Magiczny ptak, którego punkt widzenia był teraz widoczny w lustrze poszybował przez miasto i po chwili znalazł się nad miejscem, z którego najpewniej niedługo wyjść miał ich cel. Zwierzę z zwoju było teraz na tyle nisko, że dało się dostrzec dwójkę znajomych kobiet z Gildii, w jednej z bocznych uliczek, najwyraźniej czekających na znak od Jacka.
Mężczyźnie z całej siły udało się faktycznie ściągnąć swą broń w dół osiągając zamierzony cel. Lądując na ziemi i obijając się lekko mógł wręcz poczuć jak dookoła niego ulatnia się magia która "napędzała" smoka, co poskutkowało, że po chwili był to już zwykły wielki szkielet smoka. Jego czaszka wraz z szyją wylądowała tuż obok Nordmarczyka, a cała reszta szkieletu dopiero co unoszącego się na dwóch łapach... Cóż, runęła po chwili w dół, lecąc prosto na swego zabójcę.