Za bardzo raczej już pomóc nie mógł, był osłabiony po ciskaniu kulami energii. Może jednak chociaż pomógłby załadowywać działa, ale skoro reszta tego nie robiła to raczej on też jakoś nie mógł w tym pomóc.
Właściciel
Ładowaniem balist i im podobnych zajęci byli przypisani do nich artylerzyści, więc pozostaje Ci odpocząć i zregenerować swe pokłady magicznej energii.
Zatem przestał zrzucać umarłych w objęcia morza, a usiadł w jakimś w miarę bezpiecznym miejscu i począł odzyskiwanie sił poprzez medytację.
Właściciel
Medytacja pomogła, bo odzyskałeś już wystarczająco dużo sił, żeby użyć Magii.
-No to który chce posmakować nieco magii.- Powiedział szybko wstając, a następnie rozejrzał się za wrogimi statkami i artylerią na nich.
Właściciel
Te większe już właściwie się wycofały, małe podobnie. Z tą różnicą, że duże płyną na otwarte morze, a małe tam, skąd przypłynęły, czyli między te skały, gdzie zapewne mają jakąś bazę.
Postanowił, więc ruszyć czym prędzej do kapitana.
-Więc jaki mamy plan? Ruszamy za tymi małymi łódkami czy gonimy te większe?
Właściciel
- Nie dogonimy ich, mamy uszkodzony jeden z masztów i ster. - odparł kapitan. - Ale oni muszą mieć gdzieś tu bazę. Może damy radę zaholować tam statek i go naprawić.
-Zgaduję, że swoją bazę mają na tej wyspie, skoro nagle z wnętrza wypłynęli piraci.
Właściciel
- To wiem, ale na pewno będą czekać. Muszą też mieć tam jakieś pułapki i systemy obronne.
-Poza paroma wieżyczkami obronnymi czy też jakąś linką blokującą dalsze przejście to nie spodziewam się wiele.
Właściciel
- Możemy tam tylko spuścić szalupę. Zbiorę ochotników. Jak rozumiem to się piszesz?
-Znowu mam energię, więc z chęcią zobaczę co tam jeszcze jest.
Właściciel
- Bądź gotów za kwadrans. - powiedział i odszedł, zapewne by zbierać owych straceńców, to jest: ochotników.
Postanowił, więc jakoś ocenić swoje rany jakie otrzymał do tego czasu, a następnie ustawił się przy burcie spoglądając na wyspę.
Właściciel
Ran było sporo, lecz żadna nie zagrażała Twemu życiu w jakikolwiek sposób. Po około piętnastu minutach kapitan zebrał grupę śmiałków, którzy zaczęli pakować się na szalupę. W ich gronie dostrzegłeś swego przyjaciela Krasnoluda i pierwszego oficera.
Czyli nic poważnego, z uśmiechem na ustach postanowił sam zapakować się jeszcze do tej szalupy.
Właściciel
Zapakowałeś się, a ta po chwili została spuszczona na wodę i marynarze zaczęli wiosłować, kierując szalupę w kierunku wyspy.
Skoro inni już wiosłowali to ten raczej nie musiał, więc jedynie czekał, aż dopłyną na wyspę.
Właściciel
Dopłynęliście i po chwili zaczęliście płynąć w jakieś wąskie gardło, na końcu którego zapewne znajdzie się baza tych piratów, o ile rzeczywiście jakąś tu mają.
Postanowił uważnie się rozglądać, zawsze mogą wpaść w jakąś pułapkę. Szykował powoli barierę, która miałaby otoczyć w razie takiej potrzeby ich szalupę.
Właściciel
Pierwszą pułapką byli dwaj łucznicy oraz kusznik, którzy skryli się w jaskini na prawej ścianie, skąd zaczęli Was ostrzeliwać ze swej broni.
Czym prędzej postanowił zrobić barierę po tej stronie i posłać w nich pocisk energetyczny, jego sojusznicy też powinni coś zacząć robić.
Właściciel
Mieliście na pokładzie tarczowników, ale przez Twoja barierę nie mieli oni nic do roboty. Jednakże byli też kusznicy, jeden z nich skutecznie zabił wrogiego łucznika, ale pozostałym zabrakło celów, głównie przez Twoje zaklęcie.
Opuścił zatem barierę i czekał, aż nadejdzie jakaś kolejna pułapka, a pewnie nie była to jedyna.
Właściciel
Jak na razie rej jest w miarę spokojny. Jeden z marynarzy postanowił przejrzeć się w jasnoniebieskiej tafli wody, a po chwili krzyknął ze zdziwienia i ze strachu, gdy jakaś zielona, pokryta łuskami łapa złapała go za szyję i wciągnęła w odmęty...
-Dobra, nie patrzeć się pod siebie. Co to może być, kapitanie?- Spytał patrząc się na niego i szykując w dłoniach swoją energię, by w razie czego pomóc następnym razem.
Właściciel
- Jestem tylko pierwszym oficerem. - odparł tamten z uśmiechem. - Ale wracając do pytania, to nie mam bladego pojęcia. Nag?
-Cóż, stwierdziłbym to tylko nurkując za nim, a wolę tego nie robić, bo pewnie jest w wodzie tego więcej.
Właściciel
- Czyli co robimy? Płyniemy dalej jak gdyby nigdy nic?
-A mamy lepszy plan? Jak będziemy wracać to i tak nas spróbują złapać, może chociaż na twardym lądzie będzie nam łatwiej stawić im czoła.
Właściciel
Oficer przyznał Ci rację i popłynęliście dalej, co prawda nie tak raźno jak wcześniej, ale zawsze jakoś. Tak czy inaczej, nie popłynęliście zbyt długo, bo coś skryte pod wodą nagle zaczęło kolejno wyrywać Wam wiosła i wciągać je pod wodę, ze wszystkich ostało się zaledwie jedno, które zdążył chwycić i utrzymać Krasnolud.
-Dobra, jest tego sporo pod wodą... Jakieś pomysły jak płynąć dalej bez wioseł? Raczej nie warto robić tego rękoma...- Powiedział, a następnie posyłał pociski magiczne w wodę licząc, że może trafi któregoś, a ten wypłynie martwy na powierzchnię wody.
Właściciel
Niestety, nikogo nie trafiłeś i tak średnio ktoś miał pomysł.
Najlepiej pozostało otoczyć statek barierą tak, by cokolwiek było pod wodą nie mogło im już wtedy przeszkodzić, dopiero wtedy można przystąpić do próby płynięcia dalej.
Właściciel
Otoczyłeś więc statek barierą, a Krasnal zaczął machać Waszym jedynym wiosłem.
-Oby było niedaleko do jakiegoś twardego lądu...
Właściciel
- No oby, bo mi już, ku*wa, łapy usychają. - warknął Krasnal.
-To zamień się z którym, ja tutaj muszę utrzymywać barierę...
Właściciel
Niestety, nikt nie był chętny, więc Krasnolud wiosłował i klął na przemian, ale wiosłował.
No to miał nadzieję, że długo bariery nie będzie musiał utrzymywać, wolał szybko dopłynąć do brzegu czy też w ogóle mieć nadzieję na zobaczenie go teraz.
Właściciel
Wreszcie wypłynęliście zza zakrętu i zobaczyliście spory kawał lądu, wzbogacony dodatkowo o drewniane nadbrzeże, przy którym cumowały łódki. Na owym nadbrzeżu nie brak było różnych magazynów i im podobnych budynków, był nawet dźwig do podnoszenia towarów oraz dwie spore balisty i kilka skorpionów. Dalej, już na stałym lądzie, widziałeś długie chaty, które zapewne były barakami piratów. Jak na razie nikt Was nie zauważył, albo zauważyli Was, ale nie strzelają.
O ile jeszcze nie wysiedli z łódki to lepiej, by zrobili to jak najszybciej.
-Ciekawe ile lat już tutaj przesiedzieli...- Pomyślał patrząc się jeszcze w wodę z bezpiecznej pozycji, w końcu najpewniej nadal są tam te tajemnicze stworzenia.
Właściciel
Zauważyłeś jak kilkanaście metrów za Wami na lewo coś zielonego wyszło z wody, jednakże zauważyłeś tylko długi ogon, nim to coś chowało się za skałami. Tymczasem Wy dobiliście do nadbrzeża, a marynarze zaczęli po kolei wchodzić na pomost.
- Nie warto zostawiać nikogo na szalupie, jak nam ją zatopią to weźmiemy jakiś inny statek. - powiedział pierwszy oficer i również wyszedł.
-Mamy też towarzystwo tego czegoś z wody, konkretniej gdzieś tam.- Wskazał na miejsce gdzie ostatnio widział morską bestię. Wpadło mu w sumie do głowy użycie muszli, ale to zachowa na inną okazję. No to gdzie teraz idziemy?- Spojrzał na swojego dowodzącego.
Właściciel
- Trzeba przeszukać to nadbrzeże i baraki, bo tylko tu mogli się skryć tamci piraci.
-Szykowali pułapki, więc pewnie gdzieś się kryją i czekają na atak.
Właściciel
- Mi też się to nie uśmiecha.
-Zwłaszcza, że na usługach mają morską gadzinę... Ale skoro już tu jesteśmy to wypada ruszyć się gdzieś.
Właściciel
Skinął głową i zaczął dzielić całą grupę na dwa oddziały, aby przeszukać więcej terenu.