- Nie lubię wody... - Odparła nieco stłumionym głosem.
Właściciel
- Co nie zmienia faktu że kąpiel ci się przyda. A co do tego... - zabrała z ziemi twoje ubrania. - ... to im też przyda się kąpiel. Zaraz wracam! - Wyszła pośpiesznie z łazienki, ignorując twoje protesty.
- Hej! - Krzyknęła za nią, ale najwyraźniej niewiele to dało. - No to doskonale. Teraz będę musiała spędzić w tej wannie resztę dnia... - Pomyślała, westchnęła głęboko, żałośnie i przejmująco, po czym ustawiła w masce filtr zbierający powietrze z wody i zanurzyła się w całości, a następnie zamknęła oczy i spróbowała się zdrzemnąć.
Właściciel
Po chwili zasnęłaś, choć nie spałaś długo bo nawet nie weszłaś w fazę ren. Ot zwykła odświeżająca drzemka.
Zastanowiła się, co mogło ją obudzić...
Właściciel
Nie zauważyłaś nic podejrzanego. Jedynie na hakach obok wanny wisiał czysty ręcznik i twój kombinezon na wieszaku.
Natychmiast wstała, przestawiła filtr w masce, wytarła się w ręcznik i ubrała. A potem... Znowu usiadła pod wanną i zanurzyła w niej kikut.
Właściciel
Twoje ubranie prawie lśniło i pachniało jak truskawki. A na dodatek podczas snu odrosło ci całe przedramię!
...Ale wciąż jeszcze trzeba było odhodować dłoń. Jean więc, z braku lepszych zajęć, siedziała i czekała, grzebiąc w filtrach maski, by odgrodzić się od paskudnego, w jej opinii, zapachu ubrań.
Właściciel
Po chwili zaczęłaś się robić senna. Jak widać regeneracja całej ręki zużywa nieco więcej energii niż paru zadrapań. Poza tym usłyszałaś jak ktoś wchodzi do męskiej łazienki i dźwięk wody wlewanej do metalowej wanny. Nie byłoby to aż tak dziwne, gdyby nie szczęk łańcuchów temu towarzyszący.
Uznając to za podejrzane, powoli i ostrożnie wstała, by udać się przed męską i do niej zajrzeć.
Właściciel
Zauważyłaś że jedna z czystych wan napełnia się wodą w kolorze znajomego roztworu. W przebieralni obok drzwi do łaźni słyszałaś jak ktoś się rozbiera.
Postanowiła pozostać w ukryciu i poczekać, aż będzie w stanie spostrzec kto to.
Właściciel
To był Harthorn we własnej osobie, lecz tym razem widziałaś go bez grubych ubrań. Miał długie czarne włosy, twarz owinętą bandażem i szarą skórę pokrytą tysiącem blizn, a z niektórych wypływała znajoma substancja.
Pamiętając ostatnie spotkanie, wolała nie ryzykować ataku, chociaż miała ochotę zabić delikwenta... Zamiast tego postanowiła wrócić do Albedo i zobaczyć, jak mu idzie.
Właściciel
Albedo mieszał ze sobą jakieś dziwne mikstury. Jak widać był w swoi żywiole.
- Hej... - Podeszła do niego, starając się nie brzmieć zbyt wrogo. - Co robisz? - Zapytała, przyglądając się jego pracy.
Właściciel
- Przygotowuje eliksir z Ciebie. - Powiedział wesoło, nie przerywając pracy. - Jeśli nie wezmę go w ciągu poł godziny to znów stracę czucie w nogach. -
- Zregenerowana tkanka jest niestabilna? - Zapytała z ciekawością i lekkim niedowierzaniem.
Właściciel
- Mówimy tu o rdzeniu kręgowym skarbie. - Odpowiedział. - Twoja krew pozwala jedynie na niestabilne połączenie między dwiema oddzielonymi częściami rdzenia. -
- W takim razie zrób koncentrat z retrowirusem pobranym z mojej krwi. Jeśli wstrzykniesz sobie wystarczająco dużo, rdzeń powinien zregenerować się na stałe. Tylko nie za dużo, bo wprowadzone geny rozprzestrzenią się po całym ciele, a wtedy uwierz mi, nie zniesiesz bólu jaki zafundują ci tkanki nabłonkowe. - Wyjaśniła głosem specjalisty.
Właściciel
Spojrzał na ciebie zaskoczony. - Interesująca hipoteza. Skąd tyle wiesz o biologi? -
- Książki, książki i więcej książek. - Odparła, zadowolona z siebie. - Kiedy nie ma się ani żadnych znajomych, ani chęci do życia, łatwo można utopić się w książkach. - Dodała.
Właściciel
- Heh, wiem coś o tym. - Powiedział i westchnął cicho. - Z chęcią wypróbuje twoją teroie, ale teraz potrzebuje przede wszystkim chodzić. - Powiedział wyjmując strzykawkę z jednej z szuflad.
- Więc co dokładnie zamierzasz zrobić? - Zapytała, zaciekawiona i lekko zaniepokojona.
Właściciel
- A jak myślisz. - Nabrał przygotowanego roztworu do strzykawki, a ją samą wbił sobie w żyłę i wypuścił substancje.
- Pytałam raczej o skład mieszanki... - Doprecyzowała, lekko zażenowana.
Właściciel
- Głowinie twoja krew, z dodatkiem portyzolu i aratoniny. -
///Ładnie to tak wymyślać związki?///
- Tylko nie do końca rozumiem w jakim celu... - Zdziwiła się.
Właściciel
- Portyzol przyśpiesza rozchodzenie się roztworu po ciele, a aratonina doprowadza go do systemu nerwowego. -
//Moje uniwersum, moje chemia :P
- Ale czy to nie doprowadzi do przerostu tkanki nerwowej i obrzęku połączonego z okresowym drętwieniem kończyn? - Dopytywała się.
///Może jeszcze prawa fizyki zaprojektuj, kuffa :v///
Właściciel
- W potrójnie większej dawce, zapewne. - Odpowiedział. - Ale przecież to już druga partia specyfiku.
//W sumie, nigdy nie przepadałem za Trzecim prawem Dynamiki Newtona.
- Sądząc po ilości płynu, który sobie wstrzyknąłeś, musiałeś zatem mocno rozcieńczyć roztwór. Po namyśle nie dziwi mnie to jednak, twój organizm jest w opłakanym stanie. - Skonkludowała.
///Doskonale. To teraz przemodeluj cały Wszechświat od momentu powstania uwzględniając brak tego prawa fizyki.///
Właściciel
- Nie zaprzeczę. - Skomentował krótko i wyrzucił igłę ze strzykawki do śmietnika obok.
//Brzmi jak plan na długie zimowe wieczory.
- A wracając, kiedy zabierzesz się za koncentrat, o którym wspomniałam? - Zapytała.
Właściciel
- Upuść mi trochę swojej krwi do jednego z naczyń i możliwe że zaraz się tym zajmę. -
- Potrzeba ci więcej? - Zdziwiła się, po czym zreflektowała. - Chociaż faktycznie, nie widzę tu przyrządów do rozmnażania wirusów... - Dodała, patrząc naokoło, po czym wzruszyła ramionami, znalazła jakieś naczynie i umieściła w nim odrobinę życiodajnego płynu.
Właściciel
- Dziękuje. - Powiedział gdy napełniłaś probówkę swoją krwią. - Dzięki twojemu poświęceniu mamy działającą chłodnie. Gdybyś mogła tam umieścić owe naczynie, to byłbym wdzięczny. Jest w pomieszczeniu obok. - Wskazał na wyjście.
Pokręciła głową z rezygnacją, mając już dość bycia dziewczynką na posyłki, ale nie odzywając się ruszyła do chłodni.
Właściciel
Laboratorium obok było niemal identyczne co to w którym przesiaduje Albedo, jedynie było w o wiele gorszym stanie i pomniejszone o chłodnie w drugim końcu pomieszczenia.
Bez zbędnych ceregieli i równie zbędnego postowania odłożyła krew do chłodni i ruszyła z powrotem.
Właściciel
- A ty kim jesteś? - Usłyszałaś pytanie zadane damskim głosem z głębi ciemnej chłodni.
- Nie twoja sprawa! - Warknęła w odpowiedzi i skierowała się do wyjścia.