Podniosła się, po tym jak najprawdopodobniej się przewróciła, a następnie przestawiła kilka zapadek w masce, na co z tej ulotniło się trochę pary, i przechyliła głowę w obie strony, głośno strzelając chrząstkami. - Zabawmy się... - Mruknęła i pobiegła na najwyraźniej przeciwnika, chcąc go staranować.
Właściciel
Ostro się w niego wbiłaś, lecz okazał się silniejszy niż się spodziewałaś i mimo że przybiłaś go do ściany on nie upadł. Zamiast tego obrócił cię i uderzył twoją głową o ścianę. - Nie można zapalić światła! - Krzyknął.
- Bardzo chętnie zgaszę więc twoje! - Warknęła, próbując się wyrwać i zbić go z nóg.
Właściciel
Zdąrzył jeszcze raz cię uderzyć zanim się wyrwałaś. Nawet mimo bardzo silnego kopnięcia w piszczel udało ci się jedynie wytrącić go z równowagi.
Wykorzystała to, żeby przemieścić się za jego zasięg, a następnie ponownie zaatakować to samo miejsce.
Właściciel
Tym razem wiedział że próbujesz go strącić z nóg więc zdarzył zrobić unik i uderzył się łokciem, lecz nie z pełną siłą. - Jeśli zapalisz światło wszyscy stracimy dusze! - Krzyknął ci w twarz odsuwając się nieco od ciebie.
- Ja nie mam duszy... - Szepnęła i wykonała ślizg między jego nogami, by następnie wskoczyć mu na plecy, złapać go za gardło i poddusić.
Właściciel
Gdy tylko to wyowiedziałaś wpadł w szał. Przyrzucił cię przez ramie i wbił nogą w podłogę by potem uderzyć cepem i odkopnąć cię w stronę drzwi.
- Sur'grthalratorth! - Wykrzyknął w twoją stronę z ognikami w oczach. - Pomiocie Detfghtha, odejdź do swego pana i błagaj o odkupienie! -
- Ale wiesz co jest najlepsze? - Zapytała rozbawiona, podnosząc się i otrzepując. - Ty też nie masz duszy... - Mruknęła ledwo słyszalnie, gotując się do uniku.
Właściciel
Trafiłaś w sedno. Zaszarżował na ciebie, obłąkańczo kręcąc cepami i wykrzykując słowa których nie byłaś w stanie zrozumieć. Udało ci się wykonać unik, i bardzo dobrze, bo jego cios wyrwał kawałek drzwi.
Zaśmiała się. - No dalej, co tak wolno? - Zasadziła mu kopniaka w plecy, a następnie odskoczyła, gotowa do kolejnego uniku.
Właściciel
Wykonał kilka kolejnych szaleńczych ciosów chybiając jedynie o milimetry. W końcu po jednym z zamachnięć, jeden z kolców na metalowej kuli drasnął cię, uszkadzając kombinezon i zostawiając ci niewielką ranę.
Starając się nie zwracać uwagi na ranę, co raczej jej wyszło dość dobrze, zważywszy na nikłą ilość światła w pomieszczeniu, prowokowała stwora i unikała jego ciosów dalej, mając nadzieję go zmęczyć choć odrobinę.
Właściciel
Bestia była w szale bojowym i w akompaniamencie krzyków wymachiwała swoimi zabójczymi cepami chybiając cię o przysłowiowy włos. Nie okazywał zmęczenia, choć jego ruchy powoli zwalniały.
W pewnym momencie wpadła na szalony pomysł. Gdy stwór zamachiwał się swoją bronią, ona złapała ją, nic nie robiąc sobie z kolców, po czym zaczęła siłować się ze stworem, ot, z czystej ciekawości na temat mocy jego mięśni.
Właściciel
Kolce pokiereszowały ci rękę, ale udało ci się dowiedzieć czego chciałaś. Siła tajemniczego stworzenia była bardzo zbliżona do twojej, jednak udało mu się wyrwać swoją broń z twoich rąk.
Natychmiast rzuciła się, by go staranować, mając nadzieję, iż wypadkowa wektorów sił powstałych po wyszarpnięciu broni z jej rąk pozwoli powalić przeciwnika na ziemię.
Właściciel
Po kolejnej próbie udało ci się go z hukiem powalić na ziemie, lecz niestety tym samym wpadłaś w jego ramiona.
Przybrała taką pozycję, by siedzieć na klatce piersiowej delikwenta, a nogami blokować jego ręce, podczas gdy swymi pięściami raz po raz uderzała jego twarz.
Właściciel
Wtedy właśnie odkryłaś że ma maskę. Lecz konsekwencje tego puczułaś dopiero gdy pękła a na twoją rękę wylała się czarna substancja która po kontakcie ze skórą (miała rozdartą rękawiczkę) doprowadziła do paraliżu i silnego bólu w kończynie.
- Wprost świetnie! - Warknęła, ignorując ból i wychylając się do tyłu, w celu wyrwania broni stwora z jego ręki przy użyciu swej własnej, nieuszkodzonej.
Właściciel
To nie było takie proste, gdyż łańcuch cepa był przyłączony bezpośrednio do kości twojego przeciwnika. Lecz nie było to potrzebne, bo gdy tylko maź się wylała, bestia straciła przytomność.
Upewniwszy się, że stwór nie zrobi jej szkody, odetchnęła z ulgą i przyjrzała się swojej uszkodzonej ręce.
Właściciel
Nie mogłaś nią poruszać, bolała przeokropnie i trzęsła się chihuahua na śniegu. Na domiar złego infekcja powoli postępowała w górę ręki.
- Niech to szlag! - Zaniepokojona z lekka dołożyła wszelkich starań, by pozyskać jakieś ostrze z ciała zabitego przeciwnika.
Właściciel
Przy pasku miał niewielki sztylet. Wyglądał na stary może nawet antyczny, ale wciąż był bardzo ostry.
- Cholera cholera cholera cholera... - Jęczała cicho, starając się działać szybko, po czym chwyciła za sztylet i przyłożyła jego ostrze do chorej ręki, kilka centymetrów nad zainfekowaną jej częścią.
- Cholera, Albedo, zapłacisz mi za to... - Westchnęła i zaczęła ciąć.
Właściciel
Skórę przecięłaś bez problem, lecz gdy nóż dotarł do mięśnia okazało się że toksyna utwardziła go zmieniając prawie w kamień. Na dodatek z rany w chorej ręce zaczęła cieknąć maź.
- Nosz cholera jasna! - Warknęła i przesunęła ostrze tam, gdzie była pewna, że toksyna jeszcze nie dotarła. Tam zaczęła ciąć.
Właściciel
Ból był przeokropny lecz po jakiś pięciu minutach zainfekowana część kończyny upadła na ziemię, zostawiając cię z samym kikutem.
///Przeokropny to nie bardzo, pamiętaj, że ona jest w dużej mierze znieczulona :v///
Wstała, beznamiętnie przyglądając się kikutowi. Ile ręki jej zostało?...
Właściciel
Jej przedramię było przecięte mniej więcej na środku. Zauważyłaś że odcięta ręka prawie natychmiast sczerniała.
Pokręciła głową z rezygnacją, złapała sztylet sprawną ręką i wetknęła go w to, co zostało z twarzy pokonanego stwora, a następnie wstała i ruszyła do pomp, celem sprawdzenia w jakim stopniu są uszkodzone.
Właściciel
Jedna z pomp była ciężko uszkodzona, a druga właściwie zdewastowana. Nawet sprawny technik nie zdołałby nic z tym zrobić.
Sprawdziła pozostałe. Bo chyba nie było tylko dwóch?...
Właściciel
Pozostałe dwa nie zostały uszkodzone w żadnym zagrażającym sprawności stopniu.
Zrezygnowana ruszyła do pomieszczenia kontrolnego wcisnąć włącznik.
Właściciel
Pompy zaczęły ssać wydając przy tym głośny dźwięk. Po chwili usłyszałaś trzask w jednej z rur i żarówki nagle rozbłysły jasnym blaskiem. Elektrownia znów działa.
Sfrustrowana westchnęła i spojrzała na swój nowiusieńki kikut. Krwawienie dawno już ustało, a teraz skóra powoli, ledwo zauważalnie, porastała ranę. Potem w środku zaczną odrastać kości, mięśnie i cała reszta tkanki. Minimum kilka dni, zanim odrośnie. Jean odwróciła wzrok i pokręciła głową z rezygnacją. Nie chciała o tym myśleć. Odwróciła się na pięcie i ruszyła do miejsca, gdzie miała się spotkać z Albedo.
Właściciel
Gdy tylko miałaś wyjść usłyszałaś gdzieś spod podłogi przeraźliwy ryk który przeszył twoją duszę. Ciało oponenta zaczęło się trząś w konwulsjach.
Duszy nie przeszył, bo tej Jean nie miała. Ruszyła do biegu, byle tylko jak najszybciej oddalić się od tego miejsca.
Właściciel
Szybko się ewakuowałaś z miejsca zdarzenia i wróciłaś do jaskini Albedo.
...A w zasadzie nie do jaskini, bo miała się z nim przecież spotkać w laboratorium.
Właściciel
Więc zawróciłaś i udałaś się do laboratorium. W środku stał on, na nieco chwiejnych nogach pracując nad czymś o czym zapewne nie miałaś pojęcia.
- Hej! - Zawołała, wciąż poirytowana, podchodząc do niego marszowym krokiem.
Właściciel
- Och wit... - Spojrzał na twoją rękę i przeraził się. - Słodka jutrzenko, co ci się stało z ręką. -
Strzeliła mu z liścia, jak tylko znalazła się wystarczająco blisko. - Nie ostrzegałeś mnie, że po elektrowni kręci się jakiś wariat! - Wybuchnęła ze wściekłością.
Właściciel
Niemalże powaliłaś go na ziemię, uratowała go jedynie duża metalowa szafa. - Nikt tam nie zaglądał od bardzo dawna. - Rozmasował twarz po uderzeniu. - Jak wyglądał?
- Obdartus, poraniony, z dwoma kolczastymi kulami u rąk. - Rzekła niechętnie, po czym podstawiła mu swój obrośnięty już skórą kikut pod twarz. - I lepiej, żebyś miał na TO lepsze wytłumaczenie, niż "nikt tam nie zaglądał"... - Syknęła.
Właściciel
-Musiałaś spotkać Harthorna. - Odpowiedział. - Kiedyś był uczynnym członkiem naszej małej społeczności. Uczynny, inteligentny, silny lecz opanowany. Potem w tajemniczych okolicznościach zniknąć na cały rok, by wrócić jako szaleniec opowiadający o "bestii z jeziora ognia która pożera duszę". Nie widzeiliśmy go od miesiąca, ale jak widać ty go odnalazłaś. -