-Przepraszam bardzo ale senat nie jest miejscem na dzielenie się nowinkami technicznymi.
-Ale Kanclerzu, to może zaważyć o losach woj..
-Proszę przestać albo wyłącze nagłośnienie sali.

-Jaka jest kolejna sprawa, Kanclerzu- Han wyczuwał Ciemną Stronę od Kanclerza.

-Jaka?

-Wlaśnie się pytam.

-Ale to ty miałeś pytanie.

-Tak. Chodzi o konwekcję o wolnym handlu. Nemoidianie, a raczej Federacja Handlowa nie raz i nie dwa blokowała wolny handel, który zobowiązała się szanować. Liczę teraz, że Federacja zachowa sę uczciwie i nie zagrozi handlowi w żadnym sektorze.

-Sprzeciw! Federacja Handlowa nie miała żadnego związku z blokadą!

Popatrzył się na senatorów Naboo.
-Ja nie rzucam oskarżeniami. Z resztą, jaka blokada? CZy zablokowaliście jakiś sytem i nie poinformowaliście nas o tym?

-Nie było żadnych blokad!

-To co się rzuciłeś tak nagle, senatorze?

Senator Federacji ucichł.

-Ta, to jest dobre pytanie...-popatrzył się w stronę Padme Amidali. Coraz wyraźnie czuł ciemną Stroną od Kanclerza.

-Może przerwa?

-Tak, to dobry pomysł. Jestem za.-Han.
Jamert potężnie kichnął.
-Przepraszam, zakręciłom mi w nosie.

Wszyscy senatorowie opuścili swoje miejsca.

Han.
Podszedł do Senatora Federacji Handlowej.
-obrze pan grał, senatorze.
Jamert.
-Mi się wydaje, że senator Raxusa coś kręci.

Han:
-Dziękuje, trzeba będzie rozgłośnić sprawę lotu, musi polecieć więcej ważnych Republice polityków
Jamert:
-To prawda, bardzo dziwnie się zachowuje, nie mówiąc już nic o jego strażnikach.

Jamert
-Niech mnie nazwą lothalskim kotem, kiedy przestanę odróżniać członków Watahy od zwykłych ochroniarzy.
Han
-Nie, to byłoby zbyt podejrzane.-szeptem-Ja bym raczej posłał chociaż jednego Jedi i wysłał ich przez przestrzeń Chissów.

Jamert:
-Dlatego trzeba uważać.
Han:
-Chissowie by ich nie zestrzelili, chyba że by ich zaatakowali.

-Oni nie znają języka i my nie znamy języka. Dla nich tłumaczenia mogą zabrzmieć jak wypowiedzenie wojny. A z resztą, jest pewien Chiss. Zwie się Thrawn. Możnaby go wykorzystać.

-Może lepiej poznać trasę lotu i wysłać kilka krążowników?

-Poradzę się Hrabiego Dooku.
Jamert
-Ta, ciekawe co teraz wymyśli... Chciałabtś coś przedyskutować z innymi senatorami?

Jamert:
-Bardziej interesuje mnie sprawa tego statku.
Han:
-Tak będzie najlepiej.

Jamert
-Tak, mnie też. Jeżeli wykorzystają ten okręt do celów politycznych...
Han
Poszedł do swojego pokoju, zasłonił okna, zablokował drzwi, włączył holokomunikator na szyfowanym kanale i ukląkł.
-Darthcie Tyranusie, Hrabio Dooku. Republika chce wysłać poza Galaktykę statek w poszukiwaniu życia...

Jamert:
-Wtedy będzie dosyć ciężko...
Han:
-Generale Han, słyszałem o nim, jeden z moich szpiegów pracuje przy nim, masz jakieś wieści poza statkiem “Życie"?

-Tak, hrabio. Republika zdecydowała o powiększeniu WARu, a także, że mała dywersja się powiodła.

-Dobrze, wszystko dobrze. Nie zapomnij że jeśli sobie nie będziesz radził generał Grievous czeka.

-Rozumiem. Czy masz dla mnie jeszcze inne rozkazy?

-Nie.

-Dziękuję, hrabio.-wyłączył holokomunikator wcześniej usuwajac historię, odsłonił okna i wyszedł na korytarz.
Jamert
-Wiem o tym.

Han:
Brakowało jednego z watahy.
Jamert:
-Zwiększenie WARu też nie służy zakończeniu wojny

Han
-A drugi gdzie się ulotnił?
Jamert.
-Każdy to wie, ale Separatyści tego nie wiedzą. Obie strony dolewają oliwy do ognia. To jest wojna na wynisczenie przeciwnika nie, na zgładzenie go.

Han:
Nie widać go.
Jamert:
Nagle z szybu wentylacyjnego obok Satine wyleciał płomień.

Jamert
Postanawia wyciągnąć Ducess z rejonu samemu posyłając tam małą niespodziankę dla zamachowca.
Han
-Gdzie on jest- pyta się drugiego. Jakby wzrok mógł zabić, ten byłby już dawno martwy.

Han:
-Powiedział że poszedł coś załatwić.
Jamert:
Granat wybucha, z szybu wychodzi ranny członek Watahy, wstaje i wycelowuje miotacz płomieni w Satine, nagle zostaje przebity włócznią. Za nim stał Geonosianin, obok niego Sloor i jego drugi ochroniarz.

Han
-Imbecyl.
Jamert
-Dziękuję, senatorze Sloor- zdejmuje tamtemu hełm i doprawia strzałem z Blastera.

Han:
-Chciałem go zatrzymać, ale odszedł.
Jamert:
-Senat potrzebuje lepszej ochrony, porwanie, zamach, i to w jednym dniu.

Han
-I pewnie zginął, idiota. Tamten 2 załatwił.
Jamert
-Wataha Śmierci została uznana za organizację terrorystyczną. Ale jak... Han.-ostatnie wycedził przez zęby.

Han:
-Pewnie zajął się tą niby przywódczynią Mandalory.
Jamert:
-Watahy nie upilnujesz...

Han
-Idiota, półgłowek i kretyn.
Jamert
-Tak, tyle to i sam wiem. Mam na razie 2 na koncie.

Han:
-Nie powinien tego robić.
Jamert:
-Niedługo będę leciał na Tatooine obejrzeć wyścigi, sam pewnie nigdy nie wezmę w nich udziału, ale sporo ostatnio na nich wygrywam. Co do Watahy, myślę że osoba którą miał chronić sama nad nimi nie panuje.

Jamert
-Pewnie masz rację senatorze Sloor- wziął ekwipunek pokonanego- I Życzę sporej wygranej.
Han
-Twoja niesubordynacja karana będzie śmiercią.

Han:
-Jak zatrzymać kogoś kto celuje w ciebie miotaczem ognia?
Jamert:
-Jednak najpierw trzeba załatwić parę spraw, przede wszystkim pomoc dla Geonosian.

Han
-Miałeś chya ładunek elektryczny, prawda?
Jamert
-Fakt- przeszukując.

Han:
-Miałem miotacz przed nosem.
Jamert:
Znajdujesz kilka granatów.

Han
-Ale pamiętaj o karze- pojawiło się kilka błyskawic.
Jamert
-Powiem tak. Ja chronię Duchesss Satine za wszelką cenę, nawet jakbym miał zniszczyć cały Senat ją ochronię. Taki jest honor Mandalorianina.

Han:
-Pamiętam.
Jamert:
-A tak z innej beczki, nie chcecie może drobnej pomocy na Mandalorze?

-Drobnej, to znaczy? Z resztą, nie jestem uprawniony do negocjacji w Imieniu Ludu Mandalory. Wszystko musi zatwierdzić Duchess Satine Kryze.

Jamert:
-Chodzi o kilku Geonosian wyszkolonych do obrony.

Han
-To dobrze.
Poszedł do senatora federacji
-On już wie. I mówi, że jeżeli nie wytrzymamy, porozmawiamy sobie z Grievousem-powstrzymał się od jakichkolwiek emocji.
Jamert
-Nie mam uprawnień.