- A co tam masz dokładnie do żarcia, hę?
Właściciel
-W sumie samo mięso i to podobne do takiego, zup to ja tutaj nie mam.- Zaśmiał się i wgryzł w udziec. Chcecie też?- Spytał wyciągając z kieszeni jakieś półtora tuzina saszetek. Tylko nie rozsypcie tego.- Dodaj jeszcze wyciągając rękę w waszą stronę, coby każdy mógł się poczęstować. Wodę chyba macie?
- Mamy. - potwierdził i wziął saszetkę, by swoim przykładem zachęcić innych, jeśli się przed tym wzbraniali.
Właściciel
Nie stawiali oporów przed wzięciem tego, głód najwidoczniej szybko potrafi kogoś nakłonić do zmiany decyzji. To teraz wszyscy z gotowym proszkiem nalali odrobinę wody na swój proszek, najpewniej więcej porcji przypadło na ogra z powodu jego gabarytów, już po chwili każdy mógł konsumować w miarę świeży mięsny posiłek. Nie smakowało to co prawda jak mięso chwilę temu wyjęte znad rożna, ale funkcję napełnienia żołądka spełniało bardzo dobrze.
On także nalał wody i zaczął jeść, w ten sposób zabijając czas.
Właściciel
Posiłek nieco ukrócił czas, który poświęciliście na udanie się w pobliżu groty. Tutaj nie było żadnego garnizonu, ale już dostrzegaliście ślady walki w postaci setek porozrzucanych kości przed jaskinią.
- Powinniśmy się martwić, czy coś?
Właściciel
-Poza tym, że odbyła się tu najpewniej walka skoro i ślady są świeże i broń jeszcze nie tak pordzewiała...- Logan spojrzał wgłąb jaskini, po czym powiedział do was. Heh, zabawa tam w środku trwa w najlepsze, behemot wciąż w miarę daje sobie rade.- Powiedział ruszając przodem do środka.
Nie chciał wyjść na tchórza, więc ruszył za nim, rzecz jasna dobywając broni. Znów był to miecz, ale maczugę wymienił na topór. Tak wyposażony poprowadził swoich wgłąb jaskini.
Właściciel
O ile przejście na początku było całkiem spore i zawalone kości zarówno w miarę świeżymi jak i takimi gnijącymi tu już miesiące to tak wchodząc do głównej części jaskini osłupiałeś ze zdziwienia i ze strachu. Behemot, którego próbowali zabić nieumarli był dwa razy większy od twojego ogra, a walczyły z nim na obecną chwilę cztery abominacje takie jakie spotkaliście w poprzedniej jaskini, tylko nieco większe i kontrolowane przez aż 20 liszy. Pod nogami behemota kręciło się także kilkadziesiąt szkieletów tarczowników chcących zrobić mu jakąkolwiek krzywdę dźgając go po kostkach. A w tyle znajdowało się równie wielu łuczników strzelających do stwora swoimi malutkimi dla porównania z nim strzałami. Wszystkiego tego doglądał wampir, który otrzymał już sporą ranę i wycofał się na tyły.
-Przyznasz, że robi wrażenie, co? Mam lepszy plan, jak załatwimy wampira to ja uśpię bestię i stąd uciekamy jak najszybciej, może padnie na chociaż minutę.
- No dobra. Wydaje się ranny, więc powinno pójść z górki. Zwłaszcza, jak go zaskoczymy.
Właściciel
-Póki co o nas nie wie... W dodatku jak zaatakujemy to najpewniej zaraz zajmie się nami jego część armii.
Właściciel
-Dobrze byłoby się do niego zakraść, wtedy może nawet zakończymy tę walkę w ciągu jakiejś minuty i szybko się stąd zabierzemy jak uśpię behemota.
- Skradanie się to nie jest nasza no... specjalność, jeśli wiesz, o czym mówię.
Właściciel
-Właśnie dlatego zaczekacie tutaj, ale bądźcie gotowi mnie wesprzeć jak coś pójdzie nie tak.
Skinął głową, przekazał to reszcie i czekał.
Właściciel
-Pamiętajcie, bądźcie w pogotowiu.- Powiedział jeszcze nim wysunął swoje energetyczne ostrza, a następnie sposobem przekradania ruszył się w stronę wampira. Będąc na tyle blisko, że mógł wampira bez większych problemów pozbawić głowy, to ten szybkim ruchem wykonał obrót i odrzucił od siebie Logana zamachem miecza. Ten odskoczył nieco, a takowy porysował mu jeszcze czubkiem zbroję.
-Kiepski plan.- Powiedział wampir, a następnie gestem dłoni nakazał części strzelców posłać w jego stronę sporo strzał, które na szczęście chybiały lub nie robiły mu krzywdy zważywszy na pancerz. Najwidoczniej to już był czas, w którym mogliście wziąć się za walkę.
- NA POHYBEL SKU*WYSYNOM! - krzyknął i rzucił się do ataku na czele bandy, najpierw chcąc wbić się niczym pięść we wrogów w postaci łuczników.
Właściciel
To akurat było banalnie łatwe, po tym jak mieliście kilka sekund przerwy na to jak będą gotowe na kolejną salwę. Logan od razu chcąc ułatwić sobie walkę z wampirem namierzył go z lampy i tak odciągnął gdzieś na bok. On natomiast wysłał jeszcze tych bezużytecznych tarczowników w stronę zarówno twoją jak i twojego ludzkiego towarzysza. Zdążyliście już zmieść część łuczników, a reszta odrzuciła swoje łuki i wzięła do rąk pordzewiałe miecze, by walczyć z wami w zwarciu.
Postarał się rozprawić jak najszybciej z niedobitkami łuczników, żeby później rzucić się razem z trójką kompanów na tarczowników, którzy rzucili się na Logana, uniemożliwić im walkę z nim i ogółem ich załatwić.
Właściciel
Banalna jest walka z takimi szkieletami, nie mają one sposobności na jakąś silną obronę to tak wybiliście strzelców do ostatniego. Rzucając się na tarczowników atakujących Logana ułatwiliście mu skupienie się na wampirze, na samego Logana ruszyło ich wtedy aż 15, ale teraz to najwidoczniej wasz problem. Reszta twoich wojaków utrzymywała pozostałych przy sobie.
//Ile ma energii magicznej?//
- Panowie, odsunąć się, bo ich Magią je**ę! - krzyknął do swoich towarzyszy, a gdy Ci się oddalili wypuścił wokół siebie destrukcyjną falę ognia, która nie miała podpalić Szkieletów. Ona miała je zmieść z powierzchni ziemi.
Właściciel
Można ten czar porównać do działania pieca kremacyjnego, przerobiłeś te szkielety na proch zostawiając po nich tylko żelazo z broni oraz tych kiepskich zbroi. No, ale poważnie wyczerpało cię użycie tego czaru, przynajmniej takim czymś załatwiłeś tych 15 tarczowników, teraz mogłeś pomóc swoim towarzyszom, a Logan dalej spokojnie mógł zajmować się wampirem.
Tak więc rzucił się znów na Szkielety, by związać je i eliminować za pomocą broni konwencjonalnej, czyli starego, dobrego toporzyska i miecza.
Właściciel
Było to nieco trudniejsze z powodu zmęczenia, ale wciąż dawałeś radę. Tak wspólnymi siłami razem ze swoją gromadką przejęliście inicjatywę w walce z tymi tarczownikami i ostatecznie się ich pozbyliście. Tymczasem, walka behemota z czterema abominacjami nadal szła całkiem pomyślnie dla stwora, gdy wyeliminował on już je kilkakrotnie, ale lisze ciągle przywracały je do częściowego użytku używając setek starych kości jakie znajdowały się w jaskini.
Zamiast atakować Lisze poprowadził wszystkich na Wampira. Typowa szarża, żeby zabić gnoja na miejscu, a jeśli by się nie udało, to liczył, że nie poradzi sobie z tak wielką ilością przeciwników.
Właściciel
-Nie zbliżajcie się, nadal nie osłabł na tyle mocno, by móc z nim walczyć.- Powiedział do was Logan chcąc pohamować wasz zapęd w zabiciu wampira. Jeszcze kilka chwil i będzie można go zabić, teraz może jeszcze załatwić kogoś z was jak skryje się w waszym cieniu.
No to kazał się wszystkim odsunąć, sam też to uczynił. Czekając na znak od Logana, obserwował walkę Abominacji i Behemota.
Właściciel
Walka ta była ciężka dla behemota, bo ten co każde pokonanie jednego tracił siły, a te ciągle się naprawiały i zadawały mu kolejną ranę. Stwór już i tak miał na sobie wiele krwi i sapał, to jednak nie poddawał się nawet na chwilę, niszcząc co chwilę ciągle odnawiające się abominacje... Logan tak robiąc darmowe solarium wampirowi w końcu dał wam znak do ataku, więc mieliście wolną rękę, by przerobić tę wysuszoną śliwkę na proch.
Tak też uczynili, a przynajmniej spróbowali uczynić.
Właściciel
O ile wampir mógł próbować jeszcze się bronić to tak będąc pod stałym światłem lampy miał masę problemów i tak wspólnymi siłami pozbawiliście go głowy, tym samym upadły wszystkie lisze oraz abominacje, a wy na głowie mieliście teraz bardzo złego behemota.
Tutaj już nawet nie próbował ataku, a jedynie pozostawił wolną drogę Loganowi.
Właściciel
-Zacznijcie już spi***alać, cios od czegoś takiego nawet mi jest w stanie uszkodzić pancerz i kości...- Powiedział wystawiając w jego stronę pięść, a następnie przyglądając mu się jeszcze chwilę. Rzecz jasna behemot nie czekał i od razu począł szarżować w waszą stronę, jego ciężkie kroki sprawiały, że część kości wokół niego i was zaczęła podskakiwać.
Niby nie lubił spi***alać, ale zaczął spi***alać, pociągając resztę za sobą.
Właściciel
Po może dwóch czy trzech sekundach usłyszałeś jeszcze cichy syk, a następnie mocny upadek na ziemię, zaraz nad wami zaś leciał już Logan uciekając razem z wami przed jaskinię.
-Mamy pół minuty, uciekać ile macie sił w nogach!- Powiedział do was jeszcze lecąc przed wami.
- Kto nie wybiegnie, ten słaby Ork! - krzyknął, by zachęcić resztę do szybkiego biegu, a i sam przyspieszył.
Właściciel
Żaden nie chcąc być słabym orkiem, nawet ogr pobiegli jak najszybciej mogli. Uciekaliście też jakiś kawał drogi od jaskini, by Logan w końcu się zatrzymał i wylądował.
-Dobra, dwóch mamy z głowy, jakby przyszedł taki z nieumarłym behemotem do walki, to byłoby zdecydowanie niezbyt przyjemnie.
Właściciel
-Przeszukamy już pusty zamek tego wampira, w końcu tego chciałeś. No, a potem raczej odpuścimy sobie dalszą walkę, inne wampiry są zdecydowanie za daleko, by im przeszkodzić.
- No to prowadź do tego zamku.
Właściciel
-Oczywiście.- Powiedział wzlatując na jakieś kilkadziesiąt metrów w powietrze, by rozejrzeć się po okolicy, a następnie zleciał do was i poprowadził was w kierunku warowni.
Także ruszyli. Nie spodziewał się większego oporu, ale broń miał nadal w dłoniach.
Właściciel
Droga do samej warowni była prosta i nie była usłana problemami, nareszcie dotarliście do zamczyska, drzwi zamku nadal otwarte były na oścież, bo przecież wampir zabrał cały garnizon.
-No i jesteśmy, zobaczmy co też wampir u siebie skrywa...- Powiedział wchodząc przodem przez bramę.
A on za nim, a jego banda za nim. Czy jakoś tak.
Właściciel
Po przekroczeniu mogliście ujrzeć skromnie wyglądający dziedziniec, miał tu najwyżej kilka tarcz strzelniczych i drewnianych kukieł, najwidoczniej trenował kiedyś te swoje szkielety. Poza tym jest tu jeszcze zbrojownia oraz główny budynek warowni.
Na zbrojownię nawet nie miał zamiaru rzucić okiem. Broń zapewne była drugiej kategorii lub, co gorsza, tak stara jak sam Wampir czy jego wojska. Więc pozostawił ją innym, a sam udał się do głównego budynku.
Właściciel
Część twoich chłopców udała się do zbrojowni, ale tak reszta oraz Logan udali się do głównego budynku, no może poza ogrem, przeklęte niedostosowane wejścia. W środku mogłeś ujrzeć całkiem bogaty wystrój, jakby weszło się do czyjegoś pałacu, wampiry zdecydowanie miały jakieś poczucie piękna, a ten konkretny najpewniej o nie wyjątkowo dbał.
-Się dorobił...- Skomentował jeden z twoich.