Brutus podszedł do tej trzeciej.
-Dzień dobry, jest szansa na wypożyczenie łodzi?
Xavier szedł dalej przed siebie, sprawdził bezpieczne miejsca w Nowym Gilgasz.
Właściciel
- Niestety nie. Płyniemy z tajną misją dla Czarnego Słońca.
O dziwo poza listą karczm była tam też lokalizacja... Pałacu Księcia Czarego Słońca.
-Ciekawe...
Udał się tam.
Brutus udał się więc do łodzi nr. 2
Zadał takie same pytanie.
Właściciel
- Jasne. Gdzie chcesz płynąć i ile zapłacisz?
Udało Ci się go znaleźć dzięki wskazówkom ojca.
Sprawdza, jak ogólnie wygląda ten budynek.
Brutus odrzekł:
-Zapłacę od 3 tysięcy do 10 tysięcy, zależy jak szybko mnie przetransportujecie na tą większą wyspę.
Właściciel
- Przyjmuję ofertę. Kiedy chcesz wypłynąć? - zapytał mężczyzna, który był pewnie kapitanem. Na statku był eż kolejny facet i kobieta.
Tak jak wszystkie budynki był z drewna. Głównie z dębu, cisu, świerku i buku. Drewno było bogato rzeźbione. Pałac był duży i sprawiał wraże ie starego.
Idzie do niego.
-Może być teraz. Jednak na pewność zapłacę dopiero na wyspie.
Właściciel
- To ładuj się na pokład.
O dziwo przed pałacem nikogo nie było.
Szedł dalej.
Wszedł na statek, poczekał aż zaczną płynąć.
Właściciel
No i w końcu wypłyneliście.
Udało Ci się wejść do dużego, słabo oświetlonego holu.
Czekał.
Poczekał, aż będą blisko wyspy.
Właściciel
No to poczekasz kilka dni.
Jak na razie nic się nie dzieje.
Czekał dalej.
Postanowił kogoś poszukać.
Właściciel
Powiem jak dopłyniecie.
Udało Ci się przejść kilka kroków, a wtedy z góry zeskoczyło czterech ludzi w czarnych zbrojach i płaszczach. Mieli sztylety, miecze jednoręczne i dwuręczne, a także kusze.
-Witam- odrzekł spokojnie- Xavier Waasi z tej strony.
Właściciel
- Wassi?
- Wassi?
- Niemożliwe.
- Kim był Twój ojciec?
Byli bardzo zaskoczeni Twoją wizytą.
Właściciel
Odstąpili na kilka kroków i jeden z nich powiedział:
- Syn Arena Wassiego zawsze będzie tu mile widziany.
- Co Cię do nas sprowadza? - zapytał drugi.
-Zostałem zmuszony do znalezienia innego domu, spokojnie życie z Panem Andersenem skończyło się wtedy, kiedy podczas jednej nocy jakiś ork wparował do domu i go zabił.
Właściciel
- Ork? To dziwne. Na tych terenach nie ma ich wielu.
-To jest właśnie najdziwniejsze.
Właściciel
- Dokładnie...
- Wpadłeś tu tylko chwilowo czy na dłużej?
-Zależy. Raczej nie będę tutaj przesiadywał tygodniami. Zostanę góra dwa tygodnie.
Właściciel
- Nie będziemy tak stać w korytarzu. Choć do głównych pomieszczeń.
Właściciel
Prowadzili Cię przez wąski korytarz aż do drzwi, przy których stali dwaj strażnicy z halabardami, w hełmach i pancerzach. Pancerze były metalicznie srebrne, ale na piersi tkwił wymalowany na czarno symbol tej organizacji przestępczej - jak nazwa wskazuje czarne śłońce.
Właściciel
Po krótkiej wymianie zdań między Twoimi towarzyszami i strażnikami drzwi stanęły otworem.
Właściciel
Trafiliście do wielkiego pomieszczenia. Pełno tam było stołów, krzeseł i stolików do hazardu. Między krzesłami kręciły się różne kobiety i Elfki w skąpych strojach roznosząc napoje. Czasem piszczały lub krzyczały kiedy jakiś bardziej rozochocony klient klepnął je w tyłek.
Przy stolikach siedzieli przedstawiciele różnych ras pijąc, grając i dobrze się bawiąc. Każdy z nich miał na ramionach, dłoniach i klatkach piersiowych czarne słońce.
Właściciel
- Rób to na co masz ochotę. My idziemy pogadać z szefem. - powiedział jeden z zabójców odchodząc razem z towarzyszami.
Usiadł gdzieś w rogu, przy wolnym stoliku.
Właściciel
Vader:
Samotne siedzenie nie było najlepszym sposobem spędzenia czasu w takim miejscu.
Dla niego było.
I tak spędził ten czas czekając na nich.
Właściciel
Nie wracali. Rozmowa chyba się przedłuża.
Czekał nadal, raz na jakiś czas sprawdzał ostrze sztyletu swojego ojca.
Właściciel
Ostrze z czarnego stopu jakiś metali. Nadal ostre i wygląda na krasnoludzką robotę.
Jeden z wojowników w końcu wrócił do Ciebie.
Właściciel
- Możesz zostać ile chcesz. Przedstawimy Ci też Księcia Czarnego Słońca. Choć woli kiedy mówi się o nim Vigo Czarnego Słońca. Ale te tytuły znaczą to samo.
-Kiedy dokładniej poznam Vigo Czarnego Słońca?
Właściciel
Wstał od stołu i zaczął prowadzić Cię korytarzem, aż do podziemi pałacu.
- Radzę ważyć słowa. Naszego pana można bardzo łatwo obrazić. A on szybko się zemści.
-Rozumiem. Czyli dawać proste, pojedyncze zdania?
Właściciel
- Nie chodzi o iloraz inteligencji, ale o dumę. Wielką dumę. I dość spore ego...
Właściciel
Trafiliście w końcu do sali tronowej. Lub pomieszczenia, które ją przypominało.
Podłoga wykonana była z kremowego marmuru. Filary i kolumny podtrzymujące sklepienie były granitowe. Ściany wyłożono bursztynem, złotem i kamieniami szlachetnymi. Ale najwięcej tych niesamowicie drogich minerałów zeszło na sam tron stojący w centrum komnaty. Był dość wysoki, a na nim siedział człowiek. Choć ciężko było go nazwać człowiekiem. Był bardzo opalony i umięśniony, ale uwagę przyciągały blizny różnego rodzaju na twarzy, rękach i klatce piersiowej. Jedne były małe, a inne ogromne. Część z nich wyglądała na stare i zabliźnione, ale niektóre były świeże. Może nawet zrobione dziś.
Ubrany był w czarne spodnie i purpurowy płaszcz. Poza bliznami miał wiele tatuaży, a także symbole Czarnego Słońca. Jego szmaragdowe oczy przyglądały się Wam badawczo.
Z szacunkiem złożył mu niski ukłon. Nadal milczał.