Właściciel
Problemem było to, że go nie widziałeś, ale słyszałeś kroki po wybrukowanej ulicy co świadczyło o tym, że Twój przeciwnik uciekł.
Zmienia się w tygrysa (by widzieć wszystko) i szuka broni.
Właściciel
Przemiana trochę trwała, a ból jest coraz większy. Chyba coś złamałeś.
Drab zabrał topory więc został tylko sztylet Maga. Twoja broń leżała na skrzyni, 30 metrów dalej.
Biegnie do tej skrzyni, przecież to nie tak daleko.
Właściciel
Udało Ci się epicko dobiec do tej skrzyni.
Otworzył ją i jeżeli tam były te przedmioty, zabrał je.
Właściciel
Skrzynia była zamknięta, ale nie było po co jej otwierać, bo jak wcześniej mówiłem, broń leżała na skrzyni.
Zmienia się w człowieka i ją zabiera ze sobą.
Właściciel
Udało Ci się ją zabrać. Nie było to bardzo trudne.
Korzystając, że jest jeszcze noc, zostawił wszystkie rzeczy w rogu zasłaniając jakimiś workami, zmienia się w czarnego tygrysa, podbiega do drzwi sklepu zielarza, rozwala je i rozgląda się, czy nikogo nie ma w budynku.
Właściciel
Drzwi były z wiekowego dębu, okute na brzegach stalą, z metalowymi zawiasami. Nie udało Ci się ich rozwalić, ani nawet pozbyć się jednego z czterech zawiasów.
- Je**ć to.
Zamienił się w człowieka, zabrał wszystko i poszedł.
Poszedł na ulicę szukając jakiegoś przechodnia.
Właściciel
Jest późna noc i nikogo nie ma poza strażnikami i bezdomnymi, ale nawet tych w tej okolicy brak.
-Rano dopiero zarobię, trudno.
Zawija wszystko w swoją pelerynę, zamienia się w tygrysa, bierze pelerynę do pyska, wchodzi na dach jak kot, zamienia się w człowieka i kładzie spać na dachu jak żul.
Właściciel
"Żule" nie sypiają na dachach, ale Tobie się udało. Obudziłeś się następnego dnia, rano.
Idzie w ciemną uliczkę, czekając aż ktoś przejdzie koło uliczki.
Właściciel
Właśnie jest taki problem, że nikt ciemnymi uliczkami nie chodzi...
//KOŁO uliczki, są takie uliczki w miastach przecież, że widać z nich chodnik.
//Z tą że różnicą iż ciemne uliczki były raczej oczywistym miejscem napadu i każdy starał się ich unikać, nawet strażnicy .
//Aha, sorry.
Szuka jakiegoś tłumu ludzi.
Właściciel
Jest rano i pewnie ludzie spieszą się do pracy lub na trag. Może tam poszukać?
Właściciel
Trafiłeś w miejsce pełne różnych straganów, targów i kramów z najróżniejszymi towarami. Między nimi kręcili się ludzie, kupcy usiłujący sprzedać im swoje towary oraz kieszonkowców liczących dobrać się do sakiewek tych ostatnich.
Szuka jakiegoś naiwniaka, który wygląda, jakby chciał coś kupić, ale nie wiedział co.
Właściciel
Ty tak wyglądasz przez szukanie takiego naiwniaka.
//I co? Ważne, że szukam.
Właściciel
Poza Tobą nikt tak nie wygląda.
Właściciel
Vader:
//Zapomniałem ;-;//
Jesteś już w pobliżu miasta. Jeszcze kilkadziesiąt metrów brukowanym gościńcem.
Jechał na koniu nadal.
///Dotarłem! Wreszcie!
Właściciel
Jadąc tak trafiłeś pod bramę. Stali tam trzej strażnicy; jeden z mieczem i dwóch z włóczniami.
- Imię, nazwisko, miejsce pochodzenia i cel przybycia do miasta. - wyliczył ten z mieczem.
-Nazywam się Nazywam się Abuyin ibn Djadir ibn Omar Kalid ben Hadji al Sharidi. Jestem mędrcem i wróżbitą, astrologiem i znawcą tytoniu. Przyjechałem z Hammer w ramach interesów w tym mieście.
Właściciel
Strażnik chyba miał zamiar zapisać sobie Twoje dane, ale po kilku próbach zrezygnował i powiedział tylko:
- Witamy w Linest. - po czym odsunął się, abyś mógł swobodnie przejechać przez bramę do miasta.
A więc przejechał, od razu zaczął się rozglądać za swoim celem.
Właściciel
Przy bramie konwoju nie było, ale poszukałbyś na targu.
//Tu liczyłem, że spotkasz się z Wojtkiem, ale jednak nie...//
A więc udał się w stronę targu.
///Patrz, przynajmniej ci posty nabijam ^^
Właściciel
Na targu pełno ludzi, wozów, straganów i strażników.
Szukał czegoś, co mogło przypominać karawanę.
Właściciel
To pewnie te pięć wozów stojących na uboczu.
A więc się udał w ich kierunku.
-Ach, zapewne karawana do Hammer, prawda?
Właściciel
- Kolega - inteligent, jak widzę. - burknął jeden z ludzi wyglądający bardziej na rasowego zbira do wynajęcia niż handlarza.
-Dobrze, szef kazał się upewnić, że dotrzecie do niego bez problemów.
Właściciel
- I kto ma tego dopilnować? Ty? - zapytał wyraźnie wątpiąc w Twoje umiejętności.
Uniósł pogardliwie brwi.
-Nie jesteś od gadania, twoim zadaniem jest dostarczenie ładunku do Hammer. A za gadanie ci chyba nie płacą.
Właściciel
- Płacą mi za dawanie w mordę takim gnojkom jak Ty. - powiedział robiąc krok naprzód i patrząc na Ciebie z góry. Dosłownie. Był o wiele wyższy i lepiej zbudowany.
Na te słowa wyjął z sakiewki złotą monetę i mu ją pokazał.
-A ja jestem od tego, by zapłacić za transport. Jeżeli chcesz ''trochę'' się dorobić, to jedźmy załatwić te sprawy.
Właściciel
Pokręcił głową i splunął obok Ciebie. Potem odszedł do karawany i ta po chwili była już gotowa do drogi. Siedem krytych wozów i czterech ludzi na koniach. Jeden miał łuk, dwóch włócznie, a Twój znajomy całkiem spory topór.
-Trza uważać na tego małpoluda.
Wsiadł na konia i ustawił się za wozem.
Czekał, aż wyruszą.
Właściciel
I karawana ruszyła. Po chwili opuściliście miasto i jechaliście już lekko zarośniętym gościńcem do Hammer.