Moderator
Rafael wyjął pieniądze i zapłacił żądaną kwotę. Wtedy już spokojnie mógł napić się zamówionego piwa, co też uczynił.
Właściciel
Piwo, jak piwo. Nic niezwykłego.
Lunaaax
Westchnęła cicho, lecz ostrożnie przybliżyła się do drzwi w nikłe nadziei, że coś jeszcze podsłucha.
Właściciel
Nie, tylko oberwałaś drzwiami, gdy Drow opuścił pomieszczenie.
- Podsłuchiwanie nie popłaca. - rzek i ruszył dalej, nie zatrzymując się nawet przy Tobie.
Tak też zrobił, poprowadził Fistaszka do jakiegoś słupka, przywiązał go i ruszył do którejś z zapewne licznych karczm.
Właściciel
I weszliście do karczmy pełnej Krasnoludów, cuchnącej kwaśnym piwem i cygarami.
Czyli raju według Inkwizytora, zaraz po wejściu ruszył w stronę lady żeby coś zamówić.
Właściciel
Przy ladzie tylko Krasnal, który był ciekaw co podać.
//Nie, to nie ta karczma, w której jest Rafael.//
Lunaaax
- Warto wiedzieć - mruknęła, łapiąc się za bolące miejsce i poczłapała za Drowem.
Właściciel
Ten włóczył się po mieście, z braku innego zajęcia.
Moderator
// Szkoda, myślałem że w końcu będę mógł z jakąś postacią należącą do gracza pogadać :P //
//Wię, gdyby to była jego karczma rzucił byś tradycyjnym "dostrzegłeś tajemniczego człeka przy ladzie"//
- Najmocniejsze co macie panie Krasnolud, trzeba jakoś się ożywić po długiej podróży.
Właściciel
//Jeszcze będzie okazja Rafael, a nawet kilka.//
Szybko nalał Wam do kieliszków fioletowo-niebieskiego, mętnego płynu, jadącego siarką i błotem.
- Tutejsza Kosa Śmierci. - wyjaśnił van Helsing wypijając całą zawartość na raz, bez mrugnięcia okiem.
Znał kose śmierci i pijał ją już wielokrotnie, aż żal było że nie miał przy sobie żadnego młodego inkwizytora którego mógłby na to złapać. Tak więc bez dalszego owijania w bawełnę walną kieliszka.
Właściciel
Ta odmiana różniła się od oryginału większą goryczką i posmakiem czegoś na kształt rdzy. Niemniej, poza tym nadal pali gardło i przełyk, a do oczu napływają łzy.
- Pali suka, nie Manfred? - zapytał łowca zamawiając drugą kolejkę.
- Pali jakby chciała urwać gębę .- zakaszlał po czym odparł -. Dawajcie kolejną !
Lunaaax
Chwilę się zawahała, jednak postanowiła zapytać.
- Z tego, co zdążyłam usłyszeć przez uchylone drzwi, to gdzieś wyruszasz. Jak bardzo jest to niebezpieczne?
Właściciel
Bilo:
Natychmiast otrzymaliście po dolewce.
Lunaaax:
- Nie daję sobie żadnych szans na powrót. - odparł z prostotą. - Jednak inny powinni mieć więcej szczęścia.
Tak więc i od razu swoją obalił krzywiąc się ale i zaraz śmiejąc.
- Nie taka zaraz zła..
Właściciel
- Jak wypijesz jedną, to reszta jakoś wchodzi. - powiedział łykając swoją i zamawiając Kosę po raz trzeci. - Ale lepiej poprzestać na trzech jednego tygodnia, bo można spalić sobie gardło, przełyk czy kubki smakowe.
- Zdrowie naszych Inkwizytorów przede wszystkim .- odparł śmiejąc się -.
Właściciel
- Bez alkoholu bym przetrwał. Bez fajki też. Nawet bez oklepywania mord złym. Ale bez smaku mojej ulubionej jajecznicy na boczku? Nigdy. - rzekł i po tej deklaracji wypił ostatnią Kosę.
- Ja tam nie mam niczego co mnie aż tak mocno trzyma, no może oklepywanie tych mord..ale wiesz, nasza praca prowadzi do autodestrukcji. Sami sobie niszczymy źródło naszej pracy.- przerwał na chwilę po czym zaczął -. Wyobrażasz sobie Inkwizytora który zapie**oli ostatniego Nekromantę lub Lorda Demonów ?
Właściciel
- Wiesz... My tak niedawno skasowaliśmy pewnego Nekromantę, a jedynym znanym mi Inkwizytorem, który utrupił Lorda Pustki jest Wielki Inkwizytor Amhiranta. W sumie zabito tylko dwóch. Drugiego zabił Uther.
- Wiem że skasowaliśmy, ale mówię ci tutaj o mojej poje**nej wielkiej wizji pozbycia się całego tego plugastwa ze wszechświata.
Właściciel
- W Elarid zapanowałby spokój. I tyle. - powiedział po namyśle. - Albo odesłaliby nas na emeryturę. Chociaż moglibyśmy jeszcze swoje odsłużyć zabijając dzikie potwory i szkoląc kolejne pokolenie. A poza tym to mogliby wysłać nas na odległe tereny. Wiesz, mroźne zadupie Karak'Akes czy pustynie Nirgaldu. Ale masz rację, po zabiciu ostatniego Demona czy Nekromanty nasze życie się skończy. To znaczy, to zawodowe. Ale taka przyszłość to już chyba nie za mojego życia.
- I na pewno nie za mojego..
Właściciel
Helsing zamówił jeszcze po kuflu piwa.
- Więc, za to całe, cholerne, plugastwo! Żeby żyli tak długo, aż przejdziemy na emeryturę! - po skończonym toaście uniósł kufle do ust, ale zatrzymał się by dodać: - A później ch*j im w dupy. - i dopiero po tej deklaracji dobrał się do piwska.
Lunaaax
- Może tak będzie. A może nie - odparła zamyślona.
Właściciel
Lunaaax:
- Nawet nie wiesz na czym zaważy ta misja. - odparł rozzłoszczony Drow.
Bilo:
//Odpisz, ku*wa.//
On natomiast skończył z chlaniem, nie miał zamiaru powtórzyć ostatniej rozrywki. I po prostu siedział.
Właściciel
I po prostu siedziałeś. Pewnie nawet nie zwróciłeś uwagi, jak ktoś wchodzi do karczmy.
A no nie zauważyłem, za to zagadałem do Van Helsinga
- Umiesz dochować tajemnicy towarzyszu ?- spytał szeptem-.
Lunaaax
- Spokojnie. Wdech, wydech... - spróbowała go nieco uspokoić.
Właściciel
Lunaaax:
- Z tego co podsłuchałaś, wiesz już pewnie, że również jedziesz? - zapytał, nieco spokojniejszy.
Bilo:
- Jestem księgą tajemnej, ku*wa, wiedzy, Manfred. - odparł.
Tak więc ten położył swój miecz na blacie stołu i stwierdził
- Mój miecz jest idealny do chłodzenia piwa..
Właściciel
- Świetnie. - powiedział i przyjrzał się klindze. - Raczej sam go nie kupiłeś, ani nie zrobiłeś, prawda?
- Zabrałem jednemu upiorowi i upewniłem się że nie jest przeklęty ani nic w tym stylu.
Właściciel
- Czyli nie dość, że bajer i kozacko wygląda to jeszcze chłodzi piwo? - upewnił się van Helsing.
- Ta, dzięki takim małym, ale pięknym rzeczom sądzę że nasza praca jest piękna..
Właściciel
- Jednak satysfakcja ze spalenia jakiegoś nekromanckiego ścierwa też ma to coś, nie?
- Ta.. takie bardzo miłe uczucie .
Właściciel
- Miłe uczucie to dopiero będzie, gdy skończymy naszą misję.
Lunaaax
- Tak... tylko nie wiem, w czym dokładnie mogłabym wam pomóc.
Właściciel
- Nawet bohaterom ktoś musi gotować. - stwierdził obojętnie.
Moderator
Żłopie powoli piwo, siedząc znudzony.
// Na razie nie będę pisał, dopóki ktoś obcy nie wbije do karczmy, itp. itd. //
Lunaaax
- Aha. Ale beze mnie też bylibyście dali z tym radę. Chyba, że każdy z Was jest beztalenciem w kwestii kulinarnej.
Właściciel
Rafael:
//Bilo miał z nim gadać, ale to Tobie trafi się Walon.//
Gdy tak sączyłeś piwo, do karczmy wszedł pewien jegomość. Był człowiekiem, a to już dziwne. Poza tym ubrany był w czarne naramienniki, pancerne rękawice, nakolanniki i pancerz. Przy skórzanym pasie miał miecz i szablę, a na plecach jednoręczny topór. Zdjął kaptur i podszedł do lady.
- Czystej lej. - powiedział do Krasnala i usiadł dwa stołki od Ciebie.
Lunaaax:
- Wszystkiego dowiesz się na odprawie, gdy zbierze się reszta.
//Ani się waż zepsuć mi Walona :OOOO.//
- Polowałeś kiedyś na smoka czy to będzie coś na co obydwoje się po świeżemu zapuszczamy ?
Właściciel
- Polowałem, ale na takie mniejsze.
//Mówiłem, że jedynie Walon jest pewniakiem. Reszta może zginąć, ale nie on.//