Właściciel
Przełęcz Martwego Orka znajduje się w górach, na styku dróg z Cesarstwa Verden do państwa Krasnoludów.
Nazwa jest dość zwodnicza. Choć na tych terenach, na graniach i w rwących rzekach zginęło wiele Orków podając od mieczy ludzi i toporów Krasnoludów. Jednak kilkaset z nich przeżyło...
Zamieszkali w kompleksie trzech dużych jaskiń wraz z kilkoma Ogrami, kilkudziesięcioma Goblinami i około setką wilków.
Jak przystało na te rasy trudnią nie grabieżą i napadami. Atakują okoliczne wsie ludzi, ale częściej zajmują się napadami na karawany kupców. Na ogół dobierają się do transportów ludzi, a rzadziej Elfów. Za to nigdy nie zaatakowali Krasnoludów. Głównie przez to jak mały oddział tych brodaczy wybił wielu ich pobratymców i przy okazji zaszlachtował Ogra. Teraz między orczym królem Graulem i jednym z dowódców lokalnego fortu obowiązuje niepisana umowa: Orkowie nie atakują karawan Krasnoludów, a Ci nie łoją im skóry.
Czasem wysyła się tu małe grupy żołnierzy, ale rzadko, który wraca. Częściej jednak ruszają tam poszukiwacze przygód żądni chwały i bogactw. I to i to chcą zdobyć zabijając smoka, który podobno żyje w tych górach. Nikt nie wrócił i nie potwierdził tych plotek.
Właściciel
Lunaaax:
Po kilku dniach podróży wreszcie widać Wasz cel - poszarpaną, surową i poprzecinaną rwącymi rzekami Przełęcz Martwego Orka.
Lunaaax
- Mam nadzieję, że nie spotkamy czegoś, co będzie chciało nas z dziką chęcią rozszarpać... - powiedziała cicho, "podziwiając" krajobrazy Przełęczy.
Właściciel
- To Przełęcz Martwego Orka. Myląca nazwa. Są tu ich setki i to z pewnością żywych. Kilka podchodzi z zachodu. - stwierdził jakby było to oczywiste.
Lunaaax
- Wolałabym spotkanie z martwym Orkiem aniżeli z żywym... Ani ożywionym - wzdrygnęła się- Ale jakoś damy radę, nie?
Właściciel
- My nie. - zaprzeczył. - Ja tak. Trzymaj się z tyłu. Mimo swoich umiejętności postaram się uniknąć konfrontacji. - powiedział i szedł dalej nie dając po sobie poznać, że wie o śledzących go Orkach.
Właściciel
Od czasu do czasu usłyszałaś trzaskanie gałązek czy ciche powarkiwania, ale nie zanosi się na szybką napaść.
Lunaaax
Dalej szła z narastającą obawą. Nie miała ochoty na rozmowę z towarzyszem.
Właściciel
- Chodźmy tam. - powiedział Drizzt wskazując na polankę osłoniętą z dwóch stroną kamiennymi ścianami.
Lunaaax
- Dobrze. Swoją drogą, ładne kwiatki na niej rosną - rzekła, spoglądając w tamtym kierunku.
Właściciel
Jeśli za "ładne kwiatki" uznawałaś kępy suchej trawy to tak... Rosło ich tam sporo.
Drow usiadł pod jedną ze ścian wyjmując jeden z sejmitarów i przyglądając mu się.
Lunaaax
W takim miejscu jak to, sucha trawa wydaje się być urokliwa. Przysiadła się obok niego i spytała się nie wiedzieć czemu:
- Co tak się patrzysz na tę broń?
Właściciel
- Tyle krwi. - powiedział po chwili. - Ludzi, Elfów, Wampirów, Orków, Goblinów, Ogrów, Trolli, Krasnoludów, Nagów. I na co? Czasem zastanawiam się czy lepszym pomysłem nie było zostanie pośród Mrocznych Elfów i szybka śmierć. Lepsze to niż pozbawianie życia tak wielu.
Lunaaax
- Masz wyrzuty sumienia? - zapytała, poruszona jego słowami- Ja nie potrafiłabym zabić żadnej istoty rozumnej. A tak właściwie, to co robiłeś przed trafieniem do tego łysego watażki na służbę? - ciekawość wzięła górę- Nie musisz mówić, jeśli nie chcesz.
Właściciel
- Gdybym mógł opisałbym komuś moje przygody. Powstała by całkiem niezła opowieść przygodowa. - powiedział i dodał nieco ciszej i posępniej. - Lub dramat. Bezpośrednio przed przybyciem do Kassus byłem podróżnikiem. Zabijałem po to by przeżyć. - rzekł i dodał pospiesznie: - Nie, nie byłem rozbójnikiem. Zabijałem zwierzęta by mieć co jeść. Od czasu do czasu walczyłem też z wędrownymi bandami Goblinów czy innych potworów. Raz udało mi się zabić bandę Gnolli, która napadła na małą wioskę. Nie spodziewałem się pochwał, ale też nie przewidziałem reakcji wieśniaków. W podzięce za ratunek pogonili mnie z bronią i pochodniami, a nawet wysłali za mną najemników. Uciekłem, ale pozostał uraz. Nie tylko blizny, ale to, że mimo mojej postawy zostałem odtrącony. Cóż... Nie mam im tego za złe. Chyba każdy uciekałby przed Mrocznym Elfem, mistrzem zdrady i skrytobójstwa, władającym złą Magią. Ech... Tak właśnie widzi mnie większość ludzi. I nie tylko ludzi. Mimo to pewien Krasnolud okazał mi życzliwość. Nazywa się Buenor. Jest naczelnikiem tutejszego fortu. On i jego ludzie lubili gdy opowiadałem im o swoich przygodach pośród Mrocznych Elfów. Nie mogli też nie docenić mojej pomocy w czasie kilku bitw. Jednak otwarty świat wzywał i w końcu opuściłem Krasnoludy. Gilgasz, Linest, Argent. Wszędzie mnie odtrącono. Nawet w Ruhn - stolicy prawa i porządku, gdzie wszyscy są równi. W sumie to chyba wyszło mi to na dobre. Odszedłem z bram miasta niecałe dwa dni przed atakiem. Później trafiłem do Kassus i tam zatrudniłem się u lokalnego watażki w roli ochroniarza. A potem spotkałem Ciebie i tym sposobem trafiłem tu. Kiedyś mogę opowiedzieć Ci o moim życiu pośród pobratymców, ale te nie jest już tak barwne.
Właściciel
//Trylogia Mrocznego Elfa zawsze spoko, nie?//
Lunaaax
- Interesujące życie - skomentowała nie za cicho, nie za głośno.
Po chwili postanowiła opowiedzieć w dużym skrócie swój dotychczasowy żywot. No bo o towarzyszach trzeba coś wiedzieć, nie? A że on już opowiedział trochę o sobie, to teraz nadszedł jej czas, by zrobić to samo.
- Ja tam tylko żyłam od urodzenia w swojej rodzinnej wsi, a podróżowałam tylko po najbliższych okolicach oddalonych od niej. Nagle, pewnego wieczoru pojawił się ten krwiopijca i porwał mnie w nocy. Tak znalazłam się w Kassus, w pałacu łysego gbura, gdzie doszło do naszego spotkania. W sumie to nawet się z tego cieszę, bo jesteś interesującą osobą - uśmiechnęła się delikatnie w stronę Drowa.
// Chyba przeczytam tę trylogię. Warto?
Właściciel
//Dostępne w formie e - booków. Polecam wszystkie siedemnaście części. To znaczy przeczytałem pięć i jestem w połowie szóstej, ale R.A. Salvatore raczej nie spieprzył reszty :V//
- Samotny Drow. Bezgłośna Klinga. Takie kiedyś nosiłem przydomki. Teraz właściwie nie wiem kim jestem. Renegatem? Banitom? Wygnańcem? - rozważał, ale zanim zdążyłaś odpowiedzieć podniósł w górę dłoń: - Nadchodzą. Tuzin uzbrojonych Orków, idą dwiema grupami w stronę wejścia. - Gdy skończył mówić spokojnie schował broń i rozłożył się na ziemi udając, że śpi.
Lunaaax
Poszła w ślady Elfa. Położyła się obok niego, na suchej trawce i przymknęła powieki.
Właściciel
Ciężko było nie usłyszeć stąpania ciężkich orkowych stóp. Po chwili pierwsi dwaj weszli i powoli zaczęli zbliżać się do miejsca Waszego spoczynku. Oby nie wiecznego.
Lunaaax
Drow... masz chyba jakiś plan, prawda? Zapytała w myślach towarzysza mimo doskonałej wiedzy, że jej nie odpowie. Zaczynała się bać, aczkolwiek dalej pozostawała przy udawaniu, że jest pogrążona we śnie.
Właściciel
Gdy Orkowie byli na tyle blisko, że czuć było smród ich ciał Drow niespodziewanie podskoczył i jeszcze w powietrzu wyjął sejmitary. Stanął przed Tobą z bronią gotową do użytku.
- Żeby nie było, że nie ostrzegałem: Odejdźcie, a zachowacie życie. - powiedział na tyle spokojnie, na ile pozwalała ta sytuacja.
Lunaaax
Przestała udawać, że śpi. Otworzyła ślepia i podniosła się. Wątpiła, by Orkowie się wycofali.
Właściciel
Orkowie nie wycofali się, ale zwlekali nieco z atakiem. Pewnie nawet tutaj dotarła reputacja Mrocznych Elfów.
Mimo to, wykazując znaną dla tej rasy odwagę - lub głupotę -, zaatakowali.
Pierwszy z nich próbował pchnąć Drowa w brzuch swoją włócznią. Jeden z sejmitarów sparował grot, a drugi przeciął broń w pół, czyniąc ją bezużyteczną.
Kolejny Ork wykonał zamach dwuręcznym toporem starając się pozbawić Drizzta głowy lub przynajmniej go ogłuszyć. Żaden z manewrów się nie udał. Oba miecze sparowały cios, a wtedy Ork i Drow siłowali się chwilę. Elf wiedział, że w tym przypadku Ork go przewyższa, więc szybko odskoczył, a przeciwnik znalazł się na ziemi.
- Przecież ostrzegałem. - rzucił z lekkim uśmiechem przykładając ostrze do pleców leżącego Orka i celując z drugiej broni w następnego.
Lunaaax
- Ładnie ich pokonałeś - pochwaliła Elfa, będąc już nie pierwszy raz pod wrażeniem jego umiejętności, po czym zwróciła się do napastników- A wy co? Niemowy jakieś?
Właściciel
- Spi***alaj! - ryknął ten leżący na ziemi.
- Grzeczniej... - upomniał go Drow przyciskając nieco czubek broni między jego łopatki.
Ten stojący nie wyglądał na zbytnio rozmownego, ale po chwili krzyknął:
- Atak! Zabić gnoja!
Z tymi słowami rzucił się na Drizzta, ale nabił się na klingę jego broni. Drugi wstał i zaczął siłować się z Elfem. Jednak problemem było dziesięciu Orków, którzy niemal natychmiast weszli z bronią gotową do walki.
Lunaaax
Jasna cholera, że też nie miała jak mu pomóc. Gdyby miała jakąś broń przy sobie, to by się pewnie -w odruchu- desperacko rzuciła jednego z napastników.
- Uważaj na siebie - rzekła do Drizzta, by po chwili krzyknąć do reszty- Tacy z was silni, że w dwunastkę napadacie na dwóch podróżujących?
Rozejrzała się po okolicy. Zapewne marne szanse na schowanie się.
//Swoją drogą, ciekawie by wyglądało. Szesnastolatka bez większego załatwienia z boju kontra Ork. Walka z góry przereklamowana. :vv
Właściciel
//To była by dość krótka walka.//
Elf wykonał dość niespodziewany manewr, gdy zdzielił Orka z główki, a po odzyskaniu kontroli nad sytuacją przebił go sejmitatem.
Tu jednak pojawił się problem. Zostało dziesięciu Orków, dość pewnych siebie i rozwścieczonych śmiercią towarzyszy. Pierwsi dwaj padli od szybkich ciosów Drowa, ale pozostali zwarli szereg i starali się znaleźć lukę w jego obronie.
Ty natomiast mogłaś schować się za średniej wielkości głazem, ale wielkiej ochrony on nie zapewni.
Lunaaax
Zmychnęła za głaz, uważając, by któryś z napastników nie zarżnąłby jej przy okazji.
Właściciel
Cała ósemka zajęta była walką. Kolejny trzej padli na ziemię. Dwaj martwi, ale trzeci postanowił jednak przeżyć i powoli wstał chcąc zatopić ostrze miecza między łopatkami Drowa.
Lunaaax
- Uważaj! - krzyknęła, by ostrzec Drizzta.
Właściciel
//Byłem pewny, że odpisałem ._.//
Nadludzki refleks Drowa uratował mu życie, choć nóż zatopił się w jego ciele. Niezbyt głęboko, ale jednak. Ork nie miał już tyle szczęścia. Sejmitar przebił mu brzuch i wyszedł plecami. Drugi skończył bez woli walki. I głowy.
Pozostała czwórka oceniła ponownie swoje szanse i stwierdziła, że ma ciekawsze rzeczy do roboty, wykonując taktyczny odwrót.
Lunaaax
//Przynajmniej nie musiałeś mnie opierdzielać za brak odpisu. :v //
- Drizzt! - podbiegła do rannego towarzysza- Nic Ci poważego nie jest?
Właściciel
- Bywało gorzej. Raz straciłem rękę. - mruknął. - Opowiem kiedy indziej. Teraz lepiej chodźmy. Niedługo zjawi się więcej Orków.
Lunaaax
- Skoro powiadasz... - chwilę się zastanowiła - Pomóc Ci wyciągnąć ten nóż?
Właściciel
//Przeorał mu plecy, ale się nie wbił.//
Lunaaax
//Aha.
- Jak każesz. Przez chwilę myślałam, że to oni wygrają. To chyba wielki łud szczęścia, skoro zdołałeś większość pokonać... - starała się delikatnie uśmiechnąć.
Właściciel
- Nie ma czegoś takiego jak szczęście. - burknął. - Życie zawdzięczamy umiejętnościom, a także latom treningu i walk. I odrobienie intuicji. - Drow dźwignął się na nogi. Zachwiał się, ale konsekwentnie ruszył w kierunku bliżej Ci nieznanym.
Lunaaax
Ruszyła za nim, więcej już nic nie mówiąc.
Właściciel
Drizzt prowadził Cię wgłąb górskich ścieżek i w końcu mogłaś zauważyć duży fort.
Zrobiony na planie kwadratu, z wieżami w każdym z rogów, które pewnie były pełne kuszników tak jak mury. Wejścia strzegła fosa, ale nie z wodą tylko z zaostrzonymi palami, a także wielka brama.
- Fort Kvatch. - rzekł Mroczny Elf i ruszył w stronę fortyfikacji.
Lunaaax
Kiwnęła głową na znak zrozumienia i dalej szła obok niego.
- Raczej nie wystrzela do nas z kusz, prawda?
Właściciel
- Do mnie nie. - zaprzeczył. - Do Ciebie by mogli, ale jesteś ze mną.
W tej chwili brama otworzyła się i runął most zwodzony, po którym szła trójka Krasnoludów.
Stanęli w pewnej odległości od fortu zagradzając Wam drogę. W końcu ten w środku rzekł:
- Drizzt, Bezgłośna Klinga.
- Buenor, Stalowa Głowa. - odrzekł Drow.
Stali tak chwilę po czym obaj ryknęli śmiechem i uścisnęli sobie serdecznie dłonie.
- Co Cię tu sprowadza, stara łazęgo? - zapytał Krasnal.
- To co zwykle. - odparł krótko Drow.
- Pomoc w walkach z Orkami w zamian za złoto, piwo, jedzenie, piwo, kobiety i piwo? - domyślił się naczelnik fortu.
- Pomoc i kilka opowieści. A w zamian tylko schronienie i jedzenie.
- I piwo. - dorzucił Stalowa Głowa.
Oboje znów się zaśmiali i dopiero wtedy Krasnolud wskazał na Ciebie.
- A to kto? - zapytał.
Drow milczał, pozwalając Tobie zabrać głos.
Lunaaax
- Jestem Vee - zaczęła nieśmiało-. Drizzt mnie uratował od życia w niewoli i zgodził się, bym podróżował razem z nim.
Właściciel
Krasnal uśmiechnął się, a Drow zbył to lekkim kuksańcem w jego ramię.
- Chodźmy do środka. Nie będziemy o suchym pysku gadać. - rzekł w końcu brodacz i wraz ze swą obstawą wrócił do fortu.
Lunaaax
Obejrzała się na Drizzta. Jeśli poszedł z krasnoludami, ona ruszyła wraz z nimi.
Właściciel
Znaleźliście się w forcie.
Typowy krasnoludzki fort: Potężne mury pełne kuszników, skrzynie z bronią w pobliżu koszar, plac do ćwiczeń, piwnice z zapasami i alkoholami, a także kwatera dowódcy, stołówki i karczmy.
Krasnoludy odeszły i pozostawiły Was w centrum warowni.
Lunaaax
- To... Co robimy? - zapytała się towarzysza.
Właściciel
Wzruszył ramionami idąc do najbliższej karczmy.