niemamnietu
//Bo to Koteczek. Tyle wystarczy//
Właściciel
James
- w porządku James. Głębokie wdechy i nie wysilaj się już. My się wszystkim zajmiemy - ratownik posłał ci przyjazny uśmiech.
John
Usłyszałeś za plecami dźwięk uderzania o blachę.
GrandAutismo
James
-Jasne...Czyli mam na razie tak tylko siedzieć?
Moderator
John
Odwraca się w celu odkrycia co wydało ten dźwięk.
Właściciel
John
Kosz zakręcił kilka kółek po czym stanął w bezruchu. Zauważyłeś, że przybliżył się do ciebie o kilka metrów.
James
- musisz odpocząć - odparł. - jesteś kompletnie wycieńczony ale przez adrenalinę jeszcze tego nie zauważyłeś - poklepał cię po ramieniu.
Moderator
John
Wyciąga z kieszeni pistolet
- Żartowniś się znalazł. Ale jak to mówią "Przezorny zawsze ubezpieczony".
Powoli podchodzi do tego kubła na śmieci
GrandAutismo
James
-Jasne.. Pan jest chyba medykiem, więc się Pan na tym zna.
Właściciel
John
Kosz nie ruszył się ani o milimetr.
James
- znam się, znam chłopie. Zostań jeszcze przez chwilę. Jak emocje opadną i będziesz w stanie normalnie chodzić to cię puścimy
GrandAutismo
James
-Dzięki!
Powiedział teraz do siebie ciszej
-Mam tylko nadzieję, że żaden wampir bądź wrogi użytkownik standów nie zaatakuje mnie teraz w takim stanie
Moderator
John
- Jeśli uważasz, że to śmieszne to się mylisz!
Idzie przed siebie jednocześnie zerkając na kosz
Właściciel
James
Ratownik podszedł do kolegi. Porozmawiali przez chwilę i jego kolega pochylił się nad tobą.
- jak się czujesz? - zauważyłeś w jego uśmiechu dwa błyszczące, charakterystyczne kły.
John
Kosz nagle podskoczył.
GrandAutismo
James
-Dobrze. Mam tylko nadzieję, że pan akurat nie jest jednym z tych wampirów
Właściciel
James
- spokojnie młody, nie dziabnę cię - uśmiechnął się. - jak na ironię profesjonalnie zajmuje się transfuzją krwi. Lubię te robotę. Dla mnie to kojarzy się z przewracaniem kotletów w restauracji. No dobra, mniej gadania o mnie, miałem zająć się tobą. Jak ci na imię tak w ogóle?
John
Kubeł wskoczył ci na twarz. Twoje ręce zaklinowały się w środku, a kosz zaczął wierzgać się na boki. Co chwila uderzałeś się o ściany nie widząc dokąd idziesz.
Moderator
John
Wchodzi w stan niematerialności.
Właściciel
John
Kubeł zamknął cię w środku.
- no i co teraz cwaniaczku? - głos kubła odbił się echem po jego wnętrzu.
James
- mów mi Ron, dla kumpli Gacuś - roześmiał się. - pytaj o co chcesz
Moderator
John
- Kombinować to każdy potrafi!
Agreaywnie miota się po kuble w celu uwolnienia się.
GrandAutismo
James
-Czy mogę wstać z ziemi?
Właściciel
John
Kubeł nie dawał za wygraną.
- słuchaj no, robię to dla twojego dobra, jasne? Podziękujesz mi później
James
- oczywiście - kiwnął głową.
Moderator
John
- Więzienie mnie jest dla mojego dobra?! Jak więzienie mnie ma mi pomóc?!
GrandAutismo
James
Wstał z ziemi.
-Dziękuję za wszystko, ale będę się zbierał! Bo na mnie czas
Właściciel
John
- wszystko ogarniesz z czasem! - krzyknął. - chcesz aby jakąś jaszczurka przegryzła ci płuco!?
James
Nogi miałeś jak z waty. Nawet nie zauważyłeś kiedy tak zasłabłeś.
Moderator
John
- Jestem duchem, jeśli tego nie zauważyłeś.
Mówił będąc bardzo pewnym siebie
GrandAutismo
James
Spróbował zrobić kilka kroków w przód
Właściciel
James
Postawiłeś kilka chwiejnych kroków po czym Ron złapał cię abyś nie upadł na twarz.
- i jak się czujesz?
John
- a ja jestem gadającym kubłem na śmieci. Niesamowite, prawda?
GrandAutismo
James
-Bardzo dobrze. Po prostu siedziałem długo i muszę się z powrotem przyzwyczaić tak myślę.
Moderator
John
- Być może. Ale teraz mnie wypuść!
Jest wściekły
Właściciel
James
- w porządku - odparł. - to my będziemy musieli lecieć, ten staruszek sam do kostnicy się nie zawiezie
John
- bo co? Zrobisz mi krzywdę? Słuchaj no lafiryndo, jak chcesz wyjść to podaj mi sensowny powód
GrandAutismo
James
-Dziękuję i dowidzenia! Mam nadzieję, że dzicy anarchiści paryscy wam nie przeszkodzą
Moderator
John
- Posiadam wiedzę większą, niż sobie wyobrażasz.
Właściciel
James
- i nawzajem przyjacielu - odpowiedział chwilę przed tym, jak wsiadł do karetki i odjechał.
John
- w takim razie jaka jest odpowiedź na wielkie pytanie o życie, wszechświat i całą resztę?
GrandAutismo
James
-No to w drogę...
I zaczął iść przed siebie
Moderator
John
- Tego nawet ja nie wiem, bo to złożony problem.
Właściciel
James
Wpadłeś na murek z blachy. Jakieś roboty drogowe, ale żeby blachą blokować?
John
- ha! A taki niby z ciebie mądrala!
Moderator
John
- Są rzeczy, których nie zrozumie.
GrandAutismo
James
-Paryż to dzikie pola, więc zapewne trafiłem na bazę anarchistów...
Właściciel
John
- są osoby które wszystko zrozumią - odparł. Nagle usłyszałeś wybuch i krzyk spanikowanych ludzi.
James
Zapewne. Nagle usłyszałeś eksplozję. Rozbłysk światła oślepił cię na chwilę. Poczułeś okropny gorąc na plecach, a chwilę później falę uderzeniową, która zwaliła cię na kolana. W głowie miałeś tylko jedną myśl. Bomba atomowa.
GrandAutismo
James
-O cholibka
Spróbował wstać z ziemi i raczej wolał się stąd jak najszybciej ulotnić.
Właściciel
James
Ludzie wpadli w panikę, więc ucieczka była znacznie utrudniona. Na szczęście znaleźć kryjówkę będzie dość łatwo. Kątem oka dostrzegłeś kolesia pod kawałkiem ściany. Nieźle się schował.
John
- nie, impreza urodzinowa. Oczywiście, że wojna kretynie! - kosz wypluł cię na drogę. - dzięki za skorzystanie z usług firmy ubezpieczeniowej TrashCan™! Chętnie bym ci pomógł, ale nie płaciłeś składki premium. Narka! - no i sobie poszedł.
GrandAutismo
James
Pobiegł do tego gościa
-Czy też mogę się tutaj schować?
Moderator
John
Otrzepuje się, wyciąga broń i rozgląda po okolicy jako ten niematerialny.
Właściciel
James
- nie czuję nóg... - jęknął.
John
Atomowy grzyb. Ludzie panikują a fala uderzeniowa zniszczyła Big Bena.
GrandAutismo
James
-No to muszę ci pomóc. Jesteś przygnieciony?
Moderator
John
- Co do?!
Jest zdezorientowany.
Właściciel
John
Niedaleko zatrzymał się pojazd wojskowy.
- wszystkich cywili prosimy o natychmiastową ewakuację! To nie są ćwiczenia!
James
- tak... - jęknął. - nie czuję nic poniżej pasa... Tak bardzo boli...
GrandAutismo
James
Spróbował przesunąć głaz leżący na nogach nowo spotkanego człowieka
Moderator
John
Przechodzi w stan materialny i podchodzi do tego żołnierza.
- Z czym walczycie?