Właściciel
Pokiwał głową i przełknął pochwałę w milczeniu.
No to czekał aż podjadą pod bramę.
Właściciel
Podjechaliście pod pierwszą z wielu, gdzie strażnik zaczął wypytywać Cię o imię, nazwisko, miejsce pochodzenia, stan społeczny i cel przybycia do miasta.
-Jestem Lorenzo Velgenmertz, mag pochodzący z Hammer. Przybyłem tu w celu pomocy temu oto mężczyźnie oraz chęci poznania nieco bliżej tego miasta.
//nic nie powie o armii przed miastem, nic ;c
- Mhm, w takim razie wyczekujemy już tylko naszego sojusznika i gigantów.
Właściciel
FD_God:
Przepuścili Was przez pierwszą bramę, przez pozostałe również i tak metropolia Krasnoludów stanęła przed Wami otworem.
Bilo:
//Właściwie to tylko powiedzieliście sobie, że za tydzień i nic więcej. Nie było mówione, gdzie się spotkacie.//
-No to ruszajmy, Rock. Wiedza na nas czeka...- Zarechotał krótko.
- A dobra, walić gnojów. Jak nie ma ich pod Żelaznymi to po prostu ich zwołamy.
Właściciel
FD_God:
- Ja muszę wóz wymienić, zebrać zapasy i wziąć dwie mordy. W tym czasie możesz połazisz się po karczmach, co?
Bilo:
- A więc ruszymy? - zapytał Thane. - Na Żelazne Kuźnie?
- Tak .- stwierdził unosząc rękę ku swoim żołnierzom i ruszając na kucyku ku przedzie, aby niczym pie**olony kozak poprowadzić swoje wojska ku kuźniom -.
-No to lepiej powiedz gdzie potem mamy się spotkać, Rock.
Właściciel
Bilo:
//Zmiana tematu. Zacznę, gdy będziecie na miejscu.//
FD_God:
- Najlepiej przed bramą.
-No i dobrze, spotkamy się zatem za jakiś czas.
Właściciel
- No to za godzinę. - rzekł Krasnolud i odjechał, nucąc coś pod nosem.
-Oczywiście, Rock.- Powiedział, po czym udał się na ogólne obchody miasta, może jakaś karczma czy też rynek.
Właściciel
Rynek był tylko jeden, ale karczm od groma. Liczyłeś i skończyłeś na dwudziestu, a i tak na pewno nie są to wszystkie.
No to wypada teraz jakąś wybrać z tych dwudziestu, postanowił wybrać tę co lepiej wyposażoną oraz wyglądającą.
Właściciel
"Wesoły Opój" przywitał Cię ostrą wonią alkoholu, krasnoludzkiego potu, smażonego mięsa i domieszki tytoniu z fajek. Jak można było się domyślić, byłeś tam jedynym przedstawicielem rasy innej, niż Krasnoludy.
No to postanowił gdzieś się wygodnie rozsiąść i poobserwować krasnoludy w karczmie.
Właściciel
Szczęśliwym trafem znalazłeś wolny stolik. Rzucane stamtąd spojrzenia były głównie obojętne i zaciekawione, choć też wrogie. Cóż, Krasnoludy z natury nie lubią innych ras i żyją w izolacji, więc nie ma co się im dziwić.
W głównej mierze Lorenzo jeszcze za dawnych lat pragnął równie podobnej rzeczy jaką był spokój od innych, krasnoludy właśnie kiedyś nie chciały go zabić tak jak większość armii dobra i zła.
Właściciel
Teraz najwidoczniej też nie zamierzają, bo jakby zamierzali, to leżałbyś z toporem we łbie, przed pierwszą bramą.
Postanowił zatem przeczekać rozmyślając przez jakiś ten czas, po czym wstałby z miejsca i udałby się pod bramę spotkać z Rockiem.
Właściciel
Godzina minęła spokojnie, a Rock już czekał, z nowym wozem, lepszymi na górskie trakty osłami, zapasami i narzędziami na pace wozu i dwójką Krasnoludów.
-Czyli gdzieś głęboko zakopaliście tę skrzynię?- Podszedł do Rocka i skinął głową do dwójki pozostałych krasnoludów.
Właściciel
- Jakby było płytko, to nie miałbyś po co tam jechać.
-W sumie też racja... No to jak, w drogę?
Właściciel
Wszyscy załadowali się na wóz i ruszyli.
Postanowił zatem lecieć obok nich czekając aż trafią na miejsce.
Właściciel
Prowadzili Cię pewnie górskimi ścieżkami, a na miejsce trafiliście krótko przed zmrokiem. Choć, równie dobrze, mogło to być jedynie miejsce na postój.
-Zatrzymujemy się, by nieco odpocząć czy to już tutaj?- Spytał Rocka.
Właściciel
- Zostało kilka kilometrów, ale nie tu państwowej, dobrze zachowanej drogi, więc łatwo o śmiertelną pułapkę, zwłaszcza po zmroku.
-Znaczy się są to zielonoskórzy czy jakieś gorsze bestie?
Właściciel
- Bardziej chodzi zdradliwe ścieżki.
-Dlatego mam nadzieję, że nic się wam nie stanie.
Właściciel
- Umiemy o siebie zadbać, a i Ty na niemagiczne chuchro nie wyglądasz. - powiedział i zaśmiał się, a jego towarzysze rozbili obóz, a później zaczęli rozpalać ognisko.
-Mógłbym spróbować pomóc rozpalić te ognisko, ale jest szansa, że coś pójdzie przy tym nie tak...
Właściciel
- Mamy swoje sposoby! - odparł jeden z Krasnoludów i rzeczywiście po kilku minutach mogliście grzać się już przy jasnym płomieniu ogniska.
-Że krzemienie to ten sposób czy macie jakiś własny wynalazek od tego?- Usiadł przy ognisku.
Właściciel
- Krzemienie wystarczają. - odparł ten sam Krasnal. - Ale... - po tych słowach jego palce zapłonęły ogniem. - Magia też się przydaje.
-No proszę, kolejny mag ognia. A sam tak niedawno zacząłem się szkolić w tym żywiole.- Zarechotał krótko.
Właściciel
- Magów Ognia jest najwięcej, bo i Magia najłatwiejsza.
-To jest zdecydowanie niezaprzeczalna prawda. Pomimo prostoty przydaje się w naprawdę wielu sytuacjach.
Właściciel
Gdy tak gawędziliście, pozostałe Krasnoludy zaczęły szykować kolację składającą się z: Butelek wódki, chleba, kiełbasy i jakiegoś pasztetu.
Niech się zatem pożywiają, on nie potrzebuje takich rzeczy.
Właściciel
Krasnoludom to pasowało, zostało więcej dla nich.
- To kto weźmie pierwszą wartę? - spytał Rock, gdy już skończyli.
-Chętnie się za to wezmę, czuję się na siłach, by to zrobić...
Właściciel
Pokiwali głowami i ułożyli się na ziemi, po chwili zasypiając kamiennym snem.
Postanowił zatem dotrzymać umowy i zaczął pełnić wartę siedząc przy ognisku i obserwując okolicę.
Właściciel
Ciemno, niemniej łatwo odróżniałeś górskie stoki i szczyty od ciemnego nieba, na którym zaczęły pojawiać się pierwsze gwiazdy.