Co jest? To nie w moim stylu by działało na mnie coś takiego... - pomyślał Zaraza, starając się przy tym z całej siły odciągnąć wzrok, lub odskoczyć mocą jak najdalej od przeciwnika.
Dookoła znajdował się jedynie trupy. Można było jednak zauważyć, że ślad ze zwłok, prowadzi w stronę szerokich schodów, prowadzących jeszcze głębiej pod ziemię, które znajdowały się przy jednym z sporych budynków mieszkalnych kawałek drogi stąd.
- Masz całkiem dużą pewność siebie, jak na kogoś, kogo o mało co nie zabił wybuch. - zauważył ork uśmiechając się krzywo. - A teraz pozwól, że wrócę do swoich zajęć. Zwłaszcza że wydaje mi się, że na zewnątrz coś się dzieje. - powiedział wyciągając zza pleców swój dwuręczny topór, po czym ruszył w stronę wyjścia.
Ork, jak tylko początek fali zetknął się z tarczą, uderzył pięścią w ziemię, co spowodowało że taka sama pięść, tylko zrobiona z lodu i dwa razy większa od całego orka, wyskoczyła z ziemi tuż pod elfem praktycznie od razu jak zniknęła fala. W tym samym czasie w drugiej ręce wyczarował długą na dwa metry grubą lodową włócznię, którą - niezależnie od tego czy elf uniknął spotkania z pięścią czy nie - rzucił w niego z niezwykłą siłą i prędkością.
Akryl widząc to, niemal od razu pobiegł za Darcusem, nie zważając zupełnie na to, że szkielet biegający po mieście może wydać się podejrzany.
- Darcus! - zawołał głośno machając do niego ręką.
- Słyszeliście, że ponoć jakaś kandydatka do szkoły zaginęła jeszcze wczorajszej nocy? - zapytał jakiś młodszy chłopak w pokolorowanych na zielono włosach, oraz brązowej szacie, przypominającej tą którą noszą mnisi, ale z zawieszonymi tu i ówdzie kwiatami.
Stał on właśnie na środku jednego z korytarzy w wielkiej latającej Akademii, gadając z dwoma innymi uczniami; młodszą nieco od niego dziewczyną, z prostymi blond włosami i w wyraźnie za dużym ubraniu kapłanki, a także z jakimś wyglądającym na zwykłego chłopaka ze wsi, prawdopodobnie w jego wieku, oraz trzymającym coś, co wyglądało jak widły, z urwanym środkowym szpikulcem, i zamiast niego umocowanym tam czerwonym klejnotem.
Cała ta grupka wyglądała dosyć komicznie, ale w zasadzie można było to powiedzieć o praktycznie wszystkich osobach, które łaziły teraz po korytarzu. Widać było ewidentnie, że nie panują tu jakieś szczególne zasady odnośnie ubioru i wyglądu.
- Naprawdę? Masakra, przecież Akademia dopiero co została otwarta! - jęknął drugi z chłopaków.
- Wy nie mówicie przypadkiem o tej dziewczynie, która ponoć zbyt chętnie kumplowała się ze zmarłymi? - zapytała dziewczyna, lekko przerażonym głosem.
- Tak to prawda. Plotki mówią że w nocy chodzi po cmentarzach, by przyzywać zombie, a potem wraz z nimi napada na wioski i zjada wszystkich mieszkańców! - powiedział chłopak z zielonymi włosami, udając przy tym mroczny ton.
- Przestań! To nie jest śmieszne! - zawołała dziewczyna po tym jak przeszły ją dreszcze, na co obaj chłopacy zaśmiali się głośno.
- Ekhem. - cała trójka usłyszała krótkie kaszlnięcie, dobiegające zza ich pleców. Odskoczyli wystraszeni, kiedy ujrzeli za sobą rosłego mężczyznę, ubranego w średniej wagi płytowy, pozłacany pancerz, oraz hełm z zasłoną na twarz i długim czerwonym pióropuszem. Patrzył na nich przez chwilę, po czym odsunął się kłaniając się przy tym nisko, i robiąc miejsce innej postaci.
Tuż za nim stała niższa, oraz widocznie młodsza od całej trójki postać, która wydawała się wyróżniać jeszcze bardziej niż oni.
Ujrzeli oni błłękitnooką dziewczynkę, z prawdopodobnie
najdziwniejszą fryzurą, jakiej mogli się w danym momencie spodziewać. Jej długie blond włosy bowiem, ułożone zostały w dwa, niezwykle poskręcane loki, schodzące po bokach jej głowy niczym zmniejszające się powoli spirale, których końcówki zafarbowane była na różowo. Łatwo można było się domyśleć, że takiego cudacznego efektu nie da się osiągnąć normalnymi metodami, i przy tworzeniu ich na pewno doszło do użycia magii. Dodatkowo na włosach zaczepione były dwie duże wstążki, tego samego koloru co jej ubranie: Dziewczynka miała na sobie dużą, królewską
suknię, ///ta którą posiada postać, w porównaniu do tej na obrazku, zamiast czarnego materiału ma biały, oraz element przypominający kwiat na pasie, jest złoty///, która wyraźnie pokazywała, że nie jest to zwykła osoba chcąca uczyć się magii, a raczej członek jakiejś bogatej szlacheckiej rodziny. Po jej bokach stało jeszcze dwóch takich samych rycerzy jak ten z przodu, którzy jedną rękę trzymali na rękojeści mieczy schowanych do pozłacanych pochw, a drugą podtrzymywali suknię dziewczynki, tak, by ta nie dotykała ziemi. Sama postać zaś, swoje ręce zajęte miała z powodu sporego bukietu pełnego czerwonych i pięknych róż, tylko dopełniających ten przesycony dumą i bogactwem obraz.
- Przestańcie się gapić i zróbcie mi miejsce. - mruknęła dziewczynka spoglądając na nich wzrokiem wypełnionym mieszanką pogardy i zdenerwowania, wybudzając przy tym całą trójkę ze wyraźnego oszołomienia.
- Jj... Jasne - wyjąkał chłopiec w brązowej szacie, po czym razem z pozostałą dwójką odsunęli się pod ścianę.
Postać prychnęła tylko odwracając teatralnie głowę, po czym wraz z obstawą ruszyła dalej korytarzem.
- Kim do cholery jest to dziecko? - zapytał zdziwiony Szczur, niemal nie puszczając pawia, widząc nadmiar różu i złota, jaki otaczał to dziwną dziewczynkę.
- Księżniczka Celestia Goldenberg. - powiedział jakiś chłopak w prostej szacie, przypominającej tą które nosili niegdyś magowie wody. Sam chłopak natomiast, miał czarne, długie, gładko ułożone i sięgające mu do szyi włosy, pod którymi znajdowała się łagodnie spoglądająca, młoda twarz osoby, która najpewniej była w wieku podobnym do Szczura. Poza szatą w jego stroju wyróżniały się jedynie białe rękawiczki, które akurat zaczął poprawiać, kiedy stanął obok byłego kultysty. - Członkini bogatego królewskiego rodu, z niewielkich, acz bardzo rozwiniętych ziem mniej więcej w połowie drogi z Myrthany do Tamriel. - powiedział, po czym spojrzał na Szczura i uśmiechnął się ciepło.
Sam Szczur natomiast zdziwił się teraz jeszcze bardziej. Był bowiem niemal pewien, że gdzieś już kiedyś widział kogoś bardzo podobnego do chłopaka, który właśnie do niego zagadał. Postanowił to jednak chwilowo olać, i skupić się na dziewczynce.
- Kto ją tutaj wpuścił z taką obstawą? Nie powinni pozwalać jej się tak nosić. - syknął patrząc, jak ta powoli zbliża się w ich stronę.
- Cóż, może inaczej nie zgodziłaby się chodzić do Akademii? Poza tym, jak widzę, sam masz ochroniarza. - zauważył czarnowłosy chłopak.
- Tak, ale jednego... Poza tym nie karzę mu robić takich rzeczy... - mruknął patrząc, jak ci bez żadnego śladu niewygody lub sprzeciwu, niosą suknię Celestii. - Czy oni nie mają własnej dumy?
- Myślę że bardziej obchodzi ich duma księżniczki. - stwierdził chłopak znowu poprawiając rękawiczki.
- Obrzydliwe... Hej Marcus, myślisz że dałbyś radę pokonać tych rycerzyków? - zapytał po chwili obserwując złotych obrońców dziewczynki.
Rycerz nieco zdziwiony przyglądał im się przez krótki moment.
- Zabiłem większych i twardszych. - powiedział.
- Świetnie! W takim razie pokażmy im kto...
- Ale nie będę z nimi walczyć. - dodał, przerywając Szczurowi.
- Co? Czemu? - zapytał, patrząc na niego nieco wkurzony tym co powiedział.
- Jestem tu by cię ochraniać, ale też pilnować byś nie pakował się w jakieś kłopoty. - odparł spokojnie nie patrząc nawet na niego. - Zadzieranie z członkami rodziny królewskiej, ewidentnie jest pakowaniem się w kłopoty.
- No daj spokój! A co się stało z Twoją dumą?
- Umarła wraz ze mną wiele setek razy. - odparł ponuro Marcus, co najwidoczniej uciszyło Szczura, który teraz w ciszy i złości spoglądał, jak Celestia Goldenberg wraz z jej rycerzami przechodzą obok, nie zwracając na nich zupełnie uwagi, jakby byli fragmentem ściany.
- Nie martw się. - powiedział chłopak w rękawiczkach kładąc mu dłoń na ramieniu. - Jestem pewien, że kiedyś jeszcze jej pokażesz na co cię stać. - mówił uśmiechając się do niego, po czym zdjął rękę, i powoli ruszył przed siebie, w stronę z której przyszła księżniczka. - Do zobaczenia na zajęciach.