualnej pozycji nie była w stanie dojrzeć co się z nimi teraz dzieje. Mogło jej w się w tej chwili za to rzucić w oczy coś innego.
Do tej pory nie było widać zarówno zwykłych ludzi, jak i choćby ich trupów, teraz jednak, na samym dole coś zaczęło się ruszać. W tej chwili drzwi budynków na dole otoczyła jakaś ledwo widoczna, błękitna smuga, po czym wszystkie zaczęły się powoli otwierać. Nie minęło nawet kilka sekund, a po jaskini zaczęły rozchodzić się rozpoznawalne ryki dobiegające z wewnątrz żywych ciał. Nie było to jednak kilka, lub kilkanaście takowych, a w zasadzie wydawało się ich być co najmniej setka, dobiegających praktycznie zewsząd dookoła.
Właściciele głosów pojawili się krótką chwilę po tym, wybiegając z budynków zarówno na dole, jak i z tych na ścianach, po czym cały czas powiększającą się hordą, i już liczącą kilkadziesiąt osobników, wszystkie pobiegły ścieżkami, zmierzając w stronę Natalie, oraz budynku w którym prawdopodobnie była reszta, o ile w ogóle przeżyli upadek z takiej wysokości...

Avatar darcus
Xardon rzucił pociskiem, który poleciał po łuku, a następnie uderzył w kły węża, rozdrabniając je na kilkanaście kawałków. W tym momencie kołowrót puścił nagle, a głowa węża powędrowała gwałtownie w górę, podobnie jak walec. Ta pierwsza przemieściła się o dziewięćdziesiąt stopni względem wartości oryginalnej, odsłaniając podniebienie, które zapewne nie bez powodu przypominało żeński narząd rozrodczy, a także język, po którym można było wspiąć się na górę, na wyższy poziom, który został odsłonięty przez unoszący się walec. Ów poziom miał kształt koła otoczonego przez kolejną literę "C", od której oddzielała je ściana zrobiona z filarów w kształcie fallusów. W miarę oddalania się od końców ramion litery "C" owe filary były coraz niższe, tak, że można było dostać się do wewnętrznego koła. Same ramiona były skierowane pod kątem w dół i obniżały się tym bardziej, im dalej od środka, a na ich końcach znajdowały się półki umieszczone znacznie wyżej, niż podłoga tuż przed nimi, tak, że koło po środku było w połowie wysokości między nimi, a najniższym punktem.
- Nie traćmy czasu. - Rzucił Xardon, wskakując po wężowym języku na półkę, która oddzielała jedną część pomieszczenia od drugiej.

Natalie rozejrzała się. Nie miała czasu, by radzić sobie z taką ilością przeciwników. Podskoczyła, wykonując obrót w miejscu, po czym wylądowała gładko na nogach i spojrzała na budynek, do którego wpadła reszta drużyny. Szybkim tempem wytypowała trasę i zaczęła skakać po pobliskich konstrukcjach, chcąc dostać się z powrotem na górę.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza podążył bez słowa za nekromantą, obserwując nietypowy wygląd pomieszczeń.

Kobieta zaczęła się zbliżać powoli w stronę budynku z zawalonym dachem, kiedy z tunelu wychodzącego na ścieżkę wypadła o koło piątka stworów rzucając się od razu na Natalie, rycząc przy tym.

Avatar darcus
W tym momencie ponad kołem otworzyła się zapadka przypominająca pewien otwór na ciele człowieka, a z dołu zaczął nagle wiać niezwykle silny wiatr, który wypchnął wspomniane koło na górę. Okazało się ono bowiem być metalową platformą, a wręcz nawet swoistą windą. Zapadka zamknęła się, a z dołu wysunęła kolejna platforma, która zastąpiła poprzednią. Xardon rozejrzał się. Na półkach na drugim końcu pomieszczenia znajdowały się dźwignie. Mag wszedł na platformę, odwrócił się i wyciągnął ręce w przeciwne strony, łapiąc wajchy telekinezą, po czym spojrzał na Zarazę w oczekiwaniu.

Natalie w miarę możliwości staranowała stwory, nie zatrzymując się jednak by je dobić, a zamiast tego ruszyła dalej do celu.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza bez zastanawiania się, stanął na platformie obok Xardona, czekając na jego ruch.

Część potworów się wywróciła, a jeden z nich nawet zleciał na sam dół, co jednak nie zatrzymało ich na dłuższą chwilę. Natalie dotarła jednak do budynku. Spod podwójnego balkonu można było teraz ujrzeć wystające, nieruchome nogi Smakosza, oraz wygrzebującego się w tym momencie z jękiem Blecka, który był niezwykle poobijany, a jedno oko trzymał przymknięte z powodu wielkiej opuchlizny jaka mu najwyraźniej wyszła od uderzenia. Ponadto z rany w okolicach lewego łokcia spływała mu powoli krew.

Avatar darcus
Mag pociągnął ręce do siebie, a telekineza poruszyła obie dźwignie. Zapadki otworzyły się pod i nad platformą, a potężny wiatr zaczął pchać ją, razem z pasażerami, w górę wieży.

Natalie rozejrzała się, chcąc najpierw pozbyć się ewentualnych agresorów, a kiedy to zrobiła, lub jeśli nie było ich w pobliżu, zabrała się za wydobywanie drużyny spod głazu.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza uniósł więc głowę spoglądając w górę, i starając się dostrzec co ich teraz czeka.

Potwory nie zdążyły jeszcze do nich dotrzeć, ale było to tylko kwestią czasu.
Bleck natomiast dał radę wyjść sam, i oddychając ciężko rzucił okiem na Natalie, a następnie spojrzał na zawalony obok sufit i wystające, nieruchome nogi Smakosza. Ani Bliźniaków ani Med nie dało się w tym momencie dostrzec.
- Ty się tym zajmij, ja nie mam tyle siły żeby podnieść to cholerstwo. - rzucił łowca, po czym wytarł rękawem spływającą mu z ust krew. Następnie spojrzał w bok, i przez częściowo zawalone, ale wciąż możliwe do przejścia wejście do budynku, zauważył zbliżających się przeciwników. - Przytrzymam ich. - dodał, po czym wyciągnął oba topory, i pobiegł w stronę trójki stwór będących już kilka metrów od nich.

Avatar darcus
Wieża stała się nieco węższa, a platforma niosła podróżników bezpośrednio w górę. Przez ściany, które były tak skonstruowane, że prześwitywały w nich liczne otwory, dało się ujrzeć gigantyczną, kobiecą postać, którą wcześniej widzieli towarzysze. Teraz wspinała się po wieży, z prędkością mniej więcej taką, z jaką poruszała się winda.
W tym momencie w ziemi otworzyły się dwa portale i wyskoczyły z nich dwie postaci bliźniaczo podobne do tej, z którą podróżnicy walczyli na dole. Zapowiadało się na bójkę...

Natalie rzuciła kilka razy okiem na Blecka, ale była zbyt zajęta usuwaniem głazów, by zaprotestować. Z początku skupiła się na wydobyciu Smakosza, jednocześnie używając swoich wielokrotnie wzmocnionych przez formę zmysłów, by zlokalizować Med i Bliźniaki pod głazami.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza był raczej gotowy, ale ciągła walka zaczynała go powoli nudzić. Wyciągnął jednak żądło z pleców, czekając na ruch przeciwników.

Bliźniacy znajdowali się nieco głębiej, na samym środku całej tej ruiny, przywaleni całym popękanym balkonem, jakieś kilka metrów od Smakosza, który teraz odkopywany, zaczął się powoli ruszać. Med natomiast była znacznie głębiej niż reszta, praktycznie pod fragmentami zarówno balkonów, jak i fragmentów sufitów.
Bleck natomiast popchnął najbliższego przeciwnika na drugiego, przez co obaj spadli w przepaść. Następnie płynnym ruchem wbił jeden topór kolejnemu przeciwnikowi w ramię, unikając przy tym jego kościanych ostrzy, po czym drugim toporem wymierzył w klatkę piersiową i zabił stwora. Już miał atakować kolejnych dwóch będących już praktycznie przy nim, ale wtedy z górnego poziomu inny przeciwnik skoczył za łowcę, haratając mu przy tym plecy dwoma ostrymi ostrzami. Bleck syknął głośno po czym obrócił się i z całej siły przywalił mu łokciem, przez co ten zachwiał się i zleciał ze ścieżki w dół miasta. Kolejni dwaj byli już jednak obok niego, przez co nie zdążył nawet odetchnąć i musiał kontynuować walkę.

Avatar darcus
Przeciwniczki zaczęły obchodzić podróżników. Poruszały się na lekko ugiętych nogach, z rozłożonymi nieco rękami i pazurami skierowanymi do dołu. Gotowe do ataku, jak dzikie bestie...

Natalie wymierzyła, po czym rzuciła głazem w jednego z przeciwników Blecka, w miarę możliwości jak najbardziej oddalonego od łowcy, po czym przerzucała głazy dalej.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza wciąż się nie ruszał, czekając na ruch przeciwnika, będąc w pełnej gotowości.

Trafiony potwór poleciał razem z głazem na sam dół, po czym wpadł razem z nim do środka. Łowca w międzyczasie rzucił toporem w jednego z wrogów, raniąc go mocno, ale nie uderzając wystarczająco silnie by go zabić, następnie szybkim cięciem drugiej broni odciął innemu z potworów rękę, chwycił ją wolną dłonią w miejscu gdzie zaczynało się ostrze, po czym z całej siły walnął w przeciwnika z wbitym toporem, przez co ten poleciał na sam dół. Bleck w ostatniej chwili próbował chwycić wbity topór, ale nie dość, że nie zdążył, to jeszcze dał czas wrogowi bez ręki, przez co ten zadał łowcy głęboką ranę w ramię, prawie dochodząc do kości.
Bleck przeklął głośno, nie wiedząc już nawet sam, czy to z powodu straty broni czy rany. Po czym obrócił się szybko, chwycił pozostałą broń dwoma rękami i z całej siły wbił ją bokiem w klatkę przeciwnika, ruchem przypominającym ten, gdy chcesz ściąć drzewo. Gdy stwór padł obok martwy, łowca nabrał kilka szybkich oddechów widząc, że ma może z dziesięć sekund odpoczynku, zanim dotrą do niego kolejni. W tym momencie kątem oka zauważył właśnie wykopanego dopiero co przez Natalie Smakosza. Który mimo dużej ilości siniaków, wyglądał na całego. Grubas podniósł się powoli z ziemi lekko ogłuszony, po czym rozejrzał się ostrożnie próbując ogarnąć co się stało.
- Gruby! - wrzasnął łowca - Dawaj tą zupę którą kazałem ci zrobić!
- Ale miała zostać na specjalną okazję... - stwierdził Smakosz, wciąż nie do końca świadomy sytuacji.
- Teraz jest specjalna okazja! - krzyknął Bleck spychając kopniakiem stwora który dopiero co do niego pobiegł.
Smakosz słysząc łowcę, chociaż nie do końca rozumiejąc czemu mieliby jeść w takiej sytuacji, zaczął się rozglądać za swoimi butelkami z nadzieją, że żadna się nie rozbiła.

Avatar darcus
Kiedy stały po przeciwnych stronach podróżników, nagle rzuciły się na nich, atakując przerośniętymi szponami.

Natalie w następnej kolejności zabrała się za Bliźnięta, słuchając Blecka uważnie i przyglądając się mu kątem oka.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza w tym momencie przeniósł się kilka metrów na ziemię, po czym zleciał na przeciwnika, celując mu żądłem w łeb.

Smakosz po dłuższym czasie znalazł niewielki skórzany pasek do którego przyczepione były trzy butelki, co ciekawe z jednej odpadł korek i wylała się cała zawartość. O dziwo jednak, żadna z butelek się nie rozbiła.
- Zostały tylko dwie. - powiedział Smakosz podchodząc nieco bliżej Blecka, z jakiegoś powodu na jego twarzy na króciutką chwilę pojawiło się przerażenie, które jednak po chwili znowu zastąpiło skupienie na walce i zmęczenie.
- Ważne że są całe, dawaj je! - krzyknął łowca unikając ledwo co ciosu potwora, po czym wymierzając mu cięcie tuż obok jego głowy, co zaraz po tym poprawił drugim, zabijając go. Co ciekawe stwierdził, że butelki są całe, nawet nie patrząc na Smakosza.
Gruby jednak nie zauważając tego, podszedł do łowcy i podał mu pas.
Bleck szybkim ruchem zabrał Smakoszowi pas, odpiął od niego i rzucił na ziemię pustą butelkę, po czym wyjął następną. Przyjrzał się teraz okolicy, starając się znaleźć ścieżkę po której zmierza do nich najwięcej przeciwników, po czym kiedy już ją znalazł, zamachnął się z całą siłą jaka mu została, i rzucił celując w sporą grupą potworów biegnącą po jednej z wystających ścieżek nieco niżej i dalej od nich.
W momencie kiedy butelka rozbiła się kawałek przed kilkunastoma stworami, cała zawartość nagle rozniosła się dookoła tworząc chmurę pomarańczowego mokrego pyłu na około dziesięć metrów. Nie był to jednak zwyczajny pył, gdyż w momencie kiedy ten zetknął się z czymkolwiek - potworem, ich ostrzami a nawet kamienną ścieżką, zaczął wżerać się w powierzchnię z niezwykłą prędkością, praktycznie dematerializując przeciwników, nie zostawiając po nich nic, ani mięsa, ani kości, ani tych dziwnych korzeni które mieli w sobie. Po chwili okazało się, że pył był na tyle wyniszczający, że nawet uszkodził ścieżkę w której teraz substancja wyżarła sporych rozmiarów dziurę, przez co ona cała straciła stabilność i runęła w dół razem z resztą przeciwników będących zbyt daleko od rozbitej butelki by praktycznie przestać istnieć.
Można było sobie tylko wyobrażać, co by się stało gdyby te butelki rozbiły się tuż obok nich kiedy spadli z tamtego balkonu...

Avatar darcus
Nie było tak łatwo. Te przeciwniczki zdawały się jeszcze zwinniejsze od ostatniej. Postać odskoczyła, a następnie skoczyła z powrotem wprzód, chcąc ciąć Zarazę po twarzy.

Natalie była zbyt skupiona na przerzucaniu głazów, by skupić się na żrącej substancji. Prawdopodobnie ją zauważyła, jednak postanowiła zignorować, przynajmniej chwilowo.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza który wylądował na ziemi szybkim ruchem osłonił teraz własną głowę żądłem, wyciągając je przed siebie.

- I ja... Nosiłem to przy sobie? - zapytał Smakosz wyraźnie zszokowany.
- Nie gadaj tylko znajdź mi ten topór który ze sobą niosłeś! - zawołał łowca szykując się na kolejnych przeciwników którzy zaczęli się zbliżać. Co prawda odciął drogę do nich sporej ilości przeciwników, ale wciąż całkiem dużo parło na nich rycząc wściekle. Smakosz otrząsnął się więc po chwili i popędził z powrotem do budynku, rozglądając się miedzy kamieniami za krasnoludzkim toporem.
Natalie tymczasem wreszcie zaczęła dokopywać się do Bliźniaków, zauważając pod właśnie podniesionym kamieniem posiniaczoną stopę jednego z nich.

Avatar darcus
Szpony wbiły się w żądło. Z jakim efektem? To już zależało od jego właściwości.

Natalie szybko dotknęła stopy, chcąc z pomocą swoich zdolności odczytać, czy jej właściciel jeszcze żyje i jak daleko jest od śmierci. Nie przestawała jednocześnie przerzucać głazów.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Jako iż trafiły one bezpośrednio żądło, w stronę przeciwniczki trysnął kwas lądując na jej torsie, rękach lub ręce, którymi zaatakowała szponami i połowie twarzy. Dosłownie sekundę potem zaczął wsiąkać w ciało, wnikając w nerwy i paraliżując podane fragmenty kobiety. Jako iż nie była ona teraz w stanie wyciągnąć wbitych szponów z żądła, Zaraza wykorzystał to obracając się z zaciśniętymi zębami po czym chwycił ją za jedną z rąk i z całej siły przerzucił nad sobą i uderzył nią o ziemię, cofając przy tym swoją dodatkową kończynę z dala od broni wroga.

Wyglądało na to że dotknięty Bliźniak żył, ale najpewniej był nieprzytomny i poważnie ranny.

Avatar darcus
Przeciwniczka wrzeszczała, jęczała, wiła się i próbowała uderzyć Zarazę swoją macką, majtając ją naokoło i oblewając okolicę krwią.

Natalie poczuła się przez to tylko bardziej zmotywowana, by jak najszybciej go stamtąd wyciągnąć.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Jako iż wróg najwyraźniej nie dał rady podnieść się z ziemi, Zaraza obszedł ją unikając jej macki, po czym szybkim ruchem chwycił jej łeb i skręcił kark.

Po krótkiej chwili Natalie wreszcie odkopała całego Bliźniaka. Teraz mogła zauważyć że jest mocno posiniaczony i nieprzytomny. Jedną ręką trzymał mocno zaciśniętą na dłoni wystającego brata, wciąż będącego pod kamieniami. Druga natomiast okazała się być całkowicie zgnieciona, leżała bezwładnie z kośćmi zmiażdżonymi przez dosyć ciężki fragment, który dopiero co odsunęła kobieta.

Avatar darcus
Przeciwniczka spojrzała na Zarazę psimi oczkami, jęknęła i znieruchomiała, a następnie zaczęła tlić się i po krótkiej chwili pozostał z niej popiół, który rozwiał wiatr. W tym czasie Xardon zdążył wykończyć swoją własną oponentkę. Odwrócił się do Jeźdźca chcąc coś powiedzieć, jednak nagle jego oczy rozszerzyły się, a wzrok zawędrował za ramię Zarazy. Ten jednak nie miał czasu zareagować. Ścianę obok z ogromną siłą zniszczyła pięść gigantki, wstrząsając całą wieżą i sprawiając, że winda zatrzymała się na moment. Postać uniosła dłoń w górę do następnego uderzenia... Mag wykorzystał kilka cennych sekund by odbić się telekinetycznie od chwilowo nieruchomej platformy, a następnie złapać się skorupiastej ściany kilkanaście metrów wyżej.

Natalie nie próbowała rozdzielać Bliźniaków. Zdawała sobie sprawę z tego, jak to może się skończyć. Zamiast tego, natychmiast zabrała się za odkopywanie drugiego z nich.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza nawet nie odwracając się, chwilę po tym jak tuż za nim rozpadła się ściana, wyskoczył w górę po czym przeniósł się dwoma skokami mocy i chwycił się ściany znajdującej wieży naprzeciw Xardona.

W międzyczasie Smakosz odnalazł krasnoludzki topór i z zaniósł go Bleckowi który właśnie wyraźnie mocno ranny i zmęczony, posłał kolejnego przeciwnika w przepaść. Widząc grubego towarzysza schował swój mniejszy topór za pas, i chwycił większą, dwuręczną broń.
- Pomóż jej, jak zaraz się stąd nie wyniesiemy, to będzie kiepsko. - powiedział słabym głosem, po czym wykonał potężny zamach przecinając najbliższego przeciwnika na pół. Problem polegał na tym, że pięciu następnych było już prawie przy nim. Smakosz nie nadając się zbytnio do walki, pobiegł z powrotem do środka budynku, i zaczął również rozkopywać kamienie, starając się pomóc Natalie.

W międzyczasie grupa około setki kultystów, osłanianych przez lodowe atronachy, golemy, stada wilków wyglądających jak duchy oraz kilka kościanych smoków które Złotej Gildii wraz z Darcusem udało się już poznać, rozstawili się oni na calusieńkiej granicy między Myrthaną a Varantem.
Wyglądało na to że wszyscy rozstawiają jakieś różne dziwne przedmioty, oraz nakładają na ziemię runy, przygotowując się zapewne do czegoś wielkiego. Mniej więcej na środku granicy, pojawiła się właśnie dwójka kultystów - już bez obstawy - z którymi dopiero co gadał Kain, oraz Naznaczona, rozglądając się bardziej niż z ciekawości, to jakby rozglądając się za kimś do zabicia.

Avatar darcus
Postać uderzyła otwartą dłonią w windę, zaśmiała się, po czym zaczęła wspinać się dalej. Platforma pod wpływem uderzenia obróciła się o sto osiemdziesiąt stopni, po drodze niemal sięgając stóp podróżników, a następnie zatrzymała się z hukiem w poprzednim położeniu, po czym zaczęła znów lecieć w górę, chcąc nie chcąc zabierając towarzyszy ze sobą.

Natalie, albo niezdolna do mowy, albo wyjątkowo małomówna, zaczęła na szybko wskazywać Smakoszowi, które kamienie odsuwać, gdyż w przeciwieństwie do niego dobrze wiedziała, gdzie leżeli pozostali zakopani.

Wkrótce pojawił się sam Kain. Jego ciało w obecnej formie niewiele większe od człowieka, z pomarańczowym klejnotem na czole i kawałkiem podartego materiału w charakterze kaptura, oplatającego głowę bez twarzy. - Widzę, że przygotowanie wre... - Rzekł, jak zwykle tajemniczo, miękko stając na piasku i stawiając krok w kierunku kultystów.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza znajdujący się teraz na windzie stał w skupieniu, czekając gotowy na dalszy bieg wydarzeń.

Smakosz kierował się więc wskazówkami Natalie pomagając jej odkopać drugiego z braci. Byli już blisko końca kiedy Bleck dostrzegł jakiś błękitny błysk w oddali. Ze zmęczeniem odciął najbliższemu przeciwnikowi nogę a następnie skopał go w przepaść. Wyglądało na to że zbyt długo nie da rady walczyć. Mając pewien krótki czas na odpoczynek, spojrzał w stronę skąd dobiegł go błysk, i z wyraźnym zdziwieniem ujrzał kultystę, który stojąc na balkonie wystającego z sufitu budynku, przygotowywał jakieś zaklęcie. To było jakieś kilkadziesiąt metrów stąd, ale niemal od razu znalazł sposób jak mógł się go pozbyć.
- Natalie! Dasz radę mnie tam dorzucić?! - krzyknął łowca wskazując balkon z kultystą, którego kobieta jeśli tylko się odwróciła, była w stanie dojrzeć przez okno zdemolowanego budynku w którym się znajdowali.

- W rzeczy samej, jeśli nic nam nie przeszkodzi, do południa będzie tutaj stał mur przez który nie przedrze się żaden człowiek czy ork. - stwierdził starszy z dwójki kultystów spoglądając na słońce które zaczynało powoli wschodzić za horyzontu. - Jak jednak można się domyślić, zielone psy pustyni wkrótce zorientują się co się dzieje, i spróbują kogoś tutaj wysłać. Tym zajmiesz się ty oraz nasi sługusi. Nie można dopuścić by kultyści przerwali swoją pracę.

Avatar darcus
W pewnym momencie platforma wjechała na poziom, na którym w ścianie była spora wyrwa. Wystarczająco duża, by wspinająca się za podróżnikami gigantka zdołała złapać jej krawędź, tym samym zatrzymując windę, podciągnąć się i drugą dłonią rzucić błyskawicą w towarzyszy...

Natalie podniosła głowę, zerknęła na Blecka, balkon, kultystę, po czym zmrużyła oczy z determinacją. To chyba znaczyło "tak"... Szybkim, potężnym susem przez powietrze przemieściła się obok łowcy, złapała go, podskoczyła przez zawalony dach pomieszczenia, po czym rzuciła nim jak włócznią, z równie dużym pędem. Nie było wątpliwości, że Bleck doleci na miejsce...

Kain zachichotał i pokręcił głową z udawaną rezygnacją. - Ależ to nie będzie konieczne... Mur stanie tutaj znacznie szybciej... - Konstrukt podniósł głowę i spojrzał w niebo, jakby szukając czegoś wzrokiem...

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza przeniósł się mocą pod ścianę chcąc uniknąć błyskawicy, po czym najszybciej jak był w stanie pobiegł w stronę wyrwy w ścianie i zamachnął się żądłem chcąc wbić jej w rękę którą trzymała się wieży.

Bleck zdążył jedynie uśmiechnąć się zadowolony, że Natalie nie jest jedną z tych osób które chciałyby prawić mu frazesy o tym jakie to niebezpieczne czy coś. Łowca poleciał więc zaciskając mocno dłonie na rękojeści krasnoludzkiego topora w stronę niespodziewającego się tego kultysty.
Ten zorientował się co się dzieję zbyt późno, przez co nie zdążył ani się obronić, ani też jednak anulować tworzonego zaklęcia. Spowodowało to, że w momencie kiedy Bleck wleciał w kultystę tnąc go toporem po brzuchu i wpadając razem z nim do środka budynku, Natalie dojrzała jedynie potężny błysk błękitnego światła wskutek którego cała budowla wystająca z sufitu zatrzęsła się, po czym runęła w dół.

Starszy z kultystów podążył za wzrokiem Kaina zdziwiony. Młodszy z nich natomiast uśmiechnął się łagodnie.
- Czyżbyś szykował coś, o czym nam nie wiadomo? - zapytał również unosząc lekko wzrok, rzucając też przy tym okiem na samego Kaina.

Avatar darcus
Postać wrzasnęła i puściła się pod wpływem ciosu, ale nie spadła. Widocznie wystarczająco silnie trzymała się wieży nogami.
- Niech cię szlag! - Krzyczała, łapiąc się drugą ręką za zranione miejsce, krzywiąc się w bólu.
W tym momencie po bokach wieży z dołu wjechały dwie mniejsze platformy, osiadając w jakichś gniazdach na ścianach i stykając się jednym bokiem z główną windą. Nad każą z nich znajdowała się wystająca z krawędzi wyrwy metalowa głowa węża podłączona najwyraźniej do jakiegoś mechanizmu uruchamianego dźwignią na półce pod każdą z nich. Na samych windach znajdowały się dwie grupy piekielnych minionów, każdy z nich trzymał kawałek metalu lub skorupy w charakterze broni. Umęczone, obolałe istoty zaczęły mimowolnie kuśtykać w stronę podróżników...

Natalie gestem wskazała Smakoszowi, by nie przestawał odkopywać, a sama, mimo iż przez chwile wiedziona instynktem chciała podążyć za Bleckiem, wiedziała, że nie może pozostawić tego miejsca bez ochrony. Przygotowała się na walkę z większą ilością mutantów, które mogły w każdej chwili nadejść.

W górze, między chmurami majaczyły trzy czarne obiekty... Po chwili spadania stało się jasne, że dwa z nich przypominają pochylone lekko ostrosłupy. Przy akompaniamencie huku i wzniecając tumany kurzu uderzyły one w ziemię po dwóch stronach przełęczy, niemal dotykając samej skały. Po chwili dołączył do nich trzeci, większy obiekt, również przypominający ostrosłup, ale tym razem nie wygięty. Upadł idealnie pomiędzy dwoma pierwszymi, wstrząsając okolicą. Trzy masywy przypominały wieże, wystawały wysoko ponad otaczające je skały, a same w sobie zasłaniały już sporą część przejścia. Jakby tego było mało, po chwili otworzyły się w nich specyficzne komory, wypełnione wieloma ruchomymi elementami przypominającymi zęby. Między nimi, we własnym obrębie, a także od masywów granicznych do środkowego, zaczęły przeskakiwać najpierw iskry, a potem pełnoprawne błyskawice. Od tych występujących w naturze odróżniał je jednak kolor. Były pomarańczowe. Dokładnie tak, jak klejnot Kaina, który teraz świecił wyjątkowo jasno, podczas gdy konstrukt wpatrywał się w dwójkę kultystów, jakby w oczekiwaniu na reakcję.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza odskoczył od ręki przeciwniczki lądując przed jedną z tych grup, po czym nie czekając na nic, zamachnął się żądłem celując w najbliższego z nich.

Smakosz który przez ten czas nie przestał kopać i nie zauważył jeszcze co się stało, odkopał właśnie do końca drugiego z Bliźniaków który wciągnął głęboko powietrze, po czym obolały podniósł się szybko i dopadł do swojego nieprzytomnego brata.
- .b.dź s..! Br.c..! .b.dź s..! - zaczął nagle wrzeszczeć niezrozumiale. Wyglądało na to, że nie jest w stanie mówić pełnych słów bez pomocy brata.
Tymczasem część potworów najwyraźniej zdezorientowana błyskiem światła i spadającą budowlą, ruszyła teraz w stronę miejsce, gdzie najpewniej za moment miał spaść budynek. Zaledwie część potworów postanowiła dalej atakować resztę, zbliżając się do nich.

- Bracie, to jeszcze nie koniec, wciąż jest dla ciebie szansa. - Bleck usłyszał znajomy tylko jemu głos w swojej głowie, był ledwo przytomny i nic nie widział. Sam nie był pewien czy spadł już i nie żyje, czy może czeka go jeszcze przedmowa przed wbiciem się w ziemię.
- Popełniłeś wiele błędów, starając się udowodnić wszystkim swoją wyższość i bunt, ale wciąż jest dla ciebie przebaczenie. Wiesz, że Zakon potrafi wybaczyć wszystko, jeśli tylko ukaże się skruchę. - kontynuował spokojny głos, należący najpewniej do starszego mężczyzny.
- Nie! Nie po to dotarłem tak daleko żeby teraz wrócić na wasz dywan! - wrzasnął łowca, podczas gdy jego ciało nawet nie uchyliło ust.
- Tak daleko? Bracie, ale przecież ty nawet nie oddaliłeś się nawet od własnego domu. - odparł mu głos, a Bleck ujrzał niczym przez mgłę, schody prowadzące wysoko do potężnych rozmiarów klasztoru z potężnymi witrażami w kolorach płomieni, i obwieszony białymi flagami na których spoczywał zwrócony ku dołowi pomarańczowy młot.
- Uciekłem stamtąd i wolę szczeznąć tutaj niż tam wrócić! - krzyknął w myślach z wyobrażoną wściekłością.
- Skończ się okłamywać Bleck, twoja nienawiść wynikała tylko i wyłącznie z powodu rzeczy, których przed tobą ukrywaliśmy. I spójrz na to teraz, do czego doprowadziła cię ta wiedza. Zamordowałeś własnych braci z Zakonu, podpaliłeś klasztor, zniszczyłeś święte księgi... A teraz głęboko pod ziemią lecisz ku spotkaniu ze śmiercią. Kierowały tobą emocje tak silne, że sam nie potrafiłeś ich ogarnąć. Ale my nie mamy ci tego za złe. Wiemy, że sami mogliśmy rozegrać nasze karty inaczej. Dlatego chcemy dać ci tę jeszcze jedną szansę. Zwrócimy ci twoją pełną moc, a ty wrócisz do nas i pomożesz nam odbudować Zakon.
- Nie chcę ani waszej przeklętej mocy, ani dołączać z powrotem do tego cholernego Zakonu! Zostawiłem to daleko za sobą, i nic tego nie zmieni!
- Nie chcesz żyć? Bez nas nie ma szans, w zasadzie to nigdy nie miałeś. To my cię znaleźliśmy i wychowaliśmy. Jedyne czego chcemy, to żebyś wrócił i pozwolił stworzyć nam ponownie to, dzięki czemu osoby takie jak ty miały szansę na prawdziwe, spokojne życie.
- To bzdury! Wasz Zakon nie był w stanie zagwarantować niczego, co można nazwać prawdziwym życiem!
- Ale ty poznałeś życie, którego tak bardzo pragnąłeś, czyż nie? Z twoją pomocą, jesteśmy stworzyć dom pełen miłości i szczęścia, który zasługiwać będzie na przydomek "święty". Zrozum że wkrótce czeka nas ostateczny upadek, ale jeśli tylko pozwolisz się uratować i wrócisz do nas, uda nam się odratować Zakon. Razem możemy naprawić życie tych, którzy nie mają siły by sami o nie walczyć.

Gdyby tylko Bleck był w stanie, zacisnąłby teraz zęby, ale wciąż był ledwo przytomny i otumaniony, miał wrażenie, że czas dookoła się zatrzymał. Zostało mu tylko zaspokoić się wyobrażeniem samego siebie, zaciskającego zęby.
- Przemyślę to - powiedział po chwili - Ale tylko i wyłącznie jeśli nie będę musiał ponownie do was dołączać, oraz wrócę o własnych siłach. Jeśli naprawdę chcecie mojego powrotu, to dajcie mi tylko tyle, bym przeżył.
- Jeśli tego naprawdę pragniesz, to tak się stanie. Po wielu latach ponownie ujrzysz światło, które poprowadzi cię do domu...

W momencie kiedy echo ostatnich słów w głowie Blecka ucichło, on sam z impetem, dalej będąc w budynku, zderzył się z ziemią.

Starszy z dwójki wyglądał na nieco zdziwionego i chyba lekko poirytowanego, młodszy natomiast tylko uśmiechnął się lekko i poprawił swoje rękawiczki.
- Myślę, że gdybyśmy wcześniej się z tobą skontaktowali, to nie trzeba by organizować całego tego przedsięwzięcia. - stwierdził po chwili, obserwując dzieło Kaina. - Weźmiemy to pod uwagę przy następnych planach.

Avatar darcus
Minion dostał w łeb i padł na ziemię z mózgiem powoli sączącym się przez otwór. Następnych dwóch już brało zamachy...
Jeśli chodzi o drugą stronę, wyglądało na to, że Xardon zabrał się za pozostałą grupę minionów.

Natalie nie czekała, aż stwory się za nią zabiorą. Wzięła pierwszego z nich w obie ręce i rozerwała go. Tak po prostu. A następnie rzuciła dwoma połówkami w kolejnych nadchodzących, tak, by ich zrzucić.

Konstrukt zmrużył oczy zadowolony. - Być może więc dobrze będzie w końcu mnie docenić jako coś więcej niż psa gończego... - Rzekł głosem przesiąkniętym złośliwością. - Pozwolicie? - Kain wskazał za siebie, na przebiegające między konstrukcjami coraz silniejsze błyskawice, po czym odwrócił się i powolnymi krokami ruszył przed siebie.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza schylił się i przejechał żądłem po brzuchach obu przeciwników.

Dwa potwory spadły na dół, na grupka pięciu kolejnych była już całkiem blisko. Smakosz w międzyczasie wyglądał na zdenerwowanego, gdyż rozkopywał powoli kamienie, nie mając pojęcia gdzie szukać Med. Jeden z braci natomiast dalej krzyczał i potrząsał bratem, próbując go obudzić.

Kultyści widząc co się dzieje i najwyraźniej prowadzeni jakimś poleceniem, zaczęli zbierać swoje rzeczy i oddalać się nieco od powstającego muru. Dwójka z najprawdopodobniej najważniejszych tutaj, obserwowała teraz Kaina, jeden wyraźnie z jakiegoś powodu zdenerwowany, a drugi z zaciekawieniem.

Avatar darcus
Oberwali obaj plus jeszcze jeden, który przez przypadek znalazł się w zasięgu. Zostało jeszcze czterech... Ci, którzy upadli, zaczęli tlić się i rozpadać w popiół. W tym momencie obok wylądował rzucony z przeciwległej strony minion z dziurą na wylot w klatce piersiowej, z której ulatniał się fioletowy dym. W tym momencie Zaraza poczuł zapach siarki... Nie zdążył się jednak nad nim zastanowić, bo uderzyła go błyskawica, która powaliła byłego Jeźdźca i rzuciła nim boleśnie o ścianę. Zarazie zakręciło się w głowie... Zobaczył miniony zmierzające w jego stronę, a po drugiej stronie Xardona, w którego teraz wymierzyła gigantyczna postać. On sam zasłaniał się telekinetyczną tarczą, która pod naporem ciosów piekielnych sługów oraz błyskawic gigantki zdawała się pękać jak szkło.
- Nie ma czasu! Do dźwigni, już! - Warknął, najwyraźniej kierując słowa najwyraźniej do towarzysza podróży.
Gigantka zaśmiała się lubieżnie. - Sprytnie, ale nigdy nie dotrze do nich na czas... - Mruknęła, posyłając kolejną błyskawicę w maga, sprawiając, że ten zachwiał się niebezpiecznie.

Natalie złapała jednego ze stworów za ramiona, zaciskając mocno dłonie by zablokować jego mięśnie, nie chcąc, by ten ją poranił, a następnie zakręciła nim jak młotem, próbując w ten sposób trafić i zrzucić pozostałych.

Kain rozłożył ręce, podziwiając zjawisko. - Czyż to nie jest piękne? Śmiertelnicy to takie fascynujące istotki. Tworzą tak niesamowity wynalazek, a używają go do robienia świecidełek i wiatraków... Gdyby tylko potrafili spojrzeć trochę dalej, poza najbardziej przyziemne sprawy, dojrzeć to, co leży głębiej... Mogliby mieć władzę, nieograniczoną moc... A oni co? Ciepło i światło dla wszystkich ludzi? - Konstrukt zakpił i prychnął, po czym ponownie odwrócił się i spojrzał prosto w oczy młodszemu z kultystów. Zdawał się jakby zupełnie ignorować tego starszego, nadąsanego. Coś w spojrzeniu Kaina sprawiło, że nawet lodowego maga przeszedł zimny dreszcz... - Potrzebowałem jednego schematu, by zrozumieć, jak działa wynalazek i stworzyć to... - W tym momencie wskazał palcem na zachodzące za jego plecami zjawisko. - ...ale moje podejście wciąż da się uzupełnić. - Kain opuścił rękę i znów spojrzał na swoją konstrukcję. - Zróbcie to. Użyjcie swej mocy. I nie mówię tu o jakichś waszych pupilkach, tylko o was. Chcę to zobaczyć. - Rzekł lekko rozkazującym tonem, mówiąc przez ramię.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza słysząc nekromantę, potrząsnął głową energicznie chcąc się rozbudzić, po czym za pomocą kilku skoków mocy przeniósł się do dźwigni przy platformie bliższej jemu. W trakcie pierwszego skoku pojawił się dokładnie w miejscu gdzie znajdowała się czwórka wrogów, co spowodowało że pojawił się na moment praktycznie w dwóch z nich, rozrywając ich na kawałki, po czym ponownie przeniósł się dalej, chcąc chwycić za dźwignię.

Czterech z nich wliczając w to tego rzuconego, spadło teraz w przepaść, zostawiając blisko tylko tego piątego który rzucił się na kobietę.

Starszy z nich słysząc ton i słowa Kaina spróbował wystąpić o krok do przodu, ale powstrzymała go ręka młodszego, który uniósł nieco wyżej kąciki ust, uśmiechając się przez cały ten czas.
- Wybacz, ale w porównaniu do ciebie, my mamy swoje zasady. Gdyby nie one, to zostalibyśmy wykryci już wiele lat temu i z planu naszego mistrza nic by nie wyszło. - powiedział młodszy z kultystów.
- Daj spokój, pokażmy mu na co nas naprawdę stać! Wtedy przestanie zachowywać się jakby nami gardził! - syknął zdenerwowany, starszy kultysta.
- Myślisz, że nasz mistrz by tego chciał? - odparł z niezwykłym chłodem w głosie, a mimo to wciąż się uśmiechając lekko. Starszy natomiast zacisnął zęby i pięści, wyglądał jakby miał się ugotować.
- Nie... - wycedził przez zęby.
- A więc jak dla mnie nie ma tematu. - odparł młodszy poprawiając rękawiczki. - Poza tym, Kain nie będzie nami gardził, gdyż musiał by być wielkim głupcem, a przecież nim nie jest, racja? - zapytał spoglądając pod koniec na obsydianową postać znajdująca się przed nim.

Avatar darcus
- Dalej! - Krzyknął Xardon. W tym momencie jego tarcza pękła, a on sam odleciał na drugi koniec pomieszczenia i uderzył z impetem w ścianę.

Natalie złapała go w locie, wbijając pazury w jego klatkę piersiową, chcąc wyrwać drugą stroną serce, głowę, czy cokolwiek tam miał.

- Ależ oczywiście... - Konstrukt znów odwrócił swą twarz w kierunku kultystów. Jego klejnot świecił się jaśniej, niż dotychczas. Niemal oślepiał swoim światłem... - Ułatwię wam to więc... - Rzucił bezceremonialnie Kain, po czym z ogromną mocą wypalił energetycznym promieniem z Kamienia Duszy prosto w stojących kawałek dalej kultystów.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza nie widząc przeciwwskazań chwycił dźwignię i przeciągnął ją.

Natalie udało się więc wyrwać zgniłą głowę przeciwnika, gdyż serca, tak jak innych narządów, wewnątrz nie posiadali.

Wystrzelony promień pomknął przed siebie, rozwalając na kawałki dwa lodowe posągi znajdujące się w tamtym miejscu. Kain usłyszał teraz głos młodszego, który już bez towarzystwa, pojawił się bliżej muru z obsydianu, przyglądając się mu.
- W ten sposób jedyne co możesz osiągnąć, to zaszkodzić naszemu sojuszowi. - stwierdził łagodnie.

Odpowiedź

Pokaż znaczniki BBCode, np. pogrubienie tekstu

Dodaj zdjęcie z dysku

Dodaj nowy temat Dołącz do grupy +
Avatar Gniotek7
Właściciel: Gniotek7
Grupa posiada 18866 postów, 11 tematów i 14 członków

Opcje grupy Karczma pod ...

Sortowanie grup

Grupy

Popularne

Wyszukiwarka tematów w grupie Karczma pod Historią