Samobójca spdająć uderzył w przelatujący statek. Zginał na miejscu.

-Cóż...-instynktownie zamarał w miejscu.
-Warx, kojarzysz ten czerwony miecz świetlny w moim pokoju, którego zabroniłem ci dotykać?

-Tak. A co?

-To jest miecz mojej mamy. A propo tego... Już nie jest w haremie. Została oswobodzona.

-To chyba dobrze.

-Tak, dobrze. Ale wspominałem, że kobiety są bardziej narwane niż mężczyźni?

-Tak. 20. Razy.

-a to już uwaga bardzie do ciebie-pokazał na Ahsokę-Nie zdziw się, że jak Cię zobaczy ze mną, to się zapyta "A gdzie wasze obrączki?".

-Rozumiem.

Zaczął przeglądać hologazetę.

Nic za bardzo ciekawego. Poza zamachem na HoloNet.

-Czyli się nie wydało... Dobrze, bardzo dobrze...

Odłożył gazedę, wyciągnął granolę i ją przemieszał, posypał ją kandyzowymi owocami i owocami suszonymi, wziął kawałek, wsypał na miskę, zalał jogurtem, resztę przesypał do pojemnika i zaczął jeść.
-Ale w sumie ona znajdzie haki na połowę Senatu zaraz po wejściu, na niewrażliwych resztę w przeciągu kilku minut. Na wrażliwych... po jakiś kilku godzinach. Silna telepatka. A siostra uzdrowicielka. A ja i mój brat... No cóż, jeszcze nie poznaliśmy naszych prawdziwych zdolności...

-Ale przepraszam co się nie wydało?

-Raz, z natury jesteśmy ciekawi. Chyba cecha po naszym pfaprapradziadku, tym który wyszedł za torgutankę zaczynając to zamieszanie. Akurat o mógł Mocą modyfikować geny... i chyba on i prapraprababcia jeszcze żyją... A dwa. Jesteś senatorem, podajesz się za mężczyznę. Jest taka anomalia jak wczorajszej nocy. Przylatuje robot paparazzi i pstryka Ci zdjęcie. Wtedy skandal mógłby wyniknąć na dwa sposoby. Pierwsza, że podajesz się za przedstawiciela przeciwnej płci, albo że sypiasz z własną rodziną. Niektórzy nawet mogliby dopisać, że to twoja rodzona siostra. Ale jak on tylko ją skrzywdzi, to...-złamał łyżkę. Plastikową, spokojnie-To gnojowi nogi z dupy powyrywam i porozrywam na drobne kawałeczki, jeżeli moja siostra będzie przez niego płakała.

-Eksperymentowałem... Z tamtym ciałem...-powiedział niechętnie i tak pod nosem biorąc kolejną łyżkę.

Pokerface x2.
-Nie mam pytań...

-I dobrze.-jadł śniadanie.
-Mówiłem, że jesteśmy ciekawscy.

Skończył i zaczął zmywać.
-Gdzieś tu miałem holokrony i kryształy... Na wszelki. A tak z innej beczki, generał Drufgast jest na powierzchni.

-Bo zobaczyłeś przed oknem jego prom ścigany przez ARC?

-Nawet tam nie spojrzałem. Ale poważnie, co się dzieje z wywiadem i siłami odpowiedzialnymi za prewencję?

-On się śmieje kanclerzowi w twarz, jak w ogóle wpuścili jego prom?
Słyszysz strzały za oknem.

Nagle twój ochroniarz zaczął się śmiać.
-Pan nie uwierzy co się stało.

-Walki na Mandalorze i śmierć kogoś ważnego czy co?

-Pański uczeń *śmiech* zginął *śmiech* umarł z szoku *śmiech* potknął się o B1 i był w szoku bo myślał że to czołg AAT go rozjechał *śmiech*

-Chwila *wstrzymywany śmiech*, że co? *wstrzynywany śmiech, ale ledwo* Przynajmniej będzie *lekki śmiech* zapasowy miecz *kładzie się ze śmiechu i nie wstaje*.

-To da się tak zginąć?

-AAT mają repulsory, które unoszą je na około pół metra nad ziemią. Musiałbyś mieć niezwykle dużo pecha, bo dotykają jej, gdy są zniszczone, zdezaktywowane albo są w remoncie.

-Mówię o potknięciu się o B1.

-Mówiąc potocznie, musiałby§ mieć w ch*j pecha albo być wyższy ode mnie.

-Chyba jednak pech.

-No więc właśnie-spojrzał się na zegarek.

Podniósł głowę do góry i zamknął oczy.
-Smutek, żal, chęć pomocy, szczęście... I czuję coś nowego... Dwie nowe sygnatury... Albo zostanę wujkiem, albo będzie jeszcze dwójka rodzeństwa, albo to i to...

-Sir, Rój będzie razem z siłami Separatystów atakować od tyłu Republikę na Ryloth.

-Spodziewam się dużych strat... Po obu stronach...-dał jakąś karkotekę sobie do ręki i zaczął ją przeglądać.
-Duchess Satine odpada, tak samo pewnie Vizla... Premier Almec był potrzebny... Był.

-Wat? Patrzę wiadomości, Vizsla zginął, ale przeżył po czym znów zginął tyle że w zamachu Roju.

Fotografia Vizli spłonęła.
-On jesr kotem... Ale limit mu się skończył. Ciekawe, kto zostanie przyw9dcą Mandalorian... Zarówno Duchess jak i Bo są Mandalorami, jednakże reprezentującymi skrajne poglądy... Z pewnością lud Mandalory ma dość i wybierze kogoś umiarkowanego... Kogoś kto zna się w polityce i ma kontakty... Kogoś, kto lączy tradycję i nowoczesność w idealnych proporcjach...

-20 do jednego na Jamerta. Stać mnie. Jeżeli pieniądze otrzymywałem w terminie + twoja pensja Ahsoka przychodząca na moje konto... Około 8-9 milionów mam na koncie + udziały w większości firm w Galaktyce...

-Może też wygrać ktoś inny.

-Podaj mi swoje propozycje.-usiadł w fotelu i spojrzał się na nich. Meble na zamówienie, inaczej by się złamały. Ponad 300 kilo żywej wagi (głównie mięśnie)
//Warx czy Tano?

//Warx//
-Chociaż, rzeczywiście.

-Ale chciałbym usłyszeć twoje propozycje Warx. I mam nadzieję że ta "zmiana" nie wpłynie na twoją lojalność. Praktycznie większość pszczółek odpowiada przede mną.

-Ciemna część Mandalorę będzie chciała pewnie uwolnienia Almeca i wybrania go. Głównie przemytnicy.

-Pod warunkiem, że go Jamert nie roztrzela. Dwumilionowa dziura budżetowa...

-Cuda się zdażają...

-Nikt nie mógł się doliczyć 2000000 kredytów w budżecie Mandalory miesięcznie. Holonet o tym huczał. A Wataha dostała najnowszy sprzęt i stałe dostawy. Do budżetu miały wstęp 3 osoby. Szef rządu, minister finansów i przywódca państwa... Łatwo się wszystkiego domyśleć...-nalał sobie Mocą soku z winogron i szkalnkę do ręki, geż Mocą.
-A rodzina się mi znowu powiększa...

//Nie jestem pewny czy chodzi o Lando i Shmi czy o Anakina i Padme...//

//O nich to wie. Raczej chodzi o Ferinę i jej ciążę.

Wypił łyk.
-Wiesz Helico (uprzedxam fakty, to Ahsoka), że każdy z nas ma zwierzęce usposobienie duszy?

-Być może..