Właściciel
Udało Ci się tam podejść.
Krew z krwi. Kość z kości. Tylko syn otworzy księgę splamioną krwią przez ojca.
Ponownie spróbował otworzyć.
Rozejrzał się przez okna, czy ktoś jest na piętrze.
Właściciel
Ponownie nic. Może inskrypcja zwierała jakąś wskazówkę?
Nie widziałeś nikogo, ale nie dom nie był pusty. Wnioskowałeś to z tego, że na stole w pomieszczeniu, do którego zajrzałeś zobaczyłeś świecznik na pięć świec. Świecie nadal się paliły.
Starał się wejść najciszej jak to możliwe.
Odłożył książkę, zastanowi się nad tym jutro. Spróbował zasnąć.
Właściciel
//Zagadka była prosta ._.//
Zasnąłeś bez problemu.
Właściciel domu nie był głupi i zamknął drzwi więc nie mogłeś wejść cicho.
Właściciel
Skoro wejrzałeś przez okno to na pewno było...
//sztól tfaż ;-;
Spróbował je otworzyć.
Właściciel
Nie dało się. Można je łatwo wybić.
Wrócił do drzwi, bez wahania je wyważył.
Właściciel
Drzwi wpadły do środka robiąc sporo hałasu.
Xavier gwałtownie usiadł na łóżku, wsłuchiwał się.
Brutus zaczął szukać mieszkańców domostwa.
Właściciel
Xavier się wsłuchiwał i wysłuchał, że ktoś jest na dole.
Jak na razie nikogo.
Zaczął wchodzić po schodach.
Xavier przyszykował sztylet.
//ciekaw jestem, jak będzie wyglądała walka ._.
Właściciel
//Ja też ._.//
Ork zobaczył drzwi.
Rąbnął je ramieniem.
Xavier czekał.
Starał się je wyważyć, nogami, rękami, a na koniec toporem.
Właściciel
Udało się dopiero toporem.
Właściciel
Podłoga, książki, szafka, łóżko i jakiś facet na nim.
Xavier przyszykował nóż w obronie.
Brutus wycelował do niego z kuszy.
Pan Waasi odczekał chwilę, a następnie powiedział:
-Jest za tobą brzydalu.
Brutus na chwilę odwrócił głowę, ale to wystarczyło, Xavier wymierzył i zrzucił sztyletem.
Niestety, sztylet uderzył klingą w łeb ''brzydala''.
Brutus wkurzył się, a następnie uderzył bokiem topora w napastnika.
Tego nie dało się obronić, Xavier upadł nieprzytomny.
(Nieprzytomny, ale bez stałych strat fizycznych i psychicznych).
Właściciel
Xavier leży na ziemi, a Brutus stoi nad nim.
Ork usłyszał kroki na dole.
Odszedł najciszej jak się da w róg pokoju.
Właściciel
Udało się. Ktoś z świecznikiem w ręku wchodził po schodach do pokoju.
Przyszykował się, aż będzie na zasięg topora, następnie wymierzył cios.
Właściciel
Wymierzyłeś cios... Który został sparowany klingą krótkiego miecza.
Oglądał kolejnego przeciwnika.
-Śmierć ci przyniosę.
Starał się jak najbardziej odepchnąć przeciwnika na schody.
Właściciel
Przeciwnik mimo dość podeszłego wieku trzymał się nieźle. Nie dał się odepchnąć, a na Twoją uwagę odparł krótko:
- Wątpię.
Brutus cisnął toporem w niego.
Siłą topora nie da się skierować ''gdzie indziej''. Jest zbyt silna.
Następnie wyjął dwa miecze i ustawił się przed napastnikiem.
Właściciel
Topór wyrwał miecz przeciwka i zranił go w rękę. Prawdopodobnie uciąłeś mu palec. Lub kilka.
Wprawił jeden z mieczy w ruch obrotowy, a następnie zamachnął się w przeciwnika/
Właściciel
Przeciwnik zrobił unik, ale oberwał w plecy. Rana otwarcie krwawiła.
-Umrzesz.
Zaatakował barkiem, następnie zrobił cięcie mieczem.
Właściciel
Znów zrobił unik. Tym razem klinga miecza przecięła tylko powietrze.
Atakował obiema.
Kojarzysz charakterystyczne wirowanie mieczami Generała Grievous'a? No właśnie.
Właściciel
Tym razem trafiłeś. A potem znowu. I jeszcze raz. Twój przeciwnik padł na podłogę w kałuży krwi.
Pchnął go na koniec mieczem, a następnie szedł po schodach na dół.
Wyszedł z domostwa i udał się w kierunku wschodniego wybrzeża, by udać się z powrotem na wyspę.
Właściciel
Udało Ci się go zabić i uciec.
//Jakie jest miasto na wschodnim wybrzeżu? Tak żeby ukraść łódź ;-;
Właściciel
//Gilgasz, Nowe Gilgasz, Hunder.//
Xavier zaczynał odzyskiwać przytomność, próbował wstać.
Właściciel
Wstałeś. Zauważyłeś, że nie napastnika już nie ma. Ale jest coś innego. A dokładnie ledwo żywy Pustelnik.
-Panie Andersen!
Próbował dojść do Pustelnika, sprawdził tętno.
Właściciel
Tętno było, ale bardzo słabe. Zielarzowi nie zostało wiele życia.
-Panie Andersen.
Głos zaczął mu się załamywać, pośpiesznie zaczął szukać mikstury, która mogła mu uratować życie.
Właściciel
Nic już mu nie może pomóc.
Zatrzymał Cię ręką.
- Nie. Nie odchodź.
-Panie Andersen
Tylko to zdołał wyksztusić.
Właściciel
- Twój ojciec... Nie był taki jak myślisz... A listy... Czasem kłamią... - mówił po czym kilka razy zakaszlał, powiedział:
- Żegnaj.
I... zmarł.
Siedział chwilę przy nim, a następnie zabrał koc i przykrył jego ciało.
Resztę nocy spędził przy nim.