Właściciel
Straż bez problemu Was przepuściła i weszliście do wyłożonego granitem korytarza, oświetlanego przez pochodnie.
- Stylowo .- burknął idąc za przewodnikiem -.
Właściciel
W końcu trafiliście do podobnie urządzonej sali tronowej. Tron, strażnicy, jakieś kobiety, pochodnie i facet na tronie.
Powoli ruszył w stronę tronu, nie miał zamiaru się ukłonić więc zatrzymał się tuż przed nim czekając na Przewodnika .
Właściciel
Ten zatrzymał się za Tobą chcąc służyć Ci radą, ale nie miał zamiaru mieszać się w rozmowę.
Ukłonił się z lekka, w taki sposób żeby ukazać że ma zamiar rozmawiać jak równy z równym .
- Witam cię szlechetny władco tych ziem, ja Manfred von Carstein z oddziału Łowców Demonów przedstawiciel Krzyżowców z Argentu chciałem donieść ci o zlokalizowaniu siedziby nekromanty na twych ziemiach, jednak zdobycie jej będzie wymagało pewnych środków który mi nie przyznano więc z prośbą zgłaszam się do ciebie w sprawie użyczenia nam katapult lub innego sprzętu oblężniczego który posiadasz .
Właściciel
Szlachcic kiwnął kilka razy głową.
- Czy potrzebujesz tylko katapult?
- Poza nimi o ile to możliwe oddziału wojskowego, nie więcej jak pięćdziesięciu ludzi powinno wystarczyć żeby zdobyć zamek . Jeśli nie uda mi się wykurzyć nekromanty ostrzałem podejrzewam że będę go oblegał a do tego potrzebuje sił na tyle licznych żeby móc okrążyć zamek lub walczyć z jego wojskiem jeśli spróbuje opuścić zamek .
Właściciel
- Tylu żołnierzy mam na zamku, ale na granicy moich włości, w pobliżu miejsca zamieszkania agresywnej bandy Elfów, mam dwie katapulty i oddział kuszników. Jeśli ich wezwę przybędą za dzień lub dwa.
- Powinno wystarczyć . Jeśli Nekromanta nie robił zapasów to spekuluje że spróbuje wyjść po około tygodniu .
Właściciel
- Może też wpaść w coś na kształt transu hibernacyjnego i wytrzymać bez jedzenie i wody kilka miesięcy lub lat. - wtrącił przewodnik.
- W tym przypadku wpadniemy do środka i go zarżniemy.. a przynajmniej ja to zrobię bo każdy nasz pokonany to nowy żołnierz dla wroga .
Właściciel
- Plan jest, więc niezwłocznie przystąpię do działania. - rzekł szlachcic. - Zaraz wyślę gońca, a w tym czasie odpocznijcie w mieście.
- Dziękuję za udzielone wsparcie .- znowuż z lekka się ukłonił, po czym ruszył w stronę koszar -.
W sumie zdecydował jednak zawitać do jakiejś karczmy, i tak jeszcze sporo wolnego czasu zostało .
Właściciel
Jak na średniej wielkości miasto przystało, była tam karczma.
W takim razie wszedł do niej i rozejrzał się za wolnym miejscem .
Właściciel
Wolnych miejsce było sporo, bo pewnie wszyscy są w pracy lub na polach.
W takim razie wygodnie rozsiadł się gdzieś na boku, zdjął kapelusz po czym położył go na stole i rozejrzał za karczmarzem .
Właściciel
Był zajęty rozmową z dwójką mężczyzn wyglądających na tutejszych żołnierzy, strażników lub milicjantów. Mimo to wysłała do Ciebie jakiegoś chłopaka byś mógł złożyć zamówienie.
- Piwa i coś do jedzenia .- stwierdził gdy ten był już blisko -.
Właściciel
Kiwnął głową i wrócił się do karczmarza. Tymczasem dwójka milicjantów usiadła sobie niedaleko i gadała o czymś.
Postarał się przysłuchać, i tak nic lepszego do roboty nie miał .
Właściciel
- Podobno ubił Demony gołymi rękoma. - powiedział jeden.
- Dupa. Za to na pewno potrafi wypić tuzin piw i pozostać trzeźwym. - rzekł drugi.
Pewnie znowu gadają o jakimś błędnym rycerzu- nasłuchiwał jednak dalej, uderzając z lekka palcami o stół -.
Właściciel
- Eee tam.... Podobno własnoręcznie ubił dzika szabloskalnego mając tylko gałąź i łyżkę.
- To niby prawda? - zapytał milicjant sceptycznie.
- Sam go zapytaj. - burknął drugi wzruszając ramionami.
Natomiast Tobie przyniesiono żeberka z ziemniakami i piwo.
- Trzy sztuki złota. - rzekł chłopak.
Sięgnął do swojej sakwy po czym wyciągnął z niej cztery monety i podał je chłopaku .
Właściciel
Przez chwilę zastanawiał się czy oddać Ci tą jedną nadprogramową sztukę złota, ale po chwili zdał sobie sprawę, że jemu lepiej się przyda i poszedł.
On natomiast zadowolony ze nie musi tłumaczyć iż jest to napiwek rozsiadł się wygodniej i powoli zaczął sączyć z kufla .
Właściciel
Piłeś sobie spokojnie, aż podszedł do Ciebie jeden z milicjantów.
- Więc... Ten... Ty jesteś Manfred Von Carstein? - zapytał w końcu.
Odstawił powoli kufel, podrapał się po brodzie swoją ręką ze stali po czym odpowiedział
- We własnej osobie .
Właściciel
Zachłysnął się z wrażenia po czym powiedział z podziwem:
- Wiele o Tobie słyszeliśmy. Wieści dotarły nawet na to zadupie.
- Nie takie zadupie jakie mogłoby się wydawać, macie nawet własnego Nekromantę którego trzeba będzie spalić na stosie..lub ewentualnie po prostu zarżnąć jeśli nie będzie okazji do zrobienia ładnego stosika .
- Tak, to mój główny cel .
Właściciel
- A jakieś inne cele? - zapytał.
- Nażreć się, nachlać się, przelecieć jakąś dz*wkę i nie zginąć po raz kolejny dokonując rzeczy na które kogo innego by nie wysłali .
Właściciel
- Aha. - rzekł nieco smętnie po czym powiedział: - Nasz pan mówił, że spróbuje pana namówić do krótkiego szkolenie swoich milicjantów, żebyśmy mogli pozbyć się Nieumarłych jak wrócą... - mówił i milczał chwilę. - To jak? Zgodziłby się pan? - zapytał z nadzieją.
Drapnął się z lekka po brodzie i był przez chwilę cicho po czym .
- Niech będzie, ale dopiero jak już zajmę się sprawą nekromanty bo to teraz kluczowe -.
Właściciel
Wrócił do swojego towarzysza by przekazać mu wieści.
Dopił piwo po czym zabrał się za pałaszowanie obiadu, czas nie gonił więc jadł powoli .
Właściciel
W końcu zjadłeś nie spiesząc się.
Gdy to zrobił wolnym krokiem wyszedł na miasto, postanowił trochę pozwiedzać .
Właściciel
Niezbyt było co zwiedzać. Bądź co bądź to małe miasteczko. W centrum karczma i rynek z fontanną, a dalej głównie kamieniczki i nieco sklepów oraz kuźnia. Poza tym koszary dla żołnierzy w pobliżu murów i bramy.
Postanowił jednak zawitać do kuźni, gdy dotarł na miejsce rozejrzał się za kowalem .
Właściciel
Kowal zajęty był wykuwaniem czegoś co w przyszłości może być tarczą.
- Dzień dobry panie kowalu, potrzebny mi srebrny sztylet, jeśli srebra na zapasie nie masz to mogę je nawet załatwić .
Właściciel
- No nie mam. - powiedział. - Był tu jakiś facet i całe srebro poszło na bełty. Nie na groty ze srebra, ale całe bełty! Swoją drogą miał podobną czapkę. - powiedział wskazując na Twoje nakrycie głowy.
- Chwila.. co ? Mój oddział został wyrżnięty . Przeżyłem tylko ja.. ten człowiek musi się podszywać !- przez głowę zaczęły mu przechodzić tysiące myśli -.