Podbiega i usiłuje wyjąć miecz.
- To smutne, że nawet w tym miejscu jestem ignorowana.
Darek
- Witaj, ludzka istoto. Jestem tym, który sądzi wszelkie istoty. A w odpowiedzi na drugie pytanie: myślisz dość głośno
Abbei
Miecz dal się wyciągnąć dość łatwo. Trzymając go w dłoniach Alice doznała dziwnego uczucia mocy... szybko zastąpionego przez całkowicie normalne uczucie spadania.
//Zaraz napiszę ci post w Krewlodzie//
- Głośno? To dość niespotykane. Moje myśli są jedynie oddziaływaniami między neuronami, nie wydają dźwięków. Dedukuję jednak, że jesteś bogiem i rozumiesz świat inaczej, aniżeli człowiek taki jak ja? - Postanowił w końcu odezwać się Ian, szukając wzrokiem nowego rozmówcy.
Dookoła była tylko gęsta mgła.
- Poprawna dedukcja. Jednak pozwól, że to ja będę teraz zadawać pytania
- Dobra Suwerenie.... Jestem gotów by oddać duszę za wielu.
- Więc powodzenia po drugiej stronie, czy może trzeciej
Portal wciąż znajdował się za plecami Vincenta.
- Skoro mam zostać poddany osądowi... Cóż, pytaj więc, Suwerenie. - Odparł, pamiętając jak boga nazwał jego poprzedni rozmówca.
- Na początek: Jaki był cel twoich badań? Pytam o podstawową intencję. Chęć pomocy ludziom? Żądza sławy? Czysta ciekawość? A może jakaś inna, niesprecyzowana idea?
- Od zawsze odczuwałem ogromną ciekawość odnośnie natury Wszechświata. Chciałem wiedzieć jak działa, skąd się wziął i dokąd zmierza. Chciałem też, by wiedzieli to inni. Głównym celem mojej działalności było bowiem czynienie świata lepszym. Nie wiem, na ile mi się to udało, ale pragnąłem ratować i polepszać życia, nie tylko ludzkie, ale i wszystkie, które były tego warte. Pragnąłem, by w umysły ludzi wstąpiło oświecenie. Stąd właśnie moje badania. Prowadziłem je, by przyjść na pomoc wszelkim istotom żywym w pozbywaniu się problemów tego świata. - Wyjaśnił dogłębnie i wyczerpująco, po czym włączył swe narzędzie wielofunkcyjne, celem sprawdzenia, czy uda mu się przeskanować mgłę.
Odczyty z urządzenia nie miały najmniejszego sensu. Wyglądało na to, że projektant nie pomyślał o ograniczeniach duchowego świata.
- Szlachetne. Jednak teraz nie ma to większego znaczenia. Gdybym, załóżmy, wysłał cię do Edenu, co byś zrobił ze swoją egzystencją?
Ian zamlaskał w zamyśleniu, milcząc przez chwilę i zastanawiając się nad odpowiedzią. - Nie wiem, jak wygląda życie w zaświatach. Jakie ma zalety, wady. Jeśli istnieją ograniczenia, może zaistnieć także rozwój, który jest dla mnie wartością nadrzędną. Jeżeli jednak nie i nie będę w stanie czegokolwiek zdziałać... Cóż, nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie, dopóki nie dowiem się jak wygląda życie po życiu. - Odparł, włączając w swym urządzeniu lampy przeciwmgielne by sprawdzić, czy cokolwiek zdziałają.
Światło padało na mgłę, jakby była jednolitą ścianą.
- Zależy, gdzie trafisz. Zapewniam jednak, że nauka jaką znasz ci nie pomoże. Teraz bądź ze mną szczery: Jakie uczucia budzi w tobie myśl o boskich mocach, wszechświata zdanego na łaskę kilku, bądź nawet jednej rozumnej istoty?
- Moim pierwszym odczuciem jest niepokój. Wszechświat jest zbyt wielki i złożony, by w całości podlegać jednej grupie istot, szczególnie, kiedy ich intencje i sposób myślenia oraz działania są całkowicie nieznane. Nawet, jeśli takim bytem jest bóstwo. Ale, kto wie? Obok możliwości, że Kosmos byłby zgubiony, istnieje też taka, że stałby się miejscem idealnym. Zbyt dużo niewiadomych. - Widząc, że wszelkie działania za pomocą techniki nie mają sensu, naukowiec począł wprowadzać notatki do swego narzędzia.
- Więc niepewność. Kolejne pytanie: Jaki ustrój społeczny byłby według ciebie najlepszy, zakładając, że wszyscy za nim podążą?
- Według mnie społeczeństwo idealne to takie, w którym cała ludzkość jest jednym umysłem. Wszyscy rozumieliby się nawzajem i ufali sobie, zniknęłyby takie pojęcia jak kłamstwo, nienawiść, gniew. Myśli byłyby przekazywane między jednostkami odruchowo, w procesie tak naturalnym jak oddychanie, a decyzje podejmowane wspólnie, na zasadzie rozmowy i konsensusu. Panowałaby zgoda, pokój i dobrobyt. Dobro jednostki stałoby się jednoznaczne z dobrem ogółu. Pojęcia "ja" i "my" byłyby się całkowicie równe. Wyobraź to sobie, Suwerenie. Jeden umysł, żadnych wyższości czy niższości, żadnych podziałów. Wszyscy chcący dobra ogółu, głos każdego ważny. - Opisywał z wyrazem podziwu i marzenia w głosie.
- Rozumiem twe dążenia. Jest coś jeszcze, co chciałbyś powiedzieć?
- Owszem... - Wziął głęboki oddech, nie wiedząc od czego zacząć. - Jesteś pierwszym bogiem, którego spotykam. Mam tyle pytań bez odpowiedzi, tyle tajemnic, tyle niewiadomych... Czy możesz przekazać mi choć część swej ogromnej wiedzy? - Zapytał pełen nadziei.
- Więc zamiast prośby o przychylność wybierasz pytanie? Pozwolę ci zadać jedno - odpowiedziała istota.
Ian milczał przez chwilę, zastanawiając się. - Jaki to ma sens? Życie na Ziemi? Jeżeli wszyscy i tak umrzemy i przeniesiemy się do tych tak zwanych sfer, to po co wcześniejsze życie? Dla testu? A jeśli tak, to co testować? Naszą dobroć, intencje? Tak samo jak w przypadku twoich pytań, czy nie lepiej byłoby po prostu zajrzeć do naszych umysłów i odczytać to, co potrzebne? Jeśli jesteś bogiem o tak wielkiej mocy, jaką wydajesz się mieć, to na co ci ten cały rytuał? - Zakończył szereg pytań głośnym westchnieniem.
- Są rzeczy, których nawet my nie potrafimy odczytać. Gdy wy rzucacie kostką nie jesteście w stanie przewidzieć wyniku, a przecież w grę wchodzi zaledwie parę czynników. Gdy my próbujemy przewidzieć decyzję musimy obserwować każdą zmienną rzeczywistości, każdą strunę, każdy kwant, jak wy to prozaicznie ujmujecie. Czasem skutek następuje przed przyczyną, czasem przyczyna nie istnieje, a czasem nie możemy jej ujrzeć. Doczesny świat, a nawet sfery są jedynie iluzjami, zakrywającymi przed ludźmi bardziej złożoną rzeczywistość. Zakładać, że potrafimy przewidzieć cokolwiek, to zaprzeczenie pokorze. Zaprzeczenie prawdzie
- Nie jesteście więc wszechmocni, jak to twierdzą niektórzy. - Skonkludował Ian, uśmiechając się pod nosem. - Dobrze więc, jestem gotów na twój wyrok. - Rzekł, rozkładając ręce w symbolicznym geście.
- Nie ma we wszechświecie istoty wszechmogącej. Zapamiętaj to - powiedział Suweren nieco lżejszym tonem, po czym zakrzyknął - Niech wyrok zapadnie!
Wraz z ostatnim zdaniem posadzka zaczęła drżeć.
Ian, który zdążył już zrozumieć, że znajduje się wewnątrz jednej wielkiej iluzji, opuścił tylko ręce i spokojnie czekał na dalszy rozwój wypadków.
Mgła przed nim zaczęła się formować i po chwili w powietrzu zawisł... klucz. I to nie byle jaki, gdyż długi na parę cali i wykonany z pozłacanego metalu, może nawet czystego złota.
- Powinienem coś z tym zrobić? - Rzucił zapytanie, przyglądając się przedmiotowi. Postanowił też sprawdzić, czy da się pobrać jakieś jego odczyty za pomocą narzędzia wielofunkcyjnego.
Nikt nie odpowiedział. Urządzenie twierdziło, że przedmiot jest zrobiony ze złota, oraz ma zerową masę.
Pokręcił głową z rezygnacją, po czym wyłączył urządzenie. - Najprostsze rozwiązanie problemu najlepszym... W zaświatach to się sprawdza. Prawdopodobnie. Problematyczne... - Pomyślał, po czym westchnął, wzruszył ramionami i wziął klucz w dłoń, by sprawdzić jakie odczucie wywoła na skórze.
Klucz nie był ani zimny, ani ciepły w dotyku. Gdy tylko Ian go chwycił, mgła dookoła uformowała się w tunel, którego koniec lśnił fioletowym blaskiem.
- O-ho. Robi się coraz dziwniej. - Pomyślawszy to wsunął klucz do kieszeni i powoli, ostrożnie ruszył tunelem, próbując dojrzeć co dokładnie znajduje się na końcu.
Z początku nie widział nic poza jasnym światłem, jednak gdy się zbliżył zdołał dojrzeć wnętrze jakiegoś budynku. Obraz ten zaczął robić się coraz bardziej wyraźny z każdą chwilą....
//Kontynuujesz w Libri//
Vincent przeszedł przez portal z wyciągniętym mieczem i pełen determinacji fo wykonania swego zadania. Był gotów na ryzykowanie swej duszy. Sam w głèbi wiedział, że i tak prędzej czy później siè zgodzi, mimo to targował siè z Suwerenem aby spróbować z tego ambarasu jeszcze coś zyskać. Ogółem Vincent był mentalnie i duchowo gotowy na to co spotka - wielką czarnà otchłań Limba, gdzie z napotkanej tam czarnej materii bèdzie musiał uformować sobie drogè tam i spowrotem. Majàc tą świadomośç wkroczył prwnie i bez zawachnięcia. Miał nadzieję, że Suweren nie zostawi go na pastwę boga śmierci, choç nie miał tej pewnoßci ku temu. Mimo to ruszył z impetem ku Limbu, by ratowaç miliardy dusz tych z zaßwiatów i tych ziemskich.
//Cóż za inspirująca przemowa//
Z chwilą przejścia przez portal Vincent doznał nieopisanego uczucia. Jakby umierał ponownie, ale jednocześnie znowu się rodził. Jakby się kurczył, ale jednocześnie rozrósł do rozmiarów całego wszechświata. Nie widział nic, ale w pewnym sensie widział wszystko, co kiedykolwiek istniało.
//Kontynuujesz w Limbo//
Władysław leżał na podłodze skonfundowany. Zamiast wnętrza gospody otaczała go jedynie dziwna, gęsta mgła.
Konto usunięte
-Eh... Ktoś tu jest? - Poszedł naprzód.
Nie zaszedł zbyt daleko. Mgła zachowała się jak gumowa ściana, nie pozwalając mu uciec.
- Witaj, czcicielu Odyna - odezwał się donośny głos
Konto usunięte
-Witaj... Kimkolwiek jesteś...
- Jestem Suwerenem, sędzią dusz. Postanowiłeś poddać się mojemu osądowi. Zobaczymy, czy twoja decyzja ci się opłaci
Konto usunięte
-To... Ja jestem otwarty na wszystkie twoje pytania.
Michaelpl03
// Czy ty właśnie napisałeś posta bez postaci, czy mi się wydaje? ;_;
- Dobrze. Po pierwsze: Czemu walczyłeś? Akt zabijania wymaga dobrego uzasadnienia
Michaelpl03
// O ty nikczemniku, teraz nikt nie będzie wiedział o co chodziło :V
Konto usunięte
-W imię swojej ojczyzny, oczywiście. Niektorzy chcą zabrać ziemie polskie dla siebie, wtedy Suwerenie, ktoś musi tego bronić.
- Interesujące. Jednak jakie to ma znaczenie? Czemu postanowiłeś służyć temu konkretnemu władcy, zwłaszcza ochrzczonemu?
Konto usunięte
-Bo to on wladal moją ojczyzną, poza tym ochrzczony władca to dobry władca. Nie chciałbym nigdy ale to nigdy służyć pogańskiemu władcy z innego kraju.
Rozległ się donośny, nieco przerażający śmiech
- Jakiego boga więc czcisz, Słowiańska Tarczo?
Konto usunięte
-Odyna, chyba mówiłeś to już.
Michał
O dziwo Carl nie czul bólu po lądowaniu. Dookoła niego nie było już ścian, ale gęsta, biała mgła.