Postanowił jakoś przygotować się podchodząc bliżej miejsca, gdzie je zarzucają, by przywitać kogoś soczystym wpie**olem, gdy spróbuje wejść.
Właściciel
Wspinali się właściwie wszędzie, Ty widzisz już Gobliny, ludzi i Orków, którzy stawiają pierwsze kroki na pokładzie galery.
No to wypada zatrzymać tych, którzy jeszcze nie weszli bijąc ich w łeb z wzmocnionych pięści, a następnie gdy ci się wyczerpali to przygotował się przyjmując pozycję obronną.
Właściciel
Nie miałeś jak się do nich dostać, gdyż wchodzących osłaniali Ci, którzy już weszli. I tak ściągnąłeś sobie na głowę parę Orków, z których jeden wymachiwał dwuręcznym toporem, a drugi dwoma mieczami uzupełniał i osłaniał go.
-Ogóreczki, zapraszam.- Powiedział zachęcając ich do siebie r*chami dłoni, a następnie lekko otoczył się swoją mocą, by móc szybciej unikać najpewniej za chwilę nadchodzących ciosów.
Właściciel
Obaj wznieśli jakieś wojenne okrzyki i zaczęli atak. O ile ten z mieczami trzymał się raczej obok lub z tyłu towarzysza, by go osłaniać, to tamten wymachiwał swoim toporem jak poje**ny, uderzając z różnych kątów, z różną siłą i prędkością, ale też z różną celnością, bo często pudłował, a celne ciosy były zatrzymywane rzez pole Twojej mocy, jednak mocno je nadwyrężały.
-Widzę ktoś wyjątkowo się wściekł.- Powiedział, a następnie postarał się szybko przykucnąć i podciąć ogra szybkim kopnięciem go bo nogach, po wykonaniu tego manewru szybko powstał, by wymierzyć cios w jego głowę.
Właściciel
Ostrze jego topora minęło Twoją głowę o centymetry, a Ty zdołałeś go podciąć i przewrócić. Ale gdy już miałeś zadać cios, do akcji włączył się drugi zielony, który jednym ostrzem wykonał blok, a drugim pchnięcie w Twój brzuch.
Postanowił sparować pchnięcie w jego stronę używając karwasza, konkretniej przesunął miecz na bok i z dłoni wypuścił pocisk energii, który miał powędrować w orka, a następnie znowu spróbował uderzyć podciętego orka, konkretniej w jabłko Adama chcąc pozbawić go możliwości oddychania.
Właściciel
Twój pocisk zabił tego z mieczami i nie stanowi on już problemu. Za to ten drugi zdołał wstać i widząc śmierć kompana ruszył do jeszcze zajadlejszego ataku.
Nim ten zdołałby wykonać atak czym prędzej postarał się o wygenerowaniu w pięści swojej energii, a następnie uderzeniu nią w tors przeciwnika przy okazji wypuszczając ją, by obrażenia rozeszły się po reszcie celu.
Właściciel
No niestety, nie udało Ci się to i musisz postarać się o jakąś obronę przed jego ciosami.
No to pozostawało się oddalić i wytworzyć tylko przed sobą pole z jego energii, którą zaraz posłałby do przodu, by możliwie nawet wyrzucić go za burtę.
Właściciel
Nie miałeś jak wyrzucić go za burtę, ale posłałeś go w prawie na drugi koniec statku.
-Wyrzuciłbyś się sam, wiesz.- Powiedział jeszcze biegnąc w jego kierunku, a następnie podskoczył i postarał się o kopnięcie go w tors wraz z użyciem mocy.
Właściciel
Był na tyle oszołomiony, że nie zareagował w ciągu tych kilku sekund, jakich potrzebowałeś na ten bieg. Dzięki temu spokojnie wykopałeś go z okrętu w iście widowiskowy sposób.
-Dwóch z głowy, zostało wielu.- Powiedział do siebie rozglądając się za kolejnymi i uważał, żeby przypadkiem zaraz nie dostać od kogoś innego.
Właściciel
Jeśli chodzi o wrogów, to każdy z osobna postanowił zostawić Cię reszcie, a to skutkowało tym, że nie masz nikogo na swojej głowie. Pozostali walczą pojedynczo i małymi grupkami z marynarzami z "Jastrzębia."
Najlepiej teraz pomóc tym co walczą pojedynczo, by każdy potem mógł dołączyć do pomocy kolejnym, więc podbiegł do pierwszego lepszego takiego chcąc zdzielić przeciwnika w tył głowy, a konkretniej w potylicę, by ten od razu padł na ziemię.
Właściciel
Twój cios skutecznie pozbawił cherlawego Goblina życia.
Widać ktoś rzeczywiście miał problemy z takim przeciwnikiem skoro tak długo z nim walczył. Ruszył na pomoc kolejnym marynarzom.
Właściciel
Dzięki Twoim staraniom zgładziłeś czterech napastników i pomogłeś trójce kamratów. Niestety, czwarty zginął, nim zdążyłeś jakoś mu pomóc.
W bitwach nie da się nie odnieść strat po obu stronach, ważne, że po naszej stronie są mniejsze. Postanowił ocenić ilu przeciwników zostało na statku.
Właściciel
Przynajmniej dwa tuziny, z czego prawie połowę stanowią ciężkozbrojni Orkowie zakucie w pancerze i uzbrojeni we wszelkiej maści broń dwuręczną.
Zdecydowanie ciężko może być z takim przeciwnikiem, ale zapewne nie należą oni do najszybszych, a to jest jego główny atut. Postanowił ruszyć na pierwszego lepszego z nich, najlepiej niezauważenie, a następnie uderzyłby w takowego pięścią wzmocnioną magią w ten słaby punkt każdego jakim jest potylica.
Właściciel
Upadł i rozłożył się na czworaka na pokładzie, wypuszczając z dłoni broń jaką była spora maczuga.
- O Ty ch*ju! - krzyknął inny Ork i zaczął biec ku Tobie, wznosząc po drodze jakiś bojowy okrzyk i przy okazji dwuręczny miecz.
-Grzeczniej!- Powiedział głośniej i postarał się o uniknięcie wszelkimi środkami pierwszego ciosu, by następnie zbliżyć się do przeciwnika i silnie uderzyć go magiczną pięścią w brzuch.
Właściciel
Zdołałeś kucnąć i uchylić się w ten sposób przed ciosem, a Twoja pięść zetknęła się z jego brzuchem. Niestety, Ork to twarda sztuka, a i ten pancerz robił swoje, więc cios ten nie zrobił na nim żadnego wrażenia. W odpowiedzi wymierzył Ci szybkie kopnięcie w szczękę, które sprawiło, że rozłożyłeś się na pokładzie. Później wzniósł w górę miecz, by zadać Ci ostateczny cios. Jednak po chwili zobaczyłeś na jego twarzy już nie wściekłość, ale ponownie zdziwienie, a później i grymas bólu. Po chwili osunął się na kolana, wypuścił z dłoni miecz i padł bez życia na pokład obok Ciebie. Z jego łba sterczał krasnoludzki topór, a jego właściciel stał kawałek dalej.
//Z góry uprzedzam: Tak, to ten sam, którego wcześnie uratowałeś.//
-Już żeś ozdrowiał?- Powiedział gładząc się po swojej szczęce i przy okazji wstając. Trzeba przyznać, że krasnoludy to najtwardsze sztuki.- Powiedział uśmiechając się do krasnoluda. Czeka nas jeszcze sporo walki, więc nie ma na co czekać.- Dodał jeszcze otaczając swoje dłonie energią.
Właściciel
- Kilku Orków to za mało by mnie zabić. - powiedział i wyciągnął topór z czaszki wroga. Następnie ruszył ku większej grupie Orków liczących trzy sztuki, byli niemalże identyczni jak ten wcześniej, tylko z tą różnicą, że zaledwie jeden miał miecz, drugi dzierżył dwuręczny topór, a trzeci dwie maczugi.
//Te maczugi to z drewna czy jak?//
Postarał się pomóc krasnoludowi ruszając na tego samego przeciwnika. Konkretniej postanowił odciągnąć tego z dwiema maczugami. Postanowił zacząć od puszczenia w niego dwóch pocisków energii, a następnie ruszył na niego z pięściami zaczynając od prawego prostego z wyskoku.
Właściciel
//Drewniane, ale nabijane stalowymi kolcami.//
Przyjął owe pociski na pancerz, a następnie ruszył ku Tobie z dzikim wrzaskiem. Twój cios trafił bezbłędnie i chyba złamał mu szczękę, ale jednocześnie zmotywował do dalszej walki, gdyż naciera z jeszcze większą furią, młócąc wściekle maczugami.
Najważniejsze to nie dostać ani jednym kolcem. Postarał się odskakiwać w tył, by liczyć na jakieś kolejne otwarcie w obronie orka, by tym razem zaatakować go kopnięciem i przy okazji otoczyć się magiczną barierą, gdyby w tym czasie zaatakował.
Właściciel
Niestety, takowej wyrwy brak. Możesz nadal robić uniki i liczyć na jego błąd lub samemu ową wyrwę zrobić.
Skoro inaczej się nie dało to postanowił wyczekać na odpowiedni moment pomiędzy jednym atakiem, a drugim, a następnie posłał z dłoni pocisk energii, który miałby uderzyć go prosto w twarz.
Właściciel
Nic nie chroniło jego szpetnej mordy, więc skutecznie mu ją jeszcze bardziej oszpeciłeś i przy okazji spopieliłeś.
Skoro tego przeciwnika miał już z głowy to postanowił obejrzeć się za krasnoludem, by zobaczyć jak jemu idzie.
Właściciel
U jego stóp leżał ten z toporem, jego głowa kilka kroków dalej. Obecnie Krasnolud walczył z Orkiem dzierżącym miecz, jak na razie jest to starcie wyrównane.
Postanowił jak najszybciej ruszyć mu na pomoc, najlepiej w sposób taki, że ork tego nie zauważy i zdoła wytrącić go z równowagi poprzez uderzenie w tył jego kolan.
Właściciel
Odwróciłeś jego uwagę tylko na sekundę. A właściwie to aż sekundę, gdyż w tym czasie zdołał on wyrwać mu miecz z łapy i ściąć łeb toporem.
-No, dobry cios.- Powiedział i spojrzał na bezgłowego orka, a następnie ruszył za krasnoludem ku kolejnym wrogom.
Właściciel
Tych już było jak na lekarstwo, bo większość pomarła lub uciekła.
To chyba była odpowiednia chwila na chociaż co nieco odpoczynku, postanowił w tym czasie złapać oddech i dać reszcie się wykazać w boju, najwyżej broniłby się, gdyby to jego mieli nagle zaatakować.
Właściciel
Ostatnich wrogów zabito lub zdołali oni wymknąć się śmierci i uciec.
No to cieszył się chwilą odpoczynku, a następnie rozejrzał się po stratach pośród naszych marynarzy.
Właściciel
Były spore, kilkunastu rannych i wielu martwych, szczęśliwie pośród tych i tych nie kojarzysz nikogo.
Dosyć sporo wrażeń otrzymali jak na obecną chwilę. Wypada teraz pozrzucać truchła wrogów do morza.
Właściciel
Zająłeś się tym, a trwało to dość długo, bo jako jedyny wpadłeś na pomysł, żeby zrobić to właśnie teraz.
No to lepiej, by reszta miała jakiś powód do tego, oczywiście poza opatrywaniem rannych, jemu to średnio było potrzebne.
Właściciel
Kilku rzeczywiście było tym zajętych, ale większość patrzyła na wciąż rozgrywającą się walkę, w której byliście zdecydowaną mniejszością, przynajmniej jeśli chodzi o okręty.