Właściciel
Micharlos
-Poznaliśmy się wtedy, kiedy miałeś wielki problem, skręciłeś sobie kostkę, niedaleko ktoś wysadził remizę. No i jak to bywa w tych sytuacjach zjawiły się Wirale. Już miały cię dopaść, ale na twoje szczęście ja również byłem w okolicy. Zabiłem je, a ciebie zabrałem w bezpieczne miejsce... opiekowałem się tobą, aż mogłeś już biegać. Wtedy razem uzgodniliśmy, że porwiemy samolot i polecimy do Nowego Yorku, gdzie czekali moi kumple. Co jak co, ale pamiętam te tańce z przerażonymi pasażerami, których zapomnieliśmy "wysadzić" przed startem. A w mieście było jeszcze lepiej! Tańce, wino, śpiew, jak za starych dobrych lat. Na koniec dołączyłeś do naszej organizacji i wyruszyłeś na misję, na której zniknąłeś. Mieli cię za martwego, ale ja wiedziałem, że żyjesz! Na koniec, znowu dziełem przypadku spotkaliśmy się na tamtej wyspie... i tak to leci dalej.
///O cholera, nawet ja tego nie pamiętam. A myślałem, że był tam bombowiec, inny gracz, a wy uciekliście tylko dlatego, że Jacka chciał ktoś zabić. Ale mniejsza, widocznie Yates ma lepszą pamięć...
Konto usunięte
-Pewnie już to mówiłem, ale dzięki za ratunek. Wygląda na to, że dość dużo pozwiedzałem, a niektórzy ludzie w tych czasach z jednej stacji metra na drugą dojść nie mogą.
Wystawił lekko zęby w uśmiechu, którego przez maskę i tak widać nie było.
//Jeśli dobrze pamiętam to jeszcze wtedy Ninja był. :P //
Właściciel
-Tja... nie ma za co.
//No cóż.
Konto usunięte
-Wiesz w ogóle czym była ta cała "gra"? Na tej dziwnej arenie.
Właściciel
-Nie, nic na ten temat nie wiem.
Konto usunięte
-Dziwne...
Podrapał się w brodę.
-...Widziałeś kiedyś, żeby gumowe kaczuszki wybuchały?
Właściciel
Micharlos
-Nie, ale chodziłem z taką...
Konto usunięte
Spojrzał na niego z miną mówiącą "Wtf dude". Oczywiście widać jej nie było.
Właściciel
Ten jednak się domyślił, o co chodzi.
-Nie idioto! Nie z kaczką! Z naukowcem, który pomagał w stworzeniu tego typu broni!
Konto usunięte
-Miło.
Odetchnął dowiadując się, że na szczęście jego towarzysz nie ma kaczego fetyszu.
-Miło z nią było czy była raczej zrzędą?
Właściciel
-Później było wojsko... i kontakt się urwał.
Konto usunięte
-Nadal nie wiesz co z nią?
Spojrzał na niego odrywając oczy od wody.
Właściciel
-Wiem ku*wa. Nie miałem na myśli tego, że po prostu się rozstaliśmy. Jakiś pacan dorwał się do myśliwca i dla żartu zrzucił bombę na placówkę naukową... ku*wa, dlaczego ja mam takiego pecha?
Konto usunięte
-Nic się nie dzieje z przypadku. Wszystko jest od siebie zależne.
Właściciel
-Nikogo wtedy jeszcze nie pobiłem, ani nie zdenerwowałem, więc...?
Konto usunięte
-Gdyby pewna kobieta nie urodziła pewnego faceta, to ten facet nie zdobyłby myśliwca i nie zrzucił bomby na ośrodek. Dla mnie nie ma czegoś takiego jak "przypadek". Jednak to nie jest Twoja wina, nic nie mogłeś zrobić.
Właściciel
-W sumie racja... gdyby jego rodzina jeszcze żyła, to bym wysłał kwiaty z kondolencjami za brutalne morderstwo ich syna.
Konto usunięte
-Gdybym miał wysłać kondolencje do każdej rodziny zabitego to dawno zabrakłoby kwiatów. Wolę myśleć, że Ci ludzie to tylko biegające cele. Łatwiej wtedy zabijać.
Konto usunięte
Ściągnął maskę i hełm, a potem zaczął się drapać pod bandażami.
-Zdałem sobie sprawę jak często ich nie zmieniałem. Chyba zaraz to zrobię.
Właściciel
-Idź, tylko mnie nie obrzydzaj, bo sobie przypomnę śniadanie.
Konto usunięte
-Tylko się nie porzygaj.
Poszedł na tył rozglądając się za bandażami, dużą ilością bandaży.
Właściciel
Było kilka apteczek przywiązanych do fotela pilota.
Konto usunięte
Wziął dwie i wyciągnął z nich same bandaże po czym odłożył na miejsce. Zaczął ściągać wszystko oprócz spodni i butów, aby wymienić bandaże.
Właściciel
No cóż, skoro zacząłeś wymianę bandaży, to lepiej ją zakończyć.
Konto usunięte
No i ją skończył, po dokładniejszym obejrzeniu ciała. Nie pamiętał jak zdobył te blizny, więc lekko go intrygowały. Po skończeniu z powrotem się ubrał i wrócił na swoje miejsce.
Konto usunięte
-Nadal nie chce Ci się spać?
Właściciel
Usłyszałeś niewyraźne przekleństwo skierowane w twoją stronę, co mogło wiele znaczyć w tej sprawie.
Konto usunięte
-Uznam to za...nie wiem co.
Zmarszczył brwi rozmyślając sam nie wiedząc nad czym.
Konto usunięte
Siedział dalej patrząc w wodę.
Właściciel
A Jack pilotował. Kolejna ekscytująca podróż.
Konto usunięte
Patrzył się w wodę, raz na jakiś czas się podrapał, albo strzelił palcem.
Właściciel
Z kolei Jack wyglądał, jakby bardzo się starał, żeby ci nie wyrąbać.
Konto usunięte
Założył maskę, aby teraz być w pełnym ekwipunku i czekał, aż dolecą na miejsce.
-Jestem aż tak irytujący, że nie muszę się odzywać by inni chcieli mi dołożyć?
Konto usunięte
-Warto wiedzieć.
Pokiwał głową dowiadując się coraz więcej o samym sobie.
Właściciel
-To ten, czeka nas jeszcze jakieś 8-9 godzin podróży.
Konto usunięte
-Gadać przez 9 godzin chyba nie zamierzasz, no nie?
Właściciel
-Ani rapować, śpiewać, użalać się nad sobą... mogę wiersz wyrecytować.
Konto usunięte
-Czemu nie, dawno nie słyszałem poezji.
Wzruszył ramionami.
Konto usunięte
Po chwili zastanowienia w końcu się odezwał.
-Znasz może wiersz "Cebula"?
Konto usunięte
Jego usta skrzywiły się w uśmiechu, a ten poważnym głosem zaczął recytować wiersz. Robił to powoli i spokojnie.
-"Co innego cebula.
Ona nie ma wnętrzności.
Jest sobą na wskroś cebula
do stopnia cebuliczności.
Cebulasta na zewnątrz,
cebulowa do rdzenia,
mogłaby wejrzeć w siebie
cebula bez przerażenia.
W nas obczyzna i dzikość
ledwie skórą przykryta,
inferno w nas interny,
anatomia gwałtowna,
a w cebuli cebula,
nie pokretne jelita.
Ona wielekroć naga,
do głębi itympodobna.
Byt niesprzeczny cebula,
udany cebula twór.
W jedej po prostu druga,
w większej mniejsza zawarta,
a w następnej kolejna,
czyli trzecia i czwarta.
Dośrodkowa fuga.
Echo złożone w chór.
Cebula, to ja rozumiem:
najnadobniejszy brzuch świata.
Sam się aureolami
na własną chwałę oplata.
W nas - tłuszcze, nerwy, żyły,
śluzy i sekretności.
I jest nam odmówiony
idiotyzm doskonałaości."
Właściciel
-Nie no fajnie... marnujesz się jako człowiek, rób karierę w show biznesie dla zombie.
Konto usunięte
-Po prostu lubię cebulę.
Wzruszył ramionami.
Właściciel
-Yhm. Fajnie. Ale do jedzenia nie dostaniesz.
Konto usunięte
Parsknął niczym dziecko i odwrócił głowę zakładając ręce na klatce.