To już zależy od ich kreatywności. I tutaj mowa o wszystkich, więc nakazał ponowne zabranie się do pracy.
Właściciel
Skończyliście po ledwie kilku godzinach, bo nie tylko wszyscy, i Ty, i oni, mieli już sporą wprawę, a i niewiele Wam zostało do zrobienia.
Sprawdził oczywiście jeszcze stan skrzyń, a następnie umieścił każdą na innym stole. Później poszukał młotka.
Właściciel
Klucz uniwersalny każdego majsterkowicza miałeś na stole, pod ręką, tak jak trzeba. Skrzynie w jak najlepszym stanie, o to nie musisz się martwić.
-Jeżeli się nie mylę, to powinny wytrzymać uderzenie.
Właściciel
Żaden ze studentów tego nie kwestionował, a na sprawdzenie tej tezy jest tylko jeden sposób.
Sprawdził jeszcze dla pewności notatki. Wszystkie trzy skrzynie powinny być chronione tak, jakby tam był potężny artefakt. Jednym z czynników ochrony artefaktu przed światem i odwrotnie była wytrzymałość obiektu, w którym znajdował się artefakt. Jednakże, dla bezpieczeństwa zaczął od słabego puknięcia we wszystkie trzy skrzynki.
Właściciel
Efektu brak, co jest dziwne z dwóch powodów: Po pierwsze, żadnych odkształceń, zniszczeń i tak dalej, więc wszystko powinno działać. Ale, z drugiej strony, to na pewno tak powinno wyglądać? Nie powinna pojawić się jakaś bańka ochronna czy cokolwiek innego?
Nie było mowy o żadnej bańce ochronnej, a brak jawnego pojawienia się ochrony może działać korzystnie. Spróbował ponownie, lecz tym razem z użyciem młotka i gwoździa. Eksperyment polegający na sprawdzeniu, czy da się wbić gwóźdź.
Właściciel
Nie, jeśli przykładałeś go prosto i próbowałeś, to nic nie dawało, a jeśli pod kątem, to zwyczajnie zsuwał się ze skrzynek.
Właściciel
- Może by tak spróbować czegoś... Mocniejszego? - zasugerował po chwili jeden ze studentów. - Jakaś broń? Lub Magia?
W odpowiedzi wyjął jedynie swój sztylet i postarał się wbić go w skrzynki. Nie musiał tłumaczyć uczniom, dlaczego przy sobie nosi broń.
Właściciel
uczniowie nie pytali, uczniowie rozumieli. A z Twoich prób nie wyszło nic konkretnego.
-Panno Rossalie? Jeżeli dobrze pamiętam, zna pani Magię Ognia.
///Ta, jeden z towarzyszy z karty. Tzn. ważniejsza uczennica.///
Właściciel
Pokiwała niepewnie głową, najwidoczniej wiedząc, na co się teraz zanosi i czego będziesz od niej wymagać.
Odsunął się na bezpieczną odległość.
-Poproszę o kontrolowaną próbę ognia.
Właściciel
Studenci, idąc za Twoim przykładem, również się odsunęli, konkretniej za drzwi, a Rossalie spojrzała na Ciebie, jakby chcąc Cię uświadomić, że teraz masz ostatnią okazję, żeby pójść w ich ślady.
-Ogranicz się do skrzyń i pozostał moje ściany w spokoju.
Mówiąc to oparł się o jedną, z dala od skrzyń.
Właściciel
- To nie zawsze działa tak jak chcę. - wyznała niepewnie, ale mimo to zaczęła inkantację odpowiedniego zaklęcia.
//Jakby co, to wciąż masz szansę na ucieczkę.//
Właściciel
//Może przypadkiem spalić całą komnatę, także wiesz...//
Głęboko westchnął, a następnie się oddalił do bezpiecznego miejsca.
-Jak dobrze, że to nie ja odkupuję straty.
Właściciel
//Żeby nie było, zakładam, że wyszedłeś za drzwi.//
Minęła chwila i usłyszałeś najpierw ciche westchnienie ulgi, a później rozpaczy i liczne przekleństwa.
Czy to była chwila do reagowania?
Właściciel
Im szybciej tym lepiej, chyba że chcesz prosić o nową pracownię i komnatę z przydziału.
Odchrząknął, a później spojrzał na Seclina, Maga Wody.
-Zamierzasz czekać?
Właściciel
- Na pana rozkaz, owszem. - pokiwał głową, choć swój sporych rozmiarów bukłak miał już odkorkowany i pod ręką.
-Wchodzimy. Już.
Otworzył drzwi i przepuścił go.
Właściciel
Na zewnątrz pomieszczenia wydostała się fala żaru i kłęby gryzącego, czarnego dymu, acz student wkroczył do środka od razu, robiąc użytek ze swojej znajomości Magii i wody w bukłaku. Po kilku chwilach zapewnił, że możecie już wejść do środka.
Właściciel
Pracowania przedstawiała obraz nędzy i rozpaczy, większość mebli była sczerniała, nadpalona częściowo lub całkowicie, wszędzie unosił się gryzący dym... Rossalie siedziała na jednym z krzeseł, które uchowało się od pożaru, łkając cicho w dłonie, pozostali starali się ją jakoś pocieszyć, choć pewnie sądziła, że teraz w najlepszym wypadku zostanie wyrzucona i straci szansę na dalszą naukę, w końcu spaliła Ci pracownię, choć ostrzegała, że może się tak stać... Tak czy inaczej, skrzynki pozostały nienaruszone, jedynie trochę sczerniały, ale to przez leżenie w spalonych resztkach stołu, kilka pociągnięć mokrą szmatą i będzie po sprawie.
Zerknął na nie.
-Dobra robota.
Właściciel
Popatrzyła na Ciebie zdziwiona i prychnęła, najwidoczniej biorąc to za sarkazm, spodziewając się też, że za chwilę nastąpi wybuch, tym razem Twój, i tyrada w jej kierunku.
Wyciągnął ścierkę z kieszeni i otarł skrzynie badając jej stan.
Właściciel
Jak już zostało powiedziane, nic się nie zmieniło, zwłaszcza że z powrotem są czyste.
-Tak, wyjątkowo dobra robota.
Odwrócił się do pozostałych.
-Pełen sukces.
Właściciel
Skwitowali to brawami, a studentka starła łzy i westchnęła, najwyraźniej nie mogąc uwierzyć. Krótko później znów się rozpłakała, ale tym razem ze szczęścia, a nie z rozpaczy.
-Chociaż próby ogniowe musimy odłożyć co do czasu podszkolenia swoich umiejętności, to myślę, że laboratorium stanie na nogi w kilka dni. Na ten czas i tak nie mógłbym was uczyć.
Spojrzał na ich twarze.
-To was sukces. Wspomnę o tym.
Właściciel
Wszyscy byli dumni, nawet jeśli do tej pory jedynie stali z boku, patrzyli, słuchali i nie robili nic szczególnego.
Nie było to zbyt możliwe, bo wszyscy pomagali w tworzeniu skrzyń i ich osłon.
Właściciel
Nic szczególnego, każdy potrafiłby to, gdyby miał gotową instrukcję, tak jak oni, dzięki Tobie.
Lecz zajęłoby to więcej czasu.
-Koniec zajęć. Macie wolne do odwołania. I nie, nikt nie otrzyma kary.
Właściciel
Wszyscy wyszli, dziękując Ci, zwłaszcza nieszczęsna studentka, a Ty zostałeś sam w swojej zrujnowanej pracowni.
No cóż. Przeżył już gorsze rzeczy, takie jak wygrzebywanie się z masowego grobu.
Właściciel
Taaak, to były czasy... Ale co teraz? Pora na wspominki czy zajmiesz się czymś innym?
Jedyne, co pozostało, to czekanie na kolejną pracę wyżej.
Właściciel
Albo zrobienie czegokolwiek z pracownią, na przykład poinformowanie kogoś wyżej o zaistniałej sytuacji, aby dostać remont tej lub zupełnie nową.
W tym celu opuścił pracownię i zamknął drzwi. Chociaż nikt mu pyłu nie ukradnie, to jednak zasady musiały być. Udał się do siedziby zarządu.
Właściciel
Trafiłeś tam po kilku chwilach. Szczęśliwie obyło się bez kolejki, jedyna osoba, która była tu przed Tobą, Polomon, właśnie wychodziła, najwidoczniej załatwiwszy już swoje sprawy.