Karczma pod Historią

Avatar darcus
Stwór nagle uspokoił się, a Zaraza z tej pozycji poczuł i zobaczył niewielkie strumienie energii przepływające pomiędzy jego dłońmi, a skórą zwierzęcia, właśnie przez rogi. Nie były one zdecydowanie całkowicie naturalnym elementem, jakby bestia została w jakiś, być może magiczny sposób wyhodowana właśnie w taki sposób, by dać się kontrolować.

- Mam nadzieję, że wiesz, co robisz... - Odpowiedziała Natalie krzywiąc się, chyba jednak nie za bardzo wierząc w to, co mówi.

Avatar Gniotek7
Właściciel
- Myślisz że się przyda?! - zawołał Zaraza spoglądając z góry na nekromantę, ciekawy do czego będzie zdolny taki stwór w jego rękach.

- Skutki negatywne odczuję tylko ja, więc co ci za różnica? - zapytał nawet na nią nie spoglądając. Kiedy doszedł do wniosku że wyłowił już wszystkie kawałki, polazł z nimi do wozu i tam wysypał na ziemi, po czym zaczął grzebać w wozie, po chwili wyjął jakieś zioła, powąchał je i wyrzucił za siebie trafiając nimi Smakosza w łeb. - Chwilę to zajmie, wykorzystajcie ten czas by wypocząć porządnie, potem może już nie być na to czasu. - stwierdził.

Avatar darcus
Xardon nie zdążył odpowiedzieć, ponieważ w tym momencie łodzią znów mocno zatrzęsło. Z przodu dało się dostrzec przesłonięte mgłą i osłoną ciemności kontury mur i wież...
- Koniec trasy... - Mruknął Charon swoim gromkim głosem.
Mag towarzyszący Zarazie zlustrował krótkim spojrzeniem to, co wyłoniło się spomiędzy chmur.
- Su**nsyn... - W tym momencie Xardon mignął z ogromną prędkością, przemieszczając się wprost na grzbiet potwora kierowanego teraz przez Zarazę, łapiąc się jednego z rogów nieco poniżej.
- Prowadzi nas wprost do garnizonu. Zatłucz gnojka! - Zakrzyknął mag, poirytowany tym, o czym mówił.

- Taaa... - Natalie przeniosła wzrok na swoją sałatkę, a raczej to co z niej zostało, zastanawiając się, czy nadaje się to jeszcze do spożycia.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza uśmiechnął się i schylił głowę.
- Wreszcie zaczynasz mówić w moim języku. - stwierdził po czym nakierował bestię prosto na głowę Charona, chcąc by ta spróbowała ją wyrwać w całości.

Bleck rozsypał większość po całej desce, ale wyglądało na to że wciąż jest to jadalne, co prawda nie było to danie prosto z jadalni, ale trudno było znaleźć lepszą alternatywę.
- Jeśli chcesz mogę przygotować to jeszcze raz! - zawołał Smakosz. - Wciąż zostało trochę na kolejną porcję!
- Drugi raz nie będę wyjmował trujących rzeczy z twojego jedzenia. - rzucił tylko łowca głów pogrążony w pracy.

Avatar darcus
Sam Charon raczej nie miał jak się bronić. W pokładzie otworzyło się kilka portali z których wyskoczyły miniony, ale te nie robiły ujeżdżanej przez podróżników bestii niemal żadnej krzywdy.

Natalie pokręciła głową z rezygnacją i posłała Smakoszowi niepewny uśmieszek, po czym chwyciła za pozostałości dania i zaczęła konsumować, skupiając się głównie na mięsie.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza rozkazał potworowi by ten zaczął mocniej stąpać po statku w celu pozbycia się szkodników, atakując przy tym wreszcie samą głowę, którą bestia z potężną siłą wyrwała, a następnie rzuciła na okręt, po czym ponownie ją zaatakował, podążając za żądaniem Jeźdźca, który kazał mu zrobić z świecących oczu Charona miazgę.

Danie, głównie przez to, że przygotowujący je najwyraźniej nie miał wystarczają składników by je jakoś zepsuć lub zatruć, było całkiem znośne. Można było jednak wyczuć że trochę już spędziło pod ziemią, i nie jest zbytnio świeże. Smakosz natomiast w międzyczasie podsunął deskę z dwoma kanapkami z resztą mięsa jakie zostało oraz z starym, nieco pogniecionym pomidorem pod nogi Med. Obserwował ją przez moment, jednak ponieważ ani drgnęła, sam westchnął i wziął się za resztę jedzenie, by w końcu samemu coś zjeść.

Avatar darcus
Charon przy wyrywaniu wziął głęboki wdech niczym umierający, ale po oddzieleniu od tułowia zdawał się nadal żyć... Nie wrzeszczał, kiedy Jeździec z pomocą bestii robił mu z oczu miazgę. Nawet nie syknął, przypuszczalnie po prostu był na to zbyt mało ludzki, a zbyt... Łódzki.

Natalie, jedząc, rzucała co chwilę ukradkowe spojrzenia dziewczynie, nie wyrażając jednak żadnych emocji.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza na koniec rozkazał bestii z całej siły naskoczyć na miejsce głowy, gdzie u normalnej osoby znajdowałby się mózg, by upewnić się, że ten zginie.

Bliźniaki skończyły jedzenie i teraz obserwowały razem w skupieniu pozostałą czwórkę. Smakosz z wielką radością wziął się za swoje jedzenie, nie zostawiając już praktycznie nic więcej na głównej desce, a Bleck cały czas grzebał przy wozie oraz kawałkach świecącej rośliny. Med po dłuższej chwili ruszyła lekko ręką i pociągnęła ją bez podnoszenia głowy by sprawdzić co znajduje się na desce przed nią.
- Mamy wodę? - usłyszeli jej głos, w którym można było wyczuć jej normalny, prawdziwy głos, bez nadmiaru bólu ani smutku jaki odczuwała. Było w nim jedynie zmęczenie i wyraźnie pragnienie.
W tym momencie Bleck niczym na sygnał uniósł głowę znad swojej pracy, po czym spojrzał na Smakosza.
- Gruby, zabrałeś jakąś wodę, prawda? - zapytał sucho, jakby już znał odpowiedź.
- Jasne że tak... Wkładałem ją do kotła razem z jedzeniem i... - Smakosz zajrzał do leżącego obok niego kotła i w tym momencie przypomniał sobie że wszystko z niego wysypał, a wody nigdzie obok ich nie było. - O... - jęknął. - Chyba... Chyba musiałem... Zapomnieć.
Bleck znowu poczuł jak wszystko zaczyna w nim się gotować. Bliźniaki najwyraźniej to wyczuły, bo cofnęły się o kilka metrów tył pod ścianę i z bezpiecznej odległości zaczęły spoglądać na obu facetów, jednego wściekłego i przerażonego, spodziewając się co zaraz może się wydarzyć.

Avatar darcus
Czaszka chrupnęła, a Charon jęknął i zwiotczał, przynajmniej jeśli chodzi o mięśnie twarzy. Wtedy całą łodzią znów zatrzęsło, ale tym razem dużo mocniej, niż wcześniej. Najwyraźniej łódź uderzyła w jakąś skałę.
- Zostaw go i skacz, już! - Warknął Xardon, wskazując na wielkie, kamienne filary, pomiędzy które właśnie wpłynęli.

Natalie nagle, ni stąd ni zowąd, wyglądała jakby zaraz miała wybuchnąć śmiechem.
- Łap. - Wydusiła, wyciągając zza pazuchy niewielki, skórzany bukłak i rzucając go do Med.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza słuchając nekromantę zmusił stwora do szybkiego skoku, we wskazane przez towarzysza miejsce.

Bleck najwyraźniej chciał coś przez moment powiedzieć, ale doszedł do wniosku że byłaby to pochwała dla Natalie, więc tylko westchnął, po czym z powrotem zajął się swoją robotą. Smakosz natomiast wyluzował spięte od nagłego stresu mięśnie i po chwili wziął się za dokończenie swojego jedzenia. Med natomiast podniosła bukłak dopiero jak ten wylądował na ziemi obok niej. Podniosła głowę i spojrzała na Natalie. Mimo niemal całej umalowanej we wyschniętej krwi twarzy, dało się ujrzeć na jej wciąż młodej i łagodnej twarzy ogromne zmęczenie, do którego najwyraźniej nie była przyzwyczajona nawet odrobinę aż w takim stopniu jak Bleck lub Natalie. W jej nieco zmrużonych oczach stanęły łzy, a ona sama otwarła usta jakby chciała coś powiedzieć, jednak w tym momencie złapała się za gardło niczym poparzona i szybko odwróciła się plecami do reszty i wolną ręką oparła się o kamienną ścianę napinając wszystkie mięśnie. Minęła dłuższa chwila za nim ta dała radę się uspokoić, po czym otwarła bukłak i wciąż będąc odwrócona plecami do reszty opróżniła naczynie niemal do połowy.

Avatar darcus
Stwór z rykiem odbił się od pokładu i wskoczył na filar, wbijając pazury w szczeliny w skale, z której ten był zrobiony i starając się utrzymać pomimo wstrząsów, spowodowanych otarciem się łodzi, która straciła sternika, o tenże właśnie filar. Instynktownie potwór zaczął się wspinać, o ile Zaraza mu tego nie zabronił.

Natalie uważnie obserwowała dziewczynę, lekko zaniepokojona, ale już raczej nie zdziwiona. Nie po tym wszystkim czego zdążyła się na jej temat dowiedzieć.

Avatar Gniotek7
Właściciel
- Jaki masz dalszy plan? - zapytał Zaraza póki co nie blokując stwora, jako iż sam nie widział lepszej opcji.

Minęło może dziesięć minut, zanim Bleck w końcu stwierdził że skończył. W międzyczasie rozdał wodę między pozostałych, sam wziął zaledwie dwa łyki, a do niewielkiej pozostałości wsypał rozgniecioną świecącą roślinę, wymieszaną z jakimiś ziołami i niewielką ilością swojej własnej krwi.
- Kiedy otworzymy to pole magiczne blokujące przejście, może już nie być odwrotu. Czy wszyscy odpoczęli? - zapytał przerzucając zamknięty bukłak z ręki do ręki.
- Ja bym coś jeszcze zjadł... - mruknął Smakosz wstając i spoglądając ze smutkiem na pusty kocioł.
- Zaczynają nas denerwować te podziemia, im szybciej się stąd wyniesiemy, tym lepiej. - odparli Bliźniacy wstając.
- Med, dasz radę iść dalej? - zapytał, wyjątkowo powstrzymując się od obelg.
- Tak... - powiedziała wstając ostrożnie z ziemi, jej nogi całe się trzęsły, oparła się spiętymi rękoma o ścianę, wciąż będąc tyłem do nich.
- Na pewno? Mogę wam dać jeszcze trochę czasu, dziesięć minut więcej Michaela i tak już nie zbawi. - stwierdził. - Nie chcę żebyś ktoś z was jęczał gdy dojdzie do walki. - dodał po chwili, jakby obawiając się że jego wypowiedź może zabrzmieć jakby się martwił.
- Poradzę sobie... - powiedziała dziewczyna, choć w jej głosie nie było ani odrobiny pewności siebie.
Bleck nie mówiąc już nic więcej, spojrzał na Natalie, jakby to od niej oczekiwał ostatecznej decyzji.

Avatar darcus
- Idzie coś za łatwo... - Mruknął Xardon, patrząc w górę. W tym momencie, tuż przy krawędzi pomostu rozpiętego pomiędzy filarami, kolejny wstrząs wytrącił bestię z równowagi. Mag odbił się od jej grzbietu, lądując i przetaczając się na kamieniu, po czym ruszając do przodu, podczas bestia runęła w dół, a okoliczne, i tak już od początku niezbyt stabilne filary zaczęły się walić.

Natalie w charakterystyczny, mocno wymowny sposób 'zarzuciła' głową w stronę Blecka, wyczuwając co ten może mieć na myśli. - Wymarsz. - Rzuciła krótko, zeskakując z kawałka wozu, na którym akurat siedziała, po czym kiwnęła głową w stronę tunelu, jakby oczekując, że reszta pójdzie przodem.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza za pomocą zaklęcia przeniósł się tuż za Xardonem i rozejrzał się za miejscem gdzie mogliby się skryć zanim wpadną do wody.

Bliźniaki ruszyły przodem, wyraźnie zaciekawione polem o którym wspomniał Bleck. Smakosz ostatni raz rzucił okiem na pusty kocioł i podążył za nimi. Bleck zabrał jeszcze tylko nóż kuchenny z podłogi i schował go do buta, po czym ruszył za resztą. Med zbierała się najdłużej, wyraźnie miała problem z utrzymaniem równowagi, zajęło jej moment zanim wreszcie poczuła że da radę iść, po czym powolnym krokiem ruszyła w stronę tunelu.

Avatar darcus
Kawałek naprzód rozklekotane kamienne pomosty podparte równie rozklekotanymi kamiennymi filarami przechodziły w coś w rodzaju tarasu wystającego ponad fasadę czegoś, co z tej strony wyglądało jak fort zbudowany na klifach. Xardon najwyraźniej nie czekał na Jeźdźca, migając naprzód w szybkich 'skokach'.

Natalie, nie ociągając się, ruszyła za załogą.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza skupił się i ruszył prędko za magiem korzystając ze swojej umiejętności.
- Szkoda tego stwora, ciekawiło mnie na co go stać. - rzucił po drodze Jeździec.

Bleck wyprzedził resztę i jako pierwszy stanął przed polem. Przyglądał mu się chwilę jakby upewniając się czy chce to robić. W końcu jednak otworzył bukłak i wypił całą zawartość.
Ledwo zdążyła minąć krótka chwila, a po ciele łowcy głów przetoczyło się szybko pomarańczowe światło, następnie błysnęły jego oczy, po czym dostał potężnego bólu głowy, co spowodowało że złapał się za łeb i na chwilę musiał oprzeć się o ścianę. Po krótszej przerwie, ten w końcu się wyprostował i rozejrzał po okolicy, przypominając osobę sprawdzającą nowo kupione okulary.
- Wygląda na to że działa. - stwierdził po czym skupił się na trupie leżącym za polem. Wyprostował ręce, po chwili próby wykrzesania czegoś z siebie, ciało powoli uniosło się w powietrze a następnie z impetem poleciało w urządzenie tworzące pole ochronne, co spowodowało że to rozpadło się na kawałki i odleciało od ściany, a samo pole wyparowało sypiąc tylko parę iskier.

Avatar darcus
- Na wszystko poza myśleniem. Nie martw się, jest ich więcej... - Mruknął mag, hamując ze 'ślizgiem' w miejscu, gdzie zawalenie już nie groziło, podczas gdy cała reszta kamienia spadła w dół, do rzeki.

- Genialne. - Skomentowała Natalie, nie dając po sobie poznać, czy mówi poważnie, czy ironicznie.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza pojawił się tuż obok niego.
- Ciekawe czy ten twój Władca Ciemności będzie zadowolony na wieść o tym, że Charon stracił głowę.

Bleck natomiast ruszył do przodu, wychodząc z tunelu i rozejrzał się dookoła. Znajdowali się teraz w sporych rozmiarów pomieszczeniu, zbudowanym na podstawie dwóch dużych prostokątów przystawionych do siebie prostopadle. W całym pokoju nie było zbyt wiele poza dwoma grubymi, drewnianymi drzwiami po prawej, stojaku z sporą ilością krasnoludzkiej broni po lewej, oświetlających wszystko magicznych lamp, świecących się na pomarańczowo, oraz zwłok krasnoluda leżących przy ścianie na rozwalonym na kawałki urządzeniu, które generowało pole. Co ciekawe na najbardziej zainteresowanych zwłokami wyglądali Bliźniacy, którzy podbiegli szybko i zaczęli im się przyglądać. Na ich twarzy malował się niepokój, ale i ogromne zdziwienie, tak jakby widzieli w nim coś więcej niż po prostu gnijącego trupa.
Łowca głów, który nie zwrócił na to uwagi podszedł teraz do stojaka na broń i zaczął przyglądać się sprzętowi pozostawionemu tutaj.

Avatar darcus
- Przestań nazywać go moim władcą. Ja z nim tylko miałem umowę... - Xardon wyglądał na sfrustrowanego, spoglądając na rozpościerające się przed nimi warowne miasto wybudowane na skałach. - Lepiej się skup. Przed nami Limbo. - Rzekł, powoli ruszając naprzód.

- Co widzicie? - Zapytała Natalie, zwracając uwagę na niepokój bliźniaków.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza chciał najwyraźniej coś dodać, ale powstrzymały go późniejsze słowa towarzysza.
- Limbo? - zapytał podążając ostrożnie za nekromantą.

- To... - Bliźniacy spróbowali zacząć, ale zamiast tego wciągnęli głęboko powietrze przez nozdrza, po czym spojrzeli na Med. - Czy to jest to, o czym myślimy? - zapytali ją nagle, na co ta uniosła głowę zdziwiona, po czym przyglądając się ciału, również wciągnęła powietrze.
- Tak... - wyszeptała po chwili, w jej głosie można było wyczuć, jakby odczuwała podwójny ból. Nie tylko spowodowany Obecnością, ale także ogromnym smutkiem, podobnym do tego, który można odczuć wspominając dawnego, zmarłego przyjaciela. - On wrócił.
Bleck nasłuchując reszty, wziął całkiem spory, dwuręczny, wykonany prze krasnoludy topór, po czym podał go Smakoszowi.
- Przecież wiesz że nie jestem wojownikiem... - mruknął otyły facet.
- Wiem. Noś to póki nie będę go potrzebować. - powiedział stanowczo, po czym spojrzał na zwłoki, a następnie na Bliźniaków. - Kto niby wrócił?
- Nie byliśmy jedynymi... - odparli Bliźniacy spoglądając na Blecka. - Skoro słyszałeś naszą rozmowę z Natalie, to wiesz, że najpewniej ktoś nas stworzył...
- Jasne, ale co to ma wspólnego z tym trupem? - zapytał marszcząc brwi.
- To... - ponownie spróbowali zacząć Bliźniacy, ale widać było po ich twarzach, że próba myślenia, a tym bardziej mówienia o tym, zaczyna sprawiać im ból.
- Chłopczyk imieniem Ron... - powiedziała powoli Med, najwyraźniej starając się im pomóc i również próbując znaleźć coś w szczątkach swojej pamięci.
- Kiedyś... Potem się zmienił... To już nie był Ron... To był... - próbowali wydusić z siebie, oddychając przy tym ciężko.
- Roznosiciel. - zakończyła dziewczyna, klękając na ziemi i opuszczając przy tym głowę, po czym położyła rękę na piersi martwego krasnoluda. - On odszedł... Nic z niego nie zostało... On umarł w tej klatce! - krzyknęła dziewczyna po czym oparła czoło na rozkładającym się ciele i zaczęła głośno płakać, wypełniając dźwiękiem całe pomieszczenie.
Bleck zamknął na chwilę oczy. Rozsądek podpowiadał mu że powinien zmusić ją żeby się uciszyła, bo przecież zaraz może zwalić im się masa nie wiadomo czego na głowę. Ale nawet on nie miał serca tego zrobić. Mógł być dupkiem i nie mieć zbyt wielkiego szacunku do kogokolwiek. Ale nie był głupi, wiedział że ta dziewczyna przeżywa zbyt wiele jak na swój młody wiek i potrzebuje jakoś to z siebie uwolnić. A może właśnie to, że nie jest w stanie jej uciszyć, co może grozić im nawet śmiercią, czyni z niego idiotę? Nie potrafił stwierdzić, dlatego stał tylko w ciszy, spoglądając na rozpaczającą dziewczynę i zaciskając uścisk na rękojeści topora.

Tymczasem Wojna, najpewniej w towarzystwie Głodu, udał się na plac, zastanawiając się, czy jakikolwiek ze strażników zgłosi się na ich trening. Kiedy się w końcu tam znalazł, zauważył że rzeczywiście przybyli... Dziesięciu strażników ubrani w swoje zbroje oraz ze swoim sprzętem, którzy w jego oczach wyglądali strasznie mizernie w porównaniu do bandy napakowanych orków, których trenował lata temu.
- Maszyny do zabijania to to nie są... - mruknął Jeździec obserwując ich z odległości.

Avatar darcus
Xardon kiwnął głową. - To pierwszy krąg piekła. Przebywają tu dzieci, które zmarły przedwcześnie. Te biedne stworzonka zupełnie nie rozumieją, co się z nimi dzieje. Nie można im już pomóc. W tej fortecy, w Halach Królów, przebywają także wszyscy ci, którzy za życia nie grzeszyli, ale nie posiadali wystarczająco wiary, by którykolwiek z bogów zechciał ich przyjąć do swych zaświatów. Ich karą jest wieczna tęsknota za rajem. - Wyjaśnił mag i zrobił przerwę. Podczas gdy podróżnicy wspinali się po lekko pochyłym murze, Zaraza zdał sobie sprawę, że jest tutaj jakoś dziwnie cicho... Do czasu kiedy nie usłyszeli z oddali krzyków. Nie były to jednak wrzaski potępionych. Brzmiało to raczej jak wykrzykiwanie wyroku śmierci. - Nie licząc tych, którzy tutaj pozostają, wszyscy potępieńcy muszą przejść przez Limbo, do przedostatniego przystanku na swej drodze ku wiecznemu cierpieniu. Na końcu tego miejsca leży dwór upadłego króla, Minosa. Tam dusze zostają osądzone i zesłane bezpośrednio do jednego z niższych kręgów. - Kontynuował Xardon.

Natalie odrobinę zmiękła. Wiedziała, że to mogło się nie skończyć najlepiej, ale postanowiła uklęknąć obok dziewczyny i delikatnie ją objąć. - Med... - Wyszeptała matczynym głosem, spoglądając na twarz dziewczyny smutnym wzrokiem.

- Nasza w tym głowa, by to zmienić. - Odparł Głód, mierząc wzrokiem ich najwyraźniej przyszłych uczniów.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza słuchał Xardona uważnie podążając za nim cały czas.
- Zgaduję że jako iż my wciąż żyjemy, to prosto przedostać się nie będzie, co?

Med w tym momencie zacisnęła pięści i przycisnęła głowę jeszcze mocniej do ciała. Na objętości każdego miejsca, w którym stykała się z Natalie - choćby i przez ubranie - poczuła niewiarygodnie piekący ból, zupełnie jakby ktoś przyłożył jej do ciała rozgrzane do czerwoności żelazko. Zacisnęła mocno zęby, a po krasnoludzie zaczął spływać wartki strumyk łez. Dziewczyna jednak, mimo tego wszystkiego co czuła, mimo iż miała wrażenie że zaraz straci przytomność, nie odskoczyła, ani nie zaatakowała Natalie. W pewnym stopniu bała się tego, czuła, że jeśli się ruszy, to Obecność może już całkowicie zatruć jej umysł. Jednak nie było to wszystko. Miała wrażenie, jakby dotyk kobiety był niczym ogień w najczystszej postaci. Wypalający wszystko i zostawiający po sobie sam popiół, ale też i w pewien sposób przyjemny i ogrzewający ją.
Bliźniacy, którzy zdążyli już ochłonąć i teraz obserwowali sytuację razem z resztą, podeszli ostrożnie do Blecka.
- Jesteś wyjątkowo milczący. - szepnęli, uśmiechając się lekko.
- Ona hałasuje wystarczająco głośno, by był jeszcze potrzebny mój głos. - odparł równie cicho co chłodno.
- Więc czemu jej nie uciszysz? - zapytali, mimo iż bez problemu domyślali się prawdy.
- Nie będę robił wszystkiego za was. - syknął Bleck, po czym odszedł parę kroków od grupy rozglądając się pustym wzrokiem po pomieszczeniu.
Cholera, nie po to zostawałem łowcą głów... - pomyślał zdenerwowany.
A więc ten facet jednak ma serce. - doszli do wniosku Bliźniacy w tym samym momencie.

- Może ty zaczniesz, co? - zapytał spoglądając na drugiego Jeźdźca. - Nie robiłem tego od cholernie długiego czasu.

Tymczasem zarówno Jeźdźcom jak i strażnikom przyglądał się ten sam chudy chłopak w kapturze, który dopiero co tego samego dnia wyzwał Złodziejkę na swoisty pojedynek. Zdążył się też zorientować że ta sama kobieta którą wyzwał, obserwuje go z ukrycia od dziesięciu minut, postanowił jednak póki co zaczekać na jej ruch.

Avatar darcus
- Trafna uwaga. Mam nadzieję dowiedzieć się czegoś od Minosa, ale biorąc pod uwagę jego temperament zapewne okaże się płonna. - Stwierdził Xardon, podczas gdy dwójka dotarła pod drzwi prowadzące wgłąb fortecy. Nie były to jednak zwyczajne drzwi. Nie było widać żadnego kąta pod którym mogły się otwierać, były wysokie na jakieś trzy metry, a także znajdował się na nich wyrzeźbiony w bardzo realistyczny sposób gargulec z czarnego kamienia. Znajdował się jakby w stanie uśpienia, miał zamknięte oczy i głowę opartą na założonych rękach. Jego skrzydła były elementem samych drzwi, a wszelkie części ciała poniżej brzucha w zasadzie nie istniały. Na samym brzuchu znajdowało się coś co przypominało wypełnioną ogniem ranę.

Natalie niemal natychmiast odsunęła się, niechając wszelkiego dotyku z Med i biorąc gwałtowny wdech, gdyż sama miała okazję poczuć jaki ból zadaje dziewczynie. Przez chwilę niebieska miała na twarzy wyłącznie smutek, ale po chwili zastąpiła go irytacja. Natalie wstała i ruszyła w kierunku tunelu z którego grupa przyszła, po drodze bardzo wymownie spoglądając na bliźniaków i wskazując głową na miejsce, do którego się udawała.

Głód westchnął cicho. Sam również długo tego nie robił. A może nigdy? Kto wie?
- No dobra... - Rzekłszy to wystąpił przed strażników i zaczął... Cóż, szkolić.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza przyjrzał się nietypowym drzwiom z gargulcem na czele.
- Nie postawiłbym takich u siebie w domu. - mruknął Jeździec.

Bliźniacy nie wyglądali na zadowolonych, ale po krótkim zastanawianiu się ruszyli za Natalie do tunelu.
Bleck spoglądał chwilę na całą trójkę do czasu aż zniknęli w tunelu. Chcąc jakoś zająć czas i przeczekać aż Med się uspokoi, wciąż będąc w gotowości w razie czyjegoś ataku, zwrócił teraz uwagę na grubasa, który oparty o świeżo otrzymany topór spoglądał w zamyśleniu na kamienną podłogę.
- Co o tym wszystkim myślisz, grubasie? - zapytał go łowca.
- Zacząłem się zastanawiać... Pomijając oczywiście myśli o tym co zjem, jak wreszcie wrócimy do miasta. Czy jeśli ten cały Roznosiciel rzeczywiście tu jest, to czy jest na tyle niebezpieczny że krasnoludy musiałyby zamknąć się w swoim królestwie żeby go tutaj zatrzymać?
- Czekaj, a co ich królestwo może mieć z tym wspólnego? - spojrzał na niego zdziwiony.
- Jak to co? Przecież to oczywiste że musimy być teraz w ich królestwie! Przecież to typowa krasnoludzka zabudowa, ich broń, jeden z nich! Może i nie dotarliśmy do tej ich głównej fortecy czy co oni tam mają, ale musimy być gdzieś w górach!
- Przecież to niemożliwe! Zastanów się, to zbyt daleko żebyśmy zdążyli dotrzeć tutaj w tak krótkim czasie... - W jak krótkim? - przerwał mu Smakosz. - Przecież nawet nie wiemy ile zajęło nam dotarcie tutaj. Nie wiem jak ty, ale ja kompletnie straciłem poczucie czasu w tych głupich podziemiach. - stwierdził.
- Cholera, jak na kogoś tak spasionego i głupiego, twoja teoria może nie być całkowicie błędna... - odparł po chwili zastanawiania się. - Ale że niby mieliby zamknąć całe podziemia z powodu jednej istoty? Ja rozumiem że Med oraz tamta pedalska dwójka są w stanie kogoś skrzywdzić, ale nie na tyle, żeby stanowić aż tak wielkie zagrożenie. A skoro, z tego co rozumiem, ten cały Roznosiciel został stworzony przez tego samego co oni, to nie powinien aż tak się różnić?
- A cholera go tam wie. Przecież nie mamy zielonego pojęcia kto ich stworzył, co nie? Mi to wygląda na jakieś szemrane eksperymenty Bleck, a takie nigdy nie kończą się dobrze.
- Jak dla mnie to co mówisz to zbyt duże spekulacje. Nie mamy żadnych twardych faktów. Skąd w ogóle mamy wiedzieć że ta trójka dziwaków mówi prawdę? Może ten ich cały Roznosiciel nie istnieje? I jeszcze ta historyjka o chłopcu imieniem Ron. Przecież to mogą być pierwsze lepsze bzdury wyssane z... - łowca głów nie zdążył dokończyć gdyż w tym momencie Med w niewiarygodnie szybkim tempie wstała z ziemi i rzuciła się na niego powalając go na podłogę.
- Przestań tak mówić! - wrzasnęła. - Ron istniał! Ron był prawdziwy! - krzyczała siedząc na nim i okładając go pięściami po klatce piersiowej. Bleck leżał nieruchomo z odchyloną głową zbyt zdziwiony tym co się wydarzyło by jakkolwiek zareagować. Potrafił w tym momencie tylko spoglądać na wściekłą twarz dziewczyny brudną od krwi wymieszanej i brudem z rozkładającego się ciała. - Nie możemy zapomnieć o Ronie! Reszta zapomniała! To dlatego cierpiał! RON ŻYŁ RAZEM Z NAMI! - ostatnie słowa odbiły się potężnym echem po całej okolicy po czym dziewczyna wyraźnie na granicy wytrzymałości zarówno psychicznej jak i fizycznej walnęła łowcę jeszcze tylko raz w tors, po czym przechyliła się i padła nieprzytomna na ziemię.
Zapadła kompletna cisza. Bleck z szeroko otwartymi oczami leżał na ziemi oddychając ciężko. Smakosz równie zdziwiony spoglądał na dwójkę leżącą na ziemi.
- Chyba jednak nie zmyśla. - szepnął po dłuższej chwili łowca. - Z takim przekonaniem nie da się zmyślać.
- Ta, chyba ta. - odparł Smakosz równie cicho, wciąż próbując ogarnąć niespodziewany atak Med, na której nieprzytomnej twarzy, dopiero teraz zaczął malować się spokój.

Avatar darcus
- No co ty nie powiesz... - Mruknął ironicznie Xardon, po czym stworzył w powietrzu coś w rodzaju eterycznej glewii, którą wbił w 'ranę' gargulca. Ten nagle ożył i ryknął z bólu, otwierając swoje płomienne oczy, po czym chwycił za świeżo powstałą broń maga, próbując wydostać ją ze swojego brzucha, podczas gdy człowiek usilnie ją tam wpychał. Przez chwilę się tak siłowali, aż w końcu Xardon mocarnym pchnięciem umieścił glewię na głębokość jelca, na co plecy gargulca pękły, strzelając w górę ogniem, a drzwi uniosły się w górę, odsłaniając przejście.

Natalie z początku chciała zareagować słysząc krzyki, jednak nie zdążyła, a widząc nieprzytomną Med tylko głośno wypuściła powietrze i oparła się o ścianę tunelu, zsuwając się do siadu.
- Ta Obecność... Gdyby się jej poddała... Chociaż na chwilę... Pomogłoby to? - Zapytała cichym szeptem, spoglądając raz po raz na twarze Bliźniaków.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza przyglądał się temu wszystkiemu w milczeniu, czekając na dalszy bieg wydarzeń.

- Jeśli podda się Obecności, to któraś z was umrze. Teraz jesteśmy całkowicie pewni, Obecność chce twojej śmierci, ale Med się jej przeciwstawia. Nie znamy całej jej historii, ale wierząc słowom strażników, kiedy siedzieliśmy w celi, zabiła wiele osób, zanim ją zamknęli. Tak to działa, jeśli ona chce żeby Obecność dała jej spokój, to musi zabić tego, którego ona pragnie. Ale to zaspokaja ją tylko na pewien czas. - odparli spokojnie Bliźniacy. - Nie znamy sposobu na pokonanie Obecności, nie wiadomo nawet czy on w ogóle istnieje.

Avatar darcus
Wewnątrz znalazło się okrągłe pomieszczenie o ścianach podzielonych na segmenty oddzielone od siebie kolumnami przylegającymi do samych ścian. W każdym segmencie znajdował się prostokątny otwór w podłodze, skąd wydobywał się smród zgnilizny. Naprzeciwko wejścia zamiast kolumn znajdował się posąg leżącej, zdeformowanej kobiety o rozciągniętym ciele. Jej brzuch był rozpruty, a wewnątrz kamień przypominał swym kolorem i kształtem zastygnięte ciało, które w dodatku płonęło. W samych płomieniach zaś coś leżało...

- A gdyby poddała się tylko na chwilę... Gdyby spróbowała, ale to nie wyszło... - Natalie westchnęła, wlepiając oczy w podłoże. - To by nie pomogło, prawda? - Zapytała na wpół retorycznie, spodziewając się odpowiedzi.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza wszedł do pomieszczenia, ciekawy co może znajdować się w płomieniach. Smród zdawał mu się kompletnie nie przeszkadzać, co było zrozumiałe, patrząc na to, że był Jeźdźcem przez tak długi czas.

- Trudno nam jednoznacznie stwierdzić, nasza Obecność działa inaczej. Ale to nie jest coś co może ci odpuścić. Nie jesteśmy nawet pewni czy by odpuściło, gdyby nosicielowi groziła śmierć. Nawet jeśli twój pomysł w jakiś sposób by jej pomógł, to tylko chwilowo. Poza tym widać że Med walczy z całej siły by cię nie skrzywdzić, jeśli zmusiłabyś ją do poddania się Obecności... Mogło by już nie być odwrotu. - stwierdzili Bliźniacy.

Avatar darcus
W tym momencie kształt leżący w płomieniach podniósł się do siadu, a potem wstał. Kiedyś było to dziecko, ale to musiało być dawno temu. Teraz jego skóra była szara, a oczy białe. Miało pępowinę wystającą z brzucha, owiniętą wokół torsu i gardła, a także wygięte w kształt jataganów ostrza zamiast rąk od łokci w dół. Choć wyglądało na niemowlaka, było wyprostowane i stało na nogach, jednak nie na długo, ponieważ zaraz jęknęło i ruszyło, niczym goryl na czterech kończynach, biegnąc w kierunku podróżników.

- Po prostu czuję się winna, że musi tak cierpieć przeze mnie, w dodatku bez żadnego powodu... - Niebieska znów głęboko odetchnęła. - Czyżbym zdążyła się z nią związać po takim czasie? Głupia ja... - Mruknęła do siebie, aczkolwiek wystarczająco głośno, by Bliźniacy zdołali to usłyszeć.

Avatar Gniotek7
Właściciel
- Możesz wyjaśnić czym to właściwie jest?! - spytał głośno Zaraza cofając się nieco do tyłu widząc łagodnie mówiąc, nietypowego przeciwnika.

Bliźniacy pokręcili jednocześnie głowami.
- Źle do tego podchodzisz. Czy to na pewno złe że sama odczuwa ból, zamiast ślepo podążać za pragnieniami Obecności i krzywdzić innych niewinnych ludzi? Sama postanowiła że woli cierpieć, niż kontynuować swoje dotychczasowe życie. Zdajemy sobie sprawę że może być to dla ciebie niezrozumiałe i trudne, ale wydaję nam się że jeśli Med ma szansę wieść normalne życie, to właśnie dzięki tobie. Ufa ci, i tak samo jak my wyczuwa, że jest w tobie coś takiego, co pozwala jej mieć nadzieję. Tu nie chodzi tylko o to o czym wspominał Bleck, o odkrycie naszej przeszłości, tu chodzi o szansę na dobrą przyszłość.

Avatar darcus
- Wspominałem o dzieciach w Limbo, prawda? - Rzekł Xardon, po czym chwycił przeciwnika za gardło i przycisnął go do ziemi, po czym zamaszystym ruchem oderwał jego własną broń, by następnie odciąć mu głowę.

Natalie ponownie spojrzała na Bliźniaków. - I dlatego to coś chce mojej śmierci? - Zapytała śmiertelnie poważnym tonem.

Avatar Gniotek7
Właściciel
- Niby tak... Ale jakoś nie wziąłem pod uwagę, że nawet one będą próbować nas zabić. - odparł Zaraza podchodząc teraz nieco bliżej.

- Nie wiemy. - mruknęli. - Wydawało nam się że jej Obecność wybiera swoje cele losowo. To nie jest coś co funkcjonuje samodzielnie, w jej przypadku nawet nie ma własnego ciała. Trudno stwierdzić jednak czy to, że wybrało ciebie, było po prostu szczęśliwym trafem, czy może To także wyczuło, że możesz być zagrożeniem. - stwierdzili Bliźniacy, po chwili milczenia jednak, unieśli głowy. - U nas... My też potrafimy tracić kontrolę nad sobą, kiedy wyczuwamy że coś grozi jednemu z nas... - mówili czując, że zaczyna sprawiać im to pewien problem. - Tylko że u nas Obecność ma ciało... Ma mózg... My sami jesteśmy Obecnością dla drugiego z nas. Na samą myśl że któryś z nas mógłby... - tutaj nie dokończyli, poczuli jak kręci im się w głowach i zaczyna wzbierać się w nich gniew. Potrząsnęli głowami i zaczęli oddychać powoli, żeby się uspokoić. - To nie do przyjęcia. - zakończyli, aż nazbyt stanowczo i poważnie.

Avatar darcus
- Podejrzewam, że jeszcze wiele rzeczy cię tutaj zaskoczy... - Stwierdził mag i ruszył w kierunku otworu w ścianie służącego za drzwi, znajdującego się po lewej stronie pomieszczenia, kiedy nagle ten stanął w płomieniach.
- Co jest... - Mruknął Xardon sam do siebie, spoglądając na nowo powstałą barierę. W tym momencie rozległy się dziecięce jęki i płacze, a z otworów przy ścianie zaczęło wyłazić więcej dziecięcych minionów z zamiarem zaatakowania podróżników.

- Sama mam siostrę. Kiedyś byłyśmy bardzo zżyte. A ja, po stu pięćdziesięciu latach i jednym ponownym spotkaniu czuję się, jakby to było wczoraj. - Mówiła Natalie jakby od niechcenia, tym razem wpatrując się w sufit.

Avatar Gniotek7
Właściciel
- Szlag by to... - mruknął Zaraza gotując się do walki.

- W naszym przypadku jednak...
- Radzę się wam streszczać, niedaleko od nas słychać było jakiś hałas, pora się zbierać. - powiedział na szybko Bleck pojawiając się w tunelu, i zaraz po tym ponownie znikając.
- Uratujesz ją. Wierzymy w to. - rzucili jeszcze tylko Bliźniacy patrząc na Natalie, po czym ruszyli za Bleckiem.

Avatar darcus
Niewiele więcej było do powiedzenia. Przynajmniej kilkanaście nożycorękich dzieci rzuciło się na podróżników.

Natalie zwinnym susem skoczyła na równe nogi, po czym ruszyła by wzrokowo sprawdzić co z Med.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Jeździec szybko obrócił się w okół własnej osi, trzymając żądło nisko, by trafić wszystkich najbliższych wrogów.

Jako iż grupa zaczęła się zbierać, Smakosz, który najmniej z nich nadawał się do walki, wziął ją na ręce i z trochę speszonym wyrazem twarzy spoglądał na resztę. Bleck który właśnie skończył przywiązywać do pleców otyłego faceta znaleziony przed czasem topór, odszedł od niego, po czym wyciągając swoje obie bronie, zbliżył się do drzwi całkiem na lewo, zza których mogli teraz usłyszeć dobiegający stamtąd hałas, przypominający uderzanie z całych sił o metal.

Avatar darcus
I sruuu! Dziesięć dzieci poleciało na glebę z rozoranymi gardłami. Xardon pulsem energetycznym zniszczył pozostałe, a zamknięte przejście otworzyło się.
- Chodźmy, zanim zjawi się ich więcej... - Nieco poirytowany mag ruszył dalej.

- Czekaj. - Rzekła rozkazująco Natalie do Blecka. - Ja to zrobię. - Dodała, podchodząc do drzwi i przyglądając im się.

Avatar Gniotek7
Właściciel
- Jasne, to nie jest najprzyjemniejsza rzecz jaką można robić. - zgodził się Zaraza ruszając za magiem.

- Jak uważasz. - mruknął Bleck odsuwając się o parę kroków, wciąż w gotowości. Drzwi natomiast wyglądały na niezwykle solidne, acz nie zablokowane w żaden sposób, a przynajmniej nie zbytnio widoczny sposób.

Avatar darcus
Po kilku chwilach lawirowania korytarzami i natykania się na podobne sale, aczkolwiek bez wchodzenia do nich, podróżnicy dotarli do podnóża wysokiej wieży, na którą następnie wspięli się po spiralnej, wznoszącej się ścieżce. Na szczycie natknęli się na kamienny pomost ozdobiony paleniskami. Prowadził on do wyższego poziomu miasta, jedno z wejść do której znajdowało się w skale naprzeciwko. Z tego miejsca rozciągały się powabne widoki. Okazało się bowiem, że najwyraźniej całość Limbo znajdowała się w ogromnej jaskini, która wychodziła na rzekę Acheron, widoczną teraz po lewej stronie, nieco z tyłu, skąd towarzysze przybyli. Poniżej znajdowała się część zbudowana na przybrzeżnych klifach, a powyżej reszta miasta niemal 'wisiała' na stropie i ścianie jaskini, budynki drążące nie tylko litą skałę, ale także liczne, ogromne stalaktyty, demonstrując architekturę na poziomie zaawansowania o którym śmiertelnicy mogliby jedynie marzyć. Jeden z ów wielkich kamiennych sopli niemal całkowicie zasłaniał widok na prawo od pomostu, więc nie było jak stwierdzić, co tam jest, jednak niemal na pewno miasto w skale ciągnęło się dalej. Krzyki, słyszane już wcześniej przez podróżników, były teraz głośniejsze, jakby zbliżali się do źródła. Coś o oszustwie i herezji? Zdawało się, że to pojedyncze słowa, zupełnie niemające ze sobą związku. Wspomniany wcześniej pomost przeniósł towarzyszy z najwyższej wieży dolnej części miasta do opisanej już górnej, jak się zdawało bardziej wykwintnej, gdzie paliło się znacznie więcej świateł.
- Pamiętasz co mówiłem o pozostałych mieszkańcach Limbo? Przed nami Hale Królów. - Zwrócił uwagę Xardon, ruszając pomostem i nie rozglądając się.

Natalie stanęła przy drzwiach i pokazała palcami odliczanie od trzech, a przy zerze chwyciła za drzwi i zamaszystym ruchem otworzyła je na oścież.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza będący cały czas w gotowości do ewentualnej walki, chłonął teraz okoliczne widoki z zaciekawieniem na twarzy.
- Fajnie będzie jak chociaż jedna istota napotkana po drodze, nie będzie próbowała nas zabić. - rzucił tylko.

Ukazał im się krótki na paręnaście metrów kamienny tunel a następnie fragment następnego pomieszczenia, w którym widać było teraz tylko zawieszone na stojakach nieco zużyte krasnoludzkie zbroje. Dźwięki tymczasem nie ucichły, a nabrały na sile, dobiegając prawie na pewno z ów pomieszczenia do którego drzwi właśnie otwarli.

Avatar darcus
Xardon nie odpowiedział. I być może, że słusznie, bo zaraz po tym, kiedy wkroczyli do górnej części miasta, przywitał ich widok snujących się po okolicy widm. Niektóre przypominały duchy, inne projekcje astralne, jednak każde z nich było w jakiś sposób transparentne, co odróżniało je od potępieńców przebywających w piekle. Po ich ubiorze widać było, że pochodzą z bardzo różnych regionów i epok świata. Niektóre ubrane były w szaty typowe dla starożytnej Myrthany, inne przypominały członków plemion z Pandyzji, co nie przeszkadzało im w żaden sposób w rozmawianiu ze sobą, jednak jak nikt nie zwracał uwagi na podróżników. Mimo, iż całe miejsce miało dostojny charakter, dało się wyczuć jakiś rodzaj smutku w powietrzu. Chociaż nie było tu cierpienia, nie było też radości, co przypominało towarzyszom o fakcie, że wciąż są w piekle.

Natalie wskazała gestem dłoni reszcie, by na nią poczekała, po czym sama ruszyła powoli naprzód, gotowa na wszystko.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza bez słowa więcej szedł za nekromantą, obserwując bacznie widoczne wszędzie istoty, mimo wszystko wciąż gotowy do wyciągnięcia swojego żądła, które zdążył po drodze schować.

Bleck uśmiechnął się lekko na myśl, że miałby jej posłuchać, i powolnym krokiem ruszył za nią.
W krótkim tunelu można było usłyszeć że zbliżają się do źródła hałasu. W momencie jednak kiedy tylko Natalie znalazła się w pomieszczeniu lub choćby wychyliła się, w jej stronę z impetem poleciała ogromna stalowa tarcza, będąca w stanie zasłonić połowę rosłego faceta.
Okazało się że przedmiot rzucił krasnolud... A przynajmniej tym kiedyś był. Teraz jego ciało, będące w równie złym stanie co trup którego znaleźli chwilę wcześniej, rozciągnęło się w nienaturalny sposób, powodując że przewyższał nawet normalnego człowieka, jego nogi były znacznie dłuższe i w dziwny sposób wygięte do tyłu przypominając trochę nogi kozła, ale wciąż zrobione z gnijącego mięsa i skóry. Jego niegdyś umięśnione ręce od łokci aż do dłoni zmieniły się, porzucając całą skórę i mięso i zostawiając same kości, które zmieniły swoją poprzednią formę w dwa, blade i sporych rozmiarów, kościane ostrza, wyglądające na niezwykle ostre i niebezpieczne. Największa zmiana nastąpiła chyba jednak w głowie, bowiem ta zupełnie zapadła się do wnętrza ciała, jakby było ono puste w środku. Z otworu między ramionami natomiast, wystawało teraz coś, co mogło przywodzić na myśl jakieś dziwne połączenie korzeni drzewa, oraz pustych żył, które kiedyś znajdowały się w ciele krasnoluda.
Dziwny stwór zwrócony był przez chwilę w stronę tunelu, po czym z dziwnym przytłumionym wrzaskiem, brzmiącym jakby wydobywał się z wnętrza ciała, rzucił się w ich stronę, niezależnie od tego czy Natalie udało się uniknąć tarczy, czy też nie.

Minęło trochę czasu zanim złodziejka postanowiła w końcu wyjść z ukrycia i udać się do chłopaka, czekającego na nią na placu.
- No proszę, a więc w końcu się zdecydowałaś! - zawołał uśmiechając się serdecznie. - Już się obawiałem że nic z tego!
- Oddałeś mi złoto, a ja zupełnie nie mam ochoty mieć z tobą czegokolwiek wspólnego. Poprosiła mnie o to przyjaciółka, ale lepiej gadaj czego oczekujesz, bo nawet jej prośba nie zmusi mnie do wszystkiego. - odparła złodziejka poważnie zakładając ręce i obserwując jedyne widoczne osoby na placu poza nimi i paroma orkami patrolującymi okolicę, czyli ćwiczących i padających ze zmęczenia strażników, szkolonych przez dwójkę Jeźdźców.
- Ach tak, ta młoda słodka elfka, naprawdę ma oko do talentów. - stwierdził wesoły chłopak.
- Skończ pieprzyć i przejdź do sedna. - syknęła kobieta zaciskając pięści.
- No dobrze, najpierw przejdźmy do zasad. Sposób wykonania zadania dowolny, ale jako że będzie ono dosyć trudne, zalecam ci jednak zrobić to w fachowym stylu. Umowa jest prosta, jeśli ty wygrasz, wyniosę się z tego miasta i nigdy więcej się tutaj nie pojawię.
- Jak dla mnie w porządku. - mruknęła.
- Natomiast jeśli ja wygram, to wtedy oddasz mi swój tytuł złodzieja! - zawołał, jakby to było coś ważnego. - Będziesz musiała znaleźć sobie inne przezwisko... Albo może ujawnisz innym swoje imię?
- Nie ma mowy. - odparła chłodno kobieta. - Poza tym i tak jakiś chuderlawy szczurek sobie ze mną nie poradzi. - dodała po chwili.
- No i to chodzi! - krzyknął śmiejąc się przy tym. - Wiedziałem że masz w sobie tą wspaniałą obraźliwą zgryźliwość! Pasuje do takiej mroźnej panny jak ty.
- Powiesz mi wreszcie, co niby chcesz żebym ukradła? - zapytała wyraźnie zniecierpliwiona.
- Ależ oczywiście, plan jest prosty, kto pierwszy zdobędzie cel zadania i sprowadzi pod Karczmę, ten wygrywa!
- A celem jest?
- Ha! Naprawdę ci się spieszy! A więc słuchaj mnie uważnie, bo powtarzać nie będę! Celem jest... - tutaj zamilknął na moment jakby chcąc dodać emocji do wydarzenia, co tylko jeszcze bardziej rozzłościło złodziejkę - Warg należący do Braci Wojny!

Avatar darcus
- Oczom nie wierzę... Xardon? Ty tutaj? - Zawołał jakiś piskliwy, przypuszczalnie należący do mężczyzny głosik, chwilę przed tym jak przed podróżnikami stanęło widmo o zielonkawej poświacie. Przedstawiało ono grubawego, przysadzistego mężczyznę z długimi, czarnymi wąsami, ubranego w paskudne, niedobrane pod względem kolorów i niedopasowane ubranie z fioletową kurtką i spodniami podciągniętymi niemal pod szyję, za małymi butami, oraz wysoką, białą peruką. Ów ubiór mógłby w pewnych sferach społecznych w pewnym czasie uchodzić za elegancki...
- Philipth Morley... Kto by pomyślał, że trafisz właśnie tutaj... - Odparł mag nieco zażenowany, zakładając ręce.

Natalie zwinnie uchyliła się przed tarczą, po czym pospiesznie rzuciła okiem na stwora.
- Keshhke... - Zaklęła pod nosem, odskakując przed szarżującą karykaturą krasnoluda zwinnie.

Avatar Gniotek7
Właściciel
- Widzę, że masz ciekawe znajomości. - przyznał Zaraza, którego najwyraźniej nieco rozbawiła świeżo poznana postać.

Stwór wbiegł w ścianę z impetem, rycząc przy tym głośno. W tym momencie z tunelu rzucił się na niego Bleck, unikając wymierzonego w niego kościanego ostrza i z całej siły wbijając mu topór w plecy. Ten wydał z siebie kolejny wrzask dobiegający z wewnątrz jego ciała, po czym wbił drugie z ostrzy w tarczą leżącą na ziemi i z całej siły przyłożył za jej pomocą łowcy prosto w twarz z taką siłą, że ten odleciał i z impetem poleciał na stojaki na takie same tarcze jak ta, którą dopiero co oberwał.

Złodziejka przez krótką chwilę spoglądała na chłopaka w ciszy, po czym westchnęła i odwróciła się do niego plecami.
- Jesteś szalony. - rzuciła ruszając z powrotem w stronę Karczmy.
- A co to?! - zawołał unosząc ręce. - Czyżbyś bała się prawdziwego wyzwania?!
- Nie zamierzam okradać tych, którzy dopiero co uratowali to miasto! - zawołała odwracając się w jego stronę i wytykając go palcem.
- Daj spokój! Przecież po wszystkim zwrócimy je im! - krzyknął robiąc krok do przodu.
- Powiedziałam nie. - syknęła idąc dalej.
Chłopak spoglądał chwilę na oddalającą się powoli kobietę, po czym poprawił grzywkę i westchnął lekko.
- Nie lubię tego robić, uważam że to chamskie i nie fajne, ale nie pozostawiasz mi wyboru. Będę musiał posłużyć się twoimi sekretami. - powiedział wyraźnie niezadowolony. Kobieta natomiast uśmiechnęła się krzywo nie stając ani na moment.
- Nic o mnie nie wiesz. - odparła pewna siebie.
- Ależ oczywiście... Jain Cryfield. - powiedział uśmiechając się lekko.
Złodziejka stanęła jak wryta z otwartymi szeroko oczami. To niemożliwe! Nie ma szans żeby dowiedział się tego od kogoś w mieście... Saki by się nie wygadała...
- A więc co ty na to? - zapytał. - Szkoda by było gdyby cała okolice dowiedziała się prawdy o tobie, prawda? O twoim smutnym dzieciństwie, o tym, do czego byłaś zmuszana... Mogliby pomyśleć że dziewczyna z takimi przeżyciami musi być zdruzgotana... Słaba... - mówił chłopak tonem, który mógł niezwykle przypominać ten wężowy styl mowy Lokiego.
Złodziejka spojrzała na niego wciąż nie wierząc w to co słyszy.
- Skąd o mnie wiesz? - zapytała spoglądając mu w oczy.
Chłopak uśmiechnął się wesoło i po raz kolejny poprawił grzywkę.
- Spotkałem jakiś czas temu pewną osobę. Lokaj A, gdyż tak kazał mi się nazywać, powiedział mi o tobie wiele ciekawych rzeczy oraz zaproponował pewien układ. - stwierdził chłopak chowając ręce do kieszeni. - Miałem nadzieję że uda się to załatwić bez ujawniania, że wiem na twój temat aż tyle, ale Lokaj A od początku mówił że to się nie uda. - tutaj westchnął ponownie. - Najwyraźniej miał rację.
- Czego ode mnie chcesz? - syknęła kobieta zaciskając pięści.
- Czyżbym już o tym nie wspominał? Chcę żebyś wzięła udział w moich zawodach! To wszystko! - zawołał unosząc głowę i spoglądając na wielkie gałęzie unoszące się nad nimi.
- Skończ pieprzyć, nikt poza tobą nie ma z tych durnych zawodów żadnych korzyści. Co niby miałby mieć z tego ten twój... Lokaj?
- To już nie twoja sprawa. Liczy się w tym momencie tylko moje wyzwanie, i twoja przeszłość. - stwierdził chłopak.
Michael siedział na dachu obserwując dwójkę złodziei na placu i nie wierząc własnym uszom. Lokaj A... A on zaufał temu su**nsynowi... Chociaż może to czysty przypadek? Nie... To niemożliwe...
Minęła chwila zanim wstał i zeskoczył na ziemię.
- Atlas... - zaczął mówić kierując się w stronę dwójki osób spoglądających teraz na siebie. - Czy w tym wymiarze znajduje się jakakolwiek z twoich maszyn? - zapytał.
- Co? Nie rozumiem skąd to pytanie. - usłyszał głos w swojej masce.
- Rozumiesz doskonale. Podaj dane. - odparł śmiertelnie poważnym głosem.
- Daj spokój Michael, przecież wiesz że...
- PODAJ DANE!!! - wrzasnął Michael tak głośnym i najwyraźniej wzmocnionym przez maskę głosem, że nawet Wojna spojrzał w jego stronę zdziwiony, łapiąc jednocześnie jednego ze strażników, którzy mieli za zadanie go wywrócić, za ramię i rzucając nim o ziemię obok siebie. Złodziejka również spojrzała na niego, zdziwiona jego obecnością.
- Potwierdzam obecność jednej maszyny. - odparł po chwili Atlas, niezwykle jak na niego przygaszony.
- Ty kłamliwy... Dwulicowy... - syczał Michael.
- Hej! To od ciebie i A'juana się tego nauczyłem! - zawołał obronnie głos, słyszalny tylko dla zamaskowanego.
Od A'juana? - przez głowę w tym momencie przemknęła mu straszliwa myśl. Czy to możliwe że on o wszystkim wie? Czy ukrywał całą wiedzę na temat gada przez cały ten czas? Nie... Nie potrafiłby. On nie umie milczeć. Ale wciąż...
- Czemu złamałeś obietnicę? Mówiłeś że twój dostęp skończy się na obecności w mojej masce! - krzyknął zdenerwowany Michael.
- Trzeba umieć zabezpieczyć swoją przyszłość, dobrze o tym wiesz Michael. - odparł Atlas.
Zamaskowany nie rozumiał o co mu chodzi. Przecież to Atlas... Nie ma szans żeby cokolwiek zagroziło jego przyszłości... Choćby świat miał się skończyć.
- Po co przyprowadziłeś tu tego gnojka? - zmienił nagle temat Michael. - Przecież wiesz jaki był plan. Bez niego wszystko było do przewidzenia. On jest niewiadomą!
- Daj spokój Michael, przecież sam mówiłeś że potrzebna ci każda pomocna dłoń. Ten koleś może sprawić, że twoja plany naprawdę się udadzą.
- Ale one i tak by się udały! A teraz? Teraz wszystko może trafić szlag! - krzyknął po raz kolejny, niezwykle zdenerwowany.
Dwójka orków patrolujących teren oparła się o budynek niedaleko ich i z zaciekawieniem obserwowali całą sytuację. Nawet ćwiczący i już teraz zdychający ze zmęczenie strażnicy, zaczęli spoglądać w stronę okrzyków.
- To kogo ten facet w ogóle mówi? - zapytał jakby sam siebie Wojna, patrząc na Michaela z daleka.
- To nie pierwszy raz, z tym typem od dawna są kłopoty. Nie wiemy kim jest, ale zawsze zachowywał się mniej lub bardziej podejrzanie. - powiedział jeden strażnik wstając z bruku i wytrzepując brud ze zbroi.
- Zazwyczaj raczej bardziej. - dodał inny, opierający się teraz o miecz.
- A więc o to w tym wszystkim chodzi? - zapytała niespodziewanie Złodziejka patrząc w stronę Michaela. - To jak zawsze część twojego planu, co? - rzuciła zdenerwowana, po czym nie czekając na odpowiedź, odwróciła się plecami i ruszyła w stronę bramy.
- Nie, czekaj! To nie ja! To... Jasny szlag... - mruknął Michael łapiąc się dłońmi za maskę. - Czy choć raz do cholery, mógłby nikt nieproszony nie wpieprzać się do moich planów, dzięki czemu wszystko poszłoby jak należy? - zapytał sam siebie, mając tego wszystkiego serdecznie dosyć. Życie było łatwiejsze, kiedy mógł częściej korzystać z broni.

Avatar darcus
Xardon westchnął i przewrócił oczami pod kapturem.
- To jest Philipth Morley, dramatopisarz z Albionu. Nasze drogi skrzyżowały się parę razy, już po jego śmierci. Nie miałem zamiaru spotykać go w Limbo... - Wytłumaczył Zarazie, podkreślając ostatnie zdanie. Ducha jednak w żaden sposób nie zraziła ta subtelna sugestia.
- Jak zwykle nie w humorze, co? - Philipth zaśmiał się i zatarł ręce. - Nie łam się! Zaraz was oprowadzę i... -
- Idziemy do Minosa. - Przerwał mu mag.
- Och... - Pisarz nagle zmarkotniał.

- Miałeś zaczekać! - Warknęła rozgniewana Natalie po czym przemknęła pod ostrzami monstrum by następnie wyprowadzić kilka ciosów w okolice jego splotu słonecznego, gdzie wydawało jej się, że znajdują się czułe punkty potwora. Potem znów zwinnie wymknęła się spod jego zasięgu. Swoimi r*chami demonstrowała wyjątkową grację. Nie była tak silna czy zwinna jak jej siostra, której zdolności były wręcz nadnaturalne, ale za to w r*chach Natalie było widać wyjątkową technikę i genialny balans pomiędzy wyuczeniem a adaptacją.

- Hej, ty! - Usłyszał Michael zza siebie.

Avatar Gniotek7
Właściciel
- Nie martw się, twój kolega Xardon z pewnością cię odwiedzi jak tylko zrobimy co mamy do zrobienia! - stwierdził uśmiechając się szeroko. - Co nie? - zapytał kładąc rękę na ramieniu nekromanty, po czym ominął ich obu i ruszył powoli dalej.

Okazało się jednak że ataki gołymi rękoma nie zadziałały zbyt dobrze, mimo iż wyglądał jakby był w trakcie rozkładu, to paradoksalnie jego ciało stało się twardsze i bardziej wytrzymałe. Stwór ryknął głośno i obrócił się w jej stronę.
- Jestem wojownikiem, nie obserwatorem! - krzyknął Bleck, który zdążył już wstać i teraz trzymając oburącz jedną z wielkich tarcz ze stojaka, z całej siły wbiegł w przeciwnika, przygniatając go do ściany po czym skrył się za nią, gdyż potwór zaczął wymachiwać swoimi ostrymi rękoma próbując go trafić.
Tymczasem reszta grupy, stojąca po drugiej stronie tunelu i obserwująca walkę, usłyszała nagle za sobą odgłosy, przypominające pękanie kości i skrzypienie starego drzewa na wietrze. Bliźniacy jako pierwsi zwrócili na to uwagę i odwrócili się. W tym samym momencie ujrzeli że leżące tam wcześniej ciało krasnoluda nie było już tylko pustymi zwłokami. Stało teraz spoglądając na nich, w momencie gdy na własnych oczach zobaczyli jak głowa powoli zgina się, po czym wpada do środka rozciągniętego naturalnie ciała. Jedynie ręce nie zdążyły się zamienić jeszcze w ostrza.
Powstały z ziemi stwór, wydał z siebie ten sam typowy ryk, dobiegający z jego wnętrza. Wyglądało na to że zamierza się na nich rzucić, ale w tym momencie z tunelu którym przyszli wyleciał na niego potężnych rozmiarów warg, który skoczył na niego zupełnie masakrując go za pomocą potężnych pazurów oraz szczęk. Krótką chwilę później, następne dwa, nieco spokojniejsze wargi, również wydostały się z tunelu spoglądając na całą czwórkę, która znajdowała się w pomieszczeniu.

Michael odwrócił się powoli w stronę dobiegającego do niego głosu, spodziewając się, że znowu narobił sobie kłopotów, co było ostatnim na co teraz miał czas.

Avatar darcus
Xardon pokręcił głową z rezygnacją, po czym ruszył za Zarazą, szybko dorównując mu kroku.
- Zaraz, czekajcie! - Pisnął pisarz, po czym odwrócił się i pobiegł za podróżnikami.

- To przynajmniej się na coś przydaj! - Natalie zaszarżowała na Blecka. Niemal w ostatniej chwili podskoczyła, odbiła się od jego tarczy i przeskoczyła nad bestią, po drodze chwytając jedno z jej ostrzy i wykonując "huśtnięcie", w celu wykorzystania siły upadku do wyłamania kości.

Za Michaelem stali dwaj strażnicy. Jeden z nich był nieco starszy, o pobrużdżonej twarzy, widocznie bardziej doświadczony i wyższy stopniem od drugiego, który, choć niewątpliwie młodszy i bardziej świeży, sam również nie sprawiał wrażenie zielonego.
- Mam cię serdecznie dość, świrze. Najpierw kontakty z wrogami miasta, a teraz jeszcze sianie paniki? To ostatni taki numer, który odpaliłeś. Wylatujesz z miasta! - Wykrzyczał mu w maskę ten starszy. Michael mógł zobaczyć, że ma on ślepe lewe oko i krzaczaste, czarne wąsy.

Avatar Gniotek7
Właściciel
- Długo się będzie nas trzymał? - zapytał cicho Zaraza, któremu wizja nowej osoby podążającej za nimi, nie wydawała się zbyt przyjemna.

Kość rzeczywiście złamała się, ale dopiero na wysokości ramienia, gdzie najwyraźniej była mniej wytrzymała od twardego ostrza, które teraz wraz z ręką oddzieloną od ciała, wyglądało na niezwykle wytrzymałe.
W tym samym czasie Bleck odrzucił tarczę i szybkim ruchem chwycił swój topór i z całej siły wbił go w to samo miejsce, w które wcześniej uderzyła Natalie. Stwór ryknął z bólu i uniósł powoli drugie ramię, łowca jednak wyciągnął topór i zwinnym ruchem uderzył drugi raz, najwyraźniej zabijając przeciwnika, gdyż ten runął na ziemię.
- Dobrze wymierzony cel, ale potrzebujesz dłuższych paznokci. - mruknął Bleck podnosząc drugi ze swoich toporów i chowając oba za pas.

Michael opuścił głową i westchnął.
- Pewnie masz rację, trochę mnie poniosło. - przyznał, po czym spojrzał na starszego z nich. - Ale kim ty właściwie jesteś, chłopcze? - zapytał uśmiechając się lekko pod maską i mierząc przy tym ile mniej więcej ma czasu, zanim Złodziejka dotrze do bramy.

Avatar darcus
- Prędzej nasra w gacie, niż opuści te sale. - Szepnął w odpowiedzi Xardon.
- Słyszałem to! - Odkrzyknął Philipth, wciąż idący za podróżnikami i sapiący ze zmęczenia. Mag na to uderzył się otwartą dłonią w czoło.

- Gdybyś mi nie przerwał, zobaczyłbyś, że już zdążyłam sobie jeden załatwić... - Odburknęła najwyraźniej-obrażona Natalie, opierając świeżo zdobyte kościo-ostrze o bark, a następnie ruszyła z powrotem do pomieszczenia w którym dwójka zostawiła resztę drużyny, w międzyczasie odpychając Blecka z drogi.

- Twoim koszmarem. - Syknął strażnik, po czym kiwnął głową w stronę drugiego, który dobył miecza, zrobił dwa kroki w stronę Michaela i wskazał mu na ścieżkę prowadzącą do najbliższego wyjścia z miasta.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza bez słowa uśmiechnął się tylko idąc dalej za nekromantą.

- Och jak mi przykro... - odparł Bleck uśmiechając się i patrząc na zabrane przez Natalie ramię zaczęło się teraz rozkładać w przyspieszonym tempie, najwyraźniej z powodu straty pierwotnego właściciela.

Michael pokręcił głową nieco zawiedziony, w tym samym momencie obserwujący wcześniej zdarzenie orkowie podeszli bliżej.
- Jakiś problem? - zapytał jeden z nich, mierząc strażników. Nie byłoby może w nich nic nietypowego, poza tym że obaj nosili grube i raczej dosyć niespotykane nawet jak na Braci Wojny, czarne rękawice.
- Dokończymy rozmowę później, dobrze panowie? - zapytał zamaskowany rzucając okiem za siebie i widząc że Złodziejka prawie zniknęła mu z widoku. - Obiecuję że wrócę! - zawołał po czym odwrócił się i pobiegł za kobietą. W tym samym momencie obaj orkowie zastąpili drogę strażnikom.
- Nie dotarły do nas żadne wiadomości odnośnie wyrzucenia tego nieznajomego z miasta. - powiedział do nich teraz drugi z orków. - Myślę że skoro to taki duży problem, to powinniśmy to wspólnie przedyskutować. - stwierdził, uśmiechając się przy tym lekko.

Odpowiedź

Pokaż znaczniki BBCode, np. pogrubienie tekstu

Dodaj zdjęcie z dysku

Dodaj nowy temat Dołącz do grupy +
Avatar Gniotek7
Właściciel: Gniotek7
Grupa posiada 18866 postów, 11 tematów i 14 członków

Opcje grupy Karczma pod ...

Sortowanie grup

Grupy

Popularne

Wyszukiwarka tematów w grupie Karczma pod Historią