Karczma pod Historią

Avatar Gniotek7
Właściciel
Efekt był właściwie ten sam, jeśli już taki zwrot pojawił się w odniesieniu do jakiegoś boga, to również w tej samej formie, jako określenie, aniżeli gdy była mowa o jakimś jednym konkretnym. Można było na przykład trafić na takie w zapiskach magów ognia ze Starego Kontynentu gdzie mowa była o Innosie, to samo gdy chodziło o jedynego Stwórcę, dosyć powszechną religię, w którą wierzyły także rodziny z tej wyspy. Ale ponownie, było to raczej zwrot ogólny.

- Wizja jedzenia elfów podoba mi się tak samo, jak wizja jedzenia szopów. - mruknął Timmy z lekko skrzywionym wyrazem twarzy.

- Więc... Może oprowadzisz mnie po dworze? - zaproponowała Allease. - W sumie nie miałam czasu się rozejrzeć dokładnie do tej pory.
///To ty tu jesteś głową rodziny, sam powinieneś o to zadbać :L///

Matthias skręcając korytarzem w lewo, nie musiał daleko szukać śladów użycia magii. Drzwi do pokoju baronowej zostały praktycznie wysadzone, biała tapeta na ścianach oraz podłoga blisko wejścia była mocno zniszczona i przysmażona, to samo stało się z pancerzami leżących na ziemi złotych rycerzy, którzy jak tylko służący zbliżył się bardziej, okazały się mocno nadtopione, a oni sami byli nieruchomi. Z bijącym mocno sercem zostawił ich chwilowo, i zajrzał do pokoju, obawiając się najgorszego.
Ku jego szczęściu, Celestia Goldenberg wyglądała na całą, klęczała teraz przy łóżku swojej matki z głową wciśniętą w poduszkę i trzymając zaciśnięte dłonie na kołdrze. Nim jednak odetchnął ze spokojem, lokaj ujrzał powód takiego stanu rzeczy.
Baronowa Josefine wyglądała jakby została dopiero co wyciągnięta z grobu. Jej skóra była niezwykle blada i strasznie pomarszczona. Całe ciało było tak wychudzone, jakby nie jadła od co najmniej kilku tygodni, palce u jej dłoni były prawie tak chude, jak jej ponad trzy razy młodszej córki. Ona sama leżała nieruchoma w płaskiej pozycji na łóżku, z szeroko otwartymi zaczerwienionymi oczami, którymi wpatrywała się teraz prosto przed siebie, na Matthiasa. Służący wszedł powoli do środka i stanął obok Celestii. Widząc, że baronowa wciąż wpatruje się przed siebie, i nie będąc w stanie dostrzec tego pod warstwą grubej kołdry, nachylił się i przybliżył ostrożnie rękę do twarzy żony najważniejszego członka rodziny, po czym podziękował w myślach bogu, czując jej słaby, acz wyczuwalny oddech na dłoni.
Wyprostował się ponownie, i spojrzał z góry na córkę baronowej. Nie potrafił sobie nawet wyobrazić co czuła w tym momencie, wiedział, że jest mocno zżyta z rodzicami, zwłaszcza z matką, a zobaczenie na własne oczy jej w takim stanie...
W tym momencie Matthias usłyszał ciężkie kroki ubranych w płytowe zbroje nóg, zbliżające się szybko w tę stronę. Poczuł, że musi coś zrobić, nie mógł zostawić Celestii w takim stanie. Rycerze zaczęliby ją zasypywać pytaniami i prawdopodobnie nie daliby jej spokoju, natychmiast został zawiadomiony baron i... Choć nie miał prawa tego robić bez czyjegoś zezwolenia, schylił się szybko i zwinnym ruchem wziął siostrę Magnusa na ręce, i widząc jej całą mokrą od łez twarz, która wyglądała jakby chciała zacząć krzyczeć by ten ją zostawił, przyłożył jej palec prawej dłoni do ust.
Musiała to wyczuć, był tego pewien, widząc jak nagle zamknęła usta i w zamian otwarła szeroko oczy. Z pewnością nie rozumiała jeszcze, że to co czuje, to moc demona, ale zdecydowanie zorientowała się, że w jego krwi płynie magia.
Chwycił ją mocniej, i ruszył w stronę drzwi, gdzie napotkał grupę pięciu rycerzy, trzymających wyciągnięte bronie w gotowości.
- Co tu się do cholery stało? - zapytał pierwszy z nich, wyraźnie zapominając że powinien zważać na słowa, w obecności tak młodej damy.
- Ktoś próbował dostać się pokoju baronowej! - powiedział poważnym tonem Matthias. - Doszło do eksplozji, ale kiedy mnie ujrzał, uciekł do zachodniego skrzydła.
- Zachodniego? Przecież stamtąd właśnie przyszliśmy... - mruknął drugi z nich, zdziwiony.
- Musiał się ukryć! Szybko musicie go znaleźć, zanim zagrozi komuś jeszcze! - rzucił z śmiertelnie poważnym wyrazem twarzy, a widząc, że ci nie do końca mu wierzą zacisnął tylko zęby. - No dalej?! Na co czekacie?! Baronowa i bez tego znajduje się w bardzo złym stanie, chcecie by Baron wrócił do dworu kiedy panoszy się tutaj zabójca?! - wykrzyczał zdenerwowany. - Znajdźcie go i chrońcie Panią Goldenberg, ja przeniosę Celestię w bezpieczne miejsce! - rzucił jeszcze tylko, po czym widząc, że to rycerzy zaczyna docierać co mówi, odwrócił się, i pobiegł w stronę z której przyszedł.
Wiedział, że na dłuższą metę to kłamstwo nie ma sensu. Kiedy baron wróci, szybko domyśli się co się stało, dowie się też, kto okłamał rycerzy których zadaniem jest ochrona rodziny. To mogło się źle dla niego skończyć, ale było też jedynym co mógł zrobić, byle tylko Celestia Goldenberg mogła chwilę odpocząć i uspokoić się. To było coś, czego ci rycerze mimo wszystko nie byli teraz w stanie dla niej zrobić.

Avatar Kuba1001
Zirytowany Mag odłożył księgę i zabębnił nerwowo palcami o blat stołu, przy którym siedział. Krótko później zszedł do lochów, gdzie minął Tresera pracującego wciąż z Cerberem, a sam wziął jednego z w pełni już wyszkolonych oraz posłusznych Ogarów, którego zaprowadził na szczyt wieży. Tam też kazał mu węszyć wszędzie za śladem sroki, pozwolił mu się również obwąchać, bo czemu by nie? W końcu miał w dłoniach ptaka, gdy ściągał z jego nogi krótki liścik.

- Nie znasz się, Elfy mają dużo zastosowań, Elfki jeszcze więcej. - odparł Bolg i zarechotał, a później machnął lekceważąco ręką.
Po chwili, gdy Gereth skończył gasić ogień oraz pakować mięso, które zostało się z ich posiłku, dał reszcie znak, aby ruszali w drogę, tak więc Okun ponownie usadził sobie Gryzonia tam, gdzie wcześniej i ruszył w drogę za swym panem.
//Jakby spotkali na swojej drodze wioskę to ja o tym decyduję czy Ty? No i GM'owanie wieśniaków leży w czyich kompetencjach?//

- Lochy i salę tronową już znasz, z resztą służę pomocą. - powiedział z uśmiechem, biorąc ją pod ręką i kierując się do wyjścia, gdzie to ruszył i Mird, dziwny zwierz zawsze wolał jakikolwiek ruch, niż leżenie na ziemi, chyba że jako formę odpoczynku po dobrej walce, polowaniu bądź gonitwie.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Ogar nie miał problemy z wyczuciem, że było tu jakieś zwierze, obwąchał zwinnie zupełnie wszystko w okolicy, wliczając w to samego demonologa. Problem miał jednak, by stąd stwierdzić dokąd albo skąd pochodził ptak. W pewnym momencie oparł łapy o barierkę balkonu i wychylił łeb, po chwili jednak pokręcił nim i ponownie stanął twardo na czterech łapach. Co ciekawe jednak, widać było że zrezygnował szybciej niż zazwyczaj, tak jakby nie tyle nie mógł wyczuć dokąd poleciał ptak, co jakby ślad się kończył gdzieś blisko wieży, na niebie.

Timmy postanowił nie odpowiadać na słowa Bolga, i tylko chrząknął lekko gdy ten go podniósł.
///Jeśli chcesz, żeby trafili na wioskę, to nie ma problemu by tak się stało, zwłaszcza że mówimy o nowym terenie, więc masz tutaj sporą swobodę, bo raczej nic cię nie blokuje. Co do wieśniaków, to kompetencje mamy obaj, ale osobiście wolałbym żebyś to ty się tym zajął, zwłaszcza że ja też lubię czasami nie opisywać wszystkiego i nie kreować całego wątku, a raczej być jego współuczestnikiem po prostu.///

Allease nie spodziewała się trochę tego gestu, jednak widocznie nie miała nic przeciwko, uśmiechnęła się tylko lekko, i ruszyła wraz z Walonem.
- Cóż, ty pewnie najlepiej wiesz, co tu jest ciekawego do zobaczenia. - stwierdziła.

Tymczasem Albert poczuł, że zaczyna się budzić. Kiedy otwarł oczy, ujrzał, że leży teraz na ziemi oparty o ścianę w pokoju Gildii. Reszta również tutaj była. Jack wraz z Mariokiem siedzieli przy stole obok sterty brudnych naczyń i rozmawiali cicho na jakiś temat, śmiejąc się od czasu do czasu. Czytelnik przeglądał biblioteczkę w poszukiwaniu czegoś nowego, a Złodziejka wraz z Saki siedziały w rogu pokoju po prawej od chirurga, i razem coś czytały. Mógł wyczuć względny spokój, oraz wyjątkową ciszę, która świadczyła o tym, że chwilowo się chyba uspokoiło.

Araniel idąc przez pewien czas tunelem wraz z wojownikiem z Nordmaru, zatrzymała się nagle. W tym samym momencie zwiadowca z pewnością wyczuł zapach świeżego, zimnego powietrza, który dotarł do nich z przodu, gdzie kawałek stąd, widać było skrzyżowanie dwóch tuneli.
- Ktoś musiał otworzyć wejście. - powiedziała cicho elfka, nie rzucając nawet na niego okiem. - Dziwne, powinniśmy być na kompletnym zadupiu, kto mógł wejść do tunelu w takim miejscu? - myślała na głos zdziwiona, przyjmując przy tym nieco bardziej czuwającą pozycję, i dobywając swojego łuku.

Avatar Degant321
Nordmarczyk również przygotował swój łuk do walki, mógłby wyjąć swój berdysz jednakże próba walki nim w ciasnych tunelach byłaby....... trudna. Przy okazji zwiadowca począł nadstawiać uszu by móc usłyszeć kto się tam porusza....... oraz także nadstawia węchu bo możliwym jest że także da się go wyczuć.

Albert wstał z ziemie i się otrzepał z pyłu i kurzu który prawdopodobnie się na nim osadził kiedy ten leżał na ziemi pod ścianą, następnie podszedł on do Marioka oraz Jacka
- Ekhm eh...ehm ja przepraszam za ten...... tamto....... wiecie....

Avatar Gniotek7
Właściciel
Cóż, długo wsłuchiwać się nie musiał, w tych wielkich pustych tunelach bez problemu usłyszał najpierw odgłos strzelających kości, a potem odbijające się echem słowa, wydobywające się z tunelu po lewej stronie.
- Widzisz... Atlas jest dosyć skomplikowany pod tym względem. Teoretycznie niby nie jest żywą istotą, ale martwym też bym go raczej nie nazwał. Porównał bym go prędzej do golema, aniżeli nieumarłego. - oboje wraz z elfką usłyszeli zdanie wypowiedziane wyraźnym, męskim głosem.
- Czyli on sam nigdy nie umarł, szkoda. - odparła druga osoba, głos ten był w zasadzie przeciwieństwem poprzedniego, i doskonale można było się domyśleć, że należy on to jakiejś młodej dziewczyny, która mówiła zarówno z lekkim zmęczeniem, jak i zaciekawieniem.

- Hmm? - mruknął Jack unosząc pochyloną głowę i spojrzał na chirurga. - Aa, tamto. Nie no, nie ma problemu, ważne, że udało się to rozegrać tak, byś nie zwiał nie wiadomo gdzie i nie schował się do beczki. - stwierdził pirat.
- Dokładnie. - przyznał Mariok. - Poza tym przecież wiemy, że niezbyt przepadasz za magią. Zresztą ci w mieście wcale nie są lepsi, panuje tam teraz straszny chaos, aż trudno wszystkich ogarnąć. - dodał goblin. W międzyczasie Albertowi udało się też kątem oka zauważyć coś nowego. Mianowicie na górze jednej z biblioteczek, leżała teraz nieco zniszczona i brudna maska, należąca wcześniej do Michaela.

Avatar Degant321
Nordmarczyk po usłyszeniu tego trącił elfke lekko w ramię by zwrócić jej uwagę, w międzyczasie palec drugiej ręki przyłożył do swoich ust albo raczej miejsca gdzie te powinny być ,bo w tym momencie są zasłonięte przez jego kolczą maskę. Wiadomość którą chciał tym przekazać powinna raczej być oczywista ale nie wiadomo jak to elfka zaintepretuje.

Albert spojrzał na nowy dodatek do szafki, widok zniszczonej maski z jakiegoś powodu go niepokojił ale także zaciekawił. Po około 15 sekundach postanowił że przyjrzenie się jej z bliska nie powinno sprawić żadnych kłopotów, więc podszedł do szafki i wziął przedmiot do ręki.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Araniel odwróciła się do niego zdziwiona, spojrzała tylko miną typu "dziękuję kapitanie oczywisty", po czym ponownie skierowała głowę w stronę skrzyżowania. Po krokach słychać było, że są coraz bliżej, a w tym samym czasie oboje poczuli nowy zapach, który wcześniej nie wyczuwalny okazał się mocno intensywny, zgnilizna... Zupełnie jakby podążała za właścicielami głosów...
Elfka czując to, nieco skrzywiła się, ale zachowała czujność, wiedząc, że przybysze za moment pojawią się na widoku.

Maska była mocno zabrudzona i zakurzona, a także nieco wgnieciona. Z przodu nie różniła się za bardzo od tego co zazwyczaj mogli zauważyć, z tyłu jednak, była czymś czego nie dało się za bardzo pojąć. Pełno jakichś dziwnych elementów, wystających rurek i kabelków, niektóre ubrudzone jakimiś wyschniętymi płynami, to wszystko obudowane miękkim materiałem... Ponadto te dziwnie wyglądające miejsca na oczy, jakby miały coś z nimi zrobić, jak tyle założysz maskę... Patrząc na to wszystko można by prędzej powiedzieć, że jest to jakieś urządzenie to bolesnych tortur, aniżeli coś, co ktoś mógłby nosić przez praktycznie cały czas.

Avatar Degant321
Nordmarczyk pozostał niewzruszony i spokojny, jedyną widoczną reakcją mężczyzny na zapach było przyjęcie pozycji która by mu pozwoliła na szybsze naciągnięcie cięciwy, strzałę miał już oczywiście gotową.

Albert się skrzywił przyglądając się temu wszystkiemu..... albo Michael był masochistą lub kompletnym szaleńcem...... lub nie był on człowiekiem..... W sumie w tej chwili z wiedzą jaką posiada obie opcje są równie prawdopodbne.

Avatar Kuba1001
- Doskonale, wybornie wręcz. - warknął zły, jak chyba nigdy wcześniej, może nie licząc epizodu, gdy własna rodzina chciała pozbawić go życia... Niemniej, odesłał Ogara i wrócił odpocząć do swojej komnaty, przy okazji zjadł coś, w tym świeże pieczywo od Matthiasa, musiał zregenerować nadszarpnięte nieco zasoby energii magicznej, skoro być może jeszcze dziś czekać go będzie walka, a kto wie, czy nie o życie?

Maszerowali w milczeniu, leśnym traktem, około dwóch lub trzech kwadransów. Wtedy dopiero wypatrzyli coś innego i zarazem ciekawszego, niż ciągnące się wzdłuż gościńca mroczne lasy, a mianowicie wioskę, choć nie wyglądała na taką w dobrym stanie...
- Możemy wejść lub iść dalej. - powiedział Gereth, patrząc na Timmy'ego i Bolga. - Jaka decyzja?

- Nie sądzę, aby było tu cokolwiek ciekawego. - odparł, acz poprowadził ją korytarzami oświecanymi przez pochodnie na ścianach do pierwszego z pomieszczeń, które odwiedziło już trio najemników: Dobry, Zły i Brzydki, jak Walon myślał kolejno o Timmym, Gerethcie i Bolgu, czyli do skarbca.
- Odkąd mnie nie było, trochę się tu tego nazbierało, ale wolałbym, żeby było tego mniej, skoro większość została zrabowana...

Avatar Gniotek7
Właściciel
Praktycznie od razu po tym, oboje ujrzeli wychodzącego zza zakrętu nietypowego mężczyznę, czyli jak można było się spodziewać, Michaela, który wyglądał tak jak zawsze, nie licząc faktu, że pozbawiony był swojej maski, a zamiast tego nosił dobrze dopasowane gogle, oraz półmaskę, co w połączeniu zasłaniało prawie całą jego twarz. Niemal od razu obrócił głowę, zauważając elfkę wraz z wojownikiem, z powodu czego od razu zatrzymał się w miejscu, zaciskając przy tym kościaną prawą dłoń. Przez to że zatrzymał się tak nagle, wpadła na niego jego towarzyszka, młoda i zaniedbana Netvora, która jęknęła cicho zderzając się z zamaskowanym, po czym widząc ich, schowała się nieco za Michaelem, i skupiła na nich swoje surowo wrogie spojrzenie. Zanim ktokolwiek zdążył cokolwiek powiedzieć, do dwójki przybyszy zza zakrętu dotarła jeszcze grupa towarzyszy, w których skład wchodziła siódemka gnijących nieumarłych...
Araniel zrobiło się niedobrze widząc ich łypiące na nią zepsute twarze, jednak nawet nie drgnęła, gotowa do ewentualnego ataku.
- No proszę, nie spodziewałem się, że kogoś tutaj spotkamy. - usłyszeli donośny ale spokojny głos Michaela.
- Zabijmy ich - szepnęła dziewczyna zaciskając dłonie na ramieniu mężczyzny. Ożywieńcy jakby na zawołanie drgnęli niczym w wyniku jakiegoś impulsu, a paru z nich wydało z siebie suchy jęk, nie ruszyli jednak do przodu.
- Ależ spokojnie, nie musimy przecież od razu zabijać każdego kogo spotkamy. Zwłaszcza, że ta dwójka wygląda dosyć ciekawie, nie sądzisz? - zapytał, przyglądając się zarówno wojownikowi z Nordmaru, jak i elfce, której najwyraźniej wyjątkowo język stanął w gardle.

- Pomyśleć, że nosił to przez cały ten czas, co nie? - zagadnął Mariok, widząc, że Albert wziął do rąk maskę. - Ciekawe jak wygląda jego twarz.
- Złodziejka ponoć ją widziała, ale z jakiegoś powodu siedzi cicho. - mruknął Jack również podnosząc głowę.
Wspomniana kobieta natomiast drgnęła lekko, ale udawała że ich ignoruje, kontynuując czytanie książki wraz z Saki. Czytelnik również zdawał sobie nie przerywać.

Pieczywo mimo iż pewien czas już tutaj leżało, dalej zdawało się być świeżutkie i przy tym zachowało swój wspaniały zapach, który zawsze był gwarancją, wśród wysokich standardów piekarni rodu Goldenbergów.
W międzyczasie w pomieszczeniu zjawił się ponownie Guhryk, najwyraźniej orientując się, że Magnus wrócił tutaj.
- Poinformowałem wszystkie demony. - rzucił imp, salutując przy tym nieudolnie. - Niektóre z nich wyglądały nawet na zbyt ucieszone wizją walki... - dodał lekko zaniepokojonym głosem.

- Jak dla mnie to ty tu powinieneś decydować. - stwierdził Timmy wzruszając ramionami. - Zwłaszcza że pewnie najlepiej z nas wiesz, jak mieszkańcy mogą zareagować na naszą grupkę.

- Cóż, myślę że jeśli część z tego wszystkiego wykorzystasz, by naprawić stan swoich ziem, to będzie to wystarczające zadośćuczynienie dla osób, od których zostało ono zabrane. To w końcu chyba jedyne co można teraz zrobić. - powiedziała Allease, rozglądając się z zaciekawieniem, ale bez nawet cienia żądzy.

Matthias dotarł wraz z Celestią do drzwi którymi wszedł do dworu, i razem z nią wydostał się na zewnątrz, gdzie spotkał się ze mocno zdziwionym wzrokiem swojej siostry, która opierała się teraz o drzewo, trzymając zawieszoną przez ramię, sporą wypchaną czymś po brzegi podłużną torbę.
- Mat? Co się dzieje? - zapytała prostując się i marszcząc drzwi.
Służący rodu nie odpowiedział, zamiast tego przykucnął, po czym postawił na ziemi siostrę Magnusa, kładąc przy tym dłonie na jej ramionach, i patrząc jej w twarz.
- Panienko wsz... - zająknął się tutaj, czując że pytanie w takiej sytuacji czy "wszystko w porządku?", nie było raczej zbyt odpowiednie. - Trzymasz się jakoś? - spytał, nie mając za bardzo pojęcia co innego mógłby powiedzieć.
Celestia nic nie odpowiedziała, w jej głowie panował teraz kompletny chaos. W ciągu tak krótkiej chwili stały się dwie kompletnie niespodziewane rzeczy, które praktycznie ją sparaliżowały. Nie wiedziała co powiedzieć, czuła, że się trzęsie, ma dreszcze, coś ściska jej gardło, oraz jakby miała zaraz zwymiotować. Co to wszystko miało znaczyć? Co się stało z jej mamą?! Przecież ona praktycznie nigdy nie chorowała, a teraz nagle... I jeszcze to uczucie związane z Matthiasem... Dlaczego to wszystko się teraz działo? Czuła się jakby była nieobecna, przed oczami wciąż miała wizję ledwo żywego ciała swojej matki, a w uszach dudniły jej słowa strażników oraz krzyki Matthiasa. Chciała żeby to wszystko po prostu zniknęło, chciała być sama, z dala od tego co właśnie ujrzała, dworu oraz strażników którzy powinni ją chronić. Wśród tego wszystkiego wyczuła jednak, że ktoś ją mocno przytulił do siebie. Budząc się lekko z tego stanu i domyślając się, kto to robi, wyszeptała tylko jedyne, co przychodziło jej do głowy.
- Zabierz mnie stąd...
- Jesteś pewna? - do jej świadomości przebiły się słowa służącego. - Oboje możemy mieć przez to kłopoty.
- To rozkaz... Proszę... - odparła słabym głosem, po czym poczuła, jak powoli traci przytomność.

Avatar Degant321
- Cóż...... patrząc na to wszystko - zaczął Albert - ja się nie dziwię dlaczego nie chcę mówić, jeśli Michael jest człowiekiem to..to....jego twarz jest w mniej niż złym stanie...... a jeśli nie jest człowiekiem.... no cóż....- Albert zamilkł na chwilę i trącił palcem jedną z rurek - hmhm tak czy siak czy ktoś z nas widział go ostatnio?

Nordmarczyk stał tam, z łukiem wycelowanym w Michaela. Od momentu kiedy ten wyczuł zgniliznę spodziewał się że będzie miał do czynienia z Nekromantą, fakt że była nim mała i zaniedbała dziewczyna był lekko zadziwiający ale jak zwykle nie dał tego po sobie znać. Obecnie Zwiadowca formułował plan ataku w razie jakby dziewczyna postanowiła jednak spróbować ich zabić...... lub jakby coś strzeli elfce do łba. Wiadomym jest że nekromantką jest towarzyszka zamaskowanego osobnika, pozbycie się jej oznacza pozbycie się Ożywieńców. Oczywiście ta jest schowana za ...... nietypowym jegomościem o którym Nordmarczyk wie tyle że...... no przynajmniej nie podlega woli małej ale czy jest on nieumarłym czy nie trudno powiedzieć. Zwiadowca miał tyle szczęścia że elfce jęzor w gardle stanął więc nic głupiego nie może powiedzieć, więc, mimo faktu że nie jest on najlepszym mówcą, wykorzysta on okazję do rozpoczęcia rozmowy która może nie zakończy się walką w ciasnych tunelach.
- Przejść? - zapytał się Nordmarczyk z typowym dla niego monotonnym i spokojnym tonem głosu.

Avatar Kuba1001
- Trzymaj ich w ryzach, nie chcę żadnych komplikacji... Jeśli ktoś zechce tu przyjść, niech przyjdzie. Zaczekamy na niego.

- Z tego, co mówił Walon, wszyscy są tu jak zaszczute zwierzęta. Moglibyśmy ich minąć i ruszać dalej, do innych rodów, tam powinno być lepiej. Chyba.

Złoto, srebro i klejnoty, a nawet perły, tak daleko od morza, nie tylko w stanie surowym, ale i uformowane w różnorakie przedmioty, jak biżuteria w rodzaju pierścieni, sygnetów, naszyjników, kolczyków i tym podobnych, ale też ozdoby pokroju statuetek, posążków i tym podobnych.
- Tak... Z pewnością. Ruszamy dalej?

Avatar Gniotek7
Właściciel
- Ostatnim razem właśnie złodziejka, od tamtej pory zupełnie nic o nim nie wiadomo, a przynajmniej my nic nie wiemy. - mruknął Jack wzdychając przy tym ciężko.

- No nie wiem. Przeczucie mówi mi, że najpierw powinienem dowiedzieć się dokąd zmierzacie. - stwierdził Michael. - W końcu to może nie być przypadek, że się tutaj spotkaliśmy. Nawet takie drobne decyzje czy wasz przepuścić czy nie, mogą zaważyć o tym czy moje plany się udadzą. - rzucił zakładając ręce, i jakby nic nie robiąc sobie z wycelowanych w niego łuków.
Choć elfka wyglądała na nie do końca pewną sytuacji co widać było po zagryzionej wardze, tak jej ręce oraz broń zdawały się nawet nie drgać, niczym zatrzymane w czasie.

- Oczywiście, przy twojej mocy i moich mistrzowskich zdolnościach, żaden demon nie odważy się zrobić czegokolwiek wbrew potężnego Demonologa. - rzucił Imp - A kto spróbuje tutaj przybyć, zostanie... - tutaj zamilknął na chwilę szukając jakiegoś słowa - Unicestwiony! Ha! Tylko... - tutaj zamilkł nieco. - Skąd właściwie Pan ma podejrzenia, że ktokolwiek mógłby się tutaj dostać?

- Pod warunkiem, że nas w ogóle przyjmą. W sensie wiem że mamy mnóstwo bogactw i w ogóle, co działa na naszą korzyść... No ale jednak nie jestem pewien, jak tak wysoko postawione rody zareagują na... Twojego ziomka. - zastanawiał się Timmy.

- Oczywiście. - odparła tylko Allease, ściągając swój wzrok z bogactw skarbca.
- Psst, tak sobie myślałam, może do dobry moment, by zajrzeć do biblioteki? - Walon usłyszał w swojej głowie propozycję.

Avatar Degant321
- Anubel - powiedział Nordmarczyk - Twoje Plany. Nie Moje. Nic nie mam do nich. Przepuść.
Zwiadowca wciąż trzymał Micheala na "celowniku", gotowy do puszczenia strzały na najmniejszy podejrzany ruch nieznajomego.

- Niepokojące, ale chyba w tej chwili nie wiele możemy zrobić, co? - Albert powiedział i przy okazji odłożył maskę na miejsce - A co z Karczmarzem? Czy ktoś z was go widział?

Avatar Kuba1001
- Sroka przyniosła do wieży krótką i dość enigmatyczną wiadomość, z której wynika, że ktoś chyba postanowił sobie na mnie zapolować.

- Ma się swoje sposoby. - odparł Pozbawiony Twarzy i ruszył dalej, mijając wioskę.
//Przewijamy? W nowym poście chciałbym już zacząć w chwili, gdy opuszczą włości Walona i wejdą na jakieś inne, na przykład rodu Wido.//

Skinął głową, jednocześnie dla obu kobiet, i ruszył dalej, prowadząc kapłankę właśnie tam, gdzie chciała druga z jego towarzyszek, czyli do biblioteki. Pierwotnie nie było to zbyt okazałe miejsce, dopiero za jednego z przodków Walona, nie bez kozery nazywanego Uczonym, zasoby biblioteki znacząc się powiększyły, jako osoba, która ponad pół życia spędziła przy książkach, ucząc się w najlepszych uczelniach kraju i nie tylko, swą pasję przyniósł do domu, dzięki czemu poza rodowymi kronikami oraz pamiętnikami poszczególnych włodarzy rodów, którzy opisywali w nich swoje rozterki, miłosne podboje, wojny, polowania i różnorakie inne eskapady, pojawiły się też księgi, zwoje i woluminy, często bogato ilustrowane, zawierające ballady, powieści, traktaty naukowe z różnych dziedzin, od matematyki, przez astronomię, na medycynie kończąc, liczne zapisy pieśni, za pomocą nut i słów, a nawet kilka zwojów, jakie zapisał dla Uczonego jeden z jego przyjaciół, który gościł na dworze ówczesnego władcy Czarnego Wilka przez kilkanaście lat, traktujące o Magii... Wszystko ułożone było na wysokich regałach z drewna białego dębu, w centrum zaś stało kilka stołów i kilkanaście krzeseł dla ewentualnych czytelników, choć ostatnio przebywało tu mniej, niż kilka osób na raz.

Avatar Gniotek7
Właściciel
//kiedy jeja zmieni okienko do pisania i super fajnie wygląda okej. Ale potem w trakcie pisania (w zasadzie pod koniec) naciśniesz niechcący x i okazuje się że już nie ma tego zabezpieczenia przez wyłączeniem strony jeśli coś napisałeś. Nosz ku*wa///

- A więc zmierzacie do Anubel? - zapytał lekko rozbawionym głosem Michael. - Wydaje mi się, że możecie mieć z tym pewien problem.
- Jedynym naszym problemem jesteś ty. - syknęła Araniel naciągając mocniej cięciwę.
Netvora słysząc to zacisnęła mocniej pięści, a jej towarzysze drgnęli niespokojnie.
- Jeśli chcesz to chodź i spróbuj go rozwiązać! - krzyknęła, a w okół jej palców, pojawiły się niewielkie płomienie krążące dookoła dłoni, i prowadzone przez coś, co z daleka było trudno określić.
- Ależ spokojnie drogie panie. Przecież skoro zmierzacie do Anubel, to zapewne jesteście wrogami Kultu. A to oznacza, że jesteśmy po tej samej stronie. - stwierdził zamaskowany.
- Skoro tak uważasz, to po prostu nas przepuść. - mruknęła elfka.
- Myślę, że powinienem wam jednak przekazać najpierw pewną wiadomość. Do miasta i tak się nie dostaniecie, jest odcięte. - rzucił Michael.

- W zasadzie to nie możemy zrobić kompletnie nic w związku z tym. - stwierdził Czytelnik zamykając książkę i kładąc ją na stole. - Co do Karczmarza natomiast, to musiał załatwić coś w mieście, powinien niedługo wrócić, albo możliwe, że zdążył już wrócić. - stwierdził podnosząc ostrożnie ze swoich nóg śpiącą Vitę. 

- Sroka? Wiadomość? Polowanie? - próbował to wszystko ogarnąć Guhryk. - Ale w takim razie to musiał być ktoś kto wie o wieży! Może to ta przeklęta rodzina Sianpur? W końcu kto inny mógłby wysłać takie dziwne zwierzę?

///Jeśli chcesz robić przeskok dłuższy niż kilkanaście minut, to proponuję chwilowo wstrzymać opisywania ich, do czasu aż będzie dało się zrobić większy przeskok, bez szkodzenia innym wątkom, zwłaszcza, że w sumie mi też takowy by się przydał///

- Nieźle - przyznała Allease - wygląda na to, że ktoś zadbał o to, żeby było co czytać. Chociaż pewnie za czasów wuja zbyt wiele osób tu nie przebywało. - zgadywała, chodząc po bibliotece i rozglądając się.
- Ciekawe czy znajdę tu to, czego szukam. - zastanawiała się jednocześnie Mei.

Avatar Kuba1001
//Znam ten ból. Niby nie pisałem wtedy nic ważnego, ale niesmak pozostał, tak jak obawa, że je**ie, gdy będę robić coś znacznie ważniejszego.
Poza tym to czekam Gerethem i spółką, daj tylko znać, kiedy znów będę mógł ich ruszyć.//
- A jaki mogliby mieć w tym interesu, Guhryku? - zapytał Impa-Chowańca. - Wciąż jesteśmy sojusznikami i nie wadzimy sobie wzajemnie. A nawet jeśli, zastanowiliby się dwa razy, w końcu wiedzą, czym grozi zesłanie tej demonicznej hordy z mojej smyczy.

- Niestety. - przyznał i oddalił się nieco, pozwalając jej przejrzeć dokładniej zbiory biblioteki.
To znaczy? Dawno tu nie byłem, ale też niewiele się zmieniło, więc pewnie będę mógł Ci pomóc, a przynajmniej spróbuję.

Avatar Gniotek7
Właściciel
- No niby tak, z ich strony to może być głupota... Ale to w końcu ludzie co nie? I to na dodatek szlachta! Na pewno coś knują w tym swoim zamczysku! - stwierdził Imp, nie mając jednak żadnego argumentu, który mógłby nadać temu sensu.

Allease zaczęła się więc rozglądać, co jakiś czas wyciągając niektóre książki, lub czytając ich tytuły.
- W zasadzie to chyba dobry moment żeby omówić pewną kwestię, jak już jesteśmy przy pomocy. Jak zdążyliśmy już do tego dojść wcześniej. Jako iż żyję w twoim ciele, to jestem mocno ograniczona przez twoje zmysły. Oznacza to więc, że jeśli będę chciała coś przeczytać, to ty faktycznie musisz otworzyć daną książkę, i przejrzeć jej zawartość. - powiedziała niepewnym głosem, jakby spodziewając się, że Walonowi może się przez to odechcieć. - Ale zanim się załamiesz! Nie potrzebuję od ciebie, żebyś czytał absolutnie wszystko. Tak się składa, że moja pamięć jest znacznie lepsza od twojej. Wystarczy więc, że skupisz swój wzrok na każdej stronie na kilka sekund, a ja zachowam jej obraz, dzięki czemu będę mogła to wszystko przeglądać, w trakcie gdy ty będziesz mógł zajmować się swoimi sprawami, czy choćby spać.

Avatar Kuba1001
Może i faktycznie małemu Demonowi brakowało teraz argumentów, ale czemu Magnus miałby od razu odrzucić taką ewentualność? Zastanowił się teraz, usiłując sobie przypomnieć, czy były jakiekolwiek, mniej lub bardziej, widoczne tarcia pomiędzy nim a jego szlacheckimi protektorami, zarówno dawno temu, jak i ostatnio.

Brzmi dobrze. Powiesz w końcu, czego będziemy szukać?

Avatar Gniotek7
Właściciel
Cóż, przyjaźń raczej nigdy ich nie łączyła, trudno jednak było powiedzieć, żeby działo się ostatnio między nimi coś, co mogłoby spowodować taką kolej rzeczy. Zwłaszcza że ostatnie wiadomości wysyłali do siebie już jakiś miesiąc temu, i nie było w nich raczej nic "wrogiego". Jeśli więc, rzeczywiście była to sprawka Sang pur i postanowili oni działać. To doszli do tego sami, bez prób dyskusji z Magnusem.

- Ach tak, wybacz... W zasadzie nie jestem pewna czego dokładnie szukać, ale myślę, że powinniśmy trzymać się ksiąg związanych w jakiś sposób z duszą i sposobami na zachowanie jej, albo oddzielenie od ciała? Może też coś z życiem po śmierci? To na razie jedyne co przychodzi mi do głowy. - stwierdziła Mei.

Avatar Degant321
- Odcięte? - Zapytał Nordmarczyk - W sensie? Jak Odcięte? Od Kiedy?
Wojownik był nadal utrzymywał swoją pozycję, chociaż chętnie by teraz strzelił elfkę z liścia za antagonizacje kogoś z kim nie muszą walczyć. Zwłaszcza że ci drudzy mają przewagę liczebną, którą teoretycznie można zniwelować poprze eliminację dziewczyny ale ta jest chroniona przez zamaskowanego mężczyznę, o którym..... nic nie wie ale ma złe przeczucia co do niego.

- Ehhh przynajmniej zawsze mogło być gorzej, co nie? - Młody Medyk zapytał się........no w sumie nikogo tak naprawdę. Po prostu, niechcący, wygłosił na głos swoje myśli.

Avatar Kuba1001
Jeśli to rzeczywiście byli oni, a Magnus obroni się przed atakiem, jakikolwiek on będzie, to z pewnością wyprawi swoje piekielne wojska wprost na rezydencję szlachciców, równając jej płonące zgliszcza do poziomu gruntu. Oczywiście, najpewniej inne rody spróbują go wtedy zabić i nie ma wątpliwości, że im się uda, ale co innego pozostaje młodemu Goldenbergowi? Najwidoczniej niewiele. Odesłał Impa i ruszył z powrotem na najwyższe piętro wieży, poniekąd licząc na ponowne pojawienie się tajemniczego ptaka, ale głównie w celu przeczytania ostatniego listu od Sang-purów.

A jakieś typowo wiedźmie rytuały? Jakiekolwiek rytuały?

Avatar Gniotek7
Właściciel
- Nad Anubel znajduje się teraz bariera, blokująca jakikolwiek dostęp do miasta. Ponadto dookoła bariery Kult rozstawili jakąś konstrukcję, tworzącą nieustannie zamieć tak silną, że nawet ktoś taki jak ty, może się przez nią nie przebić. Przez parę dni, wszędzie w okolicy unosić się też będzie żrąca mgła, i wygląda na to, że za wiele póki co nie da się z tym zrobić. - oczywiście Michael sam z siebie nie wiedziałby tych wszystkich rzeczy, w końcu ewakuował się z okolicy dużo wcześniej. Tak się jednak składało, że do miasta udało się dostać komuś, kto również kontaktować się może z Atlasem. Nie było to może najbardziej zaufane źródło informacji, ale nie miało też raczej powodu, by kłamać w tej kwestii.

- Przynajmniej nad miastem się uspokoiło. - stwierdził Jack. - Chociaż ogarnięcie samego Anubel pewnie trochę władzom zajmie.
Saki tymczasem coś się przypomniało, od dłuższej pory tego nie poruszała, więc pomyślała że spróbuje.
- Słuchaj, w zasadzie to co się stało z tym chłopakiem? Tym, który wyzwał cię na pojedynek? - zapytała kierując swój wzrok na złodziejkę. Ta podniosła głowę nieco zdziwiona, jakby wyleciało jej to zupełnie z głowy.
- W zasadzie to... - zaczęła niepewnie, próbując coś sobie przypomnieć. - Wydaje mi się, że wracając wtedy stamtąd, widziałam jakąś kobietę, która złapała go wraz z dwójką orków...
- Myślisz że... Oni mogą mieć coś wspólnego z Michaelem?
- Co? Czemu niby z nim? - zdziwiła się.
- No bo wiesz, w końcu jak mi wcześniej mówiłaś, tego chłopaka przysłał Atlas który...
- Wiem co mówiłam! - syknęła Złodziejka, najwyraźniej nie chcąc poruszać tego tematu przy reszcie. - Ale dalej nie rozumiem, czemu mieliby mieć cokolwiek wspólnego z Michaelem.
- No bo z jakiego innego powodu mieliby go łapać? I to taką dziwną grupą? Wiecie... - mówiła dalej, tym razem rzucając też wzrokiem na resztę Gildii. - Po mieście chodzą pogłoski, że mogła pojawić się jakaś inna ukryta organizacja, wiecie, inna niż asasyni.
- I myślisz, że mogą mieć coś wspólnego akurat z naszym kolegą w masce? - zapytał Mariok zdziwiony, ale wyraźnie zaciekawiony.
- Cóż, to jedyne co przychodzi mi do głowy. - odparła Saki trochę niepewna.
- Jak tak teraz myślę, to faktycznie pojawiały się głosy na ten temat. - potwierdził Czytelnik. - Trudno jednak będzie cokolwiek teraz znaleźć w tym chaosie, jaki panuje na zewnątrz.
- Albo raczej możemy wykorzystać ten chaos, by dostać się w miejsca, do których normalnie nie dalibyśmy rady. - rzucił Jack rozciągając ręce.
- Hej! Co wy na to? Zrobimy sobie małe dochodzenie w tej sprawie? - zaproponował goblin zacierając ręce, i będąc najwyraźniej zaciekawiony taką możliwością.

///Pozwól, że chwilowo to pominę i ogarnę ten list przy następnym odpisie, bo trochę mnie to szczerze zaskoczyło, i muszę sobie coś wymyślić :L///

- Hmm, masz rację, faktycznie tam też może być coś, co dałoby mi jakąkolwiek wiedzę na temat tego, co się ze mną stało. - odparła Mei, a Walon był w stanie teraz wyczuć jakąś taką wewnętrzną radość kobiety, spowodowaną widocznie tym, że pamięta o takich szczegółach.

Avatar Degant321
- Hmmmh, nie dobrze - powiedział monotonnie Nordmarczyk - Co teraz? - wymamrotał do siebie, ale w jego głosie tym razem dało się coś słyszeć innego niż typowy dla niego spokój jednak trudno było powiedzieć co to było.

- Ehhm ehhm ja tam nie wiem, czy jest to aby na pewno mądre, tak się wychylać? Wiecie mamy już wystarczająco potężnych wrogów na karku w postaci tego całego kultu, cholera wie kogo możemy rozzłościć wpychając nasze nosy w tą sprawę.

Avatar Gniotek7
Właściciel
- Musi przecież istnieć jakiś sposób, żeby się tam dostać. - mruknęła elfka rozmyślając nad tym, co usłyszeli. - Może jakieś zaklęcie teleportacji?
- Myślisz, że takie zaklęcie zadziała przez barierę, która potrafi zablokować nawet najsilniejsze czary ofensywne? - zapytał Michael. - Jeśli Kult się przez nią nie przebił, to tym bardziej się przez nią nie teleportujesz.
- Oni tam się nie dostaną, my idziemy gdzie indziej, więc może już chodźmy? - zapytała zdenerwowana nieco Netvora.
- No proszę, a wcześniej tak niechętnie myślałaś o powrocie do Akademii. - zauważył zamaskowany uśmiechając się pod półmaską.
- Może i tak, ale teraz wcale nie jest tutaj le... - chciała powiedzieć coś dziewczyna, ale Michael powstrzymał ją nagle gestem kościanej dłoni. W tym samym momencie zarówno Nordmarczyk jak i Araniel mogli poczuć chłodne powietrze, które dotarło do nich z tej samej strony, z której przybył wcześniej zamaskowany wraz z towarzyszką. Co ciekawe, wydawało się dużo chłodniejsze niż tamto, które przybyło przed ich rozmówcami. Nie minęła nawet dłuższa chwila, a Atlas poinformował Michaela o tym, czego ten obawiał się najbardziej.
- Znaleźli was.
W ostatniej chwili udało mu się nagłym ruchem objąć mocno Netvorę i wraz z nią rzucić się na ziemię w stronę wojownika i elfki, unikając tym ogromnej lodowej fali, która tuż po tym przeleciała z niezwykłą prędkością przez tunel, z którego przyszedł, zmiatając przy tym niczym zwykły pył nieumarłych, towarzyszących im.
Stało się to tak nagle, że Araniel ledwo powstrzymała się przed wypuszczeniem strzały z łuku w stronę tej dwójki. Cofnęła się teraz o krok, rzucając przy tym niespokojnie wzrokiem w stronę Nordmarczyka.

- No dalej Albert! Gdzie twoja dusza poszukiwacza przygód? - zapytał głośno Mariok. - Tylko pomyślcie, jeśli udało by nam się dowiedzieć coś więcej, to tym samym pomożemy całemu miastu. Na pewno zostaniemy za to sowicie wynagrodzeni! - stwierdził hucznie uderzając przy tym pięścią w stół.
- Hmm, Mariok ma pewnie trochę racji. - przyznał Jack - Nie żeby brakowało nam teraz jakoś szczególnie złota, albo żebyśmy mieli je gdzie wydać... Ale jak skończy się cała ta akcja z kultystami, to możemy być jednymi z bogatszych ludzi w całej Myrthanie! Albo i na całym Starym Kontynencie! - rzucił pirat z takim entuzjazmem, że aż niemalże zaświeciły mu się oczy.
- Mawiają, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Ale warto pamiętać, że to również pierwszy krok w stronę wiedzy. - dodał od siebie Czytelnik, spoglądając na resztę, najwyraźniej także zaciekawiony tym pomysłem, ale najwyraźniej nie z powodu możliwości zarobku.

Avatar Degant321
- Moja dusz poszukiwacza przygód została zamordowana, wskrzeszona ponownie zamordowana a następnie znów wskrzeszona tylko po to by być spaloną żywcem w tamtym mieście. - Powiedział cierpko medyk.

- Walka. Przygotuj się. - Nordmarczyk powiedział po czym wycelował łukiem w głąb tunelu.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Mariok westchnął nieco zawiedziony odpowiedzią.
- Ale reszta chętna, tak? - zapytał spoglądając teraz w stronę dwójki kobiet, których odpowiedzi jeszcze nie znał.
Saki wydawała się trochę niepewna. Złodziejka natomiast pokręciła tylko głową, po czym odwróciła od nich wzrok.
- No dalej! Przecież to ty widziałaś kto zajął się tym chłopakiem! Bez twojej pomocy go nie znajdziemy! - zawołał jeszcze bardziej zawiedziony goblin.
- Nie mam ochoty latać teraz za jakimś młodym pajacem, który traktuję kradzież jako zwykłą zabawę. - burknęła kobieta, wbijając wzrok w stół i zaciskając prawą pięść.
- Wiesz... - zaczęła powoli Saki. - Tak sobie myślę, że skoro jest szansa, że Michael już nigdy nie wróci do miasta... To chciałabym się jakoś z nim skontaktować i porozmawiać jeszcze raz. To jedyny trop jaki mamy, który może pozwolić mi tego dokonać.
Złodziejka uniosła teraz wzrok i przyjrzała się elfce, nie do końca rozumiejąc, czemu ta chce gadać z zamaskowanym. Patrzyła na nią przez moment, po czym westchnęła głęboko.
- Niech wam będzie. - mruknęła.
- Tak! - zawołał wyraźnie zadowolony Mariok, po czym wraz z Jackiem przybili energicznie piątkę.
- Tak sobie tylko myślę... - zaczął Czytelnik - Że skoro angażujemy w to praktycznie całą Złotą Gildię, to może powinniśmy porozmawiać o tym z Abraxasem?
- Och! A więc oficjalne zadanie Gildii! To brzmi jeszcze lepiej! - rzucił goblin klaszcząc przy tym w dłonie. - To jak, kto z tym do niego pójdzie? - zapytał rozglądając się po reszcie.

Michael podniósł się sprawnie z ziemi, po czym pomógł wstać dziewczynie, która wyglądała na zaskoczoną, ale i trochę zdenerwowaną.
- Dzięki. - wymamrotała, po czym skierowała swój wzrok w stronę tunelu w którym przed chwilą stali, ale jakby nie będąc pewna, czy powinna odwracać się plecami do pozostałej dwójki.
W tym samym momencie na celowniku Nordmarczyka pojawił się lodowy atronach, który wybiegł z lewej strony i rzucił się w ich stronę.

Avatar Degant321
Kiedy to tylko Atronach się pojawił w tunelu, Nordmarczyk wypuścił strzale w stronę lodowego monstrum i tak szybko jak tylko mógł naciągną łuk ponownie.

Albert westchnął głęboko po czym zaczął mówić
- Ja pójdę po Abraxasa.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Okazało się jednak, że jeśli łuk nie był zaklęty żadną specjalną magią, to strzała zwyczajnie odbiła się od grubej warstwy lodu, z której stworzony był Atronach. Ten więc nawet nie zareagował, zbliżając się do nich ze sporą prędkością i atakując najbliższy cel, czyli Michaela.
Ten z niezwykłą zwinnością - jak na kogoś kto wydawał się być mimo wszystko w kiepskim stanie - odepchnął Netvorę do tyłu tak, że znalazła się obok Nordmarczyka i elfki i ledwo utrzymała się na nogach, po czym sam schylił się szybko unikając skierowanej w jego stronę potężnej zaostrzonej łapy atronacha.
- Atlas, kiedy będziesz w stanie mnie wesprzeć? - zapytał odskakując do tyłu od przeciwnika i pozwalając wykonać Araniel czysty strzał, który jednak skończył się z równie kiepskim efektem, co ten zwiadowcy z Nordmaru.
- Jeśli oczekujesz tego samego co przy poprzedniej walce, to raczej nie prędko. - usłyszał odpowiedź w swoim uchu.
W międzyczasie, Netvora uniosła swoje otwarte dłonie na wysokość klatki piersiowej, a spomiędzy jej palców zaczęły unosić się niewielkie płomienie, prowadzone przez coś małego i okrągłego, co z czasem zaczęło przekształcać się w płonące czaszki, które widocznie rozpoznające intencje nekromantki, z każdą chwilą rosnącą grupką, rzuciły się w stronę przeciwnika.

- Pójdę z tobą. - stwierdził Czytelnik wstając od stołu - Jeśli Abraxas wrócił już do Karczmy, to i tak muszę mu kogoś oddać. - dodał unosząc lekko śpiącą Vitę, którą wciąż trzymał na rękach. Po czym skierował się w stronę wyjścia.

Avatar Degant321
- Hrmh.....- mruknął Nordmarczyk, w obecnej chwili nie wiele mógł zrobić, jego łuk i strzały są bezsilne wobec lodowego monstrum, a w korytarzu jest za mało miejsca na to by mógł w walczyć swym berdyszem. Zwiadowca w takim razie postanowił że najlepszym wyjściem będzie się cicho wycofać z pola walki i odczekać całą sytuację.

Albert bez słowa ruszył za czytelnikiem. Młodemu medykowi ta cała sytuacja mocno się nie podobała. Ledwo co przeżyli atak Kultu a teraz mają się pchać się w jakieś dochodzenia na temat jakieś sekretnej grupy? Po co? By odnaleźć Michaela? To nie może się zakończyć dobrze....... ale Albert ma mało do powiedzenia. W końcu większość gildii zadecydowała za tym a on nie mógłby sobie wybaczyć gdyby po prostu ich zostawił na lodzie......

Avatar Gniotek7
Właściciel
Płonące czaszki które dotarły do atronacha w międzyczasie kiedy ten próbował je rozwalić, po krótkiej chwili zaczynały eksplodować, raniąc przy tym przeciwnika, i po serii eksplozji zupełnie go rozwalając. Kilka wciąż nie zniszczonych czaszek, unosiło się w miejscu, jakby nie widząc nowego celu, po tym również po wybuchały z niewielką mocą. Zaraz po tym jednak, tunelu wypadła dwójka kultystów, którzy posłali w grupkę niewielką salwę lodowych pocisków.
Araniel ledwo zdążyła uniknąć jednego z nich, rzuconego w jej stronę, przez co ten praktycznie przeleciał przez jej włosy. Netvora osłoniła się kilkoma czaszkami, które następnie z tego powodu eksplodowały, a sam Michael najwyraźniej nie miał z tym problemu, i zwinnie uniknął wszystkich trzech które poleciały na niego, po czym sam ruszył biegiem na najbliższego kultystę. Kolejne dwa pociski, natomiast poleciały dalej, prosto w Nordmarczyka.

Czytelnik więc wraz z Vitą na rękach i Albertem za plecami, bez większych problemów dotarli na górę, do Karczmy.
I tak jak można było się spodziewać, spotkali tam opartego o ladę Karczmarza, który teraz rozmawiał po cichu z siedzącą przed nim Elisif. Oboje trzymali przed sobą szklanki z mlekiem i wyglądali na lekko przygnębionych. W międzyczasie Albert, mógł poczuć dziwne wrażenie, że ten niewielki fragment nieba który widać stąd przez zamknięte okno, wygląda jakoś dziwnie inaczej niż zazwyczaj.

Avatar Degant321
Albert wywnioskował że powodem dziwacznego koloru nieba jest nic innego niż magia, która to jest powodem wszelkich dziwactw i problemów w jego życiu. No ale..... chyba wszystko się uspokoiło więc Albert spróbuję. ....utrzymać nerwy na wodzy. Tak czy siak tu nie o magię chodzi acz o domorodne docodzenie jego towarzyszy w sprawę Michaela, więc by mieć to już z głowy młody medyk podszedł do lady i zagadał Karczmarza
- Karczmarzu reszta Gildi ma do ciebie sprawę

Avatar Gniotek7
Właściciel
Karczmarz, który najwyraźniej dopiero zauważył jego i Czytelnika, spojrzał na niego lekko zdziwiony.
- Hmm? O co chodzi? - zapytał.
W międzyczasie Czytelnik podszedł do nich, i oddał Vitę w ręce Elisif.
- Dziękuję za zaopiekowanie się nią. - powiedziała uśmiechając się przy tym łagodnie.
- Żaden problem, i tak spała spokojnie przez cały ten czas. - odparł mężczyzna, po czym odsunął się na dwa kroki i skierował swój wzrok na Gniotka i Alberta.

///nie zapomnij o swoim wikingu///

Avatar Kuba1001
Gniotek7 pisze:
- Hmm, masz rację, faktycznie tam też może być coś, co dałoby mi jakąkolwiek wiedzę na temat tego, co się ze mną stało. - odparła Mei, a Walon był w stanie teraz wyczuć jakąś taką wewnętrzną radość kobiety, spowodowaną widocznie tym, że pamięta o takich szczegółach.

Skoro tak, to Walon, bez zbędnego ociągania, ruszył na poszukiwanie takowych ksiąg. Mimo iż na każdej półce ustawione były pozycje o z grubsza tym samym temacie, to jednak sprawdzał każdą po kolei, dawno tu nie był, więc równie dobrze poszczególne książki mogły zostać zamienione miejscami z innymi, pojawiły się nowe, a inne zniknęły, najpewniej z winy wuja i jego sługusów, którzy prędzej by się takowymi podtarli lub rozpalili w kominku, wątpił aby potrafili lub chcieli czytać.

Po trwającej jakiś czas podróży Gereth, Bolg i Timmy opuścili wreszcie włości Walona Vau. Początkowo wydawało im się, że są na ziemiach niczyich, ale zdali sobie sprawę ze swego błędu, gdy dostrzeli postawione w regularnych odstępach przy drodze znaki, na których to wymalowano błękitnego kruka lub innego ptaka, ciężko stwierdzić. Zaś kwadrans później stanęli przed małym wąwozem, miejscem idealnym na zasadzkę, ale jednocześnie najszybszą drogą, a może i jedyną, w końcu zaczynało się ściemniać, a w okolicy nie brakowało zdradliwych trzęsawisk....

Avatar Gniotek7
Właściciel
Przeglądanie wszystkich tytułów po kolei zajmowało sporo czasu, ale przynajmniej minimalizowało szansę na to, że coś pominie. Z czasem więc zaczął trafiać na książki, które mogły okazać się w jakiś sposób przydatne. W oczy rzucić mogły mu się takie tytuły jak; "Ciało i Dusza", "Czy jest dla nas miejsce po śmierci?", "Ciemna strona nieśmiertelności - wszystko o horkruksach", "Podwójne Jestestwo", ale także dzięki jego własnej propozycji: "Rytuały Chaosu" oraz "Mityczne Wiedźmy tom 4: Złodziejka Tchnienia".

Timmy jak tylko zbliżyli się do wąwozu, zaczął jakoś uważniej rozglądać się po okolicy.
- Ciekawe czy w tych okolicach często można trafić na bandytów. - mruknął gryzoń - Patrząc na to, że nie spotkaliśmy żadnego patrolu straży po drodze, a ziemie Vau nie były przez ostatnie lata w najlepszym stanie, to chyba dosyć prawdopodobnie, nie? - zagadnął starając się mówić w miarę cicho, co w sumie pewnie i tak nie wiele zmieniało, bo gdyby faktycznie ktoś chciał się tu przyczaić, to już pewnie ich zauważył.

Magnusowi zajęło krótką chwilę znalezienie najświeższego listu, który faktycznie został nadesłany jakiś miesiąc temu.
"Magnusie Goldenberg
Odpowiadając na twoją ostatnią wiadomość, informuję cię, że w naszych sekretnych składach, nie zostało już nic, co byłoby w stanie rozwinąć twoje możliwości, zostaje ci więc korzystanie z tego, co udało ci się już zgromadzić, lub polegać na twoim sługusie. Jednocześnie przypominam, byś trzymał umiar, i pamiętał o naszym układzie. Twój rozwój był możliwy tylko i wyłącznie dzięki mojemu wspaniałemu ojczymowi, comte Charlesowi le Sang pur, więc nie myśl, by kiedykolwiek wykorzystać to co dzięki nam zyskałeś, przeciwko mojemu znakomitemu rodowi.
Przy okazji wierzę, że plotki o zaginionym myśliwym w lasach na północy są zwykłym przypadkiem i nie ma to z tobą nic wspólnego. Jeśli jednak okaże się, że maczałeś w tym palce, może mieć to dla ciebie negatywne konsekwencje.
Nie musisz wysyłać odpowiedzi, temat zamknięty.

~ Doradca rodu który cię zbawił, conseiller Sylvain le Sang pur."

List nie wyróżniał się praktycznie niczym. Sylvain, będący synem comtesse Sophie z poprzedniego małżeństwa, praktycznie zawsze w kółko przypominał Magnusowi o tym jak to wiele zawdzięcza on jego rodowi, i w zamian powinien praktycznie codziennie lizać im buty, nie było to więc nic nowego.

Avatar Kuba1001
Myślę, że na początek wystarczą, prawda? Jeśli przejrzymy wszystko i nie odnajdziemy niczego pomocnego, zajmiemy się kolejnymi tytułami. Zgoda?

Ani słowa gryzonia, ani tym bardziej groźba ich realnego spełnienia niezbyt przeraziły jego towarzyszy, obaj skwitowali to tylko wzruszeniem ramion. Najwidoczniej dwie takie stare wygi miały na karku przeżycia gorsze, niż napad jakichś podrzędnych rzezimieszków.

Z jednej to strony to dobrze, ale z drugiej wręcz przeciwnie, bowiem ani nie rozwiewało wątpliwości lub podejrzeń Magnusa, ani nie dawało pewności, że jego mocodawcy postanowili się go pozbyć. Chyba że...
- Leć do mojej komnaty, Guhryku. - powiedział pospiesznie Magnus, mimo iż było to zbędne z racji więzi telepatycznej, a następnie sam pognał w rzeczone miejsce. Miał do Impa kilka pytań.

Avatar Gniotek7
Właściciel
- Tak, myślę że na razie spokojnie te książki nam wystarczą. Nie chcemy cię w końcu za bardzo przemęczać, prawda? - rzuciła Mei wesołym głosem. - Swoją drogą możesz odrzucić od razu tą całą bzdurną lekturę o horkruksach, każdy w jakikolwiek sposób zainteresowany tematem wie, że to zwykła nie potwierdzona niczym bajka. - stwierdziła.

Timmy widząc ich reakcję zamilknął, nie chciał w końcu wyjść na słabszego od swoich towarzyszy, prawda?

Kiedy Magnus dotarł na miejsce, Imp już tam był. Siedział przed kominkiem z torbą Matthiasa przed sobą, i nucił coś, grzebiąc w niej.

Avatar Kuba1001
Dokładnie. - potwierdził, kiwając głową tak, aby wyglądało to na zamyślenie i odłożył książkę, o której wspomniała kobieta na swoje miejsce. Później rozejrzał się za Kapłanką, ciekaw czym się zajmuje.

Rozsądnie, zwłaszcza jeśli mowa o takim towarzystwie, zwłaszcza że jeden mógłby kierować się prawdziwym prawem dżungli, gotów skonsumować w razie potrzeby słabszego kompana.
Tymczasem cała trójka zdołała przejść ledwie kilkanaście metrów, gdy Gereth zatrzymał grupę ruchem dłoni, a Bolg chwycił oburącz swój oparty do tej pory na barku młot pewniejszym chwytem.
- Nie jesteśmy tu sami. - mruknął Dłoń, wskazując reszcie dyskretnym ruchem głowy na półkę skalną ponad nami, gdzie rzeczywiście coś się chyba poruszyło, a ze szczytu spadło kilka małych kamyczków.

Skinął na niego, aby zawisł w powietrzu przed nim, sam zaś zajął miejsce w swoim fotelu.
- Guhryku, co wiadomo Ci o zniknięciu jakiegoś myśliwego w lasach na północ stąd?

Avatar Gniotek7
Właściciel
Allease w międzyczasie widocznie zajęła się sama sobą, chodziła teraz od ściany do ściany, z zainteresowaniem przeglądając strony jakieś obitej białą skórą książki.

Timmy widząc gest Geretha, rzucił tylko okiem w tamtą stronę, bez ruszania przy tym głową. Przygotował się przy tym, by w razie potrzeby szybko zeskoczyć ze swojego drugiego towarzysza, i dobyć swojego krótkiego, jednoręcznego miecza.

Guhryk rzucił torbę na ziemię, i wykonał polecenie Magnusa, następnie podrapał się po uchu, próbując coś sobie przypomnieć.
- Ostatnimi czasy nie przypominam sobie czegoś takiego, chociaż ponad miesiąc temu faktycznie były jakieś plotki na ten temat... Ten twój ludzki i zapewne fałszywy pomagier Matijas, wspominał coś o tym. Podobno jakiś myśliwy z tamtejszych wiosek ruszył nieco głębiej w lasy w tych okolicach, omijając przy tym bagna, i tyle go widziano. - wypowiedział się Imp.

Szczur usiadł zmęczony pod drzewem w okolicach wioski, pod którym zwykł siadać. Marcus stał w okolicy, oparty o swój wielki miecz i spoglądał gdzieś w dal.
Dawnemu kultyście się nic w tym nie podobało. Kolega z ławki który dowiedział się tak wiele o Celestii i ziemiach z których pochodzi opuścił bibliotekę na chwilę przed tym jak on tam dotarł, i nie udało mu się go już dogonić, prawdopodobnie dawno nie było go już w tym wymiarze.
Czy to możliwe, że jest kultystą? Czy Masil naprawdę mógłby przegapić coś takiego? - Szczurowi wydawało się to abstrakcyjne, jednak nie oznaczało to, że mógł wyzbyć się on lęku, związanego z jego własną przeszłością. Bowiem problemem było nie tyle to, że Celestii może coś grozić, ale oznaczało to jednocześnie, że on sam może być na widoku...
- Martwisz się o panienkę Goldenberg? - zapytał suchym, acz poważnym tonem Marcus. Szczur słysząc to, niemalże się nie opluł.
- Że co? Skąd ci coś takiego wpadło do głowy? - odparł patrząc z mieszanką zdziwienia i złości.
- Dosyć szybko postanowiłeś działać. Czy gdyby naprawdę była możliwość, że ten młody chłopak jest kultystą, to nie starałbyś się go raczej unikać? - zapytał spokojnym głosem rycerz.
- Chciałem go odkryć, i szybko wyeliminować zagrożenie... - syknął zaciskając pięści. - Dbam tylko i wyłącznie o siebie... - dodał, po czym nagle zamarł.
Czy to możliwe, żeby Marcus miał rację? Czy to może mieć coś wspólnego z tym, co poczuł dowiadując się między innymi o tym co stało się z bratem Celestii, oraz później, gdy widział jej wkurzoną minę po lekcjach... Nie, to głupota. - Szczur potrząsnął głową - Zawsze interesowało go tylko jego własne przeżycie, czemu miałoby się to teraz nagle zmienić?
Marcus rzucił okiem na wyraz twarzy chronionego przez niego chłopaka, a jego wargi drgnęły lekko pod hełmem jakby do uśmiechu. Czuł, że ten człowiek zmienia się na jego oczach. Było to dosyć ciekawe doświadczenie i miał wrażenie, że ochranianie go i patrzenie na zachodzące w nim zmiany może być tym, czego takiemu samotnemu rycerzowi mogło brakować.

Avatar Kuba1001
- Możemy iść dalej? - zagadnął ją szlachcic, porządkując w tym czasie książki, które zainteresowały kobietę, w równy stos, który zabierze później ze sobą.

W chwili, gdy gryzoń rozważał próbę stawienia oporu, w rzeczonym miejscu pojawiło się nagle trzech mężczyzn, wszyscy byli jednakowo odziani: Kolczugi, kolcze kaptury, hełmy przypominające kapaliny, długie płaszcze podróżne chroniące przed warunkami atmosferycznymi i narzucone na nie peleryny z wyraźnym, choć miejscami umorusanym błotem, herbem szlacheckim, przedstawiającym dwa czarne niedźwiedzie stojące naprzeciwko siebie, które oddzielał od siebie pokaźny topór o dwóch ostrzach. Na dodatek dwóch z nich miało strzały z naciągniętymi cięciwami i nałożonymi nań strzałami, ostatni zaś, być może dowódca, miał dwuręczną kuszę z załadowanym bełtem.
- Stać! - warknął kusznik, celując ze swojej broni. - Kim jesteście i czego szukacie na ziemiach rodu Wildo?

- Czy wiadomo Ci cokolwiek o udziale jakichkolwiek Demonów z naszej wieży w tym zaginięciu?

Avatar Gniotek7
Właściciel
Kapłanka dopiero po chwili ogarnęła, że ten mówi do niej, stanęła w miejscu i spojrzała w jego stronę.
- Ach tak, oczywiście. - powiedziała uśmiechając się łagodnie i zamykając książkę, dzięki czemu Walon mógł ujrzeć tytuł brzmiący "Krzywdzące wsparcie". - Wyglądałeś na zajętego, więc nie chciałam ci przeszkadzać. - dodała odkładając książkę na swoje miejsce.

Timmy zastanawiał się przez krótką chwilę czy to o czym myśli do dobry pomysł, ale mając wrażenie, że Gereth i Bolg mogą nie być najlepszymi mówcami, postanowił 'przejąć pałeczkę'. Największym problemem w ocenieniu jego rozmówców, był fakt, że nie znał prawdziwego herbu rodu władającego tymi ziemiami. Czy to może właśnie ów niedźwiedzie? A może to ten błękitny ptak którego widzieli wcześniej? Nawet jeśli to te niedźwiedzie, to jaka jest szansa, że nie są to zwykli bandyci którzy dopadli ludzi pracujących dla danego rodu? A może to członkowie jakiegoś dawnego rodu, który kiedyś rządził tymi ziemiami? Opcji było wiele, a on nie znając tej prawidłowej, postanowił wybrać optymalną drogę, która mogłaby umożliwić im uniknięcia walki.
- My? - zapytał zeskakując ze swojego towarzysza i stając prosto. - Jesteśmy poszukiwaczami przygód! Przybyliśmy tu, by zwiedzić ten zapewne wspaniały kraj! Poszukujemy w tym momencie miasta, w którym moglibyśmy zorganizować sobie nocleg. - wymyślił Timmy, mówiąc to wszystko przyjaznym i pozytywnym tonem - Wiecie mości panowie gdzie możemy na takowe trafić? - zapytał dodatkowo.

- Cóż, jeśli chodzi o demony służące tobie, Panie, to jestem niemal pewien, że żaden z nich nie miał z tym nic wspólnego. - odparł Imp. - Ten cały myśliwy to pewnie zwykła plotka rozpuszczona po to, by mieć pretekst do zaatakowania nas! - dodał od siebie, chcąc jak zawsze wzmocnić swoją teorię spiskową, według której wszyscy ludzie, a w szczególności szlachcice, są złymi wrogami wielkiego Magnusa, i tylko Guhryk jest tym, komu może on tak naprawdę ufać.

Avatar Degant321
Nordmarczyk wtulił się w ścianę tak szybko jak tylko mógł, jednocześnie przygotowując swoją odpowiedź na wraże lodowe pociski, pod postacią naciąganej na cięciwę strzały którą to puścił w stronę jednego magów.

- Ehhh cóż złodziejka podejrzała pewnych podejrzanych typów którzy to ponoć po chwycili kogoś kto był związany z Michaelem i teraz chcą przeprowadzić dochodzenie w tej sprawie, osobiście uważam to za głupi pomysł ale większość wygrała więc ni z tym nie zrobię. A dlaczego to mówię tobie? No ogólnie wychodzi na to że chcą żeby to była oficjalna akcja gildii czy jakoś tak.

Avatar Kuba1001
- I wzajemnie... Przyznaję, że trochę mnie tu nie było i powinienem zabrać się za uzupełnianie tych braków jak najszybciej, acz to dopiero po stabilizacji moich włości... Gdzie teraz? - zapytał, ponownie biorąc ją pod rękę, jak wcześniej.

- Poszukiwacze przygód? - parsknął mężczyzna. - Wyglądacie mi bardziej na zabijaków, którzy przyszli tu zrobić jeden wielki burdel, zwłaszcza ten brzydki. - dodał z lekceważeniem, wskazując na Bolga, który to wypuścił głośno powietrze z nozdrzy, kręcąc przy okazji swoim młotem, którym najpewniej bez problemu sięgnąłby pyskatego strażnika, tudzież trafił go jednym rzutem, na taką odległość celność nie miała najmniejszego znaczenia.

Jak zawsze, było to dość zabawne, ale tym razem Mag zastanowił się, czy rzeczywiście nie ma w tym choć słowa prawdy? Jeśli rzeczywiście zawinił, to czy Sang-purowie ośmielą się go wyeliminować? Gdyby do tego doszło, musiałby odeprzeć atak ich wojsk na wieżę, a później przejść do kontrofensywy... Albo i wykonać uderzenie wyprzedzające, na przykład Gwardią Ognia...
- No dobrze. Leć, ale poinformuj mnie niezwłocznie, gdyby coś się zmieniło.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Wikingowi udało się w ostatnim momencie uniknąć pocisków które przeleciały obok niego i zderzyły się ze ścianą kawałek dalej. Wystrzelona przez niego strzała pomknęła przed siebie, gdzie wbiła się głęboko w ramię kultysty, któremu nie udało się jej zablokować żadnym zaklęciem na czas. Syknął zezłoszczony łamiąc ją szybko, po czym przyłożył dłoń do powstałej rany, w wyniku czego, ta została zupełnie zasłonięta lodem.
W tym samym momencie do drugiego z kultystów właśnie zbliżył się Michael. Przeciwnik nie widząc innej opcji szybko stworzył krzywy stworzony z lodu miecz, którym zamachnął się na zamaskowanego.
Ten jednak był zbyt szybki, sprawnie uchylił się przed ciosem, po czym z całej siły dźgnął kultystę w gardło swoim podręcznym sztyletem. Następnie równie szybko go wyciągnął i popchnął wroga na ziemię, gdzie ten po krótkich drgawkach i nieudolnej próbie zasłonięcia rany, zakończył swój żywot.
///Swoją drogą, co do tego co pisałeś wcześniej, to walka berdyszem jest w tych tunelach w miarę możliwa, gdyż są one dosyć szerokie i wysokie (w jednym ze poprzednich postów parę stron temu, była na przykład wzmianka, że jest w stanie poruszać się po nich drewniany wóz mieszczący około sześciu osób.///

- Czyli... - zaczął Karczmarz próbując to sobie ułożyć, przy czym rzucając jeszcze spojrzenie w stronę Czytelnika. - Chcecie szukać ludzi, powiązanych jakoś z Michaelem?
- Dokładnie tak. Jak sam wiesz, zniknął gdzieś jakiś czas temu i nikt z nas nie ma pojęcia co w zasadzie robi. - odparł mu Czytelnik. - Większości z nas, wydaje się, że może warto byłoby się czegoś dowiedzieć, w końcu był dosyć mocno powiązany z powstawaniem Złotej Gildii.
Abraxas zacisnął wargi. Oczywiście, wiedział od początku, że wspieranie jego oraz jego Gildii będzie w zasadzie tylko przykrywką, a jego głównym celem jest kompletnie co innego. Pytaniem było więc, czy na pewno dobrym pomysłem będzie przeszkadzanie mu w tym. Z drugiej strony przecież pozwolenie działania mu, lub jego organizacji w mieście może nie być najlepszym pomysłem, w końcu cholera wie jakie ma zamiary w związku z tą jego Czarną Rękawicą...
- A czemu chcecie by była to oficjalna akcja Gildii? - zapytał Gniotek.
- Cóż, w końcu angażujemy w to prawie wszystkich członków, więc wydaje nam się, że będzie miało to najwięcej sensu.
- Hmm... - zastanawiał się jeszcze przez chwilę. - No dobra, jeśli uważacie, że to takie ważne, to możecie się tym zająć. Tylko postarajcie się być ostrożni. - dodał.
Czytelnik skinął tylko głową, po czym ruszył ponownie w stronę podziemi.

- Sama nie wiem. - przyznała Allease nie mając nic przeciwko gestowi Walona. - Chętnie rzuciłabym okiem na okolice samego dworu, jeśli to nie problem. - stwierdziła po chwili zastanawiania się.

- Oczywiście, możemy nie wyglądać na typowych poszukiwaczy przygód, ale spójrzcie na to z innej strony. Czy dzięki temu nie zmniejsza się szansa, że dla przykładu bandyci postanowią odpuścić sobie walkę z nami? Wielu widząc mnie i moich drogich towarzyszów może pomyśleć, że może tym razem lepiej nie ryzykować, co ułatwia nam nasze podróże! - kontynuował na swój sposób Timmy, nie będąc w sumie pewnym czy jeśli dojdzie do walki, to kto ją zacznie, czy będą to ich rozmówcy, czy może jego mięsisty sojusznik.

- Tak jest! - zawołał Guhryk wykonując nieudolną próbę zasalutowania, po czym poleciał gdzieś indziej.

Avatar Degant321
- Tak między nami Karczmarzu - zaczął Albert kiedy Czytelnik oddalił się na wystarczająco daleki dystans - Nie mam bladego pojęcia co im strzeliło do głów ale pójdę z nimi bo ktoś musi ich poszywać w razie jakby się coś im stało.

Nordmarski zwiadowca naciągnął kolejną strzałę na łuk, tym razem wycelował w głowę magika, jednakże kiedy tylko ją puścił, zawiesił łuk na ramieniu i sięgnął po Berdysz po czym zaszarżował na czarodzieje w niezwykle szybkim tempie jak na osobę jego postury.

Avatar Gniotek7
Właściciel
- Cóż... Myślę, że większość z nich po prostu nie lubi siedzieć zbyt długo bezczynnie, to chyba nie tak źle, patrząc na to, że są w końcu Gildią. - odparł uśmiechając się lekko - Co prawda nie jestem zupełnie pewien czy to bezpieczne zacząć teraz szukać ale wierzę, że nie zrobicie nic głupiego. - dodał Karczmarz patrząc tylko jak Czytelnik znika w drzwiach. - Dlatego najlepiej będzie, jeśli twoje zdolności nie będą potrzebne, ale faktycznie dobrze będzie, jak pójdziesz z nimi.

tym razem kultysta nie dał rady w żaden sposób uniknąć, będąc wyraźnie skupionym na Michaelu który niebezpiecznie się do niego zbliżył, przez co wystrzelona w tym momencie strzała wbiła mu się skroń, zabijając go na miejscu. Szarża więc nie była chwilowo potrzebna, gdyż na widoku nie było większej ilości przeciwników.
Michael odsunął się od ciał wrogów i przylgnął do ściany od strony zakrętu z którego przyszli.
- Najpewniej jest ich więcej, wątpię, że trafili na nas przypadkiem, w takiej sytuacji na pewno nie są na tyle bezmyślni, by wysłać tylko dwójkę ludzi. - powiedział do reszty cichym tonem, starając się jednocześnie nasłuchiwać, czy nie czeka na nich ktoś więcej. Wydawało się, że zupełnie zniknął dystans jakim wcześniej oddzielał się od rozmówców, tak jakby zaczął im ufać... A może to tylko pozory?
Netvora w każdym razie wyraźnie dalej nie ufała kompletnie elfce i wikingowi, więc zbliżyła się powoli do zamaskowanego, co chwilę rzucając przy tym na nich okiem.

Avatar Degant321
- Tak..... no cóż w razie jakby rzeczy poszły "tic ap" jak się zwykło mówić w moich stronach, postaram się ich połatać..... w każdym razie życzę Ci miłego dnia Karczmarzu - Po powiedzeniu tego młody medyk ruszył w stonę podziemi.

- Plan? - zapytał się Nordmarczyk Michaela. Czy wierzył że zamaskowany mu ufa? Skądże. Czy on ufa zamaskowanemu? Ni cholery ale on widocznie wie więcej od niego więc zda się na jego decyzję. Ma on tylko nadzieję że Elfka i dziecko nie odwalą niczego głupiego.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Albertowi udało się dotrzeć do siedziby chwilę po Czytelniku, w środku najwyraźniej trwała już jakaś rozmowa.
- Jeśli chodzi o osoby które złapały tego głupiego chłopaka... - zaczęła Złodziejka skupiając swój wzrok na ścianie. - To nie będzie to zapewne takie proste. Była tam dwójka orków, niewyróżniających się praktycznie niczym, choć co prawda mam wrażenie, że oboje nosili na jednej dłoni po czarnej rękawicy. Ale teraz kiedy wszyscy zleźli się do miasta, a ponadto mogą je po prostu zdjąć, to szukanie ich odpada. Poza tym, była z nimi kobieta, mojego wzrostu, nieco młodsza i z, jakby to ktoś mógłby nazwać, bardzo ponętnym ciałem.
- Jakieś znaki szczególne? - zapytał Czytelnik opierając się o stół.
- Wydaje mi się, że miała długie, spięte blond włosy, ale parę pasemek, było zafarbowanych na zielony...
- Jasny zielony? - zapytali dokładnie w tym samym momencie Mariok i Jack. Złodziejka niemal nie podskoczyła zaskoczona nagłym pytaniem, pozostała dwójka również spojrzała na nich zdziwiona.
- Tak, chyba tak. - odparła po chwili.
Pirat i goblin spojrzeli po sobie uśmiechając się przy tym lekko.
- Co wam chodzi po głowach? - zapytał ich Czytelnik marszcząc brwi.
- To Limen, Oghren kiedyś o niej wspominał. Pracuje w Czerwonej Latarni. - odparł Jack. - Podobno jest boska. - słysząc to, Złodziejka skrzywiła się w krześle, ale nie spojrzała na niego.
- Co ciekawe, zaczął o niej opowiadać tuż po tym, jak wrócił po dostarczeniu tej tajnej wiadomości od Michaela, której zaniesienie ten mu zlecił, jak dla mnie to nie przypadek. - dodał Mariok wyraźnie zadowolony tym, na jaki trop wpadli.
- Może po prostu zajrzał tam wracając z tego zadania? - podsunęła myśl Saki, mając wrażenie, że trochę za szybko starają się łączyć fakty.
- Ha! - zawołał Jack. - Widać, że mało gadałaś z naszym starym rudym brodaczem! Oghren nigdy nie poszedłby bez pieniędzy do takiego miejsca bez konkretnego powodu. A w tym czasie był kompletnie spłukany.
- Cóż, to nasz jedyny trop, więc chyba warto spróbować. - przyznał im rację Czytelnik. - Pytanie tylko, jak wyciągnąć od niej te informacje?

Michael zastanawiał się przez krótką chwilę. Dzięki Atlasowi jest w stanie poruszać się po tych tunelach niemal z zamkniętymi oczami. Wiedział więc, że dalsza walka w tym miejscu z jednej strony jest ryzykowna, zwłaszcza, że Netvora nie jest w stanie w pełni korzystać tutaj ze swoich zdolności, z drugiej strony jednak, najbliższe wyjście poza tym którym weszli jest zbyt daleko, by Kult był w stanie ich otoczyć.
Zamaskowany już miał coś powiedzieć, kiedy zwrócił uwagę na to, co robi jego towarzyszka. Ta bowiem, wyciągnęła w stronę martwego kultysty otwartą dłoń, ten w efekcie niemal natychmiast błysnął lekkim światłem, po czym wszyscy ujrzeli jak z jego ciała wyłania się przezroczyste widmo, wyglądające zupełnie jak on za życia, i tak samo, otoczone tą chłodną aurą standardową już dla kultystów.

Avatar Kuba1001
Gniotek7 pisze:
- Sama nie wiem. - przyznała Allease nie mając nic przeciwko gestowi Walona. - Chętnie rzuciłabym okiem na okolice samego dworu, jeśli to nie problem. - stwierdziła po chwili zastanawiania się.

- Oczywiście, możemy nie wyglądać na typowych poszukiwaczy przygód, ale spójrzcie na to z innej strony. Czy dzięki temu nie zmniejsza się szansa, że dla przykładu bandyci postanowią odpuścić sobie walkę z nami? Wielu widząc mnie i moich drogich towarzyszów może pomyśleć, że może tym razem lepiej nie ryzykować, co ułatwia nam nasze podróże! - kontynuował na swój sposób Timmy, nie będąc w sumie pewnym czy jeśli dojdzie do walki, to kto ją zacznie, czy będą to ich rozmówcy, czy może jego mięsisty sojusznik.

- Tak jest! - zawołał Guhryk wykonując nieudolną próbę zasalutowania, po czym poleciał gdzieś indziej.

Szlachcic skinął głową i ruszył do wyjścia z biblioteki, zatrzymując się po kilku krokach.
- Nie jestem pewien, czy to dobry moment, a przynajmniej w tej chwili... Być może okolice zamku nie zostały dotąd należycie uprzątnięte...

- Co? - skomentował krótko przemowę gryzonia jeden z łuczników, reszta skwitowała to milczeniem.
- W takim razie jakich znowu przygód poszukujecie w tych stronach? O ile mi wiadomo, to spokojne ziemie.

Skoro tak, to Magnus zapadł się w wygodny fotel przy kominku i czekał na powrót Impa z wieściami. Rzecz jasna, o ile jakiekolwiek będą.

Avatar Degant321
Gniotek7 pisze:
Albertowi udało się dotrzeć do siedziby chwilę po Czytelniku, w środku najwyraźniej trwała już jakaś rozmowa.
- Jeśli chodzi o osoby które złapały tego głupiego chłopaka... - zaczęła Złodziejka skupiając swój wzrok na ścianie. - To nie będzie to zapewne takie proste. Była tam dwójka orków, niewyróżniających się praktycznie niczym, choć co prawda mam wrażenie, że oboje nosili na jednej dłoni po czarnej rękawicy. Ale teraz kiedy wszyscy zleźli się do miasta, a ponadto mogą je po prostu zdjąć, to szukanie ich odpada. Poza tym, była z nimi kobieta, mojego wzrostu, nieco młodsza i z, jakby to ktoś mógłby nazwać, bardzo ponętnym ciałem.
- Jakieś znaki szczególne? - zapytał Czytelnik opierając się o stół.
- Wydaje mi się, że miała długie, spięte blond włosy, ale parę pasemek, było zafarbowanych na zielony...
- Jasny zielony? - zapytali dokładnie w tym samym momencie Mariok i Jack. Złodziejka niemal nie podskoczyła zaskoczona nagłym pytaniem, pozostała dwójka również spojrzała na nich zdziwiona.
- Tak, chyba tak. - odparła po chwili.
Pirat i goblin spojrzeli po sobie uśmiechając się przy tym lekko.
- Co wam chodzi po głowach? - zapytał ich Czytelnik marszcząc brwi.
- To Limen, Oghren kiedyś o niej wspominał. Pracuje w Czerwonej Latarni. - odparł Jack. - Podobno jest boska. - słysząc to, Złodziejka skrzywiła się w krześle, ale nie spojrzała na niego.
- Co ciekawe, zaczął o niej opowiadać tuż po tym, jak wrócił po dostarczeniu tej tajnej wiadomości od Michaela, której zaniesienie ten mu zlecił, jak dla mnie to nie przypadek. - dodał Mariok wyraźnie zadowolony tym, na jaki trop wpadli.
- Może po prostu zajrzał tam wracając z tego zadania? - podsunęła myśl Saki, mając wrażenie, że trochę za szybko starają się łączyć fakty.
- Ha! - zawołał Jack. - Widać, że mało gadałaś z naszym starym rudym brodaczem! Oghren nigdy nie poszedłby bez pieniędzy do takiego miejsca bez konkretnego powodu. A w tym czasie był kompletnie spłukany.
- Cóż, to nasz jedyny trop, więc chyba warto spróbować. - przyznał im rację Czytelnik. - Pytanie tylko, jak wyciągnąć od niej te informacje?

Michael zastanawiał się przez krótką chwilę. Dzięki Atlasowi jest w stanie poruszać się po tych tunelach niemal z zamkniętymi oczami. Wiedział więc, że dalsza walka w tym miejscu z jednej strony jest ryzykowna, zwłaszcza, że Netvora nie jest w stanie w pełni korzystać tutaj ze swoich zdolności, z drugiej strony jednak, najbliższe wyjście poza tym którym weszli jest zbyt daleko, by Kult był w stanie ich otoczyć.
Zamaskowany już miał coś powiedzieć, kiedy zwrócił uwagę na to, co robi jego towarzyszka. Ta bowiem, wyciągnęła w stronę martwego kultysty otwartą dłoń, ten w efekcie niemal natychmiast błysnął lekkim światłem, po czym wszyscy ujrzeli jak z jego ciała wyłania się przezroczyste widmo, wyglądające zupełnie jak on za życia, i tak samo, otoczone tą chłodną aurą standardową już dla kultystów.

- A mogłem brać chemię jako kierunek........ ale gdybym wziął to by pewnie mnie tu nie było i tylko bym siedział w jakimś rządowym laboratorium robiąc cholera wie co.......- powiedział do siebie młody medyk - ale nie....... nie..... może ją po prostu przekupimy? Mój kolega z żandarmerii mawiał że "Mani lusens ap al de tongs" lub po "wspólnemu" Kasa rozwiązuje wszystkie języki.

- Nekromancja...... ciało nie nadaje się do ofiarowania bogom - powiedział beznamiętnie Nordmarczyk - Szkoda - dodał i o dziwo słychać było w jego głosie pewną nutę emocji, fak faktem była ona ledwo słyszalna ale ktoś o naprawdę bystrych zmysłach na pewno ją usłyszał.

Odpowiedź

Pokaż znaczniki BBCode, np. pogrubienie tekstu

Dodaj zdjęcie z dysku

Dodaj nowy temat Dołącz do grupy +
Avatar Gniotek7
Właściciel: Gniotek7
Grupa posiada 18866 postów, 11 tematów i 14 członków

Opcje grupy Karczma pod ...

Sortowanie grup

Grupy

Popularne

Wyszukiwarka tematów w grupie Karczma pod Historią