- Jestem Jeanette. Gdybym miała przyjaciół, mówiliby na mnie Jean. Ostrzegam, że nie mam nic, co mogłabym ci zaoferować w zamian. - Odparła szybko bez dłuższego zastanowienia, przestępując z nogi na nogę i zmieniając pozycję na bardziej neutralną.
Właściciel
- Ja mogę być twoją przyjaciółką. - Odpowiedziała z uśmieszkiem. - Wiesz Jean, nie ma tu wiele rozrywek poza dwiema: filmy i Zabawki. Niestety wszystkie filmy jakie mam już obejrzałam, a szeregowy Frankly cóż... - Stuknęła palcem w głowę trupa, a ta odpadła i potoczyła się w twoją stronę. - ...zaczepił nie tego odmieńca co trzeba. W każdym razie co powiesz na prosty układ. Ty zapewnisz mi rozrywkę, ja dam ci klucz i parę cennych informacji. Co ty na to?
Westchnęła głośno i donośnie. - Niby w jaki sposób mam ci zapewnić rozrywkę, co, Wiqy? - Odparła z lekka sarkastycznym tonem/
Właściciel
- Filmy znajdziesz w kinie, a przystojnych facetów wszędzie. Tylko nie szukaj w okolicy Schroniska, bo to w większości opiekunowie. - Powiedziała z uśmiechem. - Zaproponowałabym wspólną zabawę, ale nie kręcą mnie maski.
- Och... - Osłupiała, ale tylko na moment, zastanawiając się, czy rozmówczyni ma na myśli rzeczywiście to, co wydawało się Jean, że ma. - A... Nie wolisz czegoś bardziej ekstremalnego?... - Zapytała ostrożnie.
Właściciel
- A co rozumiesz pod pojęciem "bardziej ekstremalnego?" - Usiadła przodem do ciebie wyraźnie zainteresowana.
- No cóż, teoretycznie mogłabym dla ciebie zdjąć tę maskę, ale bardzo nie lubię umierać, więc musimy wymyślić coś innego. - Odetchnęła głęboko, wyraźnie zamyślona, co sugerowała mowa ciała. - Lubisz mieć lot? Jak po dragach? - Zapytała, niby ni stąd ni zowąd.
Właściciel
- Nie potrzebuje narkotyków by się dobrze bawić! - Powiedziała sarkastycznie moralizatorskim tonem.
- Wierz mi, że tak dobrze jeszcze się nie bawiłaś. Słuchaj, mam w głowie taką substancję... - Przerwała i zamlaskała, jakby nie za bardzo wiedziała, jak ubrać w słowa to, co ma do powiedzenia. - Powiedzmy, że ma ją każdy człowiek, ale u mnie jest jej szczególnie dużo. Co prawda na mnie, ze względu na specyficzną konstrukcję mózgu, nie działa, tak jak na zwykłych ludzi, ale na ciebie... Cóż, jeśli jeszcze nie wierzysz w duchy, to z pewnością zaczniesz po aplikacji. - Wyjaśniła dogłębnie.
Właściciel
- Skarbie, chyba zapomniałaś że ja też jestem inna. - Pokręciła głową z uśmiechem. - Potrafię sprawić że osoba straci świadomość i trafi do świata własnych fantazji które mogę kontrolować. Jestem żywym narkotykiem.
- Gdyby to, co mówisz, było całkowitą prawdą, nie narzekałabyś na brak rozrywki. - Zauważyła.
Właściciel
- Ty też bawiłabyś się świetnie. - Zripostowała cię. - Mam ten sam problem. Choćbym wypiła wlasną krew to i tak nie będę miała nawet zalążka fazy. Ale moje zabawki nie nażekały na brak wrażeń.
- Czyli co? Mam ci tu przyprowadzić jakiegoś faceta, tak? - Zapytała, prychnąwszy.
Właściciel
- Najlepiej przystojnego. - Zaśmiała się uroczo. - Choć dobrym filmem też nie pogardzę.
- A czemu po prostu sama po niego nie wyjdziesz? - Zapytała złośliwym tonem.
Właściciel
- Bo ostatnio nieco sobie nagrabiłam... wystarczy ci wiedzieć że przez jakiś czas nie powinnam chodzić na podryw. A ciebie nikt nie zna, więc nie powinnaś mieć problemu.
- Świetnie... Naprawdę nie ma innej opcji?... - Mruknęła ledwo słyszalnie.
Właściciel
- Nie-e. Film lub facet. Innej opcji nie przewiduje! - Powiedziała żartobliwie, acz stanowczo.
Odwróciła się na pięcie i marszem ruszyła do wyjścia ze schroniska.
Właściciel
Wróciłaś skąd przybyłaś. Drzwi wciąż były otwarte i stał przy nich ten sam Reliq co ostatnio. Nie zwrócił na ciebie uwagi, prawdopodobnie kontemplując nad sensem życia.
Skierowała się tam, gdzie ostatnio widziała ludzi.
Właściciel
Obydwaj mężczyżni sobie już poszli, a wokoło nie było żywej ani nawet martwej duszy.
Wzięła głęboki oddech przez nos. Gdzieś tu musieli być ludzie... Zaczęła się rozglądać.
Właściciel
Okolice Schroniska mogłyby być oddzielną dzielnicą. Właściwie nikt tu nie mieszka oprócz kilku pasjonatów i licznych opiekunów.
Szukała, dopóki nie natrafiła na jakiegoś człowieka.
Właściciel
Musiałaś przejść spory kawał drogi, ale w końcu spotkałaś jakiegoś grajka pod niewielką kawiarnią.
- Hej, ty! - Podeszła pospiesznie do człeka. - Jak się nazywasz? - Rzuciła oschle.
Właściciel
- Emm... Franklin. - Odpowiedział z dużą dozą niepewności, badając cię wzrokiem.
- Słuchaj Franklin, widzę, że umiesz grać, a ja mam na głowie dzieciaka w schronisku, który nie zaśnie, chyba, że się mu zagra. Poratuj w potrzebie, chodź ze mną i zagraj. - Rzuciła, starając się brzmieć niezbyt sarkastycznie.
Właściciel
- Ale... chyba nie mówisz o tym schronisku, prawda? - Zapytał wciąż zaniepokojony.
- Tak, mówię o TYM schronisku. Mutanty też mają swoje potrzeby, wiesz? - Zapytała retorycznie pretensjonalnym tonem.
Właściciel
- Nie, nie. To musi być jakiś żart. - Nie udało ci się go przekonać.
- Słuchaj, pójdziesz tam ze mną, albo cię zaciągnę. Nie mam ochoty się droczyć. - Rzekła, coraz bardziej poirytowana.
Właściciel
- O nie nigdzie nie idę! - Powiedział powoli się wycofując.
Doskoczyła do niego, złapała za gardło, przyłożyła w szczękę, a następnie zaczęła ciągnąć ze sobą z powrotem w kierunku schroniska.
Właściciel
Nie złamałaś mu jej i udało ci się go ogłuszyć. Po kilku minutach ciągnięcia grajka przez ulice dotarłaś pod wrota Schroniska.
Idąc trochę na pamięć, trochę według mapy, ruszyła do pomieszczenia, gdzie ostatnio widziała niejaką Wiqy.
Właściciel
Siedziała na tym samym miejscu co ostatnio rozbawiona sytuacją z filmu. Gdy tylko przeszłaś przez próg powiedziała.
- O witaj Jean! Co dla mnie masz? - Artysta właśnie się obudził i powiedział cicho. - G-gdzie ja jestem...?
Rzuciła grajka na ziemię, prosto pod nogi drugiej mutantki. - Wedle zamówienia. - Dodała oschle.
Właściciel
Muzyk powoli wstał i powiedział - Co się tu dzie... - Wiqy delikatnie złapał go za podbrudek, a oczy chłopaka zaczęły lekko świecić.
- Mmm... całkiem ładny. Będziemy się dobrze bawić, cyż nie?
- T-tak pani... - Powiedział będąc całkowicie w transie.
- Lepsza zabawa byłaby gdybym nie musiała go hipnotyzować, ale i tak dziękuje.
- Co z naszą umową? - Zapytała wymownie, wyciągając dłoń po klucz.
Właściciel
- Chyba nie sądzisz że bym cię oszukała! - Powiedziała z uśmiechem i położyła ci klucz na dłoni. - A, i jeśli spotkasz gdzieś na dole pewnego dupka o imieniu Ulian, to powiedz że świetnie się tu wiedzie bez niego.
- Nie omieszkam... - Skłamała, po czym odwróciła się na pięcie i oddaliła się w kierunku drzwi w dół, do których, jak mniemała, pasować miał klucz.
Właściciel
Zamek z lekkim oporem puścił, i otworzyło ci sie przejście do niższych partii kompleksu.
Wsunęła klucz do kieszeni, wyciągnęła mapę i ruszyła do celu.
Właściciel
Im głębiej schodziłaś tym większe dziwy widziałaś. Niestety podróż przerwały ci urwane schody na minus czwarte piętro.
Zerknęła na mapę, czy dało się jakoś to obejść.
Właściciel
Jedyną drogą na mapie poza tą, był komin wentylacyjny po drugiej stronie piętra.
Przewróciła oczami i spojrzała jeszcze raz, czy na pewno nie da rady zejść tą drogą.
Właściciel
Nawet gdybyś uniknęła nabicia się na wystające pręty, to i tak drzwi były pod grubą warstwą gruzu.