Właściciel
-Uprzedzając pytania: W środku zostały 34 granaty.
Konto usunięte
-Szybko liczysz.
Przez myśl przeleciała mu gumowa kaczka.
Konto usunięte
///Chodzi mi bardziej o najbardziej śmiercionośną broń ostatniego eventu. :V//
Właściciel
-Tak... dzięki.
I unikając spojrzenia wyciągnął i wyrzucił kartkę, na której była liczba granatów w tej skrzynce.
Konto usunięte
-Jak tam helikopter?
Z powrotem założył kamizelkę, jednak maskę nadal trzymał w rękach oddychając powietrzem Kairu.
Właściciel
-Już lepiej. A hełm sam naprawię.
Konto usunięte
Nie odpowiedział nie chcąc wkurzyć towarzysza. Rozejrzał się za czymś co może posłużyć jako siedzisko.
Konto usunięte
Jakoś go do niej nie ciągnęło. Usiadł na ziemi i spróbował odpocząć.
Właściciel
Micharlos
Odpoczywałeś, a Jack przygotowywał was do lotu.
Konto usunięte
Wstał i skierował się w jego stronę zakładając maskę.
-Coś jeszcze do zrobienia?
Właściciel
-Odsuń się, bo porysujesz.
Konto usunięte
Uniósł ręce do góry i się odsunął.
Właściciel
Jack wszystko przygotował do lotu, zatankował i chyba teraz szukał jakiejś płyty, by ją uruchomić.
Konto usunięte
-Szukasz czegoś konkretnego?
Właściciel
-Zastanawiam się między remixem, a rockiem alternatywnym.
Konto usunięte
-Na tym się niestety nie znam.
Podrapał się w brodę.
Właściciel
-Czyli rock alternatywny.
Konto usunięte
Potwierdził powtarzając i przysiadł sobie.
Właściciel
Jack natomiast postanowił zdać się na los i uruchomił losową płytę. Po chwili usłyszałeś pierwsze brzmienia "In The End" Linkin Park.
Właściciel
-Oczywiście! Nic nie zostawiliśmy?
Konto usunięte
W ostatniej chwili przypomniał sobie.
-Granaty.
Wyszedł na zewnątrz by wnieść skrzynkę do helikoptera.
Właściciel
Udało się, chwilę później Jack zamknął to, co trzeba i wzniósł śmigłowiec w górę.
-Tym razem nie zboczę z kursu...
Konto usunięte
-Mam nadzieję, chcę wiedzieć kim byłem przed...tym wszystkim.
Rozsiadł się i strzelił palcami na każdy możliwy sposób jaki pamiętał.
Właściciel
MIcharlos
A trochę tego było, więc minęło kilka minut.
Konto usunięte
Złożył głowę w masywną kamizelkę i spróbował zasnąć.
Właściciel
Udało się.
Obudziłeś się jakiś czas później.
Konto usunięte
Wstał i strzelił karkiem.
-I jak tam?
Właściciel
-Lecimy, jesteśmy nad Oceanem Indyjskim.
Konto usunięte
-Jak tak teraz wspomniałeś o Indyjskim to zauważyłem, że kompletnie nie wiem jak radzą sobie w Azji.
Właściciel
-Powinni sobie radzić, mają przewagę liczebną... chociaż to oznacza więcej zombie.
Konto usunięte
-Zwykłe truposze aż takim problemem nie są, gorzej z mutantami.
Właściciel
-Taa... co do ich liczebności to nie mam pojęcia.
Konto usunięte
-A organizacje jakieś większe są tam?
Właściciel
-Również nic. Nie mój sektor.
Konto usunięte
Usiadł z powrotem.
-Kiedyś będę musiał tam pojechać...
Właściciel
-Jadę z tobą. Wakacje się przydadzą.
Konto usunięte
-Góry czy morze?
Uśmiechnął się przez maskę i skierował głowę w stronę kabiny pilota.
Konto usunięte
-Morze w górach.
Kiwnął pewny siebie głową.
Właściciel
-O tak...
Jack widocznie się rozmarzył, oparł się o fotel i jakby od niechcenia tylko utrzymywał pozycję śmigłowca, by nie zboczył z kursu.
-To byłyby najpiękniejsze wakacje w moim życiu. Tylko nie do Ukrainy.
Konto usunięte
-Ukrainy nie ma w Azji, więc stabilnie.
Miał nadzieję, że jak Jack usłyszy "Stabilnie" to przypomni sobie o sterach.
Właściciel
I się udało, Jack ponownie wyrównał lot śmigłowca.
-Racja. Wziąłem pod uwagę cały świat... sorka.
Konto usunięte
-Jeśli bierzesz cały świat to pojechałbym gdzieś na odludną wyspę, aby żreć kokosy i spać całymi dniami na plaży.
Konto usunięte
-Ano.
Uśmiechnął się kolejny raz i wyjrzał przez okno.
Właściciel
Ocean. Ocean i tylko to było widoczne.
Konto usunięte
Patrzył dalej, bo nic innego mu nie zostało.