- Nigdy nie podróżowałaś? - Zapytał zdziwiony. - Przecież macie tutaj oceany.
Właścicielka
- Do Kreeou, skąd pochodzę, ludzie mają wstęp od dwudziestu lat. Dziesięć lat temu rodzice puścili mnie z domu w świat. Później przez trzy lata zawsze było coś co ciągnęło mnie w przeciwną stronę. Później osiadłam z Gretą w Colder i tak tu zostałam. Tak też... morze znam z obrazków.
- Nie dobrze... - Powiedział przytulając ją. - Powinnaś trochę pozwiedzać, zobaczyć choć kawałek świata...
Właścicielka
- Dotychczas zajęłam się pracą, bo nie było z kim pojechać, a sama wolałam nie iść. Większość elfek o moim wyglądzie jest cztery-pięć razy starsza i uznają mnie jeszcze za dziecko. Dlatego nie podróżowałam nigdy z nimi.
- A może przejedziesz się ze mną i moją kompanią? - Zapytał patrząc jej w oczy.
Właścicielka
- W sumie to mogłabym... Jedna se świeżo przyjezdnych i tak chciała bardzi moją pracę... - uśmiechnęła się promiennie.
- Wspaniale. - Uśmiechnął się i pocałował ją przeciągle.
Właścicielka
Na tym pocałunku sen się zakończył. Gdy Lawrence otworzył oczy, było jeszcze dość wcześnie. Zella wciąż spała, z twarzą na jego obojczyku. Uśmiechała się przez sen.
Przytulił się do niej, próbując się jeszcze zdrzemnąć.
Właścicielka
Udało mu się to. Po jakimś czasie obudziła go przypadkiem Zella, gdy podnosiła się z miejsca. Zaczęła powoli ubierać się z uśmiechem i lekkim rumieńcem obserwowała pokój. Najwyraźniej nie zauważyła, że Lawrence nie śpi.
Z ukrycia i z uśmiechem obserwował ubierającą się dziewczynę.
Właścicielka
Zella w końcu ubrała się i sięgnęła po klucz, który zostawiła koło poduszki... i wtedy zwróciła uwagę na obudzonego Lawrenca.
- O ty!~ - rzuciła w niego poduchą.
//Dobranoc
Zaśmiał się głośno próbujac obronić się przed poduszką. - Chyba nie sądzisz że straciłbym tak piękny widok!
-Mhm.. W sumie racja.. -zaśmiał się po czym wziął chłopaka na ręce i zaprowadził do sypialni. Położył go na jednym z łóżek i opatulił pościelą. -A teraz chodźmy spać.. -ziewnął cicho przytulając Sullyego. Gdy czarnowłosy zasnął, Shin wgramolił się na swoje łóżko. Zasnął odrazu gdy tylko poczuł miękką poduszkę.
Właścicielka
- Tak, jasne. Idę rozejrzeć się, czy Deus czegoś w nocy jie zmalował. Zamierzasz dziś wstawać?
Obudził się rano i pierwsze na co zwrócił uwagę, to Sully odkluczający drzwi z głupią miną.
- Kurcze, całkiem o tym zapomniałem. - westchnął.
-No tak.. -Shin zszedł z łóżka z lekkim uśmiechem. -Hmm.. Ciekawe co robił Deus i Lawrence.. -zaśmiał się.
Właścicielka
- Znając sens Krainy, o tym jak często przypaki chodzą trójkami... - westchnął Sully, przeciągając się i ziewając, pp czym zamyślił się i błogo uśmiechnął. Zapewne wpominał ich wczorajsze sam-wiesz-co.
-Pewnie tak.. Może pasowałoby się ruszyć a nie rozmyślać, co nie Sulluś? Trzeba ich znaleźć... -przeciągnął się ziewając.
- No nie wiem. - Powiedział kładąc ręce pod głowę. - Może pooglądam trochę mapę i zastanowię się nad kolejną podróżą.
Właścicielka
- Najpierw to powinieneś coś zjeść. - uśmiechnęła się Zella. - Cóż, ja muszę sprawdzić, czy Greta wstała, więc idę. - mruknęła wychodząc.
- No więc chodźmy. -.Sully pociągnął Shina na korytarz, gdzie wpadli na Zellę. - Dobry, widziałaś Lawrenca i Deusa?
- Lawrence jest u mnie, Deusa szłam szukać.
-W sumie to my możemy go poszukać... -Shin przeczesał wolną ręką włosy. -I tak chyba nie mamy nic do roboty..
Właścicielka
- Może zacznijmy w restauracji... - zasugerował Sully.
- Głodny?
- Tak, Deus na pewno jest głodny. - wystawił do niej język Sully. - No dobra, ja też jestem.
-Zawsze jesteś głodny.. -Shin zaśmiał się pstrykając Sullyego w nos.
- Do zobaczenia. - Rzucił na pożegnanie i rozejrzał się w poszukiwaniu swojego płaszcza, bo tam miał mapę.
Właścicielka
Płaszcz był zawieszony na wieszaku, a z jego kieszeni wystawała mapa.
Tymczasem Zella, Sully i Shin dotarli wspólnie do restauracji, gdize Greta robiła placki ziemniaczane, a na końcu sali był jakiś dziwny namiot z kocy.
- A skąd to się tu wzięło? - zapytała Gretę elfka.
- Ja tam nic nie wiem. - odparła niewinnie.
-Hmm.. Czyżby Deus? -podszedł do namiotu i zajrzał do środka. -Deus? To ty?
Właścicielka
W środku nikt się nie odezwał. Pachniało tam kakao, znajomym, acz nierozpoznanym przez Shina zapachem i... misteriami? W półmroku dostrzegł dwie sylwetki opatulone kocami. Rozpoznał tam Deusa i...
- Deus z Kizuką? Co oni tu odwalają? - parsknęła cicho Zella.
- To samo, to co ty z Lawrecem, Zelluniu. - odparła rozespana Kizu, konkretniej zakrywając się kocem. - I w sumie prawie to samo, co ty z Sullym, Shinuś. - zachichotała. - Te ściany nie są yakie grube.
Szatyn oblał się rumieńcem więc szybko odsunął głowę.
-Mhm.. -mruknął tylko w odpowiedzi po czym zamilkł patrząc w ziemię.
Chwycił mapę i obejrzał ją. - Hmmm, ruiny Kier... to chyba interesujące miejsce. - Rzekł po kilku minutach. W końcu się ubrał i wyszedł na korytarz.
Właścicielka
- Wiesz co Zella, może idź do kuchni, ja się planowałem teraz ubrać się i w ogóle... co do chłopaków mi nie przeszkadza, ale o ciebie Lawrencuś będzie zazdrosny~
Chłopak zaśmiał się cicho.
-Tak w ogóle.. Sulluś co chciałbyś zjeść? -zwrócił się do czarnowłosego.
Przybył po chwili do kuchni. - Cześć wszystkim! Chwila, co to za namiot?
Właścicielka
Kizu pstryknęła palcami, po czym wyszła z namiotu w długiej do kolan koszuli nocnej. Spróbowała ułożyć rozwichrzone włosy i ziewnęła.
- Greta go zrobiła, bo jak myśmy z Deusem *ekhem* w śniegu to stwierdziła pogodnie, że się pochorujemy. Poczciwa dziewczyna. - westchnęła przeciągając się.
Po kilku chwilach Deus jako tako ubrany wyszedł i zaczął składać namiot, a Greta przyniosła talerze i wielką michę placków ziemniaczanych.
- Jak jecie z cukrem, to od razu, jak po węgiersku, to zaraz przyniosę sos.
- Ja chcę po węgiersku! - pisnął z oczarowaniem Sully.
- Ja też. - Powiedział dosiadając się do stołu.
-Ja raczej też zjem z sosem.. -usiadł obok Sullyego. Uśmiechnął się lekko zerkając na czarnowłosego.
Właścicielka
Zella i Deus wzięli sobie placki z cukrem, a Kizuka nie powiedziała w sumie nic, tylko dosiadła się, kichając. Greta wróciła z garnkiem sosu i zaczęła rozkładać porcje.
- Smacznego! - zawołała wesoło.
Zgarnął z talerza kilka placków i zalał je sosem, po czym zabrał się za jedzenie.
-Dziękujemy.. -Shin uśmiechnął się do Grety po czym sam wziął się za jedzenie.
Właścicielka
W takim tempie bardzo szybko cała siódemka, bo Greta też się dołączyła, spałaszowali wszystkie placki.
- To gdzie teraz planujecie się wybrać? - zapytała Kizuka.
//Dobranoc~~
- Zastanwiam się nad ruinami Kier. - Powiedział po przełknięciu placka.
//Dobranoc :3
-Hmm.. My w sumie mieliśmy w planach pustynie z tego co pamiętam.. -chłopak westchnął najedzony.
Właścicielka
- To dosyć rozbieżne kierunki, jak wiecie. - westchnęła Kizuka. - Jednak i tak obaj do nich w pewnym momencie dotrzecie. Cóż, powodzenia.
- Nie dziękuję, - Rzekł do Kizuki - to przynosi pecha.
-Racja, racja.. -skinął lekko głową. -Hmm.. Kiedy ruszamy dalej Sulluś..?
Właścicielka
- Jak najszybciej, nie? Jak się cała ekipa rozsypie, nie chciałbym za długo siedzieć w tym mieście. Jak można najszybciej dotrzeć w tamtą stronę? - zapytał Sully.
- Mogę wam pokazać. Najszybciej będzie z nurtem Hiai popłynąć do Farii, a potem w stronę Dese. Akurat się w tamtą stronę wybieram, zamierzałam się spotkać z Jokerem, który aktualnie się tam kręci w tamtych stronach.
- Mi ruiny Kier pasują, dawno tam nie byłem. Wygląda na to, że wszystko już ustalone, czyż nie? - zaśmiał się Deus.
- Na to wygląda. - Stwierdził. - Pewnie się jeszcze spotkamy, ten świat nie jest tak duży.
Szatyn skinął lekko głową.
-Mała ale za to jaka piękna ~! -uśmiechnął się szeroko przechylając lekko głowę.
Właścicielka
Gdy Kizuka znów kichnęła, coś jakby zadzwoniła i była w puchowej kurteczce i zielonym szaliczku.
- Tak tak, bogini z wiecznym katarem. - zakpił Deus, po czym ją przytulił i pocałował w policzek.
- Musicie się tak...? - mruknął Sully.
- A ty to co? Na Shinie to wisisz. - zaśmiał się Deus.
- Zrobię wam coś na drogę. - uśmiechnęła się Greta i poszła do kuchni.
Zella za to westchnęła cicho, spoglądając ma ten cyrk.
Przysunął się do dziewczyny* i objął ją w pasie.
//*Załóżmy że siedziała
-No cóż.. Czułości nigdy za wiele z tego co widzę.. -zaśmiał się patrząc na Lawrence'a i Zellę.