Właścicielka
- To już chyba ósmy kuzyn, o którym pani doktor mi mówi. Był już bodajże Joseph, David, Mortimer... a potem były takie kosmiczne imiona, że nie pamiętam. Są fikcyjni, czy ludzie w twoich czasach nie mieli co robić?
- Skup się na jeździe, bo ci sarna wyskoczy.
Cóż, z krzaków wyskoczył zając, ale Lewis zdążył zahamować. Więcej już nic nie mówił, do momentu, gdy wrócili do Donii.
W Donii było tak jak wcześniej. Zza chmur wynurzało się słońce, a pani doktor wyjęła z kieszeni kapelutek z sztucznym, purpurowym kwiatem i włożyła go sobie na głowę.
- Zamierzamy się zatrzymać na jakiś przystanek? - zapytał Lewis. - Ktoś jest głodny?
Konto usunięte
Daniel kiwnął głową. -Jasne. Możemy się gdzieś zatrzymać.- Uśmiechnął się.
Właścicielka
Wobec tego zatrzymali się na parkingu przed pewną karczmą. Martha, o której przez dłuższą chwilę nikt nie myślał, przeciągnęła się z głośnym miauknięciem i spojrzała na Daniela.
- Mamy na coś konkretnego ochotę? - zapytała ogólnie doktor Pigwa.
Konto usunięte
Chłopak wolno pokręcił głową. -Nie mam pojęcia co bym zjadł...- powiedział wolno, sięgając po kota. Chwycił go za skórę na karku i wciągnął na kolana.
Właścicielka
- Wpałaszowałbym coś słodkiego.
- Cukier w kostkach? - zaśmiała się pani doktor. - To chyba dobry pomysł, żeby zjeść trochę słodyczy. Mam nadzieję, że Martha nie będzie podjadać.
Konto usunięte
Pokiział kotka po głowie, śmiejąc się cicho. -Nie wygląda, ale jest strasznym złodziejem jedzenia.- Spojrzał po wszystkich. -Ja bym na waszym miejscu strzegł tych słodyczy.-
Właścicielka
- Mam na względzie jedynie jej zdrowie. - westchnęła paji.doktor, po czym zeskoczyła z wozu. - Słodycze z reguły szkodzą takim uroczym kotkom...
Konto usunięte
Daniel kiwnął głową, również schodząc z wozu. -Ja również.-
Właścicielka
- Ale teraz was ja poprowadzę, bo kiedy Lewis chce coś słodkiego i staje pod karczmą, to chce malinówkę albo piwo z sokiem. - parsknęła pani doktor i poprowadziła ich do przyjemnej kawaiarni. - Danielu, jakie lubisz ciasto?
Konto usunięte
Daniel zamyślił sie na chwile. Dawno żadnego nie jadl, ale... -Wydaje mi sie, ze szarlotke.- Powiedzial w koncu z lekkim usmiechem.
Właścicielka
- Dobrze, poproszę... szarlotkę, eklerkę i muffinkę z rumem. - westchnęła pani doktor, siadając przy stoliku.
Konto usunięte
Daniel uśmiechnął się słysząc ostatnie zamówienie. Usiadł na przeciwko pani doktor.
Właścicielka
Kelner po paru minutach przyniósł wskazane słodycze, a wbrew oczekiwaniom Lewisa muffinkę z rumem wzięła pani doktor, przysuwając w jego stronę eklerkę.
- Smacznego~ - zaśmiała się i zajęła się zajadaniem słodycza.
Konto usunięte
Uśmiech Daniela rozszerzył się. Szybko zaczął jednak jeść swój kawałek ciasta. Napiłby się kawy. Choć nie, bez niej szybciej uśnie. A przecież w śnie może spotkać Deusa, prawda?
Spojrzał na nieszczęśliwego Kapelusznika.
-Ile się jedzie tam gdzie jedziemy?-
Właścicielka
- Mry mnihr. - mruknął Lewis niezrozumiale, bo z pełnymi ustami.
- Dwie-trzy godziny, zależy, czy zmienimy konia. - westchnęła pani doktor.
- To chyba dobry pomysł. Kathia jest już nieźle wymęczona.
Konto usunięte
Po chwili namyślenia chłopak kiwnął głową.
Co jak co, ale samochody były o wiele wygodniejsze. Szkoda, że nie miał prawa jazdy...
-Długo nas ciągnęła.- Stwierdził. -Zasłużyła na odpoczynek.-
Właścicielka
- Mi się już skończyło jedzenie, więc skoczę odprowadzić Kathię do znajomego. - westchnął Lewis. - Zaraz będę powrotem. - rzucił i wyszedł.
Tymczasem Martha próbowała coś niecoś podkraść, ale koniec końców kelner przyniósł jej trochę szynki i tym się zajęła.
Konto usunięte
Daniel dokończył ciastko i spojrzał na Panią Doktor. -Znasz kogoś takiego jak Sully?- Zapytał jakby od niechcenia.
Właścicielka
- Nie osobiście, ale słyszałam. To taki ghul, ma z siedemnaście lat góra. Miał trochę pogmatwane życie, szuka swojego opiekuna z dzieciństwa, no i wedle relacji Lewisa znalazł miłość w pewnym Jokerze. - uśmiechnęła się pani doktor.
Konto usunięte
Spojrzał z uśmiechem w oczach na kobietę. -Ciekawe. Przypomina mi to coś.- Zaśmiał się.
Właścicielka
- Rozumiem.
Pa paru minutach Lewis powrócił.
- Czy możemy jechać?
Konto usunięte
Daniel tylko kiwnal głową. -Ja jestem gotowy.- Stwierdził. Choc w sumie to w tym miejscu chcial po prostu caly czas byc w ruchu.
Właścicielka
Wobec tego wrócili do wozu, gdzie czekał koń, nazwany w pewnym momencie przez Lewisa Elvirą. Odjechali szybko w stronę Seyo.
Zmiana tematu
Właścicielka
- No to współczuję. - westchnął krótko elf, podczas gdy już wjeżdżali do miasta.
Miasto było spore, ludzi było tam sporo, sprzątali właśnie po jakimś większym wydarzeniu.
- Chcesz jeść, czy raczej nie musisz?
-Mam kanapki, ale nie jestem głodny.
Odpowiedział.
-Te mury przypominają Sevingrad z moich książek...Ciekawe czy to miejsce też upadnie.
Wymamrotał pod nosem.
Właścicielka
- Upadnięty jest już Heart, i całe królestwo serc. Całkiem przyjemny dla oka widok. Te ruiny znaczy się. Ludzie są wyjątkowo pyszni, rósł każdy w górę i w końcu upadli. W sumie to im tak dobrze.
-Nigdy nie patrzyłem na żadną katastrofę tylko ze strony ofiar. Zawsze interesował mnie sprawca i jego motywy. W tym przypadku są to jedne i te same osoby. Jak u nas w rządzie...
Wyraził swoją opinię po czym zaczął się rozglądać.
Właścicielka
- Plotki głoszą, że chodziło o zwykły wypadek, ale ja w takie bzdury nie wierzę. - odrzekł Deith i zatrzymał wóz. - Chodźmy załatwić te dokumenty.
-A więc ruszajmy.
Zszedł z wozu.
Właścicielka
W urzędzie chadzały dziewczyny z chłodnym spojrzeniem patrzące na rzeczywistość i pracujące skrupulatnie.
- Nowe pozwolenie i odnowienie starego.
Stał za elfem milcząc. Uśmiechał się w stronę urzędniczki.
Właścicielka
- Prosz, Deith, niech twoja koleżka wypełni tylko te głupie pisemko i będziesz miał. - podsunęła im pod nos formularz i długopis.
Spojrzał na pismo i wziął długopis do ręki. Jak on dawno niczego nie wypełniał....
Właścicielka
Formularz obejmował proste fakty: imię, nazwisko, wiek, a na końcu było pytanie o rasę, typu elf, wampir, syrena, wilkołak... i na końcu był człowiek i osobno Joker.
Zaznaczył Jokera. Imię: Clark. Nazwisko: Deep. Co do wieku nie był pewien, gdyż liczą czasem z ziemi miał mieć dzisiaj urodziny, ale nie wiedział jak to tutaj płynie. W końcu zaznaczył 20. Oddał formularz.
Właścicielka
Urzędniczka wzięła formularz i po paru minutach wróciła z dwoma dokumenami.
- Miłego pobytu.
Deith wziął swój i poszedł w stronę wyjścia.
-Dziękuję bardzo miła Pani.
Wziął formularz, ukłonił się i ruszył za Elfem.
Właścicielka
Powrócili do wozu i pojechali długą aleją, na której końcu widać było bardzo, bardzo gęsty las.
-Demeris...
Powiedział tak by elf nie mógł tego usłyszeć.
-To wygląda jak Demeris...
Kontynuował taką samą częstotliwością.
Właścicielka
- Miło wiedzieć, że ci się podoba. - zaśmiał się Deith.
-A tak w ogóle masz jaką żonę czy dziewczynę jeśli mogę spytać?
Zapytał z zaciekawieniem.
Właścicielka
- Wtedy bym się nią zajął. Żadnej się nie podobam i tyle. - zaśmiał się Deith. - A ty?
-Przecież nie szukał bym dziewczyny gdybym ją miał. Nie jestem takim typem człowieka.
Wyjaśnił
Właścicielka
- No spokojnie, tak tylko z zamyślenia spytałem. - rzucił Deith.
Właścicielka
W końcu wjechali w mury Donii, gdzie jakiś wyrozumiały elf wskazał im drogę do pobliskiego pensjonatu. Gino jechał spokojnie, jeszcze nawet całkiem przytomnie.
Gdy dotarli do celu, uliczki starego miasta były już puste. Nim Yukki się obejrzał, Gino zamówił sobie pokój i w nim znikał, zapewne od razu padając na łóżko i zasypiając.
Chłopak poprawił okulary. Teraz już miał pewność, że nie będzie tak źle. Rozejrzał się dookoła po czym sam zamówił sobie pokój.
-Mam takie małe pytanie odnośnie elfów. U nas elfy są dość często spotykanym wybrykiem popkultury. To prawda że jesteście w stanie spać w marszu?
Zapytał.
Właścicielka
Elf pełniący funkcję recepcjonisty podał mu kluczyk po czym wrócił do przerwanego zajęcia, jakim było rysowanie jakiegoś ptaka. Rzucił jakieś krótkie "miłego pobytu" i zajął się sobą.
- Potrafimy świadomie lunatykować, ale mało kto umie to na tyle dobrze by nie wejść na przykład w jakieś drzewo...
-A był tu ktoś taki jak Tolkien? Kojarzysz może?
Zapytał zaciekawiony.
On tylko skinął głową i ruszył do swojego pokoju machając kluczykiem. W końcu znalazł pomieszczenie i otworzył drzwi. Z westchnięciem wszedł do środka i od razu położył się na łóżku. Można było stwierdzić, że sam jest zmęczony tą podróżą. Zamknął oczy czekając na sen.