Jane zerknęła kątem oka na matkę, jednak nie odezwała się, nie przerywając jedzenia. Skoro ojciec był w domu naturalnym było, że wszyscy kochankowie jej rodzicielki gdzieś nagle poznikali, jednak i tak pewnie wrócą, jak tylko ojciec znów wyruszy w podróż w interesach, co zdarzało się niestety niezwykle często. Następnie zerknęła na ojca. Jak długo zostanie w domu? Dwa dni? Tydzień? Nadal jednak milczała, najwyraźniej już będąc przyzwyczajoną do takiej ciszy...
Właściciel
- Więc... - Powiedział głębokim głosem ojciec, zapewnie doprowadzony na skraj szaleństwa przez tą nieznośną ciszę. - ...powiedz no Jane, jak tam twoje wyniki w nauce?
- Wspaniale, czyli jednak inne pokojówki nie starały się dobrać potajemnie do mojej cnoty.- odparł ze śmiechem -.
Właściciel
- Och, dobrze wiesz że cnoty już dawno cię pozbawiłam. - Stwoerdzila ze śmiechem. - I to dwa razy!
- I zapewne będziesz to robić jeszcze wielokrotnie w najbliższym czasie aż nic ze mnie nie zostanie .- zaśmiał się -.
Właściciel
- Będe robić co w mojej mocy... - Uśmiechnęła się kusząco.
On tylko się przeciągnął i spojrzał na nią z uśmiechem.
- A ja będę z tobą pieczołowicie współpracował.- zaśmiał się -.
Właściciel
- Ale to zostawmy na wieczór. Trzymam cię za słowo... - Usmiechnęła się a twoja starsza pokojówka zabrała talerze.
- Tak więc do wesołego wieczora..bo ja będę musiał niestety chyba wrócić do pracy.
Właściciel
- No to nie będe przeskadzać. - Strwierdziła i oddaliła się.
Hans natomiast powoli podniósł się, ubrał maskę i ruszył ku swej piwnicy. Odblokował drzwi, wszedł do środka i zamknął się od środka żeby zaraz wrócić do pracy nad mapą
Właściciel
Szło ci całkiem nieźle, miałeś dużo pomysłów które jeszcze bardziej ulepszały oryginalny plan.
Na końcu jednak zrobił jedno, otóż postanowił całkowicie wyeliminować zraszacze a zainicjować prosty mechanizm który rozleje truciznę na podłodze pozbywając się zabarwienia pieniędzy w przypadku zraszania ze ścian lub sufitu.
Bo kto chce pieniądze z fioletowymi plamkami ?- pomyślał, a gdy skończył wszystko przyjrzał się planom i poprawił pieczołowicie wszystko czego nie chciał.
Właściciel
System wyglądał tak jak sobie to wyobraziłeś. Byłeś bardzo zadowolony z dobrze wykonanej pracy.
Tak więc teraz schował plan i ruszył na górę (oczywiście zamykając przed tym dokładnie drzwi), a i dalej skierował się do biura pani Hepburn.
Właściciel
Gdy doszedłeś do biura okazało się że pani Hepburn tam nie ma.
- Hmm..a to ciekawe.- stwierdził do siebie po czym zaczął rozglądać się za jakimiś służącymi -.
Właściciel
Zauważyłeś pana Grundberga palącego papierosa przed bocznymi drzwiami.
- Dzień dobry panie Grundberg. Wie pan gdzie jest pani Hepburn ?- zaczął od razu podchodząc do niego -.
Właściciel
- Ostatnio widziałem ją w kuchni. - Rzekł obojętnym głosem typowym dla niego.
- Dziękuję za pomoc.- odparł i ruszył do owej kuchni wciąż rozglądając się za zarządczynią swoich pokojówek -.
Właściciel
Pani Hepburn właśnie wypisywała jakieś papiery, prawdopodobnie speawdzała czego brakuje.
Podszedł więc do niej i zagadał
- Pani Hepburn ? Potrzebuję małej pomocy w sprawie zamówienia dużej ilości pewnych produktów.- stwierdził -.
Właściciel
Spojrzała na ciebie i wyciągneła notes. - Oczywiście. Czego panu potrzeba?
- Proszę wykupić bardzo duże ilości..- i tu zaczął, wymianę kolosalnych ilości bardzo toksycznych i trujących roślin oraz płynów które składały się na jego truciznę a gdy skończył stwierdził -. To będzie tyle, wydaje mi się że pobliskie apteki powinny wszystko raczej mieć..a jeśli nie będą mieli roślin to proszę zgłosić się do botaników.
Właściciel
- Tak jest. - Powiedziała gospodyni notując wszystko co powiedziałeś w notesie. - Coś jeszcze? -
- Tak..to będzie wszystko.- odparł i pożegnał się z panią Hepburn żeby zaraz ruszyć do Timmiego -.
Właściciel
Timmy właśnie czyścił dorożkę wodą z jakimś płynem. Nawet cię nie zauważył.
- Witam ponownie Timmy, będziemy musieli ruszyć do Pana Smitha a i później zapewne do Rochenoir i Banku.
Właściciel
- Tak jest! - Zakasłał cicho i wsiadł na kozła.
Tak więc on zajął swoje miejsce gdzieś z tyłu
- Ależ moje ostatnie dni są zabiegane..- stwierdził jakby sam do siebie -.
Przełknęła kęs, który przed chwilą wzięła, aby nie mówić z pełnymi ustami, po czym odłożyła pusty widelec, najwyraźniej uznając rozmowę za coś bardziej wartego uwagi niż zawartość jej talerza. W końcu... Kiedy następnym razem zdarzy się taka okazja? -Raczej dobrze. Nauczyciel ciągle powtarza mi, że stać by mnie było na więcej, gdybym się bardziej przyłożyła do nauki...- zaczęła, w tym momencie dopowiadając w myślach ...niż do nieudolnych prób poderwania go. -...ale uważa, że czynię znaczne postępy od jakiegoś czasu i mam naprawdę sporą szansę, aby skończyć materiał na ten miesiąc jeszcze przed wyznaczonym terminem.- powiedziała, spoglądając na ojca w nadziei, że rozmowa się utrzyma i nie skończy się tak jak poprzednio, czyli awanturą dotyczącą romansu z kimś ze służby i tego, że przez nią ta osoba musiała zostać zwolniona...
Właściciel
Bilo
- To dobrze. - Powiedział Timmy słysząc to. - Mój ojciec *kaszle*, mój ojciec zawsze powtarzał że tak długo jak jesteśmy w ruchu, śmierć nie może nas złapać. - Stwierdził i kaszlnął delikatnie.
Historyjka
- To dobrze. - Stwierdził z cichym zadowoleniem i zamilkł na chwilę. - Jak pewnie wiesz właśnie wróciłem z Yerska pomagając w budowie systemu administracyjnego. Widziałem tam różne rzeczy, o wielu wolę nie mówić, a o większości jak najszybciej zapomnieć. I wtedy naszła mnie taka refleksja... - Spojrzał na ciebie. - Jane, czy czujesz się zaniedbywana? - Zapytał z powagą, a matka zaskoczona spojrzała na ojca.
- Zbyt wiele się teraz dzieje żeby ta zdzira śmierć mnie dopadła.. a jeśli zapuka do moich drzwi to przywitam ją wszystkim co najgorsze.- odparł -. No, ale Timmy wracając do tematu. Jedziemy do pana Smitha !
Spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami, z trudem powstrzymując szczękę przed opadnięciem. Pogratulowała sobie, że odłożyła ten widelec i nie brała niczego więcej do ręki, bo teraz z pewnością by to upuściła. -Za...niedbywana?- powtórzyła, jakby usiłując przetrawić te słowa. Po chwili jednak lekko się uśmiechnęła. -Och, ależ skąd. Mam przecież Oliwię i Ksenię. Kilka przyjaciółek, kilku przyjaciół...- powiedziała z lekkim zakłopotaniem, odwracając wzrok. Gdyby nie umiała zapanować nad swoimi uczuciami teraz najpewniej by się rozpłakała. Minęło tyle lat... Stała się już dorosła, a ojciec dopiero teraz zauważył, że z matką w ogóle nie poświęcają jej uwagi. Ile można być tak ślepym..? -Choć mogłoby być lepiej. Ale czasu się już nie cofnie...- dodała, chyba nawet nie do końca świadoma, że powiedziała to na głos, a nie pomyślała.
Właściciel
Historyjka
- No bo widzisz tamta podróż uświadomiła mi że za dużo czasu spędziłem na rozwijaniu więzi biznesowych, a za mało na rodzinnych. - Oparł łokicie na stole. - Za dwa dni jadę do Nowoserbijska (//stolica Zielianu) i tak sobię myśle... może chciałabyś się ze mną zabrać? Spędzimy trochę czasu razem, pozwiedzamy. - Patrzył na ciebie z lekką nadzieją w oczach, a matka wciąż była w szoku.
A ty Bilu masz Zmianę Lokacji!
No i znowu: Dobrze, że niczego nie trzymała, bo teraz by to chyba ponownie upuściła. Dziewczyna była najwyraźniej w szoku, ale nie większym, niż jej matka. Miałaby wyjechać z ojcem..? Niegdyś spełnienie marzeń, ale teraz przecież nie mogła opuścić swoich bez żadnego ostrzeżenia. Uśmiechnęła się jednak lekko. -Mogę to przemyśleć, ojcze? Musiałabym w tym celu porozmawiać z kilkoma znajomymi, z którymi byłam umówiona, ale jeśli się zgodzą na odwołanie spotkań to bardzo chętnie pojadę... Ile tam byśmy byli tak mniej więcej?- powiedziała, w głębi siebie zastanawiając się czy te słowa są szczere czy nie. Tak naprawdę chyba sama tego nie wiedziała.
Właściciel
- Aż nie zakończe załatwiać spraw, czyli trzy może cztery dni. Nie licząc dojazdu. - Stwierdził nieco pogodniejszym głosem. Było widać że bardzo liczy na ten wyjazd. - Oczywiście, lecz chciałbym byś już jutro podała mi odpowiedź.
Skinęła głową. -Dobrze, ojcze. Skontaktuję się ze znajomymi i jutro dam ci odpowiedź...- powiedziała z uśmiechem, po czym po prostu wróciła do posiłku, którego jeszcze nie skończyła.
Właściciel
Ojciec skończy jeść na chwilę przed tobą i udał się najpewniej do swego gabinetu. Zostałaś sama z matką i niezręczną ciszą, ale na szczęście już prawie skończyłaś posiłek.
Aż do końca posiłku się nie odzywała. Bo i po co miałaby rozmawiać teraz z matką, kiedy jedynym co je łączyło było to, że obie sprowadzały do domu swoich różnych kochanków?
Po zjedzeniu wszystkiego wstała od stołu, mruknęła pod nosem jakąś formułkę grzecznościową na pożegnanie, po czym skierowała się w stronę wyjścia z domu. W końcu musiała się skontaktować ze swoimi "znajomymi" i powiedzieć im, że nie będzie jej przez te kilka dni.
Raczej nic nie będzie stało na przeszkodzie, więc zrobi sobie wolne od pracy i pojedzie z ojcem...
Właściciel
Ach te rodzinne chwile, Zmiana Lokacji!
Właściciel
- Się robi! - Zakaszlał i popędził konie.
Podróż zajęła ci niewiele więcej niż ostatnio. Timmy znów zatrzymał się pod drzwiami rezydencji.
Tak więc dość szybko opuścił dorożkę i pożegnał się z Timmym po czym ruszył do środka swej rezydencji żeby wypocząć po zajeżdżonym dniu pracy. A że nie miał pomysłu na nic lepszego postanowił wziąć po prostu długą kąpiel, tak więc postarał się po cichu przemknąć do swojej łazienki.
Właściciel
Udało ci się nie zostać wykrytym przez żadnego z domowników i dostać się do twojej prywatnej łazienki na piętrze z białą wanną na złotych nóżkach.
Gdy stanął za drzwiami radośnie odetchnął po czym zaczął napuszczać wodę do wanny i rozbierać się. Na koniec zdjął maskę i powoli wszedł do wody wygodnie się układając.
Właściciel
Woda była przyjemnie gorąca, czułeś jak spływają z ciebie trudy ostatnich dni.
Leżał więc tak zanurzywszy się po same usta, chciał sobie tak chwilę posiedzieć żeby się rozluźnić.
Właściciel
Po chwili do środka wparowała Jully i całkowicie nie przejmując się tobą zaczeła czyścić kibel, ostentacyjnie się do ciebie wypinając.
Na szybko sięgnął po swoją maskę gdziekolwiek się znajdowała po czym wynurzył się lekko żeby nie podtapiać się wodą, a jego relaks umarł śmiercią natychmiastową..tak więc został uwięziony. Jego ubranie leżało gdzieś dalej a żeby po nie sięgnąć musiałby wstać..siedział więc tak w pułapce wpatrzony w taflę wody.