Kiedy najbliższy duży szpital znajduje się kilkanaście mil stąd, dobrze jest mieć zapewnioną dobrą opiekę medyczną, a taką właśnie można dostać w klinice Izabelli Morning, którą młoda lekarka przejęła po swoim ojcu Andrewie Morningu, wypoczywającym na zasłużonej emeryturze. Nie ma tu wiele do roboty, zazwyczaj są to zwykłe przeziębienia lub rany po wypadkach w lesie lub w domu, lecz ostatnio kilku myśliwych wróciło z dziwnymi ranami plecach, nie podobnymi do żadnego zwierzęcia…
Dzielnie przedarliście się przez miasto, ale w końcu pokonał was zdradliwy podjazd dla karetek. Obydwaj dosłownie upadliście na bruk. O ile Pace'owi nic się nie stało, tak Nathanielowi upadek rozciął nogę w łydce. Nie wyglądało to groźnie, ale trzeba było to opatrzyć.
O tej godzinie było pusto, to w końcu tylko mała miejscowość. Nawet dyspozytorka, pani Donny, przysypiała na recepcji.
//To zależy od twojego towarzysza podróży, ale obiecuje nie wprowadzać jakiś bardziej rozbudowanych wątków.
Podszedł do recepcji i spróbował obudzić panią Donny szturchając ją ręką. Nie był to najbardziej delikatny sposób obudzenia kogoś z drzemki, ale Nathaniel uznał go za najlepszy.
-Trudno nazwać go moim przyjacielem... Ten mężczyzna przeżył dwa wypadki dzisiejszego wieczoru. Pierwszy samochodowy na autostradzie a drugi przed kliniką na moim rowerze. Chyba potrzebuje pomocy medycznej - spojrzał na swoją nogę _ Ja w sumie też...
- Spokonie, coś na to poradzimy. - Powiedziała uspokojająco. - Zaczekajcie w zabiegówce, doktor zaraz do was przyjdzie. - Mówiąc to wskazała na najbliższe drzwi z lewej.
Poszedł za mężczyzną i usiadł jak najdalej na niego wpatrzony w podłogę. Wcześniej planował wkraść się nad rankiem do domu nim rodzice zauważą jego nieobecność, ale teraz i tak dowiedzą się, że gdzieś znikł, skoro wróci z opatrzoną raną na nodze.
- No i co my tutaj mamy? - Usłyszeliście głęboki damski głos, po którym do pomieszczenia weszła sama właścicielka tej kliniki.
- Powiecie mi jak to się stało, czy będziemy bawić się w sekrety? - Zapytała podchodząc do szafki z medykamentami.
-Ten koleś rozwalił samochód o drzewo, a potem przewróciliśmy się na rowerze w drodze tutaj - powiedział prawdę uznając, że nie ma po co kłamać. Wręcz przeciwnie, w prawdziwej historii wyszedł na bohatera przywożąc tutaj poszkodowanego mężczyznę.
- Od leczenia łgarstwa są inne instytucje. - Powiedziała podjeżdżając wózkiem z medykamentami do Pace'a. - A nawet jeśli, to najpierw trzeba wyjąć ci szkło z ręki. Nie boisz się igieł prawda? Taki duży ładny chłopiec nie może bać się igieł. -
Kiedy pani doktor zajmowała się kolesiem, który rozbił auto, Nathaniel rozglądał się po gabinecie. I najwyraźniej uznał, że ten przedstawia się świetnie w takim oświetleniu, bo wyciągnął aparat po czym zaczął robić zdjęcia całkowicie ignorując siedzące obok osoby.
- Tylko bez flasha, jeśli byłbyś tak miły. - Powiedziała lekarka do fotografa. Tymczasem nabrała do dwóch strzykawek przezroczyste płyny. Wiedziała że jej pacjent kłamał, więc wybrała małe igły i delikatnie i bardzo precyzyjnie wstrzyknęła je w rękę poszkodowanego.
-I tak nie miałem zamiaru go używać. Oświetlenie tutaj jest dobre takie, jakie jest.
Po zrobieniu zdjęcia pomieszczenia, spojrzał na mężczyznę, któremu akurat wstrzykiwano coś w rękę i zrobił zdjęcie także jego, tylko po to, by mieć pamiątkę z tego wydarzenia.
Poczułeś jak ręka ci drętwieje, jednym z środków musiało być znieczulenie. Pani doktor nucąc coś pod nosem zaczęła wyciągać odłamiki z twojej ręki. Czułeś tylko lekkie ukłucia, nic więcej. - Masz szczęście że to tylko powierzchowe rany, Jak to się w ogóle stało? - Zapytała waszą dwójkę.
-Już mówiłem. Wjechał samochodem w drzewo rosnące koło autostrady. A ja akurat tamtędy przejżdżałem rowerem. Przywiozłem go więc tutaj. A ponieważ macie dość stromy podjazd, przewróciliśmy się na nim a ja rozciąłem nogę.
-No dobra no już przyznam się. Tak wjechałem w drzewo, ale to dlatego, że Jeleń mi wyskoczył na drogę!
Łgał dalej, byleby się nie przyznać do nieumiejętności prowadzenia samochodu.
- Nie ma co się wstydzić, nie tobie pierwszemu, nie tobie ostatniemu. Zdradliwe bestie. - Skomentowała pozbywając się ostatniego odłamku i przystępując do zszywania ran. - A mogę wiedzieć czemu nie zadzwoniliście po karetkę, albo chociaż pomoc drogową? Bo zgaduje że to auto wciąż tam stoi. -
-Nie miałem z sobą telefonu. Uznałem, że skoro on jeszcze tego nie zrobił, to pewnie też go nie ma. No chyba, że po prostu bał się problemów prawnych lub wstydził się przyznać do tego, że nie umie prowadzić samochodu.
- To już uzgodnicie z panem policjantem. Ja tu jestem tylko od tego byście się nie wykrwawili aż do spotkania z nim.- Powiedziała nieco lekceważąco i zaczęła owijać bandażem rękę niedoszłego kierowcy.
-Patrząc na twoje umiejętności prowadzenia samochodu, nauka ode mnie dużo by ci dała. Na przykład niezwykle trudną zdolność trzymania się drogi i nie wjeżdżania w drzewa rosnące obok niej - foch forever do najgorszego kierowcy świata.
Skończyła szyć ranę i nalepiła mu opatrunek jałowy. - No ty już, tylko mi nie uciekaj. - Wzięła ze sobą wózek i podjechała do chłopaka. - A właśnie Nathan, twoi rodzice wiedzą że jeździsz po nocach i pomagasz ofiarą wypadków drogowych? -
-Nie i mam nadzieję, że się nie dowiedzą. Choć pewnie będzie trudno to ukryć, kiedy wrócę do domu z zranioną nogą.
Podciągnął nogawkę spodni do góry, by ułatwić pani doktor zajęcie się jego raną.
-Artysty? Nie nazwałbym siebie artystą. Co najwyżej niedoszłym artystą - powiedział, lecz w głębi duszy cieszył się jak mała dziewczynka, gdy nazwany został przez panią doktor artystą.
- Masz za niską samoocenę na blogera, gazety w tym miejscu nie ma od wielu lat, więc profesjonalista też odpada, zdjęcia robisz tylko krajobrazom więc zboczeńcem też nie jesteś... - Wymieniała uzupełniając strzykawki podobnymi substancjami. - Jedyne co mi przychodzi do głowy to artysta. - Wstrzyknęła je w okolice twojej nogi.
-Ale... No... - przez chwilę siedział w ciszy - Może ma pani trochę racji. Może. Trochę.
Powtórzył te dwa słowa zaznaczając, że wciąż nie jest do końca przekonany co do nazywania samego siebie artystą.
- Jestem lekarzem skarbie, od tego czy mam racje zależy czy ktoś przeżyje czy nie. Czyli tak, mam racje. - Powiedziała zakładając szwy. Dzięki znieczuleniu, prawie nie bolało.
-Jeszcze nie jest pewne to, że przeżyję - zauważył uśmiechając się lekko - Im dłużej o tym myślę tym bardziej pewny jestem, że ukrycie tej rany przed rodzicami będzie bliskie niemożliwemu...
- Załóż długie spodnie, a te wypierz i zaszyj. Za półtora tygodnia przyjdziesz na zdjęcie szwów i nikt nawet nie zauważy. Po prostu spróbuj się z tym nie odnosić. - Powiedziała odcinając nic i chwytając za bandaż.
- Tylko tym przystojnym. - Powiedziała bandażując ci nogę. Po wszystkim wstała i odsunęła wózek. Twój kolega zostanie na obserwacji, ale ty możesz wracać do domu. Tylko nie zapomnij o zdjęciu szwów. -
-Jasne. Za półtora tygodnia. Zapamiętam - wstał i ruszył do wyjścia - Do widzenia.
Wyszedł z pomieszczenia. Pożegnał się także z panią Donny i wyszedł z budynku. Wszedł na swój wierny rower i ruszył czym prędzej do domu.
W klinice było całkiem spokojnie, od tylko ktoś czekał na badanie, lub wyjęcie haczyka z buta już dziewiąty raz w miesiącu. Już przy wejściu rozpoznała cię recepcjonistka, pani Donny. - Witaj Amando, izba wytrzeźwień, czy od razu płukanie żołądka? - Zapytała, wyjątkowo jak na nią, kąśliwie.
Stanęła w drzwiach kliniki i wkroczyła do środka jak prawdziwy pijany mistrz, gibając się na lewo i prawo.
- A może od razu zawiniesz mnie w kaftan i przypniesz do wyra, patałachu? - zapytała retoryczne i przeszła do rzeczy jak nakazuje kultura osobista. - Gdzie jest dr. Morning? Przyszłam tutaj pod pretekstem płukania żołądka, żeby ją zaliczyć, więc daj mi jakieś ostre narzędzie, bo nie wzięłam dildo z kampera, a ręką nie wypada. Byle szybko, nie mam czasu.
Patrzyła na ciebie z odrazą, ale to nie był pierwszy raz kiedy przyszłaś tutaj pijana. - Zajmuje się teraz pacjentami, musisz zaczekać aż będzie miała chwilę. - Wskazała ci krzesło w poczekalni.
Zdecydowanie nie była zadowolona z odpowiedzi.
- Chyba powiedziałam, że nie mam czasu - przeszła dalej przypominając sobie, o co poprosiła recepcjonistkę. - Gdzie jest ostre narzędzie? Czy tak trudno wykonać jedno durne polecenie i mi je przynieść. - nieco ochłonęła i zaczęła mówić spokojniejszym tonem - Rusz dupę, przynieś mi skalpel czy co tam, powiedz w którym gabinecie jest Morning, a ci nie je**ę i pozwolę żyć.
Między tagi [youtube] należy wstawić 11 znakowy identyfikator filmu na YouTube.
Identyfikator znajduje się w adresie filmu i zawsze ma 11 znaków. Skopiuj go z URLa, np. z watch?v=YgEHrca6Yj0
skopiuj YgEHrca6Yj0.