Właściciel
Kapitol – Wille w Kapitolu są najbardziej luksusowymi budynkami w mieście. Stłoczone w małych odstępach gigantyczne rezydencje z własnymi ogrodami, piwniczkami i tajemnicami. Tylko najbardziej szanowani mieszkańcy Introis mogą i mają fundusze by tu mieszkać.
Właściciel
Post Startowy!
Hans siedział przy stole kreślarskim w swoim warsztacie umieszczonym w piwnicy swojej rezydencji. Wokoło walały się wszelakie części, narzędzia oraz wynalazki i ich plany. Już miał się brać za rysowanie kolejnego urządzenia gdy rozległo się pukanie w grube dębowe drzwi warsztatu.
Leoncoeur zakaszlał ociężale podnosząc się od stołu, jego myśli nadal obracały się wokół projektu i był zły że ktoś postanowił mu przeszkadzać.
Przecież mówiłem służbie żeby nikogo nie wpuszczali !-. przeszła mu przez głowę myśl, zaraz jednak zabrał się za odryglowywanie drzwi i otwieranie wszelkich zamków, gdy skończył odsunął się od drzwi i otworzył je przyglądając się niespodziewanemu gościu zza szkiełek maski
Właściciel
To była twoja niedawno zatrudniona słóżka, Jully. Na twój widok nieco się wzdrygła i nieco piszczącym, dziecięcym wręcz głosem zwróciła się do ciebie - P-przepraszam że przeszkadzam panie, ale kurier właśnie przyniósł listy i niektóre wyglądają na ważne... - właśnie zauważyłeś że w dłoni dzierży plik kopert, niektóre były z pieczęciami.
Zanim się wyjaśniła w jego głowie byłą osobą która już ową niedawno zdobytą pracę miała stracić, jednak gdy skończyła stwierdził najmilszym głosem na jaki było go stać
- Rzeczywiście mogą być ważne, dziękuję .- odebrał owe listy po czym zanim odeszła jeszcze się do niej zwrócił -. Przynajmniej miałaś odwagę tu przyjść i mi o tym powiedzieć, nie to co większość. Przyda ci się chyba jakaś podwyżka..- odkąd tylko odstawił alkohol zawsze starał się żeby służba dobrze o nim mówiła, w końcu wiele można się o człowieku dowiedzieć po tym jak oceniają go ludzie mu podlegli -.
Właściciel
- Och, nie trzeba. - Zaczerwieniła się, wyrażnie zmieszana sytuacją. - Ja tylko wykonywałam polecenia pani Hepburn. (//Szefowa twojej slóżby)
- Polecenia czy nie, jakaś nagroda się należy .- zaśmiał się z lekka, ledwie powstrzymując kaszel który zaczął go drapać zaraz po owym śmiechu -. A teraz proszę cię o wrócenie do obowiązków bo i ja muszę to zrobić.
Właściciel
- Dziękuje panie Leonceour. - Ukloniła się lekko z usmiechem na zrumienionych ustach i udała się w głąb domu, uprzednio zamykając za sobą drzwi.
On natomiast je zaryglował.. nie że się czegoś bał ale..zrobił to po prostu z przyzwyczajenia..
Zaraz potem wrócił na swoje miejsce, przysiadł przy stoliku po czym wyszukał gdzieś w całym stosie części nożyk którym zaczął otwierać listy, według tradycji najpierw wziął te wyglądające najmniej pozornie - czyli i dające najmniej stresu na start.
Właściciel
Listów były cztery. Pierwszy to był zwykły nic nieznaczący rachunek, drugim było zaproszenie na bal charytatywny od twojej sąsiadki, Lady Novellon, nawiasem mówiąc utopione w perfumach. Trzeci był już bardziej wyjątkowy bo to była propozycja kupna paru twoich "gadżetów" od twojego starego znajomego Naczelnika Benjamina Poutauxa. Natomiast ostatni był wyjątkowy, ponieważ widniała na nim pieczęć... klubu Obserwatorów!
Tak więc ów list postanowił zostawić sobie "na deser", najpierw zabrał się za odpisanie Lady Novellon - w liście owym odpisał że na pewno przybędzie (bo w końcu bycie kochanym przez sąsiadów to najważniejsza rzecz pod słońcem !). Dalej zabrał się za odpisanie Naczelnikowi, że przedmioty wymagające porządnego nakładu pracy sam wykona a te bardziej wymagające pod względem rozmiarów i sił wyśle wraz z planami do wyprodukowania w zaprzyjaźnionej fabryce. Gdy skończył donośnie zakaszlał po czym złamał pieczęć ostatniego listu i zabrał się za czytanie go.
Właściciel
Z koperty wypadł zloty sygnet z wygrawerowanym srebrem teleskopem. Charakter pisma autora to była istna kaligrafia, niezwykle miła dla oka.
Drogi Hansie Leoncoeurze
Pańskie zdolności techniczne sprawiły wiele dobrego dla nauki w naszym pięknym państwie co nie uszlo naszej uwadzr. Ponadto jest pan zaslużonym weteranem wojennym i wysoko urodzonym arystokratą. Całokształt tych osiągnieć pozwolił nam pozytywnie rozpatrzyć pana kandydaturę złożoną przez jednego z pana przyjaciół. Witamy w Obserwatorach Panie Leoncoeur.
Jacob Fraqil
- O proszę, jak ja zwykły Hans nagle urosłem .- stwierdził sam do siebie, o tyle ile nie spodziewał się tu niczego innego jak zaproszenia do Obserwatorów, to dziwne zaskoczenie po prostu go dopadło, sygnet założył na palec po czym postanowił że dzisiaj nie będzie już nie będzie siedział w pracowni (i tak zapewne jest tu już kilka godzin) a ma kilka spraw do załatwienia na zewnątrz.
Powoli podniósł się, rozejrzał za swoją laseczką i kapeluszem a gdy je odszukał ubrał i odryglowując drzwi ruszył na górę, gdy tylko tam trafił zaraz zapytał byle którego z brzegu sługę bez omieszkiwania w miłe słowa
- Gdzie jest pani Hepburn ?
Właściciel
- Właśnie gotuje obiad w kuchni, panie. - Odpowiedziała mu starsza pokojówka.
- Hmm.. a miałem to odwołać..- stwierdził zastanawiając się czy nawet na obiad wyrobi ze swoimi sprawami -. Dobrze, dziękuję -. odpowiedział już służce po czym ruszył do kuchni żeby spotkać się z szefową pokojówek -.
Właściciel
Po chwili byłeś już w kuchni gdzie pani Hepburn właśnie opierdzielała kucharza za niedopieczonego steka, lecz gdy tylko cię ujrzała, natychmiast przybrała miły wybraz twarzy. - Och panie Leoncoeur, co pana tu sprowadza?
- Kilka spraw które muszę z Panią omówić .- zaczął -. Pierwszą z nich będzie to iż mogę nie zdążyć dzisiaj na obiad przez moje obowiązki, drugą że trzeba wysłać kilka listów a trzecią..- mówił tak wiele że kaszel oczywiście musiał go przydusić, próbował go zatrzymać ale pod koniec nic nie wyszło i odwracając się od jedzenia sucho zakaszlał -.
Właściciel
- Niezwłocznie panie Leoncoeur. Czy można wiedzieć o której pan wróci, chcielibyśmy zdąrzyć z kolacją? - Zapytała wciąż wymuszonym pozytywnyn głosem.
- Około ósmej lub siódmej godziny, mam na głowie wiele spraw. A trzecią rzeczą będzie..- zastanowił się chwilę -. Mogłaby pani mi przypomnieć średnią stawkę każdej pokojówki ?
Właściciel
- Po odliczeniu kosztów noclegu i jedzenia... - Zastanowiła się przez chwilę. - Wychodzi jakieś trzy dolary za godzinę.
- Proszę przez miesiąc odliczyć pannie Jully koszt noclegu i wyżywienia i powierzyć spłacenie go mnie, ma to być swoista podwyżka.- stwierdził -. A teraz jeśli pani pozwoli, ruszę na spacer do "Klubu Obserwatorów" jak i kilku innych miejsc.- musiał się pochwalić, przez przypadek nad tym nie zapanował, poza tym wyciągnął w stronę pani Hepburn plik listów -. Proszę je wysłać, na pocztę poza tym .- wskazał na list do swej sąsiadki -. Ten jest do wysłania dom obok więc może go dostarczyć po prostu któraś służka.
//Tak właściwie to kiedy ma odbyć się ten bal u sąsiadki ;v?//
Właściciel
- Oczywiście, zaraz poślę pannę Kraslov by się tym zajęła. - Powiedziała nieco zaskoczona postanowieniem swojego pana, odbierając od niego plik listów. - Coś jeszcze panie?
// Jutro wieczorem
- To tyle, dziękuję .- odparł i ruszył w kierunku drzwi swojej rezydencji, postanowił że zacznie od odwiedzenia fabryki więc w połowie drogi zmienił kierunek i ruszył do swojej stajni rozglądając się z kierowcą dorożki -.
Właściciel
Akurat twój woźnica Timmy Hepburn, syn szefowej służby właśnie kończył polerowanie twojej dorożki. Na twój widok uśmiechnął się. - Dzień dobry panie Leoncoeur! Gdzie dziś jedziemy?
- Dzień dobry, dzień dobry otóż skierujemy się do fabryki pana Smith'a. Muszę złożyć kilka zamówień na większe projekty.- odparł
Właściciel
- A słyszał pan że nie dawno zakład pana Smitha przejął Hollowing? Podobno Smith wciąż zarządza firmą, ale i tak cała kasa idzie do kieszeni Magnata. - Powiedział wsiadając na kozioł i czekając na Hansa.
- Tak to już jest w naszym okrutnym świecie że jeśli trzeba to zawsze ktoś będzie musiał ukorzyć przed kimś głowę..ale no cóż.. szkoda mi nawet pana Smitha, jest z niego porządny człek a i mój stary znajomy .- stwierdził wspinając się na swoje siedzisko -.
Właściciel
- Co poradzisz. - Stwierdził beznamiętnie i popędził konie. Po chwili wyjechaliście z terenu rezydencji i byliście już w drodze ku dzielnicy fabrycznej.
Zmiana Lokacji!
Właściciel
Bryczka ruszyła, a budynek powili znikał przytłoczony setkami innych budowli.
Po chwili byliście już na miejscu. Timmy zatrzymał się przed wejściem do budynku, tak abyś mógł wysiąść.
- Dzięki za pomoc dzisiaj Timmy, ja będę wracał do ob..w sumie przejdę się jeszcze do naszej sąsiadki.- odparł zeskakując z dorożki, musiał przekazać Lady Novellon że może się jutro spóźnić więc powolnym krokiem ruszył do jej rezydencji -.
Właściciel
Rezydencja Novellonów była niewiele większa od twojej, ale za to miała o bogatsze zdobienia i bardziej zadbany ogród. Brama akurta była otwarta, więc nic nie broniło wstępu na posesje.
Właściciel
Po paru minutach opuścił już tłoczne ulice a przed jego oczyma ukazała się willa jego celu.
Tak jak mówił tajemniczy nieznajomy, willa była doskonale strzeżona. Strażnicy pilnowali bramy, drzwi wejściowych a niektórzy szwędali się po całym terenie. To co zwróciło twoją uwagę był brak dorożki.
-Cudownie..-skrzywił się.-Mam nadzieje, że jest w środku..-westchnął cicho i położył torbę na ziemi, w miejscu w, którym nie była widoczna. Rozprostował palce i przeczesał dłońmi swoje włosy. Miał do wyboru dwie opcje. Albo pozabijać wszystkich strażników albo przebrać się za jednego z nich i wejść po cichu do środka. Na myśl o swoim drugim pomyśle, jego czerwone oczy zabłysnęły a na ustach pojawił się jadowity uśmiech. Poczeka na jakiegoś strażnika. Chociaż.. Trzeba wsiąść pod uwagę to, że pewnie nie ma go w domu Zaklął pod nosem. Muszę dowiedzieć się gdzie jest.. Powiedział do samego siebie i czekał na jakiegoś idiotę, który tutaj podejdzie. W ręku trzymał gruby sznur, w końcu nie mógł ubrudzić ubrania..
Właściciel
Po paru chwilach jeden ze strażników zbliżył się do ciebie na bardzo bliską odległość.
Chris rozejrzał się, by sprawdzić czy ktoś go widzi. Po tym syknął coś pod nosem, a gdy strażnik obrócił głowę w jego stronę i ruszył na niego, chłopak rzucił się na niego. Przewrócił go na ziemię i przez chwilę siłował się z nim. Jednak strażnik nie chciał dać za wygraną. Czerwonooki zacisnął sznur na jego szyi. Strażnik przestał się miotać a Chris zawiązał spokojnie sznur. Potem zaczął rozbierać mężczyznę.
-Trochę za duże..-mruknął bezgłośnie i zaczął się przebierać. Swoje ubrania schował do torby, którą zostawił na miejscu. Ciało strażnika również schował tak, żeby nikt go nie zauważył. Wziął jego broń i otrzepał mundur. Zadowolony ze swojej roboty schował jeszcze swój nóż i ruszył w stronę willi.
Właściciel
Wszedłeś tylnymi drzwiami do pomieszczenia które spełniało rolę kuchni. Grupa ubranych na biało kucharzy nie zwracało uwagi na kolejnego strażnika, będąc całkowicie pochłonięci swoją pracą.
Chris próbował powstrzymać śmiech. Z kamiennym wyrazem twarzy podszedł do jednego z kucharzy.
-Proszę wybaczyć..-rzekli do niego grubym głosem.-Gdzie udał się lord? Nie zostałem powiadomiony o jego wyjeździe.-dodał po chwili.
Właściciel
- Chciał osobiście odebrać w maskę w jednym ze sklepów. Paranoik się z niego zrobił. - Rzekł kucharz nie odwracając wzroku od krojonego przez niego bakłażanu.
Mężczyzna skinął lekko głową i wyszedł. Maski.. Żebym to ja pamiętał taki sklep.. Chociaż.. Rozejrzał się czy nikt go nie obserwuje. Udał, że idzie patrolować miejsce w którym przedtem schował torbę i ciało strażnika. Gdy doszedł bez żadnych przeszkód na miejsce zaśmiał się cicho. Może być ciekawie... Może zakupię sobie jakąś maskę..? Zaczął się przebierać, podszedł do ciała i z obrzydzeniem kopnął truchło. Zaciągnął je trochę dalej i ukrył.
-Minie trochę czasu aż cię znajdą, koleżko..-mruknął i wziął torbę ruszając w drogę powrotną. Jego nastrój powrócił.
Właściciel
One shot, one kill, no luck, Zmaina Lokacji!
Tak więc ruszył do środka żwawym krokiem, po drodze podpierał się laseczką.
Chyba..powinienem zastanowić się nad stworzeniem drugiej, bardziej wyjściowej maski..bo ta może być lekko straszna- gdy tak szedł wiele myśli krążyło mu po głowie, zawsze tak było gdy nie robił nic wielkiego -.
Właściciel
Szedł sobie spokojnie aż drogę zagrodził mu być może najważniejszy wynalazek ludzkości - drzwi.
W takim razie do owych zapukał.
Właściciel
Po krótkiej chwili ciężkie drzwi otowrzyła niepozorna pokojówka. - Och, pan Leoncoeur! Co pana sprowadza?
- Chciałem przekazać osobiście Lady Novellan że mogę lekko spóźnić się na jutrzejszy bal. Dowiedziałem się dzisiaj iż jutro będę miał na głowie kilka ważnych spraw i będę dość zajęty.- odpowiedział -.
Właściciel
- Oczywiście! Niezwłocznie przekaże to pani. - Ukłoniła się lekko. - Przekazać coś jeszcze?
- Nie to tyle, dziękuję .- chciał się uśmiechnąć, jednak przypomniał sobie o masce więc po prostu cofnął się od drzwi i powolnym krokiem ruszył w stronę swego domu -.
Właściciel
Do domu dotarłeś szybko, a w środku było cicho i przyjemnie. Z pokoju obok właśnie szła Jully niosąc pranie. Na twój widok przyklękneła z uśmiechem i swoim delikatnym głosikiem rzekła. - Dobry wieczór panie Leoncoeur.
- Dobry wieczór Jully.-odparł zdejmując płaszcz i kapelusz -. Daleko do kolacji ?
Właściciel
- Och nie, kucharze właśnie skończyli gotować. Dam im znać że pan przyszedł. - Przyklękła i udała się do kuchni.