Kantyna w Mos Eisley na Tatooine

Avatar
GrandAutismo
Xezus
Westchnął szybko i krótko po czym w milczeniu nadal oglądał cały kokpit. Raz to rzucił okiem na śpiącego Bellatora, raz na Alice, raz na przestrzeń kosmiczną, raz na siebie a raz na aparaturę. Powtórzył to dwa razy po czym utkwił swój wzrok w sferze między panelami a kosmosem. Nie wiedział czy może poruszyć jakiś temat rozmów, więc milczał.

Avatar Burger2004_09
Właściciel
//nie no spoko wcale mnie nie obchodzi co jest w tym holokronie//

Avatar antekk5
Nie wiedząc, czy są w pobliżu Venatora, czy nie, Bellator wstał, opierając głowę o prawą rękę i spojrzał przez kokpit. Postanowił obserwować gwiazdy, może go to zainteresuje.
- Muszę wkrótce wyruszyć na Jakku lub Korriban, aby szukać mojego mistrza. - odparł, twierdząc, że nie dostanie na to odpowiedzi, bo albo Xezus i Alice są zbyt zajęci czymś, aby go wysłuchać, albo nie ma ich w pobliżu.

Avatar Rafael_Rexwent
Alice
Patrzyła na te ciągnące się w nieskończoność świetliste smugi. Gwiazdy. Światło. Blask. Wyróżniające się na czarnej, bezdennej otchłani pustki. Czy jest gdzieś jej koniec? A jeśli tak to co jest na tym końcu? Zmrużyła oczy. Jasne pasy zlały się w niewyraźną, pobłyskującą plamę.
- Kiedy czasami latam sama to nie widzę tego zjawiska. Żadnego szybowania w korytarzu nadprzestrzennym. Żadnego przeżywania widoku kaskady niekończącego się światła. - Mówiła powoli, bez odrywania wzroku wlepionego przed siebie, w bezkresną dal. - Przesypiam cały lot. Zamykam oczy, a kiedy je otwieram jestem już na miejscu. - Wyciągnęła drżącą rękę przed siebie wykonując gest jakby coś gładziła. Kosmos. Miejsce narodzin.

Avatar
GrandAutismo
Xezus
Odpowiedział jej gapiąc się nadal w kosmiczną pustkę zdolną do uduszenia nieodważnego poszukiwacza przygód
-Co mogę rzec. Kosmos jest piękny. Nadal pamiętam czasy moje w zakonie kiedy urywałem się z świątyni na pobliski wysoki budynek, który był w wiecznej budowie by w spokoju studiować wiedzę zakazaną przez jedi... Widziałem wiele gwiazd.. Nie mogę wybić sobie z głowy czasu kiedy pierwszy raz zobaczyłem gwiazdy. To było cudowne. Zabrzmię dziecinnie, ale czułem wtedy nadzieję na lepsze życie. Medytacja w tych warunkach odnawiała mnie i pokrzepiała na duchu po wielu godzinnych przemowach na temat tego czemu jedi nie mogą mieć uczuć i dlatego powinienem się ich wyzbyć. Kosmos jest zarazem spokojny i dziki... Jest piękny
Na ostatnie zdanie dopowiedział szczerym uśmiechem.

Avatar Rafael_Rexwent
Alice
- Pierwszy widok jaki zobaczyłam w życiu to był kosmos. Pustka wypełniona oddalonymi o miliony parseków świetlistymi punktami. Chłód nicości. I cisza. Przerażająca, a zarazem opiekuńcza. Niczym dotyk czegoś bliskiego. - Cofnęła coraz bardziej drżącą rękę.

Avatar
GrandAutismo
Xezus
Nie wiedział już co powiedzieć. Nie chciał zabrzmieć głupio i bezsensownie. Jak jakiś starzec gadający o dobrych starych czasach lecz powiedział.
-Rozumiem cię... Tak samo czuję się kiedy nawiązuje kontakt z ciemną stroną mocy... Nieprzerwana Ciemność, przerażający chłód a później jedynie fala gniewu i gorąca niczym erupcja wulkanu. Ironicznie... Poczułem, że mam prawdziwą rodzinę kiedy pozwoliłem by mnie oplotła i ogarnęła. Poczułem wręcz matczyne ciepło. Kosmos był mi ojcem. Surowi acz kochający rodzice.

Avatar Rafael_Rexwent
Alice
- Prawdziwa rodzina... - Powtórzyła sobie zakładając ręce na kark i opierając się na fotelu. - Jak to jest mieć rodzinę? - Spytała nie licząc na odpowiedź, chociaż oczywiście nikt nie bronił obu Sithom się odezwać. Chyba, że nie chcą.

Avatar
GrandAutismo
Xezus
-Nie wiem. Nigdy jej nie miałem tak jakby
Jego ton głosu wyraźnie wskazywał, że nie chce rozmawiać zbyt bardzo na temat jego rodziny i wolałby zostawić ten temat tylko dla siebie. Założył rękę na rękę i zadumał się przypominając sobie dziecięce chwile nie jego. Otarł prawie nie zauważalnym ruchem jedno oko, które trochę się nawilżyło i wrócił do formy skrzyżowanych rąk i postawy stoickiej

Avatar antekk5
- Nigdy nie miałem rodziny. Byłem sierotą i gdy zostałem przyjęty do zakonu Jedi uważałem, iż to jest moja rodzina. Czułem się dobrze z tym, że zawsze w pobliżu znajdę kogoś, kto będzie mi doradzał bądź okaże mi wsparcie, a ja również mogłem zawsze pomagać. Teraz wróciłem do bycia sierotą, choć kto wie, czy wkrótce ponownie nie znajdę nowej rodziny.

Avatar Rafael_Rexwent
Alice
- Czyżby nic nas nie różniło... - Zaczęła teraz mówić do siebie, wciąż wpatrzona w dal kosmosu. - Nie, nie, nie... - Każde kolejne "nie" było wypowiadane coraz ciszej, a jednocześnie przy ostatnim potrząsnęła głową jakby gwałtownie czegoś odmawiała.
- Wasze życie zaczęło się od ciała tak jak każdej istoty żywej w Galaktyce. - Jej głos zdawał się teraz pusty, bezdźwięczny, zupełnie niczym dźwięk droida bądź komputera. - Mnie stworzono jak i tysiące. Dziesiątki tysięcy moich sióstr... Nie.. - Schyliła głowę ukrywając smutny wyraz twarzy. Nie wyglądała jakby chciała kontynuować ten temat. Potrzebowała po prostu chwili na gorzkie konkluzje.

Avatar
GrandAutismo
Xezus
-Przynajmniej byłaś stworzona po coś. W jakimś celu. Ja? Ja jestem owocem tego, że moja matka ku*wiła się po tanich burdelach bo nie pasowały jej już genitalia mego ojczyma
Postanowił zrobić ruch i najpierw dotknąć jej dłoni najdelikatniej jak potrafił a później ją chwycił za rękę

Avatar antekk5
Wstał ze swojego fotela, podszedł do Alice i dotknął jej ramienia.
- Spokojnie, wysłuchamy tego, co masz nam do przekazania, nawet jeśli jest to bolesne dla Ciebie.

Avatar samex
Tor
Tor na rozkaz Benedictusa poszukiwał nadal w ładownii holokronów. Jego poszukiwania były długie oraz jałowe. Znalazł jakieś części, głowę wombata oraz parę mynocków. Miał nadzieję że wszystkie zdechły bo jeśli żyją na tym statku to zabawa może się skończyć ich smiercią. Przecierając swą twarz Klon próbował sobie podsumować wydarzenia tego dnia. Jedi nagle pozabijał wszystkich w barze potem spotkał kolejnego jedi który mu pomógł w sciganiu tego jedi razem z siłami imperium a potem pojawił Lord Szaramorda czy jak mu było, który chciał się stać wielkim spiskowcem kiedy był tylko ścierwem. Poglądy klona zostały zakwestionowane a ten ponownie stał się żołnierzem w armii spiskującym przeciw dawnym przełożonym i jeszcze został pocałowany w policzek przez atrakcyjną damulkę co go trochę nadal peszy. Choć to było miłe uczucie to kobiece pieszczoty nawet te nie winne sprawiały mu poczucie przyjemności a zarazem wielkiego.. nie wiedział jak to określić, wstydu? Tylko dlaczego? Wstydzi się może tego że nie potrafi reagować na takie rzeczy? A żeby wiedział... Klon miał nadzieję się przespać ale wpierw chciał znaleźć choć jeden holokron.

Avatar Rafael_Rexwent
Alice
Najbardziej dziwne w tej chwili było, że o ile wcześniej zarówno duszenie jak i cięciem mieczem świetnym nie wywołało w niej żadnego uczucia, iż narusza to jej wrodzoną wytrzymałość. Tymczasem te gesty jakie właśnie wykonali towarzysze były tak delikatne, że przedarły się niezatrzymane przez fizyczne bariery i przeniknąwszy wgłąb jej duszy niczym torpedy protonowe przez kanał wentylacyjny, a następnie uderzyły w czuły punkt.
Po jej poliku pociekła jedna, jedyna ale jakże wyjątkowa łza. Padające światło rozszczepiło się w niej tworząc na moment wielobarwną tęczę, która po chwili znikła. Tak samo jak łza.
- Powstałam jako narzędzie wojny. Ale nie byłam tylko nim. Stałam się też domem dla tysięcy klonów. Trybikiem machiny wojennej Republiki. - Powoli cedziła kolejne słowa, może nie zapłakanym, ale melancholijnym i smutnym głosem. - A potem zostałam zdradzona, opuszczona i ostatecznie wykorzystana... - Zamilkła. - Z tego się narodziłam. Ze zdrady, samotności oraz upodlenia.

Avatar
GrandAutismo
//666 wiadomość
Xezus
-Spokojnie.
Najwidoczniej rzadko bywał wylewny w swoich wypowiedziach. Chwycił ją za drugą dłoń i teraz trzymał obie jej ręce.
-Istoty, które ci to zrobiły są dawna martwe.
Uśmiechnął się szczerze kolejny raz po tym jak przybliżył swoją twarz lekko w jej stronę.
-Alice. Jesteś teraz odważną, dumną, mądrą i przedewszystkim piękną kobietą. Muszę przyznać, że przypominasz mi kosmos razem z jego pięknymi gwiazdami.

Avatar antekk5
Bellator poczuł coś, czego nie mógł poczuć przez długi czas. Wzruszenie. Wzruszenie tym, co właśnie usłyszał od Alice. Nie spodziewał się tego, co właśnie usłyszał i najprawdopodobniej ciężko będzie mu pojąć to, czego się dowiedział.
- Do dziś nie wiem, dlaczego szturmowcy Imperium mnie oszczędzili, kiedy leżałem umierający po rozbiciu mojego okrętu na Geonosis. Czy stwierdzili, że zdradzony Jedi będzie kimś, kto będzie godnie reprezentował Imperium? A może chcieli uczynić ze mnie narzędzie wojny posługujące się Mocą, które wkrótce miałoby nie posiadać własnej woli? - odrzekł melancholijnie.
- To, co Ci się przytrafiło, Alice, jest koszmarem, o którym mógłbym mówić, że coś takiego również przeżyłem. Nie mam pojęcia, co mogę jeszcze powiedzieć...

Avatar Brodacz
Moderator
//Ku*wa Burger, nie wymyśliłem jeszcze i opiszę to w temacie statku, czy coś, bo tu się telenowela toczy//

Avatar Rafael_Rexwent
Alice
Zamarła w przybranej pozycji skupiając się teraz z całej siły w tłumieniu narastającego żalu. Czuła, że jak zaraz czegoś nie zrobi to pęknie jak serce dzwonu. Dlatego zdecydowała się na drastyczny krok jaki podpowiedziała jej dusza oraz okoliczności. Po prostu wtuliła się w Xezusa chowając głowę w jego ramieniu, a jednocześnie swoją wolną ręką przygarnęła też Bulbulatora. Żeby żaden nie poczuł się poszkodowany.

Avatar
GrandAutismo
Xezus
Cóż. Kontakty między ludzkie nie były jego mocną stroną, więc nie wiedział co zrobić. Zgłupiał praktycznie i stał znowu jak słup Stalowy słupek słup odbój odbojnica osłona 1 m. Odważył się zrobić tylko jeden ruch by nie spłoszyć kobiety okręt. Zobaczyć czy zbliżają się do Venatora. Głupio by było się zderzyć z nim oraz zostać staranowany po tym wszystkim co razem przeżyli. Nie wiedział czy autopilot zawiadomi go o wyjściu z hiper przestrzeni czy też nie bo jest beznadziejnym i nie działającym szajsem

Avatar antekk5
- Jeśli trzeba, to zajmę się pilotażem, Xezusie. Możecie być o to spokojni. - odparł nieco uspokojony, obejmując zarówno Xezusa, jak i Alice, w geście przyjaźni.

Avatar Rafael_Rexwent
Alice
Trzymała tak wtuloną głowę jeszcze dłuższą chwilę po czym na powrót się wyprostowała i cofnęła ręce.
- Przepraszam... - Szepnęła przejeżdżając dłońmi po twarzy jakby chciała ją wytrzeć. O dziwo nie z łez, bo tych, oprócz jednej, nie uroniła.
- Egoistycznie rozkleiłam się o sobie zupełnie ignorując wasze problemy. - Powiedziała ze skruchą i spuszczonym wzrokiem. Niemniej dało się zauważyć, że poprzednie oznaki głębokiego smutku zniknęły. W mętnych dotąd oczach na nowo zagościł dziki, nieokrzesany błysk.
- Wspomniałeś coś o poszukiwaniach mistrza. - Zwróciła się do Bellatora łamiąc sobie palce w ramach ukrycia wciąż odczuwanego zmieszania.


//Oczywiście łamanie palców w kontekście zabawy dłońmi, nie że sobie je naprawdę łamie... //

Avatar antekk5
- Tak. Ostatni raz widziałem go przed jego wyprawą na Korriban. Nie wiem, po co on chciał tam lecieć, ale być może chodziło o powiększenie swej potęgi. Podobno miał polecieć na Jakku, a przynajmniej tak słyszałem od Locusta.
To był dobry mistrz. Może i był surowy, ale był wyjątkowo wyrozumiały jak na Sitha. To dzięki niemu nauczyłem się walczyć mieczem świetlnym za pomocą techniki Juyo, a on coś poznał o technice Makashi, której uczyłem się przez długie lata. Byłbym szczęśliwy, gdybym go odnalazł, bo jestem mu wdzięczny za te wszystkie treningi i uradowałoby mnie ponowne spotkanie z nim.
Poszukiwania mojego mistrza muszę podjąć sam. Nie dlatego, że się o was martwię, lecz jest to dla mnie sprawa osobista.

Avatar
GrandAutismo
Xezus
Odpowiedział najpierw Alice.
-Nie no. Możemy wysłuchać zawsze i wszędzie Jak Lech je**ny będzie o twoich problemach bo nie mam przynajmniej ja żadnych przeciwwskazań.
A teraz odpowiedział Mrocznemu Lordowi - Bulbasaurowi.
-Wybacz, że mówię ci to Bellatorze lecz ten Locaust wspominał coś o twoim mistrzu. Mówił, że spotkał go? Coś w ten deseń. Więc możemy oczekiwać najgorszego oraz dwóch lepszych wersji. Oprócz tego, że mogli ci szlachcice go zabić...
Tutaj zrobił trochę dłuższą niezręczną przerwę lecz kontynuował
-Ale możemy także powiedzieć, że twój mistrz jest cały i zdrowy, ale na przykład dołączył do tej śmiesznej rebelii. Najlepszy obrót spraw byłby wtedy gdyby po prostu ten Locaust i twój mistrz zamienili słowo między sobą. No i jeszcze jedno pytanie. Kim jest ten Darth Venom? Dla mnie to imię brzmi cholernie krawędziowo. Jakby wymyślił je jakiś

Avatar antekk5
- Tak, mówił, że widział go na Jakku, podobno mój mistrz miał śledzić Locka, Venoma i Pułkownika Żyletę. Podobno mój mistrz miał się zaszyć na Jakku, ale nie wiem, czy to mogą być aktualne dane. O Venomie... No cóż, nie mogę o nim dużo powiedzieć, ale wiem jedynie, że miał być uczniem Imperatora, którego Lock i Żyleta zabili na Jakku. - odparł, uwalniając się z uścisku i siadając na swoim fotelu.
- Jak już mówiłem, sam będę szukał mojego mistrza. Wy w międzyczasie możecie zająć się sobą.

Avatar
GrandAutismo
Xezus
-Naprawdę żałosne imię.. Kogo imperator bierze na swoich uczniów? Jakiś nadmiernie mrocznych nastolatków? Zaraz jeszcze pokonają wrogów imperium za pomocą magii przyjaźni..
Prychnął ze swojego żartu, uśmiechnął się lecz jego mina zrzedła kiedy uświadomił sobie o drugiej części jego zdania i prawie że niewidocznie pojawił się u niego rumień
-Czekaj. Co rozumiesz przez to, że mamy zająć się sobą?

Avatar antekk5
- Nie wiem, poznajcie się bliżej? Nie jestem doradcą małżeńskim. - odparł, śmiejąc się z tego, co właśnie powiedział.
- A tak poważnie, jeśli macie coś do roboty lub planujecie coś zrobić, to ja nie będę wam w tym przeszkadzał. Ja mam swoje sprawy na głowie.

Avatar Rafael_Rexwent
Alice
Lekko się zaczerwieniła jak wspomniał o zajmowaniu się sobą ale momentalnie jej się przypomniało co czeka ją wcześniej.
- Bliżej to się zapoznam ponownie z Czarnym Panem, a raczej jego ręką. - Udając, że przeciera twarz zakryła zawstydzające rumieńce. - Złamanie rozkazów, okazanie lekceważenia starszemu stopniem. Może nawet to podciągnąć pod dezercję. - Zachichotała, chociaż w głębi duszy wcale nie wykluczała tej opcji.

Avatar
GrandAutismo
Xezus
-Mógłbym powiedzieć, że porucznik Żyletkow był tylko wrzodem na zadzie a gdybyś nie ty to zapewne jedi mógłby skrócić nas o rękę bądź co gorsza o głowę. Myślę, że zmniejszy karę o połowę albo do zera. Może ta mikrofala się zdenerwuje o złamanie rozkazów i lekceważenie starszego stopniem... Jednak wątpię by było coś jeszcze.

Avatar antekk5
- Załatwimy to perswazją. Jeśli uda nam się przekonać Vadera, to co najwyżej może się skończyć pouczeniem.
Nie ukrywam, że może to być zarówno nasze pierwsze, jak i ostatnie spotkanie. Po tej misji, jak już mówiłem wcześniej, zamierzam zająć się poszukiwaniami mojego mistrza. Nie wiem, jak to się potoczy, ale nie wykluczam możliwości, że zginę. - odparł, wyciągając miecz świetlny, który odebrał szarakowi.
- Chcę, aby ktoś z was zatrzymał ten miecz, aby pamięć o mnie nie zginęła. Oczywiście, mogę przeżyć, a wtedy chętnie upomnę się o moje trofeum.

Avatar
GrandAutismo
Xezus
-Oczywistym jest także, że na pewno przyjmę ten podarek przyjacielu oraz to, że ci go zwrócę jeżeli wrócisz. Niech moc będzie z tobą. Przyjemność było z tobą współpracować.
Wyciągnął rękę by uścisnąć mechaniczną kończynę Mrocznego Lorda Bulbatora najwyraźniej jego nowego przyjaciela i kolegę po fachu... Chociaż wśród Sithów może być to szybko zmienne, ale tylko Moc wie co przyniesie przyszłość.

Avatar Rafael_Rexwent
Alice
- Ehm... - Złożyła ręce, wiercąc się w miejscu i nie wiedząc jak wyrazić to co właśnie chciała powiedzieć. Czuła wdzięczność ale i pewną formę obawy. Obawy, że Bellator zginie podczas wykonywania swojej misji. A ona... Ona nie chciała go stracić. Nie po tym jak jej wysłuchał i udowodnił, że nie jest obojętny na jej los. Z drugiej strony nie miała prawa stawać na jego drodze życia niczym przeszkoda.

- J-jako, że może nie być potem na to okazji... - Dukała zaczerwieniona dodając do tego przestępowanie z nogi na nogę jakby się do czegoś zbierała. Patrzyła się na niego. Cyborga z robotycznym ciałem. Jakby obcym dla siebie samego, gdzie ostatki człowieczeństwa tkwiły w paru ocalałych organach wewnętrznych. I w duszy. W dobrej duszy.

Nie wydusiła z siebie już żadnego słowa ale w końcu opadła trzymająca ją do tej pory blokada. Zdecydowała się na taki gest pożegnalny pod wpływem spontanicznych uczuć.

Wystrzeliła do przodu w kierunku Bellatora obejmując go i precyzyjnie mierząc między rogi zatapiając swoje wargi w miejscu czarnego hełmu, gdzie normalny człowiek miałby własne usta. Poprawka, gdzie Sith miał usta. Przecież kalectwo ciała nie oznaczało kalectwa duszy. Dla niej nie liczyło się teraz tak prymitywne ograniczenie jak fizyczny brak ust. Liczy się przekaz.

Avatar
GrandAutismo
Xezus
-Cóż. Najwidoczniej to nie ja mam planować ślub.
Zaśmiał się i odwrócił fotel pilota w ich stronę jeżeli ten grat na to pozwala. Wstał z niego i oparł swoje dłonie na pas przypadkiem lekko dotykając głowy Mareczka Cukiereczka powodując to, że została wprawiona w ruch wahadłowy. Założył nogę na nogę blisko swoich kolan i złożył swoje ręce w piramidkę. Na pewno trochę zbyt bardzo lubił używać tego gestu. Niby powinien czuć się lekko urażony tym co się stało lecz nie był taki ani w głębi duszy ani na zewnątrz. Jeśli czują do siebie uczucie to h*j z nimi. Nie przeszkodzi przyjacielowi ani w misji ani w stosunkach żeńsko-męskich tak samo z Alice. Co najwyżej zostanie trzecim silnikiem u ścigacza na Tatooine....

Avatar antekk5
Miał już zamiar podziękować Xezusowi i również życzyć mu tego, aby Móc również była z nim, lecz zostało to przerwane przez gest Alice. Gest ten niemalże sparaliżował Bellatora, który pomyślał, że to, co się właśnie wydarzyło, jest tylko halucynacją ze zmęczenia, lecz gdy zrozumiał, że to zdarzyło się naprawdę, niepewnie dotknął swoją prawą dłonią policzka.
- Dziękuję... - odparł nieśmiałe, co było czymś dla niego niekoniecznie zrozumiałym, gdyż nigdy nie czuł lęku od przemiany w cyborga. Gdyby mógł, to by zapłakał, ale ograniczenia niezbyt mu na to pozwalały. Zasłonił jedynie swoje oczy dłonią, aby dać do zrozumienia swoim towarzyszom, iż się wzruszył.

Avatar Rafael_Rexwent
Alice
Gdy w końcu odjęła usta od pocałunku spojrzała się na cyborga czule, głaskając go prawą dłonią po czubku hełmu.
- A tylko mi się teraz waż nie wrócić cały i zwycięski. - Pogroziła mu żartobliwie palcem wskazującym drugiej dłoni, a następnie cofnęła prawą rękę.

Avatar
GrandAutismo
Xezus
Odwrócił się na krześle i oglądał sterowniki z uśmiechem na twarzy. Jak już powiedziałem. Nie był jakiś wściekły nawet rzecz mówiąc szczęśliwy, że jego najlepszy przyjaciel znalazł sobie kochankę w jego znajomej. On sam nie odzywał się przyglądając czy zbliżają się do Venatora czy też zostaje im jeszcze pewien okres czasu do przelecenia. Rzucił okiem także na parkę.

Avatar antekk5
- Postaram się wrócić jako zwycięzca. - odpowiedział już spokojnie i patrzył przez kokpit, czy nie są w pobliżu Venatora.

Avatar Rafael_Rexwent
Alice
Uśmiechnęła się tylko na jego słowa skinąwszy głową, że to zapamięta.
- Wracając do tematu Vadera to mam jeszcze jeden problem. - Zamyśliła się. - Nieważne jak zajęty musiał poczuć, że przy naszym odlocie zniknęły trzy źródła Mocy w tym jedno mu nieznane. I teraz wszystkie te trzy źródła wracają...

Avatar
GrandAutismo
Xezus
-Zawsze zostaje głowa Jedi oraz jego miecz świetlny. Możemy wcisnąć kit Mikrofali na temat tego, że ten jedi jako że był jakimś tam starożytnym członkiem zakonu szarych Jedi to nawet po śmierci emanuje dużą dawką mocy. Może być coś takiego?

Avatar antekk5
- Tak, ten pomysł wydaje mi się być jak najbardziej rozsądny. Możemy spróbować to zrobić.

Avatar Rafael_Rexwent
Alice
- Ale to wyjaśniałoby nagłe pojawienie się tego źródła. Tymczasem Vader tak samo jak i wy doskonale zdaje sobie sprawę, że te źródło istniało już dłuższy okres czasu, mniej więcej odkąd trafiłam tutaj z grupką innych kadetów. O ile wtedy mógł to uznać za przypadek to teraz niemożliwe, by nie połączył elementów układanki.

Avatar antekk5
- W takim wypadku postaram się Wam dać trochę czasu na ucieczkę, chyba, że Xezus chciałby mi pomóc w walce z Vaderem i żołnierzami Imperium, gdybyśmy mieli otrzymać wyroki śmierci.

Avatar Rafael_Rexwent
Alice
- Zawsze może też udawać, że nic się nie wydarzyło i knuć za plecami. Albo spróbować przeciągnąć mnie na swoją stronę. Albo użyć jako obiektu testowego, by wydobyć moje zdolności. Możliwości, zwłaszcza tych okrutnych, jest mnóstwo.

Avatar
GrandAutismo
Xezus
-Akurat muszę stwierdzić, że wykryłem źródło mocy dopiero kiedy wylecieliśmy. Przypominam, że na pewno jest jeszcze kilku Sithów i innych tego typu osób. Do tego. Wątpię by czekał na nas w hangarze, więc będziemy mogli się wmieszać. Z tego co pamiętam to madam kazał być na Venatorze, więc jest szansa, że osoba, która pozwoliła pani lecieć nie powiedziała Vaderowi. Co Vadera obchodzi kadetka?

Avatar antekk5
- Nic Vaderowi nie mówiłem. Tylko my oraz Benedictus ze swoim klonem wiemy o twoim udziale w misji.

Avatar Rafael_Rexwent
Alice
- Czyli jest szansa, że oficjalnie nic się nie wydarzyło. Ale w razie czego wolę przygotować się na mniej optymalny scenariusz.

Avatar
GrandAutismo
Xezus
-Zawsze trzeba to zakładać. Po za tym. Jesteśmy według autopilota dosyć blisko sta... Okrętu.

Avatar antekk5
// Kończymy na razie telenowelę, jesteśmy gotowi lądować na Venatorze. //

Avatar Brodacz
Moderator
Wlatują do hangaru niszczyciela i lądują bez problemu

Avatar
GrandAutismo
//Zaczynamy my?

Odpowiedź

Pokaż znaczniki BBCode, np. pogrubienie tekstu

Dodaj zdjęcie z dysku