Właściciel
Zaraza bez słowa więcej szedł za nekromantą, obserwując bacznie widoczne wszędzie istoty, mimo wszystko wciąż gotowy do wyciągnięcia swojego żądła, które zdążył po drodze schować.
Bleck uśmiechnął się lekko na myśl, że miałby jej posłuchać, i powolnym krokiem ruszył za nią.
W krótkim tunelu można było usłyszeć że zbliżają się do źródła hałasu. W momencie jednak kiedy tylko Natalie znalazła się w pomieszczeniu lub choćby wychyliła się, w jej stronę z impetem poleciała ogromna stalowa tarcza, będąca w stanie zasłonić połowę rosłego faceta.
Okazało się że przedmiot rzucił krasnolud... A przynajmniej tym kiedyś był. Teraz jego ciało, będące w równie złym stanie co trup którego znaleźli chwilę wcześniej, rozciągnęło się w nienaturalny sposób, powodując że przewyższał nawet normalnego człowieka, jego nogi były znacznie dłuższe i w dziwny sposób wygięte do tyłu przypominając trochę nogi kozła, ale wciąż zrobione z gnijącego mięsa i skóry. Jego niegdyś umięśnione ręce od łokci aż do dłoni zmieniły się, porzucając całą skórę i mięso i zostawiając same kości, które zmieniły swoją poprzednią formę w dwa, blade i sporych rozmiarów, kościane ostrza, wyglądające na niezwykle ostre i niebezpieczne. Największa zmiana nastąpiła chyba jednak w głowie, bowiem ta zupełnie zapadła się do wnętrza ciała, jakby było ono puste w środku. Z otworu między ramionami natomiast, wystawało teraz coś, co mogło przywodzić na myśl jakieś dziwne połączenie korzeni drzewa, oraz pustych żył, które kiedyś znajdowały się w ciele krasnoluda.
Dziwny stwór zwrócony był przez chwilę w stronę tunelu, po czym z dziwnym przytłumionym wrzaskiem, brzmiącym jakby wydobywał się z wnętrza ciała, rzucił się w ich stronę, niezależnie od tego czy Natalie udało się uniknąć tarczy, czy też nie.
Minęło trochę czasu zanim złodziejka postanowiła w końcu wyjść z ukrycia i udać się do chłopaka, czekającego na nią na placu.
- No proszę, a więc w końcu się zdecydowałaś! - zawołał uśmiechając się serdecznie. - Już się obawiałem że nic z tego!
- Oddałeś mi złoto, a ja zupełnie nie mam ochoty mieć z tobą czegokolwiek wspólnego. Poprosiła mnie o to przyjaciółka, ale lepiej gadaj czego oczekujesz, bo nawet jej prośba nie zmusi mnie do wszystkiego. - odparła złodziejka poważnie zakładając ręce i obserwując jedyne widoczne osoby na placu poza nimi i paroma orkami patrolującymi okolicę, czyli ćwiczących i padających ze zmęczenia strażników, szkolonych przez dwójkę Jeźdźców.
- Ach tak, ta młoda słodka elfka, naprawdę ma oko do talentów. - stwierdził wesoły chłopak.
- Skończ pieprzyć i przejdź do sedna. - syknęła kobieta zaciskając pięści.
- No dobrze, najpierw przejdźmy do zasad. Sposób wykonania zadania dowolny, ale jako że będzie ono dosyć trudne, zalecam ci jednak zrobić to w fachowym stylu. Umowa jest prosta, jeśli ty wygrasz, wyniosę się z tego miasta i nigdy więcej się tutaj nie pojawię.
- Jak dla mnie w porządku. - mruknęła.
- Natomiast jeśli ja wygram, to wtedy oddasz mi swój tytuł złodzieja! - zawołał, jakby to było coś ważnego. - Będziesz musiała znaleźć sobie inne przezwisko... Albo może ujawnisz innym swoje imię?
- Nie ma mowy. - odparła chłodno kobieta. - Poza tym i tak jakiś chuderlawy szczurek sobie ze mną nie poradzi. - dodała po chwili.
- No i to chodzi! - krzyknął śmiejąc się przy tym. - Wiedziałem że masz w sobie tą wspaniałą obraźliwą zgryźliwość! Pasuje do takiej mroźnej panny jak ty.
- Powiesz mi wreszcie, co niby chcesz żebym ukradła? - zapytała wyraźnie zniecierpliwiona.
- Ależ oczywiście, plan jest prosty, kto pierwszy zdobędzie cel zadania i sprowadzi pod Karczmę, ten wygrywa!
- A celem jest?
- Ha! Naprawdę ci się spieszy! A więc słuchaj mnie uważnie, bo powtarzać nie będę! Celem jest... - tutaj zamilknął na moment jakby chcąc dodać emocji do wydarzenia, co tylko jeszcze bardziej rozzłościło złodziejkę - Warg należący do Braci Wojny!