Właściciel
Jeden z towarzyszących Ci Drowów zginął od ostrzału skorpionów, nim zniszczyłeś je wraz z obsługą w drobny mak, drugi radził sobie lepiej i na spółę z Twoimi kulami śmierci wyżynał elfickich łuczników, lecz jeden z długouchych zdołał uchylić się i pocisk trafił Twojego towarzysza w pierś, oczywiście zabijając go. Z całej grupy łuczników uciekło ich dwóch, reszta martwa.
Zawsze to jakaś robota, ruszył na dalsze łowy.
Właściciel
Właściwie wrogów masz wokół pełno, także daleko szukać nie musisz.
Np. Kogo? Dużo to mi ku*wa nie mówi.
Właściciel
Elfy walczące w piechocie i strzelcy oraz tabuny Grzybiaków. Entów, Jednorożców i Szmaragdowych Smoków na Was jeszcze nie puścili. Oby nie puścili, bo Wasz Smok Cienia postanowił sobie gdzieś zniknąć w ciągu nocy.
Szkoda, że Rycerz okazał się być bardziej męski. Ruszył na elfy w piechocie, od razu traktując je z kul śmierci. Jeżeli w pobliżu byli też strzelcy, to wysyłał im po dwie. Naprowadzające, by z pewnością trafiły.
Właściciel
Zgładziłeś tak przynajmniej kilku strzelców, kilkunastu piechurów, ale przede wszystkim kilkadziesiąt biegnących przed piechotą Grzybiaków, które to w niemalże identycznej liczbie otoczyły Cię i zaatakowały, napierając raz za razem, podczas gdy większość Elfów pobiegła dalej.
Czas na kochany wiatrak, czyli chwycenie broni trochę niżej i obroty tak, żeby trafić wszystkich otaczających go wrogów. Zaraz po tym użył magii ziemi, by unieść się wyżej na platformie.
Właściciel
Ściąłeś ich tak więcej, niż zamierzałeś, bo wykazując więcej odwagi niż instynktu samozachowawczego nacierały falami, niepomne wirujących ostrzy. Przestały przez nie ginąć, dopiero, kiedy wyniosłeś się na platformie w górę. Niemniej, stałeś się też idealnym celem dla łuczników, z czego skrzętnie skorzystało kilku zamaskowanych wśród drzew i ostrzelało Cię. W większości może i niecelnie, ale poza tym trafili trzykrotnie, na szczęście nie przebijając pancerza.
Na platformie przeniósł się w bezpieczniejsze miejsce, a platformę oddał grzybiakom. Znaczy się, jako uderzenie.
Właściciel
Bezpieczniejszego miejsca właściwie nigdzie nie było, ale znalazłeś chociaż takiego, gdzie do Ciebie nie strzelają.
Przynajmniej tyle, wrogowie w okolicy?
Właściciel
Kilka Grzybiaków biegnących w Twoim kierunku, ale wyglądają bardziej, jakby przed czymś uciekały, niż szarżowały.
No to zły kierunek. Zabił je toporem, by na koniec zobaczyć, co było powodem ich ucieczki.
Właściciel
Zdecydowanie szarżujący na Wasze pozycje Ent. A właściwie to kilka Entów. Problem był taki, że stałeś im na drodze, a Pasterze Lasów częściej rozdeptywali takie przeszkody niż je omijali.
T-to z lekka duży problem. Użył magii ziemi, by zostać poza ich zasięgiem.
Właściciel
//W górę, w tył, w lewo, w prawo? Tak, to ma znaczenie.//
Właściciel
//Mogłeś w gorę, byłoby zabawniej.//
Udało się, acz Enty wciąż walą przed siebie, nie tylko Cię goniąc, ale i biegnąc wprost na front.
Czas na magię. Stworzył dwie kamienne ściany, którymi spróbował zgnieść jednego Enta, a drugiego zaatakował setkami kul śmierci w głowę. Energię brał ze swoich ofiar, bo też pozwolił sobie na wyssanie ich energii.
Właściciel
Kule śmierci zrobiły swoje i padł martwy. Drugi walczył, wykorzystując swoją siłę, aby powstrzymać napierające ściany. Inny zaś skorzystał z okazji i uratował swego kompana. Jak? Ano, jednym solidnym kopniakiem posyłając Cię dobre sześć metrów dalej, co poskutkowało brakiem koncentracji i zawaleniem się ścian. Pozostałe enty pobiegły dalej, a te dwa rzuciły się wprost na Ciebie, szybko skracając dystans.
-Dupki. Muszę się bardziej pilnować.
Ponownie spróbował je załatwić, ponownie w ten sam sposób. Jednak po zabiciu pierwszego nałożył większy ciężar na kamienie, plus kule śmierci.
Właściciel
W ten sposób zgładziłeś obu, acz upadając prawdopodobnie Cię zmiażdżą.
Taki oto koniec rycerza. A nie, zaraz. Nie jest idiotą, który zakochał się w jakiejś kobiecie lekkich obyczajów, tworząc "zakazaną miłość".
Stworzył osłonę z kamieni dla siebie na krótki czas i wycofał się poza ich zasięg.
Właściciel
Drewniane truchła napierały, ale ponownie to kamień okazał się trwalszy i wyszedłeś z tej opresji obronną ręką.
I to dosłownie. A jak pole bitwy?
Właściciel
Coraz więcej wrogów nadbiega w kierunku Waszego obozu, ale fakt że ciągle przybywają sprawia, że masz pewność, iż Drowy oraz reszta menażerii bronią się dość skutecznie.
No i dobrze, w końcu elfy przestaną dysponować jakimkolwiek wojskiem. Jakiś godny przeciwnik w okolicy?
Właściciel
Niestety nie. Chyba musisz udać się na samo pole bitwy, aby móc zmierzyć się z takowym.
A to tak się oddalił. Ruszył na nie.
Właściciel
Pobojowisko czy pole walki? No cóż, ciężko stwierdzić, gdyż całe zaścielały trupy, przeważnie mięsa armatniego obu walczących armii, czyli Grzybiaków i Goblinów, ale poza nimi trupem legły też liczne Elfy, Drowy, Minotaury, Pantery Cienia, Wielkie Pająki, a nawet jeden Jednorożec i kilka Entów. To właśnie Enty robiły Wam największy burdel, choć większość Minotaurów związała je walką. Walka piechoty wydaje się wyrównana, ale Elfy mają więcej skorpionów, balist i strzelców od Was, przez co może być ciężko.
Czyli trzeba się zająć dystansowymi. Ruszył na pierwsze takowe skupisko.
Właściciel
Zauważyli Cię i nie mieli zamiaru ułatwić Ci roboty, przez co wypuścili w Twoim kierunku grad swych śmiercionośnych strzał.
Stworzył na szybko mur z użyciem swojej magii żywiołu, a następnie przesuwał go tak, żeby się do nich zbliżyć.
Właściciel
Udało się, lecz poczułeś, że ciągniesz już tylko na oparach magicznej energii, także może nie być różowo.
Ale się zbliżył? Więc wychylił się i wyssał części łuczników magiczną energię, by odnowić swoją.
Właściciel
Łucznicy mieli magicznej energii jak na lekarstwo, dodatkowo mur przeskoczyło trzech Tancerzy Ostrzy, którzy od razu rzucili się na Ciebie.
Zamachnął się toporem żeby ich trochę ograniczyć, a następnie użył magii śmierci, by wessać życie dwóch z nich, a nastepnie przerobić je na kule śmierci, by te dosięgnęły ostatniego.
Właściciel
W pełni wykorzystał swoją zwinność, unikając magicznych pocisków i zbliżając się na tyle, że użycie Magii nie było możliwe.
Jednak został tylko on? Dobrze. Odepchnął go tarczą i wydał szeroki cios z użyciem topora.
Właściciel
Tancerzem był nie tylko z nazwy, więc zwinnie uniknął ciosu Twojej broni i przeszedł do ofensywy, zadając ciosy i pchnięcia jednym ostrzem, aby drugim spróbować wbić Ci miecz pod pachę lub w szyję, miejsca chronione zbroją najsłabiej.
-Oh ironio.
Z użyciem magii śmierci wessał jego życie, a zdobytą energię wydobył z siebie w postaci kul śmierci, które miały zalać Tancerza, o ile ten jeszcze dychał.
Właściciel
Kule śmierci były zbędne, samo wyssanie życia zrobiło swoje, jednakże jedna z jego kling dosięgnęła celu przed śmiercią właściciela. Na szczęście nie jest tutaj mowa o tej kierującej się w szyję, lecz o tej drugiej, co i tak jest problematyczne, bo poza bólem czujesz także wlewającą się do zbroi ciepłą krew...
-Psiamać. Uzdrowiciel konieczny od zaraz. Tylko gdzie?!
Poszukał wzrokiem, jednakże wiedział, że to nic nie da. Poszukał jakiegoś drowa.
Właściciel
Zapewne w obozie, który był jakoś prowizorycznie chroniony, gdyż medycy, dowództwo, służba tyłowa i tym podobni musieli mieć gdzie się skryć, aby tam wykonywać swoje obowiązki, nieprawdaż? Tak czy inaczej, żeby się tam dostać, musisz najpierw przedrzeć się przez wiele Elfów, Entów i Grzybiaków.
Ruszyłw tamtą stronę gromadząc energię magiczną. Być może będzie musiał jej uży... a nie, musi to zrobić. Stworzył platformę z magii ziemi i osłonił ją osłonami. Tak zabezpieczony jak najszybciej postarał się dostać jak najdalej od wroga i jak najbliżej do obozu.
Właściciel
Przetrąciłeś przy okazji kilka Elfów i Grzybiaków, ale był to tylko przyjemny dodatek, gdyż najważniejszym było bezpieczne dotarcie do obozu.
Właśnie. Ruszył do jego wnętrza, ale zagadał jednego z drowów.
-Gdzie są medycy?
Właściciel
Akurat sam był takowym, więc trafiłeś lepiej, niż idealnie.
- Jeśli nie jest to nic pilnego, to usiądź gdzieś i zaczekaj albo wracaj na pole bitwy zginąć ku chwale Lloth, Pajęczej Królowej. - powiedział, krzyżując ramiona na piersi. Cóż, nie ma co mu się dziwić, Twoja rana nie była jakaś szczególnie widoczna.
-Im szybciej mnie załatasz, tym szybciej wrócę do walki. A rany od Tancerzy raczej nie są powierzchowne.
Mówiąc to zrobił coś, czego nigdy nie lubił robić. Ściągnął zbroję chroniącą plecy, klatkę piersiową i brzuch.