- Jakaś kobieta i drab ze strzelbą zabrali go. Nie mam pojęcia gdzie pojechali i co z nim zrobią.
Właściciel
-Jasna Cholera...
Marcus wstał, ale widać było, że bez pomocy nie ujdzie daleko.
- Lepiej zostań. Pójdę po Wilhelma i tu się spotkamy. - powiedział idąc w stronę wejścia do laboratorium.
Właściciel
-Dobra.
Spotkałeś go akurat nie przy laboratorium, ale przy wozie.
Wilhelm akurat pakował coś na wóz, wyglądało to na worek z kimś w środku.
-Tu mamy jajogłowego, a tu (Tu wskazał na małą skrzynkę) sejf.
- Zmywajmy się stąd. Ty i Marcus potrzebujecie pomocy medyka, a poza tym trzeba zorganizować jakąś misję ratunkową. Jakaś kobieta i kizior ze strzelbą wpadli i zabrali snajpera. Mi się upiekło. I prawdopodobnie zaminowali teren więc i szybciej stąd zwijemy, tym lepiej.
Właściciel
-Co? O cholera. Gdzie jest Marcus?
- Został w bazie, nie mógł chodzić. Pójdę po niego. - powiedział idąc do miejsca, w którym zostawił Marcusa.
Właściciel
Nadal tam był.
Opierał się o murek.
- Chodź. Idziemy. - powiedział podchodząc by mógł się oprzeć na jego ramieniu i zaczął go prowadzić do Wilhelma.
Właściciel
Kuba
Zajęło wam to dość mało czasu, Marcus usiadł na tyłach.
-Dobra, bierz Piłę, wracamy do bazy.
Obsadził działko i czekał, aż wrócą.
Właściciel
Obaj zasiedli w samochodzie, po chwili Wilhelm ruszył i pojechał w kierunku bazy.
Nie pozostało mu nic innego jak tylko czekać.
Właściciel
Po godzinie dotarliście do bazy, Wilhelm zaparkował wóz.
- To co teraz? - zapytał go wysiadając.
Właściciel
-Idź do głównego pomieszczenia, zebranie.
Kiwnął głową i poszedł w kierunku tego budynku.
Właściciel
Jak na razie siedział tam tylko Nicolai.
Usiadł na jakimś wolnym miejscu i czekał na resztę.
Właściciel
Po chwili przyszedł Marcus i nieznana tobie osoba w czarno-pomarańczowym pancerzu.
Kiwnął im głową i czekał, aż ktoś zacznie całe to oficjalnie pie**olenie.
Właściciel
Po chwili wszedł Wilhelm z Aionem, oraz kilka innych osób.
Więc nadal czekał. Nie miał nic innego do roboty.
Właściciel
Po kolejnych minutach do sali przybyło dużo więcej osób.
Większość usiadła, a część szeregowych i innych ''Kotów'' stanęła za fotelami bardziej doświadczonych. Ostatni z żołnierzy zakluczył drzwi.
-No dobra Wilhelm, zebraliśmy się. O co chodzi?
Spojrzał na niego ciekaw czy to on będzie mówić, czy może Alex będzie miał do dodania coś od siebie.
Właściciel
-Podczas pozbywania się posterunku O.H.S. natknęliśmy się na inną grupę walczącą z O.H.S. Porwali naszego i zaginęli bez śladu.
- Poza tym O.H.S pracuje nad nową bronią. Udało nam się schwytać jednego z naukowców niższego szczebla oraz zdobyć amunicję i magazynki nowej broni. Poza tym wiemy gdzie mają prototyp. - wtrącił Alex.
- W bazie Zęby Kojota. Nie wiem gdzie to jest, ale mamy mapkę i pewnie jajogłowy nam powie.
Właściciel
-Dobrze.
Zwrócił się do żołnierza w czarno-pomarańczowym pancerzu.
-Zajmij się tym.
Ten kiwnął głową i wyszedł z sali.
-Przyszykować się Panowie! Najpierw Zęby Kojota, a później odbijamy snajpera!
Wiele osób wyszło, jednak Wilhelm pokazał ci gestem, że masz zostać.
Czekał, więc, aż ten powie coś szczególnego.
Właściciel
-Opisz tych z tamtej grupy, których widziałeś.
Ten rozkaz był widocznie skierowany do ciebie.
- Jeden to był rosły kizior ze strzelbą, a druga to kobieta. Ten ze strzelbą zwracał się do, per: "Pani kapitan Yates." Rodzinka? - zapytał myśląc oczywiście o tym Yatesie, który uratował mu niedawno dupsko.
Właściciel
Nicolai spuścił głowę.
-Jeżeli tak, to możemy mieć większy kłopot, niż teraz. Jack był nieopanowany jeszcze przed pewnym wypadkiem, a teraz... ech. Jak będziemy walczyć z jego rodziną, może stać się naszym przeciwnikiem. I to naprawdę niebezpiecznym.
- Pewnie oberwałbym kulkę lub mnie też by zabrali gdyby nie to, że powiedziałem o tym jak spotkałem Yatesa.
Właściciel
-Może ci uwierzyła. Albo chciała się tylko wydostać...
- Prędzej to pierwsze, ale nie mogę być całkowicie pewien.
Właściciel
-Każdy, kto nosi nazwisko Yates jest nieprzewidywalny. A przynajmniej wiem to ze swojego doświadczenia... Wiesz może, gdzie pojechali?
- Nie mam bladego pojęcia. Nie wiem ile mogli zajechać takim samochodem, ale może są blisko.
Właściciel
-Możliwe. Jak twoje wyposażenie?
- Amunicję do karabinu i rewolwerów mam, ale przydałoby się nieco granatów. Skończyły mi się.
Właściciel
-Idź po amunicje, oraz odbierz Obrzyna Goblina.
- A co to niby jest? - zapytał kierując się do wyjścia.
Właściciel
/// wmasg.pl/var/images/379653/small.jpeg
Nicolai i Wilhelm się uśmiechnęli.
-Broń. Bardzo ciekawa broń.
//To tylko wygląda jak pistolet, czy to na serio jest pistolet? A może strzelba? Taka mała...//
- Świetnie. Gdzie się spotkamy jak już wezmę broń?
Właściciel
-Przed głównym wejściem.
///Idealny do pokera
//A to nie byłoby przypadkiem tak, że przy wystrzale wyrzuciłoby gościa na drugi koniec pomieszczenia, a ja poleciałbym kilka metrów w tył, przez odrzut?//
Kiwnął głową i poszedł do zbrojowni. Najpierw poszukał granatów.
Właściciel
///Przy okazji znalazłbyś osłonę przed resztą grających :V
Były tam, gdzie zawsze. Zapasy zostały odnowione w zbrojowni.
Zabrał odłamkowe, dymne i błyskowe. Później poszukał kwatermistrza.
- Ja po Obrzyna Goblina. - powiedział jeśli już go znalazł.
Właściciel
-Ty?
Wyglądał na lekko zdziwionego.
-Jak tak uważasz...
Wyciągnął coś z pudełka, które znajdowało się za nim.
Podał ci broń.
-Proszę. Uważaj, by nie wystrzelić sobie tego w kieszeni.