Właściciel
Szereg łóżek i komód, na każdej z nich świeca no i jeszcze macie okno. Nic więcej raczej nie trzeba.
Raczej to jest rana powierzchowna, więc trzeba by się posmarować. Przy okazji powąchała jak to pachnie.
Sprawdził porę dnia wyglądając rzez okno.
Właściciel
Psycho:
Zapach był w sumie nie taki zły, przypominał zapachem wiśnie.
Wiewiur:
Cóż, obecnie mamy popołudnie.
Przynajmniej ręką jej nie będzie śmierdzieć po tym. To czas sprawdzić jak tam rana po posmarowaniu
Właściciel
Wiewiur:
Cóż, mógł tu siedzieć i się nudzić lub wyjść się socjalizować.
Psycho:
Cóż, na pewno nie krwawiła i póki co powoli się zasklepiała.
Wyszedł z pokoju i zaczął spacerować po szkole, czy mieście, zależy gdzie miał pokój.
Działa! A właściwie to dlatego miałoby nie działać? Przecież to była już opracowana receptura. Spojrzała jak idzie innym, następnie swój wzrok przekierowała na nauczyciela.
Właściciel
Wiewiur:
Pokój tak jak każdy na uczelni, miał w akademiku. O tej porze było sporo ruchu między samymi pokojami, inni w ogóle wychodzili z terenu uniwersytetu do jakiejś karczmy.
Psycho:
Na szczęście już wszyscy przynajmniej czekają, aż ich mikstura się uwarzy. Szukać wzrokiem długo nauczyciela nie musiałaś, znajdował się zadziwiająco znowu zaraz obok.
-No, póki co idzie ci tutaj najlepiej, z takim talentem możliwe, że dostąpisz kiedyś zaszczytu tworzenia Wiecznego Ognia.- Powiedział uśmiechając się lekko, a następnie ruszył ku innym uczniom.
Z takim talentem? Przecież to było prawie to samo co zrobienie herbaty! Stać ją jeszcze na więcej. Ale teraz zostało poczekać aż inni skończą. Jakie ma możliwości zabicia nudy w tym miejscu?
Właściciel
W sumie żadne, może co najwyżej poczynić jakieś próby stworzenia niestabilnej mikstury, czego lepiej odradzać. Zapewne i tak zaraz zabrzmi dzwonek, bo nauczyciel tylko czeka, aż reszta skończy swoje eliksiry.
Znowu położyła się na ławce. A gdy tak leżała to zaczęła się gapić na jakąś losową osobę.
Właściciel
Dla lekkiego polepszenia akcji tą osobą był Alix Tarbor, obiekt westchnień dziewek na uniwersytecie. Zasadniczo też skończył swoją pracę i czekał podobnie jak ty, tak samo zauważył jak się na niego patrzysz, posłał w twoim kierunku lekki uśmiech i powitanie dłonią.
I tutaj właśnie tutaj przydałby się oddać trochę brutalności na rzecz romantyczności. Cóż musi wystarczyć jej urok osobisty. Odwzajemniła przywitanie, dekorując je niezwykle uroczym uśmiechem.
Ruszył więc w stronę miasta, szukając jakiś ładnych karczm. Takich gdzie to piwo nie leje się całymi godzinami, bądź gdzie nie rządzą szczury.
Właściciel
Psycho:
Ten zaś nieco się zaśmiał, rzecz jasna po przyjacielsku. Zaraz po tym usłyszeliście wszyscy dzwonek.
Wiewiur:
W takim razie udał się do jednej z bardziej zamożnych dzielnic, a tam przykuła jego wzrok "Bursztynowa Jama", drewniana karczma o charakterystycznym jasno brązowym kolorze.
Właściciel
Na wstępie poczułeś intensywny i przyjemny zapach tytoniu, a zaraz po tym już zauważyłeś całkiem ładny wystrój wnętrza, było tu nawet przytulnie, a i sporo klienteli się znalazło, w tym nawet osób z uniwersytetu.
To czas zabalować... ale zaraz najlepsza zabawa jest dopiero późnym wieczorem. Coś trzeba w miedzy czasie porobić. Może by tak pogadać z Alixem, od tak dla rozrywki? Tak, to może być niezły plan! Tylko z wykonaniem będzie trochę gorzej, przecież bardziej zna się na biciu po ryju niż na poetyckiej gatce, co może trochę utrudnić zabawę. Dobra tam rozgrywkę czas zacząć i byle do wieczoru, późnego wieczoru. Pierwszy krok... no właśnie zacząć w sali czy po wyjściu? Hmm, niech będzie opcja druga! Tak więc, pierwszy krok - opuścić sale. Drugi - zaczekać aż Alix również ją opuści lub znaleźć go na korytarzu.
//Nie wiem dlaczego ale bardzo spodobała mi się ta sytuacja, akurat przy tej postaci. //
Właściciel
Cóż, do wieczora nadal sporo czasu, a wtedy będzie można przygotować się do dokonania swoich planów. Ten zaś wyszedł zaraz po tobie i w sumie również zatrzymał się koło sali, konkretniej przy tobie.
-Piękny uśmiech, Regine.- Powiedział komentując jeszcze sytuację do jakiej doszło w laboratorium.
Poszukał więc kogoś do pary.
Właściciel
W tym wypadku dobrałeś sobie jednego ze znajomych, no i w dodatku tego, z którym się zakładałeś.
-Pamiętajcie dzieciaki, to jest jedynie towarzysz do sparingu, a nie elf.- Dopowiedział jeszcze nauczyciel.
-No właśnie, więc mnie przypadkiem nie usmaż.- Powiedział twój kumpel zaśmiawszy się.
-Dobra, dobra. Jednak nie będę cię traktować jak małe dziecko.
Zabawy ciąg dalszy! Uśmiechnowszy się ponownie powiedziała z lekkim udawanym zaskoczeniem, w końcu wiedziała, że niezwykle pięknie się uśmiecha:
- Oh, naprawdę? Dziękuję. - nie dodała nic więcej dając Alixowi prowadzić tę rozmowę.
Właściciel
Vader:
-No dobra, pokaż na co cię stać.- Powiedział i sam przyjął pierw postawę obronną, dając ci wykonać pierwszy ruch.
Psycho:
-No cóż... Skoro skończyliśmy zajęcia na dzisiaj to mam takie pytanko... Coś dzisiaj robisz?- Spytał drapiąc się po tyle głowy, najwidoczniej nieco się denerwował, w końcu był tylko niewiele wyższy od ciebie.
Podszedł do barmana.
- Są w tej karczmie jakieś ciekawe rozrywki prócz picia do nieprzytomności?
Dlaczego on się denerwuje? W końcu ona jest tylko trochę, bardzo agresywna i raczej nie wziął tego pod uwagę. A takie pytanie pewnie już nie raz zadawał, więc chyba nie powinno to mu sprawiać problemów.
- Właściwie to nie miałam niczego w planach. Coś proponujesz?
Właściciel
Wiewiur:
-Jak zapłacisz to możesz wziąć, którąś z dziewczyn na górę...- Powiedział, a następnie puścił chmurę tytoniowego dymu nad głowę. To karczma, nie plac zabaw... Zamawiasz coś czy nie?- Dodał jeszcze.
Psycho:
Cóż, ciężko znać jego psychikę, może znał twoją wojowniczą przeszłość? Może też nie jest tak silny co ty?
-No... Chodzę często z kumplami do karczmy, jestem tam stałym klientem to mam dostęp do ciekawszej części tego miejsca, odpowiada ci to?
Przeszłość, przyszłość, teraźniejszość ale o tym drugim to mógł nie wiedzieć. Zastanowiła się przez chwilę. Alix zapewne pewnie pomyśli, że rozmyśla nad tym czy jej to odpowiada, natomiast jej procesy myślowe dotyczyły czegoś innego, konkretnie "ciekawszej części". Ciekawszej czyli jakiej? Chyba chce to sprawdzić!
- Odpowiada, z chęcią się z tobą tam wybiorę.
Właściciel
Wiewiur:
-No, wreszcie jak człowiek mówisz. 5 miedziaków się należy.- Powiedział, a następnie wyjął kufel spod lady, by ten zaraz napełnić trunkiem z beczułki.
Psycho:
Ten zaś tylko się uśmiechnął i krótko zaśmiał.
-No to ustalone... Chcesz iść już teraz czy może jakoś później? Czasu mam od groma i trochę.
- Nie mam, mam tylko złoto.// Przepraszam myślałem sobie "A dam mu tak mało złota ze 40" ;-; //
Później? Później to ma zamiar się zabawić po swojemu. Ale kto wie co się wydarzy...
- W sumie i tak zastanawiałam się co zrobić z własnym czasem. Możemy iść teraz.
Właściciel
Wiewiur:
-Za taką sztukę złota to możesz dostać zawsze jeden z lepszych napoi, nie dość że zwala z nóg to jeszcze dobry w smaku.
Psycho:
Ten zaś po takiej odpowiedzi się uśmiechnął.
-Zobaczysz jeden z najpiękniejszych widoków w całej Przystani.- Powiedział uśmiechając się, a następnie oboje ruszyliście poza akademię wprost do jednej z bogatszych dzielnic miasta, stamtąd zaś do karczmy "Złoto i Purpura", zaraz po wejściu do niej zobaczyliście naprawdę ładny wystrój tego miejsca, mieli nawet kolorowe szkła w szybach co ładnie barwiło wnętrze. Poza tym w środku utrzymywał się naprawdę dobry zapach, który wydobywał się z kilku umieszczonych w oknach butelek.
- To chętnie zamówię.- Położył jedną sztukę złota na ladzie.
Karczma może i ładna ale czy rozrywki tutaj będą ciekawe? Może jakiś bard opowie w swej pieśni jakąś ciekawą historię?
- Niesamowite miejsce.
Właściciel
Wiewiur:
-Tylko nie wypij tego wszystkiego na raz, jeszcze przypadkiem obudzisz się u medyka, a w najgorszym przypadku w ogóle.- Powiedział, a następnie zabrał monetę i ustawił przed tobą butelkę napoju, który wyglądał jak niebo nocą.
Vader:
-Uważaj, nie tylko tu tutaj uczysz się sztuczek...
Psycho:
-Jeszcze nie widziałaś miejsca, w które cię tutaj zabiorę.- Powiedział zaśmiawszy się, a wy oboje podeszliście pod ladę. Ty zaś z górnego piętra usłyszałaś nieco energiczne granie na lutni i ciche słowa, najpewniej rzeczonego barda.
-Żył kiedyś zacny mąż... Harrin zwali go... Miał kiedyś swe marzenie... Chciał wrogów pokonać na raz sto... By wszyscy wiedzieli, że jest to twardy chłop...
Dała się prowadzić, sama wsłuchała się w słowa pieśni.
- Lubię takie historię. - westchnęła lekko rozmarzona. Sama pragnęła wręcz przeżyć przygodę, o której kiedyś zaśpiewają bardowie, napiszą pisarze! To byłoby wspaniałe! Ileż nowej wiedzy, ileż twarzy do pobicia, ileż niezwykłych zdarzeń!
-Oczywiście.
Spróbował stworzyć mały ładunek elektryczny o prawie zerowej wartości wolt. Głównie po to, by spowodować kopnięcie przez prąd u towarzysza.
Właściciel
Psycho:
-Jakbyś była tu częściej to słyszałabyś codziennie balladę o Harrinie Smokobójcy, bo głównie taką śpiewa.- Powiedział zaśmiawszy się, a gdy już podeszliście do lady to zaczął mówić. Grennanie, szykuj specjalność.- Powiedział do karczmarza, a ten od razu wyjął spod lady pewien fikuśny kluczyk, który mężczyzna odebrał i skinął do niego głową w podzięce. No to teraz zobaczysz widok wart praktycznie każdego skarbu.- Dodał jeszcze patrząc się na ciebie.
Vader:
Ten zaś lekko się wzdrygnął i parsknął śmiechem.
-Całkiem nieźle, to teraz patrz na to.- Powiedział, a stuknął piętą w podłogę, a ty poczułeś jak prąd w nodze zmusił cię przez chwilę do stania na tylko jednej.
Obserwowała ich ruchy. Widok wart każdego skarbu? Cóż to może być? I czy aby na pewno wart każdego skarbu? W końcu już nieraz słyszała opowieści o zaginionych bogactwach wartych każdego widoku. No dobra... trzy ostatnie słowa to fałsz.
- Prowadź więc.
Pił powoli z butelki, od czasu do czasu przerywając, by nie skończyć u medyka. Szukał jakiegoś stolika gdzie mógłby się dosiąść.
Właściciel
Psycho:
Wy zaś od razu skierowaliście się na górę, mijając scenę i zbiór stolików, przy których zasiadali ludzie. Zaś bard kontynuował swą pieśń.
-Harrin swego czasu dowiódł siły swej... Pokonał setki mężczyzn, spłodził dzieci mniej... To jednak nie był koniec, gdyż chciał iść w ch*j dalej... Zebrał ludzi, zebrał broń i wyruszył w gon, gon, gon...- Tak kontynuował bard, a wy już doszliście pod drzwi, do których prowadził cię Alix, ten zaś z miejsca włożył do zamka klucz i otworzył je, pozwalając ci rzecz jasna iść przodem.
Więc, poszła przodem. Właściwie z lekkim żalem opuściła pomieszczenie, w którym bard opowiadał tę historię. Gdy już weszła do pokoju rozejrzała się, oceniając czy widok naprawdę jest wart każdego skarbu.
Właściciel
Cóż, tę historię znał Alix, więc może i on będzie potrafił ci ją opowiedzieć, ty zaś wyszłaś na zewnątrz, bo znajdowałaś się obecnie na balkonie, który miał widok na rzekę znajdującą się na północ od miasta i dolinę za nią. Po rzece jak i jej ujściu pływało mnóstwo statków, zarówno handlowych, militarnych jak i rybackich. Na waszym balkonie znajdowały się dwie wygodne i duże poduszki, a pomiędzy nimi fajka wodna. Tak samo na balkonie znajdowało się mnóstwo kwiatów, krzewów i pnączy, które przyprawiały o naprawdę ładny widok.
-Ach, jedyne takie miejsce w Królewskiej Przystani, gdzie to tak wszystko pięknie widać, oczywiście o ile nie jest się Talmarem.- Powiedział, a następnie zasiadł na jednej z poduszek.
Zaczęła się śmiać z jakiegoś powodu ta sytuacja wydała jej się zabawna.
- Większość ludzi z mojego rodu oddało by wszystko by móc tu być. A jeszcze więcej by mieć w tej chwili na czym namalować lub móc opisać ten widok. A jestem tu ja, dziewczyna bez rodowego talentu artystycznego! - również usiadła na poduszce.
Właściciel
-Zaraz zobaczysz lepszy widok.-Powiedział, a następnie odczepił od swojego pasa malutki mieszek. To moja własna mieszanka.- Dodał jeszcze i wsypał w odpowiednie miejsce fajki część zawartości mieszka.
// Ja nie zauważyłem odpisu, czy Ty? ;-;//