Właściciel
Lunaaax:
W końcu zauważyłaś jak Drizzt wrócił, mianowicie wszedł przez główną bramę.
Rafael:
Karczma, do której wszedłeś była nieco niska. No i pełna Krasnoludów, które przerwały bójki i picie, oderwały się od picia i gry w karty, by popatrzeć na kogoś kto nie wyglądał jak Krasnolud, a wszedł do fortu Krasnoludów i karczmy pełnej Krasnoludów.
Lunaaax
Natychmiast podbiegła do niego.
- I jak tam? Sama pozwiedzałam trochę ten fort - uśmiechnęła się.
Właściciel
Wzruszył ramionami i milczał. Jak to Drow.
Moderator
Rafael nieomal nie przyrżnął głową w niski strop. Na szczęście w porę uniknął bolesnego uderzenia, muskając tylko swoją czupryną o sufit. Po chwili rozejrzał się po karczmie i wcale nie zdziwił się faktem, że wszystkie krasnoludy przerwały aktualne czynności i uważnie mu się przyglądały. Po prostu był jedynym obcym w pomieszczeniu i zapewne mimowolnie przyciągał uwagę.
Ostrożnie, tak by niepotrzebnie nie wdawać się w bójkę, chciał wyminąć gości i bezpiecznie dotrzeć do baru.
Właściciel
Bezpiecznie trafiłeś do lady, gdzie jeden z Krasnali popijał sobie czystej ze sporej piersiówki.
Właściciel
Przewrócił swoimi lawendowymi oczyma, po czym ruszył żwawo w kierunku centrum Fortu Kvatch, w którym przebywałaś.
Właściciel
No i trafiłaś do zamku lub coś co go przypominało.
Forteca w fortecy, jakby powiedział krasnoludzki inżynier.
Lunaaax
Chciała o coś zapytać, ale zrezygnowała. Jedynie bardziej przyjrzała się budowli.
Właściciel
Niski, warowny i wytrzymały zamek z grubymi murami, blankami na murach, wielką bramą, mostem zwodzonym i fosą. No i strażnicy. Wielu strażników.
Lunaaax
- Tu mieszka jakiś twój znajomy? - zapytała Drizzta.
Właściciel
Już miał odpowiedzieć, gdy nagle padł na ziemię, z twarzą wykrzywioną bólem, kurczowo trzymając się prawego przedramienia.
Lunaaax
Klęknęła obok niego z wyrazem zaniepokojenia i troski na twarzy.
- Co Ci jest? Czy wszystko dobrze?
Właściciel
Syknął jeszcze raz z bólu, po czym dźwignął się na równe nogi.
- Stara rana. - stwierdził przelotnie i ruszył do pałacu, jak gdyby nigdy nic.
Właściciel
//Nie... A w sumie to dobra. Trzy osoby na miejscu. Czekam na jedną, góra dwie.//
W końcu Manfred i van Helsing w wielkim stylu przybyli na Przełęcz Martwego Orka.
- Zastanawia mnie czy kiedykolwiek ktokolwiek postanowi pozbyć się tych orków, czy to Książę Krasnoludów czy kto inny.- zagadał do Van Helsinga -.
Właściciel
- Cholera wie, ale mi oni niezbyt przeszkadzają. - rzekł i dodał: - A tak z innej beczki: Wiesz, że jednym z Inkwizytorów Światła jest właśnie jeden z Orków?
- A to ciekawe, nie spodziewałem się iż Ork będzie kandydatem na takie stanowisko..
Właściciel
- Nikt się nie spodziewał. Póki nie ukazał swojego talentu wypalając twarz innemu adeptowi za pomocą Magii Światła. Gość nazywał się chyba Gelros, czy jakoś tak. Szkoda chłopa.
Lunaaax
Ruszyła za nim i ponoeiła pytanie:
- Czy tu mieszka twój znajomy?
- Osobliwy sposób na dostanie się do Inkwizycji -. stwierdził-.
Właściciel
Bilo:
- Tak osobliwy, jak sama Inkwizycja.
Lunaaax:
- Buenor Stalowa Głowa. - wyjaśnił Drow. - Ten, z którym witałem się przed wejściem do fortu.
Moderator
Rafael wykonał wymowny gest, chcąc przywołać barmana. W oczekiwaniu na reakcję obsługi zabębnił palcami o blat i zerknął na pijącego krasnoluda, lecz na tyle dyskretnie, by ten tego nie zauważył. Przecież pijany krasnolud potrafi wszcząć bójkę o jeszcze bardziej błahe powody, niż zaciekawione spojrzenie obcego.
- Trudno się nie zgodzić, a skoro już mówimy o organizacjach tego typu to opowiedzieć ci kawał ?
Lunaaax
Kiwnęła głową w odpowiedzi.
Właściciel
Lunaaax:
Jego strażnicy przepuścili od razu, Ty miałaś pewne problemy.
Bilo:
- Nie należę do osób obdarzonych szczególnym poczuciem humoru, ale dobra, wal.
Rafael:
- Co Ci, ku*wa, podać, wędrowcze? - zapytał barman, gdy wreszcie opróżnił piersiówkę.
- Matka miała dwóch synów. - zaczął - Jeden, mądry, został na roli.
Właściciel
- A drugi, głupi, poszedł do Srebrnej Dłoni. - dokończył ze śmiechem. - Ulubiony żart Inkwizytorów, bo choć współpracujemy z Paladynami, to lubimy sobie czasem podgryzać.
- Nie tylko wy tak macie .- z lekka się zaśmiał -. Ale no dobrze, dokładnie wiesz gdzie zaczniemy nasze łowy czy będziemy dopiero czegoś szukać ?
Właściciel
- Najpierw jedziemy do lokalnego fortu, później się zobaczy. - wyjaśnił łowca.
- Oczywiście, oczywiście .- tak więc jechali w owym kierunku -.
Lunaaax
- Ale ja jestem z Drizztem - wytłumaczyła szybko i spojrzała się na towarzysza.
Właściciel
Lunaaax:
Po tej deklaracji i kiwnięciu głową Elfa, przepuścili Cię.
Bilo:
W końcu zbliżacie się do owego fortu.
- Wpuszczą nas aby ?- spytał swego towarzysza wpatrzony w ów fort-.
Właściciel
W odpowiedzi pojawiło się dwóch strażników, którzy zaczęli wypytać Twojego towarzysza o rożne dane. Później zainteresowali się Tobą:
- Po co żeś przyjechał, jak się nazywasz, i czym się, ku*wa, zajmujesz? - zapytał jeden.
Lunaaax
Od tego wydarzenia trzymała się blisko Drowa, nie łamiąc jego strefy osobistej.
Właściciel
Ruszyłaś przez długi i dość wysoki, jak na Krasnoludy korytarz. Mijaliście wiele drzwi, ale zatrzymaliście się wreszcie przed najokazalszymi.
- Ja rozmawiam. Ty zostajesz tutaj. - stwierdził dobitnie Drow i wszedł do pomieszczenia.
Lunaaax
- Mhm - mruknęła i czekała na tym korytarzu.
- Jestem Łowcą Demonów, zajmuje się zapi***alaniem demonów i reszty tego plugastwa a wpadłem tu na wakacje.- odparł-.
Właściciel
Lunaaax:
Większość rozmowy Ci umknęła, ale pod wypływem silnego, krasnoludzkiego kopnięcia drzwi się nieco uchyliły i usłyszałaś strzępek rozmowy:
- A więc nasza dwójka, ona i jeszcze para, z którą wojowałeś. - podsumował Drizzt.
- Tak. - potwierdził Krasnal. - Magiczną Pieczęcią wezwałem też Krwiopijcę, Wygnańca i Łowcę Plugastwa.
- Ktoś jeszcze? - dopytywał Drow.
- Może...
- Kto?
- Ech... Pamiętasz Arcymaga Andonitasa? Wiesz, ten przykład czarodzieja, którego moc równa się długości brody.
- Jedyne co jest większe od jego brody to olbrzymie ego. - burknął Elf.
- Ta, ale bez niego nie wypełnimy misji.
Po chwili jeden z nich podszedł do drzwi i zatrzasnął je, uniemożliwiając Ci dalsze podsłuchiwanie.
Bilo:
- Aha. Coś jeszcze? - dopytał Krasnal.
- Tak. - potwierdził van Helsing i ściągnął z konia spore sakwy podróżne i wręczył je Krasnoludom. Ci przepuścili Was, a Ty, słysząc pobrzękiwanie szkła, mogłeś się domyślić, że w owych sakwach był alkohol.
Moderator
Najwidoczniej krasnoludy miały specyficzne zwyczaje kulturowe, bo raczej wplatanie do uprzejmego pytania wulgaryzmu, nie było zbyt przyjemne dla słuchacza. Ale zapewne miejscowi mieli całkowicie wywalone na takie odzywki, chociaż zapewne głowy pękające od alkoholu już mniej tolerują obrazy i zaczynają się bójki.
- Jakaś specjalność karczmy? Byleby nie było to zbyt mocne - zwrócił się uprzejmie do barmana, w głębi duszy spodziewając się, że ten odpowie mu burkliwością i oschłością, A może i wybuchem śmiechu, bo zapewne specjalnością karczmy będzie jakiś niezwykle mocny trunek.
W takim razie podążał ochoczo za Van Helsingiem
Właściciel
Rafael:
- Najsłabsze? - zapytał zdezorientowany karczmarz zastanawiając się chwilę. - To chyba zwykłe piwo. No, a jeśli chcesz to mogę Ci je jeszcze z wodą rozcieńczyć. - dodał ze śmiechem.
Bilo:
- Mamy jeszcze nieco czasu. Jak rozumiem chcesz wstąpić do karczmy?
Moderator
- Nie przesadzajmy - Rafael lekko się uśmiechnął - W sam raz będzie zwykłe piwo, tylko bez tego rozcieńczania - złożył zamówienie na trunek, po czym rozsiadł się wygodnie w oczekiwaniu na jego realizację. Z zapłatą wolał poczekać, aż karczmarz sam poda cenę piwa.
- Chętnie, krasnoludzka karczma fajna rzecz .- odparł swemu towarzyszowi zeskakując z Fistaszka -.
Właściciel
Rafael:
Bardzo szybko otrzymałeś kufel i kwotę opiewającą na trzy sztuki złota.
Bilo:
- Przywiąż gdzieś konie i idziemy.