Efekt był właściwie ten sam, jeśli już taki zwrot pojawił się w odniesieniu do jakiegoś boga, to również w tej samej formie, jako określenie, aniżeli gdy była mowa o jakimś jednym konkretnym. Można było na przykład trafić na takie w zapiskach magów ognia ze Starego Kontynentu gdzie mowa była o Innosie, to samo gdy chodziło o jedynego Stwórcę, dosyć powszechną religię, w którą wierzyły także rodziny z tej wyspy. Ale ponownie, było to raczej zwrot ogólny.
- Wizja jedzenia elfów podoba mi się tak samo, jak wizja jedzenia szopów. - mruknął Timmy z lekko skrzywionym wyrazem twarzy.
- Więc... Może oprowadzisz mnie po dworze? - zaproponowała Allease. - W sumie nie miałam czasu się rozejrzeć dokładnie do tej pory.
///To ty tu jesteś głową rodziny, sam powinieneś o to zadbać :L///
Matthias skręcając korytarzem w lewo, nie musiał daleko szukać śladów użycia magii. Drzwi do pokoju baronowej zostały praktycznie wysadzone, biała tapeta na ścianach oraz podłoga blisko wejścia była mocno zniszczona i przysmażona, to samo stało się z pancerzami leżących na ziemi złotych rycerzy, którzy jak tylko służący zbliżył się bardziej, okazały się mocno nadtopione, a oni sami byli nieruchomi. Z bijącym mocno sercem zostawił ich chwilowo, i zajrzał do pokoju, obawiając się najgorszego.
Ku jego szczęściu, Celestia Goldenberg wyglądała na całą, klęczała teraz przy łóżku swojej matki z głową wciśniętą w poduszkę i trzymając zaciśnięte dłonie na kołdrze. Nim jednak odetchnął ze spokojem, lokaj ujrzał powód takiego stanu rzeczy.
Baronowa Josefine wyglądała jakby została dopiero co wyciągnięta z grobu. Jej skóra była niezwykle blada i strasznie pomarszczona. Całe ciało było tak wychudzone, jakby nie jadła od co najmniej kilku tygodni, palce u jej dłoni były prawie tak chude, jak jej ponad trzy razy młodszej córki. Ona sama leżała nieruchoma w płaskiej pozycji na łóżku, z szeroko otwartymi zaczerwienionymi oczami, którymi wpatrywała się teraz prosto przed siebie, na Matthiasa. Służący wszedł powoli do środka i stanął obok Celestii. Widząc, że baronowa wciąż wpatruje się przed siebie, i nie będąc w stanie dostrzec tego pod warstwą grubej kołdry, nachylił się i przybliżył ostrożnie rękę do twarzy żony najważniejszego członka rodziny, po czym podziękował w myślach bogu, czując jej słaby, acz wyczuwalny oddech na dłoni.
Wyprostował się ponownie, i spojrzał z góry na córkę baronowej. Nie potrafił sobie nawet wyobrazić co czuła w tym momencie, wiedział, że jest mocno zżyta z rodzicami, zwłaszcza z matką, a zobaczenie na własne oczy jej w takim stanie...
W tym momencie Matthias usłyszał ciężkie kroki ubranych w płytowe zbroje nóg, zbliżające się szybko w tę stronę. Poczuł, że musi coś zrobić, nie mógł zostawić Celestii w takim stanie. Rycerze zaczęliby ją zasypywać pytaniami i prawdopodobnie nie daliby jej spokoju, natychmiast został zawiadomiony baron i... Choć nie miał prawa tego robić bez czyjegoś zezwolenia, schylił się szybko i zwinnym ruchem wziął siostrę Magnusa na ręce, i widząc jej całą mokrą od łez twarz, która wyglądała jakby chciała zacząć krzyczeć by ten ją zostawił, przyłożył jej palec prawej dłoni do ust.
Musiała to wyczuć, był tego pewien, widząc jak nagle zamknęła usta i w zamian otwarła szeroko oczy. Z pewnością nie rozumiała jeszcze, że to co czuje, to moc demona, ale zdecydowanie zorientowała się, że w jego krwi płynie magia.
Chwycił ją mocniej, i ruszył w stronę drzwi, gdzie napotkał grupę pięciu rycerzy, trzymających wyciągnięte bronie w gotowości.
- Co tu się do cholery stało? - zapytał pierwszy z nich, wyraźnie zapominając że powinien zważać na słowa, w obecności tak młodej damy.
- Ktoś próbował dostać się pokoju baronowej! - powiedział poważnym tonem Matthias. - Doszło do eksplozji, ale kiedy mnie ujrzał, uciekł do zachodniego skrzydła.
- Zachodniego? Przecież stamtąd właśnie przyszliśmy... - mruknął drugi z nich, zdziwiony.
- Musiał się ukryć! Szybko musicie go znaleźć, zanim zagrozi komuś jeszcze! - rzucił z śmiertelnie poważnym wyrazem twarzy, a widząc, że ci nie do końca mu wierzą zacisnął tylko zęby. - No dalej?! Na co czekacie?! Baronowa i bez tego znajduje się w bardzo złym stanie, chcecie by Baron wrócił do dworu kiedy panoszy się tutaj zabójca?! - wykrzyczał zdenerwowany. - Znajdźcie go i chrońcie Panią Goldenberg, ja przeniosę Celestię w bezpieczne miejsce! - rzucił jeszcze tylko, po czym widząc, że to rycerzy zaczyna docierać co mówi, odwrócił się, i pobiegł w stronę z której przyszedł.
Wiedział, że na dłuższą metę to kłamstwo nie ma sensu. Kiedy baron wróci, szybko domyśli się co się stało, dowie się też, kto okłamał rycerzy których zadaniem jest ochrona rodziny. To mogło się źle dla niego skończyć, ale było też jedynym co mógł zrobić, byle tylko Celestia Goldenberg mogła chwilę odpocząć i uspokoić się. To było coś, czego ci rycerze mimo wszystko nie byli teraz w stanie dla niej zrobić.