-Stchórzyła, normalne u tych ścierw.
Powiedział do swych kompanów.
-Więc na czym w końcu stanęło? Atakujemy jakąś odludną wioskę, by zrobić z niej labolatorium tak?
Zapytał by się upewnić. Warczał cicho z gniewu.
-W pierwszej kolejności się uspokoisz, a później opuścimy miasto.
-Jestem ku*wa spokojny! Jestem pie**oloną oazą spokoju!
Wykrzyczał magowi prosto w twarz.
-Właśnię widzę. Ciebie i twoje nieodpowiedzialne zachowanie! Nie chcę być niańką!
-Dobra Hoołk. Ja przesadziłem. A teraz mam ci coś do przekazania odnośnie tej sprzeczki w barze. Nadstaw ucha.
Powiedział już uspokojony.
-Nie będziesz mi do niego krzyczał?
-Nie. Obiecuję. To bardzo ważna sprawa.
Je**ął go pięścią z całej siły w twarz.
-Jak ku*wa mogłeś mnie zablokować?! Chciałeś by ta suka mnie zabiła?!
Zapytał wrzaskiem wku*wiony wygnaniec.
Z użyciem magii dusz postarał mu się wyłączyć sprawność kończyn dolnych. Po to, by upadł.
-Mów co chcesz, postąpiłem słusznie i w pewien sposób dyplomatycznie.
Właściciel
//Zakładam, że Bulwa upadł, a Wy sobie nie przeszkadzajcie.//
- Możemy już iść łupić i palić? Ludzie się przydadzą?
Właściciel
//Idźcie już łupić te wiochy, bo mam tę fabułę dla Was, a tu jej nie zrealizuję :V//
-Dobra. Postanowione. Są tu jakieś wioski w pobliżu? Najlepiej na zadupiu.
Zapytał Zefir.
-A te jaszczurek pod górą?
-W se... NIE. Nie ma takiej opcji.
- To gdzie można? Poza innym kontynentem.
-Im dalej od Góry i bardziej głupia rasa, tym lepiej.
Właściciel
//HALO BARANY, RUSZAĆ DUPY//
-Ile kosztuje podróż na kontynent w taki razie?
Zapytał licząc swój dobytek.
-Pieszo możemy się przejść.
-Moi drodzy towarzysze, to tylko kilka tygodni drogi, a nie popłyniemy.
-W odróżnieniu od nich nie spałem na Geografii
-Przepraszam o wszystkowiedzący, ale na je**nych Zefirskich uniwersytetach uczą głównie magii.
Rzekł Zefir.
-Teraz tylko pytanie czy idziemy pieszo, czy może jednak wynajmiemy dwa-trzy konie, albo najlepiej wóz?
Zapytał swych towarzyszy.
- Po co wynajmować? Ja straszę, wy bierzecie.
-To znaczy, ja wynajmę. Ogólnie to ja was opłacam...
Zignorował fakt, że sam chodził do Szkół Zefirów i Geografia była zawsze po Chemii.
Właściciel
//Mam zrównać to miasto z ziemią żebyście je opuścili czy co?//
///Kubeł, jutro urodziny Elarid, miejże pan litość. I musiałbyś zrównać z ziemią całą górę wraz z Zefirami .-.
-W którą stronę na ten inny kontynent?
Ruszył ku wyjściu z miasta.
Ruszył za swym obeznanym w geografii towarzyszu.
Ruszył za nimi, ale najpierw odebrał swoje zwierzaczki od straży miasta.
Właściciel
Opuściliście miasto. Huuuuuuuuraaa!!!
// To teraz Niasto Ahlorian?
Właściciel
//A nie chcecie tego przyspieszyć, tak jak ja?//
//W sumie tak. Znaczy się, im szybciej, tym lepiej.
Właściciel
//No to teraz nic tylko... czekać na decyzję reszty ;-;//
//Jeżeli to przyspieszy akcję, to w to wchodzę.
Właściciel
//HALO BULWA POWIEDZ COŚ//
Właściciel
//Potem ogarnę Wam jakiś nowy temat lub odświeżę jakiś stary.//
Cotterd zszedł do swojego laboratorium i krytycznie spojrzał na zwłoki leżące na stole. Krasnolud, alkoholik, bił dzieci i żonę. Jednak nie alkohol go zabił, a sztylet wbity w brzuch. Mówi się trudno, jeden błąd mniej na świecie. Rozejrzał się za to za asystentami, którzy mieli się dzisiaj tutaj stawić.
Właściciel
Wszyscy byli w komplecie, gotowi do operacji czy jak tam nazywacie te rąbnięte eksperymenty.
Ubrał rękawiczki, a następnie zabrał skalpel. Podszedł do ciała.
-Ściągnijcie mu górę ubrania.
Właściciel
Nie było to jeszcze zadanie z kategorii tych wywołujących odruch wymiotny, więc poszło szybko i sprawnie.
Zabrał się za wycięcie mięśni, żeby odsłonić klatkę piersiową.
Właściciel
Nie był to trudny zabieg, właściwie to podstawowy, więc zdołałeś się z tym uporać.