Właścicielka
- Mamy popołudnie. Zdążymy przed nocą. Chodźcie za mną, mój wóz jest całkiem niedaleko. - mruknęła Kizuka, przeciągając się i zbierając w stronę wyjścia.
Chłopak skinął głową po czym chwycił łapkę Sullyego i pociągnął go, idąc za Kizuką.
Właścicielka
Po drodze zobaczył Deusa spadającego od tak sobie z drzewa i wychodzących z hotelu Kizukę i zakochaną parę, idących w stronę jednego z wozów.
- Deus, powiedz, że byłeś tam z Kizuką... - mruknęła nagle Zella.
Niebieskowłosy wynurzył się ze śniegu i ziewnął.
- A co mi niby zrobisz jak zaprzeczę?
Jak wyżej powiedziane, Kizu doprowadziła ich do jednego z wozów, gdzie właśnie kilka dzieciaków skończyło wygłaskiwać konia.
Shin zaśmiał się cicho.
-Zagłaskają tego konia na śmierć.. Chciał przynajmniej nie rzucają śnieżkami...
- Nic, ale to będzie wtedy znacznie mniej dziwne. - Odpowiedział z uśmiechem.
Właścicielka
- Miło, że tobie to nie przeszkadza Lawrence. Z drzewa był może kiepskawy widok, ale za to jaka akustyka~ - chłopak uchylił się od ciosu Zelli i skoczył za jedno z drzew. - No co?
Kizu zaklaskała w dłonie, a dzieciaki poszły do innego konia. Dziewczyna wskoczyła na wóz i spojrzała na tamtych z wyczekiwaniem.
Szatyn wsiadł na wóz wciągając za sobą Sullyego. Przytulił się do niego i westchnął cicho.
- A wiesz że nie ładnie jest podgladać. - Odpowiedział krzyżując ręce na piersi.
Właścicielka
- Zella zaczęła. - wystawił język Deus i rzucił ją śnieżką.
- To ty śpisz nago w restauracji, zbereźniku. - odpowiedziała spokojnie.
- No dobra, sorki. - uniósł ręce w obronnym geście. - Zauważyliście, że tamci odjeżdżają?
Kizu popędziła konia, a wóz ruszył sprzed hotelu i wyjechał na główną ulicę. Sully tulił się do Shina.
- Ku nowej przygodzie, co?
-Tak, tak... -zaśmiał się. -Jeszcze kilka takich przygód nas czeka...
Właścicielka
Kizu podśpiewywała sobie pod nosem i nasunęła na głowę kaptur, zapewne aby stać się bardziej anonimowa. Powoli zostawiali miasto za sobą, jadąc ku pustym, ośnieżonym polom.
Zimnica, kaplica, zmiana tematu!
- I to tak bez pożegnania? - Zapytał nieco urażony. - Trochę to chamskie.
Właścicielka
- Zapowiadali śnieżycę na ich drodze, więc to nic dziwnego. - mruknął Deus.
Wtem z hotelu wybiegła Greta.
- Choinka, odjechali. Shin coś zgubił... - trzymała w dłoni naszyjnik z kamieniem pokrytym jaskrawoczerwonymi żyłkami.
Zella wzięła kamyczek i obejrzała go.
- Skoro go zgubił i to przy Kizuce, nie mogło to być przypadkowe. - mruknęła i założyła go sobie na szyję.
- A to numer, kilka lat temu dałem go Iverinowi, gdy przygarnęła go elfia wioska. Mniejsza. Chyba my też się będziemy zbierać, co?
- Na to wygląda. - Przeciągnął się i przytulił dziewczynę. - Choć szkoda tak odjeżdżać.
Właścicielka
- A co byś wolał zrobić? - mruknęła Zella.
Deus przeciągnął się i zmienił się w Zellę.
- Może kochać się do białego świtu?~ - zamruczał, ale przerwała mu prawdziwa Zella, rzucając go śnieżką.
Momentalnie zmienił się w siebie.
- Muszę sobie znaleźć zajęcie, bo mi przemiana zardzewieje.
- To i by dobrze było, świnio.
- W świnie nie mogę się zmienić, pani Norrys. - mruknął i wbiegł gdzieś między drzewa.
- Dobrze wiesz co wolałbym robić. - Uśmiechnął się. - Ale cóż trzeba zdobyć wszystkie karty.
Właścicielka
- O co mu chodziło, ja przecież nie mam nazwiska... - mamrotnęła dziewczyna pod nosem. - Dobra, znając życie, już poszedł po wóz. Czyli co robimy?
- No nie wiem, możemy w końcu wiele. Jedno z nas jest młode. - Uśmiechnął się do niej.
Właścicielka
- Wiem, ty. - pocałowała go w policzek. - Wiem, skoczę sie pożegnać z Gretą. Za parę minut wrócę. - rzuciła i pobiegła przez śnieg.
Postanowił udać się do recpcji hotelu by tak nie marznąć.
Właścicielka
W recepcji ciemnowłosy elf zajmował się rozwiązywaniem krzyżówki. Nie zwracał uwagi na Lawrenca. Po paru mimutach Zella wróciła.
- A ty będziesz robił tu za figurę jakiegoś herosa, czy tylko nie masz co robić? - zapytała ze śmiechem.
- Nigdzie nie było ciebie, więc musiałem się jakoś rozgrać! - Odpowiedział z uśmiechem.
Właścicielka
- To chodź tu zmarzluchu. - przytuliła go mocno. - Lepiej ci?
//Dobranoc
- Wspaniale, ale nie dałoby się bardziej? - Zapytał sugestywnie odwzajemniając uścisk.
//Dobranoc :3
Właścicielka
- Nie wiem, Lawrence. Nie mam pojęcia co masz na myśli~ - wymruczała mu do ucha, nie puszczając z uścisku.
- A ja myślę, że dobrze wiesz... - Zaśmiał się i pocałował ją w szyję.
Właścicielka
- Bardziej to ci mogę kawę zrobić. Chcesz, żeby Deus znów cię podglądał? Nie? To go nie kuś. Czas się chyba zbierać.
- No dobrze, sprawdzę czy Deus zajął się wozem. - Pocałował ją i wyszedł z hotelu rozglądając się za środkiem transportu.
Właścicielka
Zella prychnęła i poszła za nim. Deus siedział na koźle wozu i czytał sobie jakąś gazetę. Elfka zgrabnym ruchem wskoczyła na wóz, po czym zabrała Deusowi gazetę i zaczęła sobie czytać.
//tak by the way, Lawrence jest znany z nazwiska wśród wiary, czy raczej nie?
- To jak, jedziemy? - Zapytał inie czekając na odpowiedź wskoczył na kozioł wozu.
//No raczej tak.
Właścicielka
Deus popędził konia i pojechali. Zella siedziała cicho i z zainteresowaniem czytała gazetę. Zostawili hotel Outrois za sobą i pojechali za miasto.
Usiadł wygodnie i podziwiał krajobraz czekając aż opuści śniegi Colderu.
Właścicielka
Za miastem Deus skręcił w stronę oblodzonego mostumad Hiai. Gdy przejechali na drugą stronę, już poczuli inny klimat, minimalnie przypominający ten z Fallen. Była to jednak inna okolica.
Romantyczna przejażdżka w ruiny, why not? Zmiana tematu.
Właścicielka
- Nie będzie widać, bo większość budynków z Colder jest całkiem... z kamienia. Poza tym będą przykryte śniegiem. - odparł Jeff i zgodnie z jego słowami pojawił się widok na miasteczko. Miasteczko przysypane śniegiem, do którego prowadził nieco oblodzony most nad Hiai.
Colder było przyprószone śniegiem, w którym bawiło się mnóstwo dzieciaków. Tu i ówdzie spokoju doglądali jacyś opiekunowie. Jedynym odśnieżonym porządniemiejscem był cmentarzyk.
Okularnik przez chwilę przyglądał się dzieciom i całej reszcie, po czym jego wzrok stanął na cmentarzyku.
Właścicielka
Było tam zaledwie kilka grobów, za to nowych. Jeff jakby chciał coś powiedzieć, ale zamilkł.
- Nie lubię cmemtarzy, nawet tak małych. - rzucił w końcu, zatrzymując wóz. - Ja idę do Grety, a wy już jak wolicie.
- Ja też nie lubię cmentarzy... - mruknął dosyć smętnie. - Podejdziemy tam Elu?
Właścicielka
Elu zszedł z wozu i podał w szarmanckim geście Yukkiemu dłoń.
- Jeśli chcesz to pójdziemy. - uśmiechnął się i minimalnie ukłonił.
Okularnik zaczerwienił się lekko i ujął jego dłoń.
- Ale tylko troszeczkę podejdziemy. - mruknął.
//Szczęśliwego nowego roku~!
Właścicielka
Wobec tego podeszli tam na chwilę. Wśród grobów nie było nic niezwykłego, poza jedną jedyną rzeczą. Kwiaty na jednym z nagrobków nie były ściete, tylko wyrastały spod śniegu.
- Umm.. - chłopak kucnął przy grobie, patrząc na wystające kwiaty.
Właścicielka
Kwiaty były mocno fioletowe i pachniały całkiem słodko. Wedle zapisu, w grobie pochowana była niejaka Holly Hopkins, a pod spodem wyryte było smętnie brzmiące "zawiodłam mojego synka".
- A to ciekawe... - mruknął Eleazar.
- Racja. - Yukki westchnął cicho i odgarnął śnieg z kwiatów, by ich już nie przygniatał swoim ciężarem.
Właścicielka
- Misterie. Warto podpowiedzieć jakiemuś botanikowi, że wcale nie rosną tylko w Elfim Lesie. Te kwiaty są ponoć symbolem Kizuki, a śmierć tej kobiety pewnie ją zasmuciła. - wywnioskował Eleazar. - Nie jest ci zimno?
- Tylko tak troszkę. - stwierdził szarooki i schował lekko zmarznięte ręce do kieszeni.
Właścicielka
- Wobec tego nie stójmy tu za długo. - odparł Eleazar otaczając go ramieniem. - Masz ochotę iść gdzieś jeszcze?
- Możemy się przejść. Oczywiście jeżeli nie oberwę śnieżką od jakiegoś dziecka. - wydął usta, przysuwając się do wampira.
Właścicielka
Eleazar okrył go nieco swoim płaszczem.
- Teraz im się nie uda. - mruknął i zaczął z Yukkim spacerować.
Szarooki uśmiechnął się pod nosem, przyglądając się wszystkiemu z wyraźnym zaciekawieniem.
Właścicielka
Pod śniegiem widać było, że większość budynków jest silnie osmolona.
- Czyli chyba to jednak tu był ten pożar. - mruknął Eleazar. - Zastanawia mnie tylko, jak to się stało.