Właściciel
- Teraz to mi się odechciało odkrywać twoje sekrety. -
- Całe szczęście, mam kilka paskudnych.
Właściciel
- Jak my wszyscy. - Westchnęła i napiła się jeszcze raz.
- A jakie może mieć lekarz? Przecież ratujesz życie, nie odbierasz - Wskazał na siebie
Właściciel
- Jestem pół-człowiekiem, pół pieprzoną kryptydą której rodzina kręci półświatkiem potworów a ty się mnie pytasz o to jakie mogę mieć sekrety?
- Jakbyś nie zauważyła, ja się o odmienienie nie prosiłem i nie jestem zorientowany w tych tematach.
Właściciel
- No to może ty masz jakieś pytanie? Śmiało, może nawet odpowiem. -
- Bo ja wiem... - Mruknął - Kim ty tak właściwie jesteś?
Właściciel
- Isabel Morning, lekarz i w połowie potwór. Za dnia pięknością, w nocy zaś szkaradą jeśli wolisz.
- Forma mnie nie przeraża. I też nie bardzo ważna. Chodzi mi o to, jaka z ciebie osoba.
Właściciel
- To już nie mnie oceniać jaka jestem. Cyniczna, to na pewno.
- To już sam zauważyłem. Chodzi mi o to, że przyjdzie pora, kiedy trzeba będzie się wreszcie opowiedzieć po jednej ze stron, nawet mimo deklaracji neutralności. Kwestia tylko tego, po czyjej stronie się opowiesz.
Właściciel
- Jestem lekarzem, zapomniałeś? Moim obowiązkiem jest udzielanie pomocy medycznej wszystkim, bez względu na moje osobiste przekonania.
- Oboje dobrze wiemy, że to się nie uda.
Właściciel
- Przysięga lekarska każe mi przynajmniej spróbować.
- W takim razie mam nadzieję, że jeśli do czegoś dojdzie, to nie staniemy po przeciwnych stronach barykady.
Właściciel
- Nie staniemy, zaufaj mi.
- Zaufanie... - Wzruszył ramionami - Ostatnio ciężko z tym u mnie.
Właściciel
- Tja... zauważyłam to już wcześniej.
- Kiedy? - Uniósł brew i się napił.
Właściciel
- W chwili kiedy dowiedziałam się że jesteś weteranem. Tacy jak ty nigdy nie są spokojni ani ufni
- Nie wszyscy. Nie wszyscy też ponoszą takie straty - Przez głowę znowu przemknął mu ten jakże charakterystyczny suchy trzask.
Właściciel
- Ale wszyscy wracją złamani i uszkodzeni. -
Wzruszył ramionami.
- Zbyt wiele już takich przypadków widziałem.
Właściciel
- Tylko proszę, nie zacznij mi tu opowiadać o twoim "wspaniałym" czasie w wojsku.
//Tak patrzę na godzinę odpisu i wnioskuje że ty w tym swoim korpo to średnio się przemęczasz
- Mam na to kilka niezłych opowieści.
//Jak się startuje o czwartej w nocy, to wiesz...
Właściciel
- A jakaś nie kończy się dramatycznie? -
- Hmmmm... - Podrapał się po brodzie - Ciężko byłoby coś takiego znaleźć... Chociaż nie, jeden gość kiedyś był w stanie z pięciu metrów odstrzelić kapsel od butelki z piwem i nie uszkodzić szyjki. Robił to pistoletem.
Właściciel
- No nie powiem, imponujące. -
- Biorąc pod uwagę fakt, że gość biegał ze śrutówką, a snajper z mojego plutonu miałby problem, żeby zrobić to swoim karabinem.
Właściciel
- No to beznadziejny snajper.
- Snajper dobry, jeden z lepszych. To tamten gość był niesamowity. Do dzisiaj nie mam pojęcia, czemu na ochotnika pchnął się do oddziałów szturmowych.
Właściciel
- Może nie był cierpliwy? Wielu woli czuć szum adrenaliny miotający się w żyłach, niż siedzieć na dachu i wyczekiwać okazji.
- Możliwe. W końcu wybrał strzelbę, no nie?
Właściciel
- Ludzie wybierający strzelbę zawsze są nieco chorzy.
- To by się w sumie zgadzało... - W zadumie podrapał się po brodzie.
Właściciel
- Co, ty też miałeś na wyposażeniu śrutówkę? -
- Moja giwera była niezmienna - Pokazał kciukiem na plecy.
- Należała do brata, wziąłem sobie po jego śmierci.
Właściciel
- Czyli łącznik z przeszłością.
- Też nie do końca. Przebiłem numery.
Właściciel
- A czemu? Nie chciałeś go zachować w niezmienionej formie?
- Powiedzmy, że ja i kwatermistrz mieliśmy różne plany, co do tej zabawki.
Właściciel
- W sensie musiałeś wyjąć iglicę przy wyjściu? Słyszałam, że tak się wynosiło broń z woja. -
//Ja tu dopiero co tępiłem wspominanie, a sam z nudów odpisałem na Mass Effect...
- Taaaa... Przebiłem numery na oczach kwatermistrza, i powiedziałem mu, że ją zabieram jako zdobyć wojenną. A że już chcieli mnie wypchnąć do domu, to nawet nie robili problemów.
Właściciel
- No proszę, jaki z ciebie cwaniak. A za co chcieli się ciebie pozbyć; za całokształt?
- Po śmierci brata nie wypuszczali mnie z bazy, chociaż pchałem się na każdą misję. Potem już chcieli mnie odesłać do domu. Mówili, że patrzenie na mnie, to żałosny widok.