-Nie wracamy do tego teraz -syknął- A mój lud nie jest "mały i z zadupia". Mamy olbrzymią flotę, armię ochotników, droidów i Sakkadaran. Kontrolujemy szlaki nadprzestrzenne dzikiej przestrzeni. Nasza pomoc byłaby dla niego nie oceniona.
GrandAutismo
Xezus
-Jestem ciekaw ile z tych przechwałek jest prawdziwe a ile to zwykłe ssanie sobie. Po za tym. Myślę, że jednak powinieneś zluzować z tonu. Nie sądzisz? Możemy przecież porozmawiać. Bane chyba nagle się nie pojawi za moim plecami?
- Te "przechwalki" rozwalily flote Republiki i są teraz jedyną nadzieją galaktyki -zaznaczył- jesteśmy głównym zagrożeniem dla Imperium. Wkrótce uderzą, a my musimy wygrać to starcie
- Cholera nas to obchodzi, co kontrolujecie i co posiadacie. Dla mnie jesteście nikim, a co zabawne, nawet o was nie słyszałem, co pokazuje "potęgę" waszej rasy. I jeszcze nazywanie siebie "głównym zagrożeniem dla Imperium". Prędzej jacyś kosmo-magnaci byliby wielkim zagrożeniem dla Imperium, aniżeli wy.
GrandAutismo
Xezus
-O moja mocy. Nie mówcie, że znów trafiliśmy na kolejnego gościa, który będzie opowiadał o jego wspaniałym systemie politycznym, który wszystkich pokonuje i jest zdolny od tak rozwalić Imperium Galaktyczne. Czy ktoś da mi blaster bo zastanawiam się czy użyć go na tym robalu czy na sobie.
- Jesteś naprawdę okropny. Nic nie powiedziałem o naszym systemie, bo gówno was to obchodzi -syknął- Imperium potrzebuje naszych szlaków, więc nas zaatakują. A wtedy dostaną w mordę
Czemu Ci Sithowie są tacy aroganccy i głupi? W niczym nie przypominali Dooku
- Alice, pozwól mi Cię podusić, bo krew zaczyna mi się gotować. Jeszcze chwila i jedyne, co z tej larwy zostanie, to będzie jucha. - odparł szeptem.
GrandAutismo
Xezus
-Cóż, co mogę rzec.
Wykorzystał swoją moc do wykonania kuli ognia w swojej dłoni i zaprezentowania jej robakowi
-Cóż mogę rzec oprócz tego, że zapewne będę zmuszony przeprowadzić dezynfekcję jak za dobrych starych lat na coruscant. Nie wiem czy chciałbym by jakikolwiek wojak z oddziału Benediktusa zaraził się taką niesubordynacją... Okropni? To ty zacząłeś z ostrym tonem kiedy spytałem się o błahostkę. Irytujesz mnie robalu i dam ci pewną radę.
Wykonał kilka kroków w przód przytykają prawie że płomień do twarzy robaka
-Myślę, że powinieneś być trochę spokojniejszy i mniej denerwujący to pożyjesz troszkę dłużej.
Całą wypowiedź i ruch wykonywał wręcz z kamienną twarzą na sobie tylko czasem pokazując ostrzejsze ruchy na twarz głównie przy akcentowaniu, wiec w tych momentach obojętny stalowy ton wypowiedzi przypominał syczenie gada
- Nie boję się śmierci -odparł stalowym głosem, aczkolwiek gdzieś głęboko przerażał go widok ognia- To wy zaczeliscie wyzywać mój lud, nic o nim nie wiedząc. Jesteście okropni, przestanę was tak nazywać jak przestaniecie tacy być - odparł szyderczo
GrandAutismo
Xezus
-A równocześnie mogę po prostu ciebie spalić na wiór i nie musieć się użerać co krok z jakimś robakiem, który ma zbyt duże mniemanie o sobie i swoim zadupiu jak już to powiedziałem.
Pstryknął palcem i płomień przeniósł się na robaka. Płomień a dokładniej płomyczek został przeniesiony na słownego oponenta. Raczej nie zabije tego insekta (jeśli oczywiście poczyni jakieś kroki w tą stronę by przeżyć) a to było zagranie czysto psychologiczne.
Niwwik szybko ugasić płomień
-Zabij mnie - syknął- Zabij i pokaż wszystkim że jesteś brutalem który pie**oli o tematach o których nie ma pojęcia. Odwiedź Nar Sakkadar i zobacz sobie to "zadupie"
GrandAutismo
Xezus
-Z przyjemnością cię zabiję bo nie kryję tego, że jestem brutalem. Jak widzisz moja kolekcja głów zapewne powiększy się o jeden egzotyczny egzemplarz
Zaprezentował ręką swoją "kolekcję" po czym Jego kamienną twarz nawiedził szeroki uśmiech przepełniony na pewno nie ludzkimi drapieżnymi zębami. Po tym niespodziewanym zwrocie akcji jak śnieg w zimę w Polsce wyciągnął jeden ze swoich mieczy i odpalił go
Alice
Te zachowanie robala coś jej przypominało. Tylko cóż, w przeciwieństwie do niej robal nie miał atutu bycia odpornym na wszystko co mógł użyć oponent więc jego kozaczenie miało charakter raczej żenujący.
- Jak sobie życzysz. - Skinęła głową na prośbę Bellatora. - Tylko tutaj raczej nie będę w żaden sposób żywo reagować, bo w formie hybrydy jeszcze mniej odczuwam słabe bodźce zewnętrzne. Czyli żadnego jęczenia nie usłyszysz. - Pouczyła w pewnym sensie niezamierzenie dając Sithowi delikatny mentalny policzek nazywając jego duszenie "nieodczuwalnym".
- Mhm. Czyli poczekam, aż zmienisz formę. - odparł, odwracając się w stronę larwy.
- Słuchaj no, pokurczu. My Sithowie może i jesteśmy brutalami, ale w przeciwieństwie do ciebie wiemy, że duma może doprowadzić do zguby. Więc zamknij z swojej łaski mordę i nie próbuj zgrywać bohatera, albo oderwę ci jedno z odnóż i zacznę cię nim tłuc. Zatłukę cię nim tak, że będziesz błagał o to, aby mój towarzysz cię spalił.
Właściciel
Benedictus tylko lekko ziewnął widząc i słysząc cały ten ferment. Co prawda początkowo było to śmieszne, to teraz odczuwał żeżuncję słuchając przechwałek robala o potędze jego rasy. W końcu postanowił zareagować widząc wzmożoną agresję obu stron.
- Masz rację Xezus. Jego rasa mnie nic nie obchodzi. Podobnie jak inne są dla mnie tylko mieszkańcami tej smutnej jak dupa Galaktyki. Jeśli mam zacząć się nią interesować, musi mi pokazać ich siłę. Niwwik, zabierz nas proszę na swoją rodzimą planetę. Wtedy pokażesz nam, że mówisz prawdę - powiedział przybliżając się do insektoida łapiąc za rękojeść swojego miecza świetlnego.
GrandAutismo
Xezus
-Czy naprawdę musimy zobaczyć ten ku*widołek? Wiesz. Jest setka innych ciekawszych rzeczy niżeli zobaczenie planety po drugiej stronie galaktyce gdzie chatki z gówna to specjalność. Musimy? Czy nie mogę po prostu wykończyć tego robaka? Proszę?
Alice
- Ja tam bym się przeleciała. Chętnie zobaczę tę osławioną Radę Wojenną, która podpisała na mnie wyrok. - Uśmiechnęła się zupełnie jakby zapowiadało się na ciekawą wycieczkę.
- Tylko według mnie są ważniejsze rzeczy, jak chociażby kwestia tych kosmicznych sarmatów. - Dodała patrząc na Benedikusa.
-Ja muszę właściwie gdzieś wyruszyć..-powiedział klon.
-Muszę załatwić pewną sprawę na Kamino, jest ona powiązana z usunięciem czegoś..
- Jeśli potrzebujesz wsparcia, Torze, to ja mogę Ci pomóc. Niezbyt mnie interesuje lot na planetę insektów, których przedstawiciel wychwala, bo niby mają być "głównym zagrożeniem dla Imperium".
-To świetnie bo nie umiem prowadzić pojazdów! Masz statek dwuosobowy?
- Mój okręt akurat został zniszczony podczas walki z Banem. Musimy znaleźć coś innego.
Alice
Tupnęła nogą zirytowana, że znowu te jej ku*asy chcą ją zostawić samą. Co prawda były to jej ukochane ku*asy, za którymi tutaj przyleciała ale nie znaczyło to jak widać, że nie pozostaną ku*asami.
- O nie nie, kochaniutcy. Drugi raz ode mnie nie spie**olicie. - Powiedziała pół żartem, pół serio podpierając się obiema rękami za biodra z napuszoną miną.
GrandAutismo
Xezus
-Akurat to ja chciałem zostać by zbadać to skupisko ciemnej mocy na Thule. Mogę się udać z albo pierwszą grupą albo drugą jeśli moja pomoc naprawdę będzie bardzo potrzebna
-Ja tylko chcę załatwić coś osobistego z klonerami.. to nie jest żadna superoperacja a nie jestem na czarnej liście imperium więc potrzebuję tylko pilota...
Właściciel
- Szczerze mi również nie chce się lecieć ze względu na moje zainteresowanie świątynią na Thule oraz Korriban. Może dałoby się coś tutaj odnaleźć, co pomogłoby nam w naszej małej walce. Mógłbym wysłać droida astromechanicznego.
- W takim razie lećcie -prychnął- Widzę, że w większości gówno jesteście warci. Wracam na Nar Sakkadar, jak ktoś chce to może też tam lecieć ale na własną rękę. Myślałem że znajdę wojowników a nie rasistowską debilkę, Sithów którzy myślą ze pozjadali wszystkie rozumy i byłego Jedi z brakami komórek w mózgu -skinął na swoje Droidy i zaczął odchodzić w stronę statku- Możesz zatrzymać snajperkę Torze, życzę powodzenia w misji. Wygląda na to, że klon jako jedyny tutaj myśli, cóż za ironia!
- Nie wydaje mi się. - odparł dość cynicznie, przyciągając Niwwika Mocą i trzymając go za szyję.
- Powiem tak: Niech całą tą twoja Rada Wojenna spróbuje sama powstrzymać Bane'a bez jakiegokolwiek wsparcia. Skoro jesteście tak potężni, to powinniście sobie poradzić z jednym z najpotężniejszych Sithów. Szczerze, to pewnie jesteście samowystarczalni i nie potrzebujecie niczyjej pomocy.
Gdy skończył przemawiać, Bellator rzucił Niwwika na ziemię.
- Znikaj z moich oczu, parszywa, arogancka larwo.
GrandAutismo
Xezus
-HU* KU*WA. MAM DOSYĆ
Pstryknął drugi raz palcami by Robak stał się żywą pochodnią Neronowską. Miał już dosyć utarczek z debilami. Najpierw szarak, Żyletkowa a teraz ten pseudo-sith oraz robal. Chciał trochę odpocząć
-Maja już o tym informacje- syknął- Przyslą tu dwa Lucrehulki i skradzionego Venatora. Zabezpieczą się. Moja śmierć już niczego nie zmieni.
Niwwik ostatkami sił chwycił wlócznię i włączając maksymalny tryb szybko wbił ją od tyłu w Bellatora. Nawet mandaloriwńska stal jej nie zatrzyma. Sith został porazony "białym piorunem". Było już po nim.
// Ale ty wiesz, że nie decydujesz o tym, co się ze mną stanie, tylko GM, prawda? xD //
//wiem, to "było już po nim" odnosi się do mnie
Spróbował uniknąć ciosu, który chciał wyprowadzić insekt, a jeśli się to udało, to przyciągnął insekta za pomocą Mocy i spróbował z całej siły nadepnąć mu na szyję.
Tor
"Czemu ludzie nie umią się dogadywać to nie wiem ale wiem jedno że teraz najlepiej zając statek niwwika w którym starczy miejsca na każdego z nas" myślał klon czując smutek co do fatum śmierci Niwwika. Zdawała mu się po prostu bez sensu.
-Alice! Pomożesz mi zająć statek! Sam bez Ciebie nie dam rady! Za mną!- po czym pobiegł w kierunku statku niwwika.
Właściciel
Niwwik zajął się ogniem i odszedł na tamten świat szybciej, niż zdołał pchnąć Bellatora włócznią. Truchło zaczęło śmierdzieć jak jasny ch*j. Co za obrzydlistwo!
Benedictus odsunął się od przygasającego truchła.
- Ależ smród. Fu - zrobił z ręki wachlarz i zaczął wachlować przed nosem.
GrandAutismo
Xezus
-Głowy nie ma, ale ta włócznią będzie fantastycznym dodatkiem do mojej kolekcji. Po za tym. Kto to będzie sprzątać. Huh.
Machnął dłonią jakoby nie było tematu lub by po prostu odpędzić smród po czym wyciągnął włócznię.
-Dobra. Idę do ETY bo nie mam chyba nic na razie tu do roboty a smród jest nieznośny. Umarł tak jak żył. Wku*wiający i śmierdzący.
Po tej sentencji poszedł do swojego transportowca
Alice
Niezbyt rozumiejąc skąd pośpiech ale wierząc w słowa klona skierowała się za nim. Ale jako, że nieco głupio by wyglądała biegnąc w obecnej formie, to poleciała unosząc się około dwa metry nad ziemią. W końcu liczy się też styl.
Kaszlnął ze względu na smród, ale przynajmniej był zadowolony z tego, że robal zginął.
- Żałosna kreatura. - odparł i ruszył za Xezusem.
Droidy zablokowały drogę biegnącym
-Stop! -rozkazał kapitan- W wyniku procedury 327 rady wojennej, statek przechodzi pod moje władanie. Ja i mój oddział go zajmujemy
Droidy weszły do statku, a sam kapitan monitorował Tora i Alice
-Właśnie dlatego jestem zmuszony zignorować pana rozkazy. Alice! Proszę "wyczyść" statek. -powiedział klon do alice mając nadzieję że załapię szybko jego polecenie wejścia do statku i rozpie**olenia droidów.
-Prosiłbym o spokój -droid uniósł ręcę- przemoc jest zbędna w okolicznościach protokołu 327
Klon nagle sobie przypomniał o materiałach wybuchowych. W statku
-Masz rację kapitanie.-powiedział i pokazał ręką do alice że zmiana planów.
-Moze mi Pan powiedzieć czego się tyczy protokół 327?
-Najwyższy rangą oficer przejmuje dowodzenie ze względu na brutalną śmierć poprzedniego dowódcy. Ja jestem tutaj najwyższy rangą, a z moich kalkulacji wynika że pomszczenie Sakkada ma tylko 3% szans na zwycięstwo. W takim wypadku zabieramy statek i wracamy na Nar Sakkadar -wyjaśnił droid
Alice
W pierwszej chwili nie wiedziała co począć, bo sytuacja wydawała się mocno beznadziejna. Nie mogą użyć siły bo wtedy statek wyleci w powietrze. Z drugiej strony nie mogli pozwolić temuż statkowi odlecieć. Tylko jak to zrobić? Ostatnio na Tatooine zdołała już przejąć jeden statek ale tam wystarczyło nawiązać łączność. Tutaj zrobienie tego nie rozwiązałoby problemu. Chociaż... Istniała inna opcja. Ta, która chodziła jej po głowie także i w poprzednim przypadku ale tam ostatecznie zrezygnowała.
- No cóż, w takim razie szerokiej drogi. - Pomachała im prawą ręką jednocześnie kładąc lewą dłoń na ramieniu klona w znaku, że wszystko ma pod kontrolą.
-Tylko w 16% przypadków nasz odlot jest bezpieczny - zauważył Kapitan- Ale te szanse jeszcze siè zmniejszają kiedy Ty tutaj jesteś. Jeżeli któreś z was zostawilo coś na statku, możecie to wziąć. Jednak radziłbym opuścić Korriban jak najszybciej. Za sześć minut będą tu krążowniki rady. Zmiotą wszystko tutaj z powierzchni ziemii -spojrzał na Alice- A dodatkową rundę bombardowania wykonają kiedy prom nie przyleci w całości na ich krążownik. Poczekamy aż ich statki wejdą w ten system i odlecimy.
Droidy bez słowa wróciły do krzatania siè przez statku
Obserwuje klona i jakąś dziwną istotę rozmawiających z droidami. Poczeka, być może przejmą statek, a on pójdzie za nimi.
Tor
Klon był zdenerwowany. wiadomym jest że wszystkie statki zostały zniszczone w czasie bójki poza statmiem Benediktusa, zwykłym Headhunterem. Klon popatrzył się przez Wizjer na Alice która trzymała swoją o dziwo lekką jak na bycie defenderem rączkę na jego ramieniu. Gdyby umiała patrzyć przez hełm zapewne zobaczyłaby przerażenie oraz zirytowanie z nutką dużego zapytania: co teraz?