-Zależy, jakiej dokładnie pomocy potrzebujecie.
Właściciel
- W walce z tymi stalowymi gnojami każda pomoc się liczy.
Kiwnął głową, udając głębokie zamyślenie.
Właściciel
No więc udajesz, w sumie to mógłbyś zostać aktorem.
-Ilu twoich ludzi jest w stanie walczyć? W sensie, bronić wioski.
Właściciel
- Około dwudziestu, to głównie drwale i myśliwi.
-Rozumiem.
///Wracając do wcześniejszej wypowiedzi: Xavier Aktorem? Prędzej się ożeni.
Właściciel
//Cóż, sam chciałeś postać pewniej pani, więc nie bądź taki pewien, że się to nie stanie.//
Rzekłeś to.
///Heh, przypomniałem sobie ;-; W sumie, ty pierwszy dałeś mi kobiecą postać. I to już na początku podróży ;-;
-Czy któryś z was umie robić zasadzki?
Właściciel
- A myślisz, że jak do tej pory z nimi walczyliśmy?
-Dobrze, ale jakie? Wilcze doły? Ataki na transporty? Szybki atak i ucieczka?
Właściciel
- Wilczych dołów nie ma gdzie robić, wolimy atakować transporty i patrole, a później szybko się zmywać.
Właściciel
- Zabiliśmy z piętnastu stalaków i zebraliśmy sporo dobrej broni i pancerzy.
-Dobre statystyki, obrona jak się sprawdza?
Właściciel
- Nasza, czy ich? - zapytał nieco zdezorientowany wieśniak.
Właściciel
- Jeśli jeszcze stoimy i tak ich rozku*wiamy, to chyba wiadomo, że ich obrona jest do dupy, a nasza dobra.
-Rozumiem.
Jeszcze raz sprawdził mapę, głównie sprawdzając lokalizację Stalowych, którą mieli... no cóż. Zdobyć.
Właściciel
No cóż, na wzgórzu, więc będzie ciężko, zwłaszcza, że to ich główny zamek i na pewno będzie dobrze chroniony. A od tego miejsca do zamku jest odległość około tuzina kilometrów.
-Był ktoś w pobliżu zamku Stalowych? Lub przynajmniej widział okolicę?
Właściciel
- Prawie każdy był, bo przed powstaniem to tam musieliśmy nasze zapasy zawozić. - odparł burmistrz kwaśno.
-Dobrze. Możecie opisać sytuację?
Właściciel
- Właściwie to nie znają drogi do nas i jakoś nie zmieniają tras transportu, więc nie mamy o co się martwić. No, chyba że znajdą drogę, albo wyślą silniejsza obstawę.
-Yhm. Rozumiem. Z kolei otoczenie ich zamku... możesz mi je opisać?
Właściciel
- Zamek stoi na wzgórzu. Wokół nie ma lasu, więc nie zajdziecie ich znienacka. Prowadzą tam dwie drogi: jedną wjeżdżasz, a drugą wyjeżdżasz. Wokół chodzą uzbrojone patrole.
Właściciel
Powiedziałeś to, a on kiwnął głową.
-Jeżeli wy nie macie pytań, to pozwólcie, że się przyjrzę zamkowi.
Właściciel
- Właściwie to mam. - powiedział burmistrz. - Kto Cię przysłał i czemu nam pomagasz? Tylko szczerze i bez kręcenia.
-Czarne Słońce coś ci mówi?
Właściciel
- Mówi, ale oni zbyt szlachetni nie są, więc czemu niby mieliby pomagać w walce z uciskiem Stalowych?
Właściciel
Wzruszyłeś, a on w sumie też.
-Jeżeli na tym kończymy, to pozwól, że teraz zniknę.
Właściciel
- A kiedy, lub po co, wrócisz?
-Cele się zmieniają z minuty na minutę. Ale nie martw się, nie zamierzam zmieniać strony.
Właściciel
- Powiem jeszcze, że łącznie mamy tu kilkaset żołnierzy z wielkimi chęciami, ale bez borni i wyszkolenia.
Właściciel
- Bo nie byłem pewien, czy jesteście w stanie oba zapewnić.
Właściciel
Pokiwał głową. Chyba go tym uspokoiłeś.
Właściciel
- Z naszej strony, to tak.
-Dobrze, pozwólcie więc, że odejdę na pewien czas.
Po tych słowach odwrócił się i poszedł w stronę wyjścia. Jeżeli nikt go nie zatrzymał, to użył magii cienia, by zniknąć dalej, między drzewami.