Moderator
John
- Za swojego życia popełniłem kilka błędów, jak i obecnie. Chociaż z drugiej strony ja jeszcze żyję. Czy to nie podpada pod paradoks?
Właściciel
John
- a jeśli spojrzeć na czas inaczej? - odparł nieznajomy, powoli zataczając wokół ciebie koła.
- w przyszłości już jesteś martwy. Teraz jeszcze nie, ale za ileś tam lat będziesz siedem stóp pod ziemią. A gdyby pomyśleć o czasie, jak o książce, ten fragment możnaby pominąć. - nagle zatrzymał się. - a przez niewiedzę czytelnik nie będzie już nic rozumieć.
Moderator
John
- Tak nie za bardzo zrozumiałem.
Właściciel
John
- więc dlaczego skaczesz po książce zamiast na spokojnie ją przeczytać?
Moderator
John
- Ja nie skaczę po tej książce. Czytałbym spokojnie gdyby nie jakieś dziwne zdarzenie, które spowodowało, że jestem tam gdzie nie powinienem.
Właściciel
John
- jesteś dokładnie tam, gdzie powinieneś być - odparł jegomość. - ludzkość atakowali kosmici, wrogie standy, międzywymiarowe koty kradnące assety z innych PBF'ów, Dio, nawet zombie i krasnale ogrodowe a ciebie wystraszył byle poeta? Żałosne.
Moderator
John
Ze zdziwieniem odpowiada
- A kto powiedział, że się ciebie wystraszyłem?
Właściciel
John
- a kto powiedział, że nie? - zapytał ukąśliwie.
Moderator
John
- Ja tak powiedziałem.
Właściciel
John
- dla własnego bezpieczeństwa mogłeś podać odpowiedź, która by mnie zadowoliła. Jesteśmy na cmentarzu, pamiętasz?
Moderator
John
- Tak. W każdym razie jakie mam zadanie?
Właściciel
John
- wykopiesz dla mnie grób
Moderator
John
- Zaraz, co? - robi zdziwioną minę - Wykopać grób? Przecież rozmawiamy, więc nie do końca rozumiem po co tobie grób.
Właściciel
John
- czy wierzysz w duchy? - zapytał nagle.
Moderator
John
- Właśnie rozmawiasz z jednym. - odparł
Właściciel
John
- to teraz masz dwa - odparł jegomość.
- dwie pieczenie na jednym ogniu! - krzyknął łowca duchów który właśnie wyskoczył z tego charakterystycznego auta. Jak na filmie. Czy to nie jest przypadkiem słynny Dr Raymond Stantz?
Moderator
John
- Łowcy duchów. Tylko tego brakowało. - powiedział po czym stał się niewidzialny.
Właściciel
John
- ach, Doktor Raymond, miło mi poznać - uśmiechnął się twój jegomość. - zapewne przyszłeś na polowanie jak mniemam. - zaśmiał się. - Spokojnie przyjacielu, jest po naszej stronie - odezwał się w twoim kierunku.
Moderator
John
Wychodzi z niewidzialności i mówi
- Mam nadzieję.