Karczma pod Historią

Avatar darcus
- Hej, zwolnijcie trochę, musimy pogadać! - Sapał Morley, zostając w tyle.
- Może później... - Odparł od niechcenia Xardon i przyspieszył kroku. Wkrótce irytujące widmo pozostało w tyle. Niedługo potem, manewrując przez korytarze i przechodząc kilka poziomów wyżej, podróżnicy dotarli do półokrągłej sali. W połowie podłoga podnosiła się o kilka metrów, a można było na nią wejść przez rampę pośrodku pomieszczenia. Po bokach stały posągi przedstawiające wybitne postaci ze świata śmiertelników, jednak najbardziej robiący wrażenie był ten, który stał pośrodku. Dało się go obejść bez problemu z obu stron, by przejść po rampie, ale tak czy siak był spory. Przedstawiał siedzącego na tronie, marsowego mężczyznę w bogatych szatach i wyjątkowo, jak na swoją funkcję, wysokiej koronie w cylindrycznym kształcie. Na drugim końcu pomieszczenia, tym, który był płaską stroną półokręgu, nie było ściany, jednak z pozycji towarzyszy było widać tylko skały u sufitu jaskini. Aby dojrzeć więcej, trzeba było wspiąć się na drugi poziom pomieszczenia. W tym momencie krzyki słyszalne wcześniej przez podróżników były całkowicie wyraźne.
- Oszustwo!... Łakomstwo!... Herezja!... - Było to za każdym razem pojedyncze słowo, po którym następowało silne uderzenie i chwila ciszy.
Xardon zlustrował posąg władcy pośrodku komnaty. - Minos. - Skomentował. - Jesteś gotowy? - Zapytał Zarazy, spoglądając na Jeźdźca.

Natalie widząc to rzuciła ostrze na ziemię, wzruszając tylko ramionami i marudząc pod nosem coś o prymitywach. Weszła do poprzedniego pomieszczenia, omiotła wzrokiem wargi, po czym spojrzała na resztę grupy.
- W porządku? - Zapytała czuło, co stało w sporym kontraście do jej zachowania wobec Blecka.

Młodszy ze strażników spojrzał na starszego. Ten tylko pokręcił głową, na co tamten schował miecz i wycofał się. Bardziej doświadczony z mężczyzn znów zabrał głos.
- Brutus Corvo, kapitan tutejszej straży. Właśnie wydałem dekret nakazujący wygnanie z miasta tego człowieka, a teraz pójdę do koszar by przelać go na papier. Nalegam więc, byście zeszli nam z drogi. - Rzekł poważnie, nie wyrażając ani nutki strachu przed orkami.

Avatar Gniotek7
Właściciel
- Zawsze i wszędzie. - stwierdził Zaraza oglądając posąg z zaciekawieniem.

- Jasne, gdyby nie psy, sami byśmy się tym zajęli. - stwierdzili Bliźniacy. Bleck dołączył do nich chwilę później.
- A więc mam rozumieć że ten wasz cały Roznosiciel zamienia te krasnoludy w to... Coś? - zapytał patrząc na dwójkę chłopaków.
- Tak... Chyba tak... - odparli.
- Świetnie... - mruknął łowca.

- Wydawało nam się że w tym mieście jest więcej osób, które mogą decydować o tym kogo wyrzucić, a kogo nie. - stwierdził pierwszy z orków, nawet nie drgając.

Avatar darcus
Xardon kiwnął głową na znak, że zrozumiał, po czym ruszył, zapewne razem z Jeźdźcem, po rampie, obchodząc posąg. Kiedy dotarli na górny poziom, przed nimi znalazł się balkon będący kontynuatorem podłogi pomieszczenia, dopełniający je do pełnego okręgu. Dalej była kilkudziesięciometrowa przerwa, strasząca niewątpliwie długim spadkiem w ciemny dół. Nad nim wisiał stalaktyt, a na nim ognista lampa. Potem kolejny balkon, w kształcie prostokąta połączonego z półokręgiem, nie mniejszym niż ten, na którym stali podróżnicy. Po jego środku znajdowała się widoczna szpara, w której umieszczone było koło z ośmioma wystającymi ostrzami przypominającymi znacznie większe groty włóczni. Sam balkon, ten po drugiej stronie od towarzyszy, wystawał z czegoś co przypominało plac, lub arenę. Od prawej i lewej strony otaczały go ściany, które wyglądały jak ruiny koloseum. Na tarasach po ich wewnętrznych stronach siedzieli ludzie, odgrodzeni od reszty ruin kratami, które zapewne mogły się otworzyć, co podpowiadało jak ich tam sprowadzono. Tarasy podparte były kolumnami, a wokół tych na samym dole owinięte były macki... No właśnie. W najdalszym, względem podróżników, punkcie areny, między dwoma ścianami, siedział mężczyzna z posągu.

Minos. Od czasu rzeźbienia posągu musiał zmienić się nie do poznania. Przede wszystkim był gigantyczny, głową sięgał ponad poziom koloseum, a na samej głowie znajdowała się ta charakterystyczna korona, która nie tylko miała w sobie wnęki, w których z kolei znajdowały się marmurowe posągi cierpiących ludzi naturalnej wielkości, ale była dosłownie wrośnięta w czaszkę. Skóra Minosa była szara, ale na twarzy składała się niemal wyłącznie z blizn. Najbardziej uszkodzone były oczy, których właściwie w ogóle nie było, a na ich miejscu, w oczodołach, znajdowały się cztery puste otwory, lekko podłużne. Nos dawnego króla był spłaszczony, a nozdrza rozszerzone. Poniżej, jego górną połowę torsu pokrywały łuskowate płyty i kostne narośle, najbardziej widoczne na barkach. Chyba najmniej zdeformowane były ręce, wciąż jednak przykryte łuskami. Na prawym ramieniu widniała opaska z metalu, upstrzona również wizerunkami cierpiących ludzi. Dolna połowa torsu była skrócona i rozszerzona względem proporcji ludzkich, a zamiast nóg wyrastały z niej dwie, długie macki, owinięte wokół kolumn ruin. Z tyłu Minos miał gadzi ogon z kostnymi wyrostkami, którego koniec, upstrzony czymś w rodzaju naturalnego ostrza, machał od czasu do czasu w tle.

Minos sięgnął po jednego z ludzi siedzących na tarasach koloseum. Ten wrzasnął i spróbował się wyrwać, ale nie miał dokąd uciekać. Upadły król z łatwością złapał go, mieszcząc go niemal całego w swej dłoni i podłożył sobie pod nos, po czym wciągnął przez niego głośno powietrze.
- Hmm... Samobójstwo... - Rzekł, po czym końcówką jednej ze swych macek oplótł nieszczęśnika, a następnie z impetem nabił go na ostrze koła na drugim końcu areny, po czym wcisnął przełącznik obok, a to obróciło się. Kiedy wróciło do swej poprzedniej pozycji, nabitego człowieka już nie było.

Xardon westchnął i pobiegł w stronę przepaści, w ostatniej chwili wykonując wspomożony lewitacją skok. Złapał się krawędzi lampy wiszącej na stalaktycie i rozhuśtał, by następnie wylądować tuż przed kołem Minosa, na balkonie po drugiej stronie. Upadły król zdawał się go jeszcze nie zauważać...

***

- Gdzie teraz? - Rzuciła Natalie, podchodząc do jednego z wargów i dotykając jego futra delikatnie.

- To źle wam się wydawało. Powtarzam, z drogi. - Odparł cierpliwie kapitan straży.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraz podążył cicho za nekromantą przy pomocy swojej mocy, obserwując z widocznym zdziwieniem Minosa. "Trochę" się zmienił. - stwierdził w myślach.

Zanim jednak zdążyła go dotknąć, ten cofnął się warcząc przy tym głośno.
- Musimy znaleźć ostatni z wozów, może coś z niego zostało... - mruknął Bleck ostrożnie otwierając drugie z drzwi, za nimi znajdował się długi szeroki tunel z dwoma parami drzwi po obu bokach oraz jednymi, znacznie masywniejszymi i wyższymi na końcu.
- Musimy znaleźć Roznosiciela. - stwierdzili po chwili Bliźniacy.
- Że co? - łowca spojrzał na nich zdziwiony. - Po jaką cholerę?
- Trzeba naprawić... Błąd...
- Skończcie pieprzyć, krasnoludy to nie nasza sprawa, znajdujemy wóz i spieprzamy stąd najszybciej jak to możliwe. Takie dostaliśmy zadanie. - odparł odwracając się do nich plecami i badając tunel wzrokiem, ciekawy, za którymi z drzwi może czaić się więcej tego paskudztwa.

- Wybacz, ale to nie ty wydajesz nam rozkazy. - zauważył drugi z nich, muskając w tym samym momencie palcem, swój sporych rozmiarów dwuręczny topór, znajdujący się na jego plecach.

W tym samym momencie Michael dogonił Złodziejkę jakieś trzydzieści metrów od bramy.
- Czekaj! - zawołał. - Daj się wytłumaczyć do cholery!
- Nie ma z czego! - syknęła odwracając się do niego i patrząc mu w otwory na oczy w masce. - Ty i ten twój cholerny Atlas... Zdawało mi się że pomaganie tobie i tej zasranej Gildii to dobry pomysł... Myślałam... Że znalazłam dla siebie miejsce! - krzyknęła, po czym szybkim ruchem wytarła łzę która wypłynęła z jej oka. Zamaskowany zdążył ją jednak uchwycić wzrokiem.
- Nie miałem z tym nic wspólnego! To Atlas wpadł na jakiś durny pomysł i nawet nie pomyślał żeby to ze mną przedyskutować...
- Nie obchodzi mnie to! - przerwała mu. - Jak wiele wiesz o mnie i o reszcie? Jak często wykorzystujesz te informacje dla swoich własnych cholernych planów?!
- Chcesz wiedzieć? - zapytał chłodno zamaskowany patrząc na kobietę. - Więc ci powiem. Nie wiem o tobie kompletnie nic. To Karczmarz cię znalazł i uznał że możesz wspomóc jego sprawę... - milczał przez moment rozmyślając coś, po czym opuścił powoli głowę i kontynuował. - Wiedziałem że to zrobi, wiedziałem że cię spotka i namówi cię byś dołączyła do Złotej Gildii.
- Skąd niby mogłeś wiedzieć coś takiego? - syknęła Złodziejka. - Przestań kłamać!
- Myślisz, że kłamię? - zapytał cicho skupiając wzrok na bruku. - Myślisz, że gdybym nie wiedział jak ważna jesteś, to tak bardzo starałbym się ciebie zatrzymać w tym mieście?
- No tak... - Złodziejka pokiwała lekko głową uśmiechając się przy tym krzywo. - Przecież dla ciebie liczą się tylko te twoje cholerne plany i to, jak bardzo inni są ci do nich potrzebni. Ale jednak nikt nie wie, co ty właściwie chcesz zrobić.
- Gdybym wam powiedział... - szepnął czując jak kręci mu się w głowie, czuł zmęczenie. Nie odpoczywał porządnie od wielu... Wielu lat. Granica jest bliżej niż kiedykolwiek. Ale on musi dokończyć to co zaczął.
- Mam to gdzieś! - krzyknęła w tym momencie kobieta. - Myślisz że uciekłam z miasta krwi i fałszu, by teraz poświęcić swoje życie dla planów faceta, który nie ma życia, więc nosi maskę?!
- Te plany to całe moje życie! - wrzasnął Michael klękając na ziemi. - Postanowiłem się dla nich poświęcić! Jeśli odejdziesz to wszystko trafi szlag... - chwycił się za maskę zaciskając na niej palce. To wszystko znowu się dzieje... Nie rozumie tego ona... Nie rozumiała tego Kate..., zacisnął palce jeszcze mocniej. - Moje życie może nie mieć sensu... - szepnął. - Ale jeśli ty znikniesz, to już nigdy go nie nabierze! - wrzasnął, po czym nie mogąc dłużej wytrzymać z całej siły zerwał maskę z twarzy. Poleciały kable, trysnęła czarna niczym noc krew, metal huknął o kamień, a to wszystko otoczone przez dziki wrzask, jaki wydobył się z odsłoniętych teraz brudnych ust. Był identyczny, zupełnie taki sam jak ten, który wydał z siebie tuż przed spotkaniem z Natalie, niczym zwierzę...
Już-nie-zamaskowany padł na ziemię. W tym samym momencie, niespodziewanie, spomiędzy budynków wypadł ten sam kultysta, którego widziano z Michaelem parę dni temu w parku. Otoczony niewielką, aż potężną zamiecią mag, szybko dopadł do faceta na ziemi i dotknął jego pleców. Obaj, otoczeni lodem, sami zaczęli zmieniać się w posągi.
Michael w ostatniej chwili podniósł głowę i spojrzał na Złodziejkę.
- Jeśli nawet ty odejdziesz... To kto nauczy mnie tańczyć? - zapytał słabym głosem, po czym oboje wraz z kultystą zamienili się w posągi, a następnie zniknęli.

Avatar darcus
Xardon ominął koło i wszedł na arenę, dochodząc dalej, niemal do jej połowy. Minos już miał sięgać po kolejnego człowieka, ale nagle drgnął i wciągnął powietrze przez nos, po czym odwrócił twarz w stronę podróżników, pochylając się przy tym nieco.
- Kto wchodzi do mojego bolesnego domu? - Syknął, sygnalizując tonem głosu, że towarzysze nie są tutaj mile widziani.
- Ci, którzy mieli umowę z Lucyferem! Zabierz nas do niego! - Odparł Xardon, podnosząc głos.
Upadły król nachylił się bardziej, niemal zrównując się poziomem z podróżnikami, po czym znów wziął głęboki wdech, rozszerzając przy tym nozdrza.
- Wyczuwam tylko zdrajców... Heretyków... - Uśmiechnął się krzywo. - ...i morderców... - Dokończył, unosząc swoje bezwłose brwi.
- Powąchaj jeszcze raz... - Syknął Xardon gniewnie, na co mina Minosa spoważniała, a on sam uniósł się.
- Jak śmiesz odzywać się w ten sposób do sędziego potępionych?! - Wrzasnął, po czym uniósł pięść nad głowę do uderzenia...

Natalie skrzywiła się i spojrzała na warga z wyrzutem, cofając dłoń, po czym odwróciła się w stronę Blecka. - Patrząc na to, co tutaj znaleźliśmy, jestem pewna, że kolejny wóz nie będzie wyglądał inaczej. Mamy rozwiązać problem, tak? No to trzeba uderzyć w jego przyczynę. Jeśli koniecznie chcesz, możesz sobie iść szukać tego wozu sam, ja zostaję z nimi. - Rzekła z wyraźną pretensją w głosie.

Kapitan zmrużył oczy. - Jesteście w tym mieście gośćmi, a prawo do poruszania się po nim jest jedną z podstawowych wolności obywateli. Odmawiając mi jej, przekraczacie więc swoje kompetencje. Ostatni raz powtarzam, z drogi, bo będę was również musiał wyrzucić! - Rzekł mocno dobitnie, ale wciąż spokojnie.

Ułamek sekundy po dokonaniu się zmiany dwójki w lód, w głowie posągu pozostałego po kultyście utkwił z trzaskiem bełt.
- Na miłość Innosa, co to było?! - Dało się słyszeć od strony, z której przyleciał bełt, a po chwili z dachu budynku na lince opuścił się asasyn z kuszą w dłoni.

Avatar Gniotek7
Właściciel
- Ciekawe czy to jak brzydki jest, ma wpływ na to jak łatwo się denerwuje. - rzucił Zaraza gotowy w każdej chwili uniknąć ataku.

Bleck westchnął cicho po czym odwrócił się w jej stronę.
- A potem ludzie dziwią się czemu nie lubię ludzi i wolę pracować sam. To naprawdę takie dziwne, że nie chciałem brać ze sobą kobiety, która przy pierwszej lepszej okazji odmawia wykonania zadania do końca? - zapytał rozkładając ręce. - Od początku wiedziałem że Michael ma coś z głową, jeśli wierzył, że to się uda.
- Ja... - zaczął ostrożnie Smakosz, jakby bojąc się wypowiadać, będąc jednocześnie otoczonym przez same osoby, które były w stanie zabić go, zanim ten zdążyłby chociaż przełknąć jedzenie. - Myślę że powinniśmy poszukać tego wozu. W końcu zgodziliśmy się pomóc Michaelowi.
- No wreszcie ktoś zaczyna gadać z sensem! - zawołał łowca uderzając się otwartą dłonią o nogę.
- Ale... Myślę też że nie powinniśmy zostawiać krasnoludów samych, jeśli istnieje jakaś szansa że możemy im pomóc. - dodał Smakosz.
- No to znalazła się organizacja charytatywna... - mruknął Bleck opuszczając głowę.

- No dalej, wygoń nas wszystkich, chętnie zobaczymy jak wasze miasto pokrywa gigantyczna warstwa lodu. - stwierdził jeden z orków uśmiechając się szeroko. W tym momencie drugi niespodziewanie klepnął swojego kompana w ramię i kiwnął głową gdzieś za kapitana straży.
Stała tam oparta o ścianę domu Limen, trzymając pod zaciśniętym ramieniem chłopaka, od którego zaczęło się całe to wydarzenie.
- Do następnego. - rzucił ten pierwszy, po czym oboje odeszli od niego i skierowali się w stronę kobiety.

W tym samym momencie podbiegła dwójka strażników, którzy wcześniej pilnowali bramy.
- Czy to był kultysta?! - zawołał jeden z nich wyraźnie zdziwiony. - Jak on do cholery się tutaj znalazł? - zapytał patrząc, jak oba posągi zaczynają się szybko roztapiać.
- Wyglądał jakby wybiegł gdzieś stąd. - stwierdził drugi z nich wchodząc między budynki, gdzie zastał otwarte drzwi jednego z domów. Zajrzał do środka, zupełnie nikogo tam nie było. - Musiał ukrywać się tutaj. Może ktoś mu pomagał?
- Koleś zniknął wraz z tym facetem w masce. - zauważył pierwszy ze strażników.
- Że też mnie to nie dziwi... To w końcu nie pierwszy raz kiedy widziano go z kultystą. - rzucił drugi zaciskając pięści. - Niech tylko ten drań spróbuje tutaj wrócić!
- Ale to nie zmienia faktu że ten dom musi do kogoś należeć, dałoby się sprawdzić do kogo? - zapytał ciekawy.
- A bo ja wiem, pewnie jest jakaś lista, ale to ponad nasze obowiązki. - rzucił strażnik.
- Niby tak, ale myślę że ktoś powinien się tym zająć. - mruknął drugi.
Złodziejka tymczasem w milczeniu skupiła wzrok na masce Michaela, leżącej na ziemi kawałek od topniejącego posągu. Widziała go. Po raz pierwszy ujrzała coś więcej niż tylko tą głupią maskę. Jego twarz... On naprawdę zupełnie oszalał.

- Możesz mi powiedzieć skąd wiedziałeś, że tam będę? - Michael usłyszał głos należący do znajomemu mu kultysty. Otwarł ostrożnie oczy i zauważył mężczyznę siedzącego obok niego, i trzymającego w dłoni jakiś dziwny skórzany przedmiot, przypominający portfel.
- Wiedziałem? - zapytał niezwykle cicho Michael, którego głosu nie wzmacniała już maska, patrząc na przedmiot w rękach kultysty.
- Ja rozumiem, że twoje plany są dosyć skomplikowane i nie możesz tłumaczyć wszystkiego wszystkim, ale informowałbyś chociaż kiedy zamierzasz wprowadzić je w życie! - kontynuował mag, wyraźnie zdenerwowany.
- Pokaż mi to. - powiedział wskazując kościanym palcem na portfelo-podobny przedmiot.
Kultysta pokręcił głową zrezygnowany po czym oddał go Michaelowi. Ten otwarł go, włożył palce do środka, gdzie przeciągnął jeden ze sznurków i zapiął go na ukryty pod dodatkową, cienką warstwą materiału. W tym momencie portfel zaczął nagle zmieniać swój kształt i rozszerzać się, ukazując po krótszej chwili skórzany plecak. Już-nie-zamaskowany otwarł najmniejszą z 4 kieszeni plecaka i wyciągnął z niego zrobioną z czarnego metalu oraz skóry półmaskę na usta.
- Wiesz czemu tyle moich planów wyszło mi w życiu tak świetnie? - zapytał Michael cicho po czym zamontował maskę na twarzy i nacisnął coś z tyłu, przez co ta wbiła coś w rodzaju zamocowań w jego skórę. Następnie przekręcił lekko malutkie ledwo widoczne pokrętło znajdujące się po prawej stronie na szyi, na co można było usłyszeć ciche piknięcie. - Ponieważ większość z nich nigdy nie istniała. - stwierdził Michael wyraźnym i zadowolonym głosem, ponownie wzmacnianym przez przygotowany dla niego sprzęt.

Avatar darcus
Xardon odskoczył spod mknącej ku dołowi pięści, Zaraza zapewne też. Ziemia zatrzęsła się kiedy Minos uderzył w podłoże areny. Za chwilę jednak uniósł pięść ponownie. Znów ją opuścił z hukiem, zmuszając podróżników do odskoczenia, po czym powtórzył ruch. Nie wydawało się wcale takie trudne, by unikać jego ciosów...

- Zadanie się zmieniło, Bleck. Jeśli twój ptasi móżdżek potrafi tylko wykonywać rozkazy, to możesz sobie iść sam szukać tego, co zostało z wozu. - Rzuciła Natalie do łowcy głów, po czym uznała temat za zamknięty, co widać było po tym, że teraz odwróciła się do bliźniaków.
- Gdzie proponujecie zacząć? - Rzuciła, kiwając głową w ich stronę.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza unikał bez większego problemu ciosów, przenosząc się mocą na bezpieczne odległości.
- Jakiś pomysł jak go uspokoić? - zapytał spoglądając na nekromantę.

Bleck zacisnął zęby wyraźnie zdenerwowany. Smakosz natomiast cofnął się o krok nieco przygaszony tym, że reszta zupełnie go olała. Bliźniacy natomiast wzruszyli ramionami.
- Nie mamy zielonego pojęcia. Nigdy wcześniej nie byliśmy w tym miejscu. Ale, w tym momencie i tak nie mamy innej drogi niż ta. - stwierdzili wskazując drzwi które dopiero co otwarł łowca głów. - Może dalej znajdziemy jakieś jego ślady.

Złodziejka w międzyczasie podniosła maskę po Michaelu przyglądając się jej.
- Niech go szlag trafi. - mruknęła cicho, po czym ruszyła w stronę Karczmy.

Avatar darcus
- Nie. - Rzucił krótko Xardon, po czym podskoczył w miejscu, gdyż Minos, po uderzeniu w lewą, względem podróżników, stronę areny, przesunął ramieniem w ich prawo po ziemi jak zmiotką, jakby chcąc złapać któregoś z towarzyszy.
- Zarżnęliście setki! - Warknął gniewnie.

- W takim razie... - Nie dokończyła Natalie, odwracając się i ruszając naprzód. Przeszła obok Smakosza, po drodze nachylając się i szepcząc mu do ucha... - Dzięki za wsparcie... - ...po czym podeszła do martwego mutanta, czy też tego co z niego zostało, cokolwiek to było.

Asasyn obecny na miejscu zdarzenia odprowadził złodziejkę wzrokiem, po czym przyjrzał się domostwu i skrzywił. - To dom Afrida, miejskiego sprzedawcy. - Rzekł do strażników, podchodząc bliżej. To czego ci nie wiedzieli to fakt, że za plecami jedną ręką pokazywał teraz znaki do innego z asasynów, siedzącego na dachu po drugiej stronie ulicy.

Kapitan straży zrobił marsową minę i ruszył, wraz ze swym przybocznym, do koszar, albo nie zauważając Limen, albo celowo ją ignorując.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza przeniósł się w powietrze nad rękę przeciwnika, po czym skoczył na nią, próbując przebić ją żądłem i utrzymać się na niej.

Smakosz zarumienił się lekko wyraźnie zadowolony. Przeciwnik zaatakowany przez warga nie znajdował się w najlepszym stanie, zwierz niemal zupełnie go rozerwał. Teraz można było jednak przyjrzeć się nieco wnętrzu, które pokazywało że mimo ich skóra stała się twardsza, to w środku ciała były niemal puste. Wnętrze po obrzeżach wypełniały jedynie te same nitki, przypominające połączenie żył oraz korzeni. Bleck natomiast wkroczył ostrożnie do tunelu trzymając broń w gotowości i zajrzał za najbliższe drzwi po lewej. Po chwili zamknął je i zajrzał do tych naprzeciwko.
- Pokoje mieszkalne. - mruknął sam do siebie.

- Hę? - strażnik uniósł brwi nieco zdziwiony. - Ciekawe czy miał z tym coś wspólnego.
- Myślisz że ktoś taki jak on zadawałby się z Kultem? - zapytał go drugi.
- Cholera wie, może po prostu zadawał się z tym facetem w masce? - odparł wzruszając ramionami.
- Lepiej zostawmy to innym. - stwierdził rzucając okiem na asasyna. - Wracajmy pod bramę zanim orkowie stwierdzą, że w sumie to nie chce im się jej obstawiać i wpadnie nam tu więcej lodowych śmieciów z wizytą.
Drugi ze strażników kiwnął głową i oboje ruszyli w stronę bramy.

Avatar darcus
Minos warknął i machnął ręką, celem strącenia Jeźdźca, jednak nie udało mu się to, więc odbił w drugą stronę, próbując zmiażdżyć go uderzeniem w ścianę koloseum. Zaraza zmuszony był odskoczyć, jednak tym samym znalazł się na wysokości twarzy olbrzyma...

Natalie zaczęła ostrożnie badać zwłoki palcami, chłonąc biochemiczne markery i starając się zdobyć jak najwięcej informacji.

Asasyn przewrócił oczami i wrócił na dach, podczas gdy ten, któremu wcześniej dawał znaki, ruszył zameldować o sytuacji dowództwu.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza starając się wykorzystać okazję przeteleportował się niemal na samą twarz przeciwnika, po czym szybkim ruchem zaatakował z całej siły żądłem w miejsce, gdzie niegdyś znajdowało się lewe oko.

Wyglądało na to że ciało trzymało się w całości tylko i wyłącznie przez ów korzenie. Trudno jednak było stwierdzić co dokładnie zasila te stwory. Nie dało się jednak wyczuć zbyt wiele typowej magii, z której korzystali nekromanci do wskrzeszania zmarłych. To musiało być coś zupełnie innego.

Avatar darcus
Minos zawył przeraźliwie, po czym strącił Zarazę wolną ręką i złapał się obiema dłońmi za twarz, unosząc się nieco. Jeździec zaczął spadać na ziemię...

Natalie wstała, zmarszczyła brwi i ruszyła do drzwi wskazanych chwilę wcześniej przez Bliźniaków, a następnie do tych masywnych, znajdujących się za nimi.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Jeździec znajdując się w locie jakieś dziesięć metrów od upadku przeniósł się prosto na ziemię. Nie uchroniło go to przed wywróceniem się i obiciem, ale siła uderzenia była znacznie mniejsza.

Bleck w międzyczasie przejrzał pozostałe drzwi i tak jak podejrzewał, wszystkie były pustymi pokojami mieszkalnymi. Teraz stał przed dużymi drzwiami do których przyszła Natalie.
- Żeby było jasne. - zaczął łowca kiedy ta znalazła się obok niego. - Póki co idę z wami, ale jeśli znajdziemy wóz i będzie on w znośnym stanie. To niech ktokolwiek spróbuje mi przeszkadzać w dostarczeniu go do Michaela, to osobiście się nim zajmę. - stwierdził chłodno nie patrząc nawet na kobietę. - I jeszcze jedno, nie próbuj powstrzymywać mnie od walki. Nie przylazłem tutaj po to by patrzeć jak jakaś kobieta z instynktem mamusi stara się robić wszystko sama i chronić całą resztę. Poza tym słyszałem co potrafi zrobić tamta trójka, znacznie więcej zyskasz, jeśli pozwolisz im się wyszaleć. - dodał.

Avatar darcus
Siła uderzenia nie okazała się nawet tak duża jak upadek przewidywany przez Zarazę, bowiem w tym momencie otoczyła go telekinetyczna, fioletowa chmura energii i odstawiła bezpiecznie na ziemię. Sam mag wyczarował w dłoni eteryczne ostrze przypominające wydłużony grot włóczni i ruszył na Minosa, który, unosząc się, odsłonił pasmo delikatnego, różowego mięsa, które wcześniej zakrywał siedząc. Xardon zagłębił broń w ciele wroga i ciął nią szeroko, tworząc płytką, jak na rozmiar Minosa, ale szeroką ranę. Upadły król zawył ponownie, uderzając otwartą dłonią w ziemię przed sobą, co odrzuciło maga do tyłu, tuż obok Zarazy. W tym momencie Minos, łapiąc się dłońmi i mackami kolumn przed sobą, wychylił się do tyłu, biorąc głęboki oddech i wydając przy tym basowy pomruk. Mag zrobił wielkie oczy, po czym telekinezą odbił się od ziemi, poleciał w kierunku jednej ze ścian koloseum i przylgnął do niej, łapiąc się jakiejś wystającej krawędzi.

- W porządku. Kiedy następnym razem coś rzuci tobą o ścianę, będę milczała. - Odpowiedziała z uśmieszkiem Natalie, nie spuszczając z drzwi wzroku.

Avatar Gniotek7
Właściciel
- Nie podoba mi się to... - mruknął Zaraza który mógł tylko podejrzewać co przeciwnik planuje. Jeździec starając się zrobić to tak szybko, jak tylko było to możliwe, wybił się skokiem wysoko nad ziemię, po czym za pomocą kilku pomniejszych skoków mocy, dotarł do tarasu po drugiej stronie pomieszczenia względem nekromanty i z całej siły chwycił się krat oddzielających go od ludzi.

Bleck nie odpowiadając na to nic, oparł ręce na drzwiach i popchnął je z całej siły. Grupie ukazała się w tym momencie sporych rozmiarów sala biesiadna z gigantycznym podłużnym stołem na samym środku. Dookoła wszędzie walały się sztućce, porozbijane talerze oraz dzbany, metalowe kufle a także mnóstwo psującego się jedzenia. Od sali odchodziły po obu stronach odchodziły kolejne drewniane drzwi, a ona sama oświetlana była przez duży wykonany ze stopu złota i miedzi żyrandol znajdujący się na środku sufitu ,zasilany tą standardową pomarańczową energią. Nigdzie natomiast nie leżały żadne trupy, bowiem cała szóstka zmutowanych ciał które znajdowały się w pomieszczeniu, obróciły się teraz w ich stronę i rycząc przy tym w ten sam sposób co poprzednie, rzuciły się w ich stronę całą grupą.

Avatar darcus
W tym momencie Minos wyskoczył naprzód i 'zionął' na arenę, przy okazji na nią plując. Po okolicy przetoczył się wiatr taki silny, że gdyby podróżnicy wciąż stali na podłożu, mogliby zostać zwyczajnie zdmuchnięci, a także niesamowity smród.
- Gdzie jesteście?! - Warknął upadły król, podpierając się dłonią o ziemię i rozglądając, wyczuwając, że towarzysze gdzieś zniknęli. W tym momencie za rękę Zarazy coś chwyciło. A potem coś innego. To dusze potępionych zaczęły desperacko pełznąć w jego stronę, szukając jakiejkolwiek deski ratunku.

- Baczność! - Krzyknęła Natalie, na wypadek gdyby jej towarzysze nie zauważyli co się kroi, po czym przygotowała się do uników.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza jakby odruchowo, nawet nie patrząc w tamtą stronę, przebił pierwszą z dotykających go osób żądłem.
- Na zbawienie będziecie musieli jeszcze poczekać. - mruknął, po czym korzystając z sytuacji w której Minos go nie widział, ten wybił się z tarasu wciąż trzymając jedną z dusz na dodatkowej kończynie, po czym za pomocą kilku krótkich skoków przeteleportował się na czubek "korony" króla.

W tym momencie tuż obok niej niespodziewanie przebiegli Bliźniacy, którzy rzucili się na najbliższego z przeciwników powalając go tym na ziemię po czym zaczęli go oboje kopać i okładać pięściami. Drugi z stworów już miał się na nich rzucić, ale w tym momencie oberwał w klatkę piersiową toporem i padł na ziemię martwy. Jednocześnie dwóch kolejnych wrogów rzuciło się wymachując ostrzami na najstarszą z drużyny.

Avatar darcus
Zanim Jeździec zdążył zareagować, Minos w zabójczym tempie wysunął swój długi, wężowy język, złapał nim Zarazę i rzucił go na ziemię, tym samym wytrącając mu trzymaną duszę.
- Twoja ostatnia nagroda to potępienie! - Warknął Minos, prostując się i chwytając filarów, podczas gdy ziemia przed leżącym Jeźdźcem pękła, a z powstałego otworu wychynął uzbrojony w ostry grot ogon upadłego króla, który następnie wycelował go w Zarazę.

Natalie zmierzyła ich wzrokiem, po czym, nie czekając dłużej, pobiegła na najbliższego, wykonała wślizg pomiędzy jego nogami, łapiąc po drodze za ramię stwora, chcąc je wyłamać, lub przynajmniej go przewrócić. Jeśli się jej udało, nie namyślając się długo wykonała półobrót, by przebić zdobytym ostrzem drugiego z wrogów.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza miał nadzieję, że nekromanta w jakiś sposób wykorzysta nieplanowaną przez Jeźdźca, skupioną na nim uwagę. W międzyczasie przeniósł się kilka metrów do tyłu i znalazł się w pozycji stojącej.
- Całkiem zwinny język, czyżby twoja matka cię tego nauczyła?! - wrzasnął Jeździec rozkładając ręce i unosząc żądło nad głowę. Tym razem był bardziej przygotowany na atak Minosa.

Natalie zdołała wykręcić rękę przeciwnika, która z głośnym chrupnięciem odpadła w momencie kiedy przeciwnik uderzył o podłogę. Drugi z przeciwników zdążył jednak osłonić się przed atakiem Natalie, własnym, zamachniętym na nią ostrzem. Bleck w międzyczasie podbiegł do dopiero co zabitego stwora, wyrwał z niego topór i rzucił się na kolejnego z wrogów, wywracając go silnym i nagłym kopniakiem na stół.
Smakosz z lekkim przerażeniem obserwował całą sytuację stojąc w tunelu i wciąż trzymając Med na rękach.

Avatar darcus
- Argh! - Minos warknął, z rozpędu wbijając grot w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą leżał Zaraza. W tym momencie Xardon wykonał telekinetyczny skok naprzód i złapał ogon upadłego króla, po czym pociągnął go z niespotykaną, jak na człowieka, siłą. Minos wykonał jednak wymach, rzucając maga w kierunku jednej ze ścian, ten jednak przylgnął do podłogi i zahamował siłą tarcia, wzniecając tumany kurzu, a następnie znów ruszył biegiem w kierunku środka pola bitwy. Ogon upadłego króla zniknął w otworze, z którego wydostał się wcześniej, a ten zasklepił się za nim jak powierzchnia cieczy. Chwilę potem wystrzelił jednak tuż za biegnącym Xardonem, jakby chcąc go złapać od dołu i nadziać na ostry grot. Mag lawirował zygzakami pomiędzy co chwilę wystrzeliwującym z podłoża ogonem Minosa, zbliżając się do niego samego i przy okazji demonstrując swoją zwinność.
- Cnota nic dla ciebie nie znaczy! - W końcu zniecierpliwiony upadły król warknął znów donośnie i uderzył dłonią w ziemię tuż przed siebie, jednak Xardon tylko na to czekał. Uniknął lecącej w jego kierunku dłoni, po czym złapał się palców Minosa i wykonał salto wprzód, przemieszczając się na przedramię sędziego potępionych. Ten zaś wykonał ruch podobny jak wcześniej, w przypadku Zarazy, chcąc zmiażdżyć maga uderzeniem w ścianę. Xardon odbił się i polewitował kawałek dalej, a kiedy znalazł się bezpośrednio nad środkiem pola bitwy, rzucił w twarz Minosa eterycznym ostrzem na lince. Upadły król wrzasnął, a mag przyciągnął się do niego i wyrwał broń z jego oczodołu pod takim kątem, że gdyby nie to, iż olbrzym już nie miał oczu, z pewnością zostałby oślepiony. Minos jęknął przeraźliwie, jego czarna krew trysnęła na kilka metrów, a on sam opadł na plac, uderzając swym cielskiem i wysuwając jęzor, najwyraźniej chwilowo ogłuszony ciosem.

Niebieska spróbowała zaadaptować się do nowych okoliczności i siłą uderzenia odbić ostrze przeciwnika, by następnie zaatakować. Jeśli i to nie podziałało, zawsze mogła sama się obrócić i uderzyć z drugiej strony.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza podświadomie wyczuł że nadarzyła się okazja. Jak tylko udało mu się uniknąć lądującego obok niego wielkiego ciała, chwycił i z całej siły chwycił ten jego żabi ogon, po czym ruszył z nim prędko w stronę koła znajdującego się kawałek dalej i z całej siły nabił własność Minosa na wystające ostrza.

Natalie udało się odepchnąć wroga do tyłu, jednak w tym samym momencie, leżący na ziemi przeciwnik, wykonał wściekłe cięcie po łydce kobiety, rycząc przy tym przytłumionym głosem.

Avatar darcus
W tym momencie Xardon spadł z wysokości prosto na przełącznik. Koło zaczęło się obracać, ciągnąc ze sobą Minosa i wbijając jedno z ostrzy w jego grdykę. Krew trysnęła na wszystkie strony, a upadły król, nagle oprzytomniały, zaczął szamotać się i wydawać odgłosy przypominające gulgotanie, desperacko próbując złapać ręką Xardona, Zarazę, albo cokolwiek, byle tylko uwolnić się z obecnej sytuacji. Mag zeskoczył z wciśniętego przełącznika, który najwyraźniej się zaciął, po czym złapał za jego krawędź obiema rękoma, próbując go "wycisnąć". Po krótkiej chwili siłowania się z mechanizmem koło obróciło się dalej, wyrywając język upadłego króla, przewiercając się przez jego głowę i przecinając twarz na pół. Minos znieruchomiał, po czym bezwładnie osunął się w tył, spadając w otchłań i zostawiając po sobie czarny ślad krwi na długość całej areny. Xardon odetchnął głęboko, wyraźnie zmęczony.

Natalie syknęła z bólu, po czym krótkim susem przemieściła się na leżącego na ziemi przeciwnika, chcąc go dobić pozyskanym ostrzem zanim to się rozpuści.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza, który odsunął się na bezpieczną odległość, spoglądał na wszystko w milczeniu.
- Tak to się kończy, gdy ma się za długi język. - mruknął spoglądając w przepaść w której dopiero co zniknął Minos.

Natalie udało się przebić głowę znajdującą się wewnątrz ciała przeciwnika akurat krótką chwilę przed tym, aż jej tymczasowa broń zupełnie się rozpadła. Tymczasem wrócić zdążył odepchnięty dopiero co przeciwnik, wymachując przy tym wściekle ostrzami.
Bleck zabił drugiego z przeciwników wbijając mu w klatkę piersiową spory, krasnoludzki nóż kuchenny. Bliźniacy również zdążyli zatłuc swoją ofiarę na śmierć, rozwalając praktycznie cały tułów wroga wraz z głową w środku na kawałki. Szósty z potworów, który do tej pory nie włączył się do walki, nabił nagle wielki stół jadalny na swoje ostrze, po czym podniósł go - zrzucając przy tym jednego z trupów. - i z niezwykłą siłą i prędkością rzucił nim w walczącą czwórkę.

Avatar darcus
Minos osunął się z przeciwległej do koła części areny, więc aby spojrzeć w przepaść należało przemieścić się na tamtejszą krawędź. Cielsko dwukrotnie już upadłego króla opadało przez chwilę, aż w końcu zniknęło we mgle. Naprzeciwko odsłoniętej przez zniknięcie Minosa krawędzi znajdowała się na odległość jednego mignięcia mała półka skalna z wejściem do jaskini.

Bystre oczy Natalie zwróciły uwagę na lecący stół, przez co podczas unikania ciosów dała się ranić w brzuch. Wydawała się jednak nie zwracać na to uwagi, zamiast tego podskoczyła i zasadziła kopniaka w lecący mebel, chcąc zatrzymać jego lot.

Avatar Gniotek7
Właściciel
- Jak tak dalej pójdzie to Władca Ciemności będzie musiał zatrudnić wielu nowych pracowników. - rzucił Zaraza chowając żądło, po czym z ciekawości ruszył w stronę jaskini.

Wyglądało jednak na to że stół był wyjątkowo stary i spróchniały, gdyż w wyniku kopniaka rozleciał się na dwie części które z hukiem uderzyły o ścianę oraz powaliły na ziemię dwójkę Bliźniaków. Przed tym jednak stwór z powodu krótkiej nieuwagi kobiety, zaatakował ją raniąc zarówno po brzuchu jak i ramionach.

Avatar darcus
Przeskoczenie przez przepaść, czy to dla lewitującego Xardona, czy migającego Zarazy, nie było trudne. Jaskinia okazała się średniej długości tunelem, którego przebycie dało dwójce okazję do zamienienia kilku słów.
- Opuszczamy Limbo, a to znaczy, że zabawa się kończy. Jesteś na to gotowy? - Zapytał profilaktycznie Xardon.

Natalie wzięła płytki oddech, po czym z determinacją zasadziła przeciwnikowi kopniaka z półobrotu.

Avatar Gniotek7
Właściciel
- Chcesz powiedzieć, że nikt po drodze nie będzie już nas próbował pozabijać "bo tak"? - odpowiedział na pytanie pytaniem.

Ostatni z przeciwników z powodu siły kopnięcia odleciał i z hukiem uderzył o ścianę, przy czym można było usłyszeć głośne chrupnięcie. Powolnie spróbował się podnieść, jednak w tej chwili dobił go Bleck, wbijając mu topór w głowę.
- Źle mi się walczy z wrogiem, któremu nie mogę w standardowy sposób odciąć głowy. - mruknął łowca chowając oba topory. W międzyczasie Bliźniaki zrzuciły z siebie stół, a następnie ostrożnie się podnieśli, wycierając się przy tym z brudu.

Trochę zajęło czasu Michaelowi zanim zebrał się z łóżka. Wraz z Kultystą znajdowali się w jakimś średnich rozmiarów pokoju, w którym poza łóżkiem znajdowała się pusta szafa, stół i trzy krzesła, a wszystko do wykonane (wraz ze ścianami, podłogą i sufitem) z ciemnego drewna. Jedynym źródłem światła było zasłonięte okno naprzeciw drzwi, przez które udało się tylko zamaskowanemu dostrzec gęsto sypiący śnieg.
Tego jednak i tak to nie obchodziło, wstał z wyjątkowo odsłoniętymi oczami i mrużąc je mocno, wygrzebał z plecaka przyciemniane szklane gogle, które następnie założył na oczy i przymocował za pomocą paska. Wyglądało na to że to, oraz półmaska którą założył wcześniej, były swego rodzaju kompletem.
- Gdyby nie te czarownice z lasu, to pewnie już bym stracił oczy. - mruknął sam do siebie, wyjmując z plecaka coś w rodzaju metalowej kostki rubika, z jakimiś symbolami świecącymi się na niebiesko i usiadł z nią na stole.
- Mogę zdobyć dla ciebie informacje, kto był odpowiedzialny za rozkaz "spalenia lasu" - rzucił Kultysta, który przez ten czas opierał się cały czas o ścianę i w milczeniu obserwował Michaela.
- Kiedy odkryję kim jest wasz przywódca, to i tak nie będzie miało znaczenia. - odparł zamaskowany przekręcając kostkę, wydawałoby się, w losowy sposób. W pewnym momencie symbole zaświeciły się jaskrawo, a Michael uśmiechając się pod maską odstawił kostkę na stół.
- Porzucanie maski to nie był najlepszy pomysł, wiesz, że mogłeś umrzeć? - oboje usłyszeli wyraźny i donośny głos Atlasa, dobiegający z kostki.
- O to się nie martw, ty pusty gruchocie. - syknął Michael. - Sam mnie sprowokowałeś.
- A od kiedy to ty dajesz się ponosić takim ludzkim uczuciom Michael? - zapytał Atlas. - Gdzie ten dawny zamaskowany podejrzany typ, który ukrywał się w cieniu i planował wszystko niczym prawdziwy bóg intryg?
- To kolejny powód dla którego stwierdziłem, że maska nie gra dłużej roli. Musiała się spieprzyć, nie potrafiła już hamować tych żałosnych ludzkich odczuć jak dawniej.
- Myślę że taki pobyt z samym sobą dobrze ci zrobił. - stwierdził Atlas.
- Zajebiście. Przez to wszystko ludzie w mieście uważają mnie za wariata i chcieli mnie z niego wyrzucić. - mruknął zamaskowany.
- Czyli boli cię, bo wszyscy wiedzą jaki jesteś naprawdę? - zapytał zgryźliwie głos dobiegający z kostki.
- Skończ się wymądrzać, tylko przygotuj projekt nowej maski.
- Już się za to biorę.
- Co za świetne przedstawienie! - drzwi otwarły się z impetem a do środka wpadł uśmiechający się po uszy Loki. Otrzepał buty ze śniegu, po czym pochylił się nad kostką. - Nie wiedziałem że wasza grupka potrafi robić takie świetne scenki!
- Za to twój pomysł był niezwykle przewidywalny. - odparł Michael patrząc na zabójcę.
- Każdy artysta miewa słabe dzieła. - Loki machnął ręką. - Poza tym chciałem sprawdzić, na jak wiele cię stać, przyjacielu. No ale co za różnica... Ta twoja akcja! Jakże się wzruszyłem! "Jeśli nawet ty odejdziesz... To kto nauczy mnie tańczyć?" - zacytował zabójca unosząc wzrok i chwytając się za serce. - Kto by pomyślał, że można mówić z tak niezwykle dobrym, udawanym uczuciem! - zawołał. - Prawdziwy bóg teatru!
Michael zamknął na moment oczy. Pomyśleć, że wszystko tak świetnie się układa. Nie dość, że udało mu się powstrzymać złodziejkę przed odejściem, to jeszcze wszyscy myślą, że to wszystko było częścią planu. Czuł to co zawsze w takich sytuacjach. Jego plany się udadzą, nie ważne czy spróbuje przeszkodzić mu całe bractwo asasynów, czy Atlas. Jego plany zakończą się sukcesem...
- Hej, Michael. - z zamyślenia wybudził go głos Atlasa. - Projekt przygotowany według naszych ostatnich ustaleń jest gotowy. Jak go nazwać?
- Hm... - zastanowił się. Tak naprawdę nie miało to żadnego znaczenia, ale chciał, by było to coś, co podkreśli ostatnią linią jego planów. Gdyż po założeniu nowej maski, zamierzał jej już nigdy więcej nie zdejmować, tak długo jak jego cel nie zostanie osiągnięty. - Nazwij go... Ostatni Karnawał. - odparł po chwili, po czym usłyszał klaśnięcie dłoni wyraźnie zachwyconego Lokiego.

Avatar darcus
- Chcesz powiedzieć, że do tej pory ktoś chciał nas z tego powodu zabić? - Przedrzeźniał Zarazę Xardon, podczas gdy dwójka wyszła z tunelu na półkę skalną podobną do tej, na której znaleźli się po wejściu do przedsionka piekła, ale tym razem przed nimi, zamiast rzeki, znajdowała się jedna, wielka przepaść. Niebo przykryte było burzowymi chmurami, pomiędzy którymi przeskakiwały liczne wyładowania elektryczne, a wzrok nie sięgał na tyle daleko, by dojrzeć dno tej rozpadliny, czy też drugi jej koniec. Co dziwne, dalszej drogi nie było widać. Półka skalna kończyła się szybko zarówno po prawej, jak i po lewej. Wszystko więc właściwie co było w tej chwili w zasięgu wzroku podróżników to wielka ściana skalna, z której właśnie wyszli.

Natalie w pierwszym odruchu spojrzała na Bliźniaków, chcąc sprawdzić, czy nic im nie jest, jednak podczas odwracania zachwiała się i upadła.
- Ałć... - Mruknęła pod nosem, podnosząc się do siadu i łapiąc za brzuch, po czym spoglądając na swoją dłoń. Była brudna od krwi...

Avatar Gniotek7
Właściciel
- Ciekawe widoki, pomijając oczywiście fakt, że nic tutaj nie ma. - zauważył Zaraza rozglądając się, ciekawy skąd wyskoczy jakieś ukryte przejście lub jakaś istota która mogłaby znajdować się w takim miejscu.

Bleck podszedł do każdego z martwych stworów upewniając się, że wszystkie nie żyją, po czym podszedł na odległość paru kroków do Natalie.
- Nie wygląda to najlepiej. - mruknął patrząc na kobietę. - Gruby, mamy jakieś bandaże? - rzucił nie spuszczając z wzroku Natalie.
- Jeśli mam być szczery to Michael o to nie zadbał... - powiedział cicho obserwując z lekkim niepokojem stan kobiety.

Avatar darcus
Xardon wychylił się przez krawędź i rzucił okiem na to, co było pod nimi.
- Tak czułem. Schodzimy. - Mruknął, po czym opuścił się przy pomocy lewitacji i eterycznymi hakami złapał się skały, po czym zaczął schodzić. Było to dość ryzykowne, ponieważ ściana była stroma w taki sposób, że jej górna część była bardziej odchylona od pionu, niż dolna.

- Wyliżę się... - Wysapała niebieska, po czym spróbowała wstać, ale zachwiała się i skończyła opierając się o najbliższy stół.

Avatar Gniotek7
Właściciel
- Świetnie... - mruknął Zaraza, który chyba jednak wolałby, żeby nic tu nie było, po czym zaczął ostrożnie schodzić na dół, łapiąc się każdej mniejszej wypukliny. Wiedział, że pewnie nie da rady zejść bezpiecznie na dół, ale wolał ryzykować przymusową teleportację z jak najmniejszej wysokości. Ponadto poczuł teraz, że jednak na coś przydała się wędrówka po górach, jaką odbył w pogoni za Xardasem. Cóż za zbieg okoliczności, że do podobnego wysiłku zmusiła go podróż z jego bratem.

- Nie gadaj głupot. - rzucił ostro łowca głów. - Z takimi ranami wykrwawisz się, zanim choćby natrafimy na tego waszego wymarzonego Roznosiciela. Trzeba zatamować krwawienie. - dodał rozglądając się za czymkolwiek, co mogłoby się przydać. W tym momencie przyszło mu coś do głowy, przez co ruszył do tunelu z którego przyszli i wlazł do najbliższego pokoju. W międzyczasie wyglądało na to, że Med zaczyna się powoli budzić ze snu. Uniosła lekko powieki i spojrzała na Natalie. Widząc ją, drgnęła lekko i otwarła nieco usta, ale nie odezwała się słowem.

Avatar darcus
Po przydługiej i niezbyt przyjemnej wspinaczce podróżnicy znaleźli się na kolejnej półce skalnej, już znacznie przestronniejszej i prowadzącej wzdłuż ściany w lewo. Ciekawostką było to, że od przepaści odgradzał teraz towarzyszy swoisty "płot" stworzony przez wbite w skałę poniżej zaostrzone pale, na które nadziani byli ludzie. Mimo iż za życia żaden z nich by tego nie przeżył, wielu z nich wciąż się wiło, drgało, lub jęczało.

Natalie ponownie spojrzała na zakrwawioną dłoń, którą cały czas próbowała choć w małym stopniu tamować krwotok, po czym przewróciła oczami i jęknęła, bardziej z frustracji, niż bólu.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza podążał w skupieniu za nekromantą. Wolał się nie rozgadywać, gdyż wiedział że błędny ruch może skończyć się na tyle źle, że jego moce mogą mu nie wystarczyć.

Med zeszła ostrożnie z rąk Smakosza, który pomógł jej stanąć na nogi, po czym ostrożnie, i nieco okrężnie ruszyła przez pokój i usiadła po drugiej stronie stołu, na którym siedziała Natalie.
Jakąś minutę później wrócił Bleck, niosąc ze sobą potargane fragmenty grubszego i brudniejszego, niż standardowe, prześcieradła.
- Dasz radę sama to zrobić? - zapytał stając przed nią i kładąc prowizoryczne bandaże na stole, po czym założył ręce.

W międzyczasie tuż obok Kaina w okolicach skały w Fenevii, pojawił się błękitny portal, z którego wyszedł - niespodzianka - Kultysta. Sama zamieć i mróz dookoła rozrósł się niewyobrażalnie, zajmując niemal trzykrotnie większy obszar niż do tej pory. Wyglądało więc na to, że żadna zwykła osoba nie będzie miała żadnych szans, żeby się tutaj dostać.
Kultysta natomiast - choć Kain raczej go wtedy nie widział. - okazał się być tym samym, który jakiś dłuższy czas temu powstrzymał innego Kultystę, tuż przed zabiciem Davisa. Miał czarne, długie, gładko ułożone i sięgające mu do brody włosy, pod którymi znajdowała się łagodnie spoglądająca, dosyć młoda twarz. W jego ubiorze, spośród Kultystów Firnu nie wyróżniało go nic, za wyjątkiem białych rękawic spoczywających na jego chłopięcych dłoniach.
- Musi ci być tutaj zimno. - zaczął rozmowę, uśmiechając się łagodnie, po czym rozejrzał się po okolicy. - Wygląda na to, że plan mistrza idzie całkiem dobrze, może z wyjątkiem paru nieudanych momentów, jak te na pustyni, oraz w okolicach skały w Myrthanie, gdzie niestety, udało się zbiec zarówno całej Złotej Gildii, jak i Przywódcy Bractwa Asasynów. - powiedział spokojnie, ale jakby z nutką zawodu w głosie. - Tak czy siak, znowu pojawiły się jakieś niemiłe osoby, która nie do końca świadomie, mogą nieco utrudnić nam nasze plany. Kult Firnu z przyjemnością oznajmia, że zlecił zadanie powstrzymania ich zarówno tobie, jak i dwójce naszych, z którymi będziesz miał przyjemność współpracować. Jak tylko zakończycie zadanie, mamy przygotowane dla was coś nieco bardziej satysfakcjonującego. - powiedział z nutką tajemniczości, wciąż uśmiechając się lekko.

Avatar darcus
Droga prowadziła w lewo, aż do kolejnego urwania się półki skalnej. Tym razem zwisała z niej jednak lina...
- Raz kozie śmierć... - Mruknął mag, po czym złapał się jej i opuścił nieco w dół. Dalej w lewo wzdłuż skały wisiała kolejna lina, a za nią następna. Xardon rozhuśtał się i przeskoczył na nią.

- Miejmy to już za sobą... - Natalie złapała szmaty i zaczęła byle jak się nimi owijać. Widać było, że robi to 'na odwal'.

W momencie kiedy Kultysta pojawił się na miejscu oczy Konstruktu stojącego najbliżej rozświetliły się bladym światłem.
- Powiedz gdzie mam iść i co zrobić... - Odezwał się zimny głos ze wciąż nieruchomego posągu.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza, któremu najwyraźniej nie podobała się wizja zabawy w tarzana, pokręcił głową po czym chwycił się dopiero co puszczonej przez nekromantę liny, po czym podążył jego śladem.

Bleck widząc to co robi kobieta, zacisnął zęby.
- Jak ja nienawidzę osób, które chcą tak bardzo chronić innych, że kompletnie nie zwracają uwagi na samych siebie. - syknął, po czym zbliżył się bardziej do Natalie, sam chwycił dopiero co przyłożone do ran fragmenty prześcieradła, i z niezwykłą zwinnością zawiązał je i ścisnął najmocniej jak tylko się dało, by nie przeszkadzało to w ruchu ani nie sprawiało bólu. - Jeśli umrzesz, to już nikogo nie będziesz w stanie uratować, jasne? - mruknął, biorąc się teraz za ranę na nodze. Bliźniacy przyglądali się sytuacji z zaciekawieniem, opierając się o ścianę. Med siedziała dalej na stole, odwrócona do nich plecami, ale najwyraźniej nasłuchująca rozmowy. Smakosz natomiast przyprowadził oba wargi, po czym zamknął drzwi, najwyraźniej nie chcąc, by coś zaszło ich od tyłu.

- W Fenevii zebrała się całkiem spora grupa ocalałych elfów, które doszły do wspólnego wniosku, że ich kraj spowiła śmierć tylko i wyłącznie przez krasnoludy. Z tego powodu udali się pod wielką bramę, prowadzącą do krasnoludzkiego królestwa. A tak się akurat składa, że w królestwie krasnoludów dzieje się coś, czemu nie chcemy, żeby ktokolwiek przeszkodzał, więc kiedy brama w końcu zostanie otwarta, to wolelibyśmy, żeby nie stał tam wściekły tłum, mogący nieco pokrzyżować nasze plany. - powiedział kultysta, poprawiając przez ten cały ten czas swoje rękawiczki.

Avatar darcus
Zabawa w Tarzana najwyraźniej musiała potrwać jeszcze przez trzy liny, każda odrobinę niżej od poprzedniej. Na końcu zamiast liny przed podróżnikami znalazł się pociągnięty wzdłuż skały metalowy słup o zaostrzonych krawędziach, na którego całą długość w kształt szaszłyka nabici byli ludzie. Xardon wskoczył na niego i chwycił się opadających zwłok, a następnie począł schodzić na dół.

Natalie zacisnęła usta w szparkę, słysząc zniewagę, ale pozwoliła Bleckowi się sobą zająć. Rzuciła przelotne spojrzenia kolejno Med, Bliźniakom i Smakoszowi, ale jej spojrzenie nic nie zdradzało. Tymczasem łowca głów z prawdopodobnym zdziwieniem zauważył, że rany niebieskiej, nie licząc tej na brzuchu, w ogóle nie krwawią.

- A zatem chcecie śmierci i zniszczenia... Dostaniecie je. Będę tam czekał na waszych. - Odparł równie oschle co wcześniej Kain, a jego oczy zgasły.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraz cały czas był o krok za magiem. Schodząc po ciałach wciągnął głęboko powietrze, przypominając sobie stare, dobre czasy, kiedy rozkładające się, zarażone ciała były dla niego codziennością.

Bleck zmarszczył brwi, po czym skończył opatrywać nogę po cienkim zawiązaniu na nim kawałka szmaty, by ograniczyć szansę na zakażenie.
- A więc plotki o tobie i twojej siostrze były prawdziwe. - rzucił łowca, po czym podniósł wzrok ponownie na brzuch i dołożył jeszcze jedną warstwę prześcieradła, zawiązując ją nieco lżej, ale wystarczająco, by upewnić się, że zatamuje krwawienie. - Zastanawiałaś się, kto by się bardziej na ciebie wściekł, gdybyś umarła w tych podziemiach? Michael, czy twoja siostra? - zapytał prostując się i spoglądając jej w oczy.

- Świetnie. - powiedział już raczej sam do siebie kultysta, po czym rozejrzał się jeszcze raz po okolicy, a następnie zniknął.

Avatar darcus
W pewnym momencie Zaraza wyczuł, że mag się zatrzymał. Jeśli Jeździec postanowił się rozejrzeć, spostrzegł, że po swojej prawej, czyli po lewej stronie względem miejsca z którego przyszli, znajduje się olbrzymi łańcuch ciągnący się przez mgłę z góry do dołu, poza pole widzenia.

- Co konkretnie o nas słyszałeś? - Brew Natalie drgnęła, kiedy ta postanowiła zignorować pytanie Blecka. Jej ton był zaskakująco chłodny...

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza westchnął głęboko, spodziewając się, co teraz będą musieli zrobić.

- Parę ciekawych rzeczy. - odparł odchodząc na parę kroków i rozglądając się po pomieszczeniu. - Pomijając oczywisty fakt, że nie jesteście ludźmi, to ponoć macie parę interesujących umiejętności. Ponad przeciętnie szybka regeneracja, możliwość poznawania czyichś uczuć i wspomnień za pomocą dotyku... To dlatego tak łatwo jest ci zrozumieć Med, co? To nie może być trudne, kiedy praktycznie jesteś w stanie dotknąć jej mózgu i serca. - stwierdził chodząc po pokoju. - Ponoć też twoja siostra dała się manipulować przez całkiem długi czas, przez co prawie zamordowała kompletnie niezwiązanego z nią faceta, który po prostu chciał chronić swój lud? Na dalszą metę, tak naprawdę mogłybyście być tylko kolejnym eksperymentem, jak ci tutaj. - zauważył, wskazując kciukiem na znajdujących się w tym momencie za jego plecami Bliźniaków. Cała reszta grupy najwyraźniej zaciekawiona słuchała na temat ich towarzyszki, o której w sumie wcześniej zbyt wiele nie wiedzieli.

W międzyczasie grupa prawie dwustu elfów, dotarła pod ogromną krasnoludzką bramę. Wszyscy z nich byli uzbrojeni w stare, oraz świeżo wykonane bronie, wśród nich można było rozpoznać także elfickich magów oraz paru druidów, będących w tym momencie w postaci zwiadujących po okolicy jastrzębi. Wyglądało na to, że są zdziwieni tym, że brama stoi całkowicie zamknięta.
- Jak to możliwe?! - zawołał jeden z wojowników na przodzie. - Przecież miała być stale otwarta!
- I niby jak teraz pomścimy nasze lasy i braci?! - krzyknął inny zaciskając pięści.
- Tchórze pewnie zamknęli się tuż po tym jak zniszczyli naszą krainę! Wiedzieli, że będziemy chcieli ich dorwać!
- Musimy znaleźć inną drogę! Dopilnujemy żeby spotkała ich zasłużona kara!
Cała grupa wyglądała na zbytnio zajętą i zdenerwowaną, przez co nawet nie zauważyli spadającego w ich stronę, lodowego meteoru.

Avatar darcus
- Bądź ostrożny, kiedy będziesz przechodził. Staraj się nie dotykać go zbyt długo. - Rzucił Xardon pobieżnie do Jeźdźca, po czym łagodnym susem przeskoczył z szaszłyka na łańcuch i zaczął go obchodzić naokoło, najszybciej jak tylko mógł nie tracąc ostrożności.

- Zupełnie nic o mnie nie wiesz... A o mojej siostrze tym bardziej. - Natalie wstała, tym razem już pewnie i twardo stając na nogi. Jej pięści zacisnęły się...

Chwilowo zupełnie nic nie przerywało ani marszu elfów, ani lotu meteoru. Ale zapewne przynajmniej ci pierwsi nie zdawali sobie sprawy, że coś ich obserwuje z ukrycia.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza, widząc że dobrze domyślał się co będą robić, wskoczył na łańcuch, nie do końca jednak rozumiejąc, czemu ma go nie dotykać zbyt długo. Spodziewał się jednak że przekona się jak tylko się go chwyci, co właśnie uczynił.

- Ostrożnie, bo jeszcze się przemienisz. - rzucił sucho łowca odwracając się w jej stronę i ponownie patrząc jej w oczy. - Potrafisz się kontrolować w takich sytuacjach, czy wystarczy, że się wściekniesz i stracisz nad sobą kontrolę? W takiej sytuacji radzę ci uważać, bo jeszcze skrzywdzić swoje biedne dzieciaczki, których tak bardzo pragniesz chronić. - Wyglądało na to, że w odpowiedzi na chłód który wyczuł w głosie kobiety, wrócił go swojego zgryźliwego i obraźliwego tonu, z którego dane było mu korzystać zazwyczaj.
Na twarzy pozostałych osób w pomieszczeniu zaczęły malować się odmienne odczucia. Zdziwienie ale i zaciekawienie na młodej twarzy dziewczyny. Nuta ekscytacji i radości płynącej z odkrywania nowych ciekawych rzeczy, na twarzach Bliźniaków patrzących teraz na zmianę na kobietę i mężczyznę. Oraz strach na twarzy Smakosza stojącego najbliższej drzwi, który najwyraźniej obawiał się, że jak tak dalej pójdzie, to może dojść do walki między nimi.

Grupa elfów zauważyła meteor dopiero krótką chwilę przed tym, jak ten uderzył obok nich w ziemię, zamrażając przy tym kilku stojących najbliżej wojowników. Lód z którego zrobiony był obiekt, zaczął szybko pękać, ukazując znaną już parę Naznaczonych, którzy teraz wstali z ziemi, i z szyderczymi uśmiechami spoglądali na grupę elfów bardziej jak na ofiary, aniżeli myślące istoty. Wyglądało na to, że za sekundę dojdzie do walki.

Avatar darcus
Łańcuch był wyjątkowo zimny. Nawet Zaraza odczuł spory dyskomfort. Było też w nim coś, co sprawiało, że odczuł pewne mimowolne napięcie nerwowe... Na szczęście niedługo mógł z niego zaskoczyć, wskoczyć na ostatnią, jak się zdawało, linę, a potem na kolejny szaszłyk, z którego droga prowadziła już prosto w dół, na tym razem dobrze widoczną półkę skalną. Razem ze ścianą zdawała się ona skręcać o jakieś dziewięćdziesiąt stopni w stronę przepaści, kawałek dalej dając początek czemuś, co przypominało szeroki i długi kamienny most, prowadzący na drugą stronę przepaści. Mgła w tym miejscu odrobinę rozrzedzała się, jednak Jeździec nie był w pozycji do rozglądania się.

Natalie skrzywiła się. W tym momencie złość, która gotowała się w niej, jak się zdawało, jeszcze chwilę wcześniej, ustąpiła pola zwykłej pogardzie.
- Nie warto tracić kontroli dla zwykłego łowcy głów... - Rzekłszy to odwróciła się na pięcie i ruszyła wgłąb pomieszczenia, chcąc je zbadać.

Chwilę po tym jak z meteorytu wychynęli naznaczeni, po drugiej stronie 'stada' elfów wylądował z hukiem inny obiekt, trzęsąc ziemią i wzniecając tumany kurzu. Obsydianowy Konstrukt należący do Kaina podniósł się z pół-klęczków i umiótł przymrużonym wzrokiem okolicę. Na jego barkach, wierzchnich stronach dłoni i czole znajdowały się przezroczyste kryształy, a on sam był wielkości dwóch ludzi. Machnął prawą ręką, a ta przemieniła się w długi na dwa metry szpikulec.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza, który obawiał się, że ta nie zbyt komfortowa wędrówka potrwa jeszcze długo, poczuł ulgę zeskoczył z lodowego łańcucha, a następnie dotarł do półki skalnej.

- Ciekawe, czy twoja siostra pomyślałaby tak samo. - powiedział na głos, uśmiechając się. W tym momencie przeszli obok niego Bliźniacy.
- Lubisz igrać z ogniem, nie? - rzucili omijając go.
Następnie powoli podbiegł do niego Smakosz i zwrócił się do niego szeptem.
- Skąd ty wiesz te wszystkie rzeczy? - zapytał zdziwiony.
- Naprawdę myślisz, że zgodziłbym się ją zabrać, gdybym nie wiedział nawet kim jest? - zapytał patrząc na niego jak na idiotę. - Zarówno Michael jak i ja wiemy, że praktycznie każdą informację można wykorzystać dla swoich celów. Dlatego lepiej będzie, jeśli zostanę dla naszej mamusi "zwykłym łowcą głów". - odparł wyraźnie zadowolony Bleck, po czym klepnął grubasa w ramię, i podszedł do najbliższych mu drzwi, czyli tych znajdujących się po prawej. Bliźniacy natomiast rozglądając się po zepsutym jedzeniu, podeszli do tych na lewo. Jedynie Med zamyślona nieco, spoglądała w ciszy na całą grupę, wciąż siedząc na stole.

- To pewnie jakieś kolejne sztuczki tych cholernych krasnoludów! - krzyknął nagle jeden z elfickich magów. - Zabijmy ich, to dostaniemy się do środka! - stwierdził, po czym grupa co raz bardziej pewnie zaczęła chwytać za broń, i rzucać się na przeciwników z obu stron.
- Jak śmiesz łączyć mnie z tymi żałosnymi, malutkimi brodaczami! - wrzasnął Naznaczony ork, po czym z całej siły uderzył pięściami w ziemię, co spowodowało że kilka metrów dalej z ziemi wyleciała lodowa pięść, która wyrzuciła w powietrze z dziesięciu łuczników, łamiąc im przy tym większość kości.

Avatar darcus
Xardon i Zaraza znaleźli się na półce. Po ich lewej był spory masyw skalny wystający z głównej ściany. Sama półka chwilę przed nimi skręcała w lewo, zaprowadzając ich na kamienny most wiodący nad przepaścią. W masywie, teraz za nimi, znajdowała się płytka jama, która u wejścia była szeroka, ale za chwilę zwężała się zdecydowanie za bardzo dla kogoś o ludzkich rozmiarach. Przed nimi zaś, spory skalny most prowadził na drugą stronę, ale w pewnym momencie urywał się. Wyglądało to tak, jakby ktoś bardzo starannie wyciął lekko zaokrągloną część ze środka mostu. Jeśli zaś chodziło o samą konstrukcję, to przez jego środek biegła metalowa ścieżka niewiadomego przeznaczenia, przecinająca na swej drodze kilka wtopionych w podłoże metalowych, zdobionych mozaikami kół. Po bokach mostu stały na skalnych podestach posągi zrobione ze złota, przedstawiające nagie kobiety. Niektóre z nich wyglądały na skruszone, w pozycjach jak do błagalnej modlitwy, ale większość była powyginana w znacznie bardziej lubieżnych pozycjach. Części z nich brakowało niektórych części ciała, jakby ktoś je powyrywał, albo zwyczajnie posągi popadły w niełaskę czasu.
- Domyślasz się, gdzie jesteśmy? - Rzucił Xardon, przyglądając się tejże scenerii.

Natalie, która albo nie usłyszała, albo postanowiła zignorować dalsze uwagi łowcy, została w środku, szukając śladów w samym pomieszczeniu.

Kain wystrzelił jak z procy, nadziewając najbliższych trzech elfów na szpikulec, po czym strącił ich i pięścią zmiażdżył kości klatki piersiowej kolejnego, który poleciał z impetem na swego towarzysza, zapewne również nie pozostawiając go żywym. Walka rozgorzała na dobre. Co dziwne, z każdego zabitego w niej przeciwnika, obojętnie za czyją sprawą, wyrywała się eteryczna, świetlista smuga, która następnie podążała w kierunku Kaina. Naznaczeni mogli wyczuć zgromadzoną w nim starożytną moc...

Avatar Gniotek7
Właściciel
- Niezbyt orientuję się w infrastrukturze tego kochanego miejsca. - rzucił Zaraza jak zawsze z zaciekawieniem obserwując okolicę - Mogę jedynie powiedzieć, że ktoś musiał zmarnować sporo pieniędzy na te posągi. - dodał.

Obserwując pomieszczenie, Natalie mogła dostrzec, że w zasadzie poza śladami po ich starciu, nie było tutaj żadnych śladów walki, a jednak przecież znaleźli tutaj zwłoki za zamkniętymi drzwiami. Można było się tylko zastanawiać w takim razie jak zginęli, skoro nie było tutaj nic poza nimi samymi, meblami oraz porozrzucanym teraz dookoła zepsutym jedzeniem...
W międzyczasie drzwi które próbowali otworzyć Bliźniacy okazały się być prawdopodobnie zamknięte na klucz, a te które otwarł Bleck, ukazały mu skład z, o dziwo, wyglądającym na całkiem świeże i zdatne do zjedzenia zapasy.
- Dziwne... - mruknął łowca głów rozglądając się wewnątrz składu.

Naznaczeni również nie zwlekali. Kobieta roztopiła się w miejscu, po czym przepływając w postaci lodowatej wody dotarła do grupki wojowników stojących z boku i zamieniła ich wszystkich w lodowe posągi, które następnie rozpadły się na kawałki. Ork przywołał natomiast teraz potężny lodowy młot, i wyraźnie zadowolony z walki rzucił się na najbliższych magów którzy nieskutecznie próbowali roztopić magią ognia jego broń. Zaklęcia, które trafiały same ciała walczących Naznaczonych, zwyczajnie odbijały się od nich, przy tym runy na ich ciele zaświecały się mocnym blaskiem. Elfy broniły się jak mogły, atakując z bliska, strzelając z łuków czy rzucając zaklęcia, ale wobec siły jaką posiadała trójka przeciwników, pewnym było, że są skazani na porażkę.

Avatar darcus
///NSFW warning///

- Bardzo śmieszne. - Odparł śmiertelnie poważny Xardon. - Jesteśmy w drugim kręgu piekła. Wszystko na co patrzysz, to Żądza. - Wyjaśnił mag, rozglądając się. W tym momencie ziemia zatrzęsła się, a z podłoża w miejscu, w którym most przerywał się, wychynęła spora wieża z dziwnego materiału przypominającego ciemną, bordową skorupę, uformowaną w ewidentnie fallicznym kształcie. Po wieży wspinała się gigantyczna postać kobiety o szarej skórze, pokrytej bliznami w kącikach ust i okolicach pachwin oraz makijażem dookoła oczu, który wyglądał jak zaschnięta krew. Miała na sobie ceremonialne nakrycie głowy przypominające nieco koronę, mnóstwo ozdób i biżuterii, w tym złote nakładki na palce przypominające pazury, a także skąpe szaty od pasa w dół, które nie zasłaniały w ogóle jej wdzięków.
- Szukacie kogoś? - Zapytała lubieżnym głosem, spoglądając na podróżników ze złośliwością, po czym stęknęła, wyciągając dłoń w górę. Między jej palcami a niebem przeskoczyło kilka fioletowych błyskawic, po czym całą wieżę zakryło ogromne tornado. Jednocześnie po okolicy zaczął przetaczać się potężny wiatr przypominający huragan, który niósł ze sobą jakieś małe obiekty, wydawałoby się nieistotne... Jeśliby się im jednak przyjrzeć, dałoby się zorientować, że w rzeczywistości są to... Ludzie. Niesieni przez wiatry jak szmaciane lalki. Xardon westchnął i ruszył do przodu mostem.
- Tutaj trafiają wszyscy ci, którzy pozwolili, by pożądanie przezwyciężyło ich rozum. Smagani przez wiatry Żądzy, nigdy nie są kojeni przez nadzieję na mniejszy ból, czy odpoczynek. Podobnie jak nigdy nie potrafili ukoić pragnień swojego ciała za życia. - Opowiedział mag. - Tak kończy większość z nich. Jeżeli zaś chodzi o pozostałych... Sam zobaczysz, kiedy będziemy w środku. - Dodał.

- Nie dotykać jedzenia! - Krzyknęła Natalie na tyle głośno by być pewna, że wszyscy ją usłyszą, po czym zabrała się za badanie zepsutej żywności. Najpierw ostrożnie dotykała przestrzeni na stołach dookoła jedzenia, naczyń i sztućców, by wybadać, czy to coś w żywności mogło zmienić tak krasnoludów.

Broń i strzały po prostu odbijały się od powłoki Kaina, a większość zaklęć zdawała się go po prostu napędzać. Ta wersja była twardsza, bardziej stabilna od tej, z którą walczyła Złota Gildia.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza kiwnął głową i podążył za Xardonem po moście, obserwując latających dookoła ludzi.
- Kiedyś był wśród nas Jeździec o takim samym imieniu. Pewnie by mu się tu spodobało. - stwierdził.

Natalie zdążyła krzyknąć w dobrym momencie, gdyż Smakosz w międzyczasie zdążył już wejść do składu z żywnością i chwycić sporych rozmiarów pachnący bochenek chleba. Słysząc kobietę jednak drgnął wystraszony i upuścił go na ziemię.
- Czy to możliwe? - rzucił Bleck najwyraźniej domyślając się, o co może chodzić Natalie. - Macie jakiekolwiek pojęcie o tym, czym ten wasz Roznosiciel się stał? - zapytał spoglądając w stronę Bliźniaków, którzy obserwowali teraz Natalie.
- Nie. - odparli krótko, po czym rzucili okiem na Med. - To Ona wiedziała o nim najwięcej. - dodali.
Łowca głów pokręcił zrezygnowany głową. Wiedział, że pewnie wiele z nich nie wyciągnie, ale zaczynało go to niezwykle irytować, kiedy miał obok siebie tak duże źródło informacji, ale to znajdowało się za niezniszczalnymi kratami. W tym momencie jednak Med spuściła głową, wbijając wzrok w leżące pod jej nogami zgniłe jabłko, po czym zaczęła cicho mówić.
- Ron... Poddał się Obecności. Nie chciał być dłużej zamknięty. Chciał ponownie zobaczyć niebo... R... - tutaj próbowała powiedzieć jakieś słowo, ale poczuła tak potężne spięcie i ból, że spadła ze stołu i wylądowała na kolanach. Podpierając się na rękach, starała się kontynuować. Ale widać było, że jak zawsze nie zdoła powiedzieć wiele więcej. - On to wykorzystał... Stworzył z niego... Potwora... - powiedziała już ledwo słyszalnie, po czym złapała się za serce, i oddychając ciężko, podniosła się powoli i usiadła na stole, nie spuszczając wzroku z jabłka.
- Ten Ron. Czym była jego obecność? - zapytał podchodząc nieco bliżej by upewnić się, że usłyszy.
- On był łagodnym chłopakiem... Stwierdził, że nigdy w życiu nikogo nie zabije własnymi rękoma... Choćby miał przez to umrzeć... - mimo iż każde kolejne słowo doprowadzało ją do mdłości i bólu zarówno psychicznego, jak i fizycznego, ta starała się przeć w słowach naprzód, by tylko jakoś wspomóc drużynę. - Ale jego Obecność... Choroba... Ona pragnęła więcej... Ona chciała pochłaniać co raz więcej i więcej... Nikt w jego wieku nie powinien doświadczyć czegoś takiego... Nie potrafił tego znieść... Ale... - tutaj w jej głosie pojawił się jakiś wyrwany z wnętrza, ledwo wyczuwalny, ale jednak istniejący ton nadziei. - Jeśli została w nim chociaż malutka cząstka z dawnego chłopca... To nigdy, ale to przenigdy nie zabije nikogo w bezpośredni sposób... - powiedziała ostatni raz patrząc na zepsuty owoc, po czym zamknęła oczy i skuliła się lekko, oddychając przy tym niezwykle ciężko.
Bleck stał przez chwilę w milczeniu, po czym odwrócił się do niej plecami.
- Czy to możliwe? - zapytał ponownie łowca głów, sam nawet nie wiedząc, czy pyta siebie, czy innych. - Czy coś takiego może być w ogóle zbiegiem okoliczności? Pierwsza misja na jaką Michael ich wysłał. I okazuje się, że wszystkie problemy są spowodowane przez istotę, która została "stworzona" przez tą samą osobę która stworzyła tą trójkę? Strasznie mi to śmierdzi. - stwierdził zaciskając pięści.
Przez cały ten czas Natalie zdążyła zauważyć że w tych owocach rzeczywiście jest coś nie tak. Ich wnętrze nie wyglądało normalnie, w środku można było znaleźć fragmenty podobnych niby-korzeni do tych, które trzymały ciało zmarłych krasnoludów w całości. Ponadto unosił się z nich dość specyficzny smród, zupełnie nie przypominający tego typowego, jaki posiadała zgniła żywność. Prędzej mógł się raczej kojarzyć z tym co można poczuć, gdy wejdzie się do pomieszczenia pełnego chorych ludzi.

- Zaklęcia na nich nie działają! - zawołał jakiś wyraźnie zrozpaczony elfi mag - Co mamy zrobić w takim... - Nie dokończył jednak swojego wywodu, gdyż zza niego, z ziemi wyłoniła się w lodowej postaci kobieta, która oplotła swymi dłońmi jego szyję, przez co ten w niezwykle szybkim tempie zamienił się w lodowy posąg.
W międzyczasie jeden z druidów latających nad nimi, zamienił się nagle z ptaka w niedźwiedzia i spróbował spaść na orka. Ten jakby wyczuwając zbliżającego się zwierza, krótką chwilę przed zetknięciem się z druidem, obrósł cały w niezwykle cienkie i długie lodowe kolce, po czym podskoczył, przebijając jego wnętrzności na wylot. Teraz niczym wściekły jeż z jabłkiem na plecach, przeniósł się na cztery plecy, i całkiem szybko jak na osobą w takiej postawie pobiegł do najbliższego elfa, po czym podskoczył i całym ciężarem swoim oraz martwego niedźwiedzia, wgniótł go w ziemię.

Avatar darcus
- Nie wątpię. - Rzekł Xardon, po czym zatrzymał się przy drugiej od końca okrągłej płycie wtopionej w most, a następnie rzucił pociskiem mocy w kierunku tornada blokującego dostęp do wieży. Nie zdążył on jednak dolecieć, bo w tym momencie w posągi stojące ponad ostatnią płytą uderzyły fioletowe błyskawice, po czym przeniosły się na samą płytę, tworząc piorun kulisty. W tym momencie płyta obróciła się tak, że wyryta w mozaice na niej strzałka wskazywała bezpośrednio na podróżników, a elektryczny pocisk wystrzelił w ich kierunku, lecąc po metalowej ścieżce.

- Tak jak myślałam, jedzenie toczy choroba. - Potwierdziła Natalie, wstając i odwracając się, przy okazji omiatając smutnym wzrokiem cierpiącą Med.

Im więcej elfów zostało zabitych, tym częściej z Kaina wydobywały się impulsy czystej mocy, która omiatała całe pole bitwy i za każdym razem wnikała do dusz obecnych tam istot żywych, wdzierając się głęboko w ich wolę i osłabiając ją. Każdy kolejny impuls był silniejszy i następował szybciej od poprzedniego. Naznaczeni mogli tego nie wyczuć, gdyż już w pewnym sensie postępowali zgodnie z wolą Kaina, ale powoli ten stan ogarniał także ich.
- Nie stawiajcie się. - Wszyscy usłyszeli w pewnym momencie głos. Nie pochodził on jednak bezpośrednio od fizycznej formy konstruktu, ale zdawał się wisieć w powietrzu niczym smog. - Poddajcie się i zostańcie ocaleni. - Kontynuował głos, boleśnie wdzierając się w czaszki walczących.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Zaraza bez większego wysiłku ominął lecący pocisk przenosząc się jakieś dwa metry nad siebie, po czym wylądował na nogach.

- Tak sobie myślę, - zaczął Smakosz z wyraźnym zawodem w głosie, najwyraźniej spowodowanym tym, że nie będzie mógł nic tutaj zjeść - że może się okazać, że tego Roznosiciela tutaj wcale nie ma, co nie? W końcu skażona mogła być już sama dostawa.
- Szczerze wątpię. - odparł Bleck, podchodząc do zamkniętych drzwi - Krasnoludy ze Starego Kontynentu nigdy szczególnie nie ufały innym rasom. Zawsze bardzo dokładnie sprawdzają wszystko, zanim pozwolą temu wjechać do ich podziemi.

Można było wyczuć, że część elfów drgnęła lub nawet zatrzymała się, ale większość z ocalałych wciąż zaciekle starała się jakoś obronić.
- Nie psuj zabawy Kain! - zawołał ork łapiąc jednego z wahających się nieco elfów, po czym uderzył go w głowę jego własną, rozbijając mu czaszkę. - I tak wiesz, że mamy zadanie wszystkich zamordować! - krzyknął, wyraźnie czując się świetnie, mogąc wreszcie bawić się mocą, jaką posiadł. Kobieta również wyglądała na zadowoloną, gdyż od czasu do czasu można było usłyszeć wymykający się z jej ust chichot.

Odpowiedź

Pokaż znaczniki BBCode, np. pogrubienie tekstu

Dodaj zdjęcie z dysku

Dodaj nowy temat Dołącz do grupy +
Avatar Gniotek7
Właściciel: Gniotek7
Grupa posiada 18866 postów, 11 tematów i 14 członków

Opcje grupy Karczma pod ...

Sortowanie grup

Grupy

Popularne

Wyszukiwarka tematów w grupie Karczma pod Historią