Właściciel
- Weź te mniejsze kusze i stosowny zapas amunicji. - rzekł po czym zaczął zabierać swoją broń. Kopnął w Twoim kierunku miecz jednoręczny. - To też się przyda.
Oprócz zebrania swojego sprzętu wziął także srebrny miecz i kusze oraz kilkanaście bełtów .
- Dzięki za pomoc i sprzęt .
Właściciel
- Jak rozumiem znalazłeś już ten zamek?
- Tak, nie było to trudne bo Nekromanta jakoś wybitnie nie ukrywał nawet swoich śladów .
Właściciel
- Spotkamy się pod bramą, zaprowadzisz mnie tam. Znaczy jutro, gdy otrzymasz posiłki.
Kiwnął głową .
- W takim razie do jutra, wracam do miasta .
Właściciel
Również kiwnął głową i zaczął zbierać to co wypadło z worka po czym usiadł przy ognisku.
I odszedł, wracając znaną już drogą do miasta .
W takim razie ruszył do koszar żeby tam przeczekać resztę dnia .
Właściciel
Dzień się skończył i jest już noc.
W takim razie poszedł spać w swojej kwaterze .
Właściciel
Wstałeś rano. Obudził Cię deszcz padający ulewnie z czarnych chmur na niebie. Idealne klimaty na walkę z Nieumarłymi.
- Wspaniale..- burknął pod nosem po czym ruszył do pokoju w którym wcześniej widział się z całą grupą -.
Właściciel
Siedzieli tam gdzie wcześniej i im też udzielił się ponury nastrój.
Usiadł gdzieś czekając na jakiegoś gońca od Szlachcica czy kogokolwiek .
Właściciel
Nikt nie przychodzi i chyba w związku z tym będziesz musiał się tam ruszyć sam.
Westchnął ciężko, podniósł się i zabrał dupę w troki ruszając do pałacu .
Właściciel
I szybko znalazłeś się w sali tronowej szlachcica.
Tam też przywitał się i spytał o wojska .
Właściciel
- Pogoda może opóźnić ich przybycie, ale powinni być jeszcze dziś.
- Nawiązałem współpracę z wysłannikiem Inkwizycji przebywającym na miejscu . Z jego pomocą, być może będziemy mogli przypuścić szturm na zamek .
Właściciel
- Inkwizycja? Tutaj? - zapytał wyraźnie zaciekawiony.
- Przybył we własnych sprawach, mówił że ściga Wampira .
Właściciel
Pokiwał głową w zamyśleniu.
- Ruszacie po otrzymaniu wsparcia? Niezwłocznie?
- Zostanę krótką chwilę żeby załatwić kilka spraw .
Właściciel
- Świetnie. Im szybciej ten problem zniknie z moich ziem, tym lepiej.
- Też tak myślę .- odparł po czym pożegnał się i ruszył w stronę wyjścia -.
Właściciel
Opuściłeś siedzibę szlachcica i zauważyłeś jak kilku strażników wzywa Cię pod bramę.
Ruszył do owej zaskoczony .
Właściciel
Zobaczyłeś odział liczący kilkunastu kuszników brodzących przez błoto gościńca oraz innych ludzi pchających po tej nawierzchni trzy katapulty.
- Wsparcie przybyło. - wesoło oznajmił strażnik.
- Wspaniale, ale nie ruszymy dzisiaj . Pogoda nie nadaje się na oblężenie .
Właściciel
- A to nie jest tak, że im szybciej, tym lepiej? - zapytał nieco zdezorientowany strażnik.
- Chcesz utknąć w lesie w błocie dwa razy głębszym niż tutaj ? Jak spróbujemy tam wejść w taką pogodę połowa z was zginie i wstanie jako nieumarli .
Właściciel
- Aha. - odrzekł krótko wyraźnie rozumiejąc Twoją logikę i nie zdając już więcej pytań.
- W takim razie, ruszajcie coś zjeść, wypocząć i być gotowym do jutrzejszej wyprawy .
Właściciel
To właściwe był strażnik miasta, ale pewnie szlachcic użyczy ich Wam jeśli będzie trzeba.
On natomiast żeby nie stać dalej na deszczu i rozmyślać o strażnikach postanowił wrócić do koszar .
Właściciel
Tam panowała już bardziej radosna atmosfera ze względu na przybycie posiłków.
Pomyślał nad wszechświatem chwilę stojąc na progu drzwi po czym stwierdził że głupio tak nic nie zjeść i ruszył do tej samej karczmy w której był wczoraj .
Właściciel
Karczma wyglądała podobnie, ale była pełniejsza, ze względu na pogodę.
Ponownie poszukał wolnego stolika, i jeśli taki znalazł to przysiadł sobie przy nim . Wygodniej usiadł, zdjął kapelusz i położywszy go na stole zaczął oglądać się za karczmarzem .
Właściciel
Znów długo nie czekałeś, bo przyszedł do Ciebie karczmarz.
- Piwa i coś do jedzenia? - domyślił się.
- Pan to musi umieć czytać ludziom w myślach, proszę jakiś spory kufel i dużo do jedzenia .
Właściciel
- To może zjadłby pan dzika? - zapytał idąc po piwo. - Wczoraj jeden klient zamówił całego i zjadł tylko jedną nogę. Cholerny Elf.
- Chętnie .- stwierdził -. Nie dam się dziku zmarnować..
Właściciel
Postawił przed Tobą piwo i ruszył po owego dzika.
Po chwili przyniósł Ci całkiem sporą sztukę, dokładnie upieczoną i polaną sosem, nadal ciepłą i z brakującą tylną nogą.
- Dzięki .- i zabrał się za jedzenie owego dzika -.
Właściciel
Jak przystało na łowcę potworów wtranżoliłeś całego, nie licząc resztek na kościach. Do tego całe piwsko.
Rozsiadł się wygodnie pożarłszy wszystko po czym wsłuchał w to o czym miejscowe ptaszki ćwierkają .