Karczma pod Historią

Avatar Degant321
- Elfka..... hmph - Powiedział pod nosem wojownik. Twarz woja była zasłonięta przez kolczugę którą nosił pod swym hełmem, jedyne co było widoczne to jego szare oczy które wpatrywały się w nieznajomą z pełnym skupieniem.
- Czego? - Wojownik się zapytał

Avatar Gniotek7
Właściciel
- Jestem po prostu ciekawa, co taki facet jak ty, robi na tym zadupiu. - powiedziała ciekawskim głosem podchodząc nieco bliżej.

Avatar Degant321
Nieznajomy szybko podniósł łuk i wycelował w nią.
- Ani kroku - Wojownik powiedział, jego głos był tak samo spokojny jak przedtem.

Avatar Kuba1001
//Że też wybrałem gryzonia zamiast tej Elfki. Ku*wa.//
Magnus odsunął się, dając pole do popisu dla Tresera, który, o dziwo, nie zginął, ale zatrzymał Cerbera w miejscu. Demonolog widział to już kilka razy: Jakiekolwiek próby okiełznania Ogara nie mogły powieść się bez nagięcia jego psychiki, więc Demon spróbował zrobić tak i z tym okazem.

- Sekta zabójców. Byli... Byliśmy świetni. Najlepsi z najlepszych. Mówili na nas różnie, ja najczęściej wykorzystywałem nazwę Zabójców Królów, bo i takie pełniliśmy zadania. Ale to wszystko się skończyło. Ocalałem jako jedyny, ostatni z Bando-Gory, ostatnia Dłoń.

- W takim razie wracaj do swoich obowiązków, przyjacielu. - powiedział z westchnięciem, wznawiając swój marsz po komnacie. Tak, zdecydowanie lepiej myślało mu się, gdy był w ruchu.

Avatar Gniotek7
Właściciel
///Spokojnie, Timmy jeszcze będzie miał okazję by się wykazać///
- Wstrzymaj wodze woju. - powiedziała Araniel stając w miejscu uśmiechając się lekko i unosząc dłonie w obronnych geście. - Chcę się tylko przyjrzeć. Nie wyglądasz mi na mieszkańca Myrthany, a i ci dziwni ludzie z Varantu też nosili inny ubiór. - zauważyła elfka.

Cerber owszem stanął w miejscu i wyraźnie zmniejszyła się jego chęć na dobranie się do twarzy Tresera, mimo wszystko jednak, było widać że utrzymanie go jest trudniejsze niż jego ogarów. Trudno było stwierdzić czy to przez to że demon jednak różnił się trochę od tych które do tej pory opanowywał treser, czy przez to że miał trzy głowy, co mogło w jakiś sposób wzmocnić jego wolę.
Pies stał więc teraz, schylony trochę i skupiony na demonie który próbował go ujarzmić, warcząc przy tym groźnie, ale najwyraźniej nie będąc zdolnym do ataku.

- Hmm... - zastanowił się przez chwilę Timmy. - Zbyt rzadko się odzywasz, by wspominać o tym bez powodu. Czyżby miało to coś wspólnego z tą większą akcją, którą planujesz? - zapytał gryzoń obserwując Geretha zaciekawiony.

- Rozumiem, gdybym jeszcze był do czegoś potrzebny, będę w swoim gabinecie. - stwierdził Alaryk, po czym jak zawsze ukłonił się lekko i opuścił pomieszczenie. Allease patrzyła przez moment na drzwi którymi doradca opuścił pokój.
- Ten człowiek musi mieć naprawdę dużo na głowie. Za czasów twojego wuja musiał mieć ciężko. - stwierdziła kapłanka.

Avatar Kuba1001
//Elfka ma jednak, ekhem, pewne argumenty, na swoją obronę.//
Cóż, Treser mógł jedynie kontynuować, nie mógł się teraz rozpraszać, a jedynie brnąć w ten pojedynek woli, licząc na swoje doświadczenie w ujarzmianiu Ogarów. Zaś Magnus jedynie się przyglądał, bo pomóc chyba nie mógł, prawda?

- Buduję napięcie, daję możliwość zadania pytań o przeszłość, a Ty jesteś taki bezpośredni? Możesz nie mieć drugiej okazji.

- Na pewno lepiej, niż inni, nawet ten skończony kretyn nie odważyłby się podnieść na niego ręki. - powiedział Walon i wrócił na tron, siadając nań ciężko. - Niestety, tylko na niego.

Avatar Degant321
- Nordmar - Odpowiedział na pytanie, które może bezpośrednio zadane nie było ale można łatwo wywnioskować czego elfka chciała się dowiedzieć. Wojownik zwolnił cięciwe ale wciąż utrzymywał łuk w takiej pozycji by mógł zastrzelić nieznajomą.

Avatar Gniotek7
Właściciel
///Mogłeś te swoje argumenty zauważyć wcześniej :L///
- Nordmar? - patrzyła na niego przez krótką chwilę, z lekkim wyrazem zdziwienia. - Myślałam, że na tym zmrożonym zadupiu nikt nie mieszka... - powiedziała, po czym rozejrzała się po okolicy, którą równie dobrze można by opisać tymi samymi słowami. - No tak... - mruknęła. - A więc, skoro mieszkasz w Nordmarze, to po co przylazłeś aż tutaj? Bo chyba nie chodziło o chęć poznania nowego klimatu? - kontynuowała zadawanie pytań elfka.

Wyglądało na to, że powolnie, acz skutecznie z każdą chwilą Cerber zaczął się uspakajać, wszystko wydawało się dość napięte, więc jakakolwiek ingerencja lub zakłócenie ciszy mogłoby zniweczyć wszelkie starania Tresera. Minęło jeszcze trochę czasu, i wydawało się, że już zaraz Cerber przegra walkę zupełnie kiedy... Guhryk kichnął. Słysząc to Cerber jakby wybudził się z próby ujarzmienia go, zawył głośno, i skoczył na Tresera powalając go na ziemię i wyraźnie mając w planach odgryzienie mu twarzy.

- Liczy się tylko to co tu i teraz! - zawołał Timmy dumnie, po czym zastanowił się prze krótką chwilę -Obchodzą mnie jedynie pytania, które doprowadzą mnie do sedna tej sprawy. - powiedział drapiąc się po podbródku, i brzmiąc przy tym jak jakiś chomik-detektyw. - Ciekawi mnie więc, skoro wasza grupa była taka świetna, to co mogło doprowadzić do tego, że wszyscy poza tobą zginęli? - zapytał w końcu.

- Rozumiem. - odparła Allease ponownie kierując wzrok w stronę okna. - Naprawdę tego nie pojmuję, jak ktoś taki mógł dojść do władzy? Czy ci wszyscy ludzie którzy stawali bo jego stronie, nie potrafili zobaczyć jaka katastrofa czeka ich wszystkich? - zapytała cicho.

Do Masila dopiero po chwili dotarło, że to dziwne uczucie nie było związane z wyładowaniem mocy z jego drzewa, a z powodu czyjejś świeżej obecności w jego wymiarze. Obecności, która znajdowała się na czarnej liście.
- Jak do cholery... - syknął i już miał opuścić pomieszczenie w którym się znajdował i znaleźć intruza, który jakimś cudem znalazł sposób by dostać się do jego wieży, kiedy nagle poczuł, że ten ponownie opuścił jego wymiar. Masil zmrużył mocno brwi i rozejrzał się po pomieszczeniu, jakby myśląc, że pomoże mu to odgadnąć do czego właśnie doszło.
Pokój w którym się znajdował był dosyć niewielki, zbudowany z gładko wyszlifowanych kamiennych cegieł, bez jakichkolwiek drzwi czy okien. W zasadzie jedyne co się w nim znajdowało, to jedna niewielka półka naścienna, na której znajdowały się teraz jakieś trzy butelki wypełnione w różnej ilości w kolorach fioletu, morskiego niebieskiego, oraz niezwykle żywej i jaskrawej czerwieni. Fioletowa z nich wydawała się najbardziej opróżniona, czerwona zaś, była kompletnie nienaruszona. Poza półką, na środku pomieszczenia znajdował się spory piedestał, z czymś, co przypominało srebrną figurkę drzewa, z dosyć sporą koroną, i otworem na samym jej środku, który najwyraźniej służył by coś tam włożyć lub wlać. Z otworu wydobywało się teraz mocne fioletowe światło, co zapewne miało związek z drzewem, oraz eterycznym smokiem, na którego bardzo dokładny widok miał Masil, poprzez spore magiczne prostokątne lustro w złotej ramie, które unosiło się teraz naprzeciw niego, tuż za piedestałem.
Jego magiczny sługa pochwycił właśnie w swą paszczę, w porównaniu do niego, niewielkiego, również eterycznego smoka, który wcześniej ukrywał się gdzieś na polu bitwy, a teraz nieudolnie spróbował swych sił z fioletowym i znacznie silniejszym bratem, w wyniku czego praktycznie został pożarty przez fioletowe płomienie.

Dokładnie w tym samym czasie, portal prowadzący do wymiaru Masila, pojawił się w ogrodach, tuż przy pniu drzewa zasadzonego przez tą samą osobę. Wyglądało jednak na to, że nic przez ów portal nie przeszło... Albo było po prostu niewidoczne? Cóż, w mieście i tak zaczynała wybuchać zbyt duża panika i zamieszanie, by ktokolwiek zwrócił na to uwagę, a tym bardziej miał czas to zbadać.

Avatar Degant321
- Misja - Wojownik odpowiedział, po czym zaczął iść przed siebie - Nie wchodź w drogę. Nie podążaj. Zrozumiano?

Avatar Kuba1001
//Nie moje, tylko jej, ja nie mam takich fajnych cycków, ale dzięki za komplement.
A Tresero miał na przesłanej grafice hełm, także ten teges...//
Pora użyć swoich mocy, co też Magnus zrobił, Demonologia nie była tylko przyzywaniem Demonów, ale i ich kontrolowaniem, naginaniem ich woli własnej, co też postarał się zrobić teraz z Cerberem, tak jak z każdym innym Demonem, które przyzywał wcześniej.

- Dekonspiracja. Zdrada. Sam nie wiem, ale ci, którzy to zrobili znali wszystkie tajniki naszej bazy, naszych działań, a i sami nie wyglądali jak jacyś pierwsi lepsi najemnicy z karczmy przy trakcie. Oni również byli profesjonalistami, przeciw którym nawet najlepsi skrytobójcy i porucznicy Bando-Gory, tak zwane Dłonie, nie mogli długo wytrzymać. Ja przeżyłem, bo uciekłem, ceniłem swoją sektę i towarzyszy, ale nigdy tak, aby oddać za nich życie... Oficjalnie pewnie wciąż jestem martwy, a oni nigdy nie wpadną na mój trop... Ostatnia przysługa Alchemika: Odebrałem mu jakąś miksturę, która pozbawiła mnie rys papilarnych, twarzy i przeszłości. Dlatego większości swych klientów przedstawiam się tak, a nie inaczej: Pozbawiony Twarzy, rzadziej Dłoń. Gereth tylko dla nielicznych.

- Nie musieli wcale tego chcieć, po śmierci mojej rodziny i moim zniknięciu to on był głową rodu Vau, kto nie chciał go słuchać najpewniej zawisnął na jakiś drzewie lub stracił głowę pod katowskim toporem. Ci, którzy dołączyli z własnej woli, byli zbyt krótkowzroczni, by dostrzec, gdzie zaprowadzi ich mój wuj.

Avatar Gniotek7
Właściciel
///Jak już jesteś przy grafikach, to powinieneś podsyłać je także tutaj, przy pierwszym pojawieniu się demona, zwłaszcza jak nie opisujesz go zbytnio :L///
- Wiesz, myślę że podróżowanie samemu po tej okolicy nie jest najlepszym pomysłem. - stwierdziła Araniel. - Może tego nie widać, ale potrafię sobie poradzić. Kto wie, może moje towarzystwo okaże się dla ciebie zbawienne? - zapytała uśmiechając się lekko.

Trudno było stwierdzić, czy to sprawka wystarczających umiejętności Magnusa, czy może wola Cerbera była już osłabiona przez Tresera, ten jednak przerwał atakowanie demona, i niemal zwalił się na podłogę, wywalił wszystkie trzy jęzory i zaczął dyszeć zmęczony, niczym pies po skończonej zabawie.
Imp widząc to zaczął klaskać
- Ha! Brawo mistrzowi! Ten to potrafi! - wołał latając dookoła całej trójki.

- I nie myślałeś nigdy, by spróbować się zemścić? W końcu tak zazwyczaj robią postacie dramatyczne, co nie? - zapytał Timmy przyglądając się facetowi i słuchając go uważnie.

- Hmm... A miałam nadzieje, że takie konflikty występują tylko wśród ludzi z miejsca, z którego ja pochodzę. - powiedziała Allease lekko zawiedziona.

Avatar Kuba1001
//Na prywatę dostałeś te grafiki, jak ustaliliśmy co mogę mieć i ile na start jako Demonolog, więc mi się tu nie wykręcaj.//
- Gdybyś ktoś mu nie przerwał, to najpewniej nie musiałbym się mieszać. - burknął, wskazując dłonią na Tresera i zaraz pomógł mu się podnieść.

- Wybili nas wszystkich. Nawet gdybym ustalił, kim byli, a prędzej czy później bym to zrobił, to uważasz, że sam poradziłbym sobie z nimi, skoro z ich rąk zginęła ponad setka akolitów?

- No właśnie, nie było wcześniej okazji, żeby spytać: Skąd właściwie pochodzisz?

Avatar Degant321
- Hmph pewna siebie - Nordmarczyk powiedział po czym jeszcze dodał - Nie podążaj. Będziesz przeszkadzać.
Wojownik następnie przyszpieszył kroku, widzocznie nie chcąc już rozmawiać z elfką.

Avatar Gniotek7
Właściciel
///Tak, wiem o tym, i to mój błąd że zapomniałem o hełmie. Tak czy siak jednak, pamiętaj że rzeczy opisane mi na privie, są czymś o czym wiem tylko ja, więc kiedy umieszczasz już to w formie oficjalnej [czyt. na Karczmie], to przydałoby się żeby wszyscy mieli do tego dostęp :L///
- Zmierzasz do Anubel, prawda? - zapytała ruszając powoli za nim. - Oczywiście że tak, przecież dookoła nic innego już się nie ostało. Wiesz, że dotarcie tam zajmie ci cholernie długo, prawda? Nie żebym się chwaliła albo coś, ale chyba mam pomysł, jak możesz dostać się tam znacznie szybciej. - stwierdziła elfka, owszem, niezwykle pewna siebie.

- Dobrze wiesz mistrzu, że jestem uczulony na kurz! A jego tutaj jest pełno! - zawołał imp lądując przy Cerberze i przyglądając się mu. Demon zdawał się go chwilowo ignorować.

- Taa, to faktycznie mogłoby dosyć trudne... - przyznał Timmy. - Tak czy siak jak na takiego twardziela wydaje się, że odpuściłeś dosyć szybko. - dodał zastanawiając się.

- Cóż, zauważyłeś już pewnie, że ja i Timmy musieliśmy się wcześniej znać, prawda? - zaczęła Allease wbijając swój wzrok w coś za oknem, i myślami wracając do swojej przeszłości - Zarówno on, ja, jak i jeszcze czwórka innych moich znajomych, my wszyscy przybyliśmy właściwie... Z innego wymiaru. Na bazie wszystkiego czego udało mi się doświadczyć tutaj, widzę, że w sumie nie różnił się aż tak bardzo od waszego. - dodała uśmiechając się lekko, po czym ponownie spoważniała - No cóż, może poza kataklizmem, przez który mój praktycznie przestał istnieć... Tak czy siak zostaliśmy wysłani jako przedstawiciele każdej z ras nie tyle po to by ocalić nasze życie, ale by zabezpieczyć pozostałe wymiary przed tym zagrożeniem. Ostatecznie nam się udało, więc jako iż wszyscy zyskali jeszcze jedną szansę, każdy z nas ruszył w swoją stronę, w poszukiwaniu nowego celu w życiu. - zakończyła z jakąś taką lekką nutę smutku w głosie, po czym pokręciła głową energicznie i spojrzała w jego stronę. - I myślę, że ja swój już znalazłam. - dodała z uśmiechem, a w kącikach jej oczu, pojawiły się dwie małe łzy.

Avatar Degant321
- Anubel? Nie, po koleji. Każde miasto. -Powiedział Nordmarczyk nawet nie obracając głowy w stronę elfki.

Avatar Kuba1001
- Demon uczulony na kurz, dobre sobie. - westchnął Magnus i mimowolnie się zaśmiał.
- Zostawiam Ci go, mam nadzieję, że nie pozabijacie się wzajemnie. - dodał w kierunku tresera i wrócił do swoich komnat.

- Nie odpuściłeś. Czas nie liczy ran, czas tworzy blizny. A ja uporam się z nimi, kimkolwiek są, gdy nadejdzie odpowiednia pora.

- To nie na moją głowę... Cała rasa, wymiar... Wszystko zniszczone? I gdy Wy umrzecie, nie zostanie po Waszych rasach ślad, jedynie w pamięci innych?

Avatar Gniotek7
Właściciel
- Czekaj ale ty wiesz, że... No tak, skąd masz wiedzieć... - mruknęła Araniel podążając za wojownikiem. - Nie wiem w jakim celu chcesz odwiedzić te miasta, ale z wyjątkiem Anubel praktycznie wszystkie to ruiny, Kult nie pominął niczego demolując ten kraj.

Imp kichnął głośno po raz kolejny, po czym również opuścił pomieszczenie, wracając do swoich zająć.

- No tak, to faktycznie postawa godna ciebie. - przyznał Timmy, nie wiedząc, co za bardzo mógłby jeszcze dodać.

- Z twoich ust brzmi to rzeczywiście naprawdę przygnębiająco... - przyznała spuszczając głowę. - Mimo wszystko jednak zdążyłam przyzwyczaić się do tego faktu, w końcu nie było innego wyjścia, prawda? Nasza szóstka została wybrana, i jesteśmy jedynymi w których zostanie pamięć o naszym wymiarze, i choć wydaje mi się, że reszta może nie widzieć tego tak jak ja, to czuję że jako ostatnio członkini mojej rasy, powinnam nieść w sobie to brzemię, i dopilnować by moja rasa została w tym wymiarze zapamiętana jak najlepiej. - stwierdziła wodząc wzrokiem po podłodze sali.

Gniotek miał niezwykły problem by dotrzeć do murów z powodu tego co działo się w mieście. Niezależnie od tego jak starała się straż, asasyni czy resztka żyjących paladynów, uspokojenie wszystkich mieszkańców wydawało się praktycznie niemożliwe bez jakiegoś potężnego zaklęcia. Orkowie również nie wyglądali na zbytnio zadowolonych, że muszą się wszyscy zebrać w jednym miejscu wraz z całym swoim sprzętem w jednym miejscu, na placu głównym, który choć nie był wcale taki mały, to jednak zmieszczenie na nim trzystu orków i prawie tyle samo wargów i ich całego sprzętu, było po prostu nie do zrobienia. To, plus wielki eteryczny smok znajdujący się na zewnątrz bariery wcale więc nie poprawiały sytuacji, i choć w rzeczywistości zwiększały obronę miasta, to w takim samym stopniu rosła też niepewność i panika.
Ostatecznie więc, choć za nimi nie przepadał, Karczmarz skorzystał z jednego z portalów znajdującego się najbliżej jego Karczmy, po czym przeniósł się pod południową bramę i pobiegł w stronę murów.

Avatar Kuba1001
Magnus zaś zajął się próbą odnalezienia w swoich księgach, zwojach, woluminach i innych nośnikach demonologicznej wiedzy czegoś, co pomogłoby mu uniknąć podobnej sytuacji w przyszłości, ewentualnie i czegoś o samych Cerberach.

- Właśnie dlatego musimy znaleźć miejsce, w którym będziemy mogli rozpocząć przygotowania do zemsty. I nie tylko. Jako Dłoń wiedziałem o Bando-Gorze niemalże wszystko, a więc nic nie stoi na przeszkodzie, aby doprowadzić do odrodzenia tej frakcji, a chętnych do dołączenia czy też skorzystania z naszych usług wcale nie musi brakować.

- Tutaj nie musisz się o to martwić, mam niejasne przeczucie, że jeszcze długo za Twojego życia pośród chłopów będą krążyć opowieści o dobrej Rogatej Kapłance.

Avatar Degant321
Wojownik stanął w miejscu i obrócił się w kierunku elfki.
- Kult? Jaki? - Nordmarczyk zadał elfce pytania, które to z powodu jego tonu głosu bardziej brzmiały jak zdania twierdzące niż właśnie pytania.

Avatar Gniotek7
Właściciel
- A więc jednak coś cię może zaciekawić... Chyba... - mruknęła opierając dłoń o biodro i patrząc na jego częściowo zasłoniętą gębę. - Jeśli mnie pamięć nie myli, to słyszałam, że chyba nazywają ich Kultem Firnu, może nie zauważyłeś, ale Myrthana wygląda trochę inaczej niż kiedyś. To wszystko ich robota.

Niestety, trudno było znaleźć cokolwiek przydatnego odnośnie samych Cerberów, gdyż pod tym względem akurat zbiory Magnusa miały dosyć spore braki. Udało mu się jednak znaleźć wśród jednej z ksiąg pewną przydatną informację. Według niej bowiem demony, przyjmując wszelaką formę, podobną do człowieka, smoka, psa czy czegokolwiek innego, często posiadają nie tylko ich wygląd, ale i naturę. Oznaczało to, że jest spora szansa, że demon z cechami psa, może nie do końca przepadać za innymi demonami z takowymi cechami, albo na przykład może być wrogo nastawiony do demona z wyraźnymi cechami na przykład kota. Z kolei na przykład demon, który powstał na bazie elfa, może mieć wrodzoną nienawiść do demona niezwykle podobnego do krasnoluda i vice versa. Oczywiście nie dotyczy to wszystkich demonów z cechami istot występujących w wymiarze śmiertelników, ale tak samo nie wszystkie elfy czy krasnoludy muszą być do siebie wrogo nastawione, co jednak jest najczęściej spotykane.

- Hmm, a więc to jest ta większa sprawa, co nie? - zapytał Timmy. - Brzmi ciekawie! Powiedz, masz już jakiś pomysł odnośnie tego miejsca?

Allease podniosła głowę i spojrzała na Walona z uśmiechem.
- Też mam taką nadzieję! Tak czy siak, wciąż sporo roboty przede mną. - stwierdziła. - Jestem tylko ciekawa, czy inni znajdą swoje powołanie...

Kiedy Karczmarz wreszcie dotarł schodami na mury, znalezienie Elisif nie stanowiło już problemu. Siedziała skulona z głową opartą o kolana, otoczona przez kilku strażników, którzy nieskutecznie próbowali przemówić jej do rozsądku, na co ta ich ignorowało.
- Panowie, zostawcie to mi, w mieście jest pełno innych ludzi którzy potrzebują waszej pomocy. - stwierdził, podchodząc bliżej i stając między strażnikami.
- Karczmarzu! - zawołał jeden z nich. - Próbowaliśmy przekonać Panią Elisif, że siedzenie tutaj teraz to strasznie niebezpieczny pomysł, ale nie chciała nas słuchać!
- Tak wiem wiem, pozwólcie się mi tym zająć, dobrze? - zaproponował uśmiechając się przy tym lekko.
- Jesteś tego pewien? - zapytał inny niepewnie.
- Jak najbardziej. - odparł Gniotek, na co strażnicy popatrzyli jeszcze po sobie, po czym powoli i trochę niepewnie, ruszyli w stronę schodów.
Sam Karczmarz natomiast podszedł bliżej Elisif i kucnął przy niej.
- Przecież dobrze wiesz, że siedzenie tutaj w niczym nie pomoże. - powiedział spokojnie.
- Obiecałam ją chronić... Dzięki mnie miała mieć normalne dzieciństwo... A patrz do czego doszło... Nawet nie wiem czy... Czy to zaklęcie Masila jej nie... - zaczęła mówić drżącym głosem, nawet nie podnosząc głowy.
- Naprawdę tak uważasz? Myślisz, że nasza córka mogłaby przegrać z jakimś kolorowym ogniem? - zapytał. - Bo ja jestem niemal pewien, że wszystko z nią w porządku.
- Ale... Może gdybym bardziej jej pilnowała... I powiedziała jej... - mówiła dalej, jakby próbując coś wymyślić.
- Co? Co byś jej powiedziała? Słuchaj Elisif, to, że ona przeniosła nas a potem sama ruszyła do walki, to coś na co ani ty, ani nikt inny nie miał wpływu. Nie ma w tym niczyjej winy, zwłaszcza twojej. Jedyne co można teraz zrobić, to wrócić bezpiecznie do podziemi, i poczekać aż sama do nas wróci. A wróci na pewno, trzeba jej po prostu dać czas.
- Tak myślisz? - zapytała niepewnym głosem.
- A czy wyglądam jakbym myślał inaczej? - odpowiedział na pytanie pytaniem, na co Elisif podniosła z kolan swoją zapłakaną twarz, i przyjrzała się twarzy Abraxasa, na której spoczywał teraz łagodny uśmiech.
- Nie... - przyznała mu rację, uśmiechając się ledwo widocznie.
- No widzisz, a więc co ty na to, żeby wrócić do domu? - spytał, podnosząc się z ziemi i wyciągając ku niej dłoń.
Zastanawiała się przez krótką chwilę, po czym chwyciła jego dłoń i z jego pomocą wstała z kamiennych murów. Odwróciła głowę by jeszcze na chwilę spojrzeć na zamieć i przebijające się przez nią od czasu do czasu błyski fioletowego płomienia, a następnie wciąż trzymając Gniotka za dłoń, oboje ruszyli w stronę Karczmy.

Avatar Kuba1001
No proszę, proszę, to już jest ciekawe. Tak jak to, że mogą istnieć Demony podobne do Krasnoludów i Elfów, o takich jeszcze nie słyszał, ale spróbował dowiedzieć się, oczywiście znów za pomocą zbiorów swej biblioteki.

- Nie znam tych ziem zbyt dobrze, ale myślę, że duże miasto będzie w sam raz, da nam świetny dostęp do klientów, kandydatów i bezpieczną anonimowość.

- Gryzoń wyglądał na całkiem sympatycznego. Jak na mój gust zbyt sympatycznego na najemnika, a do tego towarzysza tej dwójki, ale ja mu kompanów nie wybrałem.

Avatar Degant321
- Hmm. Puste Wsie. Wczesna Zima. Ludzkie kukły. Potężna Magia lub Wola Boża - Nordmarczyk powiedział - Groźny przeciwnik. Rada musi wiedzieć. Potrzeba więcej. Prowadź do Anubel.

Avatar Gniotek7
Właściciel
- Wiedziałam, że mam dar przekonywania. - stwierdziła dumna elfka. - Chociaż mógłbyś pokazać nieco więcej entuzjazmu... - dodała z nieco znudzonym wyrazem twarzy. - Tak czy siak, mam nadzieję, że nie masz klaustrofobii! - rzuciła żwawym krokiem wymijając go, i kierując się nieco bardziej na zachód.

Szukając przez dłuższy czas, okazało się jednak, że albo takowe są na tyle dużą rzadkością, że nie ma o nich mowy w jego zapasach, albo po prostu miał pod tym względem pecha. Trafił jednak na dwa artykuły, które mogły być jakoś powiązane z tematem. Jeden z nich, wspominał o jakichś istotach, pochodzących z dalekiego kontynentu, które mogły w pewien sposób przypominać demony znane śmiertelnikom, jednak takowymi w rzeczywistości nie były, i stwory zwane Mrocznymi Pomiotami raczej nie były czymś, co był w stanie kontrolować demonolog. Drugi artykuł, mówił natomiast o jakimś starym, dawno odkrytym eksperymencie, który miał za zadanie stworzyć jakąś nową niezwykle potężną istotę, poprzez badania i zabawę w boga z użyciem elfa, wampira, oraz demona...
Cóż, to od Magnusa zależało, w który artykułów postanowi się zagłębić.

- Cholera, mogliśmy zabrać jakąś mapę z dworu Walona. - mruknął Timmy.

- Cóż, podobno przeciwieństwa się przyciągają. - rzuciła Allease, przypominając sobie te słowa, wypowiedziane przez jakiegoś chłopa spotkanego w tym wymiarze - Poza tym Timmy zawsze uwielbiał przygody, więc nic dziwnego, że dołączył do tych, przy których na takowe ma całkiem spore szanse.

Avatar Degant321
Wojownik ruszył za elfkę w kompletnej ciszy i naprawdę mam na myśli kompletnej, nic nie mówił, mimo swej postury jego kroków nie dało się w ogóle usłyszeć. Nawet ekwipunek Nordmarczyka widocznie wziął przysięgę milczenia. Jedyną rzeczą którą upewniała elfkę że mężczyzna wciąż tam, jest fakt że elfka mogła wyczuć jego wzrok na swoich plecach.

Avatar Kuba1001
//Taaaa... Na plecach.//
Zaczął od tego, który nie był jedynie anegdotą i nie pozostawi w nim uczucia pustki wynikającej z tego, że może sobie co najwyżej pomarzyć, a więc wybrał opcję numer dwa.

- Wątpię, żeby miał coś więcej, niż mapy okolicznych ziem, swoich i sąsiadów.

- Bardziej martwi mnie to, że Bolg może go zwyczajnie zjeść, ale z drugiej strony wyglądał na całkiem rozgarniętego Okuna. Ciekawe, czy to sprawka Geretha?

Avatar Degant321
//No tak bo tył ludzkiego torsu jest nazywany plecami.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Araniel szła więc dalej żwawo. Minęło może z dziesięć minut, aż ta w końcu stanęła, gdy dotarli do... Pustego, niczym nie wyróżniającego się pola, w oddali majaczyła jakaś zniszczona wioska, tutaj jednak, wydawało się, że praktycznie nic nie ma.
- A więc i jesteśmy! - zawołała dumnie rozpościerając ręce i obracając się w jego stronę.

Drugi z artykułów wyglądał na dosyć stary, i niestety nie dało się z niego wyczytać skąd właściwie pochodzi. Wspominał on o niejakim Doktorze Alcemyddzie. Człowiek ten był ponoć poważanym w swoim mieście lekarzem, chirurgiem, alchemikiem, badaczem, ale także psychologiem i znawcą magii różnego typu. Nikt nie wiedział skąd on właściwie posiada tak ogromne wykształcenie, a on sam pytany o to, zawsze odpowiadał: "Miałem po prostu wystarczająco dużo szczęścia, i czasu". Całe dni spędzał w swojej rezydencji, i choć był samotnikiem, to wydawał się być osobą niezwykle przyjazną i sympatyczną, co potwierdzało tylko otwarcie przychodni w jego własnym domu. Nie tylko przyjmował tam praktycznie wszystkich, którzy posiadali jakieś problemy zarówno fizyczne jak i psychiczne, to rzeczywiście potrafił pomóc właściwie każdemu, i wkrótce został przez mieszkańców ogłoszony pewnego rodzaju bohaterem. Okazało się jednak, że nawet taka osoba jak Doktor Alcemydd, posiadała mroczne sekrety, o czym mieszkańcy miasta mogli przekonać się pamiętnego dnia, które nazwane zostało "Dniem Czerwonej Peleryny". W artykule można było znaleźć rozmowę, jaką udało się przeprowadzić z kapitanem straży miejskiej, ów strasznego dnia.
"O godzinie dwudziestej otrzymaliśmy nietypowego zgłoszenie. Jeden z mieszkańców z ulicy Chemicznej, przyszedł do nas i zgłosił, że z rezydencji Pana Alcemydda dochodzą jakieś dziwne głośne odgłosy, przez co cała jego rodzina zaczęła się martwić o bezpieczeństwo Doktora. Obawiając się, że do domu Doktora mógł włamać się jakiś złodziej lub morderca, wysłaliśmy tam niewielki oddział straży. Kiedy dotarli na miejsce, okazało się, że drzwi są otwarte. W środku panował zupełny chaos, cała rezydencja została wewnątrz doszczętnie zdemolowana. Wyglądało na to, że meble, zasłony oraz ściany zostały potraktowane jakimś dużym ostrym narzędziem. Nie znaleźliśmy jednak ani śladów krwi, ani samego Doktora. Sprawa zostaje niewyjaśniona.
Sprawa ponoć nigdy nie została wyjaśniona. I z każdym rokiem, ludzie zaczęli powoli o wszystkim zapominać.
A przynajmniej tak wyglądała wiedza przeznaczona dla opinii publicznej. - tutaj zdawało się, że kończy się artykuł, a zaczynają czyjeś notatki. Styl pisma zupełnie się zmienił, ponadto wszystko opisane było bardziej "z pierwszej osoby".
Dalsze notatki wspominały o tym, że kapitan straży wraz z rodziną zarządzającą miastem, doszli do wniosku, że dla ogólnego spokoju, ukryją część prawdy. Całkiem sporą część...
Według notatek, strażnicy nie ujawnili mieszkańcom, że w rezydencji trafili na przejście prowadzące do podziemi. Jeśli brakowało im krwi w rezydencji, to tutaj raczej było odwrotnie. Pokryte było nią praktycznie wszystko, narzędzia, stół operacyjny, podłoga, ściany... Jedynym co się ostało, były notatki schowane do szklanej gabloty. Notatki, które bardzo dokładnie opisywały badanie i eksperymenty które przeprowadzał Doktor Alcemydd w swoich podziemiach. Nie wiadomo co dokładnie zapisane zostało w notatkach. W głowie jednego z pechowych strażników którzy odwiedzili to miejsce, zostały jednak ponoć pewne słowa, których nie potrafił zapomnieć.
Piękne ciało i zwinność elfa, duma i potęga wampira, oraz dusza i gniew potężnego demona. Z tych trzech istot na moim stole wkrótce powstanie prawdziwy bóg. Nad istota która od zawsze była moim pragnieniem. Badania prowadzone przez te wszystkie lata, informacje które zdobyłem lecząc tych żałosnych ludzi z miasta, cała moja wiedza zostanie wykorzystana tutaj, by ostatecznie pokazać światu co oznacza szczyt ewolucji. Jestem już blisko, prawdopodobnie w ciągu najbliższych dni osiągnę sukces. A wtedy odejdę stąd, zakopując głęboko ziarno mojego geniuszu. Ale to nie będzie koniec... Mam jeszcze mnóstwo pomysłów na inne istoty, których istnienie, będzie potwierdzeniem piękna natury i tego, co można z nią zrobić... Z moją wiedzą, nie mam sobie równych...
Na rozkaz rodziny zarządzającej tym miastem, rezydencja została zrównana z ziemią, a wszelkie notatki i ślady spalone. Mimo wszystko jednak ciało Doktora ani tego co prawdopodobnie udało mu się stworzyć nie zostały odnalezione, dom nie posiadał żadnych innych ukrytych pomieszczeń, strażnicy pamiętają jeszcze jeden szczegół, który mógł mówić im o tym co się stało... W suficie rezydencji była dosyć dziura, wystarczająco duża, by pomieścić osobę, lub dwie...

- Z drugiej strony jakie mamy wyjście? Z tego co wiem, to poza tym krajem na kontynencie znajduje się tylko jakaś gigantyczna pustynia, na której nawet nic nie żyje. - odparł Timmy wzruszając ramionami.

- Cóż, w zasadzie nie znam się na takich istotach ale... Myślę, że tak długo jak Gereth z nimi jest, to Timmy powinien sobie poradzić. - przyznała Allease.

Avatar Degant321
Kiedy Elfka się obróciła to mogła zauważyć Nordmarczyka stojącego znacznie bliżej niż się spodziewała, jednak poza odległością nic się z bardzo nie zmieniło, chłodne szare oczy woja wciąż wpatrywały się w elfkę z całkowitym skupieniem.
- Czekam - powiedział ze zwykłym dla niego spokojem.

Avatar Kuba1001
Wszystko wskazuje na to, że szalonemu doktorowi się udało, ale niekoniecznie wiadomo, czy przeżył... - pomyślał Magnus, a później zaczął szukać informacji o owym mieście, najlepiej o jego dokładnym położeniu.

- Będziemy musieli zasięgnąć języka u okolicznych chłopów, ale to dopiero rano.

- Ja bym mu tak nie ufał na Twoim miejscu, ale to już chyba jakieś skrzywienie zawodowe, hm?

Avatar Gniotek7
Właściciel
Araniel cofnęła się o dwa kroki z lekko skrzywionym wyrazem twarzy, po czym westchnęła, poprawiła włosy, i z całej siły kopnęła w znajdujący się obok głaz. Ten zatrząsł się nienaturalnie, po czym nagle, tuż obok nich, zadrgała cała ziemia, po czym zaczęła się przesuwać, ukazując im po chwili zejście do jakiegoś podziemnego tunelu.
- Trafiłam na to jakiś czas temu, nie wiem kto i po co zbudował te tunele, ale znacznie ułatwiają podróżowanie po Myrthanie, zwłaszcza, kiedy wiesz którym wyjściem je opuścić. - stwierdziła po czym zaczęła schodzić na dół.

I tu pojawiał się problem. Bowiem nigdzie ani w artykule, ani w notatkach, ani niczym innym co mogło się wydawać w jakikolwiek sposób powiązane, nie było nawet słowa o tym, co to za miasto, ani tym bardziej gdzie jest położone. Zupełnie jakby ktoś specjalnie starał się to zataić... Tak czy siak, w zasadzie jedynym tropem mogła być nazwa ulicy, ale to było to tak niewiele, że praktycznie nic aktualnie nie dawało. Cóż, może warto było spróbować zapytać Matthiasa? W końcu to on zgromadził i zorganizował większość tych zapasów.

Timmy uniósł głowę i spojrzał na przebijające się przez korony drzew słońce, na jego podstawie mógł określić, że jest w zasadzie dopiero nieco po południu, mieli więc jeszcze sporo czasu.
- Mam nadzieję, że pozostałe rody są w lepszym stanie niż ten Walona, ciekawi mnie za ile i jak szybko uda się to opylić. - powiedział wyjmując z kieszeni garść pierścieni i przyglądając się im.

- Skrzywienie? - zapytała z uśmiechem. - Tak, pewnie z czyjejś perspektywy może to tak wyglądać. Ale nie wszyscy kapłani mają takie podejście. Niektórzy potrafią nawet odmawiać leczenia własnym ludziom z różnych powodów. Ale ja zawsze wierzyłem, że optymistyczne podejście do innych ludzi i obdarzenie ich pewną ilością zaufania na początek może i jest według niektórych naiwne, ale często się opłaca.

Matthias wraz z Louise zsiedli z konia prowadzonego przez tego pierwszego. Brat stwierdził, że poczeka tutaj, przed dworem, kiedy w międzyczasie jego siostra załatwi to po co tu tak chciała wrócić. Spoglądał przez krótką chwilę na Lou znikającą w dużych, frontowych drzwiach dworu, po czym sam odwrócił głowę i stojąc obok konia, skupił swój wzrok na oświetlanym teraz z góry przez słońce wspaniałym ogrodzie, w którym jak zawsze kwitły ukochane przez niego i rodzinę Goldenbergów, złote róże.
Z dłuższego zamyślenia wybudził go nagły powiew ciepłego powietrza, kiedy odwrócił się w stronę skąd dobiegał, ujrzał wychodzącą z ogrodów Celestię, wraz z jej standardową obstawą. Dziewczynka widząc swojego ulubionego służącego rodu, odesłała gestem ręki rycerzy, na co ci - choć starali się nie tego nie pokazywać - zadowoleni ruszyli w stronę znajdującego się niedaleko zamku.
- Panienka Celestia. - zauważył Matthias kłaniając się nisko. - Widocznie dzisiejsze zajęcia w Akademii były naprawdę krótkie. A może stwierdziłaś, że są nie warte twojego cennego czasu? - zapytał nieco żartobliwie. Wiedział, że w przypadku większości członków rodzin szlacheckich raczej nie mógł sobie na coś takiego pozwolić, jednak wiedział, że mimo swojego niezbyt przyjaznego nastawienia do innych ludzi, jego darzyła z jakiegoś powodu dosyć sympatią.
Ona sama zresztą sama nie potrafiła kiedyś tego do końca wytłumaczyć, z czasem jednak odkryła, że z jakiegoś powodu, kojarzy jej się on z Magnusem, jej dawno zmarłym braciszkiem, zupełnie jakby on i Matthias byli ze sobą w jakiś magiczny sposób połączeni. Nie potrafiła tego wytłumaczyć, i dawno przestała też próbować, ale za każdym razem kiedy tylko widywała się ze swoim służącym, miała wrażenie jakby ten dopiero co rozmawiał z jej bratem. Czasem nawet zastanawiała się, czy to możliwe, żeby on tak naprawdę nigdy nie umarł? Karciła samą siebie za to, wiedziała, że takie marzenia nie mogły przyćmić smutnej prawdy.
Tym razem jednak, miała wrażenie, że wyczuła w Matthiasie coś innego, coś, czego nie czuła nigdy do tej pory. Nie potrafiła tego wytłumaczyć ani nazwać, wydawało się jej to niezwykle podobne do tego, co wyczuła wchodząc do Akademii... Albo i nawet samego wymiaru w którym się znajdowała. Nie było to do końca to samo uczucie, ale coś niezwykle podobnego, coś, czego nie potrafiła wytłumaczyć.
Podbiegła bliżej zadowolona, starając się przy tym przyjrzeć uważnie służącemu, w poszukiwaniu jakichkolwiek zmian w jego wyglądzie, postawie, zapachu, ale wszystko wydawało się takie samo jak zawsze...
- Byłam na wszystkich tych nudnych zajęciach. - odparła stając obok niego uśmiechnięta. - Ale dzisiaj nie działo się praktycznie nic, jedynie zawracali nam głowy jakimiś zasadami... Jakby te dobrego zachowania mi nie wystarczały! - zawołała z lekkim udawanym oburzeniem, po czym oboje wraz z Matthiasem zaśmiali się cicho. - A ty co tu robisz? Myślałam, że masz wolne. - zauważyła nieco zdziwiona.
- Że też Panienka zapamiętuje takie rzeczy! - odparł ze zdumionym głosem. - Cóż, to prawda, jednak moja siostra stwierdziła, że musi po coś wrócić do dworu.
- Hmm... - zastanowiła się przez chwilę Celestia. - Mam nadzieję, że da przy okazji pstryczka w nos mojej głupiej kuzynce!
- Cóż, kto wie... - rzucił z uśmiechem Matthias.
To fakt, choć Celestia Goldenberg raczej nie miała nic przeciwko jego siostrze Louise, tak widocznie strasznie nie lubiła się ona z córką Arnolda, Panią Emely, co widać było przy ich każdym możliwym spotkaniu, gdzie potrafiły dokuczać sobie i dogadywać do utraty tchu.
- Hej Matthiasie... Mogę cię o coś zapytać? - powiedziała po krótkiej ciszy dziewczynka, spuszczając nieco głowę tuż po tym jak upewniła się, że dookoła poza nimi i koniem nikogo nie ma.
- Ależ oczywiście panienko. Służą pomocą nawet kiedy mam wolne. - powiedział z dumą w głosie, zupełnie nie spodziewając się nadchodzącego pytania.
Celestia słysząc to uśmiechnęła się lekko, po czym z powagą uniosła wysoko wzrok i chwytając swoimi delikatnymi dłońmi jego liberię.
- Czy istnieje jakakolwiek szansa, że... Mój braciszek jeszcze żyje?
Matthias poczuł jakby stanęło mu serce. Czy to możliwe, że jakoś dał się odkryć? Czy to możliwe, że ona coś podejrzewa? Przecież upewniłem się, że zatarte zostaną wszelkie możliwe ślady...
Dziewczynka widząc, że jej rozmówca nie odpowiada, zaczęła przyglądać się ze zdziwieniem jego zaniepokojonej twarzy, która wyglądała, jakby jej służący...
Matthias potrząsnął energicznie głową i spojrzał na nią.
- Wybacz Panienko, ale obawiam się, że to niemożliwe. - odpowiedział poważnym, acz lekkim tonem.
- Rozumiem... - szepnęła niepewnie opuszczając głowę. Coś było nie tak, dlaczego tak długo zastanawiał się nad odpowiedzią? Czyżby to jej rodzice kazali mu o tym nie rozmawiać? A może kryło się za tym coś głębszego... - No cóż, w takim razie idę do mamusi, powiedzieć jej, że już wróciłam! - zawołała Celestia puszczając jego ubranie, po czym pomachała mu jeszcze i pobiegła w stronę dworu.
Matthias stał przez krótszą chwilę, po czym odetchnął głęboko.
To niemożliwe żeby czegoś się domyślała... Ale może... Może go wyczuła? Skoro faktycznie wykryto u niej zdolności magiczne... Teraz zapewne jeszcze nie rozumie co to uczucie oznacza, jednak jeśli dalej będzie uczyć się w Akademii... W końcu odkryje prawdę. Nie mogę na to pozwolić...

Avatar Kuba1001
Nie omieszka przy następnej okazji, gdy go zobaczy. Teraz jednak cofnął się, do poprzedniego artykułu, tego o Mrocznych Pomiotach i całej reszcie dziwnych stworów.

- To szlachta, wciśnięcie im pozłacanego sygnetu z miedzi byłoby banalne, więc tym łatwiej pozbędziemy się tego wszystkiego. Oni mają za równo chrapkę na takie przedmioty, jak i fundusze, aby je zdobyć.
//Znów zapomniałem, że tu rzadko kiedy jest noc ;-;//

- Poczekaj, aż poznasz moich sąsiadów, poglądy powinny obrócić Ci się o sto osiemdziesiąt stopni minimum.

Avatar Degant321
Nordmarczyk podążył za Elfką w taki sam sposób jak przedtem, czyli będąc całkowicie cichym. Znowu Araniel wiedziała że on jest za nią tylko dlatego że czuje jego wzrok na sobie. Rzeczą która na pewno mogła ją pocieszyć był fakt że Wojownik nie wydaje się być .....zbytnio jej wrogi, ale cholera wie, możliwym jest że tylko czeka na okazję do ataku.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Chwilowo jednak, wyglądało na to, że Araniel albo się tym kompletnie nie martwiła, albo sprawnie to ukrywała. Prowadziła więc go dalej w spokoju przez tunel, najwyraźniej wiedząc dokąd zmierza. Wyglądało jednak na to, że ów wędrówka trochę potrwa.

Artykuł o Mrocznych Pomiotach był znacznie mniejszy dokładny niż poprzedni. Mówił on o istotach które ktoś nie obeznany w temacie mógłby nazwać demonami, choć nie miały one z nimi raczej nic wspólnego. Według zawartych informacji, są to humanoidalne istoty zamieszkujące podziemia Thedas, kontynentu położonego bardzo daleko stąd. Praktycznie wszystkie istoty jakie można zaliczyć do tego grona, powstały w wyniku skażenia, którym są one wszystkie połączone jako swoisty umysł. Skażenie nie jest jednak czymś w rodzaju wampiryzmu czy czegoś w tym stylu. Główne siły Mrocznych Pomiotów nie powstają w wyniku przemiany, a zostają urodzone przez specjalną odmianę ghouli - które ponoć mogą powstać w wyniku zbyt dużego kontaktu z krwią Mrocznych Pomiotów. W wyniku czegoś, co można by nazwać rytuałem, powstaje matka lęgu, która w zależności od rasy, urodzić może konkretne rodzaje Pomiotów. Stąd też wzięły się ów istoty, które przypominać mogą krasnoludy lub elfy. W przypadku elfów jednak, stają się one czymś, co raczej z wyjątkiem spiczastych uszu i sporej zwinności, nijak przypomina rasę od której się wywodzi.
W zapasach Magnusa nie było raczej nic więcej szczególnego na ten temat, nie wydawało się to jednak takie istotne zarówno z powodu tego że Pomioty raczej wykraczały daleko poza demonologię, oraz sam kontynent na którym można byłoby je spotkać, znajdował się zbyt daleko.

- Ta, pewnie masz rację. Swoją drogą dziwi mnie, że Walon nie martwi się o swoje skarby, pozwalając nam zabrać ile chcieliśmy. - zauważył Timmy. - Może to jakieś podróby? - zapytał przyglądając się jednemu pierścieniowi z nagłym podejrzeniem.

- Szczerze wątpię. - odparła Allease. - Ale zgadzam się, że to może być dla mnie ciekawy sprawdzian.
///W sumie wydaje mi się, że to logiczne że postacie potrafią zrobić w ciągu dnia więcej niż wypowiedzieć parę zdań. W razie potrzeby można zrobić dłuższy przeskok, ale trzeba się upewnić, że nie zaszkodzi to żadnemu wątkowi.///

Avatar Degant321
// Mojemu nie zaszkodzi, w końcu ten wiking nie wydaję się zbyt gadatliwy.

Avatar Kuba1001
Nawet gdyby te stwory były na wyciągnięcie ręki, to Magnus na pewno by po nie sięgnął, ma w sobie na pewno zbyt wiele zdrowego rozsądku i instynktu samozachowawczego. Skoro tutaj już miał skończone, to opuścił bibliotekę i skierował się schodami na górę, do gołębnika, ciekaw czy otrzymał ptasiego posłańca z jakimś listem.

Timmy nie był wykwalifikowanym jubilerem czy też innym znawcą biżuterii, więc nawet gdyby była to podróbka, to nijak mógłby to ocenić.
- Wątpię, wyglądał mi na honorowego szlachcica... Zresztą, na braki w skarbcu nie narzeka, jego wuj chociaż w tym mu się przydał.

- Poza rodem Fendralów, moimi serdecznymi przyjaciółmi, nie ma tu zbyt wielu przyjaznych szlachciców, Wido pragną tylko wciąż przelewać krew na kolejnych wojnach, a Asselini to najwięksi skąpce jakich w życiu widziałem.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Cóż, z wiadomych powodów wiadomości raczej nie przylatywały zbyt często, i tym razem również nie czekała na niego żadna wiadomość... A może jednak? W momencie kiedy Magnus dotarł do gołębnika, ujrzał lecącego w tę stronę ptaka, co dziwne jednak, z pewnością nie był to gołąb żadnego z rodów, a... Sroka? Kto normalny przesyła wiadomości za pomocą sroki? A demonolog z pewnością był w stanie ujrzeć małą karteczkę przyczepioną do nogi ptaka.

- Wiadomo, nawet słyszałem jeden taki zwrot w tym wymiarze... Jak to szło... O! Szczęście w nieszczęściu! - zawołał dumny. - Kto wie gdzie bym teraz był, gdyby nie ci źli wujowie. - mruknął w zamyśleniu.

- Widać szlacheckie rody wszędzie miewają podobne cechy. - stwierdziła Allease z lekkim uśmiechem. - A jak jest z twoim rodem? Pomijając oczywiście czarną owcę w postaci wuja.

Avatar Gniotek7
Właściciel
///Potrzebuję jeszcze opisać jeden wątek, i potem jak będzie trzeba, to możemy zrobić cięcie, mi to będzie na rękę.///

Avatar Kuba1001
To było bardzo dobre pytanie, ale Magnusowi nie przychodziła na nie odpowiedź, a więc zrobił to, co mógł: Czekał, a gdy ptak wylądował w gołębniku, odpiął kartkę od jego nogi i przeczytał wiadomość.

//Zapytałbym się go teraz skąd pochodzi i w ogóle, ale możemy to przeskoczyć i uznać, że powiedział mi to samo, co Rogata Walonowi? Czy jednak jego historia jest inna lub w jakikolwiek sposób warta opowiedzenia?//

- Mój ród zaczął się od Munina Vau, rycerza z biednej rodziny, ostatniego z rodu, który zarabiał na życie zabijając potwory czy też rabusiów, choć zwykł zabierać zapłatę jedynie od bogatych, dla biednych robił to za darmo. Wcześniej jego rodzina nie była znana, poważana czy bogata, ale zmieniło się to, gdy uratował z opresji jakąś kobietę, która okazała się szlachcianką. W nagrodę za to jej ojciec pozwolił mu wziąć ją za żonę, dał też złoto oraz ziemię, na których Munin rozpoczął budowę swego nowego rodu, herbu Czarnego Wilka... Moi przodkowie byli raczej stateczni, jeśli toczyli jakieś wojny, to obronne, ewentualnie wyprawiali się poza swoje włości z bronią w ręku, gdy wzywał sojusznik, senior bądź król. Na pewno byłoby sporo poszczególnych opowieści o danych członkach rodu, ale nie jestem pewien, czy to dobry moment.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Jak tylko oderwał karteczkę od nogi ptaka, ten zerwał się nagle z miejsca i poleciał w drogę powrotną. Na samej karteczce zaś, znajdywała się nieco niewyraźnie, krótko zapisana wiadomość.
"Bliska Najważniejszemu była tylko wystrzałem, oznaczającym start polowania. Pragnę się przekonać czy jesteś ofiarą, czy samotnym wilkiem."
Zanim Magnus w ogóle zdążył zacząć zastanawiać się nad sensem wiadomości, karteczka wręcz spłonęła mu w dłoniach niemal w natychmiastowym tempie, parząc przy tym lekko palce. Po sroce natomiast nie było już śladu.

///Znaczy mogę opisać to z jego punktu widzenia, i przy okazji nakreślić nieco bardziej tę przeszłość oraz sam charakter Timmiego, ale to zależy od ciebie.///

- A więc w pewnym sensie koło się zatoczyło. - zauważyła Allease.

Avatar Kuba1001
- Jak to przyjemnie być w centrum uwagi. - mruknął i wyjrzał na zewnątrz, bardziej dla zasady, niż żeby kogoś zobaczyć, ale kto wie? Może uśmiechnie się do niego los? Rozejrzał się po okolicy, ale wzrokiem śledził srokę, może podpowie mu, gdzie powinien szukać autora, bądź autorki, tego specyficznego listu.

- Wiedziałem, że nie jesteś stąd, a zwiedziłem już sporo ziem i krajów, ale nie sądziłem, że w grę wchodzą też wymiary... To stamtąd pochodzisz? Z innego wymiaru.

- Dokładnie, choć wątpię, żebym ja miał takie szczęście, aby ubić Smoka i uratować księżniczkę, a w zamian dostać jej rękę i bogactwo... Zupełnie jak w bajkach, które czytała mi matka przed snem, w czasach, gdy jeszcze byłem dzieckiem...

Avatar Gniotek7
Właściciel
Cóż, sroka o dziwo zdążyła już dawno zniknąć z jego widoku. Może skręciła za wieżę? A może magicznie wyparowała? Nie dało się stwierdzić. Poza tym również w okolicy nie było niczego nadzwyczajnego, co mogłoby się wyróżnić z pośród standardowego widzianego stąd widoku, czyli sporych rozmiarów lasu oraz gór.

- Ha! - teraz Timmy zeskoczył z kamienia i na chwilę dumnie wypiął klatkę piersiową. - Mało powiedziane! W zasadzie można rzec, że jestem bohaterem! Jednym z niewielu wybrańców wyznaczonych jako najlepszy z najlepszych z pośród całego wymiaru! - oznajmił hucznie. - W końcu wiesz, z mojego wymiaru zbieg... To znaczy została wysłana na niezwykle ważną misję zaledwie szóstka osób! Z pośród wszystkich siedmiu ras żyjących na terenie całego wymiaru! A ja byłem wśród nich! Widać najważniejsi ludzie w tamtych okolicach nie byli tacy głupi, skoro ujrzeli świetny dar i umiejętności jakie posiadam. - mówił chodząc teraz w te i wewte i unosząc dumnie głowę.

- Kto wie, w końcu w waszym wymiarze jest wiele niebezpieczeństw. A przed tobą wystarczająco dużo życia by pokonać jakąś wielką bestię, a i pewnie księżniczek nie brakuje. - rzuciła pocieszająco Allease, która wyglądała teraz, jakby ta wizja jej się spodobała.

Celestia Goldenberg przemierzała w międzyczasie kolejne korytarze dworu swojej rodziny, omijając po drodze paru służących oraz strażników i zbliżając się do pokoju swojej matki. Była jednak na tyle głęboko zamyślona, że mimo iż słyszała ciepłe przywitania każdej z napotkanych osób, to praktycznie nikomu na nie nie odpowiadała, a przynajmniej do czasu aż za swoimi plecami usłyszała szept jednego z dwóch ominiętych dopiero co służących.
- Wygląda na przygnębioną, myślisz, że słyszała już wieści? - zapytała młodsza kobieta towarzyszącego jej nieco starszego faceta.
- Kto wie, prawdopodobnie dopiero co wróciła z Akademii. - odparł równie cicho rozmówca, nie zatrzymując się.
Wystarczyło to jednak, by wybudzić córkę barona z zamyślenia, przez co ta odwróciła się w ich stronę i zapytała głośno.
- Co to za wieści o których powinnam słyszeć? - zapytała swoim standardowym, nieco pokazującym jej wywyższanie się nad innymi tonem.
Oboje ze służących niemal podskoczyli ze strachu, po czym kobieta kuląc się lekko pociągnęła tylko towarzysza za rękaw, najwyraźniej bojąc się odwrócić. Brązowo włosy mężczyzna westchnął lekko, po czym odwrócił się w jej stronę i zaczął mówić z niepewną miną, drapiąc się przy tym po głowie.
- Myślę... Że powinna jaśnie Pani udać się do pokoju Pani matki, szanownej baronowej Josefine von Goldenberg. - powiedział starając się zachować spokój.
- I tak tam zmierzałam... - powiedziała cicho i nieco oburzona.
- No to w takim razie nie będziemy Panienki zatrzymywać... - rzucił chcąc odwrócić się na pięcie.
- Czekaj! - krzyknęła Celestia tupiąc przy tym odruchowo w podłogę. - Dlaczego powinnam się tam udać? Coś się stało? - zapytała, nie potrafiąc zrozumieć o co im chodzi.
- Przekona się Panienka kiedy tam dotrze... - próbował się wykręcić służący.
- Ja chcę wiedzieć teraz! - wrzasnęła wkurzona, i choć sama tego nie zauważyła, jej błękitne oczy błysnęły lekkim różem, na co mężczyźnie serce prawie wyskoczyło przez gardło. Przełknął mocno ślinę. Po czym trzęsąc się lekko powiedział.
- Baronowa Goldenberg jest od rana bardzo chora... Cały czas leży w łóżku i praktycznie nikogo tam nie wpuszczają... - mówił powoli, po czym widząc że Celestia drgnęła, wbrew woli osłonił się nagle rękoma jakby miał zostać za to pobity.
Dziewczynka wściec się, otwarła szeroko oczy, i czując jak jej serce zaczęło nagle mocniej bić, obróciła się i pierwszy raz od wejścia do dworu puściła swoją suknię i pędem pobiegła w stronę pokoju swojej matki.

Avatar Kuba1001
A w tych lasach lub górach czaił się ktoś, bądź coś, kto chciał go zgładzić. Wybornie. Cóż, ruszył z powrotem do biblioteki, po drodze przywołując telepatycznie swojego Chowańca.

- Powiedzmy. Czym niby się tak zasłużyłeś dla swojej rasy, że Cię tu wysłali? Zabiłeś jakieś tamtejsze Wielkie Zło? Uratowałeś kogoś ważnego w całym wymiarze? Możesz rozmnażać się bez samicy, dzięki czemu gatunek przetrwa? A może to jednak była dla Was wszystkich kara? Zesłanie tutaj...

- Mam już ponad trzydzieści lat na karku, zbliżam się nawet do średniego wieku męskiego przedstawiciela mojej rasy, a żony i potomka dalej brak. W zaświatach dostałbym solidne manto od każdego z członków rodu, jeśli w taki sposób, bezpotomnie, skończyłbym historię Rodu Vau.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Chowaniec zjawił się dokładnie w tym momencie, gdy demonolog dotarł do biblioteki.
- Twój najlepszy sługa do usług! - zawołał jak tylko znalazł się w zasięgu wzroku.

- Kara? Oczywiście że nie! Tym bardziej nie mogę się rozmnażać bez... Samicy... W zasadzie to my w ogóle nie mamy samic! - zawołał stając w miejscu. - Ale mniejsza z tym, pytasz czym zasłużyłem dla mojej rasy? Ha! W zasadzie to uratowałem cały wymiar! - zawołał dumnie ponownie wypinając klatkę i unosząc głowę. - Znaczy no... Nie zrobiłbym tego bez pozostałej piątki... I w sumie to uratowaliśmy wasz wymiar a nie swój... Ale liczy się osiągnięcie! Tak?! - zapytał zanim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć. - Cóż, w sumie prawdą jest, że zrobiłem to już po tym jak mnie przenieśli, ale skoro to zrobili, to musieli być pewni, że mi się uda, co nie? Znaczy w zasadzie to mogło ich to też trochę nie obchodzić skoro wszyscy teraz nie żyją... Jak tak teraz o tym myślę, to czuję się trochę oszukany. - mruknął nieco smutniejszy. - Ale co to za różnica?! Ważne, że dostałem dzięki temu dłuższe życie, i z pewnością wykorzystam je w najlepszy możliwy sposób! - zawołał ponownie radośnie.

- Strąciłeś z tronu swojego złego wuja, ratując przy tym wielu ludzi i samemu stając się głową rodziny. To stawia cię na dosyć dobrej pozycji, by znalazły się chętne, czyż nie? - zapytała chodząc po sali.

Avatar Kuba1001
- Postaw wszystkie Demony w stan gotowości, Guhryku. - powiedział od razu, zbyt mu się siepszyło, aby zwracać uwagę na słowa Impa. - Gdzieś w pobliżu czai się intruz. Nie wiem, kim lub czym jest, ale mam pewność, że nie ma dobrych zamiarów względem mnie i Was.

- Opowiedz mi o tym całym ratowaniu wymiaru, nie wyglądasz jak dzielny rycerz w lśniącej zbroi wprost z jakiejś ballady.

- Właśnie tego nienawidzę w życiu szlachcica: Nie możesz poślubić kogoś, kto nie ma równie błękitnej krwi co Twoja, a jeśli, to będzie się napiętnowanym do któregoś pokolenia i wszyscy wokół będą na to krzywo patrzeć.

Avatar Gniotek7
Właściciel
- Jjasne... Oczywiście. - rzucił nieco zdziwiony imp. - Ale jesteś tego pewien? W końcu praktycznie nikt nie jest w stanie znaleźć twojej wieży. - rzekł niepewnie. - Chyba, że to sprawka tego zdradzieckiego człowieka... Tak, to mógłby być on. - stwierdził cicho Guhryk zapewne mówiąc sam do siebie.

- No widzisz, na tyle ci wszyscy dzielni rycerze się zdali, że jak pojawiło się prawdziwe zagrożenie, to nic nie byli w stanie zrobić! - zawołał zadowolony z tego faktu Timmy. - Nasz wymiar bowiem nawiedził kataklizm tak potężny, że cały wymiar został zniszczony praktycznie od razu. Co prawda nie wiem jak wyglądało zniszczenie naszego wymiaru, jednak wielkie magiczne głowy z państw wyczuły, że coś nadciąga. Wszyscy nazywali to Nieuniknionym Kataklizmem, który nie tylko zniszczy nas wymiar, ale pociągnie się dalej, niszcząc każdy inny, w tym i ten. Taka przynajmniej była opinia publiczna... Ale żadna prawda nie ukryje się przed moimi wspaniałymi zdolnościami! - dodał unosząc wysoko rękę. - Udało mi się bowiem odkryć, że ten cały kataklizm który obwieścili, w rzeczywistości może być takim gigantycznym magicznym potworem, który pożera całe wymiary! Nie mam zielonego pojęcia jak takie coś może w ogóle istnieć, ale sam fakt, że uratowałem wasz wymiar przed pożarciem jest godny podziwu, prawda? - Timmy cały czas mówił w niezwykle szybki i podekscytowany sposób, z oczywiście wielką dumą w głosie. - A, no ale pytasz jak niby uratowałem ten wymiar? - przypomniał sobie gryzoń. - Otóż ja oraz pozostała piątka osób, w tym nasza urocza Allease, którą zdążyłeś podczas naszego ostatniego zadania poznać, zostaliśmy przeniesieni wraz z sześcioma potężnymi dyskami, za pomocą których, oraz pewnego rytuału, zapieczętowaliśmy was wymiar. Dzięki temu ten cały potwór, o którym swoją drogą nawet osoby z drużyny nie miały przez większość czasu pojęcia, nie może sobie tutaj przyjść i zrobić z waszym wymiarem tego, co zrobił z naszym. - choć wszystko brzmiało to bardzo dziwnie, i niezwykle trudno było to wziąć całkowicie na poważnie. To jednak po wyrazie Timmiego nie widać było by ten w jakikolwiek sposób zmyślał czy kłamał, a co najwyżej opowiadał to wszystko w takiej formie, by pokazać przy okazji jak ważny był dla całej tej misji.

- Ach no tak, kompletnie o tym zapomniałam. - westchnęła kapłanka przystając w miejscu. - Więc zostaje ci tylko znalezienie kogoś z pozostałych rodów, tak?

Celestia zdyszana dobiegła wreszcie do pokoju swojej matki, drzwi okazały się jednak być zamknięte, a przed nimi stała dwójka złotych rycerzy. Widząc ją stanęli na baczność, jednak nie odsunęli, by zrobić jej przejście.
- Otwórzcie, chcę zobaczyć się z moją mamą. - powiedziała poważnie patrząc na nich, i przy tym w ogóle zapominając, że rozmawiając ze służącymi rodu nie powinna mówić o baronowej w taki sposób.
- Nie możemy tego zrobić, baronowa Josefine jest w złym stanie, i nikt nie powinien jej przeszkadzać. - odezwał się jeden z nich.
- Jestem jej córką! Wpuśćcie mnie, to rozkaz! - zawołała zdenerwowana zaciskając pięści.
- Niestety, ale głowa rodu, szanowny Baron Dietmar wyraźnie nam rozkazał, by nie wpuszczać do środka nikogo, wliczając w to Panią, Celestio Goldenberg.
- Tata? Dlaczego... Gdzie on teraz jest? - zapytała nie rozumiejąc dlaczego zrobił coś takiego.
- Udał się do zamku, by pomówić o ważnych sprawach z przywódcą zakonu Złotej Róży, Arnoldem von Goldenbergiem. - odparł wciąż nie ruszając się z miejsca.
Celestia była teraz wściekła. Nie dość, że została wysłana do Akademii tak niespodziewanie, bez jakiegokolwiek pytania o zdanie, to teraz nie może nawet zobaczyć własnej mamy, i zakazał jej tego jej własny ojciec! Ten przez którego nie mogła jej rano, prze wyruszeniem do tej głupiej Akademii... Kochała mamę i nienawidziła, kiedy przez nawet krótki czas ktoś nie pozwalał jej się z nią zobaczyć... A teraz stali jej na drodze ci głupi rycerze, którzy to ponoć powinni jej służyć!
Chociaż często denerwowały ją nawet drobne rzeczy, to tym razem wręcz kipiała, kompletnie nie kontrolowała swojego gniewu, przez co nie wyczuła nadciągającej, związanej z tym katastrofy...

Avatar Kuba1001
- Wątpię, ale musimy być ostrożni mimo wszystko... Leć przekazać rozkazy, ja jestem zajęty. - powiedział i zaczął szukać w bibliotece informacji o kimś, kto używa srok, a nie gołębi, do transportu wiadomości lub o tym całym Najważniejszym, cokolwiek lub ktokolwiek to był.

Prawda, kłamstwo... Co za różnica? Nigdy nie wierzył w tak nadnaturalne rzeczy, a nie miał ochoty wykłócać się z nim o to, czy mówi prawdę, czy nie, więc jedynie pokiwał głową.
- Dość... Niesamowita historia.

- Kogokolwiek o błękitnej krwi, nie muszą być z okolicy, ale to chyba najlepszy wybór... Problem jest tylko taki, że ktoś od Asselinów wyprzedałby cały mój majątek jeszcze przed nocą poślubną, a kobieta z Wido mogłaby mnie pobić, gdybym zrobił coś nie tak, jak chce jej ojciec... Choć to tylko teoria, para Rodu Wido nie ma żeńskich potomków tylko samych synów.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Guhryk nie mówiąc już nic więcej szybko, zniknął z widoku, i zajął się przekazywaniem rozkazów wszystkim demonicznym sługusom Magnusa. Sam demonolog miał natomiast raczej duże problemy ze znalezieniem czegokolwiek, o srokach nie znalazł absolutnie nic, co mogłoby go zainteresować. Z Najważniejszym również był problem, albo nie chodziło tutaj o nazwę własną, czyli jakąś konkretną jedną osobę/istotę, albo akurat nie było o kimś takim mowy w jego zbiorach. Szukając dokładnie po słowach, mógł jedynie trafić na używanie tego zwrotu w przypadku mowy o bogach w niektórych wierzeniach, lub o głowach rodzin szlacheckich.

- A i owszem, szczerze myślę, że może to dlatego głowy naszego wymiaru nie chciały wspominać o tym, że to nie zwykły kataklizm, w końcu większość osób raczej nie uwierzyłaby w wielkiego potwora zjadającego wymiary, a już na pewno nie te głupie dumne elfy! - zawołał Timmy.

- Cóż, pewnie gdzieś w innych krajach też żyją rodziny szlacheckie i kobiety w nich, które mogłyby ci odpowiadać. Ale wydaje mi się, że podróż nie jest u was tak dobrze rozwinięta, i ściąganie kogoś z innego kontynentu mogłoby być czasochłonne. - stwierdziła Allease.

Matthias niemal natychmiast wyczuł, że gdzieś w dworze doszło do użycia magii, i to dosyć sporego ładunku. Nie robiło mu różnicy czy ma wolne, i czy było to coś faktycznie niebezpiecznego. Celestia Goldenberg mogła zagrozić samej sobie lub innemu członkowi rodziny, a on przysięgał na własne życie, że będzie chronić tę rodzinę.
Zerwał się więc z miejsca, prędkim krokiem przekroczył drzwi dworu, a następnie pędem ruszył w stronę, skąd wydawało mu się, że wyczuł użycie magii.
W zasadzie nie wiedział, czy wszystkie demony potrafią wyczuć magię, wydawało mu się, że tak, ale wiedząc, że Magnus jest jedynym użytkownikiem magii w jego okolicy, nie potrzebował szczególnie tego sprawdzać. Był niemal pewien, że on potrafi, wyczuł to, kiedy zdolności po raz pierwszy objawiły się u Magnusa, wiele lat temu, oraz dzisiaj, kiedy przywitał się z jego siostrą. Te uczucie różniły się nieco od siebie, to Magnusa również z biegiem lat zaczęło się zmieniać, przypominając co raz bardziej to samo, co czuł od innych demonów, a niżeli to, co wyczuł za pierwszym razem. Energia bijąca od Celestii również się różniła, nie potrafił tego za bardzo wytłumaczyć, ale czuł on jakieś nienaturalne bijące od niej ciepło, które chyba mogło znaleźć przed chwilą niewłaściwe ujście...

Masil przez większość czasu obserwował, czy stworzony przez niego obrońca Anubel poradzi sobie tak jak powinien, i wyglądało na to, że tak. Kiedy przestał wyczuwać jakichkolwiek kultystów, wziął się za walkę z kościanymi smokami, które z powodu tego, że na ich przeciwnika nie działała żrąca mgła, nie były raczej problemem. Oczywiście wraz ze smokami mgła nie zniknęła od razu, ale było kwestią czasu, kiedy ta się w końcu rozejdzie. Problemem jednak były lodowe kolce otaczające miasto, i generujące zamieć. Okazało się bowiem, że płomień tworzony przez jego eterycznego smoka, po prostu im nic nie robił... To nie zdecydowanie nie mógł być lód, a jedynie coś co bardzo go przypomina. Za pomocą Obrońcy nie mógł się ich pozbyć, musiał zostawić to ludziom w mieście, albo samemu wymyślić jakiś inny sposób by je rozwalić. Chwilowo więc smok-obrońca nie widząc w okolicy żadnych innych celów, powrócił do drzewa, co spowodowało, że nad miastem ponownie zrobiło się znacznie ciszej.
Masil odetchnął więc na chwilę w spokoju, po czym przeniósł się do swojej wieży.

Avatar Kuba1001
Rodziny szlacheckie? Brzmi znajomo. Sprawdził, czy mowa tu w jakimkolwiek stopniu o rodach, które znał.

- Cholerne drzewojeby! - warknął Bolg, który dotąd siedział raczej cicho i zajmował się jedzeniem oraz słuchaniem opowieści obi towarzysz, wznosząc w górę swój młot. - Nienawidzę dzewojebów.

- Mam czas, nie będę zajmować się małżeństwem, gdy tak wiele jest tu do zrobienia.

Avatar Gniotek7
Właściciel
Cóż, określenie "najważniejszy z rodu" było raczej mocno ogólne, więc mogło ono dotyczyć praktycznie każdego, zarówno znanego jak i nieznanego. W zapiskach które posiadał pojawiało się ono określając głowy z każdej rodzin, zarówno te żyjące, jak i zmarłe dawno temu.

Timmy podrapał się po głowie, najwyraźniej pierwszy raz słysząc takie określenie.
- Cóż, też za nimi za bardzo nie przepadam, chociaż przynajmniej jest na co popatrzeć... - mruknął spoglądając gdzieś w górę w zamyśleniu.

- Też racja. - przyznała Allease kiwając głową. - A więc? Jest coś za co moglibyśmy się teraz wziąć? - zapytała ciekawa.

Avatar Kuba1001
To chyba nie to. Wrócił do szukania tego samego pojęcia, z tym że jako nazwy własnej, na przykład w odniesieniu do jakiegoś bóstwa.

- I zjeść. - dopowiedział Bolg, oblizując wielkim jęzorem wargi. - Elfy są takie miękkie i delikatne, nie to co ludzie, tacy żylaści... A Krasnoludy to już w ogóle, twarde i śmierdzące.

- Niewiele, nim gońcy nie wrócą.
//Gniotkę, daj im eliksir przyśpieszenia, niech już wrócą :V//

Odpowiedź

Pokaż znaczniki BBCode, np. pogrubienie tekstu

Dodaj zdjęcie z dysku

Dodaj nowy temat Dołącz do grupy +
Avatar Gniotek7
Właściciel: Gniotek7
Grupa posiada 18866 postów, 11 tematów i 14 członków

Opcje grupy Karczma pod ...

Sortowanie grup

Grupy

Popularne

Wyszukiwarka tematów w grupie Karczma pod Historią