Obskurna, odrapana, plugawa i nikczemna speluna ze świetną muzyką i niezłymi drinami, prawdopodobnie jedno z niewielu naprawdę wartościowych miejsc w Mos Eisley. Centrum życia towarzyskiego w okolicy oraz miejsce spotkań praktycznie wszystkich szumowin i bandziorów przygnanych na Tatooine przez żądze zarobku. Funkcjonuje to też jako biuro ogłoszeń i rozrachunków dla wszelakich najemników i Łowców Nagród.
Haltik Kmaon
Siedzę sam we wnęce niedaleko sceny. Hełm mam położony na blacie, odbezpieczony blaster trzymam na kolanach, w dłoni trzymam szklankę czegoś procentowego i fioletowego, a wzrokiem patrzę po bywalcach i wchodzących gościach, wypatrując potencjalnych klientów.
*komunikator zaczyna pikać*
Odbieram jako transmisję głosową, przykładając swój naramienny komunikator do ust.
-Witaj, jeżeli tego słuchasz musisz być Łowcą Nagród. Mamy dla Ciebie robotę: odzwoń jeżeli jesteś zainteresowany. Ostrzegam to naprawdę niebezpieczne zadanie
Wychylam resztę napoju, zakładam hełm, zbieram graty i idę na swój statek. Tam, w bezpiecznym otoczeniu, nawiązuję transmisję holograficzną.
Moderator
Na szczęście udaną, ale musisz się streszczać, bo zapomniałeś, że masz jeszcze robotę
Talon Valcos (zamaskowany)
-cieszę się, że ktoś w końcu odpowiedział. Oferujemy 3000 kredytów na miejscu, a po wykonaniu misji: kryształ Kyber. W okolicach Mandalory widziano Jedi. Mamy o nim informacje, ale sami go nie wyeliminujemy. Potrzebujemy Cię łowco, z kim mamy przyjemność?
-Niezbyt potężny, osłabiony. Nikt więcej o nim nie wie
- Gdzie go widziano? Jakie miasto, stacja? Rasa, imię, co zrobił takiego, że akurat teraz chcecie go wyeliminować?
-W stolicy, sektor K17, człowiek. Za dużo pytań jak na łowcę nagród. Powiedzmy tylko, że popełnił pewien błąd który będzie go sporo kosztować
- A właśnie, jak na Łowcę Nagród i frazę „sporo kosztować”. 15 000 kredytów przelewem przez Klan Bankowy, połowę teraz, resztę po robocie wraz z kryształem.
-Zgoda, spotkamy się na Mandalorze. W sektorze 6754-321. Okolice wioski Verrin
-A z kim mamy doczynienia?
Odpowiadając, nonszalancko przerywa holotransmisję:
- Haltik, zawodowiec.
//weź utwórz temat w miejscu spotkania, opisując jak mniej więcej ono wygląda.//
Lecę do sektora 6754-321 w okolicach Mandalory.
CT-1027
Pijąc sobie niebieskie mleko, zastanawiał się nad swoim brakiem kredytów. Całe wydał na naprawę zbroi po wydarzeniach na Sullust...
-Barman! Czy Imperialni wydali jakieś zadania? Wolałbym nadal być w stanie kupić u ciebie dobre drinki zamiast się szwendać po pustyni jak Jawa.
*Marek Doom*
Do kantyny wszedł nieznany osobnik w szarym płaszczu. Nic nie zamówił, tylko usiadł w koncie i zastygł w bezruchu.
Na zewnątrz dało się słyszeć poruszenie i charakterystyczny odgłos jaki wydają TIE podczas lądowania. Kilka osób wyszło z kantyny. Kilka poszło na zaplecze. Reszta umilkła.
Ale obcy zachował się inaczej... Dalej siedząc w bezruchu leciutko się uśmiechnął...
Do kantyny z rozmachem weszło 5 szturmowców z inkwizytorką na czele. Jeden z klientów zamarł. Inkwizytorką złapała go za szyję, podniosła i zaczęła dusić. Szturmowcy zaczęli legitymować resztę. Obcy nadal siedział i się uśmiechał. Wnet wstał i z pod jego płaszcza padł strzał z blastera. Następnie zapaliło się szkarłatne, lekko spłaszczone ostrze. Marek uwielbiał ten miecz mimo jego barwy. Nim szturmowiec złożył się do strzału oberwał jaskrawożółtą błyskawicą. Marek doskoczył do stojących w grupie szturmowców w ułamek sekundy. Inkwizytorka puściła duszonego biedaka i zapaliła oba ostrza swego miecza. Marek skręcił kark szturmowcowi, następnego kopnął w brzuch i przerzucił przez ramię. Pozostali złożyli się do strzału i puścili w kierunku dooma salwę. Ten niezbyt umiejętnie przez płaskie ostrze odbił pociski i za pomocą mocy cisnął w oponentów stołem. Jednak zapomniał o celu polowania...
Marek cudem uchylił się od ciosu mieczem w plecy. Uderzył w niesioną impetem uderzenia inkwizytorkę z barku i strzelił z blastera. Przeciwniczką się uchyliła i zaczęła uciekać
-nie tym razem- Pomyślał marek. Przyciągnął przeciwnika za pomocą mocy i żądał pchnięcie mieczem. Siostra umiejętnie mimo wytrącenia z równowagi je sparowała i zasypała Marka serią szybkich ciosów. Marek bez problemu je sparował. Inkwizytorką widząc siebie na przegranej pozycji uruchomiła wirujący tryb swego miecza. Doom tylko na to czekał... Odwrócił uwagę przeciwnika próbą oflankowania i zadał szybkie i śmiertelne pchnięcie przez środek miecze. Siostra zamarła i padła martwa na ziemię.
Marek ukląkł i wyjął syntetyczny kryształ z jej miecza. Nie nawiedził tych kryształów. Wrzucił go do wypchanej sakiewki przy pasie. Zostawił na ladzie 50 kredytów i wyszedł. Nie miał zamiaru odwiedzać już tego miejsca.
Właściciel
Kosmiczny Lenin Benedictus
Otworzył drzwi prowadzące do tej obskurnej pipidówy, którą ktoś postanowił nazwać kantyną. Widząc na podłodze ciała szturmowców i inkwizytorki mocno się zdziwił.
Kto musiał tu być, aby przybył Inkwizytor? Czyżby Jedi? Interesujące... Przydałby się kolejny użytkownik Mocy w szeregach Rewolucji. Usiadł przy barze i powiedział:
- Barman, szklanka niebieskiego mleka - rzucił na ladę odpowiednią ilość kredytów.
CT-1027
-Minęła Pana niezła rozwałka-powiedział i popatrzył na tego jego mościa, który przypominał mu jakiegoś obcego oficera. Mundur raczej nie był imperialny ani w żadnym wypadku dawnej republiki. Być może oficer z jakiejś małej planety? Cholera wie..
-Tu znikąd pojawił się Jedi a Inkwizycja za nim. Bydlak skosił wszystkich i uciekł. Wielka szkoda.
Właściciel
- Doprawdy? - zdziwił się - Chciałbym to zobaczyć. Jednak zmuszony jestem Panu uwierzyć. Cóż, wielka szkoda. Nie wątpię, że widowisko musiało być niezłe - dosiadł się do tajemniczego jegomościa - Widzę, że i pan lubi to mleko?
CT-1027
-Owszem rozrywka była nie mała szkoda że nie mogłem zareagować. Jedi to rzadka zdobycz w dzisiejszych czasach. A mleko owszem lubię, jeszcze podczas wojen klonów ten drink mnie uspokajał.
Właściciel
- Ach, oczywiście. Jedi to obecnie ewenement. Pewnie gdyby złapać jednego i sprzedać jako niewolnika, człowiek pewnie zarobiły nawet kilkadziesiąt, jak nie kilkaset tysięcy kredytów. Co za czasy, co za czasy... W jakim oddziale Pan służył? I gdzie walczył?
*Marek Doom*
Na lądowisku wylądował ogromny i wyglądający drogo statek. Wyszedł z niego nieznajomy odziany w czarno-bordowy płaszcz z mieczem i blasterem przy pasie.
- A jednak, wróciłem...-wyszeptał Marek.
Wszedł do kantyny i nie rzucając się w oczy zamówił niebieskie mleko wypytując barmana o zlecenia jakie można dostać w okolicy.
CT-1027
-Walczyłem w wielu miejscach-zwraca się do mundurowca- jak pan zgaduję po tym że jestem jednym z klonów. 2001 Korpus Strzelców Wyborowych. Po bitwie po Geonosis przydzielili mnie jednak do pracy wymagającej więcej dyskrecji..-wkłada swój hełm na głowę, i tak już się napił.- A pan gdzie służył? Wiek oraz mundur sugerują że brał pan udział w wojnach klonów tylko po czyjej stronie? Tego już mi Pana mundur nie powie.
Marek słysząc frazę "wojny klonów" zaczął przysłuchiwać się rozmowie. Dużo czytał o tej wojnie na ćmie... Może jeżeli mości panowie go nie zabiją, to dowie się czegoś o tym, co się działo ostatnio w galaktyce... Po majestatycznej przegranej z Venatorem przydałaby mu się wiedza o nowych rodzajach broni.
CT-1027
-Co jednak tyczy się Jedi to raczej nie bierze się ich żywych. Jak na pseudo-pacyfistów potrafią walczyć wyśmienicie a to dla wielu stanowi problem. Wymagane jest trochę podstępu i inteligencji by ich pokonać.kluczem w walce jest miecz świetlny co sprawia że blaster nie wchodzi tutaj w grę gdyż masz wyłącznie 10% szans na to że jedi nie odbije strzału w ciebie a jeszcze niższe że go trafisz. Pokonać go tylko wtedy może przewaga liczebna jeśli nadal liczysz na blastery. Jednakże są inne sposoby do zwalczania tych szkodników. Najtańszy to termodetonatory albowiem jedi nigdy nie walczą na odległość i spróbują się do ciebie zbliżyć i pociąć. Dobrze to rzucisz i sprawa załatwiona chyba że jest wielce opanowany ale takich już wybito w większości. Walka na odległość jest również dobrą taktyką gdyż im dalej jesteś tym trudniej jedi użyć mocy na tobie. Takie małe rady jakby Pan się zainteresował walką z użytkownikami mocy lub oni z Panem.
-zapomniałeś o szarych Jedi, mości panie. Oni lubią bawić się wszelkimi rodzajami broni, a używanie granatów tylko pogarsza sprawę...- mówiąc to marek skreślił osobników z listy potencjalnych współpracowników.
Doomowi przeszła przez myśl możliwość zabicia osobników... Jednak już raz rozdupił kantynę, a poza tym to nie inkwizytorzy tylko klony.
Właściciel
- Tak, to było najdziwniejsze. Pacyfiści, ale jednak dzielnie służyli pod sztandarem Republiki. Oczywiście dopóki na jaw nie wyszła ich zdrada... - oczywiście wiedział, że powiedział teraz kłamstwo. Nawet jeśli tacy jak Yoda, Mace Windu czy Obi-Wan Kenobi w istocie planowali zamach stanu, to i tak zagładzie uległ praktycznie cały Zakon. Niech żyje odpowiedzialność zbiorowa! - Tak, zgadza się. Służyłem podczas wojen klonów. Byłem niskiego stopnia oficerem. Trafił mi się bardzo inteligentny i odważny oddział klonów do zarządzania nim. Niestety po wojnie zaginął o nich słuch i już więcej się nie spotkaliśmy. A mundur? Nienawidziłem krojów Republiki. Więc stworzyłem własny. Chodzę w nim do dziś. Choć nieco zmienionym... - miał tu na myśli to, że na lewej piersi ma teraz symbol swojej organizacji rewolucyjnej. W sumie dodatkowy klon w tej małej armii... Oho, tuż obok siedzi ktoś wrażliwy na Moc. Choć Benedictus wyczuł to od razu, to jednak nie wchodził z nim w interakcję. Z resztą sam się zdradził mówiąc o Szarych Jedi. Jeszcze za Republiki wiedza o nich była czymś bardzo rzadkim. Wyciągnął spod munduru piersiówkę z alkoholem i pociągnął łyka - Benedictus - podał naczynie siedzącemu na przeciw mu klonowi, na znak małej znajomości.
-Dziękuję!-wziął metalową puszkę od oficera zawierająca boski napój. Jak bardzo zatęsknił za jej smakiem! Dobry prosty alkohol z manierki. -Napój jest świetny. Co jednak tyczy się Jedi, Szarych czy zielonych-zwraca się do tego pana od 3 kredytów co wtrącił się do rozmowy.- To nie ma aż takiej różnicy. Użytkownicy ciemnej strony to już inny pies oni są dopiero hardzi. Chociaż ja nie wiem co za różnica ciemna strona mocy, jasna, jeden pies a dwa spojrzenia na nie jedi. Proszę jednak nie mówić mi o walce z jedi, miałem tą przyjemność widzenia na własne oczy że słabe jednostki są w stanie ich pokonać. Choćby armia blaszaków. Proszę jednak nie brać mojej wypowiedzi jako arogancji. W pojedynkę nikt nie da rady sobie z jedi jeśli nie zna mocy lub nie jest prawdziwym wojownikiem.-następnie odwrócił się do ex-oficera i oddał mu jego piersiówkę. -Nie trzeba chyba tego tłumaczyć prawda? A co sprowadza Pana na Tatooine? Przyznam że ja po prostu nie mam kredytów na statek i utknąłem na tej dziurze.
Właściciel
- Powiedzmy, że prowadzę pewne interesy... No cóż. Życzę szybkiego wydostania się z tej pipidówy. Wszędzie ciekawiej niż tu. Huttowie, pseudo-gangi, wszędzie piasek... - wziął piersiówkę od klona i schował pod mundur.
CT-1027!
-Dzięki, mam nadzieję że to się mi uda..-po zastanowieniu się Tor nałożył na siebie hełm i powstał. Trupy Imperialnych powinny posiadać komunikator. Szczególnie inkwizytor. Trzeba poinformować imperium o zajściu.
Rozpoczyna przeszukiwanie ciała inkwizytorki by odnaleźć komunikator lub coś przydatnego jak kredyty.
<Wybacz mistrzu brodaczu ale muszę sobie pozwolić na metagaming biorąc pod uwagę wysokie prawdopodobieństwo odnalezienia takiego komunikatora oraz to że wolałbym coś porobić>
CT-1027
Po odnalezieniu paru kredytów oraz komunikatora, Tor postanowił wyjść z baru trochę dalej oraz wysłać sygnał awaryjny przez komunikator do najbliższych placówek imperium.
-Tu mówi CT-1027, zgłaszam iż godzinę temu inkwizytor oraz oddział szturmowców zostali zamordowani przez rycerza jedi na Planecie Tatoinee w mieście Mos Eisley. Lokalizacja Jedi jest teraz nieznana, postać ta posiadała miecz świetlny koloru czerwono-pomarańczowego o bardzo dziwnym kształcie. Proszę o przysłanie odpowiednich sił w celu zbadania sprawy. Przesyłam dokładne lokalizacje. Bez odbioru.
Moderator
//To nawet ładnie się komponuje z innym wątkiem, nawet cię nie ochrzanię//
Znaleziony przez CT-1027 komunikator zaczął nagle wydawać dźwięki. Wygląda na to, że ktokolwiek otrzymał wiadomość od klona, chcę teraz się z nim skontaktować holograficznie.
CT-1027 odbiera, komunikator. Wiedział że nieodebranie teraz byłoby niegrzeczne oraz nieodpowiednie.
Osoba, która postanowiła się skontaktować z CT-1027, była cyborgiem, swym wyglądem nieco przypominającym generała Grievousa.
- Tu Darth Bellator. Przyjęliśmy pańskie zgłoszenie na temat zabójstwa inkwizytora i właśnie zmierzamy w stronę Tatooine. Jeśli ten Jedi wciąż się tu znajduje, to może być pan spokojny - szybko się zajmiemy tą sprawą.
-Doceniam, szybką reakcję Lordzie Bellator. Niestety to tyle ile wiem o sytuacji. Dodatkowo nie wiem ilu świadków zdarzenia zostało w kantynie.
Właściciel
//dobra, to ja też sobie pozwolę. Kosmo Lenin za długo czeka na to m l e g o//
Gdy barman podał mu szklankę żądanego napoju, Benedictus podrzucił mu jeszcze 3 kredyty jako napiwek. Wsłuchał się uważnie w rozmowę między klonem, a Sithem, który się z nim skontaktował. Jeśli sprawca tego rozgardiaszu jest tu gdzieś w pobliżu to również usłyszał tę rozmowę. Wystarczy tylko poczekać, aż rzuci się do ucieczki...
- I tak dobrze się spisałeś, CT-1027. Jestem przekonany, że Imperium za podanie tych informacji solidnie cię wynagrodzi. Zalecam poczekać na nas przy kantynie. Bez odbioru.
Po tych słowach rozmówca CT-1027 rozłączył się.
*Marek Doom*
Marek nie chciał walki w tłocznym mieście... Uciekł na statek, ale inkwizytorom zostawił małą niespodziankę.
Po rozłączeniu się, CT-1027 wyciągnał swoją dc-15a. I czekał na przybycie Sithów. Miał nadzieję że Inkwizycja nie wyżyje się na nim za brak dalszych informacji.
Właściciel
Benedictus wypił swoją szklankę niebieskiego mleka na hejnał. Otarł rękawem usta i podszedł do klona.
- Chodźmy proszę na zewnątrz, musimy szybko pogadać - powiedział cicho, aby tylko CT-1027 to usłyszał.
*Ćma odleciała do kryjówki na planecie*
Tutaj poczekam... Ten sith był silny w mocy, na pewno przyzwał demona... Ale to potem. Exo! Przygotój ćmę do szybkiej ucieczki i załaduj turboblastery na dziobie. //Wrócę do wątku za godzinę//